Wolf Köhler

Użytkownicy
  • Zawartość

    26
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Wolf Köhler


  1. Przeczysz sama sobie - przenosisz moją świadomość w sferę, której ona nie podlega. Nie wyobrażam sobie człowieka, który personalizuje projekcję, bez względu na cykle.

    Osobiście zachęcam do samodzielnych prób interpretowania swoich snów - jest to doskonały sposób na poznanie samego siebie ;)

    Interpretowanie ma prowadzić do poznania siebie? Nie rozumiem... :)

    0

  2. Po przeczytaniu poradnika stwierdzam nadinterpretację. Owszem zainteresowany opisze - dodając wyobraźnię, kojarząc fakty z sytuacją, co nieuchronnie doprowadzi do animacji rzeczywistości i tworzenia obrazów wtórnych. Rozumiem pytania zadawane przez tłumaczącego, zresztą widziałem to w szkole na zajęciach z psychiatrii - nie dotyczyły nigdy szczegółów snu, a jedynie odczuć śniącego, wrażeń itd. Cóż, jakoś sam postaram się przeanalizować, niemniej dziękuję :)

    0

  3. Cieszę się, że to napisałaś :D Uparci zawsze mogą tłumaczyć to, jako podświadome przeniesienie emocji z mediów. Niemniej cóż powiedzieliby na to, że po wojażach sprawdzam miejsca w których mi źle i wtedy dowiaduję się co tam się działo. Kiedyś słyszałem konie, takie wojskowe, rozmowy i przebitki ludzi w kolorowych ubraniach - taka mała mieścina niedaleko Zgorzelca. Okazało się, że stacjonowało tam kilka tysięcy polskich szwoleżerów w służbie Bonapartego. Kiedyś poczułem "coś" niedaleko Jeleniej Góry i grzebiąc patykiem w ziemi znalazłem odcięte palnikiem fragment szyn. W środku lasu - wchodziły w skarpę. Takie tam zabawne historyjki, przyzwyczaiłem się do tego. A na Czochę muszę wrócić, coś tam mnie ciągnie :p Na dolnym dziedzińcu, przy skałach w murze. Teraz mieszkam w Görlitz, które całe jest stare i całe mało przyjemne, niedobre miejsce.

    0

  4. WOW - to jest to, co lubię i czego się trochę boję :) Jak będę w Krakowie ( wszak jestem rodowity Bochniak ), chętnie zobaczę ten dom, tyle, że wolałbym sam go pokazać. Może mi się "strachajło" uaktywni :p. To pewna zdolność odczuwania pola magnetycznego, np. na miejscu, gdzie w Berlinie stał bunkier Hitlera jeżą się włosy na rękach (a działo się tak tylko przy słuchaniu muzyki ) lub jakieś miejsce w lesie przyciąga mój wzrok - brzozy wykazują tam bardzo silny geotropizm a miesiąc później młody facet, kierujący samochodem umiera nagle na zawał. Wiem na pewno, że zwierzęta coś wyczuwają - może ludzie też? Nie chcę tworzyć jakiegoś mistycyzmu - po prostu są miejsca, w których czuję się dziwnie ( pomiędzy ciekawością a niechęcią ). Czasami są też inne rzeczy ale o nich nie powiem, bo nie lubię ciasnych kaftanów :D

    0

  5. TO NIE JEST TEKST NA SPRZEDAŻ

    - jeśli ta supernowa wybuchnie w ułamku,

    znikną żarłocznie rozwarte dzioby głośnych piskląt,

    żarłocznie rozwarte uda młodych kobiet

    grób Jimiego Hendrixa i kelnerka z Mc Donald?s

    która mi nie dała

    na piwku, nadziei. Po dwóch stronach wody

    sterylizują pamięć czarne charaktery, Görlitz

    trzecia a.m;

    śmierć można rozważać instytucjonalnie,

    przytulić jak kota lub po prostu mieć.

    Ty ukrywasz zdyszenie pomiędzy poduszką

    a hipnotyczną wibracją wielu zimnych gwiazd.

    jakże wolne jest uniesienie co kołysze głupich!

    ****

    PSUBRACIA

    Tak długo będę się przełamywać, aż się stanę całością.

    Elias Canetti

    Było nas w jednej koszuli tylu, co na oddech

    podbierany matce. Więc zapytam ? masz?

    Sklep u tej Lerneńskiej - gdzie stara kupuje kość.

    I nie ma w niej niczego z wojowniczej mantry,

    raczej sprośny w prostocie aspekt przeżywania.

    Szedł tłum, szpetny jak hydra, wielogłowość cegieł

    - ty przypal, ja odetnę, abyśmy niepotrzebnie

    nie trwonili głów, pukając w murowane.

    Da mi pani móżdżku

    - mówi mięsożerne, wychodząc na łów.

    Ludzi naprawdę dużych poznaje się po tym,

    że lubią się otaczać większymi od siebie;

    ona - niewysoka, z pomarszczonym ego.

    niewiele jej więcej ponad ladę, muchy

    i wydęte powłoki - owoc prokreacji.

