Atheo

Użytkownicy
  • Zawartość

    123
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Atheo

  1. Dobra, temat raczej nie był poruszany, a jest bardzo ważny. Chodzi mi o kundalini. Z tym wiążą się jazdy, i nawet już chyba pominę te psychiczne (można całkiem odpaść jak moja kochana koleżanka) Zapytacie mnie co ja mam do powiedzenia? Nic, moje trwało godzinę i zgasło bo mój układ nerwowy był w fatalnym stanie. Może kiedyś będę dość sprawna? Wtedy ne pewno moja opiekunka mi pomoże. Ale chodzi o to że wraz z kundalini zmienia się wiele, bardzo wiele. Chciałabym żeby ten kto ma na ten temat coś do powiedzenia wypowiedział się właśnie tu :D
  2. Teraz możecie sobie na mnie popsiorczyć, ale przedłożę to co zaobserwowałam. Otóż troszkę mi się tych mistrzów reiki przez ręce przewinęło bo stwierdziłam że po pierwszym nieudanym wybiorę mądrze. Ale co krok gdy szukałam, i znajdywałam zawsze okazywało się że coś jest z nimi nie tak, że latają, że nie są uziemieni, że są nieuczciwi, że są nastawieni na pieniądze, że mają skłonności... Czy ja wiem? Do molestowania. Najgorszy przypadek to taki mistrz który zbierał wokół siebie młodych ludzi, poniżej 18 roku życia wmawiając im inicjacje a z tego co zaobserwowałam po tych inicjacjach mieli poblokowane czakry korony. Sam mistrz też ciągnął od nich energię... Nie wiem czy wypada go mistrzem nazywać, bo to co robił było obleśne. Ale do czego zmierzam? A może inicjacje reiki nie mają sensu...? Może ludzie niegotowi na to dostają inicjacje a potem ta energia dokumentnie rozwala ich układy energetyczne. Chodzi o to że Usui dostał inicjację odgórnie, i to było dobre. I są ludzie którzy taką inicjację mają, i jest to u nich normalne. Ale kiedy tak mocno zaingeruje się w kanały i meridiany, nie ulegają one spaczeniu? Jeśli nie to dlaczego większość "miszczów" jest naprawde godnych pożałowania? Możecie tu na mnie napsiorczyć i jestem na to gotowa, ale prawda jest taka że oprócz Szepczącej i Sosnowiczanina ja nie spotkałam normalnego mistrza. Normalnego ba! Takiego który nie szkodziłby własnym uczniom. Jak wy to widzicie? Wypowiadajcie się proszę obiektywnie.
  3. No to ja wam serdecznie polecam radio Lagoon :D http://lagoonfm.eu/news.php A 30 czerwca w czwartek od 20-21 audycja z moimi wierszami :D
  4. Ale błagam rozsądnie i w miare czasu
  5. Halo dobra temat zagadka Otóż istnieje coś takiego jak czakra ósma, generalnie to ona jakby nie działa, prawda. Aczkolwiek zdarza się że się odpala. Nazywana jest czakrą astralną. No i moje pytanie. Do czego owo coś służyć może, i jakie ma kolory? No i czy ktoś ma odpaloną? Bo ja hmmm.... Mam i jest srebrnym wytryskiem Tfu wodotryskiem Generalnie jest srebrna. Bless Ya!
