Szept

Anioły nie muszą być łągodne

30 postów w tym temacie

Drażni mnie słowo „miłość”. Serio. Nadużywane „kocham cię” zaczyna przynosić odwrotny skutek. Przynajmniej dla mnie.

Idę na spotkanie z trenerem rozwoju osobistego, prowadzącym też zajęcia z regresu. Większość osób na spotkaniu to kobiety. Każda ślicznie uśmiechnięta, ubrana na jasno, pełna spokoju. Witają mnie ciepłym głosem i zapewniają, że teraz anioły poprowadzą mnie przez życie, tylko mam się otworzyć na ich światło.

Ok., jestem otwarta.

Trener opowiada o aniołach, o medytacji, przebaczaniu i miłości. O Bogu… Nie mówi, o jakim, i chwała mu za to. Potem tłumaczy, czym jest regres. Uprzedza, że nie jest łatwo zaakceptować fakt, że w przeszłości mogliśmy być kimś złym.

Nie podoba mi się określenie „zły”, zwłaszcza w zestawieniu z kolejnym zdaniem o nie ocenianiu. Każdy mówi o tym, że ocenianie innych nie jest właściwe, a jednocześnie każdy jakoś tam ocenia. Sama się tego uczę i wiem, jak trudne jest to zadanie.

Miłe panie opowiadają o swoich kontaktach z aniołami, ich świetle i miłości, jaką odczuwają na każdym kroku. Wszystko przeplatane jest powtarzanym sobie na każdym kroku „kocham cię”, tylko „Miłość”.

Potem każdy, niczym afirmację, powtarza, że kocha siebie i kocha świat, kocha ludzi, kocha swoich wrogów.

Mam mdłości.

Mówię, że też widuję anioły. Patrzą na mnie nieco dziwnie, ale nikt nie kwestionuje. Choć tyle dobrego.

- Co anioły zmieniły w Twoim życiu? – Pyta w końcu trener. – Na pewno zauważyłaś, że teraz życie jest piękniejsze, łatwiejsze…

- Nie. – Przerywam. – Nie jest łatwiejsze, bo anioły nie są łagodne.

Zapada niezręczna cisza. W końcu któraś z pań nieśmiało zauważa, że w astralu wiele jest istot duchowych udających anioły. Przytakuję potwierdzająco i słucham dalej. Pani ośmielona tym robi krótki wykład na temat aniołów opowiada o ich sposobie działania, ze poza miłością i czystą dobrocią oraz pocieszeniem nas, dają nam tez to, o co prosimy. Dlatego modląc się do nich i prosząc otrzymujemy wszystko. Anioły są czystą dobrocią i prawdą.

- Nie przeczę. – Znów przerywam. – Są dobrocią i prawdą. Tyle, że prawda nie zawsze jest miła. Uświadomił mi to boleśnie pewien Anioł Prawdy, który zepchnął mnie na dno mnie samej, tylko, dlatego, że wciąż zamiatałam pod dywan osobowości swoje lęki, frustracje, matryce, bolączki. Zepchnął mnie tam gwałtownie i mało łagodnie. Pokazał bagno odsuniętych spraw, półprawd i prawd wygodnych dla mnie. Zdjął zasłonę iluzji i zaślepienia z moich oczu, a potem mało delikatnie skopał tyłek mojemu ego. Na koniec podał świetlistą dłoń i pomaga mozolnie wspinać się z mroku do światła.

- To nie mógł być anioł, one są Miłością… - Oburzyła się inna pani.

Uśmiecham się tylko.

- Anioły są miłością, ale czasem okazują ją w niestereotypowy sposób. – Mówię po chwili by przerwać krępująca ciszę. – Moje doświadczenie uczy mnie też, że czasem droga wewnątrz siebie, która ma nas zaprowadzić do tego, co wielu nazywa: „Bóg jest Miłością” bywa bolesna i trudna. A anioły? Nie zawsze są łagodne. Dają nam to, czego potrzebujemy, na co jesteśmy gotowi i jak jesteśmy w stanie to przyjąć.

- Więc uważasz, że tkwimy w iluzji? – Pyta trener.