    A w nich my, bliźniaki, alter i jego Hyde.

    Było nas w jednej koszuli tylu, co na stałość

    doznawania głodu. Niosła nas do domu

    razem z siatką, w której jeszcze tlił się puls.

    Przynajmniej jeden z nas twierdził, że mu żal.

    Masz matkę, s...synu?

    ***

    THOR HAMMER

    Matka - zamykaj okna, wystawiaj gromnicę,

    będzie grzmiało. I kury! Kury łapać trzeba!

    Z pamiętnika Haldera: cywil. Skład chemiczny ? woda,

    wszem i wobec lament, przeszkoda terenowa z zawartością

    ołowiu. Płomyk w oknie przyciąga,

    w dyrektywie nalotów uwzględnić ?zaćmienia?

    A niebo ? Nie ma nieba, tylko bóg na koniu.

    Córki - na strych, cicho! Żeby nie zmoczyli,

    w kroplach nasionach wiatr jest i kiełkuje w grzmot.

    Halder to generał, gdzie bóg mu lejtnantem.

    Z pamiętnika: palcie! Dzięki temu panzer przetoczą

    nad horyzont dobrze rozjaśniony, więc cel będzie jasny,

    jak wystawione ? przeciw? bohomazy z Tą.

    Ta ? to ich Maryja, panzer to Nasz czołg.

    Czas na pierwszy blask z całej serii salw;

    spłoszyło się, rozwiało i wiał czym kto mógł.

    Szedł Jezus mit uns; Halder jak generał a Jezus jak trup;

    Wieszać ich niby pranie ? od burzy obeschną

    przed domami na sznurach od bielizny do śmierci,

    między gacie a starców chowają partizanen

    Matka ? idzie Halder! Gdzie, do diabła, bóg?

    Przy białej jak twarze i mokrej chałupie cicho.

    Tylko światło przysiadło na słupie.

    ****

    NIEWAŻNE O KOŃCU PTAKA

    Po prostu przerwał siebie.

    Stojąc w majestacie przeczytam mu sen,

    na chodniku zabrzmi ptasia pieta. Ołtarz

    z płyt (surowe, podatne na dotyk )

    obcasy tych, co płyną wyryją pe i Nun.

    Mówię przez pryzmat warg, wypluwam pieszczotę,

    on śpi jak zakurzona sąsiadka z grubym życiem.

    Nie chce, żeby go głaskać załamanym wstań

    Żaden z niego bóg i nawet nie drań

    - tylko kupa piór.

    Pomiędzy odchodami wpół zdziczałych kundli

    rozszeptany kadisz. Tak skończył Mosze Wróbel

    ( może był prawosławny ) w każdym razie nie mogłem

    wyjawić mu prawd,

    że nie ma Parnasu

    i nie ma Walhalli!

    Bo tam siedzą zwyczajni i jedzą ziemniaki.

    Je.ana poezjo ? cóżeś ty za pani?

    ***

    I COVER THE WATERFRONT

    Błogosławieni głośni. Poznaję po zapachu,

    gubionym na dojściach - wielu tutaj, ze strachem,

    przyniosło niespełnione. Byli tylko ilością,

    na policzkach skromnej, mierzoną w godzinach.

    Pąsowiała ziemia od wielkich, dziwnych spraw.

    Oni, nieświadomi coraz krótszych świateł,

    otwierali na oścież ramiona i szli.

    Wargi skrzywione na krzyż - imitacja śmiechu,

    stałem z boku, dość głodny, żeby zabić litość.

    ( Później jadło dawali, zamykając drzwi. )

    Nie grzebałem resztek, niech im hołd postawi

    pieprzona naiwność.

    Błogosławieni martwi, spokojni bezpiecznie,

    gdy z nich wszyscy mniejsi wyszarpują wstyd.

    A sens? Jest tylko kwestią ponurego księcia:

    to be brother - you?ve got it? Spadałem jak sęp

    na ich karki spocone, zanurzone dłonie,

    na matki brzuchate; dzieci, które kiedyś

    miały otrzeć z kurzu to, co niewidome,

    zerwać pępowiny i żyć Fast or Die!

    Woda jedna dla wszystkich

    a pod wodą koniec.

    A za wodą raj.

    ***

    Adminie - wybacz ubogiemu poecinie język wyuzdany ale...taki jestem :) Z pozdrowieniami dla wszystkich.

    0

  6. Z cyklu - CZTERY ŚCIANY ROKU

    1*

    SZAFOT ( SHAKE ME! )

    I znowu gołębie budują zasieki,

    z patyków, czaszek, ze mnie. Wysiadują dźwięk.

    Wierzę w boga zwierzę.

    Inna sprawa, że w ludziach mało tej świątynnej

    aury rozmodlenia, raczej się z nawyku uraczyli porą,

    kiedy przed warczy groźnie.

