Mistyk

Użytkownicy
  • Zawartość

    4 280
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Mistyk

  1. https://www.vismaya-maitreya.pl/kryzys_ducha_duchowe_lustro.html Lustro - w mistyce oznacza wyższy i wspaniały cel ... duchową refleksję. Fizyczne lustro jest odbiciem tego czym jest świat wokół nas ... odbija wiernie wszystko to co widzą nasze oczy ... duchowe lustro odbija prawdę o nas samych, jest lustrem Prawdy, odzwierciedla konsekwencje naszych działań wraz z karmicznymi nagrodami lub karami, które są konsekwencją naszych działań. Nasze duchowe lustro odbija nam także nasze zewnętrzne otoczenie, pokazuje nam ludzi, zdarzenia, miejsca, które są częścią naszego życia jakie sami stworzyliśmy dla siebie. W fizycznym lustrze zawsze widzimy odwrócony obraz ... w chwili kiedy zaczynamy używać duchowego lustra objawi się nam rzeczywisty obraz ... lecz ciągle bardzo rzadki to dar i ludzie nawet go nie postrzegają, tym bardziej nie rozumieją. Wpatrując się w swoje duchowe lustro możemy się dowiedzieć, jakie konsekwencje zostały utworzone w wyniku wydarzeń, które zademonstrowaliśmy w ruchu (w naszych myślach, czynach), objawi się nam to w naszych snach, o których mówimy wówczas: prorocze, sny na jawie. Patrząc w duchowe lustro możemy się zastanowić nad sobą i rozważać swoje myśli i działania, jak również możemy wykorzystać nasze własne doświadczenia aby stworzyć nasze osobiste lustro, czyli rzeczywisty wizerunek. Co się dzieje, kiedy patrzysz na swoje fizyczne odbicie w lustrze? Czy widzisz wszystko piękne i doskonałe w swoim fizycznym bycie, ciele, czy dostrzegasz swoje niedoskonałości? Co widzisz jak patrzysz sobie głęboko w swoje oczy, czy jest w nich spokój czy zawirowania? Jeśli prawdziwie skupisz się na swoim wizerunku, co czujesz? Czy czujesz zadowolenie, czy znajdujesz rzeczy, które chcesz w sobie poprawić? A może zaakceptujesz formę taką jaka ona jest? A może winisz lustro za to, że cię tak źle odbiera, ponieważ ty czujesz się doskonale? Podobnie możemy zobaczyć własne odbicie na poziomie duchowym, każdą sytuację można umieścić na odpowiednim wewnętrznym poziomie; odzwierciedlić po duchowej stronie refleksje: najgłębsze życie emocjonalne, duszy pragnienia, swoje najgłębsze przekonania, wzorce bycia, swoje świadome i nieświadome myśli. Lecz zobaczysz to wszystko wówczas kiedy naprawdę chcesz to zobaczyć, naprawdę chcesz rozpoznać samego siebie. A może nadal honorujesz własną perfekcję, atrakcyjność ... czy widzisz własne błędy i dążysz do ich przekształcenia? Czy kiedykolwiek zastanawiasz się, dlaczego kiedy spotykasz się z inną osobą, na jej widok zareagujesz bardziej emocjonalnie, dlaczego tak na ciebie oddziałuje ... reagujesz złością, smutkiem, zniechęceniem, odrzuceniem, albo wyrażasz radość, fascynację .... a może dlatego, że zderzasz się z tym samym elementem samego siebie, który także ujrzałeś w drugim człowieku i odbijają się refleksje? Może ta osoba przyciągnęła cię do siebie aby pokazać ci twoje własne wnętrze, uczucia i twoje życie, albo czegoś cię nauczyć, zrozumieć, uwolnić abyś żył w obfitości. Czy ty widzisz to, czy tylko to co sam chcesz widzieć, ponieważ uważasz się za doskonały obraz i nie tolerujesz drugiego podobnego? Jeśli ktoś jest w wiecznym smutku i spotyka inną osobę, siłą rzeczy i ta osoba będzie smutna, jeśli ktoś uśmiecha się do ciebie a ty odwzajemniasz uśmiech, sprawi to, że więcej szczęścia wnika w ciebie, a to szczęście będzie częścią ciebie, i może przynieść dar miłości. Patrząc na człowieka system wierzeń, wzorce reakcji, koncepcji świata, niepowtarzalne ludzkie historie, widzimy dokładnie: nikt nie jest taki sam i każdy może przekształcić swoje życie jak sam chce, może żyć świadomym wyborem, ale ludzka dusza może użyć mniejszy lub większy filtr na pewne sytuacje, które pozwolą jej oddalić wiele życiowych dramatów; w tym przypadku człowiek reprezentuje wyższy poziom duchowy. Kiedy człowiek żyje bez świadomości stwarza przypadkowe sytuacje, często występują losowo i mogą mieć fatalny wpływ na jego życie.... a ta osoba wini za to wszystkich tylko nie siebie .... lecz musimy wiedzieć ta sytuacja jest tylko odbiciem naszego wewnętrznego świata. Musimy uświadomić sobie, że ludzie i zdarzenia dostarczają nam wiedzy dla rozwoju naszej świadomości. Także spójrzmy w lustro życia i zadajmy sobie pytanie, gdzie jest w moim życiu moje zaniedbanie, jak go naprawić, a gdzie jest moje serce? Taka powinna być nasza nieustanna analityka w rozumieniu codziennej rzeczywistości, poprzez mądry i kochający sposób bez wywoływania w sobie i innych poczucia winy, tylko wówczas możemy uzdrowić własną duszę, ciało i wydobyć na światło dzienne piękny skarb, a w naszym życiu zajdą głębokie i pomyślne zmiany. Jeśli jeszcze nie postrzegasz w ten sposób, widzisz tylko zewnętrzny świat, działasz na zasadzie jak twoje fizyczne oczy, widzą wszystko ale tylko wokół siebie, z wyjątkiem samego siebie. Aby zobaczyć siebie potrzebujesz fizycznego lustra, ale wtedy postrzegasz siebie tylko fizycznie ... i widzisz, że jesteś podobny do innych osób, że jesteś oddzielony jako samodzielny organ. Kiedy postrzegasz samego siebie i wszystko co jest w twoim wnętrzu za pomocą wewnętrznych zmysłów, w tym otworzonego trzeciego oka, wówczas zobaczysz wszystko w swoim wnętrzu i samego siebie bez pomocy fizycznego lustra czy innych cudownych urządzeń ..... ten obraz pojawi się przed tobą i zawiśnie na twojej wysokości, to jest twoje wewnętrzne lustro, w którym przegląda się twoja dusza. Wówczas widzisz, że jesteśmy wszyscy jednym organizmem, a Wszechświat działa jak ogromny reflektor tej rzeczywistości. Najczęściej postrzegamy „ja” jako siebie, rzadko widzimy „ja” jako: on, ona. A to już mówi samo za siebie, ci ludzie nie używają duchowego lustra, nie widzą samego siebie, pomimo że cały czas skoncentrowani są tylko na sobie. I ilu z tych ludzi traci wielkie zasoby swojej własnej energii aby nam udowodnić: kim my jesteśmy?! Lecz to samo lustro możemy odwrócić aby popatrzeć na siebie! Każda inna osoba jest lustrem dla ciebie, wyświetla tylko inne twoje cechy, czasami bezmyślne akty, egoizm czy zadowolenie z siebie, wszystkie owoce twojego życia. Wiedząc to wszystko od dzisiaj używaj nie tylko swojego fizycznego lusterka aby poprawić własne samopoczucie, lecz spójrz również w drugie lustro aby ujrzeć także swoją duchową kondycję. Idąc przez życie nie używaj zbyt często lusterek wstecznych przywołując ponownie wszystkie swoje smutki, tragedie ... ale nie zapominaj, że właśnie te zdarzenia uformowały twoją duchową dojrzałość, obecną świadomość. Nie mniej pojawiają się one w naszym życiu zupełnie niespodziewanie, przychodzą na myśl jako refleksje i ponownie doświadczamy podobnego emocjonalnego bólu jaki kiedyś przeżywaliśmy. Popatrz w swoje serce, pomyśl – co jeszcze muszę w tej kwestii uzdrowić? Nasz świat wypełniony jest ludźmi, jedni są sprawiedliwi, inni niegodziwi, lecz cały czas próbują pokazać sprawiedliwym ich niegodziwość ... nie jest to boskie odbicie lustra, nie jest to odzwierciedlenie Boga. „Uczciwy rozumie sprawę ubogich, występny nie ma zrozumienia.” (Ks. Przysłów 29, 7) Krzywe lustra zabijają naszą miłość, współczucie, prawdy. Boski refleks przynosi chwałę Bogu, otwiera zrozumienie, jest ogromnym błogosławieństwem dla człowieka, dzięki czemu można otrzymać jeszcze więcej odzwierciedlenia Boga, a to wpływa bardzo pozytywnie na nasze życie. Szczególnie w obecnej dobie przeglądanie się w wewnętrznym lustrze jest bardzo ważne, tylko dzięki niemu możemy stać się Boskim odzwierciedleniem i zrozumieć nie tylko nasz świat ale i te inne bardziej odległe. W przeciwnym wypadku oszukujesz samego siebie .... bo siłą rzeczy nie chcesz widzieć prawdziwych rzeczy! Nie doświadczasz własnej duszy, serca, tylko wolisz patrzeć na własną twarz i na własne „ja” i to „ja” demonstrujesz całemu światu, i widzisz tylko tyle i zapewniam cię: nie wiesz kim jesteś. W ten sposób nigdy nie ujrzysz prawd. Chcesz poznać prawdę, spójrz w duchowe lustro, w lustro Boga ... i zobacz kogo widzisz? I tylko w tym lustrze możesz ponownie się narodzić! Aby lustro dało nam refleksję potrzebne jest światło. Światło jest odbiciem w świecie fizycznym i symbolizuje w świecie duchowym światło oświecenia. Oświecenie – wyższa świadomość i mądrość. Dlatego musimy szczerze ocenić siebie i świat jaki stworzyliśmy wokół nas. Musimy zobaczyć nasze obecne odbicie z poziomu oświeconego umysłu. Pamiętając, że lustro może odzwierciedlić to co jest naprawdę przed nami, cokolwiek zobaczysz w swoim duchowym lustrze jest obecną Prawdą ... nie tylko naszej osobowości i reputacji (kim jesteśmy) ale także Prawdy o świecie, który stworzyliśmy wokół siebie. Ważne aby przypomnieć sobie, że lustro odzwierciedla to co jest aktualną Prawdą Ludzie wyżej uduchowieni mają zdolność i odpowiedzialność za swoje osobiste, mentalne i duchowe refleksje. Gdy widzimy, że coś w naszym lustrze nie jest w harmonii z kimś, czymś, staramy się tą część zrozumieć i zastanowić, dlaczego tak się dzieje? Dlaczego zderzamy się z tą częścią życia, osobą ..... dlaczego do nas ciągle wraca? Tylko w procesie samooceny poprawimy i zmienimy siebie ... a nie inne osoby! Pamiętaj – twoje życie jest twoim lustrem, znajdziesz w nim własne odbicie, może być filmem z całego twojego życia, każda pamięć, każda chwila jest w nim obecna. W swoim duchowym lustrze ujrzysz całe swoje życie w chwili śmierci, każdą sekundę swojego życia, to lustro powie ci prawdę o twoim życiu, nic nie będzie zakłamane, dowiesz się: kim naprawdę jesteś. Ta wizja przesunie się szybko ale powie ci Uniwersalną Prawdę o całym twoim życiu ze wszystkimi szczegółami, dokładnie odzwierciedli: kim jesteś. Zobaczysz siebie w całej krasie, ze wszystkimi swoimi błędami i zaletami. Musisz wiedzieć, jesteś maleńkim elementem wielkiego giganta, Uniwersalnej Świadomości i choć nie afiszuje się przed tobą, to twoje ciało jest jego częścią, jesteś do niego podłączony i wszystko to co należy do ciebie: każda twoja myśl, przekonania, pragnienia, relacje i dramaty życia są odbite w tym Uniwersalnym lustrze Prawdy. Żadna rzecz, myśl, zdarzenie, nie będą pominięte ... to potężne lustro nazywamy wiecznym życiem. Kiedy widzisz świat takim jaki jest, wiadomo, że to ty sam, twój umysł, twoje istnienie, codzienna rzeczywistość – cały dowcip w tym czy przyglądasz się w prawdziwym czy fałszywym lustrze i jak postrzegasz własne odbicie ... Wielokrotnie w swoim życiu rzucaliśmy myśl i już dawno o niej zapomnieliśmy, czy to znaczy, że tej myśli już nie ma, że nie wpłynie już na nasze życie? Myśl jest niczym bumerang, my o niej zapomnieliśmy ale ona wraca do nas i wnosi w nasze życie przyjemność lub ból. Jej drogi są tajemnicze, lecz myśl zawsze do nas powraca. Pierwsza zasada życia w kształtowaniu własnego lustra: uznać moc naszych myśli, ponieważ pozostajemy na ich łasce, zawsze zademonstrują się w naszym lustrze życia. Gdziekolwiek pójdziemy, cokolwiek będziemy szukać wypłynie to z naszych wnętrz ... jacy jesteśmy to przyciągniemy w nasze życie .... bez względu na to jaką maskę założymy na swoją twarz. Jeśli chcemy zmienić własne życie musimy kontrolować własne myśli. Nasz świat może się zmienić tylko przez nasze wnętrze, i jest tym skąd pochodzi. Jakimi jesteśmy ogrodnikami takie mamy plony, a może hodujesz równocześnie: warzywa, kwiaty i chwasty? Jeśli tak, podobnie wygląda twój emocjonalny i życiowy ogród, co hodujesz to masz. Człowieka żyzny ogród to uwaga, siła, współczucie, miłość i szczęście. A chwasty to smutek, gorycz, cynizm, zazdrość, pragnienie zemsty. Teraz popatrz w swoje duchowe lustro i rozpoznaj co w tobie zapuściło korzenie. Magia lustra ma swoje korzyści ... ile dajesz miłości, tyle jej otrzymasz! Jak ufasz innym tak oni ufają tobie. Jeśli chcesz zneutralizować swoich wrogów – przebacz im. Chcesz być słuchanym, słuchaj, chcesz być rozumiany, staraj się zrozumieć innych. Chcesz otrzymywać dary, bądź wdzięczny za wszystko co dostajesz a wtedy w twoim życiu będzie rozkwitać coś pięknego, niezależnie od okoliczności. Nie ma dwóch ludzi aby widzieli to samo zdarzenie w ten sam sposób, każdy tworzy swój świat i odbiera go inaczej, a tradycyjna nauka popełnia właśnie ten błąd: uczy nas patrzeć na rzeczy w ten sam sposób, według utartego szablonu ... i w obecnym naukowym świecie mamy tyle osobistych konfliktów. Kto bardziej uczony tym bardziej narzuca własne programy dla wszystkich kategorii ludzi, nie licząc się w ogóle z ich prawdziwymi potrzebami ... tak ma być i nie ma dyskusji! Podobnie religie, które uczą nas widzieć duchowy świat w ten sam sposób, według z góry określonego szablonu ustalonego za pomocą umysłów kilku ludzi ... i tak ma być i nie ma dyskusji! Jeśli widzisz go inaczej to ty musisz być fałszywy lub heretycki, stąd wynika tyle niedorzeczności. Nasze pole świadomości zbudowane jest ze wszystkich rzeczy, które były wcześniej w naszym życiu ... są i będą, w zależności co zgromadziliśmy to jesteśmy tacy wyjątkowi i każdy z nas ma swoje lustro i swój rejs na oceanie życia. Każdy jest twórcą własnej świadomości przy pomocy, której możemy zaglądać do wspaniałego lustra, zwanego uniwersalnym życiem. Chcesz zbudować własne duchowe lustro przejmij kontrolę nad własnymi myślami, uczuciami, przekonaniami, wyjdź z ciemnej jaskini i stań się panem swojego życia. Nie pozwól z siebie zrobić owcy z wypranym mózgiem. Nie znając prawdy o sobie, o swojej prawdziwej tożsamości łatwo popadamy w system kontroli. Są to nie tylko wielkie systemy a nawet osoby żyjące w naszym środowisku, które budują systemy własnych przekonań w naszym codziennym życiu i na siłę je nam wdrążają. Wystarczy popatrzeć tylko na nasze żywienie, programy odchudzania czy inne cudowne metody ... jedno zaprzecza drugiemu. Wszyscy żyjemy w ziemskim więzieniu, który nie pozwala nam duchowo się rozwijać. Od czasu do czasu jesteśmy rozświetlani jakąś tam wiedzą, której już nie da się ukryć. Ale są również osoby, które wiedzą jak uciec z tego matrixa życia, który już trwa około 10.000 lat, wiedzą co ma prawdziwy sens życia i oświetlają ludzi w tym kierunku. Nie jest łatwo zmienić świadomość ludzi, którą ktoś kształtował przez tak długi czas i przemeblować na nowo świat ... tym bardziej nie jest łatwo przemeblować duszę, szczególnie kiedy człowiek zagubił własną intuicję i kontakt z Bogiem. Toteż nie zagłębiajmy się tak mocno w historię czy inne super nauki bo tam prawdy nie znajdziemy, wszystko zostało zachwaszczone, będzie dużo lepiej kiedy poświęcimy swój czas na kontakt z Wyższą Jaźnią ... tam są nasze Prawdy, o Ziemi i nas samych .... które za wszelką cenę chcą ukryć i zniszczyć elity świata. Zamiast kłócić się na necie całymi dniami, co jest prawdziwe a co nie, ronić łzy oglądając wzruszające filmy w TV, czy inne bomba programy, uświadom sobie ile czasu tracisz i w ten sposób zaniżasz własne duchowe wartości.... ty myślisz, że błyśniesz na necie swoją wiedzą i jesteś już wielkim inteligentem, mędrcem, chełpisz się swoim IQ, a ty tak naprawdę stajesz się powoli wyedukowaną owcą z potężnym IQ, zombi .... aby duchowo wzrosnąć potrzebne ci jest SQ co ma niewiele wspólnego z twoją ziemską edukacją (LINK!). I wcale nie nawołuję aby zamknąć komputery i zamilknąć na zawsze ale używać ich z większym rozsądkiem ... nie bądźmy ich niewolnikami. Ile czarnych dziur w naszej aurze wywołują durne programy typu America Idol, nigdy niekończące się seriale, czy różne serwisy społecznościowe, którym ludzie z przyklejonymi twarzami do monitorów poświęcają każdą swoją wolną chwilę, często fascynują się następną super gwiazdą czy inną bzdurą nie wartą uwagi i wielu zazdrości osobom które chodzą w blasku reflektorów, że są bogaci i sławni .... zapominają niestety iż ich pieniądze wzbogacają przede wszystkim kasy elit a oni są jedynie ich niewolnikami, może tylko trochę lepiej płatnymi niż reszta społeczeństwa. Wszystkie takie akcje trzymają nas z daleka od duchowej ścieżki... to wszystko są takie niewinne lecz największe pułapki duchowości. A system śledzi każdy nasz ruch: kiedy jesteś w domu, kiedy wychodzisz, co planujesz zrobić, jakie są twoje nastroje, co jesz na obiad, jakie są nasze relacje, jak się miłujemy nawzajem i tylko odpowiednio pociąga za swoje sznurki, podsycając co trzeba. W dodatku sami okradamy siebie z duchowości, wszczynając niepotrzebne konflikty, a nawet przez niewinne gierki komputerowe z pięknymi efektami zabijania, a te włażą w naszą podświadomość i spychają nas w dół. I tak można wymieniać długą listę: komórki, SMSy, muzyka – nasz zachwyt nad Presleyem, The Beatles, Madonną, Gagą, ........ dalekie to od spokojnego relaksu, wyciszenia własnej duszy, duchowości. Czas wyłączyć TV i komputer i spędzić więcej czasu we własnej ciszy, spojrzeć we własne duchowe lustro i poprosić Wyższe Ja o wniesienie Prawdy w naszą świadomość. Weź w swoje ręce własne życie i nie pozwalaj się kontrolować przez nikogo .... czy to będą rządy cieni czy prywatne osoby, które chcą nami zarządzać, wydawać rozkazy ale mają już dokładnie wyprany mózg..... nikt mądry i rozsądny nie spędza na necie 24 godzin na dobę, tutaj jest już jakiś poważny feler z głową... ... i przemyśl to wszystko bardzo uważnie zanim wykrzyczysz na głos, że nie mam racji!
