kantabra

Użytkownicy
  • Zawartość

    41
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez kantabra

  1. Bo bez przesady, wypierać się siebie nie mam zamiaru. Tylko tak mi trochę przykro, ze nie można dyskutować z "czystej karty", jak tego chciałam - żeby za slowami nie szła konkretna osoba, a tylko przekonania. ... Pozdrawiam
  2. Nie, absolutnie to nie było personalnie do Ciebie, tylko do Osoby która mi niedawno stwierdziła, ze "religia to droga na skróty, a on idzie własną drogą". I chciałam właśnie (skoro nadarzyła się ku temu piękna okazja) pokazać tego niebezpieczeństwo. I nigdy nie pozwoliłabym sobie na porównywanie Ciebie (czy kogokolwiek tutaj), personalnie, do członka sekty. Mogłam pisać jaśniej, nie zrobiłam tego. W tym sensie to jest moja wina i przepraszam, jeśli poczułaś się czymś urażona. I Szizi ma rację, miało być o relacji człowiek-anioł. Ja już swoje opisałam i oddaję pole. Pozdrawiam!
  3. Nie, to nie tak. Jestem daleka od New Age'u jako papki która już dawno straciła nawet pozory spójności. Taka "nowatorska" nauka (=poszukiwanie Boga na własną rękę; traktowanie religii jako skrótów dla wygodnych) jest w istocie - w moim osobistym odczuciu - drogą nie tyle że szukania Boga, co wypracowania sobie Boga na swoich zasadach. Przedzierania się przez super-iluzję, w których każda rzecz jest realnie do podważenia. Założenia tego, w co z tego wszystkiego co ja dostrzegam - ja chcę wierzyć (=co jest prawdą, a co iluzją), co ja oceniam jako dobro i zło. A zawsze się mogę pomylić. I właśnie tutaj jest cholerne niebezpieczeństwo. To - jeżeli już dla kogoś droga - to dla tego, co ma potężne zaplecze wiedzy i wszystkich religiach, kto nie da się tak łatwo złapać w poczucie wyjątkowości (wtedy wszystko można człowiekowi sprzedać, serio), i kto nigdy nie traci hamulców, nigdy niczego nie przyjmuje za żaden pewnik. I kto potrafi dzisiaj usiąść i wywalić wszystko to, co przeżył przez ostatnie 20 lat, jako rzecz z podwalin fałszywą. I zanalizować przez kolejne 10 lat jeszcze raz. I nie mieć totalnie żadnej gwarancji, ze w końcu do czegoś dojdzie. To po prostu najłatwiejsza droga, by przez swoje zadufanie dojść tak daleko, by nawet przed samym sobą nie widzieć, że jest się w ciężkiej d*pie i wszystko tak naprawdę przestało do siebie pasować. I podkreślam, to mój osobisty pogląd i nikomu go nie narzycam. Ale... tutaj naprawdę nie wnikam w istotę Boga, w rodzaje wierzeń i obrządku. Każda religia jest wypracowaniem tego, do czego doszły rzesze ludzi, przez dziesiątki wieków. I taka nauka ma chociaż jakieś pozory prawdopodobieństwa słuszności - w przeciwieństwie do tego, do czego doszedł pojedynczy człowiek bez specjalnego podparcia wiedzą, w ciągu 5-10-20 lat. I mój punkt jest w tym, ze jeśli wierzysz w anioły - to z ramienia takiego Boga, co do którego masz jakąś pewność w sensie obiektywnym. Że nie tylko Ty uważasz go za Boga, że nauka nie powstała z nowomowy w przeciągu ostatnich 5 lat. Wtedy masz jakąś pewność, ze anioł którego widzisz jest naprawdę bytem dobrym. Że jest w nim w sensie obiektywnym - a nie w sensie tego ułamka, do jakiego ktoś doszedł