Luana

Wokół bezstresowego wychowania.

29 postów w tym temacie

Witam serdecznie

Poniższym tekstem pragnę poruszyć jedno z ważniejszych zagadnień wychowawczych czasów współczesnych ? tak zwanego wychowania bezstresowego, a konkretnie zdecydowanego nadużywania tegoż terminu w celu nazywania wielu zjawisk, które na dobrą sprawę z pojęciem wychowania niewiele mają wspólnego.

No właśnie, jestem ciekawa z czym wam kojarzy się ów termin...

Dziecko ? ofiara bezstresowego wychowania (?)

Parę miesięcy temu dopuściłam się obejrzenia popularnego talk-show telewizyjnego. Temat tego konkretnego odcinka brzmiał mniej więcej ?Moje dziecko mnie terroryzuje?, z racji zainteresowań zawodowych z zaciekawieniem wsłuchiwałam się w kolejne, dramatyczne historie ?terroryzowanych? mamuś:

Prowadząca: ?to czego ty mu [nastoletniemu synowi] właściwie odmawiasz/zabraniasz??

Matka: ?no w zasadzie to niczego...? (tutaj twarz mamy wykrzywia uśmieszek, nie potrafię stwierdzić czy podszyty większą dawką dumy czy jednak żalu łamanego przez wstyd).

......Dalsza część rozmowy.......

Prowadząca puentuje: ?czyli twój syn jest po prostu kolejną ofiarą bezstresowego wychowania?.

I w tym momencie rączki mi opadły.

Jak można prowadzić program o takiej tematyce nie przygotowawszy się uprzednio? Mylić podstawowe pojęcia i (o zgrozo) utwierdzać miliony Polaków (dla których bądź co bądź znana i lubiana prezenterka medialna, ?lubująca się w rozwiązywaniu ludzkich problemów? stanowi swojego rodzaju autorytet) w błędnym rozumowaniu. Tak tak pani Ewo, straciła pani w moich oczach :3.

Trochę teorii

Zacznijmy więc od podstaw.

Nie, nie będę rzucać tu suchymi definicjami. Postaram się wytłumaczyć jak najbardziej łopatologicznie, po ludzku czym jest nasze nieszczęsne bezstresowe wychowanie i z czym jest najczęściej mylone.

Od początku do końca stworzona w mojej głowie scenka ?z życia?:

?Znowu dostałam wezwanie do szkoły, Bartuś po raz kolejny w tym miesiącu wulgarnie odniósł się do nauczycielki.

Oczywiście, skarciłam go ? przy wychowawczyni Żeby nie było... Ale kary żadnej nie dostał, w domu w ogóle nie poruszaliśmy tego tematu. W końcu chcę wychowywać syna bezstresowo.?

Otóż droga mamo, pragnę zaznaczyć, że nie mam na celu moją wypowiedzią podważać twych zdolności wychowawczych ALE myślę że powinnaś wiedzieć...

Wychowanie bezstresowe to koncepcja wychowawcza stworzona przez C. Rogersa i A. Maslowa w '60-tych latach ubiegłego wieku. Koncepcja ta zakładała, że aby warunki wychowawcze stanowiły optimum dla wychowanka, nie powinny w żaden sposób ograniczać, aby rozwój dziecka mógł przebiegać samoistnie.

A to, co pod sztandarem bezstresowego wychowania próbujesz wdrożyć w skomplikowaną już relację rodzic - dziecko bliższe jest raczej założeniom antypedagogiki, której główne motto brzmi: ?WSPIERAĆ A NIE WYCHOWYWAĆ?.

Skompresuję wyjaśnienia w celu pominięcia zbędnego mieszania.

Antypedagogika (a dokładniej jej prekursor - Hubertus von Schoenebeck ) zakłada iż dziecko samo najlepiej wie co jest dla niego dobre, a ograniczenia nakładane przez opiekunów zwyczajnie wypaczają jego rozwój osobowy. Pozwolę sobie przytoczyć cytat:

Dla antypedagogiki podmiotowość dziecka jest punktem wyjścia w stosunkach międzyludzkich. W świetle tego, dziecko jest nosicielem i nauczycielem wolności, zna jej wartość z chwilą przyjścia na świat. Należy tylko umożliwić mu "bycie sobą", bycie podmiotem decydującym o sobie w sferze życia indywidualnego i społecznego.