  2. Trzeba oczywiście uświadamiać ludzi praktykujących jogę i medytację ,ale też ezoteryczne praktyki ,magiczne ,okultystyczne , magiczne , i inne duchowe , o niebezpieczeństwach budzenia "Kundalini " : A co na ten temat pisał Gopi Krishna ...jeden z większych znawców Kundalini: "... Potężne metody budzenia Kundalini są bardzo groźne. Wszystkie zaawansowane praktyki powodują zachwiania fizyczne i mentalne... " Gopi Kryshna przestrzega szczególnie przed otwieraniem czakry korony. Po krótkiej ekstazie ukazują się wielkie problemy mentalne. Za wcześnie i niewłaściwie przebudzona niesie dla tego człowieka wielkie niebezpieczeństwo. Mocno przestrzega aby nie praktykować Kundalini - Yogi bez porozumienia się z Mistrzem. Używając silnych medytacyjnych technik nie przyśpieszamy procesu oświecenia, a Kundalini Joga może tylko ten proces opóźnić. Świat już nieraz dowiadywał się o wielu skandalach podczas praktykowania Kundalini - Yogi. Spirytualni nauczyciele często wykorzystywali swoich uczniów seksualnie wprowadzając praktyki Tantry. Zaawansowany Jogin posiada duże zdolności i wielki charyzmat. Potrafi podporządkować sobie innych potęgą własnego umysłu. Jest wielu, którzy kroczą niewłaściwą drogą i wykorzystują swoich uczniów w nędzny sposób. Wracając do metod otwierania Kundalini przytoczę słowa znawców tego zagadnienia. Carl G. Jung: "... Słyszymy i czytamy o niebezpieczeństwie Yogi, szczególnie Kundalini. Praktykujący łatwo zapadają na różne formy psychozy. Z tego powodu należy dobrze się zastanowić zanim ktoś rozpocznie podobne praktyki. Te rzeczy są naprawdę groźne, a szczególnie praktykowanie na Zachodzie... " Yogin Goswami Kriyananda: "... czy Kundalini Joga jest bezpieczna ? ...bardzo ciężkie pytanie, podobnie jakby ktoś zapytał: Czy nóż jest niebezpieczny? Odpowiedź w zależności od osoby. Kundalini Joga jest bardzo niebezpieczna jeśli trenuje uczniów niewłaściwa osoba. Spowoduje wiele poważnych problemów. Większość ludzi nie jest psychicznie i fizycznie gotowa na transformację. Indywidualne ego codziennie bierze górę nad praktykującym. W takim przypadku następuje konflikt energii i w ten sposób zachodzi do zachwiania balansu duszy.. Większość ludzi trenuje Kundalini - Jogę aby uzyskać swoje osobiste moce i używać ich w zły sposób. Bardzo często tym sposobem kontrolują życie innych. Ludzie nie znają prawdziwej istoty Kundalini. Głównym źródłem wiedzy na ten temat są książki. Kundalini Joga nie powinna być praktykowana z wiedzy książkowej, ale od prawdziwego Mistrza, który już rozwinął w sobie te moce. Również wielu wśród "Mistrzów" nie ma zbyt wielkiej wiedzy, nie osiągnęli dostatecznego zrozumienia. Kundalini Joga jest groźna. Ludzie nie mogą zrozumieć, że nie da się tą drogą osiągnąć wyższych mocy przez kilka tygodni czy miesięcy. Jest to proces trwający długie lata, a nawet dekady. Wszystko następuje we właściwym czasie i w żaden sposób nie można tego procesu przyśpieszyć. Negatywne myśli wypływające z podświadomości zakłócają proces Kundalini. Rozwijają zupełnie inną formę Quotient - wyższe człowieka ego. Jeśli człowiek próbuje własną siłą otwierać furtki Kundalini dochodzi u niego do zmian mentalnych, halucynacji a nawet ciężkich chorób psychicznych. Zanim ktokolwiek rozpocznie praktyki Kundalini - Yogi powinien oczyścić ciało fizyczne i ciało astralne. Powinien znaleźć zaufanego guru, który jest prawdziwym Mistrzem i poprzez swoje życie manifestuje się na drodze prawdy. Należy zastanowić się, czy naprawdę jestem gotowy(a) na takie praktyki? Otwarcie kanału Kundalini jest procesem wyższej ewolucji w ciele człowieka. Aby otworzyć ten przewód potrzeba wielu lat pracy, nie wystarczy kilka tygodni czy miesięcy. Najważniejsze: Moralność człowieka powinna pozostawać bez zarzutu ... (streszczenie nauk Goswami Kriyananda spirytualnego nauczyciela Kriya Yoga w Chicago) George Arundale (1878 - 1945) żyjący w kręgu Krishnamurtiego: "... Każdy przed wzniesieniem Kundalini powinien wiedzieć o niej więcej, szczególnie jak potrafi być niebezpieczna ... ta odrobina wiedzy nie zaszkodzi ... przebudzone Kundalini nawet pierwszego stopnia powoduje, że człowiek wygląda jak rozbity okręt ..." Sri Chinmoy: "...Człowiek, który budzi Kundalini bez oczyszczenia jest głupcem. Wielu ludzi otwierając czakry bez oczyszczenia, otwiera własne ciało na wielkie niebezpieczeństwo. Budzenie energii Kundalini bez oczyszczenia wygląda podobnie jak nóż w ręku małego dziecka. Prawdopodobnie zrani się, a może nawet uciąć sobie palec. Kiedy urośnie i jest dojrzały wie jak nożem ukroić owoc. Moc Kundalini działa w dwie strony: potrafi zbudować i zniszczyć. Kiedy budujemy dom szukamy dobrego architekta i budowniczego. Jeśli tego nie uczynimy z pewnością budynek nie będzie doskonały a nawet może runąć..." Człowiek powinien wiedzieć kiedy i jak przebudzić wewnętrzną moc Kundalini. Kiedy czuje, że naprawdę jest czysty może otworzyć wewnętrzny ogień bez żadnego niebezpieczeństwa. Jeśli rozpoczynasz pracę z Kundalini przyjmij dobrą radę i pierwsze co zrób postaraj się oczyścić ciało fizyczne i spirytualne, a następnie postaraj się otworzyć jako pierwszy ośrodek serca. Ten ośrodek musi być nieskazitelny, czysty jak łza. Jeśli tego nie uczynisz, nie oczyścisz swojego serca i otworzysz niższe ośrodki, dolne czakry albo wyższe, górne czakry i w obu przypadkach Kundalini może być dla ciebie groźne. Kundalini jest Boską energią doświadczaną przez człowieka... Spirytualne praktyki takie jak yoga i medytacja są impulsem do uwolnienia Kundalini, która mieszka w pierwszym czakramie w kości krzyżowej. Przebudzona unosi się do góry poprzez system siedmiu głównych czakramów i wędruje aż do czubka głowy. W chwili pełnego przebudzenia w człowieku budzi się transformacyjna energia. Tak brzmi ogólnie zarysowana regułka określająca termin Kundalini. Po przeczytaniu informacji na temat Kundalini wydaje się, że nie ma nic prostszego w życiu człowieka jak przebudzenie w sobie potężnej Boskiej energii i otworzenie wielkich sekretnych mocy ciała i ducha. Więc dlaczego ciągle na świecie jest tak mało ludzi, którzy osiągnęli oświecenie ... którzy w 100% przebudzili energię Kundalini? Od dziesiątek lat na całym świecie działa tysiące szkółek Kundalini Joga, centrów medytacyjnych i innych wymyślnych potężnych spirytualnych praktyk, aby przebudzić wielką energię w ciele człowieka. Praktykując Kundalini Joga wszyscy oczekują szybkiego przebudzenia mocy Kundalini w jej głównych kanałach, wspaniałych doznań, ekstaz i orgazmów. Słyszy się wypowiedzi o spirytualnej wolności, uwolnieniu się od życiowych problemów, chorób, o doświadczaniu wielkiej radości i pełnego szczęścia. Witalna siła zalewa umysł i ciało. I na tym się wielokrotnie kończy ... a człowiek jaki był taki jest nadal ... Czytając na necie niektóre wypowiedzi wydaje mi się, że już prawie wszyscy osiągnęli wysoki pułap w rozwoju duchowym, a szczególnie w przebudzeniu Kundalini. Jakże to proste zadanie? I jeśli bym sam nie doświadczył na własnej skórze, to pewnie bym i ja uwierzył ..., że można tak szybko przebudzić się i wykwitnąć w parę minut w szczęśliwego motyla. A jak wygląda prawda? Teoretycznie w szkołach transpersonalnej psychologii Kundalini jest określane jako złożony wzór, zwany syndromem Kundalini. Psycholodzy ,Psychiatrzy i inni lekarze obserwują intensywne spirytualne praktyki - medytacje i jogę, zauważają jak bardzo zmienia się życie jednostki, która przebudzi Kundalini. Syndrom Kundalini jest procesem trwającym wiele miesięcy, a nawet kilka lat. W zależności od poziomu przebudzenia Kundalini jest dłuższy albo krótszy. Wielokrotnie wymaga pomocy lekarzy. Energia podróżująca wzdłuż kręgosłupa wywołuje różne dolegliwości nie tylko fizyczne, ale również psychiczne. Opisywałem już symptomy budzącego się Kundalini. W tym miejscu wspomnę tylko, że nie jest to łatwy proces. Wielu wysoko wykwalifikowanych lekarzy prowadzi badania podczas budzenia się mistycznych mocy. Obecnie na świecie można znaleźć dużą ilość pozycji, spisanych obserwacji i pełną listę zaobserwowanych syndromów podczas wznoszenia się Kundalini. Poprzedni
  3. Czym tak naprawdę jest oświecenie naszej ciemnej duszy duchem świętym ,łaską Boga Stwórcy Jedynego Ducha Stwórczego , Parapsychiczne/Duchowe Przebudzenie . Do bycia człowiekiem oświeconym z iluzjii umysłu i ciemnoty ignorancji ,połączenie z Bogiem w mistycznej ekstazie/zaślepienia przez -zabobony ,fanatyzm religijny i przesądy ,które to cechy charakteru /osobowości są dużą przeszkodą na drodze ku oświeceniu ,większej dojrzałości i pełniejszemu przeżywaniu życia w radości ,zdrowiu i spełnieniu ,szczęściu i błogości ,życiu wiecznym "tzw." tu i teraz . Musimy być przede wszystkim cierpliwi ,bezinteresowni ,skromni/bez pychy/zazdrości /pogardy/egoizmu ,lęków ,strachu ,obaw ,itp. Prawdziwa bowiem Miłość ,dojrzała ,na wzór stwórcy naszego ,to nie pożądanie erotyczne czy seksulne ,to silne uzależnienie i narkotyk umysłu . O prawdziwej ,.świadomej i dojrzałej miłości ,pisze św.Paweł w liście do Koryntian . Święty Paweł Hymn o miłości Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił. a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość. A ograniczenia materii /ciała i wzrost ducha /duszy ,osiągniem,y poprzez regularną praktykę ,samo-doskonalenie i samo-dyscyplinę ciała i umysłu . Osiągnąć ten stan możemy ,praktykując nauki ,odwieczne Buddy Sakiamuniego ,zen : Zen (jap. 禅?, cicha medytacja, religijna kontemplacja, z skt. ध्यान Dhyāna, poprzez chin. trad. 禪那, chin. upr. 禅那, 禅, pinyin: chánnà, chán) – nurt buddyzmu, który w pełni rozwiniętą formę uzyskał w Chinach (zob. chan), skąd przedostał się do Korei, Wietnamu i Japonii. Wywodzi się z rodziny buddyzmu mahajany, ale na przestrzeni wieków nabrał wyrazistego indywidualnego stylu, pełnego minimalizmu i zamierzonych paradoksów. Podstawową praktyką w tej szkole jest praktyka medytacyjna zwana zazen (dosł. siedzący zen), której istotą jest poznanie swojej prawdziwej natury, "osiągnięcie" stanu buddy. Przez zen rozumie się także "spokojny umysł", "kontrolowanie procesu myślenia", "przyswajanie koncepcji". Jest to koncentracja myśli na jednym punkcie i kontemplowanie prawdy życia poprzez praktykę siedzącej medytacji. Dzięki praktyce zen umysł odzyskuje świeżość, a myślenie staje się przejrzyste niczym woda. Innymi słowy, zen to wyzwolona świadomość, narzędzie i ostateczne schronienie. Potocznie określa się zen jako religię w rozumieniu odłamu buddyzmu, który postrzegany całościowo może zawierać w sobie w różnych kulturach cechy religii. Dopiero w XX wieku na Zachodzie część zwolenników zaczęła traktować zen jako czystą filozofię, drogę życia, w której wiara jest nieistotna. Według nich można "mieć zen bez buddyzmu". Takie rozumienie zen odbiega od oryginalnego wzoru i nie jest popierane przez większość wyznawców w krajach, w których zen powstał. Dla nich jest to zubożenie zen, wykrawanie tylko jednej części (medytacji) z ośmiorakiej ścieżki. Filozofia zen Wszyscy na tym świecie szukają szczęścia na zewnątrz, a nikt nie rozumie swojego własnego wnętrza. Każdy mówi: "ja", "ja chcę tego", "ja jestem jak tamto". Ale nikt nie rozumie tego "ja". Gdy się urodziłeś, to skąd przyszedłeś? Gdy umrzesz, dokąd pójdziesz? Jeżeli będziesz uczciwie pytał: "Kim jestem?" wtedy wcześniej czy później trafisz na ścianę, gdzie całe myślenie jest odcięte. Nazywamy to "umysłem nie-wiem". Zen jest utrzymywaniem tego umysłu "nie-wiem" zawsze i wszędzie. ” — Seung Sahn Portret pierwszego patriarchy zen Bodhidharmy i kaligrafia autorstwa Hakuina. Czytamy "Zen trafia bezpośrednio do serca, ujrzyj swoją naturę i zostań Buddą" Mówiąc "filozofia" mamy zwykle na myśli system logicznych twierdzeń. W odniesieniu do zen taka definicja kompletnie się nie sprawdza, gdyż jego sens tkwi w skutkach dla medytującego, a nie w logice. Sytuacja jest podobna jak w przypadku poczucia humoru – dowcipy często nie powinny być racjonalne, gdyż ich sens polega na doprowadzeniu słuchacza do śmiechu, w czym racjonalizm przeszkadza. Podobnie sens kōanów (zagadek zen) polega na prowadzeniu do oświecenia, w czym logika także przeszkadza. Analiza filozofii zen przypomina analizę humoru i jest równie niewiele wnosząca. Tylko w medytacji można odnaleźć sens tej filozofii. Oczywiście nie oznacza to, że zen to zbiór dowcipów – celem jest oświecenie, a nie śmiech. Celu tego nie można jednak osiągnąć wprost. W miarę postępów praktyki medytujący powoli uświadamia sobie, że każda próba zbliżenia do oświecenia tylko od niego oddala. Nie da się racjonalnie dążyć do spontaniczności i rozumowo cieszyć spokojem poranka. Medytacja ma więc jedynie przygotować umysł na ewentualne spontaniczne osiągnięcie oświecenia. Zen jest sztuką kontemplacji Pustki. W ogrodach zen najważniejsze są przestrzenie między kamieniami, w medytacji nieprzytrzymywanie żadnej myśli. Ta Pustka potrafi być czasem bardzo żywa, czasem podniosła, jednak przenika ona całe zen. Według zen przenika cały wszechświat. Oświecenie oznacza w zen stan przekroczenia swojego ja i pełnego zespolenia z Pustką. Termin ten budzi negatywne skojarzenia w zachodniej kulturze i prowokuje niesłuszne oskarżenia o nihilizm. W zen nie oznacza on jednak braku myśli i uczuć, ani tym bardziej nihilizmu etycznego. Według zen, świat widzi się najlepiej, gdy człowiekowi nie przeszkadzają jego uprzedzenia. Każde porównanie, każda racjonalna myśl jest budowaniem przybliżonego modelu świata, który powoli zaczyna przesłaniać rzeczywistość. Ludzie patrzą na otoczenie przez pryzmat swoich uwarunkowań. Powstaje na skutek tego dysonans, z którego wywodzi się cierpienie. Pustka jest brakiem uwarunkowań. Myśli pojawiają się, gdy są konieczne, gdy jednak się ich nie przytrzymuje, ani nie zwalcza, przemijają bez śladu. Umysł jest wówczas jak lustro. Po dalszej medytacji znika nawet lustro. Podobnie wszelkie podziały, wliczając w to podział