  6. Czy próbowałeś kiedyś oswajać kamienie? Nadawałeś im imiona, sprawiałeś że miały dusze? Ja tak, sama byłam kamieniem... Chłopiec który w swojej wiosce był uznawany za odludka, lubił zbierać kamienie. Raz położył je na środku drogi nadając im imiona i pozwalając by były jego przyjaciółmi. Gdy przejeżdżał powóz, chłopiec umknął a drewniane koła roztrzaskały się o ostre krawędzie. Chłopiec nie wrócił by zobaczyć jak porozrzucane po drodze kamienie leżą bezładnie, chociaż każdy miał imię... Chłopiec oswoił kamienie, dał im imiona, podarował niemal ludzkie uczucia, ale gdy się znudził, lub gdy miał problemy zostawił. Tak jest też w prawdziwym życiu, ile razy traktujemy ludzi jak kamienie, zbieramy, nadajemy bądź poznajemy imiona a kiedy tworzą się problemy odchodzimy zapominając kim owa osoba była. Winniśmy być odpowiedzialni za to co oswoimy i za to czego imię poznamy. "Poznaje się tylko to , co się oswoi ? powiedział lis. ? Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynu z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela , oswój mnie! (..) Do tej pory jesteś dla mnie tylko małym chłopcem podobnym do stu tysięcy innych małych chłopców. I nie jesteś mi do niczego potrzebny. Jestem dla ciebie po prostu lisem podobnym do stu tysięcy innych lisów. Ale jeżeli mnie oswoisz, staniemy się sobie potrzebni. Wtedy będziesz dla mnie jedynym na świecie i ja będę dla ciebie jedynym na całym świecie. Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś." "Mały Książe" Antoine de Saint-Exupéry
  7. Droga niepozornie się dłużyła, prowadziła donikąd i wszedzie zarazem, a mała blondynka u mojego boku jaśniała radością, nie mogła mieć więcej niż siedem lat, ale zadziwiająco mądre szare oczy sprawiały że jej postać była jawnie niemożliwa. Wszystko dookoła było też nadto zielone, a jaskrawe promienie słońca prześwietlały liście drzew pokrywając je mozaiką światłocieni. Jak barwne witraże w zapomnianych na wpół zrujnowanych kościołach malowały na naszych twarzach fantastyczne wzorki. Odetchnęłam tym powietrzem, krystalicznie czyste, pozwalało bym mogła bez trudu ocenić dzielącą mnie odległość, ale od czego? Mała podniosła główke do góry a na jej ustach błąkał się miły, rozmarzony uśmiech. Zgarnęłam jej włosy i odrzuciłam na plecy stwierdzając że następnym razem będzie mieć warkocze, ale odwzajemniłam ciepły gest. - Powiedz mi Atheo - zaczęła a jej głosik podobny był do świergotu wszechobecnych ptaków. Spojrzała na mnie z tym swoim dziecięcym zaciekawieniem - Czy to jest tak że gdy zapala się gwiazda, to wtedy rodzi się anioł? Zmarszczyłam brwi wyczytując w jej twarzy to co chciała tym pytaniem przekazać. Ale tam była tylko ciekawość i pewność że swoją odpowiedź dostanie, mądra bestyjka wiedziała jak zmusić mnie do myślenia. Wsadziłam dłoń do kieszeni dżinsowych spodni. - Nie, to nie tak. Ale ilekroć pokochasz bliźniego i podarujesz mu kawałek swojego serduszka, tak, to jakby narodził się anioł. Prawdziwe dobro nie potrzebuje skrzydeł i aureoli, wyraża się w nas, naszych czynach, słowach i myślach. Jest sumą wszystkiego co tworzymy dla kogoś i dla siebie mając na względzie to by darować ludziom uśmiechy.Rozumiesz? Dziewczynka bez słowa pokiwała głową, rozumiała, aż za dobrze, ale pozwalała mi by sens moich własnych słów dotarł do całości mojego jestestwa. Wzięłam jej drobną dłoń w swoją, nieco za dużą i bez słów poszłyśmy dalej. Dała mi lekcje jakiej mam nadzieje nie zapmnieć, bo gdy ocknęłam się leżąc na swoim łóżku to na moich ustach błąkał się uśmiech owej małej dziewczynki...