- Nie. Nie oceniam tego, bo każdy z Was we własnym wnętrzu wie, co myśli, czuje, jakie ma w sobie wzorce i jak one działają. Albo jeszcze sobie ich nie uświadomił, albo już przepracował. I każdy dostaje to, co jest gotowy przyjąć. Być może moje anioły nie są łagodne, bo tylko pokazanie bolesnej prawdy pobudzi mnie do działania. Każdy z ans widzi je na swój sposób, a prawdę o nich znają tylko one same.

- Czyli nie chcesz podążać drogą miłości? – Pyta z niedowierzaniem starsza pani w jaskrawożółtej bluzce.

- Może jeszcze nie jest jej czas, musi doświadczyć czegoś innego. – Wyjaśnia głośno smukła blondynka.

- Nie odrzucam miłości, po prostu wole ją w działaniu niż w słowach. Ale to moje doświadczenie. Każdy potrzebuje czegoś innego. Jak aniołów…Każdy z Was tutaj ma rację i jednocześnie każdy się myli. Zależy od miejsca gdzie się siedzi.

Ludzie nie lubią prawdy. Tej szczerej i prawdziwej, bo bywa nieraz przykra i bolesna. Dlatego z zachłanną lubością chwytamy się komplementów, a jeśli dwie osoby zwracają nam na coś uwagę, chętniej przyjmujemy do siebie, te bardziej korzystne i wygodne dla nas.

To naturalne, zjawisko i nie ma w nim nic negatywnego. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, wpadnięcia w iluzję. Dotyczy to zwłaszcza szeroko rozumianego rozwoju duchowego.

Ten, jak wiadomo, polega w dużej mierze na pracy nad sobą, przebudowie swego wnętrza, czasem nawet osobowości i spojrzenia na świat. Pozbycia się lęków, starych matryc i zastąpienia ich nowymi, lepszymi wzorami i wiarą.

Powiedzieć łatwo, wykonać trudniej. Technik sprzyjających temu jest wiele. Najczęściej sięgamy po afirmacje i medytacje. Niektórzy zaopatrują się w wiele mądrych książek z zakresu treningów osobowości, wypełniają arkusze radykalnego wybaczania, zapisują się na kursy asertywności itd., itp.

I po kilku tygodniach, wielu stronicach dalej, nagle przedstawiają się światu: Popatrzcie, oto nowy(a) Ja.

I bardzo dobrze, że coraz więcej osób zagłębia się w siebie, że wchodzi na drogi rozwoju duchowego. Pytanie tylko, czy zgodnie z naturą odrzucania boleśniejszej prawdy, nie popadamy w pewne iluzje i nie dostrzegamy tego, co ukryte jeszcze głębiej?

Czasem odnoszę wrażenie, że niestety tak.

Oczywiście wiem, że każdy otrzymuje tylko tyle i to, co gotowy jest przyjąć i zaakceptować. I bynajmniej nie twierdze, że każdy rozwój duchowy, każda ścieżka jest twarda, trudna i bardzo bolesna, i że funduje nam niemiłe doświadczenia emocjonalne. Nie. Czasem, jak mówią, wystarczy otworzyć oczy by się obudzić.

Czasem jednak nie, więc warto w tym naszym rozwoju duchowym być czujnym i obiektywnym, bo łatwo wpaść w pułapkę zaślepienia dobrze wykonaną pracą nad sobą, gdy tymczasem to dopiero może być jej początek. Sama tego doświadczam czasami i Bogu dziękuję, że zesłał mi dobre, choć czasem mało łagodne anioły, które przypominają o obiektywizmie i nie pozwalają osiąść na laurach.

Wiem też, że każdy z nas ma swoja ścieżkę i wyobrażenie o niej. Czasem jednak warto wyjść poza stereotypy i spojrzeć z boku na siebie i swoje doświadczenia.

………………………………….

Tekst pisany kursywą jest fikcyjny, to tylko moje luźne rozważania nie koniecznie właściwe. No cóż siedzę na swoim stołeczku wink.gif

6

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Chyba wiem co masz na myśli Szeptu,ta cała cukierkowata(EHM!...no nic)otoczka z milusimi słitaśnymi aniołusiami kosianymi jest zwyczajnie infantylna.

