Asus

Użytkownicy
  • Zawartość

    50
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Asus

  1. Gdy rozbrzmiewa dźwięk szamańskiego bębna umykają złe moce, a dobre duchy sprowadzają szczęście i błogosławieństwo. Szaman, dla którego bęben jest wierzchowcem przenoszącym w zaświaty, przegania dźwiękiem swego instrumentu niedostatek, nieszczęście i chorobę. Każdy, kto słucha głębokiego, rytmicznego dźwięku bębna czuje moc przodków i siłę przedwiecznej tradycji. Oczyść się, uziem i naładuj energią, a przede wszystkim otwórz się na błogosławieństwo dobrych duchów, które przeganiają wszystko co złe, sprowadzając szczęście i spokój. Zapraszam na szamańską Ceremonię Oczyszczenia, która odbędzie się w NIEDZIELĘ 25.03.2012 o godzinie 18.00 w CENTRUM JOGI I SAMOREALIZACJI we Wrocławiu, przy ALEI RÓŻYCKIEGO 1c (czwarte piętro). Planowane zakończenie około godziny 20.00. Każdy kto zechce może zabrać ze sobą drobną ofiarę dla dobrych duchów (kadzidełko, owoc lub coś słodkiego), którą wspólnie złożymy w trakcie ceremonii. Koszt: 30 pln. Kontakt: p.gajewski11@gmail.com
  2. To ląduje albo w grobie, albo w psychiatryku.
  3. Kurde, oplułem się śniadaniem :D Ale dajcie chłopakowi trochę luzu, widać że wie że gdzieś dzwonią, tylko nie wie jeszcze w jakim chramie i czy w dzwony czy w gongi ;) Sprawa nr 1 - Indianiec, z ta magią rytualną toś trochę przesadził. Akurat ona ma się do szamanizmu jak mleko do wódki - można zapijać, ale paw murowany. A to przede wszystkim dlatego, że mag rytualny będzie zmuszał duchy do posłuszeństwa, wzywał je w obficie naładowanym symboliką i magicznymi formułkami rytuale - i na tym właściwie jego bezpośredni kontakt z duchami się kończy. Z kolei szaman z duchami głównie współpracuje i układa się, coś na zasadzie religii rzymskiej, czyli "do ut des" - daję, żebyś i ty coś dał. Dlatego w szamaniźmie tak ważne jest ofiarnictwo. z resztą skoro jesteś jak pisałeś animistą (mam już dość tych wszystkich -istów i -izmów ;) ), to doskonale zakumasz że duch powiedzmy flaszki rumu jest miłą ofiarą dla duchów, z którymi się szaman układa. sprawa nr 2 - żeby być szamanem potrzebne jest nie tylko wola i chęć, ale przede wszystkim powołanie przez duchy, objawiające się często w postaci choroby szamańskiej (o której w kolejnym odcinku ). Sam, bedąc szamanem, rozumiem że sprawa choroby szamańskiej i generalnie powołania przez duchy jest bardzo osobista i intymną sprawą, więc zapytam tylko po pierwsze - czy wiesz co to taki powołanie, a po drugie czy przeszedłeś chorobę szamańską - bez szczegółów jeśli nie chcesz odpowiadać , wystarczy tak lub nie. sprawa nr 3 - wywoływanie burzy to sprawa grubego kalibru i potrafią to tylko wielcy szamani, i to rdzenni, tradycyjni, nie słyszałem jeszcze o kimś z zachodu który by to potrafił, tym bardziej za pomocą świeczki, górki i ziółek. Więc są dwie opcje - albo to faktycznie przypadek, albo duchy chcą ci coś przekazać (w najgorszym wypadku trafił ci się jakiś z wrednym poczuciem humoru i się tobą bawi, czego ci oczywiście nie życzę). Sprawa nr 4 - Szept, z tą animistyczna religią trochę przesadziłaś ;) religie naturalne (szczególnie te stricte animistyczne) mają to do siebie, że są mocno związane z ziemią, na której się rozwijały - dlatego np ciężko być shintoistą w Brazylii. Ja sam o sobie mogę powiedzieć że jestem animistą, ale nie podam ci konkretnej religii - jak z całym moim szamaniemiem, i generalnie szamanieniem na zachodzie, gdzie została przerwana ciągłość przekazu, jestem po prostu kulturowym kundlem który stara się ze strzępów informacji i tego, co mi duchy powiedzą złożyć jakaś spójną całość, co by się kupy trzymał ten mój animizm na Zachodzie. Japierdziele, ale wysmarowałem epopeję :D
  4. Może i chuda, ale pewna i wyćwiczona :D Ach tak, pamiętam, to fotka zawarcia Świętego Przymierza :D Aż dziw że jeszcze nie powstała saga "Jak Wikingowie Wyspy Zdobywali" :D
  5. Ojapierdziele, i tu też Kurcze teraz to mi naprawdę głupio, dzięki wszystkim Ulf, przyjacielu, skąd wygrzebałeś tą fotkę??!! :D
  6. rodzina i Przyjaciele. Przynajmniej tu się z Nesem zgodzę
  7. No setnie się ubawiłem brawo, uznaję, ze wygrałeś internetowego flejma. Możesz się teraz czuć dumny i spełniony oraz wpisać to sobie do CV. EoT.
