Paradoxa

Użytkownicy
  • Zawartość

    117
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Paradoxa

  1. Od wielu lat mam dom i trochę ziemi na Mazurach. Chociaż miejsce jest bajkowe, nie mogłam się porozumieć z tamtejszymi..... hmm....Duchami przyrody, Bóstwami, silną wciąż energią Jadźwingów.... czyli praktycznie z nikim. Aby sobie z tym poradzić zrobiłam najgłupszą rzecz pod słońcem - poprosiłam księdza proboszcza o wyświecenie mojego wówczas nowo nabytego obejścia. Co się po tym zaczęło dziać, to doświadczeni ezoterycy zapewne wiedzą a pojęcie "normalnego" człowieka to przerasta. Dość powiedzieć, że przez blisko dekadę, nie przespałam tam spokojnie ani jednej nocy i NIGDY od tej pory nie pojechałam tam sama. Rok temu (po opuszczeniu szeregów katolików) miałam sen. Śniło mi się stado żurawi lecących nad moją stodołą a ja stałam na swojej łące w wianku i z koszykiem w ręku. Sielanka normalnie! Uznałam ten sen za proroczy i..... postanowiłam się z mieszkańcami "mojej" krainy dogadać. W specjalnie wybranym dniu złożyłam ofiarę (jajka, kaszę, wódkę, słoninę, tytoń, kwiaty....) podarowałam to rdzennym "mieszkańcom" tamtejszej okolicy i przyznałam, ze to ja jestem tu gościem, a ONI są u siebie. Wtedy nad moją stodołą przeleciało OGROMNE stado żurawi. Nigdy naraz nie widziałam tylu tych ptaków, było ich ok. 70 sztuk. Uznałam to za znak, że moja ofiara została przyjęta. Od tej pory zyskałam cudowne miejsce, w którym ukrywam się przed całym światem kiedy potrzebuję samotności. Składając kolejne ofiary prosiłam moich nowych przyjaciół o różne ważne dla mnie sprawy. Kiedy miałam zgodę na realizację mojego zamierzenia, przelatywały lub pojawiały się w snach żurawie. Ostatnio zaczęłam całkiem nowe, wymarzone życie zawodowe a biuro mieści się w moim mieście na ulicy.......ŻURAWIEJ!* PozP *Historia jest prawdziwa a moje życie upływa "wśród żurawi".
  2. Tam gdzie rodzi się (w bólach) suwerenna jednostka, tam pojawia się tolerancja lub nawet akceptacja(pewien rodzaj obojętności) na wybory innych ludzi. Podpisuję się pod każdym postem Syberiuski bez obaw, że będzie klęła przy cudzych dzieciach (nawet jeśli się to zdarzy, to zapewne po zwróceniu uwagi przeprosi) bowiem osoby, które osiągnęły osobistą WOLNOŚĆ cenią także wolność bliźnich. PozP
  3. A znasz kogoś w tym kraju, kto mieszka daleko? PozP
  4. "Nasza" czyli ludzi przebudzonych/budzących się. Nie wykluczam oczywiście, że katolik (ten prawdziwy) nie może być przebudzony. Wręcz przeciwnie, jest przecież wiele dróg do Boga. Jedną z nich jest droga przez krzyż. Każdy jednak ma prawo poszukiwać a my - nazwijmy to tak roboczo "ezoterycy" - powinniśmy pokazywać, ze samodzielne myślenie to nie grzech, chociaż czasami boli Jeśli wątpiący/sprzeniewierzający się wyznawca uzna drogę chrystusową, za tę właściwą zawsze może na nią powrócić (przynajmniej tak deklaruje KRK) już w pełni świadomie zostając Katolikiem prawdziwym. PozP
  5. I tu zapłodniłeś mnie po raz wtóry .... myślą Katolicy zgodnie i GŁOŚNO twierdzą, że odejść z kościoła można bez żadnych konsekwencji. Ja natomiast odeszłam za cenę oszczerstw, nagonki i publicznego sprowadzenia moich wartości do pogardzanego sekciarstwa. Chyba znów pod natchnieniem (Twoim) założę kolejny temat PozP
