Paradoxa

Użytkownicy
  • Zawartość

    117
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Paradoxa

  1. Witam w najcięższym kobiecym temacie. O tym, że niedobrym jest odrzucanie strony naszej kobiecej osobowości, którą reprezentuje Hekate już pisałyśmy. Kultura i religia od tysięcy lat mówi nam, że cacy jest tylko dziewica i matka, wiedźmy natomiast należy tępić z całą surowością. Od tysięcy lat MY KOBIETY się z tym zgadzamy - niestety. Same siebie zabijamy poczuciem winy. Niszczymy się każąc za decyzje, które od zawsze należą do nas. Ukrywamy wstydliwie z trwogą nasza "ciemną" księżycową, czyli przynależną nam przecież, stronę. Na tym forum my - siostry, my - święte, my - wiedźmy, my - dziw.ki, my - matki jesteśmy a przynajmniej powinnyśmy być myślowo wyzwolone. Dumnie piszemy, że "Energia jest jedna", że "zło i dobro nie istnieje, bo to pojęcia względne", że "każda ma prawo decydować za siebie"....itd...itp...itd Ile w tym jest prawdy a ile pobożnych życzeń, tego nie wie nikt, nawet same zainteresowane. Dość tylko powiedzieć, że ze strachu przed ostracyzmem jesteśmy gotowe ukryć najgorsze (we własnym rozumieniu) przewinienia i potępić publicznie wszystkie inne kobiety, które się takowych "okrucieństw" dopuszczają. ABORCJA Dajemy życie, więc w naszej dualnej rzeczywistości możemy je także odbierać. Ja rozumiem, że to może przerażać, nie tylko mężczyzn ale nawet a może przede wszystkim nas same. Od kobiet rozwijających się duchowo oczekiwałabym jednak opanowania skrajnych emocji (niczym pyskówki sejmowe - parąsik nie mogłam się powstrzymać ) i spojrzenia na sprawę szerzej bowiem; - wiele z nas odrzuciło już pojęcie zła - ufamy intuicji - niejednokrotnie wierzymy w prawo przyczyny i skutku - wiemy, że poczucie winy jest śmiertelną trucizną a wybaczanie (w tym sobie samym) lekarstwem na nią - aborcja, tak samo jak urodzenie jest silnym doświadczeniem o charakterze inicjacyjnym - razem mamy ogromną MOC, więc powinnyśmy się wpierać odrzucając hipokryzję Rodzimy i zabijamy od zawsze. Nagradzamy i każemy Obdarzamy niebem i piekłem Jesteśmy piękne i koszmarne My dziewice, dziw.ki, matki, córki, święte, grzesznice, kochanki, zakonnice, szamanki, wiedźmy....MY....KOBIETY!!!! PozP P.S. Proszę panów o nie zabieranie głosu w tym temacie.
