Postanowiłam wkleić tu mój dziennik:) Mam nadzieję, że to dobre miejsce:)
22.05.2010 Inicjacja 1 stopnia
W sobotę zostałam Reikowcem 1 stopnia. Poranek był niepokojący. Fala kulminacyjna we Wrocławiu, ciągłe komunikaty o poziomie wody do tego chmury na niebie. Było tak jakoś ponuro.
Poznałam mego Mistrza osobiście i jego żonę Jolę:D Bardzo Wam Kochani dziekuję za miłe przyjęcie Jak wychodziłam świeciło słoneczko i było ciepło tak... hm majowo:) Rano nie mogłam wstać, byłam zdenerwowana komunikatami a wracając.. Czułam się naładowana energią!
Sama inicjacja nie była spektakularna w moim odczuciu. Widziałam piękne ciepłe kolory nawet gdzieś biały przemknął ale w formie błyskawicy. Czułam nieco lepkie ręce i to wszystko.
Nie chciało mi się opuszczać Arka i Joli ale pędziłam na spotkanie z moimi koleżankami. Dziewczyny nie mogły się doczekać mojego przyjścia. Jak jechałam do nich nie mogłam się spodziewać, że już od tej chwili będę odczuwać moc oczyszczania.....
Dziewczyny wyprawiły małe przyjęcie. Oczywiście był alkohol. I jakieś przekąski sałatki, chipsy i itp. Udało mi się uniknąc alkoholu, choć drążyły DLACZEGO NIE PIJĘ? Choć nigdy nie piłam w dużych ilościach jednie sączyłąm a tu ja stanowczo odmówiłam. Wytłumaczyłam, że jestem na oczyszczaniu organizmu i kategorycznie alkohol zabroniony. Jakoś to zrozumiały:) I tu zaczęło się pierwsze moje zaskoczenie. Nie rzuciłam się na chipsy, przekąski tak jak zwykle to bywało. Zajadałam się warzywakami, sałatkami popijając sokiem a nie colą! Owocowe herbatki, też były dla mnie delicjami.. A zwykle tego nie pijam...
Snu nie pamiętam. Padłam u dziewczyn jak kawka koło 12. Gdy rano się obudziłam byłam lekko zmulona.
Niedziela. 23.05.2010. Dzień drugi
Będąc lekko niedobudzona postanowiłam wypić kawę jak to bywało w moim zwyczaju. Miałam taką ulubioną w proszku z domieszką cukru brązowego. Wypiłam i przestała mi smakować. Tak poprostu odstawiłam ją bez żalu. Za to woda mineralna zaczęła mi smakować jak nigdy dotąd... Dzień spokojny, słoneczny a komunikaty o powodzi nie wzbudzają we mnie paniki.
Czyzby to reiki?
Po 2 dniach:
Z fizycznych objawów. W pierwszych godzinach po inicjacji byłam naładowana energią. Czułam się bardzo dobrze. Dziś czuję się teraz lekko zmulona, czuję ciężar głowy. Lekko oczy mnie bolą. Jestem też senna. Jestem też wrażliwa na zapachy.
Z psychicznych- zauważyłam, że pewne poruszane tematy nie wzbudzają mego zdenerwowania. Mówię o swoich problemach spokojniej, bez emocji. Mam taki spokój wewnętrzny.
Dzień Trzeci 24.05.2010
Po weekendzie powrót do pracy. Byłam taka rześka i spokojna. Żadne zbędne myśli nie mąciły mi tego spokoju. Może to dlatego, że byłam pod wpływem mojego pierwszego zabiegu Reiki jaki zrobiłam przed snem. To było bardzo.... trudne do opisania uczucie. Zrozumiałam, że lepiej odczuwam przepływ energii kiedy ręce przykłądam w miejscach, w których nie ma ubrania. Niektóre z nich do tego stopnia były spragnione energii, że czułam jak w środku mi coś pęcznieje, napełnia się i wiruje. Szczególnie w okolicach splotu słonecznego. Zasnęłam błogim snem. Zapamiętałam sen jaki mi się przyśnił. Szybko go zapisałam aby móc wrócić do niego.
Zastanowiło mnie jak w pracy będzie mi się układać na nowej drodze. Wszak mam tam do czynienia z ludźmi. I już w pierwszych minutach od momentu wejścia byłam w centrum uwagii. Niektórych irytował mój spokój i uśmiech inni odpowiadali mi tym samym. Czyli jak zwykle. Ale za to to co się w sercu działo... Szczególnie jak widziałam tam kogoś, do kogo żywiłam ciepłe uczucia. Przed reikami praktycznie nie odczuwałam już nic. Nie myślałam o tej osobie. Ale kiedy się pojawił.... Czułam tak silny ból w okolicach serca, że nie umiałam się uspokoić.Długo to uczucie mnie nie opuszczało...
