Akana

Użytkownicy
  • Zawartość

    79
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Akana

  1. Witam! Mam nadzieję, że w dobrym miejscu wklejam ten temat Q.Q Mam przyjaciela (z internetu), który jest od dłuższego czasu bardzo silnie związany ze zmarłymi. Bardzo długo ze sobą rozmawiamy, mówimy sobie o wszystkim. Od niedawna jego kontakty ze zmarłymi zrobiły się dziwniejsze, jakby niektórzy z nich chcieli mu coś pokazać, dlatego namówiłam go, żeby mi pozwolił napisać tego posta. Chłopak nie ma nic wspólnego z ezoteryką. Kompletnie nic, więc nie miał skąd tego załapać. Jeśli chodzi o wiarę, to oficjalnie jest wierzący, chociaż jest na etapie wahań się i przemyśleń. Oto jego relacje: "Kiedyś tak jakby zwątpiłem w Boga i zacząłem chodzić na cmentarz, przychodziłem tam codziennie, na początku normalnie sie modliłem, ale potem tak jakby zacząłem czuć tych wszystkich zmarłych, że oni tam są, że chcą mnie tam. Przychodziłem coraz częściej i już sie nie modliłem tylko z nimi ''rozmawiałem '' i czułem sie tam nawet lepiej niż w domu, a za każdym razem gdy chciałem wyjść i otworzyć bramę to była coraz cięższa. Któregoś dnia wyszedłem na spacer późno wieczorem, przechodziłem obok drogi i było całkiem ciemno, bo nie ma tam lampek i widziałem taki jakby cień ojca z dzieckiem trzymającego go za rękę i pomyślałem, że bede musiał zdjąć słuchawki, powiedzieć dobry wieczór, i zastanawiałem się, czemu ojciec prowadzi dziecko o tak późnej porze i nagle przejechał samochód, rozświetlił pobocze i drogę, a ojciec z dzieckiem zniknął na moich oczach, potem coś mi kazało iść na cmentarz. Za każdym razem gdy widziałem tego ojca i dziecko coś kazało mi tam iść . Gdy tam byłem, to nie chciałem wychodzić, czułem sie tam dobrze i czułem że nie chcą mnie wypuszczać .              Nie dawno znów tam poszedłem wieczorem i czułem się normalnie '' pogadałem '' na chwilę z wujkiem i poszedłem troszkę wyżej do grobu pradziadków mojej koleżanki (znamy sie w zasadzie od przedszkola i ona mówiła mi o tym jak jej prababcia miała w życiu ciężko i o tym, że jej mama miała objawienia i ona sama widziała prawdopodobnie swoją prababcię) i gdy słyszałem jak miała niedobrze w życiu (ta prababcia) chciałem jej pomóc i prosiłem żeby mi się pokazała, że tam ze mną była i nagle poczułem się dziwnie było zimniej i nie czułem się bezpiecznie, tak jakby ktoś miał wyskoczyć i wbić mi nóż w plecy, ale nie wychodziłem z cmentarza i jakimś zbiegiem okoliczności ktoś zaczął palić trawę obok cmentarza i dym rozszedł sie dookoła, wtedy czułem sie jak w pułapce i poczułem że musze wyjść, a gdy wychodziłem na jedym z nagrobków zapalił sie znicz, nie mogłem otworzyć bramy i poprosiłem zmarłego wujka żeby pomógł i otworzyłem. Dopiero gdy doszedłem do domu poczułem sie w miarę dobrze. Na drugi dzień znowu tam poszedłem żeby sprawdzić co będzie i gdy byłem obok grobu wujka czułem sie dobrze jak zwykle, ale gdy doszedłem do tamtego grobu prababci koleżanki znów źle sie czułem i wyszedłem jak najszybciej, a gdy byłem za cmentarzem miałem ochote paść ze zmęczenia na ziemnię i zasnąć, dopiero to uczucie zmęczenia i strachu minęło gdy przeszedłem obok kościoła... " Piszę to po to, bo obydwoje czujemy, że ojciec z dzieckiem (a może inni zmarli też) chcą mu coś przekazać. Moje pytanie: jak ma postępować? Co robić? Czy może nie potrzebuje czegoś do ochrony? Wiadomo, na cmentarzach leżą różni ludzie, a on sam czasem nie czuje się tam dobrze i myślę właśnie, że to "przez tych złych", którzy nie chcą, żeby pomagał innym zmarłym. Tacy, wiecie, dumni. Mam nadzieję, że jasno przedstawiłam sytuację. Baaardzo proszę o szczerą pomoc. Pozdrawiam! Akana
  2. Niedaleko mojego domu jest park, a tam niewielki stawik. Paręnaście lat temu przez wodę ujrzałam dziwny, sporych rozmiarów kamień. Wyryty był na nim ten symbol: . UWAGA! To tylko cząstkowy obraz, który został mi w pamięci. Na 100% miał on jeszcze dodatkowe elementy. Teraz już tego kamienia nie ma, a wcześniej nie zabrałam go ze sobą,bo był wbity w podłoże pod wodą i za żadne skarby nie dało się go wyjąć. Przypomniałam sobie o nim dopiero teraz. Mam nadzieję, że ktoś będzie znał odpowiedź cóż to takiego.