  2. Idąc za przykładem Szerszenia odpowiem na pytania z testu katolickich duchownych, czy inicjowani w Reiki wyczerpują znamiona sekty. 1. Czy władza przywódcy grupy jest nieograniczona? Ktoś taki jak przywódca wśród reikowiczów nie istnieje. Są Mistrzowie-Nauczyciele, ale ich rola się kończy wraz z zainicjowaniem adepta. 2. Czy w grupie kładzie się duży nacisk na gromadzenie pieniędzy? Czy istnieje społeczna kontrola ich wydatkowania? Jedyne pieniądze jakie się mogą przewijać, to opłaty za naukę i inicjacje Nauczycielowi (stawki są jawne). Niektórzy nauczyciele nie pobierają opłat wcale. Coś takiego jak "gromadzenie pieniędzy w grupie" nie istnieje, bowiem nie ma samej "grupy". 3. Czy jednostka ma prawo w każdej chwili zrezygnować z członkostwa? Nie jestem żadnym członkiem, ale z Reiki mogę zrezygnować w każdej chwili, po prostu nie praktykując przesyłania tej Energii, w tym samej sobie. 4. Czy pewne elementy doktryny i historii ruchu są przedstawiane inaczej na początku zaangażowania, niż po pewnym okresie uczestnictwa? Miałam inicjacje w dwóch "duchach", japońskim i zachodnim. Różniły się nieco między sobą szczegółami (znacznie mniej niż religie chrześcijańskie), ale w każdym z nich przedstawione mi elementy były spójne od początku do końca. 5. Czy grupa nie utrudnia swoim członkom kontaktów z rodzinami? Do życia prywatnego nikt podczas zajęć się nie tylko nie mieszał, ale nawet o nie nie pytał. 6. Czy istnieje obowiązek zakładania rodzin wewnątrz grupy? Zakładając, że taka "grupa" istnieje i są nią przypadkowi ludzie spotykający się RAZ na inicjacji, to wydaje mi się, że rodzinę zakłada się z osobami, które się zna, a czas kilku godzin lekcyjnych nauki, to dla mnie stanowczo za mało, żeby się poznać. Taka łatwa to ja nie jestem 7. Czy istnieje ograniczenie dopływu informacji ze świata i tendencja do kontrolowania każdej godziny życia członków grupy? Nie wiem jak z dopływem informacji ze świata u innych, ale ja po pierwszej inicjacji siadłam do neta i opisałam szczegółowo przebieg mojego wtajemniczenia. 8. Czy da się zaobserwować postawę wrogości wobec świata i społeczeństwa przedstawionych jako ,,siedlisko zła” i źródło zagrożenia? Czy istnieje przekonanie o nieomylności nauki grupy i wyłączności dostępu do zbawienia? Wrogość do świata wśród reikowców jest bardzo źle widziana. O zbawieniu nie ma tam w ogóle mowy. 9. Czy grupa jest programowo wrogo nastawiona do kształcenia pozareligijnego? Reiki to NIE religia, wbrew insynuacjom ignorantów, ale inicjują się w nią wyznawcy wielu religii więc..... odpowiedź nasuwa się sama. Jak widać Reiki nie tylko nie wyczeruje znamion sekty, ale jest jej absolutnym zaprzeczeniem (w/g standardów KRK ) PozP
  3. To mój pierwszy temat tutaj i bardzo świeże przeżycia..... a było tak; Poznałam ich obu podczas medytacji. Pierwszy pokazał mi się Eznarm*. Wysoki w nienagannie skrojonym, czarnym garniturze, milczący i srogi. Stał patrząc na mnie jakby zza szyby. Spotkałam go przy pracy na niższych czakrach. Czekałam na niego i przywoływałam od pewnego czasu. To duch sił ziemskich, z którym mogę rozmawiać o praktyce życia i prosić o pomoc w sprawach doczesnych. Eznarm to moc nieokiełznana, muszę w kontaktach z nim zachowywać ostrożność. Tydzień po Eznarmie spotkałam Dobachiela*. Oczami wyobraźni zobaczyłam związane do góry wspaniałe pukle długich, białych włosów i wesołą twarz młodzieńca.Jego obecność zwiastują zawsze przyjemne prądy krążące mi po głowie. Mówię do niego o tym co wzniosłe, wieczne i szeroko pojętym sensie istnienia. Dobachiel to światło i miłość, personifikacja superego. Dobry duch górnych czakr, któremu mogę się wyżalić, nie muszę na niego uważać wiem bowiem, że kocha mnie bezwarunkowo. Tak oto dwie potężne siły spotykają się we mnie. Spotkałam się z teorią, że osoba która miała takich dwóch opiekunów odebrała "Eznarma" jako budzącą się kundalini. A jakie jest Wasze zdanie w tej sprawie? Czy ktoś ma podobny "układ" z opiekunami? Zapraszam do dyskusji. PozP * - imiona aniołów są zmienione