ja-świat zewnętrzny, są według zen iluzją, która nie odpowiada rzeczywistości. Nie należy się na nich koncentrować, nie należy także przebywać myślą w przeszłości czy w przyszłości. Istnieje tylko "tu i teraz", "jest tylko ta chwila", "jest tylko to miejsce". Zen polega na tym, że "gdy jestem głodny, jem, gdy jestem śpiący, śpię". Ktoś inny gdy je, myślami przebywa w pracy, a gdy zasypia, snuje marzenia o wielkości. Wtedy jest od zen daleki. Praktyki medytacyjne Zafu – poduszka do medytacji Jak w każdej ścieżce buddyzmu, w zen uważa się, że każdy może osiągnąć oświecenie, jeśli będzie wystarczająco intensywnie pracował nad własnym umysłem. Uwarunkowania wynikające z niedobrej karmy można wymazać długotrwałymi praktykami medytacyjnymi. Medytacje te stanowią najważniejszy sposób aktywnego uczestnictwa w tej religii. Są one nazywane zazen – czyli siedzącym zen. Składają się one z kilku elementów: liczenie oddechów. Pozwala to początkującym na uspokojenie umysłu; praktyka shikantaza ("tylko siedzenie"), czyli praktyka długotrwałego pozostawania w stanie medytacji. Shikantaza to po prostu bycie pełną jaźnią, puszczanie ciała i umysłu. Praktykując ją nie lgnie się do myśli, ale też nie blokuje się ich. W stanie tym umysł ma jednocześnie rejestrować wszystkie dochodzące bodźce. "Powinno się słyszeć odgłos spadającego piórka i jednocześnie nie dać się rozproszyć nawet wystrzałem armatnim". Shikantaza jest charakterystyczne przede wszystkim dla szkoły zen sōtō; pozostawanie w stałym kontakcie ze swoim mistrzem, który udziela wskazówek na spotkaniu zwanym dokusan i w odpowiednim momencie daje adeptowi jego kōan, czyli opowieść lub krótkie pytanie, na które nie ma racjonalnej odpowiedzi, np.: "Kim byłeś przed swoimi narodzinami?", albo: "Jaki dźwięk powstaje na skutek klaskania jedną ręką?". W kōan należy się wczuć całą swoją istotą. Kōany są używane przede wszystkim przez mistrzów szkoły rinzai, gdzie są praktycznymi i usystematyzowanymi według skali trudności probierzami głębi rozumienia ucznia. Są również używane w szkole sōtō, lecz nie są centrum praktyki. Efekty medytacji były badane przez neurologów. Ustalono, iż osoby ćwiczące długo zen wykazują się zmianami w aktywności mózgu. Występuje wzmożona aktywność w lewym płacie czołowym mózgu[3]. Zanika także habituacja (patrz: Zimbardo Psychologia i życie). Ten ostatni efekt oznacza, iż każde zdarzenie w świecie zewnętrznym, choćby najlżejszy odgłos, odbierane jest przez świadomość. Efekt ten w zen nazywany jest ciągłą świadomością. Szczegółowe psychologiczne i fizjologiczne efekty medytacji opisane są w artykule medytacja. Historia Według legendy, zen (zwany też przekazem "z umysłu do umysłu" lub "bezpośrednim wskazaniem") był jednym z wielu tzw. "zręcznych środków" mogących wyprowadzić praktykujących z iluzji ku oświeceniu, stosowanych przez nauczycieli od czasów Buddy Siakjamuniego. Legenda głosi, iż pewnego razu Budda zasiadł przed zgromadzeniem uczniów czekających na słowa nauczania na Górze Sępów (Grydhrakuta), jednak zamiast wygłosić mowę, jak zwykł to czynić, milczał przez długi czas, co wzbudziło niepokój wśród obecnych. Po pewnym czasie nieoczekiwanie Budda uniósł kwiat. Jedynie Mahakaśjapa (jeden z głównych uczniów Buddy) uśmiechnął się w geście zrozumienia. Historycznie buddyzm zen jest jedną ze szkół buddyzmu mahajanistycznego, która rozwinęła się w VI i VII wieku w Chinach pod nazwą chan. Kwestia, czy zen i chan to jest to samo, czy też o zen można mówić dopiero po przeniesieniu chan do Japonii, jest czysto akademicka. Z jednej strony bowiem japońska kultura odcisnęła na zen silne piętno, a z drugiej strony tradycja zen uznaje założyciela chan, Bodhidharmę, za swego pierwszego patriarchę. Pierwsze kontakty Chińczyków z buddyzmem miały miejsce już w I w. naszej ery. Jednak mimo sporego rozpowszechnienia się tej religii dopiero w IV wieku rodowici Chińczycy otrzymali pozwolenie na wstępowanie do klasztorów. W IV i V wieku istnieli już w Chinach mnisi, nauczający doktryny podobne do tej, która później powstała w szkole chan. Podstawowym jej tekstem była sutra Lankavatara, co znaczy dosłownie "objawienie (Buddy) na Lance (Cejlon)", analogicznie jak w szkole jogaczary, gdzie również medytacja odgrywała główną rolę. Z wczesnego chińskiego buddyzmu wyłoniło się wiele różnych szkół, w tym Buddyzm Czystej Krainy, Tiantai i prawdopodobnie również chan. Tradycja utrzymuje jednak, że chan sprowadził z Indii do Chin Bodhidharma (達摩), 28. patriarcha indyjskiego buddyzmu (według różnych źródeł, ok. 520 roku lub w drugiej połowie V wieku). Szkoła zapożyczyła niektóre idee od taoistów, przede wszystkim widoczny do dziś minimalizm, prostotę i surowość formy, a co za tym idzie także odrzucenie większości rytuałów i ceremonii, jakże bogatych w ówczesnym buddyzmie i widocznych na przykład w buddyzmie tybetańskim. Zupełnie wyjątkowe w chan było traktowanie pracy fizycznej. Świadczy o tym słynne powiedzenie mistrza Baizhanga Huaihaia (720-814, jap. Hiakuju), "Dzień bez pracy jest dniem bez jedzenia". Kiedy jego uczniowie myśleli, że jest zbyt stary, i schowali mu narzędzia ogrodnicze, przestał jeść. Skończył głodówkę, gdy zwrócili narzędzia. Praca była czymś naturalnym i równym medytacji. Dzięki temu klasztory chan były praktycznie niezależne, co później zadecydowało o ich przetrwaniu. Po śmierci Bodhidharmy nastąpił rozłam na szkołę północną, twierdzącą, że oświecenie można uzyskać stopniowo, i południową, uważającą, że oświecenie uzyskuje się nagle i spontanicznie. Największy rozwój chińskiego chan przypada na epokę Tang (lata 600-900 n.e.), między innymi na skutek wspieraniem ośrodków religijnych przez ówczesnych władców. W okresie tym chan podzielił się na pięć głównych linii: caodong, yunmen, fayan, guiyang i linji. Po prawie 200 latach szkoła linji podzieliła się na dwie odmiany: yangqi i huanglong. Do dziś przetrwały w zasadzie tylko dwie odnogi: szkoła caodong, której założycielami byli Caoshan Benji i Dongshan Liangjie oraz szkoła linji założona przez Linji Yixuana (jap. Rinzai Gigen). Obydwie pochodzą z południowej wersji chan. Linji wchłonęła na przestrzeni lat wszystkie linie tradycji zen oprócz caodong. Z linji później wydzieliły się inne szkoły, np. puhua (jap. fuke i japońska szkoła ōbaku, założona przez mistrzów chińskich. Linji i caodong różnią się głównie technikami medytacyjnymi. Caodong preferuje indywidualne "milczące" praktyki medytacyjne, zaś linji kładzie większy nacisk na pracę z Koanem i nie gardzi gwałtownymi środkami, które mogą przestraszyć nowicjuszy. Obydwie szkoły używają jednak wszystkich odmian medytacji znanych w zen. Linji ma swoją główną siedzibę w klasztorze Shaolin w Chinach. Z Chin filozofia ta została przeniesiona w VII w. do Korei i Wietnamu, a w XII wieku do Japonii. Szkoła buddyzmu wywodząca się z chan uzyskała w Korei nazwę sŏn, w Wietnamie thiền, w Japonii nazwę zen, a chiński znak kanji na chan (禪) czyta się w ten właśnie sposób po japońsku. Chiński chan (zen) począł się chylić ku upadkowi po epoce Song, po czym uległ zmieszaniu z buddyjską szkołą Czystej Ziemi w czasach dynastii Ming. Patriarchowie zen Pierwszy patriarcha Bodhidharma (skt. बोधिधर्म, chin. Damo 達摩, jap. 達摩 Daruma, ok. 440 – ok. 528), 28. patriarcha buddyzmu indyjskiego. Miał on niewielu uczniów, źródła mówią o pięciu. Drugi patriarcha Huike (慧可, jap. Eka, 487–593) Trzeci patriarcha Sengcan (僧燦, jap. Sōsan, ? –606) Czwarty patriarcha Daoxin (道信, jap. Dōshin 580 –651) Piąty patriarcha Hongren (弘忍, jap. Kōnin, 601–674) Szósty patriarcha Huineng (慧能, jap. Enō, 638–713). Huineng był nieuczonym chłopcem, który przybył "znikąd" i przekazanie przez Hongrena właśnie jemu insygniów patriarchy wywołało wielką złość u innych, formalnie wyświęconych mnichów. Huineng musiał się przez pewien czas ukrywać. Sam miał wielu uczniów, ale żadnego z nich nie mianował swym następcą, by uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji. Zen we współczesnej Japonii Wewnętrzna brama świątyni Heirin w Japonii W Japonii obecnie istnieją trzy szkoły – wspomniane już sōtō i rinzai oraz utworzona w XVII wieku przez chińskiego mnicha szkoła ōbaku. Niektórzy współcześni japońscy nauczyciele zen, tacy jak Daiun Harada, czy Shunryū Suzuki krytykują japoński zen jako sformalizowany system pustych rytuałów, z niewielką liczbą ludzi faktycznie osiągających oświecenie. Niemal wszystkie japońskie świątynie zen stały się według nich po prostu rodzinnymi firmami, przekazywanymi z ojca na syna, a funkcja mistrza zen sprowadziła się do odprawiania ceremonii pogrzebowych. Niektórzy japońscy mistrzowie w czasie II wojny światowej głosili militaryzm i nacjonalizm, co rzuciło na japoński zen głęboki cień. Artystyczne przejawy zen Ścinanie bambusa autorstwa Liang Kai – grafika w stylu typowym dla zen Słowo "zen" oznacza jednocześnie stan najwyższego oświecenia jak i samą "niewypowiedzianą" naturę rzeczywistości. Ze względu na to, że nie da się bezpośrednio w słowach przekazać prawdziwej natury zen, gdyż z definicji umyka ona rozumowemu poznaniu, wielu mistrzów przekazuje ją poprzez paradoksalne pytania i przypowieści, zwane kōanami. Najbardziej znanym przejawem zen w sztuce jest oparta na paradoksach i nieoczekiwanych skojarzeniach poezja krótkich form haiku. Również niektóre rodzaje malarstwa, muzyki i teatru japońskiego, takie jak na przykład teatr kabuki są przeniknięte głęboko duchem zen. Słynne są też ogrody zen, z których najciekawsze znajdują się w Kioto. Artysta działający w duchu zen traktuje akt tworzenia jako rodzaj medytacji. Ma go ona przybliżyć do oświecenia, a zawarte w niej okruchy zen mogą potencjalnie natchnąć kogoś innego do wejścia na tę ścieżkę. W przypadku osób już zaangażowanych w praktyki medytacyjne okruchy takie mogą zadziałać jak katalizator, przyspieszający osiągnięcie oświecenia. Charakterystycznymi cechami estetyki zen są: maksymalna prostota, surowość i klarowność formy, oraz "gra z umysłem i postrzeganiem" oparta na paradoksalnych, przypadkowych skojarzeniach i podświadomie odbieranych impresjach. https://pl.wikipedia.org/wiki/Zen
  4. Czym Jest Tak Naprawdę Przysłowiowe : Nasze Ciało Subtelne-Nasza Aura -Nasze Emocje-Myślenie,Uczucia i Nasze Pozytywne (Uzdrawiające ,Biała Magia,) I Negatywne (Szkodliwe ,Czarna Magia ) Zachowanie I Czyny : Niezależnie od tego, czy zdajemy sobie sprawę z tego, czy nie, otaczamy się, wypełniamy całą otaczającą nas bliższą i dalszą przestrzeń swoimi myślami niosącymi konkretne skutki. Każda myśl pobudza wibracje w materii, zgodne z jej charakterem. Myśli wzniosłe i piękne pobudzają w nas subtelne, pozytywne energie, w zależności od siły, emocji i jasności – przybierające różne kształty i barwy. Myśli o tej samej wibracji przyciągają się, grupują, zwielokrotniając swoją siłę. Stąd w niektórych miejscach takich jak kościoły, miejsca modlitwy, mocy siła ich oddziaływania jest szczególnie duża. Podobnie dzieje się z miejscami nasyconymi nienawiścią, żądzą śmierci, czy samobójstwa, jak obozy koncentracyjne czy więzienia. Tam nałożone na siebie myśli wielu np. samobójców, u osób myślących podobnie może zaowocować „wykonaniem“ samobójstwa. Dobra, jasna myśl to niewielka „kuleczka” energii, która z szybkością pocisku mknie do adresata. Wypuszczasz ją do miejsca, gdzie są wielkie ilości takich białych kuleczek. Przyciągają się i tworzą olbrzymie białe kule myśli jasnych. Ponieważ istnieje również możliwość powrotu tej zwielokrotnionej myśli do właściciela, napełniasz się tą energią i masz możliwość realizacji swojego pragnienia. Dobrze, jeśli to jest pozytywne myślenie. A co się dzieje z lękami, negatywnymi osądami, ambicją, złym życzeniem, pychą? To samo. Otaczasz się nimi, łączą się z innymi podobnymi wibracjami, ciągle pobudzając takie wibracje, z jakich zostały stworzone, mogą wrócić do ciebie. I wtedy problemy gotowe. Obwiniasz za to innych lub los, fatum, a to ty sam stworzyłeś taką sytuację. Obawiasz się o swoich bliskich. Cały czas otaczasz ich swoimi czarnymi kształtami myśli, o niskich wibracjach, ciągle osłabiasz wasze relacje energetycznie, pobudzając niskie wibracje, osaczasz czarną ciężką chmurą twojego zamartwiania się. Twórz więc myśli pełne miłości, dające radość, tkliwość, działaj dobrej intencji. Otaczaj siebie i wszystko dookoła tylko dobrymi, jasnymi myślami. Będziesz sam promieniował blaskiem swych myśli, poprawi się twoje zdrowie psychiczne i fizyczne, pogłębi spokój umysłu i ureguluje każda dziedzina twojego życia. Jeśli myślimy jasno i starannie, promiennie dzień po dniu, to nie tylko wpływamy na swoje zdrowie fizyczne i psychiczne oraz rozwój umysłu, ale także, pośrednio, na zdrowie innych, tworząc przestrzeń pozytywnej energii myśli w swoim środowisku. W ten sopsób, własnym przykladem, możemy także inspirować i pobudzać do rozwoju bliskich, sąsiadów, wszystkich, do których wysyłamy te myśli i wpływamy na stałe podnoszenie wibracji myśli dokoła. Jasne myślenie – nie wymaga żadnego uczenia się. Jest to myślenie nieskażone schematami. To myślenie dziecka, bez etykiet, nazw. To myślenie sercem. Bez uprzedzeń i przekonań. Reagujemy na zasady, ideologię, przekonania społeczne i religijne, pragnienie i strach. Pierwsza myśl pochodzi z serca, następne to rozum. To jest najpoważniejsza przyczyna podziałów między ludźmi, narodami. Jasne myślenie wymaga odwagi. Odwagi, która pozwala odrzucić obawy, stereotypy i pozwala dojść do głosu sercu, które nie ma nic do ukrycia, ani żadnej ambicji, zawsze jest gotowe przyjąć nowe poglądy i odrzucić stare nawyki. Świadomość – jest czynnością bez wysiłku, wystarczy być otwartym, czujnym i świadomym w każdej sekundzie życia, a myśli będą jasne. Siła zjednoczonych myśli (w tym modlitwy) jest ogromna i jest nie tyle sumą pojedynczych myśli, ale ich iloczynem. Zjawiska cudownych uzdrowień poprzez myśli rodziny, przyjaciół są tego przykładem. Do takich