  6. Nie ma niczego złego w strachu przed ostracyzmem. Wszystkich nas to dotyczy bądź dotyczyło. W wiekach przeszłych wygnanie było jedną z najsroższych kar. Upraszam ponownie; nie sądźcie! PozP to nieporozumienie, mnie forma nie przeszkadza, ja po prostu chcę budzących się katolików przeciągnąć na naszą stronę a to wymaga delikatności i finezji w działaniu. PozP
  7. Ja należałam do nich całkiem niedawno. Inaczej odbierałam "stawianie pod ścianą" czyli Twoje "albo...,albo..." na początku tej drogi, inaczej na końcu. Do tego przyjmij jeszcze jedną prawdę, że są ludzie, na których krytyka, nawet ta najbardziej konstruktywna po prostu nie działa. Ja do takich osób należę. Uważam dodatkowo, że forma obowiązuje zawsze - tak mnie wychowano. PozP
  8. Może i proste.... dla Ciebie. Moim zdaniem każdy ma prawo szukać wszędzie nie zostając wykluczonym ze swojej społeczności. Nawet przyjmując treść Twojej wypowiedzi za słuszną, pozostaje jeszcze forma. A ta dla błądzącego/zagubionego/poszukującego człowieka jest nie do przyjęcia. PozP
  9. Nie oceniasz powiadasz? Skoro tak twierdzisz...... Żeby zechcieć zauważyć problem, trzeba być na to gotowym. Jeśli mówisz im to wytykając hipokryzję, to zanim uwierzą w Twoje dobre intencje może sporo wody w Wiśle upłynąć Denerwują się z powodów, które podałam w moim poprzednim poście. Uważasz je za niewystarczające? Ezoterycy naskakujący na katolików poszukujących prawdy poza ich kościołem walnie się przyczyniają do pomocy KRK w zastraszaniu ludzi. PozP
  10. Nie mam prawa wyboru, bo KRK wyłażąc poza swoje podwórko publicznie, mnie oczernia. PozP
  11. A ja patrzę na to inaczej. Sama kiedyś byłam katoliczką, która ulegała herezji. Teraz jestem heretyczką pełną gębą, ale do tego musiałam dorosnąć. To był proces, bardzo długi i trudny. Zrzucanie z siebie poczucie winy, strach przed karą, zrzeczenie się dobrowolnie zbawienia jedynego mi znanego - chrystusowego. To wszystko było przerażające. A kiedy szłam za swoim wewnętrznym głosem, słyszałam zewsząd takie właśnie słowa jak noże "NIE JESTEŚ KATOLICZKĄ", "HIPOKRYTKA", "OBŁUDNICA", "OFIARA MANIPULACJI".......etc, etc.... Dla mnie katolicy sprzeniewierzający się swojej religii, to ludzie budzący się do życia. Nie należy ich oceniać drodzy ezoterycy, bo to trochę wstyd. Nieprawdaż? Ja takim osobom staram się pomóc zrozumieć proces, jaki się w nich rozpoczął. POzP
  12. Nie masz pojęcia jaką moc potrafi z siebie wykrzesać grupka wspierających się bab. :D A śpiewamy wtedy raczej "We are the champions" PozP