w swoich i tylko swoich poszukiwaniach. Które są pierwiastkiem z fragmentu układanki, przekazuje tylko prawdę osobistą "czyjąś" (subiektywną). Bo taki światopogląd można bardzo szybko wywalić. I niestety wielu ludzi się na to łapie. Dobrze, to na konkretnym przykładzie. Znam przypadek chłopaka, który wierzył w Boga w swoim rozumieniu. Do niego podchodziły aniołki, czuł się super fajny. A później się okazało, ze ten jego Bóg - to to pod co się podszywał mały parszywy demonek. Że te "aniołki" były sprzedawanymi przez niego iluzjami. Że chłopak w konsekwencji wylądował w wariatkowie, nic go nie było w stanie wyleczyć. Póki nie poszedł na egzorcyzm. Dlatego mówię - myślenie, myślenie i jeszcze raz myślenie. Aniołki nie przychodzą do ludzi niezaawansowanych w rozwoju, by poprzeć ich w ich wyjątkowości. Po prostu nie. A osoba, która ma jakieś podwaliny jakiejś uznanej religii (podkreślam, nie - sekty), jest w stanie w miarę wyłapać, czy to jest taki kontakt, jak on jest definiowany. Ma z czym porównać. Jest w jakimś sensie bezpieczniejszy. I niezależnie, o jakiej religii mówimy. Ale Ty mnie nie słuchasz. Ja mówiłam, ze jeśli anioł się pojawia - to przez Boga i do Boga. Zawsze jego pojawienie się ma odniesienie gdzieś wyżej. Pozdrawiam
  4. Ja chyba coś opuściłam, bo nigdzie nie przypominam sobie żebym uściślała do Boga w ujęciu katolickim. Hm ;) A w każdym razie, mi się wydawało że rozmawiamy w tym fragmencie o pojęciu anioła i o tym, że anioł w sensie znaczeniowym bez Boga traci swoją wiarygodność. Pozdrawiam.
  5. Anioł to ograniczeń nie ma, chyba że w podejściu New Age'owym sługusa na potrzeby człowieka... Już pomijając fakt, że zafascynowanemu złem ZUUUUOOOO-owi to się anioł nie pokaże, bo niby po co? Bo chyba nie po to, by go wbić w większą pychę i poczucie wyjątkowości jako pana istnienia.To po prostu kontakty nie na ten poziom. A czy anioł nad takim człowiekiem czuwa? Czuwa. Na tyle, na ile nie ogranicza to wolnej woli danego człowieka. Jeśli coś podchodzi i podaje się za anioła, a osoba do której podchodzi w Boga nie wierzy, to wybacz. To bezdyskusyjnie wręcz. Znaczy anioł, z samej definicji sługa Boga, miałby być bytem autonomicznym? O.o To się nawet nie przyglądając relacji głębiej, żadnej kupy nie trzyma. A tylko bardziej rypie w głowie danemu "wyjątkowemu" delikwentowi. Anioł nigdy nie przyjdzie do człowieka, jeśli jego misja nie będzie prowadzić do Boga, a do chwały człowieka. Zawsze niesie za sobą wiarę w Boga. Anioła nie można rozpatrywać bez Boga. Kontakty wykluczające Boga to iluzja. Każdy kontakt pod pozorami "dobra" - a wbijający w pychę, w poczucie samowystarczalności, w wywyższenie człowieka, to iluzja. W tym na pewno nie było Anioła. To nie kontakt z Aniołem a z tym co się próbuje pod niego podszywać. I rozbicie tej iluzji, uzdrowienie od tego syfu, jest bardzo bolesne. Im dłużej trwa, tym proporcjonalnie bardziej. O ile w ogóle możliwe. Wiesz. Zwierzęta Mocy mają do do siebie, że nie robią nic za darmo. Obie strony muszą z tego skorzystać. Więc tutaj pojęcie "dobra" jest raczej relatywne. A już na pewno nie tożsame z bezinteresownością.
