ryba969

Moje opowiadanie

3 posty w tym temacie

Zadanie nie do wykonania

Jest wiosna, wokół trwa wojna.W okolicznym miasteczku stacjonuje mały oddział żołnierzy. Są świeżo wypoczęci, pełni wiary i podbudowani przez wcześniejsze sukcesy.Wszak to nie pierwsza wojna w której walczą, w poprzedniej też walczyli.Sielankę spokojnego jak na wojnę dnia przerywa wiadomość z dowództwa, to nowe rozkazy "przejść do oddalonego o kilka dni marszu miasta i pomóc znajdującym się tam żołnierzom". Miasto było ważne, zlokalizowane na szczycie góry było punktem umożliwiającym kontrolowanie okolicy. Zadanie było proste, w okolicy brak było większych sił wroga. Tylko pojedyńcze jego jednostki, żołnierze, którzy oddzielili się od swojego oddziału i zabłądzili w okolicy, większość ludzi na tym terenie to cywile.

Oddział uzupełnił zapasy i ruszył w drogę. Żołnierze szli pewni siebie z uśmiechem na twarzach, nie zwracali uwagi na wroga. Bo też co mogli im zrobić pojedyńczy żołnierze wrogiej armii. Wyruszają w drogę, te kilka dni marszu upływają spokojnie. Ciszę i spokój przerywa od czasu do czasu jakiś zbłąkany żołnierz wroga, ale problem zostaje szybko rozwiązany. Ich cel , miasto na szczycie góry widać w oddali. Przed nimi jeszcze kilka dni marszu... W końcu docierają do celu. Rozbijają obóz. Jest cicho, za cicho jak na wojnę, ale w tej chwili nie zwracają na to uwagi. Dowódca zarządza dzień odpoczynku. Jutro wyruszą w stronę miasta. Nic nie zapowiada nadchodzących wydarzeń...

Ranek, żołnierze obudzeni przez promienie leniwo wschodzącego słońca, jedzą śniadanie , potem zapoznaja się z planem. Po krótkim przygotowaniu wyruszają w drogę. Przechodzą kilkaset metrów w górę , nadal jest cicho. Nagle zostają zaatakowani, nie spodziewali się tego, cisza ich zdradziła... Przez kilka kolejnych dni toczą wojnę pozycyjną. W końcu zdecydowali się na atak , z impetem zaatakowali pozycje wroga, pnąc sie w górę i jednocześnie wchodząc coraz dalej na terytorium wroga. W pewnym momencie Uświadomili sobie beznadziejność sytuacji, w której się znaleźli.Ostrzeliwani z każdej strony przez wroga, który ma nad nimi miażdzącą przewagę. Zapasy się kończyły, na domiar złego zostali sami, nie mogli już wezwać posiłków. Zaszli zbyt daleko by się cofać, ale jeśli zostaną, znigną. Wśród świszczących kul i huku granatów , wyczerpani podjęli decyzje. Idą do miasta. Może im się uda, wciąż w to wierzą. Z każdym metrem jest coraz gorzej, im wyżej się wspinają tym więcej ich ginie. W wirze walki słychać krzyk. To dowódca pada trafiony kulą wroga. Jego krzyk jest wyrazem beznadziejności i rozgoryczenia. Był wszak tak blisko,zaszedł najdalej z całego oddziału. Widział już bramę miasta, była w zasięgu ręki. Jednak nie dane mu było osiągnąć cel. Krzyk który wydał był ostatnią rzeczą jaką z siebie wydobył, chwilę później umiera. Zadanie które otrzymał do wykoniania wraz z oddziałem okazało się zadaniem nie do wykonania...

Spróbujcie odniesć to do życia ludzkiego...

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Bezkres morza - Morze i śmierć...

Lato... żołnierze rozpoczynają misję na morzu. Ich domem przez długi czas będzie okręt

podwodny. Z początku nie mają określonego celu. Załoga jest kompletna a okręt

gotowy do drogi. Żegnają się z obsługą portu i odpływają...

Jest cisza fale są niewysokie a okręt powoli się zanurza. Pod wodą spędzą dużo czasu.

Pierwszy ich dzień pod wodą to zaznajomienie się z okrętem... ogarnięcie wszystkiego

co się wokół niego i na nim dzieje.... Kolejne dni płyną leniwie są długie i pełne rutyny.

Wszyscy uczą się wykonywać przydzielone im zadania. Czekają chwili by sprawdzić się

w boju. Po kilku monotonnych dniach nadchodzi upragniona okazja do sprawdzenia się.

Kilka torped zostało wystrzelonych, chwilę później słychać eksplozję i pękające

grodzie. Wynurzacie się na chwilę by zobaczyć swoje dzieło. Tak mija kilka tygodni na

służbie. W Końcu dostajecie rozkazy. Przedostać się na morze śródziemne. Zmierzacie

do celu , na morzu cisza od czasu do czasu walczycie z wrogim okrętem , zanurzacie się

głębiej by uniknąć min głębinowych i płynąć dalej. Zadowoleni z każdego unikniętego

zagrożenia, z uśmiechem na twarzy. Po drodze uzupełniacie zapasy. Za wami już

połowa drogi...

Po kilku tygodniach dopływacie do bramy morza śródziemnego - Cieśniny giblartarskiej

Nadal jest cicho, na radarach nie ma żadnych statków wroga. Radiolokator też nie

wykrywa niczego poważnego. Płyniecie coraz dalej w głąb morza śródziemnego.

Dowództwo daje wam nowe rozkazy przypłynąć do miasta we włoszech. Zapasów macie

aż nadto. Od czasu do czasu przebijacie się między niszczycielami chroniącymi

konwoje... Macie przetrwać i dopłynąć nie zauważeni przez wroga. Z początku wszystko

wydaje sie łatwe, jesteście pewni swego. Cel już blisko. Nagle radiolokator wykrywa

zagrożenie , radiowiec melduje o dużej grupie łodzi podwodnych. Podejmujecie walkę,

ale jesteście skazani na przegraną. Chwilę potem zostajecie storpedowani, i toniecie.

Nie udało wam się wypełnić misji choć było bardzo blisko celu. Giniecie pochonieni przez

morze. Nikt wam nie przyjdzie na pomoc ale ktoś będzie o was pamiętać.... tu w

dowództwie, na powierzchni, wasze rodziny i znajomi dla których coś znaczyliście....

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.


Zaloguj się teraz

  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników, przeglądających tę stronę.