Luana

Użytkownicy
  • Zawartość

    113
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Luana

  1. Witam serdecznie Poniższym tekstem pragnę poruszyć jedno z ważniejszych zagadnień wychowawczych czasów współczesnych ? tak zwanego wychowania bezstresowego, a konkretnie zdecydowanego nadużywania tegoż terminu w celu nazywania wielu zjawisk, które na dobrą sprawę z pojęciem wychowania niewiele mają wspólnego. No właśnie, jestem ciekawa z czym wam kojarzy się ów termin... Dziecko ? ofiara bezstresowego wychowania (?) Parę miesięcy temu dopuściłam się obejrzenia popularnego talk-show telewizyjnego. Temat tego konkretnego odcinka brzmiał mniej więcej ?Moje dziecko mnie terroryzuje?, z racji zainteresowań zawodowych z zaciekawieniem wsłuchiwałam się w kolejne, dramatyczne historie ?terroryzowanych? mamuś: Prowadząca: ?to czego ty mu [nastoletniemu synowi] właściwie odmawiasz/zabraniasz?? Matka: ?no w zasadzie to niczego...? (tutaj twarz mamy wykrzywia uśmieszek, nie potrafię stwierdzić czy podszyty większą dawką dumy czy jednak żalu łamanego przez wstyd). ......Dalsza część rozmowy....... Prowadząca puentuje: ?czyli twój syn jest po prostu kolejną ofiarą bezstresowego wychowania?. I w tym momencie rączki mi opadły. Jak można prowadzić program o takiej tematyce nie przygotowawszy się uprzednio? Mylić podstawowe pojęcia i (o zgrozo) utwierdzać miliony Polaków (dla których bądź co bądź znana i lubiana prezenterka medialna, ?lubująca się w rozwiązywaniu ludzkich problemów? stanowi swojego rodzaju autorytet) w błędnym rozumowaniu. Tak tak pani Ewo, straciła pani w moich oczach :3. Trochę teorii Zacznijmy więc od podstaw. Nie, nie będę rzucać tu suchymi definicjami. Postaram się wytłumaczyć jak najbardziej łopatologicznie, po ludzku czym jest nasze nieszczęsne bezstresowe wychowanie i z czym jest najczęściej mylone. Od początku do końca stworzona w mojej głowie scenka ?z życia?: ?Znowu dostałam wezwanie do szkoły, Bartuś po raz kolejny w tym miesiącu wulgarnie odniósł się do nauczycielki. Oczywiście, skarciłam go ? przy wychowawczyni Żeby nie było... Ale kary żadnej nie dostał, w domu w ogóle nie poruszaliśmy tego tematu. W końcu chcę wychowywać syna bezstresowo.? Otóż droga mamo, pragnę zaznaczyć, że nie mam na celu moją wypowiedzią podważać twych zdolności wychowawczych ALE myślę że powinnaś wiedzieć... Wychowanie bezstresowe to koncepcja wychowawcza stworzona przez C. Rogersa i A. Maslowa w '60-tych latach ubiegłego wieku. Koncepcja ta zakładała, że aby warunki wychowawcze stanowiły optimum dla wychowanka, nie powinny w żaden sposób ograniczać, aby rozwój dziecka mógł przebiegać samoistnie. A to, co pod sztandarem bezstresowego wychowania próbujesz wdrożyć w skomplikowaną już relację rodzic - dziecko bliższe jest raczej założeniom antypedagogiki, której główne motto brzmi: ?WSPIERAĆ A NIE WYCHOWYWAĆ?. Skompresuję wyjaśnienia w celu pominięcia zbędnego mieszania. Antypedagogika (a dokładniej jej prekursor - Hubertus von Schoenebeck ) zakłada iż dziecko samo najlepiej wie co jest dla niego dobre, a ograniczenia nakładane przez opiekunów zwyczajnie wypaczają jego rozwój osobowy. Pozwolę sobie przytoczyć cytat: Niestety, nie wydaje dobrego owocu stwierdzenie ?dzieciom wszystko wolno?, ponieważ istnieje ogromne prawdopodobieństwo iż założenie to bardzo szybko obróci się przeciwko mamie i tacie. Należy więc pamiętać, że takie ?autowychowanie? się dziecka nie powinno łączyć się z brakiem zainteresowania ze strony rodzica. Jego rola polega tutaj na wspieraniu rozwoju ? jestem, służę pomocą ale tylko wtedy, kiedy dasz mi do zrozumienia, że tego potrzebujesz. Sprawy sedno Czym więc jest nasze nieszczęsne wychowanie bezstresowe jeśli nie taką wolną amerykanką? Już wyjaśniam: Jako, że koncepcja Rogersa i Maslowa upadła równie szybko co zyskała na popularności, podstawowym błędem współczesnych rodziców jest odwoływanie się poprzez termin "bezstresowe wychowanie" do tejże właśnie koncepcji, która w teorii okazała się fiaskiem niedługo po wprowadzeniu jej w życie. Badania nad praktycznym