Angeluss

Użytkownicy
  • Zawartość

    25
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

18 Good

O Angeluss

  • Tytuł
    Ezo początkujący

Uncategorized

  • Płeć
    Nie wiem
  • Zodiak
  1. Przeczytałam uważnie i nadal uważam, że nie jest to błędny wniosek :-) Co do Orygenesa - napisałam, że nie wzbudzał wówczas "takich kontrowersji" (czyli aż do potępienia jego przekazu), a nie że nie wzbudzał żadnych. Wiem też, że w innym miejscu odżegnuje się od "głupiej wiary w reinkarnację" - ale od "głupiej wiary" ja tez się odżegnuję ;) W pewnym etapie swojego życia uważał preegzystencję dusz za fakt, że wpływa to na nasze obecne życie i to głosił.
  2. Istnieje również regresing niehipnotyczny i za pomocą tego narzędzia ludzie nie tylko uwalniają się od różnych traum, zaślepień itp. ale również część osób cofa się do poprzednich wcieleń. Wygląda też na to, ze współcześni Jezusowi nie wykluczali istnienia reinkarnacji. „Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: «Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?» A oni odpowiedzieli: «Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków»” (Mt 16; 13-14) Jak to interpretują katolicy? Ba! Nawet sam Jezus mówił coś, co może być zinterpretowane jako potwierdzenie istnienia reinkarnacji (a przynajmniej wygląda, ze w ten sposób rozumieli to uczniowie) “Wtedy zapytali Go uczniowie: Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz? On odparł: Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.” (Mt 17; 10-13) Oczywiście znam argument o tym, ze Jan Chrzciciel był w "duchu Eliaszowym", a nie samym Eliaszem, lecz nie da się ukryć, iż współcześni Jezusowi Żydzi nie odrzucali tej koncepcji (choć w ogóle z koncepcją nieśmiertelnej duszy było w judaizmie różnie, w zależności od odłamu). Pojawia się ona m.in. w "Księdze Zohar" (datowanej na I/II-III w.). Jest obecna nie tylko w Kabale ale i w chasydyzmie. Koncepcja "gilgul" przewija się przez tradycję żydowską od wieków. Ciekawe, ze także w drugiej wielkiej religii, powstałej na gruncie tradycji judaistycznej - islamie - nie ma odrzucenia możliwości reinkarnacji (która występuje m.in. w sufizmie). Część "Ojców Kościoła" uznawała reinkarnację - i teoria ta została potępiona dopiero w VI wieku. Przykładowo: Św Klemens z Aleksandrii pisał “Istnieliśmy długo przed powstaniem świata; istnieliśmy w oczach Boga, gdyż jest naszym przeznaczeniem żyć w Nim. Jestesmy myślącymi stworzeniami Boskiego Slowa; dlatego też istnieliśmy od początku, gdyż na początku było Słowo (…) Nie po raz pierwszy okazuje On nam milosierdzie w naszych wedrówkach, On miał je dla nas od samego początku…” (”Egzorty do Pogan”) Św Grzegorz, biskup Nyssy uważał, że “Jest absolutnie konieczne, by dusza została uzdrowiona i oczyszczona, a jeśli nie nastąpi to w ciągu jednego życia na ziemi, to musi to zostać osiagnięte w przyszłych żywotach ziemskich” Także Orygenes (III w.), potępiony dopiero 300 lat po swojej śmierci (jakoś wcześniej nie wzbudzał takich kontrowersji) pisał: “Dusza nie ma ani początku ani końca (…) Przychodzi ona na ten świat wzmocniona sukcesami lub osłabiona porażkami w swym poprzednim życiu. Jej