należy również uzdrawianie duchowe. Jesteśmy, jako społeczność, na etapie rozwoju ciała mentalnego, siedziby myślenia, wykorzystujmy więc tę szansę w największym stopniu. Zamieniajmy swoje codzienne, szare myśli na piękne, mądre, dobre poprzez dobrą muzykę, teatr, dobry film, piękną książkę, obcowanie z przyrodą. Jeśli myśli o naszych dzieciach, ich efektach w szkole i życiu osobistym są dobre i czułe, to zwielokrotniają ich potencjał. Jeśli jednak karmimy je złymi, raniącymi słowami i uczuciami, że nic nie potrafią, to właśnie osłabia je i zaniża ich możliwości, poprzez odbieranie przestrzeni do rozwoju. Masz cenną rzecz, o którą się zamartwiasz – no cóż, wcześniej czy później przytrafi się jej coś złego, ponieważ na takim skutku się koncentrowałeś. Jeśli pomyślisz, że złamiesz nogę, lub stłuczesz cenny wazon, to karmiąc się wielokrotnie takimi myślami, w pewnym momencie musi to nastąpić. Poznałeś mechanizm działania, nie myśl: „ja mam taki charakter i nic na to nie poradzę“. A przynajmniej, nie jest tak do końca. Aktem swojej woli możesz zrobić wiele: – Po pierwsze możesz zapanować nad swoim myśleniem, to przecież ty myślisz. Po to właśnie wymyślono wszystkie techniki rozwoju umysłu(np medytacja), aby odciąć jak największą ilość wpływów zewnętrznych, rozpraszających cię i nauczyć sterować swoim myśleniem. Myśleć tylko o tym, o czym chcesz i potrzebujesz myśleć. – Po drugie możesz odwrócić uwagę od takiego myślenia i uczuć, które cię osaczają, gdy jeszcze nie osiągnąłeś dostatecznego panowania nad myśleniem. Robisz tak lub robiłeś ze swoimi dziećmi, kiedy upierały się przy jakiejś zabawce, której nie mogłeś im dać. Zachwycaj się sobą, wszystkim co cię otacza, innymi istotami, obserwuj, zobacz, jakie to wszystko doskonałe w swoim zamyśle i realizacji. Nie czekaj na cud. Czyń go sam codzienne. Nawet w stosunku do, wydawałoby się, małych nieistotnych rzeczy, a przyjdą i duże, może nawet wielkie. Jest też zasada, że nikt nie może ci w niczym pomóc, jeśli ty tego nie zaakceptujesz i nie jesteś do tej zmiany gotowy. Wiesz już po co potrzebne jest ci, tak modne obecnie, pozytywne myślenie. Będzie to również ochrona przed wszelkimi negatywnymi wpływami, również życia w wielkim mieście. Wyobraźmy sobie, że tak postępuje większość ludzi w danym skupisku ludzkim. Ich wszystkie starania jakże odmieniłyby ich i nasze życie. Myślmy ładnie. Mówmy ładnie. Każde słowo to wibracja. Jakie słowo, taka wibracja i poruszanie innych wibracji do niego podobnych. Brzydkie słowa są brzydkie, dlatego, że pobudzają niskie, niekorzystne energie, cofają nas w rozwoju. Jedna ogromna (brzydka) fala może poruszyć inne fale i wywołać sztorm. Dźwięki wysyłane w przestrzeń mają długi żywot i pobudzając podobne, mogą niszczyć. Myśli nadają kierunek energii. Używa się do tego subtelnych energii. Swoje dzieci otaczasz niejako swoimi myślami i dobroczynną, bo matczyną lub ojcowską energią. One przyjmują ją do swojej aury, a potem w zależności od tego, z jakiej energii je wysłałeś, przez poszczególne jej warstwy dociera impuls do fizycznego mózgu. Przypomnij sobie, ile to razy myślałeś o tym, aby twoje dziecko coś zrobiło i okazało się, że już jest to wykonane. Ono niekoniecznie musiało wiedzieć, że jest to twoja myśl, przyjęło ją za swoją. Czynisz to nieświadomie, bo taki jest mechanizm, ale jeśli go znasz, wielokrotnie silniej mógłbyś im pomagać, otaczać opieką, niezależnie od tego, gdzie się znajdują. Na tej zasadzie również dokonują się i złe czyny. Ileż to razy, ktoś tłumaczył się z dokonanego przestępstwa, że musiał to uczynić. Ten ktoś prawdopodobnie mówił prawdę. Znajdował się w miejscu, gdzie atakowały go czyjeś myśli i myślokształty o takim agresywnym nastroju. Mógł być w obecności człowieka, który nieustannie myślał o zemście, ponieważ czuł się skrzywdzony, naprawdę lub w formie urojonej. Mógł to być ktoś chory psychicznie, w stanie agresji. Przecież choroba psychiczna, nie zawsze ujawnia się działaniem. Niemniej nie tłumaczy to złego czynu. To w tym człowieku najpierw – były podobne wibracje i dopiero poprzez efekt nałożenia jego i innych wibracji, wzbudzenia, zostały zwielokrotnione i wywołały określone działanie. Pierwotne myśli przyciągnęły wtórne, wzmacniając je i nadając im wymiar działania. Nie wszystko należy zrzucać na innych. Produkując takie myśli, otaczasz się nimi w domu, miejscu pracy, wszędzie. Nasycasz tymi myślami przestrzeń wokół siebie, a w wtedy one bombardują cię ze zwiększoną siłą. Na zasadzie podobne przyciąga podobne. Osoba wypełniona czystymi myślami, pozostanie odporna na negatywne myśli innych osób. Wymazuj zatem złe myśli, odbieraj im energię, zastępuj nowymi, dobrymi myślami. Masz kłopoty z dziećmi, osobami w pracy, rodzinie – przyznaj się sam przed sobą, jak o nich myślisz. Zastosuj inny sposób myślenia, po przeanalizowaniu tego, co dotychczas robiłeś, a na skutki nie będziesz długo czekać. Myśl o wszystkich, a przede wszystkim o sobie, ładnie. I przypomnij sobie, czy na jakiś czas przed nieprzyjemnym zdarzeniem z własnymi dziećmi, nie miałeś problemów z innymi ludźmi i jak o nich myślałeś, „jak im dokopiesz, zemścisz się“, a może jeszcze mówiłeś to głośno. Być może ty sam wywołałeś złe zachowanie swojego dziecka, bo to ty jesteś dla niego autorytetem, więc ono chłonie wszystko, co od ciebie pochodzi – nałożyłeś mu swój garb do niesienia. Zachowuje się podobnie jak ty. A gdy ono coś przeskrobie, myślisz: „znowu ten bachor narozrabiał, jak go dopadnę, to dopiero mu pokażę, co ja z nim mam, skaranie boskie“ – nie dość, że dziecko już i tak ma poczucie winy, boi się, chciałoby uciec lub schować się gdzieś, gdzie mogłoby się od tego lęku uwolnić, stwarzasz mu warunki jeszcze silniejszego zagrożenia. Dzieci intuicyjnie wiedzą, co jest dobre, a co jest złe. Strach, lęk poczucie winy, są to czynniki, które najbardziej niszczą subtelną strukturę energii, osadzają się w formie brudnych, czarnych, albo szarych, splątanych nici, mgły. W ciele energetycznym(naszej aurze) powodują blokady, guzy, zgrubienia, hamują swobodny dostęp energii i coraz bardziej się poszerzają tworząc nowe zatory. Przenoszone są poprzez blokadę i złą wibrację na inne ciała, aż w końcu wywołują chorobę w ciele fizycznym. W takich przypadkach leczenie objawów niewiele pomaga, ponieważ nie usunięto przyczyny w innych ciałach subtelnych. Choroba trwa czasem latami rujnując życie dziecka i jego bliskich. Zatykają się drogi energetyczne, oplatają skłębioną, brudną energią wloty centrów energetycznych, blokują jej przepływ, podobnie jak zatkanie ust i nosa. Do tego jeszcze zbierają cały strach (czarne lub szare bezkształty – strachu, krwiste – agresji) z otoczenia. Agresywne zachowanie i poczucie zagrożenia naszych dzieci staje się obecnie normą i coraz bardziej się pogłębia. Narkotyki, ucieczki, destrukcja. A przecież ty pracujesz, zaharowujesz się niemal na śmierć, aby one miały to, czego ty nie miałeś. Ot sprawiedliwość, prawda? Przyjrzyj się temu, zanim nieszczęście się stanie. W większości przypadków, alergie, szczególnie te, które ciężko się leczą i nie ustępują, to właśnie te niby nic nie znaczące zdarzenia, myśli wszystkich domowników, otoczenia. To sprawdzenie powiedzenia „z kim przestajesz, takim się stajesz“. Niby na zewnątrz wszystko gra, rodzina jak każda inna, ale… Oczywiście, to nie jest jedyny mechanizm, ale jeden z ważniejszych i bardo powszechny. W każdej sytuacji można znaleźć taki aspekt, który pozwoli bardziej promienie spojrzeć na życie. Mimo zagonienia, niedostatku – inwestuj w dzieci i siebie pozytywnym myśleniem, myśleniem ładnie. Myśl o swoich dzieciach, z miłością, czułością. Pomyśl o dziecku, że jest bezpieczne, a najczęściej właśnie wtedy zapewnisz mu bezpieczeństwo. Pomyśl o dobrych rezultatach. Stoisz na przystanku, masz minutę czasu, pomyśl, w każdym miejscu i czasie. Nie krytykuj bez ustanku swojego dziecka – zabierasz mu poczucie pewności siebie, zaniżasz jego samoocenę, która w jego dorosłym życiu jest bardzo ważna. Omawiaj z nimi konstruktywnie błędy, które zauważasz. Nie używaj argumentów, „zrób to, bo ja tak chcę, każę“– łamiesz wtedy jego wolę. Szanuj je. Masz być wymagającym, ale kochającym. Jesteś dla niego wzorem, drogowskazem, ale nie wyręczaj go, zostaw mu przestrzeń dla rozwoju i swobodnego oddechu psychicznego. Rozmawiaj, mów o swojej miłości do niego. Pamiętaj, czasami może się zdarzyć, że nie zdążysz mu o niej powiedzieć. Wszystkie kłopoty z dziećmi zaczynają się od braku akceptacji i miłości. Dzieci do siódmego, ósmego roku życia nie mają rozwiniętych ciał subtelnych, aury, a zatem ochrony i dlatego chłoną wszystko jak gąbki. To ty, twoja miłość, twoje ciała subtelne, są dla niego ochroną. W rozwoju małych dzieci, częste przytulanie ich, jest dla nich poczuciem bezpieczeństwa, nauki. Pobierają one od ciebie i z otoczenia, w którym przebywają, odpowiednią materię do budowy ciał subtelnych. Uważaj więc, czym otaczasz dziecko. Nie wystarczy zbudować mu fizycznej złotej klatki z brudnymi energiami astralnymi i mentalnymi dorosłych. Często, dzieci z domów dziecka, mają ciała subtelne słabo rozwinięte z tych właśnie powodów. Jest to okaleczenie na całe ich życie. Okazywanie uczucia miłości do twojego dziecka jest najdoskonalszą ochroną i najwspanialszym posagiem na całe życie, to barwienie różową energią miłości. Myślokształty. Myślokształt - jest stworzoną przez ciebie forma energetyczną zbudowaną z powracających myśli. Jego aktywność i trwałość – jest wynikiem siły myśli, która go stworzyła. Wytwarzanie ich odbywa się poprzez: • Jakość myśli, która określa ich barwę (wibrację). • Naturę myśli, która decyduje o kształcie. • Dokładność myśli, która decyduje o wyrazistości konturów. Są one bardzo różne. Najczęściej widoczne są w naszej aurze w postacji wirujących obłoków, kleksów, haczyków. Siła twoich emocji i myśli określa rozmiary i czas życia myślokształtu. Kiedy myślimy o konkretnym przedmiocie, powstaje jego obraz na wysokości oczu, pozostaje tak długo jak długo trwa nasza na nim koncentracja. Gdy myślimy o innej osobie, tworzymy mały portret tej osoby. Obraz zależy od intensywności związanych z nim uczuć. Podobnie malarze tworzą obrazy. Tworzą najpierw energetyczne wzorce(formy) – myślokształty tego, co chcą namalować, a potem je odtwarzają na płótnie. Tak samo czynią rzeźbiarze, pisarze, projektanci mody, wynalazcy, naukowcy. Są one czasem dostrzegane również przez osoby postronne – jasnowidzące. Czytanie książki to widzenie myślokształtów autora i wszystkich czytających przed tobą plus własne wyobrażenia. Wielością pozytywnych myślokształtów nasycone są książki, np. May’a, Cooper’a i wielu innych. Czasem nawet popularne romanse. Najbrzydsze myślokształty towarzyszą lektury popularnych brukowców, książek o tematyce drastycznej, smierci, depresji, nieszczęściach. Ale to jak książka zostanie odebrana – znaczy również, że w samym czytelniku istnieją takie wibracje i one zostały poruszone(„podobne przyciąga podobne”), stąd zainteresowanie taką lekturą. Są to najczęściej wibracje zawiści, niskich ambicji, pożądań i pragnień. W tych miejscach utworzyły się połączenia z twoimi uczuciami. Dlatego dobrze jest sięgać po inne pozycje, aby tworzyć nowe połączenia, nowe wibracje. O nowych połączeniach, powstałych w twoim życiu, świadczy zmiana upodobań lekturowych. Czytanie bajek przez dzieci i czytanie dzieciom, to działanie na ich ciała energetyczne, dbajmy wiec o staranny dobór czytanych przez nie książek, oglądanych programów telewizyjnych. Lektura obecnych bajek, oglądanie w telewizji, nie niesie ze sobą całego bagażu pozytywnych emocji, nie dlatego, że one są gorsze. One są nowe i jeszcze nie potrafiły zgromadzić tak wielu myślokształtów, jak na przykład „Kubuś Puchatek, „Mały książę”, czy „Alicja w krainie czarów”. Działając na subtelne ciała, tworzą mniej wyraziste myślokształty. Każdy człowiek tworzy trzy rodzaje myślokształtów – elementali: • Te, które nie są skierowane do nikogo i tworzą swoisty ogon ciągnący się za nim. • Te, które skupiają się wokół myślącej osoby i dotyczą jej samej, towarzyszą jej wszędzie – myśli egocentryczne. • Te, które skierowane są do określonego celu i kierują się do niego z szybkością kuli karabinowej. Obecnie, najwięcej jest myśli typu egocentrycznego – nieustanie nas atakują, ciągle wzbudzając myślenie o tym samym problemie. A jeśli ciągle powracamy do jednej myśli, powodujemy taki stopień ich nasilenia, że wprowadzamy ją w czyn. Dobrze, jeśli to dotyczy pozytywnej sprawy, ale gorzej jeśli ciągle myślimy o złym czynie, życzeniu. W tedy sami je prowokujemy. Myślokształt jednego człowieka przyciąga myślokształty o podobnych wibracjach i treści. Czasami zdarza się, że do już istniejącego myślokształtu, dołączamy nowy, własny i wzmacniamy go w takim stopniu, że może on działać przez wiele lat. Utworzony przez nas myślokształt o olbrzymiej mocy może wywierać szkodliwy lub dobroczynny wpływ na właściciela i innych ludzi, a nawet zwierzęta. Myśląc o kimś z uczuciem miłości, przyjaźni lub złości, kierujemy taki myślokształt do adresata i jeśli w nim są podobne wibracje, przyczepia się do jego aury. Jeśli w adresacie, nie ma podobnych wibracji, odbija się od niego i wraca zwielokrotniony, poprzez zebranie innych myślokształtów, do właściciela, powodując ruinę jego zdrowia, fizycznego, psychicznego i zaburzenia pracy umysłu – w przypadku złej intencji. Nie ma innej ochrony przed nimi oprócz wyzbycia się własnych, negatywnych myśli. Wtedy, podobnie jak muchy, które nie mają pożywienia – odlecą. Nawet wtedy, kiedy jesteśmy zajęci innymi sprawami i przesłany nam myślokształt w tym momencie nie może do nas dotrzeć, „czeka” on aż pojawi się stosowna chwila, aby się doczepić. Znając ten mechanizm działania, łatwiej będzie przeobrażać swoje myślenie, a zatem powodować rozwój. Niech nas nie kusi sposób działania negatywnego na innych. W końcowym etapie to my ucierpimy i to bardzo dotkliwie. Ponieważ aby wysłać komuś negatywny myślokształt, najpierw sami musimy go tworzyć, w czasem – bardzo długim i obciążającym energetycznie procesie. A nawet wówczas, gdy stworzony myślokształ wyślemy pod adresem innej osoby, która nie ma podatnego gruntu na jego przyjęcie, „wygłodniały” myślokształt powraca i nabiera siły na naszej energii. Przypomina wygłodniałego psa, poszczutego na inną osobę, która oddzielona jest od nas murem – wygłodniały pies zaatakuje w końcu właściciela. Myśli niesienia pomocy innym, opieki i ochrony o dużej dozie uczucia, niezależnie od odległości, spełniają rolę ochronną, są tarczą w aurze danej osoby. Takie myśli o wiele łatwiej docierają do innych, ponieważ zawierając ciepłe, miękkie energie, które nawet jeśli zostaną odepchnięte przez inne osoby o zamkniętych sercach, wracając – wzmacniają nas samych. Inwestując zatem – nic nie tracimy. Chrońmy więc siebie nawzajem. Tak działają modlitwy rodziców, rozciągając opiekę nad swoimi dziećmi. Jak komuś życzysz dobrze, to sobie życzysz dobrze. Jak kogoś przeklinasz, to przeklinasz siebie. Na bazie: Alina Zagulska – Opowieść o Drodze Do Siebie