zastosowaniem tej koncepcji wykazały, że pozbawiając dziecko wszelkiego stresu robimy mu zwyczajnie... krzywdę. Stres stanowi jeden z najważniejszych czynników napędzających ludzki rozwój, działa mobilizująco. Cytując: Odrzućmy więc ten przestarzały model, który się nie sprawdził, przejdźmy do współczesnej koncepcji wychowania bezstresowego. Koncepcja współczesna bezstresowego wychowania ma owszem, oszczędzić zbędnego stresu zarówno dziecku i jego najbliższemu otoczeniu jak i rodzicom! (no chyba nie powiecie mi, że kolejna wizyta w szkole z powodu złego zachowania dziecka, czy też debet na koncie bo synuś ?potrzebował? pieniążka nie są sytuacjami stresogennymi dla przeciętnego rodzica). Cały ten ?skomplikowany system? opiera się na odpowiednim doborze kar ? najlepiej aby dziecko uczyło się na własnych błędach, pojmowało zależności przyczynowo skutkowe: ?Jasio zostawił rower na dworze mimo iż kilka razy upominałam go by schował go do garażu. W nocy padał deszcz i rower zardzewiał? Jaka więc jest najlepsza ?kara? dla Jasia? - nie zadbałeś o swoją własność, więc teraz nie masz na czym jeździć. Wysoce niewłaściwe jest rzucanie tekstów w stylu ?nie posłuchałeś mamusi to teraz masz?. Nie chodzi przecież o to, by wbić dziecku zafałszowany przecież obraz mamy jako istoty nieomylnej (nie bójcie się mamy, pod tym względem i tak macie mega ogromny kredyt zaufania waszych pociech), a jedynie (a może AŻ) ukazaniu mu konsekwencji własnych czynów i decyzji. Dzięki temu unikamy raczej narzucania naszej woli podopiecznym, a za to prowokujemy tę iskrę ? chwilę zastanowienia pt. ?co będzie dla mnie lepsze?? w małej głowie. W wychowaniu trzeba znaleźć ten subtelny balans między zakazami na brakiem zakazów. Nie powinniśmy przecież chyba pozwalać dzieciom na próbowanie wszystkiego, aby miały szanse same się sparzyć (zwłaszcza w takiej kwestii jak wybieganie na ruchliwą ulicę). Jak ten balans osiągnąć? Jak wyznaczyć granice nie tłamszące osobowości dziecka a zarazem zapewniające bezpieczeństwo i zaufanie? Rozmową moi drodzy. Nie bójmy się wyjaśnień (tak, tak, ludzie chyba z natury nie lubią się tłumaczyć). Dziecku nie wystarczy rzucić suchego ?bo ja tak mówię?. A wyznaczanie granic? Cóż, granice są łatwiej respektowane jeśli zostają ustalone wspólnie - jak uniknąć potencjalnego stresu związanego z zakupami, gdzie nasza pociecha terroryzuje nas (i cały market) wrzaskami i tarzaniem się po podłodze w celu wymuszenia kupna nowej super zabawki? Nic prostszego! Po prostu zaplanujcie dokładnie wspólne wyjście. Dzień (a nawet pół godziny) wcześniej usiądźcie razem i sporządźcie listę zakupów: "widzisz synku, to jest wszystko co musimy dzisiaj kupić". Oczywiście, w trakcie zakupów coś może do tego stopnia "skraść serce" naszego malucha, że nie unikniemy ciągnięcia za rękaw i zwyczajowego "mamoooo kup miiiii", ale w takiej sytuacji powołanie się na wcześniej wspólnie przygotowana listę zakupów bywa na prawdę zbawienne ("ale zobacz, przecież ustalaliśmy razem co trzeba kupić, a tego nowego Action Mana na naszej liście nie ma"). Taki układ pomaga nam "kupić trochę czasu" przynajmniej w celu uniknięcia sklepowych awantur. Zapraszam mamusie i tatusiów, opiekunów, wychowawców i wychowanków jak i wszelkiej maści zainteresowanych krejzoli takich jak ja do rozmowy i podzielenia się swoją opinią, spostrzeżeniami czy złotymi myślami. źródła i materiały dla zainteresowanych: * zawartość mojej głowy, * http://www.publikacje.edu.pl/publikacje.php?nr=496, * http://www.wychowawca.pl/miesiecznik/mi ... 144/07.htm. * http://stres.wieszjak.pl/stres-w-naszym ... owego.html
  2. Oto sen mojej przyjaciółki, co on według Was oznacza? Możecie zadawać pytania. Co o tym myślicie?
  3. Czołem, więc tak motylu, i tak i nie. Co do wnętrza to trochę już nadinterpretacja, nie ma o tym słowa we śnie. A cała sprawa rozbijała się o to, że koleżanka została przyjęta na studia architektoniczne (wieżowiec, budynek) i faktycznie - bała się że nie podoła, że ją to przerośnie. To był post niespodzianka, którego zapewne nikt się nie spodziewał Pozdrawiam.