Pozory wielkiej miłości każdy może sprawiać,nawet najgorszy psychol i manipulant(a zwłaszcza on).Podział na dobro i zło jest wybitnie ludzki i zależy od danej kultury.U jednych zabijanie jest świętym obowiązkiem np islam,wycinanie łechtaczek dziewczynkom itd itp,jakież to"naturalne",co bóg stworzył mamusia wytnie.

Z kolei u innych śmierć/zabijanie jest zabronione i grzeszne(chyba że w"dobrej"sprawie).

Ja nie stosuję podziału na anioły i demony w takim powszechnym mniemaniu że demon to ZUO a aniołuś to doblusi jest.

"Demon (gr. δαίμων daimon – dosłownie ten, który coś rozdziela lub ten, który coś przydziela, także: nadprzyrodzona potęga, dola; łac. daemon) – istoty występujące w wielu wierzeniach ludowych, mitologiach i religiach, które zajmują pozycję pośrednią między bogami a ludźmi, między sferą ziemsko-ludzką, materialną, a sferą boską, czysto duchową" Czyli innymi słowy duch opiekuńczy,anioł struś,jak zwał tak zwał,grunt że daimon to zwyczajny pośrednik między człowiekiem a bogiem.W rolę(samozwańczych)daimonów wcieliła się lata temu pewna kasta ale to nie wątek o nich więc...zapada cisza.

Chciałem tylko powiedzieć że to w jaki sposób odczytamy daimona,czy jako miłość z pierzastym skrzydełkiem czy bardziej ze skrzydełkami błoniastymi :lol:,zależy od tego czym nas daimon obdarzy,co nam przyniesie.

Jeśli w darze otrzymamy coś czego nie akceptujemy,wtedy wiadomo demon nas nęka.Jest jeszcze kwestia całej masy egregorów i serwitorów zaprogramowanych przez ludzi by szkodzić ludziom ale z pojęciem pierwotnego daimona/opiekuna bym tego nie mieszał.

Ogólnie strasznie ciężko weryfikować byty człowiekowi,zawsze jest ryzyko że coś nas robi w bambuko więc...zło i dobro to też kwestia punku zasiedzenia.

Z perspektywy daimonów to wszystko co ludzie robią na Ziemi jest wybitnie złe bo wbrew naturze i ja,gdybym był daimonem Ziemi :D (a co,nie wolno?) to obecnie zamiast siedzieć na forumie obmyślałbym nowe mutacje gryp,by lekko prawda...zwiększyć złoża astralne.

Świńskie grypy(bo człowiek to świnia),ptasie(taka aluzja że to od anioła co ma skrzydła z piór),jakieś wulkany,kataklizmy,powodzie a wszystko w trosce o to by oczyścić Ziemię z najgorszego gronkowca.

Po czymś takim zyskałbym miano straszliwego księcia piekieł(w oczach ludzi) a przecież ja tylko Matkę Ziemię chciałem postawić na nogi niech odpocznie i odżyje wink.gif Dla niej byłbym pierzastym przytulaśnym słodziakiem zapewne :D

Tak więc anioł/demon(daimon) to jedno,tak sądzę.To w jakiej postaci do nas przychodzi zależy chyba głównie od nas samych,a egregory i inne ludzkie twory zaprogramowane na czynienie szkód są"demonami"w potocznym znaczeniu...chyba że się mylę...hm,tak czy siusiak trąbienie w kółko o wielkiej miłości jest sztuczne i odpychające.Równowaga musi być.

Edytowane przez Sok ze skał
3

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Anioł inaczej posłaniec boży, Demon wywodzi się jak napisaleś, dzis w większości kultur uchodzi za istotę mroczną. Anioł świetlisty Aniol upadły nie swietlisty, Anioł upadły nie jest tożsamy z demonem ale czasem nazwa stosowana zamiennie.

Słowa, słowa, słowa.... Tylko nazwy i nic więcej.

2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Anioły, są nie tylko skończoną miłością... potrafią pokazac nam nasze niezałatwione sprawy w naszym wnętrzu, zdjąc iluzję którą sami nałożyliśmy na siebie, i nie zawsze jest to przyjemne dla nas samych, nieraz dostaniemy od nich kopa, po którym trudno się pozdbierac... prawd jest wiele, pytanie tylko którą my wybierzemy? opowiadając się za prawdą pokazaną przez anioły, to jest lekcja... czasem można odnieśc wrażenie, że to najtrudniejsza lekcja naszego życia.

