Virellion

Użytkownicy
  • Zawartość

    46
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Virellion


  1. Czyli sposób 1 "po prostu rzuć".

    U mnie nie zadziałał :D myślę, że nie tylko u mnie. A czekać, aż będę "gotowa" rzucić w ten sposób mogłabym wiele lat, więc poszukuję "wspomagania" :)

    Tym razem korzystam z plastrów. Fakt, że głodu nikotyny nie odczuwam za bardzo. Ale jednak po tylu latach palenia mózg wytworzył odruchy bezwarunkowe zwiazane z paleniem. I to mi trochę doskwiera.

    Szept radziła żuć tatarak. Moja mama wąchała rozgniecione ziarnka pieprzu.

    Myślę, że czasem u niektórych łatwiej bedzie zastapić papierosowe rytuały jakimiś nieszkodliwymi. I własnie takich poszukuję :D

    0

  2. Hej hej :)

    Chciałabym trochę odświeżyć temat. Początek roku to może nie tylko ja rzucam palenie :)

    Macie jakieś fajne sposoby na "uśpienie" nawyku zapalenia papierosa?

    Ja próbuję medytować :) najczęściej to działa.

    A może zna ktoś jakieś mudry które wspomogą moją baaaardzo silną wolę? ;)

    0

  3. Dobry wieczór :)

    Kilka dni temu miałam sen o kociaku, ciągle o nim myślę i wszędzie widzę koty :D

    Ale do rzeczy.

    W moim snie znalazłam taką klatkę podróżną z kociakiem w środku i zabrałam ją do siebie. Nie wiem gdzie do siebie, bo to było kompletnie nieznane mi miejsce, ale czułam się zadomowiona. Kot w klatce miał nasypane trociny i leżał w nich, bardzo wychudzony i chyba trochę chory. Klatkę z kotem zabrałam do domu z mieszanymi uczuciami, bo z jednej str nie mogłam go zostawić samemu sobie, a z drugiej nie bardzo chciałam brać odpowiedzialność nad kolejnym zwierzęciem. Wstawiłam kotkowi miskę z kocią karmą i musiałam się zająć swoimi sprawami. Kociak był słaby, barwy takiej burej prążkowanej.

    Po pewnym czasie poszłam zajrzeć jak się kociak ma. I tu już "czuwała" przy mnie moja mama, ale nie jako osoba, a bardziej jakoś mentalnie czy coś. Otwieram klatkę a tam ten kociak leży połową ciałka w misce z karmą którą mu dałam. Przyglądam się a ta miska do połowy jest pełna jego moczu. A kotek jakby dychał ostatkiem sił. I się zbudziłam...

    Dodam, że straciłam pracę i rozważam zmianę miejsca zamieszkania i tak myślę czy to nie jest jakaś przestroga.

    Jeśli ktoś potrafi mnie naprowadzić na jakiś słuszny tor rozumowania to bardzo ładnie proszę :)

    0

  4. Dziecko wyglada, jak gdyby sie obudzilo, ma otwarte oczy, ale nie mozna z nim zlapac kontaktu. Drze sie w nieboglosy, macha rekoma, nogami, rzuca sie. No wyglada to nieciekawie, szczegolnie, ze nie reaguje na proby uspokojenia przez rodzicow.

    LaMandragora naprawdę jest takie zjawisko? Jejku a ja już się zaczynałam bać, że moje dziecko takie agresywne cechy przez sen objawia...

    0

  5. Off top Czarnobyla mi się podoba :)

    Ale tak właściwie z biologicznego punktu widzenia społeczeństwo jest coraz słabsze dzięki rozwojowi medycyny właśnie. Może to przykro zabrzmi ale dawniej śmiertelność wśród dzieci była dużo wyższa niż dziś, szczególnie noworodków. Umierały najsłabsze, najgorzej przystosowane, z najsłabszą odpornością. Przeżywały najsilniejsze. Dziś dzięki rozwojowi medycyny większość dzieci przeżywa, jest ratowana, wspomagana sztucznie itp... I te "słabe ogniwa" przekazują geny swoim dzieciom, a one swoim... Inna sprawa to mutowanie się bakterii z powodu nadmiernego korzystania z antybiotyków. "Niedojedzony" do końca antybiotyk pozostawia przy życiu tylko najsilniejsze bakterie - te się rozmnażają itd. Do czynników osłabiających należą też oczywiście wstrętne konserwanty.

    Ja synka zaczęłam wspomagać sokiem z malin. Wydębiłam od gospodyni wiejskiej :) wiem że ona nawozi je naturalnie i nie pryska. Do soku daje niewiele cukru. Mały co prawda pociąga nosem, ale przy takiej różnicy temperatury między domem a dworem to normalka. I nawet z lekkim kaszlem wysyłam go do przedszkola.

    Moja mama kaszel nam leczyła wspomnianym już tu sokiem z buraka. A moja babcia przewlekły suchy kaszel leczyła gotowanymi łodygami malin - tą wodą w której się gotowały. Ponoć działa świetnie.

    Trzymajcie się cieplutko :D

    0

  6. U mnie z grubsza tradycyjnie :) popisowe danie, przygotowywane raz do roku i kojarzące mi się wyłącznie z Wigilią to taki kompot na rozgotowanych piernikach, z najróżniejszymi owocami i orzechami :D u nas po domowemu nazywany Mamałygą ;) jest przepyszny! Zawsze przygotowujemy go w ogromnym garze, takim kociołku a i tak znika w kilka dni :) ale jest dla niego ratunek - można go zamrozić i jest jak znalazł na Sylwka :)

    1

  7. Hejo!

    To ponownie ja. Mam kolejną prośbę. Tym razem chodzi o mnie. Mam stan zapalny w pewnym hmmmy intymnym miejscu. Maści, kremy leki na razie nie pomagają. Płaczę z bólu. Lekarz mówi że trzeba czekać na poprawę, w razie co zmiana leków. Obawiam się że do tego czasu mogę zwariować. Do tego leczę zatoki antybiotykami, ale to już mija. chociaż coś się poprawia.

    Bardzo proszę o pomoc... Sama próbuję ziół i jakichś delikatnych leków. Ale na razie straszna lipa jest.

    Virellion

    0

  8. To ja tak podejdę do tematu z punktu patrzenia początkującej :)

    No więc czuję słyszę i rozmawiam z moim Przewodnikiem. I tu pojawia się to jedno małe ale znaczące "ale". Czuję i rozmawiam, ale chciałabym Go zobaczyć. Bardzo. Dlaczego? Ponieważ wydałby się bardziej "materialny", bardziej "prawdziwy". I może to przekonałoby mnie że nie wariuję tylko dojrzewam duchowo. Że to nie wyobraźnia się rozbujała a zmysły się wyostrzyły. I nie chodzi mi o to jak jest ubrany czy jakiego koloru ma skrzydła. Bo kolor skrzydeł i tak w jakiś nieokreślony sposób czuję. Chodzi o to by pozbyć się tego wyuczonego sceptycyzmu, zaufać sobie bardziej.

    2