  3. Jak wiadomo najlepsze są runy zrobione przez siebie. Ale bardzo mnie do siebie ciągną te na kamieniach szlachetnych ze sklepu. Co sądzicie o tak runach kupionych? Warto czy nie?
  4. Od dłuższego czasu kusi mnie zakupienie wahadła. Nie wiem dlaczego, po prostu czuję, że powinnam się zajmować radiestezją. To od czego zacząć? Jaką książkę przeczytać? Jak w ogóle się do tego zabrać?
  5. Krótko z wikipedii: Empatia (gr. empátheia "cierpienie") – w psychologii zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób (empatia emocjonalna), umiejętność przyjęcia ich sposobu myślenia, spojrzenia z ich perspektywy na rzeczywistość (empatia poznawcza). Ja od zawsze charakteryzowałam się mocną empatią. Z wiekiem coraz bardziej mi się ona rozwija. Teraz jest już na takim poziomie, że nie lubię przebywać w towarzystwie wielu osób, które są naładowane tak negatywnymi energiami. Dlatego prawie całymi dniami siedzę sama w domu. Często też przepełniają mnie uczucia zwierząt i... drzew (np. gdy wchodzę do zniszczonego przez człowieka lasu i czuję ich cierpienie). Dzisiaj w którymś momencie zaczął mnie boleć obojczyk w czasie nieobecności moich rodziców, którzy wyszli z bratem (3 lata) na popołudniowy spacer. Gdy wrócili okazało się, że brat bardzo mocno uderzył się w lewy obojczyk. Byłam w szoku. Często ciężko mi się dogadywać z osobami, które w ogóle nie mają empatii. Wydają się takie... puste, jakby im czegoś brakowało. A jak jest z Wami? Czy ktoś może ma empatię, która jest dla niego darem, a może wręcz przekleństwem? Czy można to w jakiś sposób rozwijać?
  6. Mam nadzieję, że taki temat tu pasuje... Witam! Mam bardzo, bardzo nietypowe pytanie... Otóż czy macie może jakąkolwiek wiedzę o tym, jak można brać na siebie negatywne emocje (rozpacz, smutek) od osób, które są poza naszym fizycznym zasięgiem (tj. mieszkają daleko)? Potrzebuję pomóc pewnym ludziom i oprócz mojego wsparcia (niestety właśnie na odległość) chcę jeszcze wziąć to ryzyko i jakoś odbierać od nich wszystkie smutki swoim kosztem. Błagam, nie śmiejcie się. Pozdrawiam i proszę o pomoc...
  7. Chyba wystarczy, że dam link do marcowych wiadomości: click! Co o tym myślicie?
  8. Mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi za złe, że zaśmiecam forum, ale może by będziecie umieli jakoś wytłumaczyć moje dziwne bóle głowy. Zaczęło się z jakieś 5, 6 lat temu. Bóle głowy powracały regularnie co jakiś czas. W końcu pojawiały się codziennie z różnym nasileniem. Na co dzień towarzyszy mi tępy, nieprzyjemny ból. Czasem bardzo się on nasila, bóle są wręcz pulsujące. Zaobserwowałam, że bóle nasilają się, a raczej powodują osłabienie gdy dużo chodzę. Są też takie oczywiste przyczyny, jak tłok, stres itd... no ale to jest przecież oczywiste. Byłam u wielu lekarzy. Praktycznie moja przygoda z lekarzami się zakończyła, bo objechałam już wszystkich. Może to dojrzewanie, jednak ile można? Może macie jakiś pomysł co z tym zrobić? Pójść do jakiegoś uzdrowiciela, coś?