Niestety, nie wydaje dobrego owocu stwierdzenie ?dzieciom wszystko wolno?, ponieważ istnieje ogromne prawdopodobieństwo iż założenie to bardzo szybko obróci się przeciwko mamie i tacie.

Należy więc pamiętać, że takie ?autowychowanie? się dziecka nie powinno łączyć się z brakiem zainteresowania ze strony rodzica. Jego rola polega tutaj na wspieraniu rozwoju ? jestem, służę pomocą ale tylko wtedy, kiedy dasz mi do zrozumienia, że tego potrzebujesz.

Sprawy sedno

Czym więc jest nasze nieszczęsne wychowanie bezstresowe jeśli nie taką wolną amerykanką?

Już wyjaśniam:

Jako, że koncepcja Rogersa i Maslowa upadła równie szybko co zyskała na popularności, podstawowym błędem współczesnych rodziców jest odwoływanie się poprzez termin "bezstresowe wychowanie" do tejże właśnie koncepcji, która w teorii okazała się fiaskiem niedługo po wprowadzeniu jej w życie. Badania nad praktycznym zastosowaniem tej koncepcji wykazały, że pozbawiając dziecko wszelkiego stresu robimy mu zwyczajnie... krzywdę. Stres stanowi jeden z najważniejszych czynników napędzających ludzki rozwój, działa mobilizująco. Cytując:

Szczegółowe pomysły Maslowa i Rgoersa, wbrew ich osądowi, nie zapewniają dziecku życia pozbawionego stresów. Owszem, dzieci cieszą się swobodą, kiedy nie muszą przestrzegać rodzicielskich zakazów i nakazów, jednak na dłuższą metę sytuacja taka powoduje u nich brak poczucia bezpieczeństwa, poczucie braku celu w życiu i niską samoocenę.

Odrzućmy więc ten przestarzały model, który się nie sprawdził, przejdźmy do współczesnej koncepcji wychowania bezstresowego.

Koncepcja współczesna bezstresowego wychowania ma owszem, oszczędzić zbędnego stresu zarówno dziecku i jego najbliższemu otoczeniu jak i rodzicom! (no chyba nie powiecie mi, że kolejna wizyta w szkole z powodu złego zachowania dziecka, czy też debet na koncie bo synuś ?potrzebował? pieniążka nie są sytuacjami stresogennymi dla przeciętnego rodzica).

Cały ten ?skomplikowany system? opiera się na odpowiednim doborze kar ? najlepiej aby dziecko uczyło się na własnych błędach, pojmowało zależności przyczynowo skutkowe:

?Jasio zostawił rower na dworze mimo iż kilka razy upominałam go by schował go do garażu. W nocy padał deszcz i rower zardzewiał?

Jaka więc jest najlepsza ?kara? dla Jasia? - nie zadbałeś o swoją własność, więc teraz nie masz na czym jeździć.

Wysoce niewłaściwe jest rzucanie tekstów w stylu ?nie posłuchałeś mamusi to teraz masz?. Nie chodzi przecież o to, by wbić dziecku zafałszowany przecież obraz mamy jako istoty nieomylnej (nie bójcie się mamy, pod tym względem i tak macie mega ogromny kredyt zaufania waszych pociech), a jedynie (a może AŻ) ukazaniu mu konsekwencji własnych czynów i decyzji. Dzięki temu unikamy raczej narzucania naszej woli podopiecznym, a za to prowokujemy tę iskrę ? chwilę zastanowienia pt. ?co będzie dla mnie lepsze?? w małej głowie.

W wychowaniu trzeba znaleźć ten subtelny balans między zakazami na brakiem zakazów. Nie powinniśmy przecież chyba pozwalać dzieciom na próbowanie wszystkiego, aby miały szanse same się sparzyć (zwłaszcza w takiej kwestii jak wybieganie na ruchliwą ulicę).

Jak ten balans osiągnąć? Jak wyznaczyć granice nie tłamszące osobowości dziecka a zarazem zapewniające bezpieczeństwo i zaufanie? Rozmową moi drodzy. Nie bójmy się wyjaśnień (tak, tak, ludzie chyba z natury nie lubią się tłumaczyć). Dziecku nie wystarczy rzucić suchego ?bo ja tak mówię?.