  4. Ostatnio spotykam osoby, które zgadzają się z nauką Buddy mówiącą, że własne "JA" nie istnieje a oświeceniem jest zauważenie tego faktu. Jeśli nie ma "JA" to co jest? Otóż jest wszystko poza "ja", czyli; - ciało - świat materialny - doznania zmysłowe - myśli - emocje - etc Nie ma natomiast wolnej woli, bowiem świat jest przyczynowo-skutkowy. To nie my dokonujemy wyborów, tylko życie płynie. Sama od dziecka widzę wyraźnie, że im mniej się wtrącam w życie, tym lepiej mi ono wychodzi. Jakie ja zauważam skutki takiego postrzegania rzeczywistości? Jeśli nie ma "ja", czyli czegoś co nazywam sobą, to znikają/tracą moc; oczekiwania (moje i innych wobec mnie), żądze, poczucie zagrożenia, strach przed śmiercią....itd Sensem życia staje się........... samo życie, czyli droga a nie jakiś mglisty cel. Mogę żyć tu i teraz bez poczucia powinności - jakakolwiek by nie była. Z "ja" tworzymy twierdze warowne a jednak potrafi nas zranić byle drobiazg, bo narusza nasze terytorium. A człowiek przecież to plastyczna masa. Może nas zmienić wszystko nawet kolor ścian. Kiedy mamy poczucie "ja" czyli tożsamość tak bardzo hołubionej przez wielu (niczym pomnik Małego Powstańca mnie doprowadzającego do rozpaczy) wówczas hamujemy przepływ życia. Buddyzm odbierając nam nasze wyimaginowane "ja" daje nam ŻYCIE. Co Wy na to? PozP
  5. Witam w kolejnym moim rozmyślaniu Natchniona rozmową z Wilkiem zapragnęłam poszerzyć moją wiedzę o stanowiska innych forumowiczów w sprawie poszukiwania siebie w sobie samych. Powszechna opinia panuje taka, że "z Bogami to trza ostrożnie". Bywają chimeryczni, cena jaką zażądają "za usługę" może być nieprzewidywalna i baaardzo wygórowana, z Bóstwami my ludzie nie mamy szans. Jednocześnie doskonale wiemy, że jeśli się z nimi "dogadamy" (odnajdziemy ścieżkę) mogą być niewyobrażalnie w swej pomocy skuteczni. Z archetypami jest inaczej. Traktujemy je niemal jak towarzysza zabawy w kotka i myszkę. Znajdę cię wielka matko! Tu się schowałeś animusku nono nie ładnie się tak chować pod spódniczką Bo czego tu się bać? Przecież pojęcie wprowadzone przez C.G. Junga istniejące w tzw. nieświadomości zbiorowej, więc wrodzone, wspólne wszystkim ludziom, absolutnie niezmienne wzorce determinujące sposób myślenia i postrzegania świata oraz odczucia, reakcje i zachowania jednostek nie może być groźne, w każdym razie nie aż tak jak potężni Bogowie. Ogólnie opinia jest taka, że archetyp mniej niebezpiecznym ustrojstwem jest i basta. Czy tak jest istotnie? Dla mnie zawsze, to co poznane, jest oswojone a to co oswojone - bezpieczne. Innymi słowy zwracając się do Bóstwa wiem mniej więcej czego się mogę spodziewać, choć przyznaję, że często przerasta to ludzkie pojęcie. Ale do Boga się zwracam, czyli używam swojej wolnej woli. Archetyp tymczasem (nieuświadomiony)działa podstępnie tym samym wolną wolę odbierając. Tak zdecydowanie uważam, że archetypy są bardziej wredne i niebezpieczne. A jakie jest zdanie innych w przedmiotowej sprawie? A może są osoby które utożsamiają Bogów z archetypami, wszak archetyp nie jest dostępny poznaniu bezpośrednio - ujawnia się przez pewne symboliczne treści i motywy, powtarzające się pod zmiennymi postaciami w mitach, wierzeniach, dziełach sztuki i literatury różnych kręgów kulturowych oraz w snach i fantazjach poszczególnych osób. Serdecznie zapraszam do dyskusji. PozP