  5. Epilepsja (Padaczka ) czyli silne lub słabe wyładowania bioelektryczne mózgu ,które spowodują przepływające impulsy elektryczne ,z naszej prawej -psychicznej ,ponadczasowej ,kreatywnej ,intuicyjnej ,duchowej ,kreatywnej części mózgu ,nazywa się epilepsję metaforycznie "świętą " ,gdyż na epilepsję cierpiało wielu świętych i proroków w historii ,a astygmatyzm jest czymś zbliżonym ,i jest to objaw choroby psychicznej , w powiązaniu ze schizofrenią paranoidalną . Padaczka, epilepsja – grupa przewlekłych zaburzeń neurologicznych charakteryzujących się napadami padaczkowymi[1]. Napad padaczkowy zaś jest wyrazem przejściowych zaburzeń czynności mózgu, polegających na nadmiernych i gwałtownych, samorzutnych wyładowaniach bioelektrycznych w komórkach nerwowych. Napady są epizodami o różnym nasileniu, od krótkich i prawie niezauważalnych po długie, silne wstrząsy[2]. Napady powtarzają się i nie mają bezpośredniej przyczyny[1], natomiast napady pojawiające się na skutek konkretnej przyczyny nie muszą wiązać się z tą chorobą[3]. W większości przypadków przyczyna choroby jest nieznana, przy czym u wielu osób epilepsja rozwija się m.in. na skutek urazu mózgu, udaru, guza mózgu, a także stosowania narkotyków i nadużywania alkoholu. Napady padaczkowe są wynikiem nadmiernej, nieprawidłowej aktywności komórek nerwowych kory mózgu[3]. Diagnoza zwykle opiera się na wyeliminowaniu innych chorób mogących dawać podobne objawy (np. omdlenie) oraz sprawdzeniu, czy istnieją bezpośrednie przyczyny tych objawów. Diagnozę padaczki zwykle potwierdza się elektroencefalogramem (EEG). Padaczka jest nieuleczalna, jednak w niemal 70% przypadków jej napady można kontrolować lekami[4]. W przypadkach braku reakcji na leki można rozważyć leczenie operacyjne, neurostymulację lub wprowadzić zmiany w diecie. Padaczka nie zawsze jest chorobą dożywotnią i u wielu osób następuje poprawa do tego stopnia, że przyjmowanie leków staje się niepotrzebne. Podłoże psychosocjologiczne[edytuj] Padaczka może mieć negatywny wpływ na psychikę chorego i jego funkcjonowanie w społeczeństwie[14]. Chorzy mogą być izolowani społecznie, stygmatyzowani czy traktowani jak jednostki niepełnosprawne[14]. Może to skutkować niższym poziomem wykształcenia i niekorzystnymi perspektywami zawodowymi[14]. Trudności w nauce powszechnie występują u chorych na padaczkę, szczególnie wśród dzieci[14]. Stygmat padaczki może również wpływać negatywnie na rodziny chorych[2]. Niektóre zaburzenia występują częściej u osób z padaczką, co częściowo jest związane z rodzajem występującego objawu padaczkowego. Zaburzenia te obejmują depresję, zaburzenia lękowe oraz migrenę , ADHD i epilepsja mają znaczący wpływ na dziecko w zakresie zachowania, nauki i rozwoju społecznego[32]. Padaczka występuje częściej również u osób z autyzmem https://pl.wikipedia.org/wiki/Padaczka
  6. Zawsze prawda leży po środku ,są pseudo-uzdrowiciele , pseudo-lekarze , pseudo-psychoterapeuci czy lekarze dusz -duspasterze-kapłani /księża ,pseudo-egzorcyści ,itp. (podający się błędnie za znawców i specjalistów .)Ale są i prawdziwi -Z powołania , którzy po to żyją na świecie ,by pomagać i leczyć .- uzdrowiciele ,lekarze w przychodniach , psychoterapeuci czy psychologowie , kapłani /księża , egzorcyści itp.
  7. EGZO-TERYKA ( Chrześcijaństwo , Buddyzm ,Islam ,itp. fałszywa ,zewnętrzna wiara w Boga ) I EZO-TERYKA / OKULTYZM / MISTYCYZM ( PRAWDZIWE ,PRAKTYCZNE ,POZNANIE WEWNĘTRZNE BOGA )Czy na pozór podobnie brzmiące słowa, mogą być kluczem do poznania naszej ludzkiej cywilizacji ? zwłaszcza w kontekście Nauk Kościołą ?Egzoteryczna wiedza jest przeznaczona dla wszystkich ludzi a ezoteryczna tylko dla wtajemniczonych.I to pozornie nie dostrzegalne tworzenie świata wartości dla mas i dla tych co rozumieją trwa po dziś dzień. Czy to znaczy, że sprzeciwiam się temu? Otóż nie. Chciałbym przypomnieć, że jeżeli ktoś chce wyrażać siebie - to ma do tego prawo. Jednak należy pamiętać, że do historii nie przejdzie, bo wszystko zostało już ustalone przed wiekami...Możemy się kochać, nienawidzić - to bardzo ważne osobiście, ale dla planów wobec nas jest nie istotne, bo realizowany jest plan dla ludzkości przygotowany przez jakieś stowarzyszenie, np. Kościół. Można spróbować poznać ten plan, ale czy jest to możliwe? W otoczeniu ludzi nie przygotowanych do tego, którzy nawet nie potrafią dostrzec faktu, iż są żyjący przez jakiś czas? To nie kwestionowanie ich zasług na polu nauki, techniki, medycyny.Moc Życia zdradzana bywa i dlatego stajemy się już nie tymi, którym dano władze nad światem, ale nawet sami doświadczamy dziwnego stanu bycia wleczonymi przez los. Jak zdobyć do tego dystans, czy po przez samotność? Jeżeli jest Tobie dane to przez samotność - to zapewne osiągniesz swój cel. A jeżeli masz być małżonkiem, lub żoną - to jeżeli poznasz, że to pozwala Tobie być w pełni - to osiągniesz O W Ą pełnie. Zaś gdy demony nakazują tobie byś prowadził innych ku zgubie - to nie mam wiedzy o tym co spotyka takich ludzi. To tak zwani Aniołowie Boży, którzy zstępują z nieba i demoralizują córki ziemskie i później wracają pod jurysdykcję bożą. Tego stanu nie rozumiem i nie chcę?O ile jednak nie mam pewności co do swojej wiedzy - to powiem tak! Wiem, że Jest Bóg i nie można udowodnić Jego obecności inaczej, niż w działaniu. Brakuje człowieka, który by zechciał pełnić Jego wole. Może jak Mahomet mieć wiele żon, albo jak Jezus być singlem, albo jak Izak mieć jedną żonę na całe życie i po za wielkimi błędami zdawałoby się nic wielkiego nie dokonać, ale był On wielki. Wielkością dobroci przewyższał wszystkich. Tak to dziś brakuje człowieka, który by zechciał poznać to co Bóg dał jako swoje własne 10 Słów? OK. Może to intuicja samego Mojżesza, ale w dalszym ciągu zastanawiające jest to jakie wywołuje oburzenie możnych i biednych...Możni boją się ograniczeń ich wolności i biedni także - to wspólny lęk przed życiem w przymierzu? Nie! Może właściwym słowem jest wstyd? Nie można tego nazwać, bo lęk towarzyszy wierzącym Bogu a wstyd tym co chcieliby wrócić na drogę prawdy. A przecież współcześni ludzie są jakby nie pełni w tym co robią, wręcz przepełnieni relatywizmem moralnym. Czynią coś jakby nie czynili a nie czyniąc jakby to było czymś. Żenią się, ale rozwodzą. Kochają a jednak nie kochają. Chcą i nie chcą jednocześnie i tak aż do śmierci. Chcieliby żyć wiecznie, ale nie wiedzą czy aby tak jest na pewno... Ot diabelski wynalazek ta wiedza współczesnych ludzi a może czas uporządkować to? Artykuł ten ma na celu ,zrozumienie czym jest ezoteryka a czym egzoteryka ,absolutnie nie mam zamiaru obrażać kogokolwiek ,większość pytań, dyskusji i kontrowersji koncentruje się wokół terminu "ezoteryki , co dla jednych jest oczywiste, dla innych intrygujące, a jeszcze dla innych - dość bulwersujące .Myślę więc, że dobrze byłoby poświęcić temu tematowi parę słów.,Na czym polega zasadnicza różnica pomiędzy aspektem egzoterycznym i ezoterycznym chrześcijaństwa,budyzmu ,czy innych religii.Zasadnicze rozróżnienie polega na tym, że wymiar egzoteryczny to skala globalna, wymiar zbiorowości, droga mas; zaś ezoteryczny - to droga bardziej zindywidualizowana, droga niewielkich grup "poszukujących".Ważne przy tym jest zrozumienie, że nie są to wcale drogi będące w jakiejś definitywnej opozycji w stosunku do siebie, a wręcz przeciwnie - są to aspekty komplementarne, dopełniające się nawzajem.Rozwój ludzkości podlega ciągłej ewolucji w kierunku coraz bardziej dostrzegalnego wokół nas wymiaru duchowego - Bóg bez wątpienia wspiera te procesy na wszelkie możliwe sposoby. Ewolucja ta odbywa się równolegle we wszystkich możliwych wymiarach i skalach, a więc zarówno w wymiarze zbiorowym (masy, zbiorowisko ), jak i indywidualnym, realizowanym na indywidualnych ścieżkach rozwoju duchowego.I w tym sensie właśnie możemy mówić, że np. wszystkie kościoły różnych religii ,pracują nad rozwojem duchowym ludzkości w wymiarze masowym/zbiorowym, na skalę globalną. Proces ten jest żmudny, długi, zagmatwany, wielokrotnie rozgałęziony i bardzo powolny, gdyż duża masa/zbiorowisko ludzi o zróżnicowanym poziomie rozwoju wewnętrznego ma oczywiście dużą bezwładność oraz dość niski poziom "średniej wypadkowej". Niemniej jednak jest to posuwający się powoli, ale wciąż do przodu, ciągły proces rozwoju. I to właśnie będzie tzw. egzoteryczny aspekt chrześcijaństwa ,buddyzmu,hinduizmu itd. , czy też inaczej - po prostu - zewnętrzna droga rozwoju.Natomiast wewnętrzna droga rozwoju - aspekt ezoteryczny - to droga atrakcyjna jedynie dla tych, którzy już sami "poszukują" z własnej woli i wewnętrznej potrzeby, nie muszą być już popychani i ciągnięci, ani prowadzeni za rękę, ani instruowani nakazami i zakazami, normami moralnymi, presją wspólnoty, groźbą potępienia, straszeni i zmuszani, pouczani i łajani - jak to się dzieje w przypadku zbiorowiska/mas.Ludzie odczuwający silny duchowy napęd intensywnie poszukują nauczycieli duchowych i szkół ezoterycznych, aby dogłębniej, radykalniej i intensywniej doświadczać przemiany duchowej, móc zgłębiać i chłonąć wiedzę i praktykę życia duchowego, gdyż właśnie ta wewnętrzna sfera życia jest dla nich dużo ważniejsza i atrakcyjniejsza niż jego warstwa zewnętrzna.Generalnie rzecz biorąc, człowiek, gdy jest już gotowy wewnętrznie do tego, by przejść z poziomu egzoterycznego etapu rozwoju do poziomu etapu ezoterycznego, poszukuje sam i spotyka na swej drodze życiowej rozmaitych nauczycieli duchowych, coraz to bliższych Mądrości, Miłości, Prawdy - Boga.Prawdziwi duchowi spadkobiercy Jezusa czy Buddy itp. to nauczyciele duchowi tacy jak oni, a nie przywódcy i administratorzy mas.Autentyczna przemiana duchowa może być doświadczona na drodze rozwoju duchowego, w kontakcie osobistym Nauczyciela i Ucznia, przy wzajemnym szacunku, miłości i zaufaniu. "Masówka" nie może po prostu dać takiego efektu. Psychologia tłumu, jak wiemy, rządzi się zupełnie innymi prawami - tam indywidualna odpowiedzialność za własne czyny i rozwój nie istnieje, zaś indywidualność jako taka zostaje sprowadzona jedynie do roli maleńkiego trybiku ogromnej machiny.Bycie zatem członkiem jakiegoś kościoła to tyle, co bycie uczestnikiem tłumu/zbiorowiska/mas, a to nie to samo, co bycie Uczniem Jezusa,czy Buddy lub Mahometa itp.Wszyscy wiemy, że są jednostki, które nagle przeżywają doświadczenie głębokiego nawrócenia w takim właśnie biernym, śpiącym, żyjącym mechanicznie tłumie. Wśród życia wiedzionego przez taki tłum, doświadczają oni nagle czegoś o zupełnie innym, nowym, niezrozumiałym dla tłumu wymiarze - doświadczają jakby pewnego olśnienia, oświecenia, które z reguły rozpoczyna przebudzenie duszy na Boga - proces głębokiej przemiany wewnętrznej. Dla człowieka tego otwiera się wówczas wymiar życia duchowego. Zaczyna on rozumieć, odbierać i przeżywać rzeczywistość zewnętrzną w zupełnie inny sposób niż dotychczas - przez pryzmat duchowości, co jest zupełnie niezrozumiałe dla otoczenia. Jego życie zaczyna mieć aspekt ezoteryczny, niezrozumiały i nieprzenikniony dla innych.Ezoteryczny, znaczy bowiem - dostępny tylko za pomocą władz duchowych.Wiemy doskonale, że w naukach Jezusa ,Buddy itp. zawarte są różne warstwy znaczeniowe, jakby różne wymiary wiedzy i duchowości adresowane do różnych ludzi, na różnym poziomie rozwoju. Kiedy mowili coś szczególnie istotnego w wymiarze ezoterycznym, podkreślali to wyraźnie i dobitnie mówiac, aby słuchali ci, "co mają uszy do słuchania". Rzecz jasna, inni także tego słuchali, ale słyszeli w tym co innego. Rozumieli to tak, jak mogli to rozumieć na swoim etapie rozwoju wewnętrznego - bardziej dosłownie, na poziomie zaleceń, instrukcji, nakazów i zakazów. Nie mogli oni pojąć madrości i głębi wymiaru ezoterycznego przekazu. To, co było dla nich dostępne, to jedynie zewnętrzne znaczenie jego słów rozumiane przez nich jako dosłowne proste i bezpośrednie recepty na życie."Ezoteryczny" to nie znaczy "utajniony", ale "możliwy do zrozumienia na poziomie duchowym, za pomocą władz duchowych". W warstwę przekazu ezoterycznego wsłu****ą się więc ci, "którzy mają uszy do słuchania" i rozumieją przekaz w jego wymiarze duchowym. http://davidicke.pl/forum/ezoteryka-a-egzoteryka-t4705.html
  8. Nasze Miejsce Mocy ,to miejsce gdzie czujemy się najlepiej ,gdzie wraca nam energia życiowa ,taki nasz osobisty gabinet odnowy biologicznej ,lub centrum redukcji stresu ,sami musimy stworzyć sobie taki nasz azyl /miejsce ,gdzie będziemy czuli się dobrze i zdrowo , a nie jak czytam na różnych forach internetowych ,że to jakiś kraj ,miejsce ,miasto , kościoły ,itp. tam panuje zgromadzona /skumulowana energia duchowa /psychiczna przodków ,poprzednich pokoleń ,energia grupy ,mówiąc językiem psychologicznym .