  8. Witam forumowiczów Otóż moje pytanie naprawde skierowane do tych oblatanych w OOBE i LD. No i doświadczonych. Przemyślałam sprawę z kiedyś, kiedyś. I widzę ją dzisiaj w całkiem innym świetle. Chodzi natomiast o... Koszmary. W sumie mam je od dzieciństwa, takie ot... Siedzę gdzieś albo stoję a wokół mnie unosi się coś niewyobrażalnie złego. Właśnie... No byłam dzieckiem, więc to nie musiało być złe, mogło być po prostu obce. Od momentu kiedy zapragnęłam wychodzić, a miałam jakieś lat 16 te koszmary zaczęły ewoluować, ale jedna rzecz była w nich stała, budziłam się z paraliżem przysennym. No jak miałam 16 lat to sobie pierwszy raz wyszłam ale szczerze przestraszyłam się tego co zrobiłam i stwierdziłam że już nie próbuje Obecnie mam ponad 22 lata. Próbuję ponownie od ponad roku i właśnie. W momentach natężenia chęci, koszmary sobie wracały. Ale zmieniły się. Zamiast to coś być koło mnie, wciągało mnie w tunel... Broniłam się to jasne. Zawsze budziłam się z paraliżami. Zdarza się że coś wyciągało mnie także gdy podsypiałam, ale dość brutalnie. Z tym że to nie musiało być złe. Mogło być obce, a że jako dziecko porównałam obce ze złym, tak się pewnie zakodowałam. Ostatni owy incydent miał miejsce dziś, tym razem owe dziwne coś chyba chciało wydać mi się miłe i przybrało postać pewnej rocznej dziewczynki którą daże niemal miłością, jako ciocia Aczkolwiek no ja... Wystraszyłam się bo obce to było. Ale tym razem już widziałam wyraźnie dlaczego się bałam. I teraz tak, moje pytanie o wasze ew. teorie
  9. Ten dzień to była od samego poczatku mała tragedia. A właściwie od nocy, męczył mnie kaszel, nie potrafiłam zasnąć, nie mogłam się dobudzić. Do pracy dotarłam spóźniona, rano dostałam irracjonalnego smsa z głupimi zarzutami. Jakby tego było mało, klienci byli zrzędliwi a pracy pełno. No i dodajmy że musiałam jeszcze sprawić kotu kolejne dwa kilo jedzenia bo nie wiem jakim cudem ale on to wszystko pożera w ciągu tygodnia. Czyli dwadzieścia złotych, niby wiele i niby nie. Swoją drogą jeszcze psia karma dla pewnej znajomej mieszkającej na drugim końcu miasta. Miał się po nią zjawić mój brat przez którego musiałam zapłacić niemal 400 złotych kary, a to prawie cała moja wypłata bo na pół etatu w sklepie nie ma co więcej liczyć. Miał to być mój zimowy płaszcz. Początek nieszczęść. Nie pofatygował się do mnie i tak chora, mająca kaszel jak gruźliczka, zamknęłam sklep 15 minut później niż powinnam bo klienci nie chcieli wyjść. Przełknęłam to. Podreptałam piechotą bo na bilet... Hmm... Niestety muszę mocno pooszczędzać na cokolwiek. W każdym razie doszłam na miejsce, w drodze powrotnej musiałam wpaść do apteki. Wchodze do pierwszej, na zegarku 17.35 a powinno być czynne do 18.00 a tu aptekarka opryskliwie oświadcza mi że zamknięte. Zaciskam zęby i uśmiecham się mówiąc że nic nie szkodzi i pójde dalej. Dreptam, następna była czynna ale w środku... Kolejka, a jak już znalazłam się przy okienku to nie dość że wydałam nieomal 50 złotych co dla mnie na chwile obecną stanowi majątek, to farmaceutka nie tryska sympatią. Ale znowu się uśmiecham, dziękuje pięknie za zakupy. W tym momencie miałam ochote kogoś zamordować, ale się powstrzymywałam. Gdy uświadomiłam sobie że zapomniałam kupić chusteczek miałam ochote się popłakać. Z bezsilności, z głupoty wrodzonej ludzi, z tego że cały dzień się uśmiecham, pokrzepiam, pocieszam a wszyscy dookoła zechcieli mnie wbić w ziemie, chociaż sama nie wiem za co. Weszłam do supermarketu, i poszukałam chusteczek z miną wisielca, podeszłam do kasy, a przede mną stała kobieta z dzieckiem i taśmą pełną zakupów, ręce mi opadły. A ona jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się do mnie