  6. Anioły zstępują z nieba na ziemię a nie na ludzi
  7. Tak wiem, tylko trochę się martwię o drobnych ludzi, bo jak na nich taka osoba zstępuje, to może im kości połamać PozP
  8. Nie muszę Ci wierzyć (nauczyłam się nie wierzyć nikomu ) ale jeśli chodzi o Boga-Ojca, to nawet Ty pisałaś, że Reiki to ta sama energia co prana, mana i duch święty. Skoro uznajemy, że Reiki to Światłość przenikająca wszechświat, to każda wiara ma po trosze coś z tym wspólnego. Świat jest pełen zbieżnych symboli widocznych na każdym kroku; w magii, sztuce, religii, wiarach, nauce ...itd. Nie widzę najmniejszego powodu, aby Reiki sztucznie izolować jako absolutnie neutralny "byt", zwłaszcza, że ja jako była katoliczka uważam, że jest to energia tożsama właśnie z Duchem Świętym i nie widzę powodu aby to ukrywać. PozP
  9. To ochłoń troszkę, bo niepotrzebnie się denerwujesz Ano zamiast Boga-Ojca wstawić sobie co/kogo tam chcą np. Absolut. Reiki, jest neutralne, nie pogryzie się z żadnym bóstwem ani religią. To metoda terapeutyczna. Przecież to właśnie Ty o tym wciąż przypominasz Królicka walczy, aby wytłumaczyć to hierarchom swojej religii tylko tyle. Mogę wierzyć i wyznawać co chcę, Reiki z tym nie koliduje, jeżeli uznam, że światło Reiki pochodzi od Wielkiego Manitu i uważam go za Boga najwyższego, mam prawo rozumieć, że to właśnie jego łaska na mnie spływa. PozP
  10. Dobrze Siloam, Królicka kłamie w przeciwieństwie do KK a zakonnica była manipulowana i nie wiedziała co się dzieje Niech tak będzie! Dla zainteresowanych; http://badzwolny.eu/index2.php?option=com_content&do_pdf=1&id=214 PozP
  11. A kto powiedział, że będzie prosto? A prosto jest żyć w lęku spowodowanym przez manipulanta? PozP
  12. O nie mój drogi, nie porównuj sigili ze wszystkim innym. Sigilizacja jest ukierunkowana na obsesję. Wprowadzasz do nieświadomości schemat, który musi zadziałać za wszelką cenę i jak najkrótszą drogą. Często za cenę zdrowia, rodziny, psychoz...itd. Jeśli wprowadzisz sobie "do systemu" rzecz, której nie jesteś w stanie sprostać, to Cię pragnienie/potrzeba/przymus zniszczy. Fajnie? PozP
  13. To jest ciekawe. Teoria jakoby Wolna Wola przynależna była tylko oświeconym jest dla mnie logiczną. Dopóki nieświadome kieruje naszym życiem rzutując na świadomość, trudno mówić o Wolnej Woli. PozP P.S. Mistyk nieświadomość = podświadomość drugim słowem powinna być zapewne "świadomość"
  14. Oczywiście, ze jest możliwe. Powiem więcej, tylko głupcy i frajerzy proponują duszę w zamian za dobra doczesne Własna duszę może ocalić TYLKO sam zainteresowany bez wzgledu na jej położenie, tyle tylko, ze im głębiej wpadł, tym trudniej będzie mu się wykaraskać. Nie wiesz z kim paktował, więc nie panikuj. Możliwe, że powierzył siebie jakiemuś bóstwu. To akurat jest lekcja do przerobienia dla Ciebie, ludzie chronią i dbają o to na czym/kim im naprawdę zależy. Cynizm jest cechą ludzką. Jedni żyją "na krawędzi", inni w ciepłych kapciach przed telewizorem. Nie ma w tym niczego nadzwyczajnego a tym "układem" Cię po prostu zbywa, żebyś nie panikowała. Nie wiesz, bo to nie Twoja sprawa. To układ między nim a kimś tam. Dla osób trzecich może to znaczyć, żeby nauczyli się korzystać z własnej Wolnej Woli. Pozdrawiam P.