  9. Podczas Praktyki Jogi ,Medytacji ,Czy innych praktyk duchowo-mistycznych ,jak okultyzm ,możemy doświadczać szeregu niezwykłych stanów magicznych ,wielu odmiennych stanów świadomości ,zwykłych i szamańskich -hipnotycznych, nieświadomych i silnego nieraz podniecenia seksualnego (nieraz wiele było w historii afer na tle wykorzystywania ,przez tzw .guru ,oszustów i samozwańczych fanatyków ,kobiet ,uczennic ,nieświadomych niczego do skandali i afer na tle seksualnym ), Rozwijając się Duchowo , Osobiście , doświadczamy jeszcze wkraczania w inne wymiary duchowe i astralne ,wiem to ze swojego wieloletniego doświadczenia w rozwoju swojego ducha ,samodoskonaleniu i samodyscyplinie . Wszystko o kundalini jest na stronie internetowej -Rose Od Sharon , a tu fragment : BOSKOŚĆ, KTÓRA ŻYJE W TOBIE (CZĘŚĆ 2) LINK! DO CZĘŚCI 1 Istoty inteligentne posiadają dusze, które po śmierci ciała z powrotem wracają do Energii Wszechświata. Człowiek w procesie życia nabiera pewnych uniwersalnych cech, zapisuje w swojej duszy pewien osobisty wzorzec jakim posługuje się w życiu. Jaką dusza zbiera energię taką będzie reprezentować we Wszechświecie. We Wszechświecie wszystko było uporządkowane do momentu kiedy wtargnął chaos. W chaosie wszystko jest możliwe. Chaos często jest postrzegany jako "czarna dziura". Energie chaosu zakłócają naturalne energie wlewając się w naczynia Wszechświata w poszukiwaniu energii, którą może się zasilać, inaczej zostanie zmiażdżony przez napór naturalnych uniwersalnych sił. Tak jak w ciele człowieka wnikająca w nie toksyna osłabia układ immunologiczny, w ten sam sposób chaos osłabia naturalne prądy życia w Uniwersum. Właśnie dlatego we Wszechświecie trwa walka o każdą duszę, która może być przerobiona i dostosowana do odpowiedniego poziomu energii, po czym jest wchłonięta. Panowie chaosu obracają się po swojej własnej osi, niszczą naturalny system Wszechświata tym samym spychając słabsze energetycznie dusze do jądra chaosu. Z chaosu wychodzi: gniew, zazdrość, przekleństwo, klątwa; wszystko to jest po przeciwnej stronie ładu, porządku, pokoju, miłości i błogosławieństwa. Panowie chaosu i ich dzieci wyniszczają Wszechświat, w tym naszą Ziemię, robią wszystko co osłabia wolę człowieka, obniża jego wartość, układ immunologiczny a my ludzie jesteśmy ich ofiarami. Energia duszy odpowiada jednej formie specyficznej wibracji. Dusze zbierają różne doświadczenia: dobre i złe, mają również zdolności oczyszczania się: większe lub mniejsze. Podczas zbierania dobrych uczynków zwiększają ruch własnej wibracji a przez złe zaniżają. Każdy człowiek posiada swoją aurę - kolor własnej duszy w zależności od informacji jaką w sobie nosi. Każda dusza może się oczyścić z negatywnych wzorców i wzmocnić własne wibracje i kolory swojej aury. Na Ziemię wcielają się dusze "młode" i "dojrzałe". Młode mocno demonstrują swoje "ja", podkreślają własne wartości, własną perfekcję. Dusze dojrzałe postępują zupełnie inaczej, to od nich najczęściej słyszymy jakie to są niedoskonałe, życiowo mizerne, niegodne, często wybierają drogę przez cierpienie, które jest doskonałym narzędziem do osiągnięcia najwyższego poznania i doprowadzenia człowieka do doskonałości. Doskonałość - ten proces nie dzieje się podczas jednego życia. Człowiek musi przejść różne etapy w zbieraniu i rozpoznawaniu dobra i zła. "Stare" dusze nie inkarnują się zbyt często lecz kiedy tu przychodzą biorą sobie wielki bagaż doświadczeń na jedno życie. Dusze przychodzące z wysokich pułapów inkarnują się dobrowolnie (aby pomagać) i biorą do życia ciężki program, swoją postawą ukazują światu jak żyć w trudnych chwilach. Szybko rozpoznacie taką duszę, znosi cierpliwie i godnie wszystko co stanie jej na drodze. Młode dusze szybko reinkarnują się ponownie na Ziemi w nowym ciele, aby móc przeżyć to co jest jej potrzebne, na jej poziomie świadomości. Lecz aby dusza mogła zaistnieć w ciele potrzebne są pewne informacje, światło i energia w celu stworzenia nowego ciała. Żyjąc zbiera informacje: dobre i złe. Kiedy zbiera dobre po śmierci łączy się ze swoim uniwersalnym wzorcem energetycznym, ale nie jest to ostateczne wyzwolenie duszy. Nadal jest jej potrzebne głębsze oczyszczenie i udoskonalenie. Wiele dusz zostaje zanieczyszczone pobytem w ciele. Wielokrotnie same czyniły zło, które było przez nie celowo zamierzone. Inaczej spogląda się na człowieka, który nieświadomie czyni zło a inaczej na tego, który działa z premedytacją i kieruje nim intencja krzywdzenia innych. Między tymi uczynkami istnieje wielka różnica. Dusze działające z premedytacją, wrogością będą oceniane zupełnie inaczej. Grupa pierwszych po przemodelowaniu ich energii szybko powraca na Ziemię do nowego ciała. Zazwyczaj będą doświadczać tego czym same doświadczały innych w poprzednim wcieleniu, teraz oni będą ofiarami. Dusze bardziej okrutne spędzą dłuższy czas na właściwym do swoich czynów polu uniwersalnej świadomości. Przez Ziemian ten pokład różnie jest nazywany, najbardziej znana nazwa to "czyściec", który może trwać nawet tysiące ziemskich lat. Każde życie jest darem, podczas którego mamy szansę wspiąć się wyżej, a nawet na sam szczyt wysokiej góry. Rada Karmiczna patrzy niezbyt przyjaźnie na dusze samobójcze, przedwcześnie zrywające więzy życia. Uciekają przed odpowiedzialnością, trudnościami, zostawiają w wielkim bólu swoich bliskich, pozwalają im cierpieć z własnej przyczyny co dodatkowo świadczy o egoizmie samobójcy. Bywają też samobójcy - ludzie ze zniekształconymi polami świadomości. Chorzy umysłowo też mają poszczególne pola uniwersalnej świadomości. Wcześniej czy później zło deprawuje pola świadomości człowieka, kiedy się w porę nie opamięta takie bywają końcowe skutki. Brak cierpliwości niedojrzałej duszy wywołuje duże niezadowolenie, więc samobójcy nie mogą oczekiwać dużej dyspensy w świecie duchowym. Zanim zrobisz coś głupiego zastanów się nad prawdziwym celem i sensem twojego życia. Później odbuduj swoją duchową energię i walcz z trudnościami. Nie skacz po ścianach z byle problemu, popatrz na większych od siebie nieszczęśników, którzy z uśmiechem na twarzy zmagają się ze swoim życiem! Ileż to razy samobójstwo wynika tylko z głupoty człowieka, chęci udowodnienia światu nie wiedzieć czego, a płaci tylko ta dusza, która się na to skazuje. Ucieczka nic nie załatwi tylko pogłębia cierpienie duszy już po drugiej stronie. To co dzisiaj jest dla nas straszne jutro będzie miało inne barwy a nawet może się całkiem zmienić. W życiu potrzebne są rozczarowania aby rozszerzyć nasze horyzonty świadomości. Każdy dzień daje nową szansę, nowy początek, a my ludzie musimy nauczyć się radzić sobie w każdych warunkach, trwać z myślą, że to nadzieja umiera ostatnia. Na świecie żyją również stare dusze, które są na ostatniej ścieżce (wąskiej ścieżce) do ostatecznego celu indywidualnej świadomości. Ewolucja człowieka jest ściśle połączona z Bogiem. Bóg wpływa na wszystkie życiowe cykle, pulsuje swoim kosmicznym oddechem w całym Uniwersum, kiedy dusza przechodzi płaszczyznę materialną i dalsze okresy, gdzie objawia się jej najsubtelniejszy świat. W życiu ziemskim jest początek i koniec, podobnie ma się sprawa z życiem duchowym. Protopurusha - energia, która służy do tworzenia dusz, które będą się rozwijać w warunkach stworzonych w tym celu w Prakriti. Stwórca pomaga ewoluować fizyczne ciała, którym udało się przejść cały ich cykl w ich osobistej wędrówce i powoli osiągają boską doskonałość. Wszystko w kreacji przeznaczone jest do tego celu. Taki jest sens naszego życia. Stare doświadczone dusze znają zjawisko występujące w medytacji. Ziemski czas mierzony przez zegarki zanika. Człowiek zaczyna żyć bez godzin, minut i sekund. Więcej ... nie istnieją dla niego lata, miesiące, dni ... wtapia się w czas teraźniejszy. Zaczyna się w jego ciele tworzenie innych sieci energii. Właśnie ci są już na ostatnim etapie swojej ziemskiej podróży (nie utożsamiajcie sobie tego zjawiska z fizyczną śmiercią, nie ma to nic wspólnego). Tacy ludzie prowadzą już inne życie, inaczej przeżywają emocje - nie ma w nich ludzkiego dramatu, nie boją się śmierci a śmierć swoich bliskich traktują jako powrót do Domu Ojca. Uciekają przed wykształconymi myślicielami. Wiedzą o swoim przeznaczeniu, a ich najwyższym życiowym celem jest połączenie się z Boską Świadomością, zatopienie własnej kropelki energii w Boskim Uniwersalnym Oceanie. Bóg w aspekcie Absolutu pojawia się w trzech głównych aspektach .
  10. Mieć silną / mocną aurę - otoczkę energetyczną /duchową żywych stwożeń na ziemi ,to materialnie mieć silme przeciwciała chorobotwórcze jak krwinki białe ( leukocyty ) -http://kobieta.onet.pl/zdrowie/profilaktyka/badania/leukocyty-krwinki-biale-norma-podwyzszone-niskie-leukocyty/0qfxkjy ,i silny układ odpornościowy organizmu - grasica - https://pl.wikipedia.org/wiki/Grasica Grasica (łac. glandula thymus) – gruczoł znajdujący się w śródpiersiu górnym, tuż za mostkiem. Otoczony jest torebką łącznotkankową. Zbudowany jest z kory podzielonej na zraziki przegrodami łącznotkankowymi i z rdzenia wspólnego dla wszystkich zrazików kory. Zrąb tego narządu stanowią, w przeciwieństwie do innych narządów limfatycznych, komórki nabłonkowe pochodzenia endodermalnego. Charakterystycznymi cechami grasicy są: zjawisko inwolucji, czyli gromadzenia się w narządzie tkanki tłuszczowej żółtej, oraz występowanie w części rdzennej tzw. ciałek Hassala. Grasica produkuje hormony takie jak: tymozyna, THF, tymulina, tymostymulina. Głównymi komórkami grasicy są limfocyty (tymocyty) i komórki nabłonkowe.
  11. Oczywiście ,istnieje taka możliwość ,bo czym więcej ludzi ,tym większa ,skumulowana energia psychiczna \ duchowa danej grupy ,przykładem są kościoły itp.