To co jest prawdą dla mnie, nie koniecznie musi nią byc dla moich bliskich czy przyjaciół, czasem jest tak że moja prawda może byc dla nich kłamstwem. A anioły, wiedzą swoje, i znają tę prawdę ostateczną.

3

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

"Cała prawda, szczera prawda, pół prawdy, brutalna prawda" itp. itd.

A tak w ogóle istnieje tylko Prawda i dla każdego jest ona inna, tak jak napisała Szept, bo każdy siedzi na swoim stołeczku.

Anioł, Demon, egrego,to tylko nazwy.

A wracając do Aniołów i tego czym nas obdarowują.

Zastanawiam się czasami dlaczego wybieramy tylko to co wg. nas dobre i za to dziękujemy, mówimy wtedy, że to dar od Boga. A przecież i te mniej dobre rzeczy są też darami od Niego i być może (wg mnie na pewno) są znacznie większe, bo dzięki nim wzrastamy.

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dokładnie to samo miałem na myśli,jeśli dostajemy to co sami oceniamy jako dobre z ludzkiego punktu widzenia,to wtedy jest to anioł a jeśli nie akceptujemy cudzej wizji naszego dobra,wtedy bronimy się przed demonem.Egregory od aniołów/daimonów różnią się tym że egregor to ludzki twór i może być dobry/zły jak człowiek.Tak sądzę,w teorii tak to wygląda.Natomiast prawda nie istnieje wink.gif bo niby kto miałby weryfikować tę prawdę?

Człowiek :lol: wg własnego widzi mu się.Bez sensu.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Wg jednej z teorii nasza podświadomość to właśnie łącznik z tamtą stroną.Poza tym,ja bym jednak nie oddzielał egregorów od Allaha i paru innych młodych bóstw.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Hey Szepcie,

Poruszyłaś bardzo dobry temat,bo od dawna myślałam nad tym jak to jest w końcu z naszymi Skrzydlatymi. Dlaczego jedni mówią o Miłości, Świetle, przyjemnym i spokojnym życiu a ja tu zderzam się z ze sprawami, nad którymi trzeba popracować, czegoś doświadczyć czasem nie raz są to lekcje szorstkie i dość mocne. Tu jest twardość i siła a po drugiej stronie słodkie afirmacje...

Doszłam do kilku wniosków, które postaram się jakoś spójnie napisać.

-dobro nie jest powiedzmy takie samo dla każdego człowieka. W zasadzie mogę powiedzieć, że każdy postrzega to co dla niego dobre inaczej. Często jest tak, że my sami siebie nie znany do końca. Nie wiemy na ile jesteśmy silni albo zamykamy się na inne doświadczenia i chcemy tylko tej prostej sielanki bez zadań. Tak czy inaczej - tu masz rację - dostajemy to na co jesteśmy gotowi

-Matryca- matryce są w nas bardzo mocno zakorzenione. I tylko nasza dobra wola jest by z nimi walczyć. Jaką drogę wybieramy aby się z nimi uporać to od nas zależy. Ty masz twarde lekcje- ja spokojniej dochodzę do pewnych wniosków i mam nadzieję, że tak zostanie cool.gif Choć uprzedzono mnie że to też się może zmienić....

-Czym jest samo rozwój? Dla jednych światłość dla innych twarda rzeczywistość a jeszcze inni wolą żyć w swoim świecie. Ten wybór tez dokonywany jest na poziomie często nie uświadomionym.

Tak więc lepiej pozbyć się stereotypu miłego, spokojnego Aniołka.

2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ja myslę, że tu nie chodzi nawet o anioly, jakie one sa i czy faktycznie to one sa.

Moim zdaniem problem tkwi w częstym zakopywaniu pewnych rzeczy pod dywan osobowosci, a nie wyplenianiu tego.

Mam znajomych, oboje są reikowcami. Oboje sa mistrzami reiki. jedna z tych osob jest spokojna, stonowana i bije od niej naturana harmonia i spokój. Druga, choć nie jest nauczycielem reiki, a jedynie ma stopien mistrzowski, nie emanuje juz takim spokojem i równowagą, choć wciąz mówi o miłości, kochaniu i doświadczeniu oraz anielskim świetle, ktore ją wspiera i prowadzi.