  15. Jak wiesz Szepcie, ja inicjowana byłam u p.Królickiej 2 lata temu. Owszem w salce do inicjacji był wizerunek Chrystusa ale o żadnej modlitwie mowy nie było. Mistrzyni mówiła także i owszem o chrześcijaństwie, ale tylko pod tym kątem, ze Reiki się z nim nie kłóci, bowiem jest neutralne. Wydaje mi się wątpliwe, by aż tak ewoluowała, szerząc posłannictwo katolickie przez Reiki właśnie. Jest to natomiast osoba, która zna dobrze znaczenie medytacji i modlitwy chrześcijańskiej. P. Krystyna nigdy nie ukrywała, że jest praktykującą katoliczką i tak jak jej Mistrzyni siostra Mariusza, tak i ona nie widzi sprzeczności między byciem katolikiem i praktykowaniem Reiki, bowiem Reiki jest NEUTRALNE. Po inicjacji istnieje tylko jedno niebezpieczeństwo, że adept zobaczy świat (w tym swoją wiarę) takim jaki jest a wtedy mogą zacząć się niezłe jazdy Ja po inicjacji przejrzałam na oczy i radzę bardzo uważać ultrakatolikom, bo może się to zakończyć załamaniem nerwowym. Uważam,że moja mistrzyni w swoich artykułach doskonale punktuje KK ukazując zakłamanie jego hierarchów. Reiki nie jest sprzeczne z Biblią, niech wreszcie kler powie, że broni własnej d.upy a nie słowa bożego! PozP
  16. Możesz napisać jakież to są te niepokojące rzeczy? Bo dla mojej mamy np. ostatecznym dowodem opętania jest fakt, że odeszłam z KK :D Jeżeli nie przehandlował duszy, to nie jest źle. Może Ci tu pomóc kilka osób, tylko w czym? PozP
  17. Jak czytam interpretacje faktów w/g Siloama, to mi normalnie kartofle w piwnicy gniją. Tak się składa że, Pani Królicka jest moją mistrzynią. Wszystko co mówi i jak mówi jest przejęte po siostrze Mariuszy. Obie panie były przyjaciółkami. To za namową siostry właśnie p. Królicka porzuciła swoją pracę i zajęła się Reiki. Także z siostry Mariuszy inicjatywy powstała szkoła Reiki, którą p. Królicka prowadzi do dziś! KK nie zakazał praktyki Reiki zakonnicy, tylko ona sama z tego zrezygnowała po szumie jaki zrobił się po wydaniu jej książki. Uznała, że "wydała z siebie" ok 30 Mistrzów (dokładnej liczby nie pamiętam) i oni "pociągną" dalej naukę Reiki. Ciągle jednak była w kontakcie z p. Królicką (nie wiem czy z innymi mistrzami też) i śledziła jej postępy aż do swojej śmierci. Sistra Mariusza NIGDY nie porzuciła ani nie wyparła się Reiki, bo nikt nawet o to nie zabiegał! PozP
  18. Jak ktoś ma ochotę zafundować sobie obsesję, to sigil jest do tego idealny :D PozP
  19. W ten sposób to ja też mogę powiedzieć, że to że się drapie jak mnie swędzi, to też mój wybór, bo przecież mogę się nie drapać. Tylko czy rzeczywiście tak jest? Bardzo bym chciała, żeby odezwali się w tym temacie buddyści, byłoby ciekawie PozP
  20. A ja chętnie się bym dowiedziała jak zachowa się taki "zgodny z sumieniem" katolik gdy spotka chirurga - świadka jehowy, który odmówi jego dziecku potrzebnej transfuzji krwi, bo to niezgodne z jego poglądem. O sumieniu myśli się, zanim wybierze się profesję np. rzeźnika. PozP
