Tak naprawdę dzisiaj miałam iść do spowiedzi.
I właśnie tej nocy co miałam iść śniło mi się, że szłam do spowiedzi z koleżanką, wyspowiadałam się i poszłam.
Była godzina 10, ale chciałam iść jeszcze do Komunii do innego kościoła i mówię do koleżanki, że pójdziemy do takiego kościoła (on istnieje naprawdę w realu) Ona powiedziała mi, że ten kościół już nie istnieje, tylko są tam ruiny jakiegoś pałacu. Zaszłyśmy tam i znaleźliśmy się w jakimś lesie. Zobaczyłam, że ktoś jedzie w naszą stronę a my uciekamy w głąb lasu, znalazłyśmy się w jakimś pomieszczeniu. Były białe drzwi światło, nagle usłyszałam, że ktoś idzie. W drzwiach nie było zamka nie dało się ich zamknąć. Mówię do koleżanki żeby zamknęła wizjer bo światło widać, ale wtedy już ktoś podszedł do drzwi i próbował je otworzyć. My je trzymałyśmy, żeby ta osoba tylko nie weszła. Następnie znalazłam się na jakimś trawniku, zaczęła falować trawa i ujrzałam ducha - dziewczynę, która zaczęła się unosić ku górze. Była to tak jakby złota świecąca blaskiem postać.
Proszę o interpretację mojego snu.
Z góry, dziękuję.