Jedna z tych osób wiem, że sporo w zyciu przeszła, a stan równowagi osiagneła po okresie przysłowiowych "jazd". Druga z tych osób nauczyla się postrzegać świat przez różowe okulary i w zasadzie też żyje spokojnie.

Ja wybralam opcję hard core bo wyznaję zasadę, ze chwasta należy wyrwac a nie uświadomic sobie, że on tam jest. Chwastem nazywam moje wzorce i wbite matryce.

Moze dla jednych jest to kwestia stawania ze sobą twarzą w twarz, innym wystarczy tylko wiedzieć, ze ta twarz nie jest tak słodka jak by chceli. Jeden spadnie na dno depresji i powstanie silny i pelen spokoju i harmonii, drugi będzie mowił "kocham" jak mantre i też może wbije sobie ją jak nowa matrycę w siebie.

Każda droga dobra, byle w miejscu nie stanąć omamionym własną iluzja.

3

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

I widzisz- Twoje podejście mówi o tym, że to nie będzie bezbolesne. A większość osób uważa, że nic nie muszą robić samo przyjdzie to dobro i szczęście. "Przecież jestem dobrym człowiekiem nie mam w sobie gniewu i złości tylko Miłość".

I własnie do tego zmierzałam- Matryce - są tak głęboko w nad ukryte, że człowiek często nawet nie wie, że w nich tkwi. A jesli już wie, to często ucieka przed nimi. I przyjmuje się tylko to co wydaje się byc dla nas dobre.

Ale tez poruszyłaś jedną kwestię- w króliczej norce. Zderzyć się z prawdą i ją przyjąć czy też odrzucić i maskować..... To już kwestia wyboru lub nie jak w moim przypadku. Czasem po po prostu tak jest, że trzeba coś w sobie pokonać by mów wreszcie oddychać pełną piersią. Bo często sa z naszym życiu takie chwile, kiedy przychodzi załamanie. To co stare trzeba odrzucić by dać możliwość przyjścia czemuś nowemu. Ale lęk jest nie raz tak silny przed zmianą, że zamykanie się przed tym staje się naturalnym odruchem. Lepiej przecież żyć widząc wszystko w różowym świetle niż przejść cierpienie własnej duszy....

Czasami myślę, że nasi Skrzydlaci przyjaciele są nie tylko naszym odbiciem wewnętrznym. Tym co w nas jest ale też z dokładnością snajpera pokazują gdzie tkwi problem. Z czym trzeba zawalczyć. Przykładów nie będę podawać;-)

I cieszy mnie fakt, że są ze mną :) Choć czasami bywaja tacy uparci....

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Miłość również mnie mdli, ale do tych raczej skrzydlatych, ludzie kochają ich ale jaki jest tego powod niech sie kazdy zastanowi. Bo czasem okazuje się ze traktujemy ich miloscia taka jak ludzi. Kochać kogoś za coś.

Co do mówienia słów miłości a jej wykonywania, roznica wielka. Ja sama mam tak, że do Pana X wole zrobic cos by widzial niz slyszal, ale czasem km na to nie pozwalają. Lepiej sie zastanowic czasem niz rzuci sie slowa na wiatr. Równiez mam dość słow o milosci i o tym jak to sie kazdego lubi. Ale zas nie lubie przeginania w druga strone gdy ktos wkurza sie na wszystkich bo sam ma zly nastroj.

Anioły? Matko jak to oklepany temat, A co bez Aniołów to źle?

Od kiedy Wy wszyscy tych Aniołów miłujecie? Mam czasem wrażenie, że z najdeściem New Age przyszła Era New Angel.

To teraz co będziemy zakładać "Rozwiń się wraz z Aniołkami" ?! ja sie pytam po jaką ch*****e?!

A co gdyby Aniołów nie było? co wtedy? doszlibyście do tego sami? Czy nie?

A może by tak wreszcie zrobić coś samemu, samemu do czegoś dojść niż tylko dzięki pomocy Archaniołków? Bo za chwile się okaże, że do wc ktoś bez Aniołka pod pachą nie pójdzie i nie zrobi tego co ma zrobić.