  6. A ja mogę powiedzieć o moich błędach w pracy z "Aniołem Stróżem". Po pierwsze, jeśli Anioł Stróż ochrania i pomaga, to nigdy, ale to przenigdy nikomu nie pozwala robić krzywdy. Jeśli już, to odetnie i odsunie - ale niczego nie zniszczy ani nie "zabije" w ochronie nas. Nigdy też Anioł Stróż nie będzie dawał wrażenia, ze jesteśmy razem z nim samowystarczalni. Że nikogo więcej ponad naszą dwójkę (ja+on) nie potrzebujemy. Nigdy zresztą też nie będzie zwracał szczególnej uwagi na siebie, nie będzie żądał dla siebie chwały ani uznania. Ani naszej miłości. Jeśli występują takie symptomy, to znaczy Kochani, ze pracujemy tak naprawdę ze złym duchem - który się tylko ukazuje w takiej postaci, jaką chcemy zaakceptować i jakiej oczekujemy, by się czuć maksymalnie bezpiecznie i przełamać swoje opory by koegzystować z nim. Jeżeli aniołek zatrzymuje chwałę, podziękowania czy przywiązanie dla siebie, to coś jest ostro nie tak. I jeżeli dzięki niemu zaczynamy się czuć, ze jesteśmy w jakiś sposób wyjątkowi, ze nasz kontakt z nim jakoś nas wyróżnia od innych ludzi. Najważniejsza rzecz co do aniołków - on ma być odbiciem Boga, który działa dla nas. I nie mówię o obrządku, w jakim w Boga wierzymy (chrześcijanie, muzułmanie, etc uznają anioły, wiara w anioła musi być poparta wiarą w Boga). A jeśli w Boga nie wierzymy, to naprawdę odpuśćcie sobie tego typu przyjemności, bo jak w mordę strzelił to co do nas podchodzi jest to zły byt. No i kolejny znak ostrzegawczy. Jeśli pracujemy z naszym Aniołem Stróżem, a koło nas nagle zaczyna się kręcić sporo podejrzanego tałatajstwa (w stylu podejrzanych odwiedzin, przyglądających się nam bytów, wzmożonej konieczności obrony nas itd) - to nie ma co się łudzić, aniołek jest trefny. Tutaj również obowiązuje ogólna zasada, że podobne przyciąga podobne. I anioł nigdy, ale to przenigdy nas nie ocenia. Jeśli pozwala, by do nas podchodziło coś nieciekawego i to motywuje tym, ze sami na to pozwoliliśmy - to nie jest Anioł Stróż. Prawdziwy do oceny sytuacji nigdy nie używa naszej oceny, nigdy się na niej nie wzoruje - bo jego własna moralność jest wyżej i wzoruje się na Bogu. Dlatego, jeśli pytasz - odpowiada zawsze tak samo, nie nagina swojej odpowiedzi do Twojego poglądu, nie zmienia jego treści w zależności od obecnej sytuacji. Trochę mi wyszła odpowiedź przez zaprzeczenie Twojego pytania, Szepcząca. Ale w sumie, jaka _nie_jest_ jego rola, też jest ważne do określenia, czego po kontakcie z ewentualnym Aniołem oczekiwać.