  8. Nes, widzisz, wszytko pięknie ładnie, i chętnie bym z tobą podyskutował, gdyby nie ostatni akapit twojego posta: i tak dalej i tak dalej.Strasznie mi przykro że nie wpasowuję się w twoją definicję szamanizmu. Cóż, może trzeba poszerzyć nieco horyzonty, bo po 18 latach praktyki widać dość zafiksowałeś się na swojej wizji. Odmawiasz mi bycia szamanem - twoje prawo, ja mógłbym zrobić to samo, ale we mnie jest trochę więcej pokory.Może gdybyś nie próbował mnie przepytywać jak uczniaka przy tablicy to byśmy pogadali, a tak nie chcę żeby na tym forum zrobiła się wojna jak między Agni i Ulfem na forum PFI. Mimo, że w kwestii uczenia się od duchów zgadzamy się, starasz się usilnie tego nie zauważyć i bijesz pianę - cóż, ja wysiadam. Z resztą widzę że już masz wyrobione zdanie na mój temat, a ja mam ciekawsze i ważniejsze rzeczy do roboty, niż bicie piany na forum. Na przykład uzdrawianie. A że we mnie zawiści nie ma to życzę ci wszystkiego najlepszego, niech cię duchy prowadzą. Tylko miejmy nadzieję po innych ścieżkach niż mnie - nie chciałbym cię w oczy dźgać cepeliowym strojem, skórą dzika i bębnem z wszytkogra.pl
  9. A jak, a co ty myślałas, warsztaty "zostań szamanem w weekend" - promocja - gwarantujemy cztery duchy w cenie trzech :D
  10. Świąteczna promocja, inicjacja tylko 199.99 ;)
  11. Obym do końca życia pozostał gówniarzem. Gówniarze mają taką fajną cechę, że potrafią wierzyć. I zachwycać się. I cieszyć prostymi rzeczami.
  12. E tam, ja na początku swojej praktyki uważałem się za wiccanina ;) Człowiek uczy się całe życie i mądrość przychodzi z czasem. Ważne jest żeby tej mądrości szukać i nie tkwić w "błędach młodości". Szepcząca określała sie jako szamanka ale teraz zmądrzała ;) Też trzeba pamiętać, że wiele technik uznawanych za szamańskie jest wykorzystywanych w różnych ścieżkach. Taka chociażby gra na bębnie jest nie tylko szamańska - na przykład w tradycji celtyckiej jest dość powszechne używanie bębna zwanego bodhranem, który od szamaniaka różni się tylko nazwą A co do arta - nie jest tajemnicą że zgadzam się z tym co napisała Szepcząca - albo szamanisz, albo robisz cepelię. Wydaje mi się że nazywanie siebie szamanem na siłę wynika z chęci dowartościowania się i podniesienia poczucia własnej samooceny. Smutne jest to, że ludzie muszą właśnie w ten sposób pompować sobie pytonga. Szamanizm nie jest lepszy ani gorszy od innych ścieżek - jest po prostu inny. I naprawdę jak ktoś jest czarownicą czy druidem nie jest w żaden sposób od szamana gorszy - pracuje inaczej. I tak, będę to wałkował do usranej śmierci
  13. Jurema dzięki wielkie za uznanie, ale naprawde nie zawsze sie udaje. Ten kto twierdzi ze ma skuteczność 100% jest kłamcą albo szarlatanem.