Druga sprawa, na którą zwracasz uwagę to wciąż słodkie podejście do Aniołów i życia ezoterycznego plus rozwoju. Owszem, może być i różowo, ale to juz pisałam w temacie "Dzień z wielu widzącego duchy", gdzie wyśmiałam osoby, które w czymś widzą tylko dobro. Ludzie, przecież, Anioły mają swoje kaprysy, swoje sprawy na głowie. Żeby tak ciągle ich tak męczyć to ja im zazdroszczę tej ich "anielskiej cierpliwości". Zajmijcie się swoim życiem i rozwojem sami, zobaczymy co z tego wyjdzie. Czy coś wyjdzie.

Dodatkowo coś o czym dziś rozmawiałyśmy, rozwój. Tak słowo rozwój a czymże jest? Cichym dążeniem i spokojnym, do tego aby stawać się lepszą osobą. A Miłość? jest czymś innym? nie, no również ta prawdziwa jest cicha i spokojna i dąży do tego aby ktoś mógł stawać się co dzień lepszą osobą (Ale nie inną!)

Co do iluzji, to wiele osób w niej twki. Tkwią i myślą, że są kimś lepszym. Gorzej gdy okazuje się, że wcale tak nie jest. W rozwoju ciężko nie wpaść w iluzję ale jeszcze ciężej z niej wypaść dzięki samemu sobie. Bo gdy przyjaciel (nie zaś Anioł) powie Ci, że żyjesz iluzją i czymś czego nie ma, to My oczywiście stosujemy "system wyparcia prawdy". Wolimy zamknąć uszy na to by ktoś nam czymś nie dowalił w rozwoju.

Więc zanim powiesz "kocham" to się zastanów.

Więc zanim zechcesz wejść w drugi świat zastanów się.

Więc zanim zechcesz się rozwijać, zastanów się co jest iluzją.

Czy przypadkiem już w niej nie siedzisz.

Szept. Twój post jest baaardzo dobry. Lubię jak piszesz w taki o to sposób, jak wędką po głowie wink.gif

Gdzie sens ukryty jest za słowami, a nie na wystawie. Gdzie trzeba przystanąć i zastanowić się a nie od razu pisać. Bo Tobie mogło o co innego chodzić niż zostało napisane, myślenie nie boli, ale nie jest łatwe :)

2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

I słusznie powiedziałaś.

Inna sprawa, że ta moda na anioły uczyniłą z nich inny gatunek, a mianowicie dżiny spełniajace życzenia i zachcianki.

Fajnie jest byc otwartym na anioły, one naprawdę potrafią pomóc. Nie koniecznie jednak tak, jak my sobie to wyobrażamy. Bo one nic za nas nie zrobią i nie załatwią.

Co do wypierania prawdy, niestety to nasza tendencja ludzka, ze tego co przykre nie lubimy słuchać. Ale czasem warto. Jednak z zachowaniem zdrowego rozsądku, bo przyjaciel moze też sie myslić. Tu ważne by nauczyć się być uczciwym względem siebie. Nie wypierac prawdę, ale rozważyć rożne możliwosci.

A anioły?

Ukłonic im sie grzecznie ale nie oczekiwać że spełnią nasze zachcianki. Bo one od tego nie są.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ja nie wiem dlaczego, ale jakoś bardzo ciężko mi jest wierzyć w anioły... Chociaż kiedyś byłam przekonana, że są.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Więc jeśli w nich nie wierzysz to ich dla Ciebie nie ma. Jesteś na Nich zamknięta. Jeśli uwierzysz prawdziwie i szczerze, Oni będą :) Będą tak namacalnie. Tylko spróbuj się na Nich otworzyć :)

Polecam Uriela :lol: Mój Ulubieniec :)

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Tak to z wiarą jest... Wierzy się w coś a potem poddaje się to wątpliwości i już sam człowiek nie wie jak to jest.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

To ja Ci odpowiem słowami Lokiego, z ksiazki Jakuba Ćwieka "Kłamca", moze nie o aniołach fragment, ale sens ten sam:

"– Ale... Ja nie wierzę w Boga.

– A kto tu mówi o Bogu? (...) Wyrażam tylko opinię Nieba. Jako ogółu.