  7. Szczerze? Ja mam dosyć mieszane uczucia, jeśli chodzi o egzorcyzm świecki. Ja miałam problem, duży, przez długi czas, a ezoterycy widzieli we mnie tylko tyle, ze miałam większe zdolności uzdrawiania/wrażliwości/czucia. Zresztą, miałam i super aurę, waliło ode mnie biało-złotym światłem na kilometr. Nikt nie widział we mnie problemu, mimo że się bardzo męczyłam. Egzorcysta katolicki rozpoznał problem po jednej rozmowie. No ale obrony mentalne mają to do siebie, ze jak można je nałożyć, to można i zdjąć. Jak po drugiej stronie masz kogoś bardziej kumatego, to niespecjalnie masz coś do gadania, a taka ochrona zaczyna wyglądać jak dziecięca zabawa "zakryję sobie oczy rączkami i nikt mnie nie będzie widzieć". Mi chodziło bardziej o to, jak zniknąć i się w ogóle niczemu nie rzucać w oczy. Jak zniknąć widocznością ze świata duchowego. Z tego wniosek, ze na razie, póki co, takie warunki spełnia jedynie wspomniany przez Ciebie egzorcyzm katolicki? Pozdrawiam I dziękuję, że dalej ciągniesz temat
  8. No ale jakiego rytuału, Kochani Wy moi. :D Panna przyszła, zaświeciła że zacytuję: "medytacją, próbami OBEE, podróżami astralnymi, próbami otwarcia czakr" i boi się dochapanego towarzystwa właśnie z tego tytułu. To to mamy indywidualny. No i żeby nie było ze tutaj jeżdżę po ambicji czy cokolwiek i Niuni coś pokątnie załatwiam. ;) Po prostu ciekawa jestem, jak dojść do stanu wyjściowego (bo ponoć można), jak dziewczyna zaczęła już z siebie robić kanalik do fajnych zabaw i nagle się jej widzi-mi-się wystrachało. W sensie, żeby nie musiała się później bać, że coś się nowego przygrucha i będzie permamentnie cacy czystą świeżynką jak ezo-nietknięta. Bo porównując z ezo-nietkniętą, oprócz otwieranych drzwi wejściowych ma otwarte drzwi balkonowe, okno w pokoju i lufcik na poddaszu. I się pytam, czy znów może mieć otwieralne z zewnątrz tylko drzwi wejściowe, i to na zamek. Da się? Dokładnie o to ja pytałam... Ekhem. Nie wiem czy Ty to zauważyłaś, ale właśnie napisałaś że jasno- widzenie i słyszenie (zdolność/umiejętność) jest wynikiem opętania/wpływu siakiegoś bytu. :!: :!: Skoro na to zamyka egzorcyzm. W ten sposób każdy ezo-uzdolniony jest "pod wpływem" i dochodzimy do wyśmiewanego tutaj w każdym poście kościelnego pojęcia ezoteryki. ;) Widzisz to, prawda? ? O, możesz rozwinąć tą myśl, proszę?
  9. Ale ja chciałam wiedzieć, jak Bo "praca i dobra wola" to pojęcia raczej oględne i niewiele mówią o tym, jak to zrobić. Jak przestać być widzialnym. I nie ma co tutaj się przerzucać tajemniczo brzmiącym "zaawansowaniem w ezo". ;) To trochę tak, jakby osobie chcącej rzucić papierosy proponować inną markę handlową. I nie chodzi o zerwanie z magią i ezoteryką, ale o zamknięcie drzwi. Bo mogę się uprzeć, ze z tym kończę. Że nie chcę nic widzieć i słyszeć. Ale tak się nie da. To "woła". Koniec to nie tylko moja decyzja i nie możemy iść w takie naiwności, że sobie "popapam" światowi duchowemu (bo wytrzymam dobrą wola i pracą nad sobą, że sama nie wdepnę znów), a to się do nas uśmiechnie uroczo na "do widzenia", i zrezygnuje na zawsze z potencjalnej dojnej krowy. Ja się pytam, czy się da - i ewentualnie jak - przestać być widzialnym. Wrócić do stanu wyjściowego. Da się?
  10. Luana juz nie przesadzajmy,nie stresuj dziewczyny,bo oboje wiemy ze tak nie jest. :!: Jak można zamknąć takie drzwi? (bo ja rozumiem, że drzwi o jakich mówicie, odnoszą się do tego, ze jesteś już widzialny?)
  11. Rany, jeżdżenie personalne nawet po innych tematach i podpieranie się tym, czego rzekomo ktoś nie zrozumiał lub o czym ktoś zapomniał, to już bardziej niż nie w porządku. Atmosfera się tu robi coraz bardziej nieciekawa.
  12. Przykro mi, przepraszam że ruszyłam taki temat. Ja pytałam o tę postać, bo już na jakimś innym forum czytałam o tym. Wtedy zdaje się kobieta opisywała, że zakapturzone postaci, w czarnych strojach, widziała dookoła łóżeczka jej dziecka i gdy obudziła się, okazało się że dziecko już nie żyje.