  12. Witajcie Wszyscy Nowi Użytkownicy
  13. Polecam codzienną medytację gdzie komputerowo jest pokazane jak Energia Seksualna "Kundalini" lub Duchowa ,uśpiona dotąd u podstawy kręgosłupa wędruje wzwyż poprzez Rdzeń Kręgowy "Szuszumnę " przechodząc poprzerz każdą z Czakr (czyt. Energii Psychicznej czyli Naszych Emocji )ruchem wężowym ,aż do czakry 7 Koronnej (czyt. Królestwa Niebieskiego lub siedziby Boga),poprzez kanał subtelny "Pingala" wznosi się do góry ,i od góry opada kanałem subtelnym "Ida" ,i znowu Kundalini wznawia swój bieg ,będzie tak Przechodzić w górę i w dół każdej Czakry ruchem wężowym ,aż nie oczyści nas całkowicie z -pychy,zachłanności,egoizmu,pożądania,pragnień,gniewu,strachu,zazdrości ,obaw ,smutku itp. Wystarczy nakierować kursor myszki w odpowiedni napis u dołu w prawym rogu ,np.nakierowanie kursora na napis "Kundalini Ascent" ożywia każdą Czakrę i dokładnie pokazuje uruchomienie każdej Czakry ,gdyż staje się ona wyraźniejsza /jaśniejsza . A to ta Strona : http://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=en&u=http://www.tantra-kundalini.com/nadis.htm&ei=EnhLTaaGNJK5hAfly936Dg&sa=X&oi=translate&ct=result&resnum=1&ved=0CB8Q7gEwAA&prev=/search%3Fq%3Dida%2Bszuszumna%2Bi%2Bpingali%26hl%3Dpl%26rls%3Dcom.microsoft:pl%26prmd%3Divns
  14. Hej

    Witajcie nowi ezo-użytkownicy
  15. Życiowa „ruletka szczęścia”… Jednych los (Bóg, opatrzność, wszechświat) „życzliwie klepie po łopatkach” i daje już na starcie wszystko – bogactwo, zdrowie, super rodzinę, życie jak po czerwonym dywanie. Innym zaś daje w prezencie „golgotę głodu, śmierci, bólu i cierpienia”… Jedno dziecko dostaje „prezent od losu”, drugie już w momencie narodzin także dostaje także od losu, ale… nóż w plecy! Czy jest możliwe, aby normalny i myślący człowiek nie dostrzegał owej wielkiej „tajemnicy otaczającego nas świata”? Doktryna reinkarnacji jest czymś wyjątkowym, jeżeli chodzi o „zjawiska niewyjaśnione”. Powód? Jej istnienie bowiem jest jedynym kluczem do wytłumaczenia sobie niesprawiedliwości świata „wokół nas”. Najlepiej wyjaśnić to na przykładzie. Oto rodzi się w tym samym szpitalu dwóch chłopców. Jeden jest piękny, zdrowy, ma szczęśliwą i kochającą rodzinę. Nawet bez „specjalnego wysiłku” ma na wyciągnięcie ręki wszystko, gdyż „rodzice” zapewniają mu wspaniały start życiowy. Czy musi być jakimś „dobrym człowiekiem”? Bynajmniej. W miarę upływu lat staje się draniem (ilu znamy takich ludzi), a mimo to jego życie upływa w zdrowiu i dostatku. Dożywa później starości. Miał szczęście i już. Drugi chłopiec z tego szpitala urodził się z powolnym zanikiem mięśni (opisujemy autentyczny przypadek). Każda minuta jego krótkiego życia jest związana z cierpieniem, każda godzina z powolnym umieraniem. Kiedy jego kolega „z sali obok” zażywa szczęśliwego dzieciństwa, ten zmaga się z kolejną golgotą, którą przygotował mu los. Kiedy ma 7 lat, przychodzi kolejny „prezent od losu” – rak płuc. Wszyscy zastanawiają się, skąd rak płuc u dziecka, które i tak cierpi od lat w tak okrutny sposób, ale… tak właśnie się dzieje. Pół roku później w niewyobrażalnych cierpieniach umiera ów nieszczęsny chłopiec. Przykłady tych dwóch chłopców powinny skłonić do chwili zastanowienia i refleksji. Czy chory chłopiec miał szansę „narazić się Bogu i zgrzeszyć w jakikolwiek sposób”? Oczywiście, że nie. Zanik mięśni przykuł go bowiem do łóżka szpitalnego w sposób absolutny, a szansę na grzech zredukował do zera. A jednak jego niewyobrażalne „cierpienie” w sposób niesłychany kontrastuje ze zdrowiem i radością owego drugiego chłopca z „sali obok”, którego draństwo jest coraz lepiej widoczne w miarę upływu lat. Ludzie przeważnie mało zastanawiają nad tym „paradoksem życiowej niesprawiedliwości”, bo szkoda im czasu na takie nic nie przynoszące "filozoficzne rozmyślania nie wiadomo o czym". Żyje się i... już. Czasami ktoś zada głośno to kluczowe pytanie: dlaczego los jest aż tak bardzo niesprawiedliwy? Najzabawniej tłumaczą to sobie ateiści. Ot, nad czym się tu zastanawiać? Życie to ruletka. O wszystkim decyduje przypadek. Jeden w życiowej ruletce wygrywa „udane i zdrowe życie”. Może kraść, robić wszystkie „grzechy z dekalogu plus kilka dodatkowych”, a i tak zdrowie mu służy, pieniądze płyną wartkim strumieniem, a słowo „cierpienie” zna tylko z filmów akcji. Drugi w tej życiowej ruletce „dostaje po łbie od losu”, no i tak musi widocznie być. Ból, choroba, niedostatek, łzy – tak się złożyło, że te słowa są jego najlepszymi przyjaciółmi. Kiedy jakiś drań dożyje stu lat, biedna schorowane dziecko „umrze w męczarniach” w wieku kilku lat. No i co z tego? Los „tak chciał”, nie ma się nad czym zastanawiać, tylko trzeba liczyć na to, że w w ruletce „nam się powiedzie”. A że inni cierpią? I co z tego? Co „mnie” to interesuje? Jeden jest "winner", drugi jest "looser". I gra muzyka, ja jestem po tej stronie szczęściarzy i z tego korzystam - reszta mnie "mało interesuje", bo nie mam czasu na takie myślenie. Ludzie wierzący mają gorzej. No dobrze, jest Bóg, ale dlaczego jest aż tak niesprawiedliwy? Jeśli życie jest biegiem „na sto metrów”, a jego celem jest dobiegnięcie do mety. Dlaczego Bóg jednych wyposaża w strój sportowy i „wspaniałą kondycję i pogodę”, a drugim zakłada strój nurka głębinowego z ołowianymi butami na nogach i każe „biegnąć do mety”? A przecież zrobienie nawet jednego kroku jest ponad ludzkim wysiłkiem… Na tym ma polegać „sprawiedliwość Boga”? Na tym ma polegać jego „wielki zamysł stworzenia świata”? Za co ma być rozliczone to dziecko, którego rak przeżera kości i pozbawia życia? Z jakiego grzechu? Skoro życie jest jedno, z potem „albo raj, albo niebo, albo czyściec”, to dlaczego ów Bóg jednych premiuje na starcie, a innych wyraźnie „gnębi i doświadcza”? Te pytania, oczywiste i wynikające z obserwacji życia wokół każdego z nas, przysparzają niesłychaną trudność ludziom, którzy wyznają zasadę „jedno życie”. Jakież łamańce oni nie wykonują, żeby wyjaśnić „Boży zamysł”, jakież piruety filozoficzno-dziwologąwe nie kręcą, aby powiedzieć o „absolutnej sprawiedliwości”. Kiedy jednak naprawdę przyprze się takie osoby „do muru” i historia owych dwóch chłopców „drania o szczęśliwym i długim życiu i drugiego umierającego w męczarniach zgotowanych przez los” zaczynają coś przebąkiwać o „wielkiej tajemnicy cierpienia”. Że niby jest „wielka tajemnica”, której nikt nie zna, ale jest. I o której „nie ma sensu mówić”. Jest jedno życie i koniec. A owaruletka „losu”? Tu ludzie wyznający zasadę „jednego życia” także znaleźli sposób wyjaśniania, choć jego „pokrętność” potrafi naprawdę być rozbrajająca. Otóż twierdzą, że takie „dziecko umierające w męczarniach na raka” dostało… nagrodę od Boga. To jest jakaś nagroda, wyróżnienie. Będzie stało wyżej „w chórze anielskiem”. Zgoda, ale skoro tak, to… dlaczego jedno dziecko dostaje nagrodę w postaci nowotworu, a drugie nie i żyje”w zdrowiu, szczęściu i życiowym draństwie i próżności do później starości”? Jedni mają nagrodę w „postaci cierpienia”, a drudzy są tej wspaniałej nagrody pozbawieni? I tak znowu dochodzimy do absurdów i całkowitej nielogiczności w doktrynie „jedno życie, jedno zakręcenie życiową ruletką”. Aby zacząć rozumieć doktrynę reinkarnacji nie trzeba być „szczególnie oczytanym”, nie trzeba „żonglować cytatami”, nie trzeba „wkładać sobie do głowy dogmatów i robić łamańce/pokręceńce aby wyjaśnić zamysł Boga, którym jednym daje prezent cierpienia i męczeńskiej śmierci, a innych tego prezentu pozbawia”. Co trzeba robić? Wystarczy obserwować życie wokół. Świat bowiem dostarcza nam wskazówek, wielu „informacji”. Oto w Polsce spadł właśnie śnieg, świat roślin wydaje się „zamarł na zawsze”. A jednak wiemy, że za kilka miesięcy przyjdzie wiosna i wszystko „odrodzi się na nowo”. Nie ma śmierci, nie ma „energii, która znika”. O takich znakach „od świata” powstanie oddzielny tekst, ale teraz powróćmy do sprawy podstawowej: dlaczego w takim razie nie pamiętamy „wcześniejszych przeżyć”? Skoro nasz partner życiowy jest kimś, z kim już nas łączą pewne więzy z wcześniejszych żywotów, dlaczego „tego nie pamiętamy”? Odpowiedź jest bardzo prosta: tego typu pamięć byłaby „niesłychanym balastem” i wręcz uniemożliwiałaby życie i przeżywanie wspólnych historii, a także ową „naukę”, którą powinno być dla nas każde zmaganie się z losem. Nie jest to zresztą do końca prawdą z tym, że nie „pamiętamy”. Pamiętamy, choć nie jesteśmy tego świadomi do końca. Regresja hipnotyczna bez problemu odsłania kulisy „wcześniejszych żywotów”, a ktoś, kto nie wiedział regresji hipnotycznej na własne oczy, nie powinien zabierać głosu w sprawie reinkarnacji… Ale to szczegół – w każdym razie są ludzie, którzy pamiętają swoje wcześniejsze życie nawet bez owej „regresji”. W Archiwum FN są przypadki z terenu Polski, które naprawdę są w stanie postawić każdego człowieka do postawy „na baczność”, ale nawet wśród nich są prawdziwe perły. Jeden z nich jest tematem projektu FN i – jak wszystko dobrze pójdzie – już wkrótce zadziwi swoją niezwykłością i siłą „wiarygodności” wiele osób. Trzeba tylko trzymać kciuki za to, aby… osoby z najbliższej rodziny tego dziecka wyraziły zgodę i pod swoimi prawdziwymi nazwiskami opowiedziały o tej nieprawdopodobnej historii. Z tym jest zawsze największy problem. Na koniec tego krótkiego eseju o „wędrówce dusz” historia, którą trzeba przypominać regularnie, gdyż dla wielu osób była ową „iskierką”, którą zapaliła ich zainteresowanie doktryną „wędrówki dusz”. Na łamach portalu FN nie prezentowaliśmy jeszcze zdjęć z owego przypadku, a jest ku temu okazja, bo ze świata ściągamy więcej materiałów na ten temat. Planujemy także wydanie książki o tym przypadku, ale najpierw musimy wydać te, które czekają w tej chwili „w kolejce”. A teraz sprawa Santi Dewi. Tam jest bardzo jasno wytłumaczone, dlaczego jest tak ogromny sens w tym, że ludzie „zaczynają życie niczym z pustą kartką”, dlaczego musimy nic nie pamiętać z wcześniejszego życia, aby móc… po prostu normalnie żyć. Brzmi to może banalnie, ale wcale banalne nie jest. A teraz skrót tej historii, który niech będzie pretekstem do zaprezentowania na końcu zdjęć. Ta historia jest uważana za jeden z najbardziej udowodnionych przypadków reinkarnacji w dziejach ziemi.Sprawą interesował się Mahatma Gandi. Jego zdaniem był to jeden z wielu, za to stuprocentowo dowiedziony i nie pozostawiający cienia wątpliwości fakt powtórnych narodzin. Poznajmy go. Tę niezwykłą historię poznaliśmy dzięki Szwedowi, Stur Linnerstrandowi, który zainteresował się przypadkiem Santi Dewi, kiedy przebywał w Indiach. Była to historia z początku naszego wieku, dlatego trudno było dotrzeć do dokumentów i świadków. Linestrand przez kilkadziesiąt lat przyjeżdżał do Indii i dzięki temu udało mu się zgromadził materiał świadczący o prawdziwości niesłychanie rzadkiego zjawiska: pamięci o wcześniejszym wcieleniu. Warto dodać, że w latach trzydziestych naszego wieku historia Santi Dewi była znana w Europie Zachodniej, nie mówiąc o Indiach. Zacznijmy od początku. Jest 11-sty grudnia 1926 roku, kolonialne Indie. W małym szpitalu w Delhi młoda kobieta, Prem Pjari, rodzi dziewczynkę. Już wcześniej razem ze swoim mężem ustalili, że nadadzą dziecku imię Santi Dewi. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że jej dziecko będzie wyjątkowe.... Lekarze zapamiętali, że tuż po urodzeniu dziewczynka nie płakała jak inne dzieci, ale uważnie rozglądała się wokół. Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi. Kiedy Santi Dewi miała dwa lata, zaczęła wypowiadać słowa w dziwnym dialekcie. Jej akcent był podobny do tego, w jakim mówią ludzie w mieście Mahura. Rodzice byli tym zaskoczeni, ale uznali, że jest to jeszcze jedno dziecięce dziwactwo. Dziewczynka była małomówna, wręcz nieufna. Przełom nastąpił wtedy, kiedy ukończyła cztery lata. Wtedy ku przerażeniu rodziców powiedziała, że jest żoną bramina z miejscowości Mutra, która zmarła i teraz, jako Santi Dewi ponownie przyszła na świat. Dziewczynka opisywała dokładnie dom, w którym mieszkała, swojego męża i rodzinę. Pamiętała nawet, jaki był jej adres w Mutrze. Prosiła, że chce jechać do swojego prawdziwego domu i zobaczyć syna. Według jej słów zmarła przy jego narodzeniu. Rodzice byli wstrząśnięci tym, co mówi ich córka. Santi Dewi wyrażała się w sposób, w jaki mówią dorosłe kobiety. Mówiła wyraźnie: to nie jest mój prawdziwy dom. Jestem mężatką, a mój mąż mieszka w Mutrze. Pamiętała wszystko, numer ulicy i domu, nawet imię męża. Czteroletnia dziewczynka powtarzała zapłakanym rodzicom, że tak naprawdę nazywa się Ludżi Dewi, i mieszkała ze swoim mężem w żółtym domu przy ulicy Chaubych w Mutrze. Podawała przy okazji setki, jeśli nie tysiące szczegółów: jak wygląda pobliska świątynia, jaki jest rozkład pokoi w jej prawdziwym mieszkaniu. Santi Dewi wiedziała o wiele za dużo, jak na czteroletnie dziecko. Rodzice myśleli, że jej to przejdzie, dziecko jednak uparcie opowiadało, że jest jedynie wcieleniem innej osoby. Przełom nastąpił wtedy, kiedy Santi Dewi skończyła 9 lat. Jej ojciec nagle zrozumiał, że miasto, o którym mówi jego córka, to Mahura. Mieszkańcy Mahury nazywali swoje miasto Mutrą. Wraz z dyrektorem szkoły, do której chodziła jego córka, postanowił szukać mężczyznę z opowieści córki. W książce adresowej był człowiek, który nazywał się dokładnie tak, mówiła Santi Dewi. Napisali do niego list Wielce Szanowny Panie! W dzielnicy Delhi jest dziewczynka, Santi Dewi, córka kupca Ranga Bahadura . Jest ona niespełna 9-letnim dzieckiem, i podaje niezwykłe informacje dotyczące Pana osoby. Twierdzi, co następuje: „w moim poprzednim wcieleniu przynależałam do kasty Chaubych, żyłam w Mutrze i miałam męża, Kedara Nata. Posiadał on sklep w pobliżu świątyni Władcy Dwaraki. Miałam na imię Ludżi Dewi, a dom, w którym mieszkałam był żółty”. Szanowny Panie, chcemy sprawdzić, czy w jej opowieści kryje się prawda. Jeżeli list Pana zainteresował, prosimy o odpowiedź Odpowiedź przyszła już po trzech tygodniach. List był następującej treści. Szanowni Panowie! Jestem wstrząśnięty treścią listu, który od Panów otrzymałem. Wszystko się zgadza, co do joty. Moja zmarła żona miała naprawdę na imię Ludżi Dewi. Posiadam także sklep niedaleko świątyni Władcy Dwaraki. Kim jest dziewczynka posiadająca te dane? W Delhi mam kuzyna, któremu zleciłem natychmiastowe skontaktowanie się z Panem. Będę wdzięczny, jeśli będę miał możliwość spotkania się z tym dzieckiem. Niech Kryszna ma nas w swojej opiece. Kuzyn, o którym wspomniał w liście Kedar Nat, natychmiast przyjechał do domu Santi Dewi. Kiedy dziewczynka spojrzała na niego, od razu rozpoznała kuzyna swojego męża. Nie tylko, że rozpoznała, ale powiedziała dokładnie, jak się nazywa, i gdzie mieszka. Pamiętała także, że kuzyn odrzucił propozycję pracy w sklepie jej męża. Można przytoczyć tylko jeden krótki fragment rozmowy. Na pytanie, ilu braci miał jej mąż, Santi Dewi odpowiedziała, że tylko jednego, który nazywał się Jet, był słaby i chorowity, skarżył się na bóle pleców. I znów informacje podawane przez dziecko zgadzały się w stu procentach. I