i powiedziała bym poszła pierwsza bo przecież nie mam prawie nic do kasowania. I ona, ten jej szczery uśmiech, oraz ten ludzki odruch sprawiły że zachciało mi się latać. Ekspedientka szybko mnie skasowała, wzięłam swoje zakupy i odwzajemniłam się najpiękniejszym uśmiechem na jaki było mnie stać. W drodze do domu bezczelnie popłakałam się ze wzruszenia jak wiele nadzieji potrafi dać taki drobny gest. Bo to Bogowie mojego świata, jego anioły. Czasami imienni, czasami nie ludzie którzy podarowują mi najdrobniejsze, a zarazem najcenniejsze skarby. Oni przypominają mi bezustannie dlaczego zawsze i mimo wszystko się uśmiecham, dlaczego ja tak chętnie rozdaje bezinteresownie swoją radość i nią zarażam. Bo wiem że to co czyni nas prawdziwymi aniołami to nie skrzydła, i nie aureole. Ale prawdziwie ciepłe, otwarte i kochające serce. Obyście i wy czasami poczuli się Bogami waszego świata
  10. Dzisiaj gdy patrze na przeczucie które tak bardzo mnie dręczyło nie wiem co powiedzieć, jest mi smutno, źle, mam ochote tak naprawde zakończyć wszystko jednym strzałem, wziąść garść tabletek. Ale zbieram się w sobie, moje demony nie będą miały nade mną kontroli już nigdy, moją słabość powoli zamieniam w siłe, pozwalam aby prowadziło mnie coś innego nie podświadome reakcje, nie chce powielać własnych błędów. Za dobrze je znam by dać się im teraz omotać. Ale jak miałam wytłumaczyć rodzicom dlaczego cały dzień płacze? Ciężko, wogóle przez gardło przeszło tylko banalne 'mam doła i jest mi smutno'. Bo jak ludziom niezbyt świadomym i niezbyt rozwiniętym wytłumaczyć jak ciężko jest mi komukolwiek zaufać? Niemal niemożliwe, ale zaufałam, pokochałam tak mocno jak tylko potrafiłam. Nie zawsze byłam szczera, bo niektóre rzeczy przez moje gardło przejść wogóle nie chciały, dlaczego? Bo boje się czasami samej siebie, tego co we mnie drzemie, nie każdy ból będe poruszać wszędzie i zawsze. Ale gdy cios w serce pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie i od ludzi którzy tworzyli nasz świat nie mamy ochoty zawracać. Do czego zdążam? Właściwie tu mogłabym skończyć i powiedzieć że się załamałam, i że nie mam ochoty walczyć dalej. Ale to nieprawda, bo to tylko jeden z etapów naszej podróży. Całkiem jak kamień rzucony w jezioro i robiący kaczki, jedna, druga, trzecia. A potem opada na dno. Tak my idziemy i odbijamy się na początku od tafli, troche mija zanim zanurzymy się w głąb siebie i musimy poczekać, bo jeżeli zrobilibyśmy to od razu to tak jak ten kamień zatonęlibyśmy z głośnym hukiem. Obrałam jakiś czas temu pewną drogę i podjęłam decyzje które nie są odwracalne, ale to dobrze bo nieważne co się działo ja szłam do przodu. Czasami jak po lodzie, dwa kroki do przodu, trzy do tyłu. Ale jestem tu gdzie jestem, ze świadomością że to co do teraz przeżyłam to ledwie zapowiedź tego co ma się zdarzyć, czuje to jak rozchodzi się po kościach, jakby chciano mnie uprzedzić bym była gotowa. Czy jestem? Nie wiem, ale cichutki głos w mojej głowie mówi że musze najpierw odrzucić moje ograniczenia, utarte schematy, bo nie można zmieniać czegoś całkiem ukształtowanego, czasami trzeba zrobić miejsce na nowe. Jeszcze się nie pozbierałam po ciosie, ale dam rade, bo dzięki temu że odsiane zostało to co miało przeminąć, zostały ciche anioły, ludzie dla których stanowie świat i którzy stanowią go dla mnie, było by bez nich bardzo smutno. Teraz siedze i w ciszy staram się wylizać rany przygotowana na wszystko. Skąd wiem że dam rade? Bo jedna z lekcji pozostała we mnie do końca. Nic co nam dane, nie jest ponad nasze siły. I taką zasadą staram się w życiu kierować. Dla moich Cichych Aniołów, Gwiazd które rozświetlają nocne niebo... Bo Was kocham Głuptaski.
