Jadis

Użytkownicy
  • Zawartość

    131
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Jadis

  1. Spotkykam się ostatnio dość często z poglądem,że rok przestępny to rok nieurodzaju.Mówią tak szczególnie starsze osoby.Co o tym myślicie?
  2. Ja pewne rzeczy o sobie i o świecie wiedziałam od dziecka,po prostu wiedziałam,nie zastanawiając się nad tym. Potem przyszło myślenie + wpajanie że jest tak,a nie inaczej,że to co ja uważam to tylko wyobraźnia...i teraz od nowa uczę się odróżniać świadomość od myślenia.
  3. Uparłam się ostatnio żeby zilustrować moje ulubione książki-"Siewca wiatru","Zbieracz burz".Jako że czasu mało,rysunki tylko 3 Jeśli chodzi o postacie-tak sobie je wyobrażam czytając książkę.Twarze-pożyczyłam od moich ulubionych aktorów,których bym chciała widzieć w tej roli,gdyby kiedykolwiek powstał taki film ;) A więc moje wyobrażenie Freya: By narcyza at 2011-10-08 Hariel By narcyza at 2011-10-08 Piołun By narcyza at 2011-10-08 I niezwiązany z tematem ;) By narcyza at 2011-10-19
  4. Właśnie przeczytałam książkę i nie wiem,czy dobrze rozumiem-Bóg(w tej książce) = wyższe ja ? A jednocześnie wszechświat jest odbiciem naszego wnętrza? Tak jakby wąż zjadający własny ogon,czy coś w tym stylu? Albo coś,co było pokazane w pewnaj komedii dość obrazowo i metaforycznie-człowiek,trzymający w ręku wszechświat,a ten jego wszechaświat znowu trzyma inny człowiek w ręku itd,itd,nie wiem czy zrozumiale to napisałam. Traktuję z lekkim dystansem,jak teorię reczej,momentami mi umysł za tym nie nadąża,jednak książka bardzo ciekawa
  5. Ja też wszystko inaczej postrzegam.W tej chwili czuję się,jakbym zakończyła jakiś etap,odrobiła coś i zostawiła za sobą na zawsze.Jest tak,jakbym zostawiła za sobą wszystko,wywaliła wszystko,nawet więzy rodzinne i czuję,że zaczynam coś nowego.Muszę sama od nowa zbudować swoje życie,bo wiem,że nikt mi nic nie da. Ogólnie od czasu pierwszej inicjacji do Reiki a nie jest to w moim przypadku długi okres czasu,nauczyłam się wiecej o sobie,życiu,świecie niż w ciągu całego dotychczasowego życia.Teraz wiem,jak bardzo było mi to potrzebne,bo miałam dużo do przerobienia,również z poprzednich wcieleń. Zrozumiałam wiele rzeczy,na wiele spraw patrzę zupełnie inczej,w sumie na wszystko. Zaczyna też do mnie docierać,czego tak na prawdę chcę od życia,co sprawi,że będę czuła sie wreszcie na swoim miejscu i będę szczęśliwa.Zostało mi to pokazane w bardzo dosłowny sposób,bo zepchnęłam te pragnienia na same dno mojej duszy,zakopałam,żeby ich nie czuć i oszukiwałam sama siebie,że tego nie potrzebuję. To by było tyle,ja piszę na bierząco,bo jestem w trakcie dużych zmian.U mnie po III stopniu zaczęło się na prawdę dużo dziać i bez wątpienia jest to związane z Reiki.
  6. Konfliktu wewnętrznego to w zasadzie nie mam już,fajnie mi ze sobą I w sumie to już wiem,jakie mam poglądy na duchowość etc...,tę kwestie ogarnęłam wreszcie;) Tylko że jakoś życia nie umiem poskładać,jakoś tak nic nie idzie po mojej myśli.No ale poczekamy,zobaczymy...W dodatku wywaliło mi coś dziwnego,nie ogarniam zbytnio co to ma na celu.