A wyznaczanie granic? Cóż, granice są łatwiej respektowane jeśli zostają ustalone wspólnie - jak uniknąć potencjalnego stresu związanego z zakupami, gdzie nasza pociecha terroryzuje nas (i cały market) wrzaskami i tarzaniem się po podłodze w celu wymuszenia kupna nowej super zabawki?

Nic prostszego! Po prostu zaplanujcie dokładnie wspólne wyjście. Dzień (a nawet pół godziny) wcześniej usiądźcie razem i sporządźcie listę zakupów: "widzisz synku, to jest wszystko co musimy dzisiaj kupić". Oczywiście, w trakcie zakupów coś może do tego stopnia "skraść serce" naszego malucha, że nie unikniemy ciągnięcia za rękaw i zwyczajowego "mamoooo kup miiiii", ale w takiej sytuacji powołanie się na wcześniej wspólnie przygotowana listę zakupów bywa na prawdę zbawienne ("ale zobacz, przecież ustalaliśmy razem co trzeba kupić, a tego nowego Action Mana na naszej liście nie ma"). Taki układ pomaga nam "kupić trochę czasu" przynajmniej w celu uniknięcia sklepowych awantur.

Zapraszam mamusie i tatusiów, opiekunów, wychowawców i wychowanków jak i wszelkiej maści zainteresowanych krejzoli takich jak ja do rozmowy i podzielenia się swoją opinią, spostrzeżeniami czy złotymi myślami.

źródła i materiały dla zainteresowanych:

* zawartość mojej głowy,

* http://www.publikacje.edu.pl/publikacje.php?nr=496,

* http://www.wychowawca.pl/miesiecznik/mi ... 144/07.htm.

* http://stres.wieszjak.pl/stres-w-naszym ... owego.html

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jak dla mnie: bezstresowe wychowywanie to takie kiedy dziecko nie boi się przyjść i powiedzieć "mamusiu dostałem 2". Kiedy nie ma narzuconego stylu bycia i przyszłości. Nie żyje w stresie i nadmiernych ambicjach rodziców. Jednakże dziecko musi znać co mu wolno a co nie. Swoją drogą dla każdego dziecka co innego jest stresem. Nie powinno jednak żyć pod presją rodziców. Chorą presją.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

No jasne, stres związany z presją rodziców ze względu na np. przelewanie ich chorych ambicji na dziecko jest równie szkodliwy co "wychowywanie" poprzez pozostawienie dziecka samego sobie.

Masz rację, nie ma uniwersalnych zasad dla każdego przypadku, każdy rodzic zna swoje dziecko najlepiej i powinien wiedzieć jak do niego dotrzeć.

Mnie chodzi tutaj głównie o przywrócenie dobrego imienia "wychowania bezstresowego", które większości ludzi z niczym dobrym się nie kojarzy, bo chyba tylko z tą nieszczęsną koncepcją z lat 60 ubiegłego stulecia, która badana w praktyce wykazała że brak stresów u dziecka jest jeszcze bardziej stresujący niż obecność "stresu kontrolowanego" ;P

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Powiem tak, jestem przeciw tzw bezstresowemu wychowaniu

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

To znaczy jakiemu?

Bo Twój sprzeciw budzi we mnie wrażenie że nie przeczytałaś mojego tekstu, a przynajmniej nie ze zrozumieniem i nadal mylisz pierwotną koncepcję bezstresowego wychowania ze współczesnym wychowaniem bezstresowym zarówno dla dziecka jak i jego otoczenia.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

ja jestem przeciwna bezstresowemu wychowaniu. Dziecko musi wiedziec co może, a czego nie może robic, a delikatny klaps nie zrobi dziecku krzywdy. Moja mama dostawała klapsa, ja dostawałam klapsa ( i żyje :) ), moje dziecko też już dostało klapsa, i nic takiego się w moim mniemaniu nie stało.