  4. Jak w temacie, czy jest na forum ktoś, kto mieszka lub dobrze zna Poznań?
  5. Super, potrzebuję informacji na temat tego, jak środkami komunikacji miejskiej dostać się z dworca autobusowego na lotnisko.
  6. Niunia, odczuwam brak współpracy z Twojej strony. :cry:
  7. Cześć :!:
  8. Toteż nigdzie nie napisałam, że "każdy sobie dodaje"
  9. A mnie się wydaje, że większość ludzi robiąc sobie tego typu test podświadomie dąży do tego, aby jak najwięcej było "na tak". Brak obiektywizmu i naginanie odpowiedzi często wiążą się z potrzebą udowodnienia sobie wyjątkowości. Sama próbując odpowiadać na te pytania doszłam do wniosku, iż nie łatwo zrobić to rzetelnie... przy większości odczuwam potrzebę dłuższego zastanowienia, może przypomnienia sobie, czy taka sytuacja miała miejsce, jeśli tak, to jak często się to powtarza... itp. itd. Więc tak: - może jestem młotkiem, ale pytania nr 2 w ogóle nie rozumiem - odpowiedź na pytanie nr 4 z kolei jest po prostu logiczna - nie ma człowieka, który zawsze i wszędzie niezależnie od okoliczności czuł się albo tylko dobrze, albo tylko źle. otoczenie oddziałuje na nas różnymi bodźcami, które wzbudzają w nas poczucie komfortu albo dyskomfortu, niektóre pozostają neutralne. No, chyba, że dobre lub złe czucie się określa np. jakieś dolegliwości fizyczne w stylu - bóle głowy, nudności w towarzystwie konkretnych osób lub w danych miejscach ( ja na przykład dostawałam migrenowego bólu głowy jak wchodziłam na ezoforum :? ) - jeśli tak to powinno to zostać doprecyzowane. Co do pytania numer 5 z kolei też widzę pewne nieścisłości - czy np. byłeś/łaś w stanie wyczuć czyjś nastrój na odległość, bez kontaktu - a nie tylko - zanim dana osoba zdążyła coś powiedzieć. Jeżeli z kimś się spotykamy zwykle jeden rzut okiem na wyraz twarzy, postawę daje nam już przesłanki do tego by bezbłędnie odgadnąć w jakim dana osoba jest nastroju. Jeśli chodzi o pytanie siódme z kolei, to uważam, że każde pierwsze spotkanie musi stać pod znakiem wartościowania (lubię/nie lubię, podoba mi się/ nie podoba) - bo na tych przesłankach buduje się (lub nie) każdą relację międzyludzką... Ale ok. jest powiedziane jasno "czy potrafisz określić" - czyli, czy potrafisz zrobić to świadomie. Pytanie 11 moim zdaniem też stwarza możliwości do nadinterpretacji własnych właściwości... każdy zdrowy i żywy człowiek jest wrażliwy na dotyk. Pytanie 13 w ogóle jest dla mnie bez sensu :< Jest źle sformułowane: Czy nie lepiej byłoby: "Czy uważasz że więcej o danej osobie mówi ci jej uścisk ręki niż wygląd?" Mnie osobiście najwięcej o osobie mówi sposób w jaki ze mną rozmawia. Proszę tylko nie zarzucać mi czepialstwa, dostrzegam nieścisłości i dzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami tylko po to, by tego typu rzeczy u nas na forum były dopracowane i rzetelne. Pomyślcie o tych, którzy nie siedzą w temacie tak głęboko jak Wy (bo głównie ci mogą mieć problem z obiektywna oceną siebie pod kątem takiego testu). Pozdrawiam serdecznie.