  14. Havason, to jedziemy, postaram się odpowiedzieć na twoje pytania, i ok, rozumiem ze się nie tyle czepiasz co masz odmienne zdanie. więc po kolei: 5:50 "Szaman, który jest pozbawiony grupy ludzi, dla których pełni swoją posługę, przestaje być szamanem." Bo przestaje. Szaman ma bardzo konkretne role do spełnienia, i jeśli nie realizuje ich przestaje być szamanem w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie twierdzę że opuszczają go wtedy duchy czy traci moc w jakikolwiek sposób. Ale jeśli odpadnie mu jedna z kluczowych funkcji, czyli posługa, rola społeczna, przestaje być szamanem zgodnie z definicją. Tak, trzymam się dość mocno naukowych definicji, nie ukrywam ze głównie opieram się na tym, co pisze Andrzej Szyjewski. Zdecydowanie uważam, że to "jakie rzeczy są" należy zdecydowanie wyciągać z wiedzy naukowej, antropologicznej, religioznawczej, oczywiście poddając ją krytycznej ocenie, niż z wszelkich natchnionych neoszamanistycznych pozycji. Dlatego skłaniam się do definicji szmanizmu Szyjewskiego a nie Harrnera. 8:53 Przede wszystkim szaman z definicji nie może szkodzić No to akurat nieprawda. wiele jest opowieści o walkach między szamanami, podpierdzielaniu sobie nawzajem duchów, generalnie szkodzeniu jakiej wiosce pośrednio (poprzez atakowanie ich szamana) lub bezpośrednio. Szkodzić może i czarownik, ale "każdy szaman jest czarownikiem ale nie każdy czarownik jest szamanem". Jeśli szaman będzie chciał zaszkodzić, jego współpracownicy po prostu odmówią współdziałania, ergo ściągnie na siebie gniew duchów Nie zgodzę się, to indywidualna kwestia duchów i szamana, nie reguła. znowusz są na to przykłady, np. z Syberii, ale nie bede teraz wypisywał elaboratów 4:22 8 lat to kawał czasu? W szamanizmie to zaledwie początek. Dla mnie to kawał czasu, prawie całe dorosłe życie. Zgadzam się w zupełności że w szamaniźmie to dopiero początek i czeka mnie jeszcze długa i trudna droga. Tu chyba się zgadzamy Tu się czepiasz semantyki. Żaden szaman nie może obyć się bez duchów, więc naturalne jest że od duchów się uczyłem. Tą część wiedzy która dostaje się od nauczyciela zdobywałem w większości sam. w tym znaczeniu jestem samoukiem. a nie wymieniłem od kogo się uczyłem z imienia nazwiska czy nicka, bo nie wiem czy ci, od których się uczyłem życzą sobie tego. Lepiej powiedzieć za mało niż za dużo. Sam dobrze wiesz pewnie że na przykład bębna nauczyła mnie Zjawa. I co, miałem o niej w radiu opowiadać? To nie była "spowiedź szamana". Sam dobrze wiesz ze na tej ścieżce pewne rzeczy są bardzo intymne i pozostają sekretami. Miałem opowiadać w radiu jak pożarł w wizji mnie mój totem? Albo jak walczyłem z krokodylem który potem został jednym z moich duchów? Albo tłumaczyć ze moim pierwszym sygnałem od duchów było mówienie głosami jeszcze za czasów oazy? to nie temat na audycję w stylu "spotkanie z ciekawym człowiekiem". Poza tym widzę tą ścieżkę jako ciągłość, a jedna rzecz nieodmiennie wynika z drugiego, dlatego nie da się tego podzielić na etapy, klasy itd. Mówiłem o ludziach którzy "są szamanami, w jakiś sposób są związani z szamanistyczną bądź animistyczną duchowością, lub wykorzystują pewne techniki nazywane szamańskimi". Wsłuchaj się uważniej No bo nie jest, to panteon jak każdy inny. Szamanizm jest wrogi wobec "ziemskiego aparatu opresyjnego" związanego z chrześcijaństwem, ale samo chrześcijaństwo jako takie to po prostu panteon i duchy jak każde inne. Tak, to jest aż tak proste. Duchy zabroniły mi o tym mówić ;) Na FB mam chyba zdjęcia z konferencji majowej PFI2010 gdzie uczestniczyłem w rytuale i tam są fotki mnie w stroju. Strój (coby się nie rozpisywać) - magazyn mana, maskowanie przed nieprzychylnymi duchami, kronika moich przeżyć i zdobytych duchów, umożliwia mi (między innymi) lot duszy, jest modelem trójdzielnego kosmosu. Odpowiedź jest bardzo prosta - tajemnica lekarska. nie mówiłem o konkretnych przypadkach bo o to proszą ludzie, którzy się do mnie zwracają. Powiedziałem że NIE ZNAM (osobiście) żadnego prawdziwego, dobrego szamana który klepałby biedę - bo taka jest prawda, nie