    Na wieżach ? kościelnie;

    im do szczęścia powiew, co roznosi dzwony,

    sterczą podniecone;

    wierzę w boga wieżę

    a chmury jak komże i jak trupy sine.

    Między rynkiem a karkiem pełno kocich łbów;

    niejedno ucinanie się na nich odbiło - bruk turyński

    bruk twardy, że łzy nie uroni. Trudno zmieścić

    wszystkie rodzaje uniesień w powtarzanej frazie

    od krok do szept ? idzie!

    Z łaski pańskiej wskazaniec, już na niego

    gniew ostrzą a on im, po chłopsku, złośliwie odrasta.

    W tych cholernych ptakach.

    Ptasich sukinsynach

    i gada.

    I gada,

    wierząc w boga syna.

    2**

    DRUIDKA / ORIGAZMI /

    Znów słońcu się oddała. Maja cudzołóstwa

    ?Lipiec? S. Grochowiak

    Nieważność to syndrom, jak coś bolącego

    wewnątrz przestrzeni, która jej nie wpuszcza.

    Stoi. Późnoródka.

    Stojąc tak co roku w kolejce do czerwca,

    w podomce beznadziejnej, mogłaby być

    wdową, gdyby coś umarło, matką, gdyby owoc,

    gruszą, gdyby owoc,

    jest pniem, w papilotach.

    Tylko żre za darmo ? mówiła sąsiadka, u której

    wyrocznia wynajmował pokój.

    Podobno na płodność dawał raz do roku

    las i kwiat i bajer.

    Szła, niby w dym, zrzucając

    włos do włosa, przed ciepłem

    w pracowitej zmianie.

    Nieważność to bez. Pustka

    w wygłodniałych brzuszkach,

    wtedy się zaklina albo klnie jak szewc.

    A później jest wrzące łupin otwieranie.

    3***

    KIEDY WSZYSCY ŚWIĘCI IMITUJĄ ( PŁOMIEŃ )

    Znak, że można podejrzewać jesień.

    I rozpuszczą dobermany moi wierni pułkownicy.

    Capstrzyk? Zbyt spektakularny, żeby mówić o nim koniec,

    raczej blues dla morfeusza, taki chłopski przedsmak bieli,

    zatem wojsko ? spać!

    Nie chcieli.

    Bo to czas, że kiedy ciemno, byki idą, świecą oczy,

    zamiast ludzi niosą wieńce.

    Bo to czas, że nawet śmierci strząsnąć krople, dać powałkę.

    Albo sarny zasiać.

    Amen.

    4****

    VIVALDIDASKALIA (BONUS )

    (? ) na czterech stronach świata stoją sekundanci

    płascy, po zęby z bronią - zły, gorszy, dwóch nie znam

    kołysany donikąd - drewnianym głosem skrzypię (? )

    Od skrzypiec coraz zimniej, szturchnąłem go w bok;

    głupio byłoby skostnieć przed ostatnią nutą,

    a on, że nos, nos zjedli,

    bałwan - bez butów chodził;

    między nami szron, marzną konwojenci.

    Mołczat? ? nie mogu.

    Bałwan słowa nosi,

    boga niesie krzyż.

    Za mało mi świętych.

    Nucił, później ścichł. Komu by się chciało

    śpiewać w niepogodę. Po coś, rudy księże, pisał

    czwartą porę? Śmiech, czy grymas ? nieważne

    czyją twarz ubiorę. zdychać z cudzego mrozu,

    można z cudzą mordą. Honor i Ojczyzna

    kochana wasza mać!

    Towariszcz anioł zbielał,

    brakło mu srebrnika.

    Gadał więc

    i gadał

    - wierzył w sukinsyna.

    ***

    :D

    0

  7. Widzę starych znajomych - pamiętam, jak je pisałaś :) Pozwolę sobie na odrobinę samozachwytu :D

    PALCE W MANTRĘ, PROCH W ŁUSKI

    a pociski w usta.

    listonosz bez pukania, z urną

    na sumieniu, zmienia geometrię odczuwania dreszczy.

    adresy starych bogów uległy przedawnieniu,

    wieczornie się mną bawisz w puste wspominanie,

    trzymasz smycz i wagę. skandując: no more odyn,

    wstajesz - więzień Jokasta, na przedramieniu numer.

    ciasna od bólu, z pietyzmem, wolno dźwigasz oczy ponad

    krawędź kata, za lampą los i ruhe. ludzie dobermany

    i ludzie nieludzie, zapatrzeni w zbyt duże

    odgryzanie kęsów, noc chłodna, seksownie płaszcz

    na nagie, wiesz ? Tym ruchem, zarzuć,

    zamieniam wino w rybę, w zagłębieniu dłoni

    resztka wody ? piję, nie ma przy mnie śmierci, pokoje

    zamknięte dla ruchu pieszego omija, fajna dziołcha. wróżąc

    do dnia, spokojnie, wyrywam muchom skrzydła.

    :twisted:

    1