  7. Miałam dzisiaj taki oto sen: Biały lokal z gładziutkimi scianami,impreza,coś jakby sylwestrowa,może urodzinowa,ale nie jestem pewna.Muzyka,tańce...a na środku sali wisielec.Ktoś go zdjął,posprzątano i nikt się specjalnie nie przejął,impreza trwała dalej. Tyle zapamiętałam.Z góry dziękuję za interpretację,czytałam już w senniku internetowym,ale jestem ciekawa innych opini ;)
  8. Akurat nie bardzo znam się na tarocie ;)
  9. Hej.U mnie powoli leci drugi miesiąc od inicjacji do III stopnia.Troche się juz "zadziało". Zobaczyłam moje życie i wnętrze takim,jakie jest.I doznałam niemałego szoku.Rozejżałam się dookoła ...nikt mnie nie zna taką,jaką jestem na prawdę-moja wina,ale nie chodzi o obwinianie się,nie pałaczę nad rozlanym mlekiem,bo to nie ma sensu,lepiej wyciągać wnioski z blędów.Mało tego zrozumiałam smutną prawdę,że w życiu nie mam nikogo,kompletnie nikogo.Mogę liczyć tylko i wyłącznie na siebie.I w tym najgorszym,najbardziej krytycznym okresie przestałam nawet odczuwać opiekuna...Nagle po prostu zostałam zawieszona w próżni sama ze sobą,to była dla mnie terapia wstrząsowa.Ciężko było,nie powiem,ale...nie ugnę się,nawet sie k... nie potknę(małe ataki"melancholi" momentami miałam,ale co tam,każdemu się zdaża). Dzięki temu zajżałam do swojego wnętrza,potem po raz kolejny w swoim życiu wiedziałam/czułam,że muszę określić kierunek-po raz któryś już z kolei i znowu wybrałam to samo,ale dodałam do tego pewną religię bardzo pomocną w pracy nad sobą.Miałam wątpliwości,ale rozwiał je "przyjaciel",taki,któremu bardzo ufam(więc jednak mam przyjaciół,może nie w tym wymiarze,ale jednak).Wiem,że to będzie dla mnie dobre,może dla innych by nie było,ale dla mnie tak.Tym bardziej,że dosyć zgodne z drogą Reiki ;) Najgorsze jest to,że ja nie tylko muszę zbudować życie od nowa,ja muszę posprzątać ten bajzel,żeby ruszyć do przodu,wyprostować wiele spraw.Ale grunt,że widzę już cel,a jak widzę cel,to nie ma siły,pójdę naprzód choćby nie wiem co.Ciężko czasem,bo nikt mnie nie poklepie po ramieniu,nikt nie powie-nie martw się,będzie dobrze,przynjmniej nikt z ludzi.Teraz wiem,że nie ma wokół mnie nikogo,komu mogłabym ufać,nikogo kto by mnie zrozumiał.Przez ten krótki okres jakby celowo,żeby mi to uzmysłowić,zdażały się sytuacje,które mi to dobitnie pokazały.Bo na tle innych ludzi jestem jakaś dziwna w zasadzie,jakoś tak odstaję od stada,ba,do żadnego stada nie pasuję,bo zawsze się wyłamię i pójdę swoją drogą...i nie obchodzi mnie,że reszta idzie w przeciwnym kierunku.Taką już mam naturę i zmieniać jej nie zamierzam. Cieszę się,że coraz bardziej zaczynam rzeczy widzieć takimi,jakimi są,bez koloryzowania.Reiki nic nie zmieniło,nic nie dodało,nic nie ujęło,pokazało tylko prawdę i można by powiedzieć,dało kopa w tyłek,żebym wzięła się w garść,a nie zamiatała pod dywan problemów(bo jednak po dwójce nadal to robiłam,nie weszłam do króliczej nory na samo dno). Pewnie będzie jeszcze nie raz bardzo ostro,bo ja nie lubię metody "małych kroczków",wolę raczej skakać na głęboką wodę.Ale pracuję nad sobą bardzo intensywnie,w dodatku tak mi się jakoś fajnie w pracy ułożyło,że mam dużo wolnych dni i czas żeby medytować,reikować i takie tam,nie sądzę,żeby to był przypadek ;)
  10. Tak Szept,to z tego obrazka,co myślisz.Ale mniejsza z tym,nie mam nic przeciwko krytyce ;)
  11. Wężownik-jak najbardziej do mnie pasuje z pewnych względów :D
  12. Miałam dzisiaj dziwny,symboliczny sen.Najpierw śnił mi się koń,duży,silny,masywnej budowy,chyba był biały.Biegał po ogródku,wsiadłam na niego. Potem śnił mi się stół zastawiony ciastkami,było ich multum do wyboru,do koloru.Ktoś,nie wiem kto powiedział-częstuj się ile zechcesz.Nabrałam cały talerz najróżniejszych rodzai. Potem byłam w leise,w którym było pełno grzybów(tych jadalnych).Piękne,duże okazy,jeden koło drugiego.Wzięłam woreczek i zaczełam je zbierać,ale nie do siebie(sama nie jadam grzybów),do kogoś,cieszyłam się,że będzie miał frajdę,że tyle mu nazbierałam. Ostatecznie okazało się,że jestem na wycieczce,w podroży i to zastanawia mnie najbardziej,bo ten motyw bycia gdzies daleko od domu,w podróży pojawia się u mnie w bardzo wielu snach. To tyle,co zapamiętałam. Za interpretację z góry dziękuję.