  10. Dobrze wiem o czym mówicie ;)
  11. Pamiętam, jak na zajęciach z diagnostyki zahaczyliśmy o temat intuicji. Naukowe podejście mówi, iż jest to proces skróconej diagnozy, polegający na błyskawicznym kojarzeniu faktów na podstawie wcześniejszych doświadczeń (co nawet wynika z definicji cytowanej przeze Madame). Mój wykładowca, jak na naukowca przystało, udowadniał nam że intuicja nie jest czymś na kształt "szóstego zmysłu" kierując się takim oto przykładem z literatury: - doświadczony lekarz pogotowia na podstawie objawów pacjenta (ostry ból w nadbrzuszu i klatce piersiowej) intuicyjnie rozpoznaje zawał mięśnia sercowego - dlaczego? Ponieważ każdy przypadek zawału z jakim spotkał się w swojej wieloletniej praktyce dawał takie (m.in.) symptomy. Okazuje się, iż postawiona diagnoza jest błędna, gdyż w rzeczywistości miał do czynienia z promieniującym bólem związanym z ostrym zapaleniem wyrostka robaczkowego. Teoretycznie wniosek z takiego spostrzeżenia brzmi: nie należy zawsze słuchać intuicji, zwłaszcza jeśli w naszych rękach leży cudze zdrowie lub życie. Doświadczenie uczy nas, niejako wyostrza intuicję, ale również, jeśli nie jesteśmy czujni, może zamknąć nas w ramach, w które później nieświadomie nawet próbujemy upchnąć wszystko, co na pozór zdaje się w nie wpasowywać. Definicja słusznie ponadto podkreśla iż intuicja często mylona jest z przeczuciami o podłożu emocjonalnym - czyli jeśli przeczuwasz (nawet na odległość), że coś się mogło stać, że bliska Ci osoba jest przygnębiona itp. nie podchodzi to pod intuicję.
  12. Ale rozplątując sny możemy rozplątać samych siebie
  13. Jeśli chodzi o drugi sen ... Nie nawiązuje on raczej do tego co tu i teraz, piszesz że miałaś wrażenie że dzieje się to w odległych czasach, chociaż ludzie byli poubierani współcześnie - sądzę więc że jest to istotne pod kątem wydarzeń, Twoich jakichś przeżyć, które dla Ciebie rozegrały się już na prawdę dawno i uważasz je za zamierzchłą przeszłość (pewnie przestrzeń kilku lat). Jakieś kiepskie wspomnienia? Może miałaś z kimś na pieńku?
  14. oo widzę, że dział run rozkwitnie nam Witaj Zosieńko!
  15. Cześć ;)
  16. Czyli - odległość między czymś co bardzo lubisz i szkołą drastycznie się zmniejszyła... Cóż, na moje oko to po prostu zaczęłaś to okropne odliczanie do końca wakacji - odległość jest jak czas - jest go już niewiele, od tego co lubisz, gdzie lubisz być, do szkoły.
  17. Cześć :D
  18. Cześć :D
  19. O, Więzy Krwi - mam, jeszcze nie czytałam. A co do Ćwieka Liżąc Ostrze to akurat jedyna w swoim rodzaju taka książka jego autorstwa. Rzeczywiście jest przesiąknięta scenami gore, ale jak na tak ciężki klimat czyta się wybitnie łatwo i przyjemnie + zakończenie które mnie osobiście zbiło z nóg Poza serią Kłamca godna uwagi jest na pewno Ciemność Płonie. Jest jeszcze Gotuj z Papieżem, ale nie wiem cóż to za twór Najnowsza publikacja J. Ć. to Krzyż Południa. Rozdroża - z tego co zdążyłam się zorientować jest to powieść w której wątki fantastyczne przeplatają się z tłem historycznym wojny secesyjnej. Obecnie czekam aż przywędruje do mnie pocztą, jak przeczytam dam znać :D
  20. Spełnienia marzeń Kochany Tanino!!!
  21. Wszystko się zgadza :D
  22. Owszem, mnie o to chodziło i nadal podtrzymuję. No to jesteście sami obywatelu
  23. Zgadzam się ze stanowiskiem Szepczącej. Takie stwierdzenia w stylu: życie samo w sobie jest magią, wszystko jest magią itp. są dla mnie zbyt naciągane i nadmuchane do granic możliwości refleksyjną płytkością. W moim, przykładowo, życiu nie ma ani grama magii i nie mozna powiedzieć, że np. "jest ale jej nie wyczuwasz" - bo ja magię całkiem dobrze wyczuwam, dookoła, w otoczeniu, w życiu innych. Oczywiście, a ja powiedziałabym jeszcze, że nie tylko energia sama w sobie, ale i działania opierające się na korzystaniu, a polegające na manipulacji tą energią.
  24. Witam, i odsyłam do: viewtopic.php?f=115&t=441 Edycja: no kurcze, czekam i czekam na jakieś szczegóły a tu nic :( Na prawdę chętnie zinterpretuję ten sen, tyle że na razie nie ma za bardzo jak go ugryźć ;)
  25. Nie mam tego przycisku "Dodaj do zakładek" :(