  13. Ale tu znowu się zaczyna kłótnia kto co uważa "magię" i czyja definicja jest słuszna. Trochę jak "moja racja jest lepsza, bo jest mojsza". ;)
  14. O, to ciekawe, szczególnie o czarnej postaci. Mogłabyś rozwinąć ten wątek? Czy wolałabyś jednak nie wchodzić w szczegóły? Jeśli tak, to jak najbardziej rozumiem. Pozdrawiam
  15. Madame, dziękuję za przekazanie wiadomości. Pozdrawiam Was Obie!
  16. Hmm. U mnie posiłek nie robi w tej kwestii specjalnej różnicy... Mało tego, gdy ktoś specjalnie przerzuca się na inną dietę nie z powodu własnych potrzeb, co sugestii, staje się dodatkowo osłabiony. Zresztą (wiem, że głupio zabrzmi, ale u mnie serio się sprawdza) - jeśli przez kilka dni pod rząd czuję większe zapotrzebowanie na mięso lub produkty "tłuste", a nie ma to związku z tym że zaczynam być przykładowo przeziębiona - to wtedy wiem, że coś się do mnie podczepiło. Tak, to uciekanie w świat własnych iluzji, ale jest jeszcze jedna ważna rzecz. Trzeba kontrolować, kiedy dostaje się przekazy (myśl, obraz to też "energia") - bo trzeba pamiętać, ze pracując z energiami stajemy się kanałem do przepływu. Gdy dostajemy przekazy, które nie były "planowane", pożądane przez nas (np. ja otrzymywałam obrazy, wrażenia od innych ludzi, albo że tych ludzi spotkam w najbliższym czasie z tym, jaki problem ze sobą przyniosą i jak go rozwiązać), to niekoniecznie jest symptom "rozwoju telepatii" tylko znaczy mniej-więcej tyle, że tracimy już własną autonomię. I powrót do stanu wyjściowego może być bolesny, szczególnie gdy zaniedba się to wcześniej.
  17. Madame, chodzi Ci o kontakt tylko fizyczny? Bo ja odbieram takie znaki głównie przez sen. Zresztą to chyba w jakiś sposób rodzinne, znam kilka historii z tym związanych. Np mój dziadek przed śmiercią chorował, był w szpitalu. Babcia z moim tatą mieszkała jeszcze wtedy w małej miejscowości, nie było wtedy telefonów. Pewnej nocy babci przyśniło się, że stała nad studnią i usłyszała głos dziadka: "Kasiu, ja umieram", i wtedy z jej palca w tym śnie spadła obrączka i utonęła w wodzie studni. Wstała rano z mocnym przeświadczeniem, ze dziadek już nie żyje - i była tego na tyle pewna, że zabroniła od razu iść tacie (był wtedy małym dzieckiem) do szkoły, powiedziała ze jadą do szpitala po ciało jego taty. Że już nie żyje. Była o tym na tyle przekonana, że nawet nie potrzebowała jechać do szpitala, by się o tym najpierw przekonać, i dopiero później powiedzieć swojemu synowi - a mojemu tacie. Nie miała żadnych wątpliwości. I w szpitalu potwierdziło się, ze miała rację. Ja też wiedziałam, gdy umierał mój tato, mimo że to było nawet na zupełnie innym kontynencie. Na początku czułam straszne poddenerwowanie, jakby ból, a później się wszystko uspokoiło i dostałam myśl: "teraz już będzie dobrze, już nic mnie nie boli". Dopiero rano dostaliśmy wiadomość, ze tato miał wypadek i nie żyje. Od czasu do czasu nadal mi się śni, zawsze wtedy dostaję albo pocieszenie w trudnej sytuacji, albo ważną dla mnie radę.
  18. Obecnie rozwijany wątek to ma tyle wspólnego z chrześcijaństwem co kwiatki w moim ogródku z trajektorią lotu UFO.
  19. Śniło mi się, że spałam i zostałam cała dotkliwie pocięta przez komary. Widziałam swoje ręce (przedramiona, szczególnie ucierpiało prawe) całe w bąblach od ukąszeń. Sprawiały wielki ból, tak silny, że się obudziłam. W rzeczywistości nic nie miałam. Mogę prosić o komentarz?