  21. Euforio piszesz do rzeczy. Zadam Ci tylko takie pytanie; czy zanim poznałaś tego mężczyznę Twoje relacje partnerskie były prawidłowe? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, to szukaj koniecznie osoby, która pomoże Ci dokładnie sprawdzić czy nie masz założonej klątwy. Ja miałam niemal identyczny przypadek jak Twój. Wzgardzony kochanek i pasmo niepowodzeń trwające 4 lata! Byłam osamotniona w przekonaniu, że to klątwa. Wszyscy znajomi twierdzili, że mój brak sukcesów jest spowodowany nagłym moim lenistwem (O ZGROZO). Szukaj dziewczyno "speca" od uwalniania od tego świństwa. Na naszym forum jest ich kilka/kilku, wal śmiało choćby do Alchemika skoro się zaoferował Ja w przeciwieństwie do wielu z tego forum uważam, że jeśli coś nam się w życiu gwałtownie załamuje i trwa zbyt długo, bez wyraźnego powodu, to radziłabym koniecznie sprawdzić czy ktoś nas nie "obdarował prezentem". Takie jest moje doświadczenie w tej sprawie. PozP
  22. Hmm, ja nie znam ani jednej osoby, która widziałaby "bo widzi". Wszystkie, które widzą istoty wyższe (poza dziećmi i ofiarami traumy) pracują nad sobą duchowo. Aby poszerzyć moją wiedzę w temacie zapytałam także moich bliższych i dalszych znajomych, czy znają kogoś, kto nie pracuje nad sobą duchowo a widzi anioły. Odpowiedzieli, że poza kilkoma alkoholikami w zaawansowanym stadium to nikt. Szepcie, cóż pozostaje powiedzieć? Tych "widzących bo widzą" jest jeszcze mniej niż tych "widzących" bo się rozwijają Ja rozumiem, że można zobaczyć spontanicznie duchy z astrala ale wydaje mi się że do wyższych światów duchowych trzeba się jednak dokopać lub dolecieć jak kto woli. PozP P.S. Ja wiem, że po tym poście odezwie się kilka osób, które stwierdzą, że znają ludzi spontanicznie widzących anioły i to nie jednego, zważcie tylko skąd osoby nieobeznane z bytami duchowymi mogą wiedzieć co tak naprawdę widza?
  23. Ja ostatnio widuję się z duchami tarota. Nie wiem tylko jeszcze jak je sklasyfikować, dość powiedzieć, że jak na "demony" wydają się być całkiem przyjazne no i pomocne..... jak to demony Ich natura wydaje mi się egregoryczna, ja w każdym razie tak je traktuję, ale to całkiem nowa znajomość i może się zmienić. PozP
  24. W poście wcześniejszym napisałam, że rozwój prowadzi do poznania światów wyższych, czyli ich natury. Anioły należą do tych światów. Nie wierzę, że udane przywołanie jest niezależne od naszego rozwoju. Wręcz przeciwnie zależy ono od niego i to ściśle. Nieprawda wystarczy jak wyżej.... rozwijać się samemu. Racja, tylko jeżeli ktoś dla nas woła, tzn że poprosiliśmy o to (innych możliwości tu nie chcę rozpatrywać) czyli rozwijamy się świadomie sami. Ja poprosiłam o pomoc w usunięciu złych naleciałości z wielu lat. Efektem tego był m.in. kontakt z moimi (i nie tylko) aniołami. Trudno więc powiedzieć, ze poznawałam ich naturę przez przywoływanie. PozP
  25. I niech to będzie ostrzeżeniem, bo infantylne wyobrażenie o bytach wyższych może nas kosztować skórę. Jeśli ktoś myśli, że istoty ukażą nam się pod postacią jakiej oczekujemy to jest to wersja optymistyczna. Wersję pesymistyczną ale równie prawdopodobną przedstawił już Szerszeń. Ja ogólnie jestem przeciwna przyzywaniom kogo/czegokolwiek zanim nie poznamy tegoż natury. A osoba, która pyta "jak przyciągać anioły" ich natury nie pojęła w wystarczającym stopniu (wszak pojąć ją zupełnie jest niepodobna). PozP