Ja na swojej ulicy mam przykład takiego bezstresowego wychowywania dziecka, które jako 19 latek trafiło do więzienia za zabójstwo.Nadmienię, że ów młodzieniec pochodzi z tzw. dobrego domu, gdzie rodzice są intelektualistami. W tym miejscu chcę się spytac, czy takie bezstresowe wychowywanie jest dobre, czy może tutaj zrzucimy odpowiedzialnosc na rodziców, że właśnie nie dali tego klapsa?

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Mialam na mysli to dawne bezstresowe wychowanie. Niestey mam znajoma ktora w ten sposob chowa dziecko. To co sie w jej domu dzieje to horror. Dziecko rzadzi, dziecku nie wolno sie stresowac, nie ma kar ani zakazow a chlopak robi co chce

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
W tym miejscu chcę się spytac, czy takie bezstresowe wychowywanie jest dobre, czy może tutaj zrzucimy odpowiedzialnosc na rodziców, że właśnie nie dali tego klapsa?
Niestety, nie wydaje dobrego owocu stwierdzenie ?dzieciom wszystko wolno?, ponieważ istnieje ogromne prawdopodobieństwo iż założenie to bardzo szybko obróci się przeciwko mamie i tacie.

Należy więc pamiętać, że takie ?autowychowanie? się dziecka nie powinno łączyć się z brakiem zainteresowania ze strony rodzica. Jego rola polega tutaj na wspieraniu rozwoju ? jestem, służę pomocą ale tylko wtedy, kiedy dasz mi do zrozumienia, że tego potrzebujesz.

Sprawy sedno

Czym więc jest nasze nieszczęsne wychowanie bezstresowe jeśli nie taką wolną amerykanką?

Już wyjaśniam:

Jako, że koncepcja Rogersa i Maslowa upadła równie szybko co zyskała na popularności, podstawowym błędem współczesnych rodziców jest odwoływanie się poprzez termin "bezstresowe wychowanie" do tejże właśnie koncepcji, która w teorii okazała się fiaskiem niedługo po wprowadzeniu jej w życie. Badania nad praktycznym zastosowaniem tej koncepcji wykazały, że pozbawiając dziecko wszelkiego stresu robimy mu zwyczajnie... krzywdę. Stres stanowi jeden z najważniejszych czynników napędzających ludzki rozwój, działa mobilizująco.

Po raz enty więc powtórzę, bezstresowe wychowanie JEST dobre o ile nie jest powieleniem błędów koncepcji Rogersa i Maslowa zakładającej brak jakiegokolwiek stresu (w tym wynikającego ze wszelkich ograniczeń nakładanych przez rodziców) - bo takie wychowanie fundując dziecku brak stabilizacji emocjonalnej wynikającej z braku poczucia bezpieczeństwa wynikającego z braku jasno wyznaczonych granic to żadne wychowanie.

Bezstresowe wychowanie polega na tym, aby takie sytuacje w miarę możliwości przewidywać i unikać ich poprzez wspólne wyznaczanie jasnych i klarownych granic.

Mialam na mysli to dawne bezstresowe wychowanie. Niestey mam znajoma ktora w ten sposob chowa dziecko. To co sie w jej domu dzieje to horror. Dziecko rzadzi, dziecku nie wolno sie stresowac, nie ma kar ani zakazow a chlopak robi co chce

To możesz ją oświecić, i powiedzieć że to co stosuje to nie bezstresowe wychowanie tylko... głupota praktykowana bez ŻADNYCH podstaw pokazujących pozytywne skutki braku wychowania jako wychowania - gdyż takowych zwyczajnie nie ma. Jak już pisałam, pierwotna koncepcja bezstresowego wychowania została obalona gdyż po przeprowadzeniu badań w praktyce udowodniono jej "skuteczność", która (delikatnie mówiąc) okazała się ujemna, bo nawet nie zerowa. Przecież ta koncepcja opiera się jeszcze na założeniach J. J Rousseau, który żył (bagatela) w XVIII wieku!

Współcześnie więc wiemy, iż aby wychowanie było bezstresowe (nie fundowało dziecku niepotrzebnego stresu) musi opierać się na jasnych, zrozumiałych, przyjaznych dziecku ale też żelaźnie nienaruszalnych zasadach; ukazywaniu dziecku w bezpieczny sposób zależności przyczynowo-skutkowych tak aby mogło uczyć się na własnych błędach (błędy popełnia każdy, ale niech przynajmniej wynosi z nich jakaś naukę już od małego, bo w przeciwnym razie wyrośnie taki opisany przez Szepczącą mała, w przyszłości duży, jeden wielki chodzący błąd); braku kar cielesnych, które w rezultacie jedynie są oznaką słabości i niemocy.