  9. Na pewno wielokrotnie słyszeliście: "Nie przejmuj się, trochę się teraz wycierpisz, a potem będzie tylko lepiej" albo: "Jeśli zrobisz coś dobrego, to na pewno to do ciebie wróci!" - i odwrotnie. Co myślicie o tym, że na świecie panuje zasada równej wymiany? Zarówno dla jednostki, jak i dla całego ogółu ludzkiego? Ma ktoś teksty o tym? Słyszałam, że niektórzy ludzie, kierując się takimi poglądami, specjalnie szukają kłopotów, żeby potem mieć przyjemniejsze życie.
  10. To mój nowy futhark:
  11. Um, co masz na myśli?
  12. Tylko, że on nie chce się "bawić" w jakieś talizmany i ćwiczenia. Ale ciągle ciągnie go do tego cmentarza, bo on lubi tam przebywać i wydaje mi się, że on chce pomóc duchowi tej prababci i tego ojca z dzieckiem. Chyba, że znacie jakieś nieszkodliwe i niewinne formy ochrony, bo mówię, on w ezo nie jest i trochę się tego obawia.
  13. Kolega stwierdził, że już nie chce chodzić sam na cmentarz (po tej odpo), pewnie trochę się wystraszył, ale myślę, że zmieni zdanie. Ale sama z ciekawości pytam jaką obronę masz na myśli? I co chłopcu poradzić? Innych proszę o dalsze odpowiedzi.
  14. Czułam, że musiałam go napisać właśnie z tego względu. Często muszę coś robić pod wpływem impulsu i wiem, że to jest dobre. Ale robię tylko to, czego jestem pewna, że będzie miało to tylko następstwa neutralne lub pozytywne. Piszcie dalej co o tym myślicie. Dla innych. Dla przyszłych.
  15. Dziękuję wszystkim za odpowiedź! Jestem pod wrażeniem, że wszyscy napisaliście to z taką wyrozumiałością. Naprawdę. Wszyscy bez wyjątku. Dziękuję Wam. Teraz ode mnie. Właściwie chwilę po napisaniu tego posta pomyślałam sobie: "Ej, dziewczyno, co ty robisz? Dbaj o siebie, uszczęśliwiaj się - dzięki temu będziesz mogła intensywniej im pomagać. A nie, wymyślasz jakieś autodestrukcyjne głupoty. Tylko staraj się nie załamywać". Ale mówię - przecież nie będę zamykać tematu, napisałam, to niech tak zostanie i nieważne co ludzie sobie o mnie pomyślą.
  16. No ja Was rozumiem, ale te sytuacje są naprawdę wyjątkowe. Ja nie jestem w stanie pomóc im zwalczyć źródła tych problemów. Robię wszystko co mogę - jestem przy nich i wspieram. Mówią, że dzięki mnie się uśmiechają. To co wypisałam wyżej jest już taką rozpaczliwą chęcią pomocy tym ludziom.
  17. Czy empatię można kontrolować... Jeja, trudno powiedzieć. Powiem tak: kontrolować nie, chyba, że się zaćpasz to wtedy nie czujesz nic, a uczucia innych w minimalnym stopniu do Ciebie docierają. W silnie rozwiniętej empatii trudno jest odrzucać odczucia innych. Kiedy ja idę do głupiego sklepu i widzę, że sprzedawczyni jest wkurzona, zmęczona, to ja wychodzę z tego sklepu taka sama. A jak jest dużo osób to już w ogóle. Najgorzej się czuję, jak odczuwam uczucia obcych facetów. Czasem aż za bardzo i wtedy zaczynam się bać. Kocham swoją empatię, bo dla mnie to jest niesamowity dar, z drugiej strony czasem daje mi się aż za bardzo we znaki, ale uczę się z nią żyć. Oczywiście co innego empatia, gdy odczuwasz uczucia innych, które są głęboko skrywane, a co innego, gdy po prostu widzisz gołym okiem, że ktoś jest wkurzony. To już wtedy nie jest empatia.
  18. Tak, satysfakcjonuje mnie ; D. Mam "otaku radar" i od razu wyczuwam fanów M&A i Japonii . Jakie tytuły lubisz?
  19. Hej . Skąd się wziął Twój nick i czym jeszcze się interesujesz w sferze ezoterycznej i poza? Pozdrawiam [:
  20. Całe szczęście to chiński, a nie japoński spot *Nippon lover <3*. Chińczycy chcieli po prostu zwrócić na siebie uwagę, a Euro potraktowali jako rozróbę i tyle . Takie chińskie "spoko koko". Szkoda mi ludzi, którzy wszędzie dopatrują się katastrof i nieszczęść. Trzeba żyć chwilą, a nie czytać przepowiednie i gryźć paznokcie ze strachu.
