Już mówię, o co chodzi. Otóż moi dziadkowie razem z rodziną, gdy zostali przesiedleni ze Wschodu po wojnie, zajęli stary dom razem z polem. Podzielili dom i działkę na pół i tak mój dziadek z babcią i dziećmi mieli jedną część, a siostra babci z mężem i dziećmi drugą. Żyli mniej więcej w zgodzie, z tym nie było kłopotu.
Później wuj zmarł, ciotka się zestarzała (dziś już nie żyje) i wziął ją syn na starość, trzech pozostałych synów też się wyprowadziło. Jeden z nich bez zgody pozostałych sprzedał tę część, która należała do ich rodziny obcym ludziom z innego miasta. Oni mieli do niego wielki o to żal, ale nie mieli dokumentów ani możliwości i ten żal do dziś jest tak wielki, że nikt już tu nie przyjeżdża.
Jeśli chodzi o drugą część domu, mój tato dostał ją w spadku. Jego brata i siostrę dziadkowie(którzy także dziś już nie żyją) spłacili za życia, jednak moje wujostwo nadal czuje się pokrzywdzone(niesłusznie oczywiście). I tak znienawidzili moją mamę, która nie miała z tym nic wspólnego, bo wyszła za tatę, kiedy ten był grubo po trzydziestce i dawno już był właścicielem. Ale oni znaleźli sobie 'ofiarę'. Ciągle ją poniżali, złorzeczyli. Mama niechętnie i ze łzami w oczach mówi o tym nawet dzisiaj. Ale doprowadzili do tego, że musieli się przenieść do miasta (tam mieli tylko pole, nie mieszkali już z dziadkami).
Dzisiaj nie utrzymujemy dobrego kontaktu z rodziną. Nie mieszkamy w tym domu, ale jeździmy tam od czasu do czasu, mamy w tej wsi mały sad, drugą połowę posiadłości zajmują ci ludzie, którzy odkupili to od wujka, są to bardzo porządni, uczciwi i mili ludzie.
Na tej działce chcieli wybudować mały domek drewniany, który miał powstać w ciągu wakacji, a jego budowa ciągnie się już prawie dwa lata.. Oszukano ich przy materiałach budowlanych, fachowcy ciągle nieuczciwi (nawet ci polecani). Teraz mają sprawy w sądzie w związku z tym i wiele zmartwień i ciągle pod górę.
Nam też się nie powodzi, kiedy wydaje się, że już będzie dobrze, zawsze przyjdzie grad albo susza, albo inne nieszczęście, ledwo łączymy koniec z końcem, ciągle na minusie.
Pamiętam z dzieciństwa bardzo dokładnie jedną sytuację: miałam może z sześć lat, byłam tam na wakacjach, gdy babcia jeszcze żyła. Zawołała mnie, bo ja ją kochałam bardzo nieświadoma wszystkich złych rzeczy, które wyrządzili moim rodzicom. Kazała mi pamietać i obiecać, aby nigdy nikomu nie sprzedawać domu.
A teraz doszło do tego, że moi rodzice chcą go sprzedać, bo po prostu nie mamy pieniędzy.
Wczoraj mama rozmawiała właśnie z tą sąsiadką, która buduje domek, przyszło jej do głowy, że to może jest jakieś obciążenie, rodzaj klątwy. Złe słowa i emocje, wielki żal
Co o tym myślicie? Czy znacie skuteczne sposoby pozbycia się tej złej energii i przegnania niepowodzeń?
Proszę o pomoc
Honor