Fizycznych dolegliwości brak. Jedynie czuję bardzo silnie krążenie energii na nogach a szczególnie w stopach. Czasem ma dłonie ciepłe ale nie gorące.
Psychicznie- już lepiej. Choć jak myśle o tej osobie czuję wewnętrzny ucisk. Nie fajne uczucie.... Dzień Czwarty25.05.2010
Dzisiejszy dzień zapamiętam pewnie do końca życia. Teraz leżąc chora w łóżku analizuję co mi się przydarzyło tego dnia. Jest mi po raz pierwszy od długiego czasu dobrze mimo totalnego rozstroju fizycznego. Jestem chora, mam katar, zawalone gardło, miałam dreszcze, ból niemal całego ciała. Jak wracałam do domu musiłam ?pieknie wyglądać? bo do tego wyskoczyło mi niewiaodmo co na ustach. Musiałam prezentować ładny widok bo ludzie przyglądali mi się ukradkiem.W domu nastąpił rozstrój psychiczny. Były łzy. I to takie, które nie dały się szybo oponować. I pomoc nadeszła z najmniej spodziewanej strony. Poczułam dotyk w moim sercu, ciepło rozchodziło się w moim ciele. To była bardzo osobiste przeżycie. I teraz wiem, że lody zostały przełamane z moim Stróżem. Wracam do domu moi mili. Wracam do domu. To jest to na co czekałam tak długo...Angel
Dałam sobie Reiki kiedy poczułam ogromny przepływ ciepła i energii w dłoniach. Zabieg trwał 1 godzinę 45 minut i po nim ustąpiło parę dolegliwości. Zmniejszył się katar, ból gardła, nie jest mi już zimno a gorąco. Dziwne coś zniknęło z ust! Mogę wreszcie chodzić bez bólu. Po raz pierwszy poczułam tak silne ciepło. Nawet niemal parzyło w niektórych miejscach. A Jutro wreszcie dobiega końca moja sprawa, która ciągnię się od 5 miesięcy. Nareszcie:)
Słowem idzie do przodu....A teraz się grzeję w ciepełku...... Oj dobrze mi.
Dzień Szósty 27.05.2010
Kolejny dzień pełen niepokoju i drżenia- uda się? Czy nie uda? I kombinowanie- jak zrobić aby było dobrze? Parę ostrych momentów, kiedy nerwica dała by o sobie znać. A teraz? Aż sama się zdziwiłam jak to możliwe, że jestem taka spokojna. Moja nerwica się nie objawia już tak gwałtownie. Moje ciało nie reaguje już tak ostro jak by to było teraz. Może jeszcze nie ma pełnego luzu ale.. ale... to już znacznie dużo!
Do tego dziś rano budząc się uświaodmiłam sobie, że coraz lepiej widzę bez okularów. Dotychczas zaraz po obudzeniu nakładałam je gdyż obraz był zamazany i bez nich przewracałam się. Dziś usmysłowiłam sobie, że idę po mieszkaniu pewniejsza i dopiero kiedy sprawdzałam rano konto w banku na komputerze uświaodmiłam sobie co się stało... Ja widze bez nich na całkiem sporą odległośc i nie muszę być niemal przyklejona do monitora. Oczywiście obraz jeszcze nie jest idealny ale nie ma tej mgły. Postanowiłam pójśc do okulisty i to sprawdzić. Jak znajdę w tym pędzie chwilę czasu dla siebie. Ciągle pochłania mnie ta sprawa i im bliżej finalizacji tym coraz więcej do załatwienia.... Ale zadziwiająco szybko mi to idzie. Sprawniej i nawet nie czekam w kolejkach do banku:)Jeśli czegoś brakuje to znajduje się na to kasa:) I to tyle ile potrzeba nic ponad i nad to:)
A dziś jadąc tramwajem czułam znowu jego jak mi dodawał otuchy, że się uda:) patrzyłam w jeden punkt na oknie i się delikatnie uśmiechałam. Bo bałam się, że nie zdążę, że może znowu po drodze coś mi przeszkodzi. Wiem, że tam był. Wiem, że wlał mi w serce spokój.