  21. Może nie jestem wielką fanką muzyki punkowej, to przyznaję, że Włochatego uwielbiam. Włochaty - El Nino "Niewyobrażalnie Piękna Nieskończenie Doskonała Bezgranicznie Zadziwiająca Do Końca Niepojęta Niemożliwie Dzielna Nieustannie O Życie Walcząca Ziemio, Bezbronna Jak Dziecko Przez Śmiertelną Chorobę Dręczona Miasta Jak Strupy Wciąż Się Powiększają Rzeki - Ropne Wycieki Kominy Jak Wrzody Coraz Bardziej Dokuczają Kopalnie - Rany Rozdrapywane Oceany Jak Krew Skażona Martwe Ciała Niewinnych Oceany Jak Krew Zatruta Martwe Ciała Niewinnych Wciąż Bolą Ratunek, Ratunek, Ratunek, Ratunek Czy Jest Dla Ciebie? Czy Jest Lek Na Człowieka?... " I tekst KSU: KSU - Umarłe drzewa "Szybciej coraz szybciej Drogą własnej klęski Biegnie naga małpa I swój świat wyniszcza Szybciej coraz szybciej Opętany zegar Oszalałej małpie Sekundy odlicza ... Umarłe drzewa proszą o litość Umarłe drzewa przed śmiercią krzyczą Umarłe drzewa proszą o litość Umarłe drzewa przed śmiercią krzyczą - już czas Wolniej coraz wolniej Obłęd i rozsądek Pora wybrać drogę Zbliża się granica Bliżej coraz bliżej Widać napis koniec Wielki serial - człowiek Przestał już zachwycać "
  22. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę: Bóg niby dał nam wolną wolę, ale teraz się dowiaduję, że jej nie mam i jestem kontrolowana, więc o jakim Bogu/Stwórcy mówimy, bo się gubię? Ponadto, jak już wspominałam, nie ma czegoś takiego jak bezinteresowność - jest tylko egoizm. Nawet jeśli nie oczekujemy za pomoc komuś materialnej zapłaty to i tak, świadomie czy nie, robimy to po to, żeby samemu się lepiej poczuć. Ponadto nie widzę sensu atakowania mnie i posądzania o egoizm, tym bardziej, że wyraźnie zaznaczyłam, że chęć popełnienia samobójstwa to choroba, a nie zachcianka. Posłużę się przykładem z czasów polowań na czarownice. Kobiety posądzone o czary często były przesłuchiwane w specjalnie przeznaczonych do tego budynkach. W skrócie wyglądało to mniej więcej tak (pozwolę sobie zapożyczyć tekst z mojej pracy o czarownicach na podstawie książek i wypowiedzi historyków tworzących dokument pt. "Polowanie na czarownice - na tropach tajemnic"): Nikt nie przyznawał się do urojonych zarzutów, ponieważ jednoznacznie oznaczało to śmierć. Zadaniem kata było wyciągnięcie dowodów, jeśli oskarżona zaprzeczała jakoby miałaby być czarownicą... rozpoczynano tortury. W Polsce przeważnie było to rozciąganie, rzadko palenie. Po jednej godzinie kat musiał zaprzestać tortur. Cykl można było powtarzać trzykrotnie (jednak po trzecim razie mało kto był w stanie przeżyć). Wycieńczonej kobiecie odczytywano fragment męki pańskiej. Jeśli ta nie uroniła żadnej łzy oznaczało to, że jest pod wpływem Szatana. Po wielu torturach dręczone kobiety przyznawały się do wszystkiego. Cierpienia sprawiały, że potwierdzały wszystkie katowskie oskarżenia i szczegółowo opisywały przebieg rzekomych spotkań z diabłem i innymi czarownicami. Te, które przyznawały się do winy czekał oczywiście los gorszy od samobójstwa (które również było uważane za działanie Szatana, jakoby ten miał zamiar skrócić męki domniemanej czarownicy). Czy te kobiety, które były bite, poniżane, torturowane w naprawdę bestialski sposób, będziesz nazywać egoistkami, gdy zapłakując się w celi i cierpiąc z bólu chciały popełnić samobójstwo? Zauważ, że gdy zaprzeczały były dalej torturowane, już w czasie przesłuchiwań trudno było udowodnić swoją winę, a te, które się przyznawały od razu szły na stos. Kobiety (mężczyźni oczywiście też) po prostu z bólu wariowały i samobójstwo było wtedy, nie da się tego podważyć, najbardziej przyjemną śmiercią (o ile śmierć może być przyjemna). Oczywiście często posądzane o czarowanie były kobiety wierzące. A to egoistki! Pozdrawiam cieplutko . Ps. Mam nadzieję, że dyskusja przybierze kulturalną formę ;).