znam. Jeśli ktoś ma mniejsze potrzeby i jest szczęśliwy z tym to proszę bardzo, nie odmawiam mu mocy - po prostu takich przypadków nie znam i tyle. Wszystko można sprofanować. Jednak ja nie uczestniczyłem w bieganiu na firmowej imprezie pro żarach przez nawalonych panów Kaziów i panie Basie. To było wspaniale, święte przeżycie, organizowane przez Hanifa, pełne sakralnego znaczenia. To była ceremonia, a nie cepelia. Z ludźmi którzy są szamanami, lub podążają szamanistyczną, animistyczną ścieżką duchową. Proste. Na Ślężę jednak nie dam złego słowa powiedzieć. To moje miejsce mocy, święte miejsce. Wielu woła, wielu daje duchy. Mimo że zdeptana przez turystów. Może właśnie dlatego woła, żeby ją na nowo zsakralizować. Ślęża dała mi mnóstwo, obdarzyła mana i duchami, na niej przeszedłem wiele trudnych etapów życia, ścieżki. To moja Święta Góra, moje Axis Mundi. Co do stawiania znaku równości między szamanizmem a pogaństwem - mam odmienne zdanie, ale to chyba temat na osobny wątek Dzięki za gratulacje i nie odbieram tego personalnie, zdaję sobie sprawę że ludzie mogą mieć odmienne zdanie, nie mam syndromu Inkarnacji wielkiego Orła, przynajmniej na razie ;)
  15. jakby ktoś chciał posłuchać wczorajsza audycja jest na wrzuta.pl pod linkiem http://shamanoo.wrzuta.pl/audio/2gaxhFy3uVp/wywiad_-_szaman_asus
  16. Poniżej wklejam recenzję książki Mojmiry, inicjowanej wiccanki, i mojej serdecznej przyjaciółki. Wysmarowąłem ją , recenzję znaczy, jakiś czas temu na moim blogu Cityspirits - szczerze polecam! Mam właśnie w garści pachnącą jeszcze farbą drukarską książkę „Wicca. Religia czarownic dla tych, którzy chcą wiedzieć i zrobić pierwszy krok, by doświadczyć”. To dzieło mojej serdecznej przyjaciółki Mojmiry, czarownicy, inicjowanej wiccanki. Choć oczywiście religia czarownic to nie moja ścieżka, przeczytałem książkę Mojmiry z wielkim zainteresowaniem. Od wielu lat we Wrocławiu razem organizowaliśmy międzyścieżkowe rytuały celebrujące zmiany w kole roku, integrowaliśmy zróżnicowane środowisko wrocławskich pogan. Wiele doświadczeń, przeżyć i praktycznych porad, wynikających ze spędzonych razem w zgodzie lat, które autorka umieściła w swojej publikacji, tworzą niesamowity, prawdziwy i namacalny klimat tej książki. Mojmira pisze prostym, czytelnym dla każdego językiem. Bez „ezonadęcia” i fanfaronady. Czyta się wspaniale, tym bardziej że książka tryska humorem i pozytywną energią – tak samo jak Mojmira. To chyba pierwsza publikacja polskiej autorki, która pokazuje jaką wicca jest, o co chodzi z inicjacją, i jak to wszystko wygląda na naszym słowiańskim podwórku. Rozdział po rozdziale tłumaczy o co z tym całym współczesnym czarownictwem chodzi. A przede wszystkim pisze tak, jak najlepiej jest pisać o duchowości – ze swojego punktu widzenia, nie uzurpując sobie prawa do prawdy objawionej. Podążając inną ścieżką, która z wicca ma tylko kilka elementów wspólnych, oczywiście nie mogę przyjąć wszystkiego, o czym pisze Mojmira, za swoje. Ale te kilka punktów stycznych, wspólnych dla wszystkich ścieżek pogańskich, zawsze wystarczało, byśmy potrafili organizować i wspólnie przeżywać eklektyczne rytuały. Dlatego polecam ta książkę nie tylko tym, którzy są zainteresowani wicca i czują zew bogów tej religii, choć ci wyniosą z lektury najwięcej. Po tą pozycję powinni sięgnąć także ci, którzy chcą się dowiedzieć czegoś prawdziwego o tej popularnej i szybko rozwijającej się religii czarownic. Na koniec oddam głos samej autorce: „Wicca to religia dla myślących i chcących, dla ludzi, którzy wiedzą, czego chcą od życia, a jeśli nie wiedzą, to przynajmniej nie boją się uparcie dążyć do odnalezienia odpowiedzi na to pytanie. Wicca to religia dla kochających życie, dla pasjonatów, dla ludzi zakochanych, ale i dla tych, którzy właśnie tej pasji, miłości i radosnego uniesienia szukają. Wicca to religia, która pomaga odnaleźć siebie, ponownie nawiązać związek z naturą i jej cyklem, ożywić zaspaną duchowość i poznać ludzi, którzy nie obawiają się być niepowtarzalnymi i szczęśliwymi.” (fragment książki) Mojmira, gratulacje!