– W niebo też nie wierzę (...).

– Jakoś nieszczególnie przeszkadza mu to istnieć. "

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jeśli chcesz to sie na nie otwórz. Ja nie wierze w anioły, ja wiem, że one są. Ale raczej nie ma co traktować ich w kategoriach dżinów spelniających życzenia. Bo to nie ten adres.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

:) i są hmmm tak różni i przez to fajni :) ja z każdym inaczej gadam.

Ale jak mówiłam mój Ulubieniec to Uriel :)

To powiedz mi Iza, wierzysz ze masz Stróża?

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Nie wiem czy wierzę ... Zależy. Jak się naczytam Terakowskiej to wierzę, gdy znów posiedzę nad fizyką i astronomią, posłucham dowodzeń i referatów swojego narzeczonego, to wierzę mniej. Wtedy wierzę bardziej w antymaterię i czarną materię, które są dla mnie równie abstrakcyjne co anioły... Ale ogólnie wierzę w to, że Wszechświat dąży do równowagi i gdy jest gorzej, to potem będzie lepiej. I wierzę wciąż w dobro ludzi, w to, że każdy ma je w sobie.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

I tak trzymać.

Co do Terakowskiej to miła lektura, ale raczej nie ma wiele wspólnego z angelologią.

Co do wszechświata, lubię czytać lub oglądać Hawkinsa, ale akurat fizyka i astronomia nie wykluczają istnienia Absolutu i aniołów, bogów demonów. To kwestia wiary poszczególnych naukowców.

Miałam kiedyś znajomą, która jest inżynierem genetycznym. Pamiętam jak przygotowywała się do doktoratu. Badała, robiła doswiadczenia i odnajdywała nowe białka i geny. I kiedyś mi powiedziała, ze dopiero badania naukowe wzmocniły jej wiare w Boga, bo uznała, ze tylko Bóg mógłby stworzyć coś tak doskonałego jak życie na naszej planecie. Życie z jakże skoplikowanym mechanizmem, każdej komórki, budowy genu i precyzyjnym acz skoplikowanym układem tego co ma w śrdoku i jak funkcjonuje.

Powiem Ci, ze nawet potrafiła wytłumaczyć ezowlucję z punktu widzenia wiary.

Ja bardzo podobnie patrzę na cud życia, cud natury i cud wszechświata, dziwię sie temu każdego dnia i zachwycam tym każdego dnia. I patrząc na to, słuchajac nawet o materiach, antymateriach i ciemnej energii, którą dopiero się bada, o energii próżni, która zachowuje się jak myśląca istota, do tego kreatywna, to tym bardziej wzmacniam swoja wiarę w zamyślone pochodzenie tego, nie przypadkowe wielkie bum. Może dlatego, że nie wierzę w przypadki, tym bardziej takie przypadki i zbiegi okoliczności, które od duzego bum stworzyło życie.

I skad to wielkie bum? Z próżni coś sie zrodziło, jakaś materia? Więc pytanie skąd?

Coś z niczego to i ja w kuchni wyczaruje, jednak zawsze jakiś materiał bazowy tzreba mieć, a tam nie było nic.

Wiara to indywidualna sprawa. Jeśli ktos chce wierzyc w naukowsc i brak boga, widać to mu potzrebne. Jeśli chce w płatkach kwiatów dostzregać przejaw Absolutu, to też dobrze, a jeśli chce oddawać cześć wielu Bogom to wiadać to mu serce dyktuje. Najważniejsze jest szanować bliźniego i pozowolić mu życ w zgodzie z włąsna wairą, sumieniem i postrzeganiem swiata, a nie narzucać jakieś lepsze prawdy, czy prawdziwszą wiedzę.

Izuś, jeśli nie do końca w coś wierzysz (nie ważne czy to w anioła czy w Boga, czy w duchy przodków) to po prostu się wycisz i poszukaj w sobie odpowiedzi, co Ci jest najbliższe. Wiara w siły subtelne, które nas chronią czy wiara w siły natury i naukowy ateizm. Każda z tych dróg bedzie dobra. Ważne bys snie nie miotała.