  11. Gdy dnia dzisiejszego obudziłam się i zwlekłam z łóżka nie chciało mi się, ale raz obudzona nie potrafie ponownie zasnąć. Tak samo jak raz obudzone serce, raz przebudzona świadomość która zobaczyła blask słońca nie położy się świadomie do trumny... Ja od jakiegoś czasu zastanawiałam się jak ująć w słowa to co chce wam przekazać i jak mocno jest to mną, we mnie. Zaczne od tego że pokrótce streszcze wam kawałeczek mojego życia byście zrozumieli jak skomplikowana nieraz droga prowadzi nas do szczęścia o istnieniu którego nieraz nie mamy pojęcia. Mam czworo rodzeństwa, dużo i mało zarazem. Dla rodziny klasy średniej niewiele, dla biednej zbyt wiele. Do ósmego roku życia trwała moja beztroska, żyłam jak wiele dzieci, ale już wtedy coś było nie tak i czułam to mimo całego dobrobytu. Nigdy nie usłyszałam od nikogo słów ''kocham Cię''. Rodzice, rodzeństwo, dziadkowie, ciocie, wujkowie. W mojej rodzinie słowo to nie istniało. Wiele zawaliło się gdy przeszło mi osiem lat. Ojciec stracił prace, jedyny żywiciel rodziny, a potem zaczął pić. Zresztą tak samo jak matka. Od tej pory wizyty policji były częste, kłótnie, bójki, odseparowałam się od wszystkich ludzi dookoła, żyłam z dnia na dzień. Jako dziecko. Teraz z perspektywy czasu widze jak mocno czułam to co się dzieje, ale nie mam żalu do nikogo, do czego dojde. Pierwszy raz obudziłam się w wieku lat dwunastu, po prostu wstałam rano i stwierdziłam że chleb pięknie pachnie a słońce świeci. Mój zachwyt trwał pół roku, jednak ciągłe powroty do domu i zastanawianie się czy dzisiaj nie dostane, czy rodzice się nie pobiją, czy będzie co jeść zabiło tego ducha życia którego w sobie wypielęgnowałam. Umarłam ponownie, i umierałam kilkakrotnie. Próby i myśli samobójcze, samookaleczanie. Jeden chłopak, miałam nadzieje wyrwać się z piekła domu, ale on zrobił mi kolejne piekiełko. Miałam 16 lat. Kolejny, to samo. Dość mocno już zraniona i zniechęcona wróciłam do domu próbując dogadać się jakoś z rodzicami których małżeństwo było już tylko papierową fikcją. To mały kawałek, a teraz to do czego dąże. Czerwca tego roku dziwne zrządzenia losu doprowadziły mnie do miejsca które miało być nawiedzone. Takie też było, ale dopiero odchodząc stamtąd poczułam jak wiele złych duchów tam istniało. Na pociąg którym jechałam spadło drzewo, dokładnie w miejsce w którym stałam. Zrządzeniem opatrzności maszynista zdążył wyhamować, to mnie jako niedowiarka skłoniło do refleksji, bo mimo wszystko działo się wiele dziwnych rzeczy. Dziewczyna która ze mną i z kilkoma osobami odwiedziła to miejsce niebawem potem od jakiejś istoty dostała wiadomość że konkretnego dnia o dokładnej godzinie ma tam wrócić i umrzeć. To głupie, ale przemierzyłam pół polski dla niemal obcej mi osoby by do tego nie dopuścić. Zamiast niej zjawiłam się tam ja i dwie koleżanki. Co się wydarzyło pozostanie moim sekretem, lecz wróciłam