  17. a to sorry, nie do ciebie Soku w takim układzie wonty, tylko do autora bloga, no ale sprostowanie i tak się przydało
  18. Sok, dajesz radę Tylko co robi mudra w słowiańszczyźnie? Nie żebym się czepiał - może po prostu czegoś nie wim
  19. Soku kawał dobrej słowiańskiej roboty :D Ale Asusy lubią się wpierniczać, więc: - z tymi wielkimi państwami słowiańaskimi, które, jak napisałeś, sięgają korzeniami 3,5 tysiąca lat wstecz (Skołotia itd.) To duża fantazja historyczna. W tym okresie jeszcze Słowianie żyli na stepach czarnomorskich i kaspijskich, a nawet nie Słowianie, a ich (nasi) protoplaści. Na terenach współczesnej słowiańszczyzny dominowała w tym okresie najpierw kultura ceramiki wstęgowej (chyba) a potem kultura przeworska (o ile czegoś nie po pierniczyłem). Także tu trzeba brać dużą poprawkę na mocno naciągane fakty, podawane przez pana Białczyńskiego. - Co do słowiańskiej heraldyki, a szerzej całej heraldyki europejskiej (średniowiecznej) - Trzeba sięgnąć jeszcze głębiej niż do słowiańskich stanic. Heraldyka bowiem jest echem totemizmu - każdy herb przedstawia w jakiś bardzo symboliczny sposób mitologicznego, totemicznego przodka, i opowiada mit założycielski rodu. Trzeba tylko dokopać się do pierwotnych znaczeń przez przeróżne znaczenia, jakie nawarstwiały się na danym symbolu przez setki lat. Stanica była po prostu totemem-fetyszem, świętym przedmiotem rodu, żywą istotą. Co z resztą nie jest niczym nadzwyczajnym - w religiach naturalnych często pojawiają się tego typu symbole, wystarczy wspomnieć mongolski buńczuk, który pełni dokładnie taką sama rolę jak stanica.
  20. no w końcu. Ad rem. Skoro już teoretyzujemy, to może warto byłoby się zastanowić nad tym, czy i jak ewoluują bogowie wraz ze zmianą czasów. Czy i jak bogom przybywa aspektów oraz form, w jakich się objawiają - prostymi słowy, czy na przykład taki Thor, jako bóg wojny, może pojawić się komuś we współczesnym umundurownaiu i ze współczesną bronią? Czy jednak jest przywiązany do tradycji i woli "oldskulowy" outfitt?