  13. Witaj SmoQ, o alchemii wiem niewiele, więc chętnie pociągnę Cię za język. Jeśli moje pytania i wnioski będą nazbyt durne, wybacz ignorantce Jak ja, laik rozumiem alchemię - w ogromnym uproszczeniu, rzecz jasna; poszukiwanie metali szlachetnych w nieszlachetnych ma dla mnie głęboki sens. Jeśli bowiem możliwe byłoby wyekstrahowanie złota np z ołowiu to oznaczałoby, że wszystko zawiera się we wszystkim - jedność (moja definicja Boga). Tyle filozofii (mojej ) C.G. Jung natomiast sadził, że alchemia rozkwitająca w Średniowieczu była ukrytym gnostycyzmem. Dla Junga to, co robili alchemicy, gdy starali się znaleźć złoto w metalach nieszlachetnych, było kontynuacją gnostyckiego uwalniania iskier światła z materii, uwięzionych w niej przez Demiurga. Oba procesy widział jako pozornie fizyczne, lub metafizyczne, naprawdę jednak i w rzeczywistości psychologiczne — jako przechodzenie ze świadomości skoncentrowanej tylko na własnym ego, do świadomości szerszej, w której jaźń zaczyna odgrywać wiodącą rolę. Tym, czym dla alchemików był proces odnajdywania złota, dla gnostyków boskie światło ukryte/uwięzione(?) w nas, Jung widział jako projekcje wewnętrznych, nieświadomych procesów psychicznych na świat zewnętrzny. Czy wobec powyższego można Twoim zdaniem smoQ powiedzieć, że alchemia jest procesem psychicznym? Czy to zbyt duże uproszczenie? PozP P.S. Dziękuję za ten temat, od jakiegoś czasu "chodzi" on za mną, pojawił się więc niejako na zamówienie
  14. Swatasz też? No po prostu szaman pełną gębą PozP
  15. Przez "wchłonięcie" archetypu (jungowskiego) w moim przypadku np. animusa rozumiem zauważenie/zrozumienie jego działania. Kiedy nie zdaję sobie sprawy, że kieruje mną wspomniany animus, a taka jest natura archetypu, zaczynam działać mechanicznie (nieludzko, bezwolnie). Objawiało się to np. konkurowaniem z mężczyznami na ich męskich zasadach. Zaprzeczaniem własnej kobiecości, seksualności poprzez m.in. strój i postawę. Takie błądzenie jawiło mi się jako piekło. Ja "wchłonęłam" animusa kiedy zrozumiałam, że nie jestem ukrytym mężczyzną, tylko kobietą w pełni tego słowa a jako taka mam w sobie po prostu pierwiastek męski i "zobaczyłam, że jest to dobre" Nie wchłaniam więc archetypu zabierając go innym z nieświadomości zbiorowej (bo to oczywiście jest niemożliwe), tylko określam to działanie tak roboczo Pisałam, że to kwestia nomenklatury. PozP
  16. Kwestia nomenklatury. Ja piekłem nazywam stan, w którym zamiast ja wchłonąć archetyp, to archetyp wchłania mnie. Ty piekła możesz nie doświadczać wcale i też jest to prawdziwe..... najprawdziwsze. PozP
  17. Słuszna uwaga, idea KRK jak i komunistyczna zakłada szacunek dla wszystkich a pod tą przykrywką nie szanuje nikogo, nie tylko inności ale nawet siebie wzajem. Przykład? Proszę bardzo; pierwsi zwalczają Reiki a drudzy udawali, że takowe nie istnieje. Gdzie tu szacunek? Tak czy inaczej KRK powinno stworzyć nowy test, jeśli chce utrzymać w mocy wobec własnych wyznawców teorię jakoby Reiki i inne ruchy (nie tylko religijne) były sektami. Przez szacunek dla samych Katolików nie robiąc im tak jawnie wody z mózgu. PozP
  18. Takich przykładów mistrzu_ezotusie znajdziesz nieskończenie wiele. Ot pierwszy z brzega, który mnie przychodzi do głowy; dwóch egzystencjalistów Sartre i Dostojewski. Pierwszy twierdził, że "piekło to inni" a drugi, że "piekło jest w nas". Który z nich ma rację? Kiedy wzniesiesz się na pewien poziom rozwoju psychicznego/duchowego prawdę będziesz w stanie odczytać nawet z paradoksu kłamcy. Światy wyższe bowiem nie są liniowe tak jak świat materialny i pewne rzeczy się nie wykluczają. PozP