wtedy rodzina Santi Dewi podjęła dramatyczną decyzję: postanowili doprowadzić do spotkania ich 9-letniej córki z jej byłym mężem. Dziecko opisywało szczegółowo okoliczności swojej śmierci. Umarła w szpitalu podczas porodu. Ale w jej historii było jeszcze coś więcej: pamiętała także, co się z nią działo w przerwie między wcieleniami. Chodzi w sumie o ponad rok. Ludżi Dewi zmarła podczas porodu 4 października 1925 roku, a na ziemię, już jako Santi Dewi, powróciła po roku, dwóch miesiącach i siedmiu dniach, 11 grudnia 1926 roku. Opis jej pobytu w zaświatach jest tak fascynujący, że poświęcimy mu dzisiaj więcej czasu. Ale wróćmy do 34 roku, kiedy to do rodziny dziewczynki przybywa mężczyzna, którego ona uważa za swojego męża z poprzedniego wcielenia. Kedar Nat otrzymał list od swojego kuzyna. W liście kuzyn pisze: ta dziewczynka wie o tobie wszystko, a także wie wszystko o sprawach, które wydarzyły się w Mutrze. Przyjedź sam i przekonaj się na własne oczy. Do Delhi Kedar Nat wybiera się razem ze swoją obecną żoną oraz synem z poprzedniego małżeństwa. Jeżeli informacje o ponownym wcieleniu jego nieżyjącej małżonki są prawdziwe, to właśnie ten chłopiec będzie jej synem. Do Delhi przybył późnym wieczorem. Oto zapis wydarzeń, który znajduje się w raporcie specjalnej rządowej komisji badającej ten przypadek. Kedar Nat był czterdziestoletnim mężczyzną. Na spotkanie z Santi Dewi postanowił przyjść w przebraniu. Postanowił przedstawić się jako własny kuzyn. Kiedy jednak wszedł do pokoju, dziewczynka natychmiast rozpoznała w nim swojego męża. Dokładnie pokazała, w którym miejscu ma bliznę po dawnym wypadku. Najbardziej wstrząsające było jej spotkanie z jej własnym synem. Tak długo na Ciebie czekałam – mówi szlochając – wreszcie przyszedłeś... Kedar Nat jest w szoku. Siedząca naprzeciwko niego 9-letnia dziewczynka wie o nim wszystko, zna nawet najbardziej intymne szczegóły ich wspólnego życia. W pewnym momencie pyta, czy dotrzymał obietnicy danej jej na łożu śmierci. Kedar obiecał, że już się więcej nie ożeni. Mężczyzna zaczyna płakać, prosi o wybaczenie. „Wybaczam Ci, bo Cię kocham” – odpowiada dziewczynka. Jest jeszcze sprawa pieniędzy, która jest niezwykle przekonująca. Tak, chodzi o to, że umierając Santi Dewi prosiła swojego męża, aby 150 rupii ofiarował na rzecz ich nowo narodzonego syna. Jednak Kedar Nat nie dotrzymał tej obietnicy. Santi Dewi dokładnie opisała skrytkę, gdzie jej rodzina trzymała pieniądze. O przypadku nie mogło być mowy. Sprawą zainteresował się sam Mahatma Gandi. To na jego polecenie zostaje powołana specjalna rządowa komisja, która bada ten ewidentny dowód na istnienie reinkarnacji. Oto fragment wypowiedzi Santi Dewi, który został zaprotokołowany do sprawy. W czasie porodu czułam się bardzo źle. Wszystko przez odłamek kości, który wbił mi się w stopę wiele lat wcześniej podczas pielgrzymki do Hadvardu i zaczął przemieszczać się w górę nogi. Lekarze tego nie rozpoznali, ale i ja nie byłam u żadnego specjalisty. Sprawa wyszła dopiero wtedy, kiedy operowano mnie przed porodem w szpitalu w Agrze. Wtedy powiedziano mi, że nie mam szans na urodzenie dziecka, jeżeli nie będę miała wcześniej operacji. Warto powiedzieć, że wszystkie szczegóły zgadzały się, a mówiła to przecież 9-letnia dziewczynka. Ojciec Santi Dewi jest niechętny wyjazdowi jego córki do domu jej byłego męża. Zgadza się dopiero na skutek osobistej prośby Mahatmy Gandiego. 24 listopada 1935 roku z Delhi wyrusza grupa piętnastu szanowanych w mieście osobistości wraz Santi Dewi. Do Mutri udaje im się dotrzeć w okolicach południa. Oto zapis wydarzeń Tuż po wyjściu z wagonu dziewczynka podbiega do starszego mężczyzny, w którym rozpoznaje starszego brata swojego męża. Ten łapie się za głowę i mówi: mój Boże, a więc to jest prawda! W trakcie drogi do domu Santi Dewi ze szczegółami opisuje każdą ulicę i sklep. Wreszcie grupa dociera do domu. Dziewczynka opisywała budynek jako żółty, tymczasem jest on biały. Po chwili konsternacji ktoś mówi, że budynek zawsze był żółty, ale ostatnio został przemalowany. Tego Santi Dewi nie mogła wiedzieć... W domu w Mutri Santi Dewi rozpoznaje przedmioty i domowników. Zna wszystkie zakamarki, wszystkie skrytki. W pewnym momencie pokazuje miejsce, gdzie była studnia. Po studni nie ma jednak ani śladu. Ktoś odsłania jednak kamień i pokazuje się wlot studni, o której zapomnieli wszyscy domownicy. Członkowie rządowej komisji wiedzą, że oto na ich oczach rozgrywa się coś wyjątkowego. Oto dowód na reinkarnację, wędrówkę dusz, o której od tysięcy lat opowiadają mędrcy i starożytne ludy. W swoim raporcie komisja określa przypadek Santi Dewi jako „ w pełni dowiedziony przypadek reinkarnacji”. O Santi Dewi zaczynają pisać europejskie gazety. Traktują ją jednak jako „indyjską ciekawostkę”. Ta historia zawiera tysiące elementów, które mogą być traktowane jako dowody na prawdziwość przeżycia Santi Dewi Podczas zwiedzania domu w Mutri, lokator domu nagle zapytał Santi Dewi o to, gdzie znajduje się jai-zarur. W ten sposób w miejscowym żargonie nazywano łazienkę. Nikt, poza mieszkańcami miasta, nie zorientował się, o co chodzi. Miał to być rodzaj testu. Dziewczynka prawie natychmiast uśmiechnęła się i pobiegła do małych drzwi w korytarzu, gdzie była łazienka. Jeszcze przed otworzeniem tych drzwi szczegółowo opisała, co znajduje się w środku. Kolejna sprawa to rozpoznawanie osób i pamiętanie przez dziewczynkę ich imion. Oto jedna ze scen, które znalazły się w rządowym raporcie. Na ulicy Chaubych w Mahurze szedł 30-letni mężczyzna. Na jego widok Santi Dewi zaczęła radośnie podskakiwać, po czym rzuciła się mu na szyję. Zdumionym członkom komisji oświadczyła, że jest to jej brat, Nutura Nat. Ładnie wyglądasz – powiedziała do niego Santi Dewi – czy pamiętasz, jak bardzo byliśmy do siebie podobni? I jak często śmialiśmy się z tego? Mężczyzna nie mógł ukryć wzruszenia. Głośno dziękował Bogu za możliwość spotkania swojej siostry po tylu latach. Zadał dziewczynce kilka pytań dotyczących ich rodziny, ale odpowiadała na nie szybko i pewnie, wymieniała nazwiska, ulice i imiona. Kiedy 9-letnia dziewczynka udzielała odpowiedzi, zmieniała się jej twarz. Wyglądała wtedy niczym dorosła, doświadczona kobieta. Ani jedna z udzielonych przez Santi Dewi informacji dotyczących okoliczności jej poprzedniego życia nie okazała się nieścisła. Dziewczynka zachowywała się jak dorosła kobieta. Wobec męża, Kedara Nata, Santi Dewi była powściągliwa, jak przystało na strzegącą obyczajów hinduską żonę. Natomiast w stosunku do syna to niespełna dziewięcioletnie dziecko okazywało uczucia macierzyńskie. Tuliła syna do piersi i płakała, mimo, że był on prawie jej rówieśnikiem. Hinduska komisja wykluczyła, aby na dziecko ktoś wywierał presję na opowiadanie historii o poprzednim życiu, co więcej, rodzice stanowczo nakłaniali ją do wyrzucenia z pamięci wspomnień z poprzedniego życia, gdyż obawiali się o jej zdrowie. Odrzucono także możliwość zahipnotyzowania dziewczynki, gdyż i taki wariant brano pod uwagę. Znała ona tak intymne szczegóły życia swojego męża, że ten bardzo często prosił ją, aby przestała mówić, gdyż czuje się skrępowany. Sięgnijmy jeszcze raz do raportu opisującego pobyt Santi Dewi w domu swojego męża z poprzedniego wcielenia. W pewnym momencie dziewczynka sama zaczęła oprowadzać po domu komisję i rodzinę. Proszę bardzo, wchodźcie państwo. Jako mężatka tutaj spędzałam najwięcej czasu. Tutaj trzymałam moje tulsi, ozdoby, ubrania, no wszystko. A tutaj jest kuchnia... pokój sypialny. Tutaj stało moje łóźko, a teraz został po nim tylko ślad. A tu był mój ołtarzyk Kriszny, ale teraz ktoś go zabrał. Na tej ścianie wieszałam ubrania, a tutaj stały te skrzynie, które teraz są w przedpokoju. W tej szafie trzymałam moją biżuterię. O... jest tu nadal! A ten sznur pereł dostałam od Ciebie Kedar. Czyż nie jest piękny? Warto powiedzieć, że w pewnym momencie Santi Dewi podniosła jedną z desek w podłodze, pod którą był tajemny schowek na pieniądze. Zapytała, gdzie znajduje się 150 rupii, które schowała dla syna. Zawstydzony mąż odpowiedział, że musiał je wydać na inny cel, i że bardzo ją za to przeprasza. Wszystkie szczegóły zgadzały się co do joty. Santi Dewi odpowiadała tak precyzyjnie na pytania związane ze swoim życiem w domu, że uznano za bezcelowe dalsze sprawdzanie jej prawdomówności. Droga załogo nautilusa, najciekawsze dopiero przed wami. Przypadek reinkarnacji Santi Dewi jest o tyle ciekawy, że dokładnie pamięta ona okres pomiędzy wcieleniami. Dzięki jej opisowi możemy się dowiedzieć, co się z nami dzieje po śmierci. Kiedy komisja rządowa wróciła do Delhi, na prośbę Mahatmy Gandiego powstał raport. Ustalono w nim, że reakcje Santi Dewi były autentyczne, zaś jej historia jest niezaprzeczalnym dowodem na istnienie reinkarnacji. Raport ten opublikowano, ale także przekazano do analizy wielu znanym naukowcom. Żaden z nich jednak nie zdołał podważyć przedstawionych w nim dowodów. I jeszcze jeden fragment tego raportu. Mówi Rang Bahadur, ojciec Santi Dewi z obecnego wcielenia: Do czwartego roku życia Santi Dewi nie mówiła praktycznie nic, jakby wstydziła się swojej wiedzy. I nagle zaczęła opowiadać, że tak naprawdę jest mężatkom, ma syna i rodzinę w Mutri. Czteroletnie dziecko nagle oświadczyło, że jej rodzice nie są jej prawdziwymi rodzicami, jej dom nie jest jej prawdziwym domem i że tak naprawdę mieszka w mieście, o istnieniu którego nikt z nas wcześniej nie słyszał. W jaki sposób można nakłonić małą dziewczynkę do mówienia obcym dialektem i przekonywanie, że jest mężatką i ma syna? Kto mógłby dokonać takiego oszustwa, i po co? O historii Santi Dewi było przez chwilę głośno nawet w chrześcijańskim, zachodnim świecie, ale przyszła druga wojna światowa i natychmiast o sprawie zapomniano. My jednak ustaliliśmy, co się z nią działo później. Santi Dewi wróciła do szkoły, i wyrosła na spokojną, opanowaną kobietę. Z Kedarem Natem, swoim mężem z poprzedniego wcielenia, utrzymywała kontakt listowny, ale ich korespondencja ograniczała się do serdecznych pozdrowień. Traktowała go jak kogoś w rodzaju osobliwego krewnego. Po ukończeniu studiów powróciła do Delhi. Wtedy zresztą ku wielkiemu niezadowoleniu rodziców zdecydowała, że nigdy już nie wyjdzie za mąż. Czuję się, jak wdowa. A według niepisanego prawa wdowa nie może powtórnie wychodzić za mąż. Zresztą nadal kocham swego męża, pamięć o nim jest dla mnie święta i nikt nie potrafiłby go zastąpić. Moja decyzja jest ostateczna. Najbardziej ciekawy wydaje się jednak czas, który spędziła Santi Dewi w zaświatach. Mówiła o nim niechętnie, gdyż obawiała się, że ta wiedza nie jest dla zwykłych śmiertelników. Przełom nastąpił dopiero wtedy, kiedy szwedzki badacz Stur Lonerstrand spotkał się z Santi Dewi. Wtedy była ona już dojrzałą kobietą, i zgodziła opowiedzieć mu o świecie po śmierci fizycznego ciała. Santi Dewi uważała, że poprzez swoje doświadczenie otrzymała klucz do poznania jednej z największych tajemnic świata. Dokładnie i szczegółowo zaczęła opisywać, co działo się z nią, gdy jako Ludżi Dewi zaczęła umierać podczas porodu. Śmierć nie następuje tak szybko, jak to się ludziom wydaje. Najdłużej pozostaje zmysł powonienia. Nie chciałam umierać. Bez przerwy modliłam się do Kriszny i powtarzałam mantrę, aby pozostać na Ziemi. I był to mój wielki błąd, bo gdyby nie moje prośby, z pewnością podczas następnych narodzin nie pamiętałabym swojego wcześniejszego wcielenia. Leżałam w szpitalu i wiedziałam, że muszę umrzeć, ale wciąż kurczowo trzymałam się życia. Byłam cały czas świadoma tego, że przestaje bić moje serce. I nagle poczułam się wolna i nieskończenie pomniejszona. Czułam się, niczym punkt w przestrzeni. A jednocześnie był we mnie cały wszechświat. Otoczyły mnie istoty, które znałam i kochałam. Wszystko było jednością. Myślę, że gdyby tu, na ziemi, ludzie zrozumieli, jak bardzo jesteśmy ze sobą połączeni, to nie robiliby sobie nawzajem krzywdy. Po śmierci bowiem uświadamiamy sobie związki, których nie dostrzegaliśmy podczas życia. Wiedziałam, że jest tam źródło nieskończonego dobra, niczym centralne słońce, którego nie widziałam, ale czułam, że istnieje. Nie byłam gotowa na połączenie z tym światłem, musiałam wracać na ziemię, aby dalej się uczyć. Mój rozwój nie był dokończony, taki bowiem jest sens wędrówki dusz, taki jest sens istnienia świata. Pamiętam wstąpienie w łono mojej matki, i potworny ból narodzin. Wiem, że kiedy znowu umrę, wrócę do tego cudownego światła. Nie boję się śmierci, bo ona nie istnieje... Wielokrotnie zadawano Santi Dewi pytanie, dlaczego akurat ona pamiętała swoje wcześniejsze wcielenie. Santi Dewi zawsze odpowiadała, że podczas śmierci prosiła Boga o to, aby pozwolił jej spotkać się z mężem w tym ziemskim świecie. Prośby jej zostały wysłuchane. „popełniłam błąd, za bardzo chciałam powrotu na ziemię” – mówiła. Ale Santi Dewi powiedziała także, że w życiu nie ma przypadku. Widocznie przez jej historię istota boska chciała dać ludziom informację o prawdzie o reinkarnacji, aby obudzić ludzi ze snu i trwania w niewiedzy. Czytając relację z rozmów z Santi Dewi możemy dowiedzieć się wielu szczegółów dotyczących prawa cyklu narodzin i śmierci. Jeżeli jest tak naprawdę, to świat wygląda zupełnie inaczej, niż myślimy. A oto fragment jej wizji świata, wizji kobiety, która pamięta swój pobyt w zaświatach. Na Ziemię powraca się do tego, kogo się kocha. Ludzie jednak bardzo często nienawidzą, a jest to wielki błąd. Od nienawiści się nie ucieknie, nie można uniknąć problemu, który mamy przed sobą. Zarówno szczęście jak i nieszczęście spotykają się ponownie. Nienawiść w zasadzie nie istnieje. Jest to raczej brak miłości, pustka oczekująca wypełnienia. Najlepszym sposobem niesienia pomocy innym miłość. Człowiek powinien zrozumieć, że otaczają go miliardy istot. Życie jest w kamieniu, w ziemi, w roślinie. Jest to pewien rodzaj drzemki, półsnu. Nieświadome życie, związana energia. Kamień nie wie, co robi – może jedynie ulegać pewnym przeobrażeniom. Roślina zaczyna bardzo, bardzo mgliście pojmować. Zwierzę pojmuje bez możliwości zrozumienia związków. Człowiek rozumie, zdaje sobie sprawę ze związków i może na nie wpływać. Potrafi myśleć, zadawać pytania i udzielać na nie odpowiedzi. Wciąż jednak nie rozumie własnej jaźni, istoty swojego istnienia. Ludzie zachodu zagubili się w pogoni za pieniędzmi, za które chcą kupić szczęście i miłość. Chcą za wszystko płacić nie wiedząc, że raj noszą w sobie. Odrzucają duchowość z pogardą i obojętnością. Jest to bardzo smutne i godne ubolewania. Źródło : https://nautilus.org.pl/artykuly,2262.html
  16. Dzień Dobry
  17. Witaj
  18. Sen może symbolizować twoje podświadome pragnienie podróży ,lub bardziej filozoficznie , metafizycznie z reinkarnacji Buddyjskiej ,autobus ,pociąg , samochód to pojazd jakim jest twoje ciało materialne w życiowej podróży twej jako duszy wcielonej w ciało ,lub ducha \umysłu ,czy świadomości . Pozdrawiam ..
  19. No nawet nie złe ,i ceny przystępne
  20. Hejka
  21. Witajcie xyz ,brotek i gadzinka
  22. Witam Cię Serdecznie houku haze