wstrząśnięta, z pamięcią prośby by wszystkie anioły i dobre istoty zostawiły mnie bo jestem zła. Myślałam że tak się stanie, ale wracając pociągiem miałam dziwne zdarzenie. Wróżyłam kartami tarota gdy dosiadł się do nas pewien chłopak, krótko ostrzyżony metal w glanach. Bronił stanowiska kościoła, ale podróż niebawem się kończyła, a chłopak wydawał mi się bardzo bliski. Wysiedliśmy a on pobłogosławił mnie i dał pewien medalik mówiąc że gdy będe w potrzebie moge go mieć. I zniknął tak szybko jak się pojawił. Teraz wiem że to był anioł, byłam na rozdrożu i wyciągnięto do mnie dłoń. W tamtym momencie mój świat wywrócił się do góry nogami. Całe życie wpajałam sobie że nie potrafie kochać i nie pokocham, ale wtedy pozwoliłam sobie uwierzyć... Działo się na przestrzeni czasu jeszcze sporo, dużo sama zaczynałam rozumieć, spotykałam wielu ludzi i nieraz moje zaufanie legło w gruzach. Teraz żyje, kocham tak mocno jak nigdy, to co się tli, ten żar nie ma granic, kocham wszystko co istnieje, i wszystko, każdą istote akceptuje. Pierwszą rzeczą jakiej chciałam się nauczyć na swojej nowej drodze to była właśnie taka uniwersalna miłość, i ona przyszła. I tak jak kiedyś byłam w stanie targnąć się na własne życie, tak teraz patrze na to postępowanie i nie moge uwierzyć jak byłam bezmyślna. Bo tak naprawde nie zmieniła się sytuacja w której jestem, ale zmieniłam się ja sama. Jestem po inicjacji reiki I-ego stopnia. Mam za sobą ciekawe przeżycia magiczne, duchowe, nieraz czułam namacalną obecność aniołów, ale wiem że gdyby nie to że zmiany zaczęłam od samej siebie, nieważne jak byłoby dobrze, ja nie doceniłabym nic. Przytocze pewne zdanie które otrzymałam od kolegi: "To cierpienie uczyniło mnie tym kim jestem, pozwoliło mi się rozwinąć". A ja sądze że to miłość która się w tym cierpieniu narodziła, ale której sam jeszcze nie dostrzegł, cierpienie było tylko katalizatorem potrzebnym do wyzwolenia tego co posiadał. Bo mimo że doznałam wielu krzywd i zapewne doznam jeszcze więcej i to sama je sobie zafunduje znając życie, to wiem jedno. Doceniam wszystko co dostane od losu bo jest to pewien etap na ścieżce mojego życia i jeśli każdy kolejny przekrocze z tą miłością, wielokrotnie narodze się na nowo. Wszystko co przeżyłam zaprowadziło mnie aż tu, nauka wybaczania, nauka kochania, nauka samotności. A teraz mam w swojej piersi skarb tak silny i tak słaby zarazem że dziele się tym z każdym kto chce lub potrzebuje. Bo kochać wbrew pozorom wcale nie jest tak łatwo, szczególnie gdy ktoś nas stworzy, a potem zniszczy. Dziele się tym z wami bo być może też stoicie na rozdrożu, być może ktoś wmawia wam że nie jesteście dobrzy. Otóż to nieprawda, bo tylko od nas zależy kim i jacy będziemy. Z całą miłością, ze wszystkim co można pojąć lub czego nie, życze wam byście dostrzegali na drodze życia tylko jej jasne strony, a ciemne traktowali jako niezbędną nauke.