pozycja w tym świecie jako miejscu wyznaczonym do uzyskiwania honoru lub dyshonoru zdeterminowane jest jej poprzednimi zasługami lub winami. Jej uczynki w tym świecie wyznaczają jej miejsce w świecie, który następuje po obecnym…” (”De Principiis”) Czyli we wczesnym chrześcijaństwie owa koncepcja również występowała, ba, była nawet wcześniejsza od rozmaitych "dogmatów" - np.: od dogmatu o Trojcy Świętej, o współistotności Chrystusa z Bogiem Ojcem, o Marii, jako “Matce Boskiej” (Theotokos). Była starsza niż wiara w Niepokalane Poczęcie oraz Wniebowzięcie (nie mówiąc już o dogmatach na ich temat, bo są one wręcz tworami “historii najnowszej”, gdzie jeden z nich liczy sobie trochę tylko ponad pół wieku…), niż wiara i dogmat papieskiej nieomylności... a także starsza niż kanon Pisma Świętego. Zwalczanie Arianizmu, które zapoczątkowało późniejsze potępienie Orygenesa, było głównie na tle politycznym; Mało kto wie, ze słynny cesarz Konstantyn (ten od soboru w Nicei) ochrzczony został na łożu śmierci przez jednego z biskupów ariańskich, a jego następca, Konstancjusz również popierał ten odłam chrześcijaństwa. Dopiero jak zmarł ich protektor w 361 roku, przewagę znów zaczęła zdobywać opcja "antyariańska", aż w 381 cesarz Teodozjusz I uznał arianizm za herezję, co zapoczątkowało prześladowania jego zwolenników. Zatem bardziej splot polityczno-siłowy miał wpływ na to, ze obecnie w takim np.: katolicyzmie nie ma nurtu reinkarnacyjnego, niż cokolwiek innego. Co ciekawe, nawet św. Augustyn, choć w końcu odżegnał się od tej myśli, rozważał taką możliwość “Powiedz mi, Panie…powiedz, czy me dzieciństwo nastąpiło po innym moim wieku, co umarł przed nim? Czy był nim ten, który spędziłem w łonie matki? (…) a znowu cóż było przed owym życiem, O Boze, radości ma, czy byłem gdziekolwiek czy w jakimkolwiek ciele? Nie mam nikogo, ktoby mi to powiedział, ani ojca, ani matki, ani doświadczenia innych, ani też własnej mej pamięci.” (”Wyznania Św. Augustyna”) Nieobca zatem jest reinkarnacja chrześcijaństwu, rzekłabym nawet, ze wcale nie musi być sprzeczna z jego pierwotnymi przekazami.
  3. Przyznam, ze ta argumentacja jest po prostu niesamowita ;) Pamięć, zgadzające się elementy i szczegóły poprzedniego życia - oczywiście sprawka demona. Wszędzie dookoła demony, szczególnie we wszystkich rzeczach nie zgodnych z chrześcijańskich światopoglądem. Chyba bałabym się lodówkę otworzyć ;) A tak serio - masz błędne informacje - ochrzczone dzieci z chrześcijańskich rodzin tez miewają podobne wspomnienia, w wieku szczególnie między 2 a 3 rokiem życia mówią wiele ciekawych rzeczy w temacie reinkarnacji - i jestem przekonana, ze nie zmyślają ani nie kłamią. Są po prostu na takie coś za małe. Najciekawsze, ze uwagi w stylu: "Byłam już kiedyś duża i miałam dzieci." z dodatkiem "Babcia wtedy była mała" padają ot tak, samoistnie, niczym nie sprowokowane. I sama kilkakrotnie z podobnymi przypadkami się spotkałam. Dzieci były chrzczone :-)
  4. Winterstorm - też bym się uśmiechnęła o poćwiczenie na mnie. :-) Zaraz wyślę wiadomość na PW