Zdrowotnie już lepiej.Nawet się dziwię jak szybko mi mijają objawy- jeszcze rano czułam płuca dziś po tym nie ma sladu. Nadal jednak mam katar i kaszlę. I mam dziwne stany podgorączkowe, rano najsilniej i wieczorem w ciągu dnia nie ma ich. Czuję, że zmienił mi się zapach ciała. Może też przez pot wychodzi oczyszczanie się. Ale jest już ok:)
Dzień 6 28 maj 2010
O dawna wiadomo, że lubię podróże tramwajami. Jeżdżę nimi codziennie i zazwyczaj jazda nie była dla mnie kłopotliwa. Od momentu kiedy stałam się Reikowcem, zauważam, że moja osoba wywołuje poruszenie w tramwaju. Ludzie mi sie przyglądają, patrzą jakoś inaczej, zazwyczaj te niezbyt przyjazne dusze patrzą na mnie intensywniej i ostrzej. Raz miałam sytuację, kiedy weszłam do pewnego biura a tam rząd 4 kobiet spojrzało na mnie złymi oczami. Przez ten ułamek setnych sekund poczułam się pod ostrzałem. A raz miałam sytuację kiedy wsiadając do tramwaju np mnie szedł do przodu pewien staruszek. Miał piękną dusze i cudownie lodowo niebieskie oczy. Patrzył się tak jakoś hm intensywnie ale w sposób jakby mnie pozdrawiał. Przez ten moment w tramwaju była cisza.
Mam tez wrażenie, że moje pole widzenia oczyściło się z czegoś, takiej jakieś brudnej atmosfery w domu. W naszym lokum zaczyna byc przyjaźniej. Choć nadal wspólokatorka się do mnie nie odzywa. Od kiedy mam Reiki widzę w niej... coś co niepodoba mi się.
Reiki zaczyna wpływac na inne sfery mego życia. Żałuję, że kaszlę i nie mogę swobodnie oddychać bo łąknę medytacji jak kwiatek wody....
Dzień 7 29 maj 2010
Dziś dzień pod kątem zmysłów. Mam wrażenie pobudzenia węchu, smaku, wzroku, dotyku, niemal wszystkiego. Odkryłam, że jestem jak skóra, która wchłania w siebie wszystko.
Od rana mam serię barw pod powiekami. Dziś dominuje kolor niebieski. Ale to trochę inny niebieski jaki zazwyczaj dostrzegam i mi towarzyszy od jakiegoś czasu. Był to kolor metaliczny. Jak tylko byłam w pół śnie ta barwa wręcz eksplodowała mi w oczach. Byłam tak wyciszona i spokojna, że zaczęłam coś dostrzegać. Nie wiem czy to był mój Stróż ale czułam namacalnie jego obecność. Nawet usłyszałam jakieś urywki słów. Taki męski baryton i już dużo wyższy mówiący oczywiście (niestety nie umiem sobie przypomnieć słowa tego dojrzalszego głosu). Mam swoje podejrzenia czyj był ten baryton:) Postać tez się klarowała ale to były takie migawki jak z flesza.
Czuje silny zapach mimo zapchanego nosa. Szczególnie uczulona jestem na papierosy. Nie cierpię tego nawet jak stoje 6 m od kogoś to czuję ten dymek. Ale też są i dobre tego aspekty. W parku wyczuwałam wszelkie zapachy kwiatów, liści, nawet drzewa mają swój niepowtarzalny zapach. Tak jak ludzie wyróżniają się też wonią. To niesamowite. Idąc jedną z alejek wręcz napawałam się tym doznaniem. Nawet będąc 5 metrów od drzewa czułam ten tylko jego zapach. Sosny nie da się z niczym innym porównać.
O jedzeniu już nie wspomnę. Zaczęłam więcej jeść ale zdrowej żywności. Wszelkie zupki chińskie, jakieś dodatki poszły w odstawkę. Inhaluję się olejkami, jem miód i pije malinę z melisą. Smaki mi się jakoś poprzestawiały. Cukier biały też dla mnie jest za bardzo sztuczny. Na słodkie też mam ochotę ale wszystko co widze na pólkach mnie odstrasza, nawet czekolada....
Fizycznie- dużo lepiej ale nadal ma kaszel i zapchane zatoki.
Psychicznie- kłębi się we mnie wiele pytań, na które szukam odpowiedzi. Zagłębiam się i coraz więcej pytań. Ale po drodze jest też spokój.
30 maj dzień 8
Niedziela spokojna. Ale chyba przesadziłam z ładowaniem energii w oczach. Po miałam projekcje światła. Dziennie światło pulsowało mi w czach, migały mi jakieś światełka i latały plamki różnych odcieni szarości i kolorów.
Nadal jednak mam katar i kaszel. Tego dnia byłam tak senna, że co rusz chodziłam na drzemkę.
31. maja dzień 9.
Od rana jakas przymulona. Kolejny dzień bez słońca. Czuję się lepiej ale czuję swoje zatoki, mam chrypę straszną, ledwo mówię a katar mi nie chce zejść.
Psychicznie jest dobrze chociaż zdenerwowałam się mocno dzisiaj. Do tego stopnia, że koleżanka prosiła abym sie nie nakręcała... Cóż ile można czekać na rozwiązanie sprawy? Ile jeszcze się mam denerwować?