  12. Prawdziwa siła pochodzi ze słabości. Gdy pokonasz swoją słabość, jesteś dwakroć silniejszy. Nie ten silny co siłą włada, a ten co słabości zwycięża. Jestem słaba. Ale mogę być silna jak bardzo zechcę... Zaczynam nieco egocentrycznie, jest to opis z mojego komunikatora, ale ma on konkretne przesłanie i pozwala zastanowić się nad kilkoma sprawami. Na forum wiele tematów porusza rozwój duchowy, a w rozwoju chodzi też o dzielenie się swoimi doświadczeniami, przemyśleniami i spostrzeżeniami. Moje są różne, i nie wszystkie tu umieszczam, tylko te moim zdaniem warte poznania. Otóż zastanawiałam się nad tym czym jest prawdziwa siła, otóż wielu ludzi rodzi się silnych. Mają dary, względy, mają po prostu łatwiej. A niektórzy z nas są mali. Maleńcy do bólu a ja wiem że to boli, odnaleźć kogoś wielkiego i się z nim porównać. Właśnie. Ale to nie jest dobre. A ja szczerze współczuje tym wielkim i uwzględnionym przez los, mają wszystko więc tak naprawde... Nie mają nic. Siła zdobyta bez wysiłku jest czymś czego się nie szanuje, a ta otrzymana od urodzenia może zostać utracona. Dlaczego więc ten kto jest słaby i nic nie ma, jest stokroć silniejszy i bogatszy od tego mocnego i mającego wszystko? Bo zdobywa wszystko ciężką pracą, bo wszystko co posiada i co będzie dostawał, otrzymywał jest okupione łzami, potem. Osoba taka szanuje własną siłe, to co ma. A gdy przyznaje się do słabości, wie że może je pokonywać i zmieniać w coś innego. Najczęściej też potrafi szanować wszystko inne, każdego człowieka, i małego i dużego. Bo nawet gdy teraz jesteśmy mali, wciąż możemy się rozwijać, i to będzie nasz rozwój. To ważne, bo przecież tak naprawde sama potęga, zdolności i wszelakie dobrodziejstwa są puste jeżeli nic nie wnoszą do naszego życia. Będą tylko kolejnymi stosami rupieci przesłaniającymi nam widok na to co istotne. To tyle I mało i dużo zarazem. Dodam że do takiej notki skłoniło mnie pewne niezbyt miłe doświadczenie dnia dzisiejszego. Ale ważne by znaleźć światło tam gdzie wszyscy dostrzegają jedynie mrok. Jak gwiazdy na niebie. Dziękuję :D
  13. Wiadomość niebawem wróci.
  14. Dziękuję wam za wsparcie, sprawa wciąż jest w toku Tylko na razie działania są inne.
  15. Jasne. Bo nasza ziemia jest tylko jedna i nie ma innych światów, a na innych wymiarach wyglądają tak jak ich widzimy. Da. Karteczka.
  16. Bo są od nas mądrzejsze to proste ;>
  17. Tak, jasne, widzicie w nich postacie bo jako tako ludzki umysł jest niedoskonały. Jakbyśmy mieli ich widzieć naprawdę to bez formy, jako ogół energii. I tak naprawde widzielibyśmy wszystkie byty, duchy i etc. Ale jako że każdemu wedle gustu to tak właśnie widzicie, nie mniej ni więcej to co się chce, subiektywnie. Kto naprawde może sobie pozwolić na obiektywność? No jak raczej nikt.
  18. Macie być bezstronni i świecić użytkownikom przykładem. A do tego macie być sprawiedliwi drodzy admini i modzi. Szarym użytkownikom też wypada mieć kulturę, ale nie jest to na nich narzucone. Tak więc uważajcie na słowa, zważcie czy kogoś nie obrażacie i najlepiej nie zajmujcie stanowiska w subiektywnych rozważaniach na temat kogoś. Tutaj pije do Szerszenia który nie przeczytał dokładnie co napisałam a mimo to wyjechał z oskarżeniem że rzucam klątwy, dziękuje za uwagę i proszę o zajęcie się tym.
  19. http://radio.paranormalium.pl/ A tu radio paranormalium Te z założenia jest ezoteryczne
  20. Takie podziały są irracjonalne, przez pokolenia byli ludzie inni, i byli nimi... Wszyscy, tylko niektórzy widzieli świat inaczej, innymi kategoriami, wartościami. Dla mnie takie artykuły to bezwartościowe marnowanie czasu. A może jeszcze znowu dzieci indygo? Kryształowe dzieci? Nie, każdy ma potencjał, jego broszka jak go wykorzysta. Z naszą wolną wolą nikt nam nic nie zaprogramuje. To od nas zależy jaki będzie świat dookoła nas, a zostawiać takie zmiany na barkach pokoleń bo coś tam, uważam za okrucieństwo i pozbywanie się obowiązku dokonywania decyzji. Dość już tych głupich podziałów.