  13. Nie mam,kompletnie nie rozumiem tego snu.Poza tym,że coś się ze mną dzieje,czego również nie rozumiem.Np.obudziłam się i w memencie kiedy już nie spałam,ale miałam zamknięte oczy spadła na mnie kula intensywnie białego światła,tak jakby wpadła mi do głowy i rozbłysła.Była tak biała i tak naładowana pozytywną energią,że bardziej już się chyba nie da. Bardzo przyjemne doświadczenie.Poza tym noc w noc od kilku dni mam bardzo wyraziste sny.
  14. Zwierzę mocy miałam na myśli...przejęzyczyłam się.
  15. Nie wiem,czy piszę to w dobrym dziale,bo nie wiem czy to totem.Miałam takie zdażenie-medytowałam,miałam uczucie biegnięcia przez tunel,potem wyleciałam z tunelu do ciemnego lasu i biegłam.Nagle zobaczyłam przed soba jakby lustro,w lustrze oczy i pysk wilka,a potem zobaczyłam że pół twarzy jest moja,że to moje odbicie.Krótko to trwało i właściwie zapomniałam o całym zdażeniu,tłumacząc sobie -ee tam,coś mi się przywidziało. Jednak po czasie zauważyłam,że od spotkania z samotnym wilkiem(albo wilczycą) ja sama zachowuję się jak taki samotny wilk,który robi wszystko,żeby przetrwać. Coś się we mnie zmieniło,nadal zależy mi nie tylko na sobie,lubię pomagać,ale jednocześnie obudził się we mnie taki zdrowy egoizm,instynkt przetrwania i walki o swoje.Działanie zgodnie z prawami natury,poczucie,że o swój tyłek będę walczyć do ostatniej kropli krwi,wola przetrwania. Zastanawiam się teraz,czy to mogło być jakieś zwierzę mocy(nie żebym sobie wmawiała bycie szamanem,gdzieś czytałam,że one nie tylko z szamanami pracują),czy może zobaczyłam część mnie,mojej psychiki,taką,która się we mnie obudziła po pewnych zmianach w mojej energetyce?
  16. Miałam kiedyś coś podobnego,ale nie było to w moim przypadku tak skomlikowane,jak opisuje autor tematu. Po prostu dryfowałam w kolorowej energii,w błogim spokoju i radości.Potem jakby spowrotem spadałam do ciała,po drodze zobaczyłam śnieżnobiałego węża zjadającego własny ogon i słowo -Uroboros To było między jawą a snem. Zerwałam się z łóżka i przez następne parę dni czułam się,jak kropla wody która wpadła do morza.Byłam sobą a jednocześnie byłam wszystkim.Ciekawe doświadczenie. Od czasu zobaczenia tego symbolu,tak się czasem zastanawiam-czy świat w ogóle został stworzony,czy istnieje od zawsze(taki wąż,który zjada swój ogon)? Bo jeśli by założyć,że czas nie istnieje,to jak świat może mieć początek? Ale to takie tam moje filozofowanie,w zasadzie podchodzę do życia bardziej praktycznie.Nie ma sensu moim zdaniem ciągłe rozmyślanie nad tak wielkimi sprawami,których i tak pewnie człowiek nie pojmie.Żyję sobie tu i teraz,więc widać tak ma być,trzeba ten czas jakoś sensownie spożytkować,zamiast gdybać,co by było,gdyby...Ale to moje zdanie.