Właśnie Madame, ciekawy temat poruszyłaś.

Co sądzicie kobietki o karach cielesnych? Czy można dać niewinnego klapsa kiedy dziecko bez skrupułów maltretuje nas psychicznie, czy może lepiej nie dać się ponieść emocjom i działać tak, aby do takich sytuacji w ogóle nie dochodziło?

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Właśnie Madame, ciekawy temat poruszyłaś.

Co sądzicie kobietki o karach cielesnych? Czy można dać niewinnego klapsa kiedy dziecko bez skrupułów maltretuje nas psychicznie, czy może lepiej nie dać się ponieść emocjom i działać tak, aby do takich sytuacji w ogóle nie dochodziło?

Wydaje mi się że niewinny klaps ,to zwykły klaps ,nie po to by zabolał, a po to by wystraszył. To raczej nie kara cielesna. Ale to jest tylko mój punkt patrzenia ponieważ każdy miał swoje dzieciństwo i inna miarę kary cielesnej .

Ale ciężko mi znieść widok matek, co dają klapsa dziecku za to że się przewróciło i podarło nowe spodnie lub białe rajtuzy , nie dość że boli , że krew to jeszcze frustrowana matka krzycząca nad maluchem ,która ma problem raczej sama ze sobą .

Dodam jeszcze że znam przypadek osoby, która dla świętego własnego spokoju nie zwraca uwagi dziecku gdy ono zachowuje się nieodpowiednio , chcę też ona uchodzić za ta dobrą matkę u własnego dziecka ( bo żyje w strachu że dziecko się od niej odwróci ), bo tata może krzyczeć ale mamusia jest lepsza. Skutek jest taki- z tatą dziecko grzeczne, z mamą na odwrót .

Tylko strach czy autorytet powoduje u dziecka posłuszeństwo przy ojcu ?

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Dodam jeszcze że znam przypadek osoby, która dla świętego własnego spokoju nie zwraca uwagi dziecku gdy ono zachowuje się nieodpowiednio , chcę też ona uchodzić za ta dobrą matkę u własnego dziecka ( bo żyje w strachu że dziecko się od niej odwróci ), bo tata może krzyczeć ale mamusia jest lepsza. Skutek jest taki- z tatą dziecko grzeczne, z mamą na odwrót .

Tylko strach czy autorytet powoduje u dziecka posłuszeństwo przy ojcu ?

No tak, w takim przypadku dziecko po prostu otrzymuje od mamy jasny komunikat - że przy niej wolno sobie pozwolić na wszystko.

Taka niezgodność w kwestii wychowania między rodzicami też działa krzywdząco na dziecko.

A czy to kwestia szacunku czy strachu... to już od wielu innych czynników zależy - jeżeli tata krzyczy tylko wtedy kiedy dziecko coś przeskrobie a poza takimi sytuacjami mają dobry kontakt, wspólne spędzanie czasu, zabawy itp. to raczej nie ma podstaw by dziecko bało się rodzica ogólnie, wtedy jest po prostu ostrożne bo wie jakie konsekwencje mogą je spotkać za niewłaściwe zachowanie, ale z kolei taka świadomość (że jak coś zrobię nie tak do dostanę po uszach) może działać na dziecko zbyt stresująco, kiedy dziecko czuje że na każdym kroku musi się pilnować żeby nie popełnić błędu traci dość mocno na pewności siebie, często się waha (to widzę na własnym przykładzie).

Relacja dziecko-rodzic jest niezwykła i myślę, że dzieci są tymi od których wiele można się nauczyć o miłości bezwarunkowej :)

I takie rzeczy doskonale można dostrzec spoglądając na własne dzieciństwo :) Mój tato np. był dla mnie dość srogi (i w niektórych przypadkach uważam że raczej bezzasadnie) ale równocześnie był najwspanialszym tatą na świecie. Doceniam w nim to że potrafił też przeprosić. Nie znam wielu dorosłych, którym łatwo przechodzi przez gardło "przepraszam" wypowiadane w stronę drugiego dorosłego człowieka, a co dopiero w kierunku małego brzdąca.