  21. Po pierwsze, inkub nie chciał by Cię straszyć, wręcz przeciwnie :D Generalnie na pewno nie chciałby zrobić niczego co by nie wyzwoliło tej specyficznej energii. Skąd wiem? Z doświadczenia xD W każdym razie co do cosiów, może po prostu twój strach i negatywne emocje je przyciągają? A połóż się spać szczęśliwa, radosna. Może a nuż to coś da? A co do dziwacznej zmory może to jakieś twoje własne blokady? Ludzie z blokiem na gardle często mylą go ze zmorą.
  22. No to jeszcze tylko dopowiem że na radiu tym robię za prezenterkę :D Zapraszam oglądać ramówkę i wypatrywać Lejdik!
  23. Podświadomość to jedno, ale praca z tarotem nie oznacza od razu talentu. To się ma, albo nie. Tarot sam się nie wysmoli z przepowiedniami bez odpowiedniego przewodnika i wbrew pozorom nie jest dla wszystkich.
  24. Aż się muszę po prostu wypowiedzieć. Boli już to co widzę, moje oczy puchną od literówek i błędów stylistycznych. Na pierwszy rzut oka... Bo potem ono leci jak najdalej żeby nie czytać tych wypocin. Po drugie. Co za totalne, makabryczne brednie! Ja nie wiem skąd się chłopcze urwałeś, ale psycholog rozpaczliwie czeka na twój odzew. Żeby nie psychiatra. Inicjacje? OK. Przyswajamy że to się dzieje, wcale nie tak rzadko. Ale to trzeba praktykować coś konkretnie i w tym celu zazwyczaj otrzymujemy inicjacje. Ale nie myląc ich z chorą wyobraźnią która zakrawa na dzieło Czechów albo Monthy Pyhtona. Nie obrażając ich przecież... Radzę byś zanim zabierasz się do jakiejkolwiek magii, jakichkolwiek rytuałów, najpierw wziął się za siebie, douczył języka ojczystego, ewentualnie przeczytał ze trzy normalne książki co bardzo wpływa na level inteligencji. A potem się wypowiadaj. Bo jak na razie tak w sensie merytorycznym jak i stylistycznym twoja pierwsza wypowiedź to dno głębsze niż znane mi depresje tego świata razem...
  25. Mmm... Postanowiłam się z wami podzielić kilkoma bazgrołkami ;) "O smutnym Aniele" Śnieg obielił szczyty gór, Wprost z burzowych czarnych chmur, W taki dzień jakich jest wiele, Zrozumiałam co zrobiłam. Ty nie byłeś ze mną nigdy, Bo zaledwie Cię... Zmyśliłam... Anioł skrzydeł pozbawiony, Próżnie błaga o zbawienie, Nie dla niego niebo, trony, Lecz za miłość - potępienie... Kochał mocno, lecz jednego, Bóg wybaczyć nie potrafił, I ukarał zazdrosnego, Zabrał miłość, skrzydła stracił.. Błąka się posłaniec niebios, Drogi które wspak przemierza, Dojść do celu, nie dla niego. Zgubił anioł klucz do nieba... ______________________ Oraz jeszcze jeden o całkiem innej nutce ;) "Książe Ciemności" Książe ciemności co w mrocznych tkwisz okowach Przestań lizać zastygłe czasem rany. Miast się zagłębiać w ciągle błędnych słowach Zacznij los tworzyć co jeszcze nie spisany Oderwij skrawek ciała i wyrwij pukiel włosów Aby trwoge nieść niewiernym ścierwom, A chór niech potępieńczych głosów Z tronów zrzuci którzy władze dzierżą... A ty jak pomnik niewzruszony Trwać będziesz w łuny blasku W pyle murów obalonych Ciemnym nocy wiecznej brzasku...