  5. Dobry temat :-) Mnie też mdli od nadmiernego gadania słodkich słówek - a już w szczególności, kiedy są to tylko słowa, nic więcej, bo energia za tym idzie lepka, duszna i nieraz kontrolująca, w stylu: no zobacz, jak ja cię kocham, a ty co? ;) No i Miłość, ta trzeźwa i przytomna, a nie to, co czasem brane jest za miłość - nie oznacza cukrowej różowości - nieraz jest zdecydowana, zdejmuje łuski z oczu na temat samego siebie (co może czasem boleć), uczy i powoduje zmiany (co też niektórym kojarzy się nieprzyjemnie). Do tego jest bardzo skuteczna w rozpuszczaniu oporów i lęków, a tych "skarbów" czasem nasza podświadomość nie chce puszczać ;)
  6. Okej, jasne :-) Wzięłam to dość naturalnie do siebie, bo sama ostatnio tu o tym pisałam Co do tego jakie są anioły - chyba warto podkreślić, ze bardzo różne. Te, które poszły w górę, z całą pewnością mają wiedzę, możliwości i inne cechy, których obecnie nie potrafimy sobie wyobrazić. Te, które zeszły wiele, wiele pokoleń temu, pchane ciekawością, naiwnością, pewnymi zaślepieniami a następnie skołowane poczuciem winy - kiedyś miewały różne moce duchowe, lecz wielu się wyparły, a od ludzi i innych stworzeń nabywały właśnie takich cech - emocji, jak zazdrość, nienawiść itp. Dlatego można rzec, ze de facto to są ludzie, jedynie o innych czasem przekonaniach, obciążeniach, czasem możliwościach. Co nie czyni ich lepszymi, lecz innymi. To jak z talentami - jeden pięknie śpiewa, drugi cudownie rysuje - i żaden nie jest lepszy, ani gorszy wobec siebie, jak się w ten sposób przejawiają - są równie utalentowani, wykorzystują swoje możliwości i jest to w porządku :-)
  7. No i z tym się zgodzę Dla mnie ważne jest, by żyć coraz lepiej, coraz bardziej pogodzona ze sobą, z miejscem w którym się znajduję i z możliwościami, jakie mam tutaj. I to robię Jak już podkreśliłam - do pewnego tematu się wpisałam, bo wydawało mi się, ze można go rozszerzyć ;) Ale widać nie potrzebował tego :D
  8. hehe :-D Cokolwiek poplątałaś to wszystko, ale niech Ci będzie. Nie chce mi się już wyjaśniać, bo dokładnie to robiłam w innym wątku, tematycznym zresztą ;) Nie sadziłam też, ze z taką alergią się to spotka, skoro był założony temat ;-) Podkreślę tylko, że choć uznaję takie swoje pochodzenie, to wiem, ze teraz jestem człowiekiem i żyję po ludzku. A przynajmniej się staram, co mi coraz lepiej wychodzi. Bo w gruncie rzeczy długo zazdrościłam ludziom, ze tak dobrze czują się w materii. :D Parcie parciem ;) ale jeśli rozwiązuje to pewne problemy i wyjaśnia pewne sprawy, to ja nadal będę uważać, że taka wiedza niektórym ludziom może pomóc. A że moda jest, to już inna sprawa i nie mogę temu zaprzeczyć. Podobnie jak moda na modlenie się do Aniołów, zamiast bezpośrednio do Boga, co mnie dziwi i dziwiło zawsze. Albo różnorakie karty anielskie, takie, siakie i owakie :D Mam nadzieję, ze moda minie i od razu zrobi się spokojniej w tym temacie ;)
  9. Z miłości do samej siebie wybieram to, co najlepsze dla mnie. (z "Afirmacji")
  10. "Pustynna cisza" - bardzo ładnie napisane, naprawdę spodobało mi się. Dziękuję Życzę Ci takiego wyjazdu, niech się ziści jak najlepiej Spacery, przyroda - to też lubię i są wręcz niezastąpione.