Uściski

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Bo to tak trochę jest, że im więcej wiemy o świecie, tym bardziej jesteśmy świadomi jak mało o nim wiemy... i że poznane odpowiedzi rodzą mnóstwo kolejnych pytań.

Można się bawić w naukowe zaprzeczenia całej metafizyki, ale realnie to się najczęściej sprowadza do retoryki stosowanej.

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ja tak wspomniałam tą Terakowską, jako ogólny wyznacznik tego typu "magicznej" literatury głębszej i z morałem. Ona pisała baśnie dla dorosłych... A sprawa Boga... Cóż wydaje mi się, że musi być coś takiego jak Bóg, ale sądzę też, że jako coś doskonałego jest dokładnie wszędzie i we wszystkim - nie jako jedność, ale jako całość. Bardzo ładnie piszecie o wszystkim :*:)

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dobry temat :-)

Mnie też mdli od nadmiernego gadania słodkich słówek - a już w szczególności, kiedy są to tylko słowa, nic więcej, bo energia za tym idzie lepka, duszna i nieraz kontrolująca, w stylu: no zobacz, jak ja cię kocham, a ty co? ;)

No i Miłość, ta trzeźwa i przytomna, a nie to, co czasem brane jest za miłość - nie oznacza cukrowej różowości - nieraz jest zdecydowana, zdejmuje łuski z oczu na temat samego siebie (co może czasem boleć), uczy i powoduje zmiany (co też niektórym kojarzy się nieprzyjemnie). Do tego jest bardzo skuteczna w rozpuszczaniu oporów i lęków, a tych "skarbów" czasem nasza podświadomość nie chce puszczać ;)

Edytowane przez Angeluss
1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

To ja Ci odpowiem słowami Lokiego, z ksiazki Jakuba Ćwieka "Kłamca", moze nie o aniołach fragment, ale sens ten sam:

"– Ale... Ja nie wierzę w Boga.

– A kto tu mówi o Bogu? (...) Wyrażam tylko opinię Nieba. Jako ogółu.

– W niebo też nie wierzę (...).

– Jakoś nieszczególnie przeszkadza mu to istnieć. "

Aleś mi smak na ponowne przeczytanie "Kłamcy" narobiła. :D

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Dnia 8.01.2011 o 11:48, Gość Kuanan napisał:

Anioły, są nie tylko skończoną miłością... potrafią pokazac nam nasze niezałatwione sprawy w naszym wnętrzu, zdjąc iluzję którą sami nałożyliśmy na siebie, i nie zawsze jest to przyjemne dla nas samych, nieraz dostaniemy od nich kopa, po którym trudno się pozdbierac... prawd jest wiele, pytanie tylko którą my wybierzemy? opowiadając się za prawdą pokazaną przez anioły, to jest lekcja... czasem można odnieśc wrażenie, że to najtrudniejsza lekcja naszego życia.

To co jest prawdą dla mnie, nie koniecznie musi nią byc dla moich bliskich czy przyjaciół, czasem jest tak że moja prawda może byc dla nich kłamstwem. A anioły, wiedzą swoje, i znają tę prawdę ostateczną.

Dokładnie ,tak :thumbsup:

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Dnia 20.04.2011 o 10:06, Szerszen napisał:

Bo to tak trochę jest, że im więcej wiemy o świecie, tym bardziej jesteśmy świadomi jak mało o nim wiemy... i że poznane odpowiedzi rodzą mnóstwo kolejnych pytań.

Można się bawić w naukowe zaprzeczenia całej metafizyki, ale realnie to się najczęściej sprowadza do retoryki stosowanej.

Dokładnie ,tak jest ,czym więcej człowiekowi wydaje się że wie ,tym naprawdę wie mało .

Przykładowo słowo Miłość ,to nie ta doskonała ,która jest Bogiem ,wszystkim co piękne i mądre ,prawdą samą ,a tylko w dzisiejszych czasach miłość to ludzkie odcienie emocjonalne i uczuciowe , takie jak - Strach ,Lęk ,  Obawa  , Pycha ,Chciwość ,Zazdrość ,Gniew ,Złość , Egoizm  , Pożądanie Seksualne ,lub Fascynacja Erotyczna  .

Edytowane przez Mistyk
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.


Zaloguj się teraz

  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników, przeglądających tę stronę.