  20. I o taki inny ogląd mi chodziło. Dziękuję!
  21. Ktoś sobie ostro odpuścił religię w podstawówce i najwidoczniej bardzo mu jej brakuje. Takie pytania o 10 przekazań to podstawa, Seid dał Ci najbardziej autorytatywne źródło interpretacji. Anonimie, zajrzyj nie się wykłócasz o definicję z Wikipedii. ;)
  22. Bu To jednak nie będę dla Ciebie wartościową znajomością, odeszłam od jakiejkolwiek praktyki. Jestem tutaj bardziej po to, by sobie uporządkować w głowie i zamknąć pewien okres. Mimo wszystko - pozdrawiam!
  23. Już jestem, przepraszam! Tak, rozumiem; intencja, pocisk -> detonator -> wybuch. Tyle że ja dalej mówię o czymś innym. Ja skupiam się na tym, że właśnie ten wybuch zostawia określoną wyrwę. "Skazę na materiale". Ewidentnie obniża wytrzymałość na dalsze urazy. To tak jak z lakierem antykorozyjnym na metalu. Póki jest cały, jest super. Ale jeśli pojawi się rysa, od tego miejsca może się zacząć stopniowa korozja. I właśnie czar/urok/złorzeczenie/klątwa, oprócz określonego działania (=intencji, jaką im nadamy), stanowi jednocześnie taką metaforyczną wyrwę/rysę, od której człowiek zaczyna być mniej odporny na wszelkie inne urazy w sensie duchowym. "Drzwi" do danego człowieka zostają otwarte. I dlatego to może dawać podstawy do sprawy "grubszej". ___________________________________________________________________________________________ (dopisek z edycji) Ach, ja już chyba rozumiem przyczynę precyzowania... W moim stwierdzeniu "niezależnie jaka intencja idzie, to..." nie chodziło mi o stopień skoncentrowania-jakość, ale o dowolną różnorodność zamiaru: "by był chory", "by był samotny (czy tam - mnie pokochał)", "by skopały mu się interesy" itp - to niezależnie jaka intencja idzie w tym sensie - to i tak ostatecznie, w dłuższej perspektywie czasu, może się to dla danego człowieka skończyć "większym kalibrem" - dręczeniami, opętaniami. O to mi chodziło. O to to, dokładnie. To tutaj trochę różnimy się w sensie światopoglądowym. Ja nie wierzę w energię w sensie narzędzia - ona jest inteligentna. Co znaczy, że jest nośnikiem "czegoś", a nie "materią w sensie duchowym" do wypełnienia. Bo w sumie jak inaczej wytłumaczyć np. fakt, że stworzony serwitor po pewnym czasie może zyskać własną świadomość? Popularne stwierdzenie "bo się uczy" wydaje się być trochę naiwne. Dlatego dla mnie obydwa punkty, a) i b), stają się w pewien sposób tożsame. Ale to moja opinia. Ależ skąd. Krąg magiczny ma pewien potencjał energetyczny, jak pojawi się coś co ma więcej energii i mu się wybitnie nie spodobasz - to krąg idzie się czesać. Ryzyko jest zawsze.
  24. Tak to o czym chcę rozmawiać mam zwykle przetrenowane; pytam, by poszerzyć swój pogląd - lub wykluczyć któreś opcje. To było miłe, dzięki.
  25. Anonimie, generalnie to się uniosłam i za to Cię przepraszam. Co do selekcjonowania. No cóż, ja wierzę że się nie poczuwasz do żadnej plakietki, ale to nie zmienia faktu że wszystko to, co do tej pory napisałeś jak ulał pasuje do New Age, nie szukając długo - są to poglądy bezpośrednio ukazane w "Rozmowach z Bogiem", w kwestii potrzeby wiary/religii nad sobą - nawet z "Kymanicą". To akurat sztandary dokładnie tego światopoglądu i za to nie powinieneś się na mnie gniewać. A nie plakietkowałam Ciebie, a to, co napisałeś. I w ten sposób nie chciałam ograniczać Ciebie jako człowieka. Pozdrawiam i mam nadzieję, ze nie chowasz urazy.