Temat chyba na czasie. Zaciekawiony nim - zacząłem przeszukiwać zasoby internetu i po kilku wejściach na "mało przekonujące strony" stwierdziłem:
1. Sami cudotwórcy,
2. Auto-promocja i lansowanie "nieistniejących prawd" o tych groźnych chorobach...
3. Nieomylność tez godna uznania za niepodważalne fakty - prawie naukowe.
Sam zajmuję się tym spędzającym sen z powiek tematem i coś niecoś rozumiem ale nie potrafię zrozumieć "tych", o których wspomniałem no i nie bardzo wiem, o co im chodzi poza wyłaniającą się niemal z każdego akapitu chciwością - podsycaną założeniem, że dookoła sami głupcy - niekumający sedna rzeczy więc można im wcisnąć "wszystko", bo skoro szukają ratunku, to i tak uwierzą...
Założyłem też własną stronę - Lek na raka... i próbuję zmierzyć się z tym "morderczym tematem" i nie dla zysku choć powiem szczerze: Chciałbym kiedyś widzieć efekty swej pracy, no bo chyba raczej nikt z rozumem tam gdzie być powinien - nie będzie pracował za darmo, przymierając głodem ze świadomością, że beneficjenci - korzystający za darmo z efektów jakby nie patrzeć ciężkiej pracy mają się lepiej w czasie kiedy lepiej nie jest. Ważne jest to, że taka praca może czemuś służyć i być może niejeden odnajdzie nadzieję odebraną mu przez tych, którzy z natury powinni raczej dawać...
Rak jest straszny ale nie godny terminu "nie do pokonania", albowiem nie jest dziełem muzyki Natury lecz na szybko skleconym przez jednego z mniej ważnych sług małym instrumentem w orkiestrze argumentów wykorzystywanych dla tworzenia dzieł o wiele bardziej złożonych... W tej "orkiestrze" jest wiele takich instrumentów, a przynajmniej podobnych lecz żaden z owych instrumentów nie gra tak żałobnie. Natura nie kocha żałoby lecz radość ze zwycięstwa...
Pozdrawiam, zbili