  17. Jeszcze muszę coś dodać,co do dzisiejszego snu,bo pisałam rano tak trochę na szybko.A skoro twierdzisz,że wszystko ma swoją symbolikę,to opiszę dokładniej,bo mnie zaciekawiło. Więc tak-jechałam tym wielkim,czerwonym kombajnem(nawet nie mam prawka,hehe),ale nie sprawiało mi to żadnych trudności.Był ogromny,ledwo się mieścił na jezdni,po drodze mijałam jakies pojazdy.Jechałam na żniwa.Świeciło słońce,dookoła były pola pełne dojżałego zboża.Jechałam sama i miałam zamiar sama coś skosić,choć jednocześnie czułam,że ktoś na mnie czeka u celu.No i coś mnie oblało czymś niefajnym,toksycznym,tak to odebrałam,ale nie zraziłam się zbytnio,miałam takie poczucie-dam radę jak zwykle,co mnie nie zabije,to wzmoni. Potem sen się urwał i był następny,trudny do opisania,chaotyczny trochę.Jakiś facet,kobieta która chciała z nim być,on ją odrzucił,potem za nią poszedł,chciał jej zrobić krzywdę...Przyszło dwoje ludzi i kobieta,trochę starsza od tej zaatakowanej, bez wahania wyciągnęła pistolet i zabiła tego faceta.Młoda kobieta siedząca,skulona pod drzewem rozpłakała się z radości,że już jest w pożądku,jest bezpieczna.Ja patrzyłam na to z boku,jak na film.Kolory w tym śnie-złoty,intensywne,złociste promienie słońca.To samo w pierwszej części,przeważał złoty kolor+intensywna czerwień pojazdu. Te sny były bardzo wyraziste.
  18. Szłam piechotą,po drodze komuś dałam te grzyby o których pisałam,ale dalej szłam sama. Weszłam do pomieszczenia,było tam pełno drzwi,szukałam właściwych. A w lesie w którym byłam było bardzo zielono.Cały sen nie był zbyt świetlisty,raczej było szarawo.Tam,gdzie szukałam drzwi,było przyćmione światło,nie widziałam opisów na drzwiach(były na nich jakieś napisy/oznaczenia). A dziś śniło mi się coś moim zdaniem idiotycznego...prowadziłam wielki,czerwony kombajn,taki do koszenia zboża.Było bardzo słonecznie,jechałam gdzieś,ale po drodze ktoś jadący inną maszyną oblał mnie toksycznymi chemikaliami...stwierdziłam-a co się będę przejmować,dam radę,nic mi nie będzie,jadę dalej. To było bardzo dziwne,bo zapędów rolniczych raczej nie mam I nie myślę na co dzień o maszynach rolniczych,może to też jakiś symbol? Albo taki tylko wymysł mojego umysłu?
  19. Jesteś pewiem,że pieniądze i rzeczy materialne nie są człowiekowi potrzebne? Chcesz spać pod mostem,ma się rozumieć?
  20. Jednak dzieci z patologicznych rodzin nie muszą skończyć tak,jak ich rodzice.To jak sobie poradzą,to już kwestia ich wyboru,mogą pójść w ślady rodziców,a moga też wziąc się w garść i ułożyć sobie życie.Nikt nie ma życia usłanego różami,każdy ma jakąś lekcję do przerobienia.Ale to nie znaczy,że wszystko jest z góry ustalone,znajdujemy się w konkretnym miejscu i czasie,w takim a nie innym położeniu,jak z tego wybrniemy to juz kwestia naszych wyborów i naszego chcenia,takie moje zdanie.Jedni się biorą w garść,inni wolą założyć ręce i powiedzieć-taki los,taka karma etc.