Nadal czuję mego Stróża. Nadałam mu imię. :angel:Czuję kiedy jest blisko. Czuję jego dotyk i obecność. Często widzę to niebieskie światełko. Dziś będąc w pracy był ze mną. Jak sie okazało, że już ok uśmiechałam się szeroko i dziękowałam w duchu, że to dzięki niemu udało mi sie poprawnie dokonać ważnej transakcji. W domu to samo:) Będę śnic jak mu wysyłam światełko mej wdzięczności.
Czytam tez ksiązkę, trudną, po której się boję zasnąć. Wiem jednak, że ta wiedza mi się przyda w przyszłości. Musze wiedzieć czego sie wystrzegać. Przecież tak łatwo wpaść w pułapkę...
01.06.2010 dzień 10
Wtorek bardzo pracowity dzień- 10 godzin w zakładzie. Nie mogłam przestać myśleć. Aby zagłuszyć niepokój w mojej sprawie zaczęłam słuchać radia. Mimo tego nie przestałam mysleć o moim problemie. Gdy wróciłam do domu widziałam znowu kolory. Tym razem bardziej intensywne. I za każdym razem kiedy jestem przy komputerze widzę pomarańczowe plamy, często po prawej stronie. Zastanawia mnie to, że to zawsze mniej więcej o tej samej porze i w ten sam sposób. Co więcej kiedy intensywniej piszę prawą ręką.
Zauważyłam od momentu inicjacji śpię bardziej intensywniej. Jestem po obudzeniu wypoczęta i szybko przechodzę w tryp akcji:) Do tego nie spóźniam się do pracy i zawsze jakos się tak fajnie składa, że tramwaje są niemal puste:)
Fizycznie: bolą zatoki, czasem kręci się w głowie, kaszel, chrypa.
Psychicznie: dobrze
02.06.2010 DZIEŃ 11
Widze znaczne zmiany w moim otoczeniu z pracy. Z niektórymi osobami mam owiele lepszy kontakt a z innymi, z którymi byłam dośc blisko więzi zaczynają luźnieć. A bywa też, że kompletnie nie moge się dogadać z paroma osobami.
Dziś znowu widziałam tą osobę. Znowu poruszenie. Kompletnnie nie wiem co czuje w tym momemcie. Mam wrażenie, że wiem co mysli ale może sobie znowu coś wkręcam. Wyczuwam wiele i trudno mi się rozeznać co to tak naprawdę jest. Szczególnie wobec dwóch osób mam trudności. Ale powoli dojdę
Po reikach czuję przyjemne ciepło i relaks. Lepiej też wyczuwam zmiany w energii. Czuje kiedy płynie ostro a kiedy tak jakoś niemrawo. Jest bardziej świadomie...
Fizycznie nadal te same dolegliwości ale już w mniejszym stopniu.
Psychicznie- nieco przygnębiona...
03.06.2010 dzień 12
Jesteśmy już na półmetku oczyszczania. Powoli dolegliwości mijają. Ale czuję się za to bardzo osłabiona. Stres jaki ostatnio gości w moim życiu jest tak niszczący, że wypłukał ze mnie całą energię. Byłam przybita wczorajszego dnia tak bardzo, że nie miałam ochoty wstać z łozka nie mówiąc już o myciu zębów.^^
Sporo jednak przemyśleń było. O tym co jest i co będzie. I myslę, że jeszcze nad paroma sprawami trzeba pomyśleć
13 dzień 04.06.2010
Po długim zabiegu reiki udało mi się polepszyć samopoczucie. Idąc do pracy byłam pełna nadziei. Wstałam taka hmm rześka. Słońce świeciło, zero deszczu i od razu psychicznie lepiej.
W pracy sporo miłych chwil choć nie opuszcza mnie ostatnio jakiś taki ból serca.
Zastanawiam się skąd on wynika i dlaczego w okreslonym miejscu mnie dopada. Zmysły mnie chyba też zawodzą chociaż nie zawsze. Trwam jednak przy nadziei, że uda mi się wreszcie zrozumieć. Potem jeden telefon zniszczył mi nastrój tak bardzo, że aż saschło mi w ustach. Myslałam że się zapłaczę na sam wyraz- bank, kredyt. Po prostu mam dość tego dziwnego zastoju.
Wracając do domu czulam się tak zmęczona, jakbym przebiegła maraton. Powieki mi się same zamykały i byłam skora do płaczu. Usiadłam i nawet jakiejś staruszce nie oddałam miejsca. Gdy wróciłam czulam obecnośc mego Stróża. Pokój był rozświetlony zachodzacym słońcem aż sciany wyglądaly pięknie zielono. Wtedy zrobiłam sobie reiki. Polepszyło mi się.
Po rozmowie jakże waznej dla mnie muszę wniknąc w głąb siebie. Czas na porządki