  19. KRK przypomina mi w tym wypadku ustrój komunistyczny. Wymyślają reguły a następnie sami się ich nie trzymają. Wymyślili test, który nijak nie przystaje do celu jaki mają nim osiągnąć, więc nadal forsują nazwę "sekta" do wszystkiego co im nie pasuje lekceważąc własne zasady. PozP
  20. Szerszeń, zapłodniłeś mnie zbożną myślą, zrobię ten test w dziale o Reiki PozP
  21. To ważne, aby przypominać o tym, że obudzony wąż nie implikuje w posiadaczu "bycia po stronie światła". Ja znam więcej osób z obudzoną żmiją niż jasnym wężem. Od jakiegoś czasu nie "nakładam kubraczka" ale jak ktoś przegnie, robię się nerwowa Dzięki Wilku. PozP
  22. U mnie od II inicjacji wyglądało to tak; 1) ok. miesiąca "pałera" 2) ok. 5 miesięcy stagnacji (ciszy przed burzą) 3) pół roku rozpadu (pracy, wartości, wiary) i ciężka depresja. Pomogło mi wiele rzeczy i ludzi; wbrew temu co radzili mi znajomi ja nigdy nie pogodziłam się z tym stanem i go zwalczałam. Szept napisała doskonale, nie pogrążaj się w tym działaj, tylko malutkimi kroczkami za to systematycznie. Mnie bardzo pomogło wsparcie energetyczne innych osób. Wybrałam je sobie z forum i poprosiłam o pomoc. Oczywiście ją otrzymałam, za co jestem nieustająco wdzięczna. Muszę wspomnieć tu o mojej rodzinie, mąż, mama i dzieci (chociaż jeszcze bardzo młode) stały przy mnie murem wspierając mnie jak umiały najlepiej. Pomógł mi także mój....... ogródek cierpliwie pozwalał się tarmosić i otulał mnie zapachem, feerią barw i dotykiem przecudnej urody roślin. Pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki Pardi
  23. Tri, u mnie minął już rok od drugiej inicjacji a końca jeszcze nie widać. O pośpiechu więc mowy być nie może. Rozumiem jednak tych, którzy się śpieszą. Najwyraźniej jest im to potrzebne, tak jak Tobie... Kiedy przejmowałam się zdaniem innych czułam się jak w więzieniu. Staram się więc trzymać z dala od klatki z ludzkimi oczekiwaniami i wyobrażeniami. PozP
  24. Tak właśnie to sobie wyobrażam. Z resztą u mnie po "dwójce" powolutku zaczęły się inne energie pojawiać. Dla mnie jest to zaskakujące, ale po ponad roku od drugiej inicjacji, nadal się oczyszczam. Z psychiką już sobie poradziłam (prawie) ale to co dzieje się z moim ciałem fizycznym, to ludzkie pojęcie przechodzi, chociaż do tej pory uważałam się za osobę zdrową, nawet bardzo. Czakra gardła mnie tak dusi, że czasami mam wrażenie, że umieram. Oczywiście zrobiłam badania i ...... nic mi nie dolega (w/g medycyny uniwersyteckiej). No cóż, "przepchnę" to gardło. Obliczam, że zajmie mi to ok. pół roku i dopiero potem zrobię "trójkę". Mam nawet nauczyciela/kę na oku i cała "jazda" zacznie się od początku, ale do 3x sztuka PozP
  25. Cześć Tri i na powitanie W kwietniu minął rok od mojej "dwójki" a ja nadal się oczyszczam. Przeszłam piekło ale już wychodzę na prostą. Myślę, że za ok.pół roku będę gotowa do trzeciego stopnia. Jestem Ci niewymownie wdzięczna za ten temat, przynajmniej wiem, czego się spodziewać w dalszych poszukiwaniach siebie Serdeczne gratulacje Ściskam Pardi