  11. Ma niedługo powstać w końcu jasna i przejrzysta strona, na której będą informacje o regresingu. Właśnie trwa nad tym dyskusja ;) A na razie to pewnie możesz popatrzeć na artykuły Leszka Żądło np.: w ezosferze. Jak chcesz, mogę Ci jakieś podesłać i/lub sama coś powiedzieć na temat tej metody, stosuje ją od 6 lat. Oczywiście nie jako jedyną.
  12. Sesje regresingowe (rsr).
  13. Tak, tez uwielbiam dynamiczną medytację np.: w trakcie jazdy na rolkach, chodzenia po górach czy innych takich czynnościach. Ciesze się, ze tak Ci podeszło to sformułowanie "medytacja dynamiczna" - zapożyczyłam je od Osho.
  14. To prawda :-) to też zaliczam do kategorii omyłkowości tej metody. Dlatego ja jestem za rozpoznaniem własnym - i potem weryfikacja, nawet u kilku niezależnych osób - ale nie po chciejstwie (ach, chce być aniołem! to takie cool!) ;)), lecz po nieraz ciężkich i bolesnych emocjach, blokadach powiązanych z nie dadzącymi się wg mnie podrobić odczuciami i przekonaniami. Jeśli przeżyciom, jakie się przypominają w trakcie sesji lub samorzutnie, w medytacji itp., towarzyszą intensywne emocje, odczucia w ciele itp. to wtedy jest dużo większa szansa, ze te wspomnienia są prawdziwe. Powiem szczerze - też nie lubię określania się etykietką - ja jestem UNA a Ty UBA (i za tym idzie np.: domyślna energia - jesteś bardziej powalony ode mnie! Ja jestem ten dobry, bo pokrzywdzony;)) Dlatego sama nie przedstawiam się nikomu na starcie jako UNA z wzorcami UBA ;-) - no chyba ze się będzie dopytywał lub jesteśmy na jakiś wspólnych zajęciach i to samo wypływa z obu stron. Generalnie ważniejsze jest dla mnie, co człowiek sobą reprezentuje, niż czy jest z pochodzenia aniołem czy elfem czy "ludziem" ). Same kolory traktuję, jak już pisałam wcześniej, nie jako etykietki czy podziały, ale jako podpowiedzi z grupy wzorców. Sama wiem, ze mam "niebieskie" i "białe" obciążenia - bo to są obciążenia właśnie, do odpuszczenia - i sam fakt, że się przyznałam do tego przed sobą, pomógł mi ruszyć tematy związane z materią i z życiem wśród ludzi, które bardzo u mnie wcześniej kulały. Pierwotnie anioły nie miały oczywiście żadnego z tych rozróżniających je obecnie wzorców, nabyły ich w trakcie "schodzenia". To przyznanie się zresztą wcale gładko nie przebiegało - bo nawet jak zaczęły wychodzić mi elementy upadku świadomości, emocje z tym związane - to ja nie chciałam tego zaakceptować, nie chciałam być aniołem, uważałam, ze to bzdura na resorach i jaki zdrowo myślący człowiek w to uwierzy :-D Fakty w końcu jednak mnie przekonały - zarówno przeżycia w sesjach, jak i ulga po ich odpuszczeniu - oraz przełożenie się tego na realne, pozytywne zmiany w moim codziennym życiu. HA HA :-)) Zgadza się, jest takie ryzyko :-) i też znam takie miejsca, gdzie bycie aniołem to bardziej moda, niż fakt. Z moich obserwacji wynika, ze choć UA generalnie czują ulgę, kiedy zaakceptują fakt swego anielstwa, to wcześniej mogą się dość silnie przed tym bronić, mimo że podświadomie czują, ze coś w tym jest. Nie wszystkie oczywiście, ale rzadko przebiega to całkiem gładko, w stylu: Och, tak, zawsze wiedziałem, ze jestem Aniołem, ŁAAAŁ, ale za***iście ;-)
  15. Witajcie :-) Sorry, ze tak wparowałam do kilku tematów bez przywitania ;) :-)