  21. fajnie, jestem szpadlem
  22. E, ja tam po alkoholu mam całkiem dobre centrum szczytu ;) Peyotl, błagam, więcej luzu i mniej ezonadęcia, o duchowości można, ba, trzeba rozmawiać z poczuciem humoru, bo ton głosiciela oświeconej prawdy staje się nieznośny
  23. Przy najbliższej okazji za ten tekst stawiam ci piwo Problem w tej dyskusji widzę tylko jeden. Ten, kto brał udział w rytuałach czy jakichkolwiek działaniach duchowych z innymi ludźmi ogarnia, że to co łączy wszystkie ścieżki to empiria, doświadczenie. To, że ja stając w kręgu z asatryjczykami, wiccanami i bogowie wiedzą kim jeszcze odczuwam to samo co inni, te same energie i obecności, to raz. Dwa, że każdy inaczej tłumaczy to, czego doświadczamy wspólnie. I to wcale nie znaczy ze ktoś nie ma racji i należy go na siłę nawracać na swoją wizję bogów i ogólnie świata. to właśnie praktyka pozwala na wyrobienie w sobie tolerancji na inne tłumaczenia rzeczywistości. Czyli praktyka, praktyka i grupowe rytuały, a wtedy takie ścieranie kopii wogóle przestaje mieć sens.
  24. No tak, moja prawda jest najmojsza, jaśnie oświecona, jedyna, i wogóle jestem bodhisattwą, avatarem Wisznu i mesjaszem na raz. Zastanawiam się tylko jak taka moc mieści się w takim małym kaktusiku?.... Za bardzo tu nie ma się co wdawać w dyskusję z kimś, kto uważa się za jaśnie oświeconego dzierżyciela jedynej prawdy objawionej. Pejotl, wierz sobie w co chcesz, tylko z daleka ode mnie, bo mam uczulenie na fanatyków. Wracając do tematu. Sok, przez każde forum, na którym pojawi się choć trochę pogan zaraz wykwita dyskusja o naturze bogów. Przerabiałem to parę razy, Szerszeń z resztą również . To trochę tak jakby rybki w akwarium zastanawiały się kto sypie żarcie i zmienia wodę raz na jakiś czas Ale pociągnijmy tą teoretyczną dyskusję. Moim zdaniem (i podkreślam, MOIM a nie jaśnie oświeconym i jedynym słusznym) bogowie są po pierwsze niezależni od ludzi, od kultu i tak dalej. Kult jest im miły i nawet przydatny, ale nie zmienia to faktu, że brak kultu nie przyczynia się do śmierci bogów. Człowiek jest po prostu za małym pikusiem żeby zabić boga, jakiegokolwiek. Druga sprawa że bogowie sobie, a kult sobie. To, że teraz na świecie dominujące jest kilka religii nie znaczy to że inni bogowie mają mniejszą moc czy coś takiego. Trzymając się poruszonych już w temacie bogów - Gandalf (Odyn) nie jest wcale słabszy od JHVH dlatego, ze ma obecnie mniej wyznawców. To nie działa w ten sposób. Nawet można powiedzieć że jest mocniejszy, bo odpowiada szybciej, częściej, i jest bliżej swoich wyznawców. Kapłani JHVH dobrze po prostu się umiejscowili w sytuacji politycznej przez te wszystkie lata. Tu też wypływa różnica w religiach naturalnych i objawionych - naturalne nie mają ciśnienia na nawracanie, objawione wręcz przeciwnie. Nawet buddyzm, uważany za religię pokojową, przez 2,5 tysiąca lat nie raz był wprowadzany ogniem i mieczem (np w Tybecie, w Mongolii). Na koniec trochę filozoficznie. Ja wiem, że lubimy sobie wszytko poukładać i poupychać w szufladki. ale czy takie rozważania nie odbierają bogom boskości? W naszych umysłach oczywiście, bo człowiek nie jest w stanie odebrać bogom boskości tak "w realu". Bogowie są, są potężni, oddajemy im cześć, wchodzimy w relacje, uzyskujemy coś z tych relacji. Czy to nie powinno wystarczyć? Naszym przodkom wystarczało.
  25. Sok, kawał dobrej roboty. To jest coś, co lubię - rzetelna praca, niemal antropologiczna i religioznawcza, nie przetykana ezobełkotem Ale tutaj ruszyłeś kwestie głównie magii, i kapłaństwa że tak powiem publicznego, plemiennego. Może wrzucisz coś o wołchwach,takich najbardziej szamańskich z pełniących funkcje sakralne "urzędów". Z ruskich kronik dorocznych wynika, że wołchwowie używali bębna, używali też śpiewu gardłowego do wprowadzenia się w trans, i po chrystianizacji Rusi (szczególnie w Nowogrodzie)stawali na czele powstań chłopskich przeciwko nowej religii. To tak tytułem przedwstępu, bo w tej dziedzinie podejrzewam ze masz większą wiedzę