  23. Moim zdaniem każdy ma jakby... prawo do odebrania sobie życia i nie powinno to być potępiane. Jeśli Bóg dał ludziom wolną wolę i ci ludzie krzywdzą innych tak mocno, że chcą popełnić samobójstwo, to Bóg powinien się liczyć z tym, że ktoś może psychicznie nie wytrzymać - w końcu tak człowieka stworzył. Poza tym samobójstwo, marnotrawienie życia, to nie jest to samo co marnotrawienie... nie wiem... jedzenia. Za obydwie rzeczy powinniśmy być wdzięczni, że je mamy. Ale w wypadku chęci samobójstwa to już choroba, a wyrzucenie jedzenia to po prostu widzi-mi-się. Jeśli wiecie, o co mi chodzi. Czy samobójstwo jest aktem odwagi czy tchórzostwa... szczerze? I to, i to. Z jednej strony trzeba mieć odwagę, żeby ciachnąć się po nadgarstkach i stawić czoła światu na końcu tunelu. A tchórzostwo dlatego, że człowiek ze strachu nie chcę opierać się przykrościom, które mogą nastąpić następnego dnia. Nawet sobie nie zdajemy sprawy z tego ilu ludzi walczy z depresją. Dużo ludzi cierpi na tzw. chorobę afektywną dwubiegunową (CHAD) - poczytajcie sobie. Ci dopiero są biedni. Sami nie wiedzą dlaczego tacy są - raz są szczęśliwi, raz smutni. Raz chcą się cieszyć życiem, raz strzelić sobie w łeb. Trwają więc w ciągłym zawieszeniu. Jeszcze na dodatek jak nic tragicznego ich w życiu nie spotkało, a depresja przyszła ot tak, to dochodzi problem braku zrozumienia przez otoczenia, znienawidzenia siebie za to, że się zawadza i nie ma specjalnych powodów do odebrania sobie życia. Czy osobę chcącą popełnić samobójstwo powinniśmy trzymać przy życiu na siłę? Moim zdaniem tak. Tak długo jak tylko się da. Biegać od lekarza do lekarza, wspierać, pomagać. Jeśli ma popełnić samobójstwo to je popełni, więc lepiej zrobić tyle ile można i nie mieć wyrzutów sumienia, że pozwoliliśmy samobójcy dojść do celu. Oczywiście w przypadku eutanazji to zupełnie inna bajka. Ale o tym innym razem.
  24. Wiesz co, chodziło mi o takie bardziej skrajne rzeczy, że niektórzy ludzie skupiając się na takim światopoglądzie na przykład zaciąga kredyty, martwi się nimi. Gdy już je spłacą ich świat całkowicie się zmienia na lepsze. To był oczywiście taki symboliczny przykład, ale o takowych ludzikach słyszałam. A moim zdaniem i tak nie ma na świecie czegoś takie jak bezinteresowność. Nawet jeśli chcemy komuś pomóc, nie oczekując materialnej zapłaty, gdzieś w głębi duszy pomagając innym chcemy polepszyć swoje własne samopoczucie i poczuć się potrzebnym.
  25. Nie podoba mi się taki Bóg, który sprawia, że przez swoich proroków żyjemy w ciągłym strachu, który wykorzystuje siły Natury by "ostrzegać" ludzi, niszcząc ich domy, zabijając niewinne zwierzęta (katastrofy ekologiczne to nie dzieło Szatana, ale mimo wszystko ginie wtedy wiele istnień). W ogóle tak dziwnie zbiegają mi się te proroctwa, niby ma się niedługo spełnić Apokalipsa, a Kościół jednocześnie nieustannie walczy z coraz mniejszą liczbą wierzących. Skoro Bóg dał nam wolną wolę i tak niszczymy Ziemię, to i tak jesteśmy karani za naszą głupotę (nieustannie wiszące w powietrzu syfy, które zabijają Nas - ludzi, zwierzęta, rośliny). W ciąg 100 lat warstwa ozonu zmniejszyła się o ponad 50%. Ludzie czują się coraz gorzej. Już i tak dostajemy po d*pach, a jeszcze łaskawy Bóg ostrzega Nas w tak bestialski sposób. Zauważmy, że Islandię cechuje wysoka aktywność wulkaniczna. Jednak to wszystko nie zmienia faktu, że okres w którym żyjemy jest niebywale ciekawym okresem, strasznym, dziwnym. Choćby masowe samobójstwa zwierząt widziane na całym świecie. Kolejne ostrzeżenie?