Secret

Użytkownicy
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Secret

  1. Witam! Jestem tutaj nowy, więc jeśli umieszczam ten temat w złym dziale to z góry przepraszam i proszę o przeniesienie. Nie mam pojęcia co się ostatnimi czasy ze mną dzieję. Pewnie wiele osób uzna mnie za wariata, uważając, że postradałem zmysły, jednak muszę znaleźć wytłumaczenie. Zaczęło się to latem tego roku. Odwiedzałem znajomych w internacie, który został otworzony w budynku, gdzie niegdyś znajdował się stary szpital psychiatryczny. Po dłuższym przebywaniu w budynku, zacząłem odczuwać dziwne zawroty głowy, nie wiem jak to opisać. Po prostu co pewien czas, odczuwałem chwilowy zawrót głowy, obraz przed moimi oczyma znikał i miałem wrażenie jakbym spoglądał z bliska na jasne światło, nic tylko biel. Taki stan trwał dosłownie przez kilka sekund, a nim zdążyłem się zachwiać na nogach, już wszystko było w porządku. Podczas tego miałem wrażenie, jakby coś wewnątrz albo zewnątrz wywierało na mnie nacisk, przytłaczając mnie swoją mocą. W pierwszej chwili myślałem, że są to po prostu zawroty głowy, poszedłem do lekarza, zrobiono wyniki, wszystko w normie. Skoro lekarz powiedział, że wszystko jest okej, to postanowiłem to zignorować, myśląc że po prostu mi to przejdzie. Po tygodniu, zaczęło mnie zastanawiać, czemu odczuwam takie zawroty, tylko w tym budynku, od momentu wejścia do momentu wyjścia. Jednak nie znalazłem, żadnego radykalnego wytłumaczenia. Po pewnym czasie, wybrałem się ze znajomą na cmentarz, odwiedzić groby krewnych. Z początku wszystko wydawało się być w porządku, do momentu, gdy będąc w połowie cmentarza, ponownie zacząłem odczuwać zawroty, które towarzyszyły mi podczas wizyt w wyżej opisanym dawnym szpitalu psychiatrycznym, a obecnie internacie. Ignorując to, doszedłem, aż do grobu wujka znajomej, który znajdował się niemal na samym końcu cmentarza. Po chwili stania przy pomniku, odczułem ponownie zawrót głowy, jednak tak silny, że gdybym nie złapał za ramię znajomej, najpewniej wylądował bym twarzą na płycie nagrobnej. To był pierwszy tak silny zawrót głowy przez który straciłem panowanie nad ciałem na dosłownie sekundę. Każdy taki zawrót, trwa chwilę, sekundę, która wydaje mi się być godziną. Za każdym razem wygląda to tak samo i odczuwam to samo. Mam wrażenie, jakby coś mnie przytłaczało i naciskało na mnie, Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale dzieje się tak tylko w miejscach takich jak cmentarz czy szpital. W miejscach, w których umierali ludzie bądź spoczywają zmarli. Jednak to nie wszystko. Miewam też sytuację, w których przeczuwam, że zadzwoni telefon chwilę przed tym, nim to jeszcze nastąpi. Po prostu słyszę dźwięk telefonu mimo tego, że wcale nie dzwoni, po chwili jednak tak właśnie się dzieje. Podobnie mam, gdy dotykając czy chociażby spoglądając na jakąś osobę, jestem w stanie poczuć emocję, które w danej chwili ona odczuwa. Nie potrafię tego wyjaśnić, po prostu gdzieś wewnątrz siebie, przez chwilę odczuwam to co ta osoba. Idąc przykładowo do szafy, mam w głowie obraz, w którym widzę wyraźnie, że przewrócę coś lub zwale próbując sięgnąć po rzecz, której potrzebuję i po chwili tak też się dzieje. Mam też takie sytuację, gdy podświadomie pomyślę o jakiejś osobie, ona po chwili mija mnie na ulicy, czy wsiada do tego autobusu co ja. Czasami siedząc sam w pokoju, mam wrażenie, jakbym odczuwał na sobie czyjeś spojrzenie. Jasno wyczuwam czyjąś obecność, tak jakby ktoś stał niedaleko mnie i obserwował co robię, czasem wręcz odczuwam chłód, jakby czyjś oddech na karku. Pamiętam, też raz sytuację, gdy schodziłem z piętra domu na parter, w chwili gdy stanąłem u szczytu schodów, zobaczyłem na samym dolę, ludzką sylwetkę. Kształt ludzkiego ciała, jednak wydający się byś uformowany z dymu, czy też mgiełki. To coś stało na samym dole schodów, mając rękę położona na poręczy, jak gdyby czekało na kogoś, mającego zejść po schodach na dół. Kiedyś, w tym miejscu stawała moja prababcia, gdy wołała mnie na obiad, kiedy byłem jeszcze dzieckiem. Stawała najczęściej w takiej właśnie pozycji, jak ten kształt, który wtedy ujrzałem, a było to jakieś dwa, trzy lata po jej śmierci. Nie wiem co o tym wszystkim sądzić, czasem po prostu boję się sam siebie i nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Czy ja zwariowałem, czy postradałem zmysły? Czy po prostu dzieję, się ze mną coś, czego nie można racjonalnie wytłumaczyć. Nie wiem, z kim mógłbym się tym podzielić, dlatego piszę o tym na tym właśnie forum.