A co do klapsów... to dotarło do mnie że w sumie chyba nie potrafię się do nich odnieść, nie pamiętam żebym sama dostała kiedyś takiego "niewinnego klapa" ręką, u mnie w domu wytaczany był raczej cięższy kaliber :)

Co nie oznacza, że byłam przez rodziców bita! :)

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

A ja powiem tak ,dziecko powinno mieć dwie nogi jedna to poczucie bezpieczeństwa ,miłość rodziców wiara w siebie poczucie wartości ,druga zas to wymagania stawiane twardo i asertywnie zarazem, dziecko musi wiedzieć dokąd jest granica .obie nogi są mu potrzebne ,bez ani jednej ani drugiej raczej sobie nie poradzi ,a wręcz wyrośnie na kalekę.Troche :D tu użyłam przenośni ale mam nadzieje ze zrozumiecie .

3

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Klaps hmm czasami stosuje.. no i kara w kącie tez była jak chłopcy byli mniejsi..noie widze nic w tym złego.. za dobre nagradzamy za złe karzemy.. tak było jest i bedzie.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

temat niby prosty i jasny ale w teorii a nie w praktyce.

Chodzilismy z mezem do szkoły dla rodziców i uczylismy sie postepowa z naszymi dziecmi tak aby mog ły się rozwijac, miały poczucie granic i bezpieczeństwa itd. Problem leży nie w dzieciach ale w rodzicach...brak cierpliwości, konsekwencji w postepowaniu. Najproście dac klapsa i zamknac w pokoju, bo tak kiedys wychowywano dzieci, powielamy więc najczesciej stereotypy naszuch rodziców.

Sama jestem mama 4 latkai 9 latki i jest cięzko każdy wiek ma swoje + i - a monopolu na wychowanie niestety nie posiadam tak

mozna kierowa się doświadczeniami inych stosowac metodę bez porażek:

1 rozpoznawac konflikty i je nazywac

2. Zrozumie dziecko, jego uczucia i porzeby, aby ono mogło zrozumie siebie

3. wspólnie szukac możliwych rozwiązań

4. krytycznie oceniac te propozycje

5. decydowac się na najlepsze rozwiązania

6. wykonywac te decyzje

i zamiast karac cielesnie mówmy o uczuciach i odczuciach i niech dziecko ponosi konsekwencje swoich czynów...bo kary rania i nie wychowują

i oczywiście jestem za nie karaniem cielesnym ....chociaż z mojej słabosci i bezsilności zadrzało mi się je stosowac ale zawszy wzudzało to we mnie wyrzut sumienia i zwyczajny wstyd ze dałam si ę ponieśc emocjom

temat rzeka ale fajnie, e ktoś go poruszył

Edytowane przez kudlisekola
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

A ja widze cos złego w klapsach i przyznam ze zdarzyl mi sie tylko raz. Do dziś sobie wypominam, że młodemu klapsa dalam a wyraz jego oczu wówczas będzie mnie chyba do konca moich dni pzreśladował.

Karając dziecko uderzeniem, klapsem, biciem uczymy go siłowych rozwiązań do tego takich, ze to silniejszy może przywalic słabszemu. To nie jest metoda. A już karygodnym jest bicie po twarzy i szarpanie dzieciaków. A zdarza się niestety wciąż i to nawet w miejscach publicznych. uderzenie w twarz jest nie tylko bardziej bolesne ale pzrede wszystkim upokarzające dla drugiego czlowieka.

Ja i moja przyjaciólka (ona jednak dużo bardziej konsekwentnie) stosoujemy metodę 3,2,1 przerwa. w dużym skrócie, jesli dziecko nie reaguje na nasze polecenie mówi się: raz, jesli to nie skutkuje: 2, a po tym mówi się 3 i pzrerwa. Zabiera sie dziecko w ustronne miejsce - np kuchnia czy drugi pokoj i na 2-3 minuty (zależy od wieku dziecka) zostawia sie na miejscu z nakazem pzremyslenia sytuacji.

Po tym czasie siada się z dzieckim i rozmawia tak by zachęcic go do samodzielnego analizowania sytuacji. Np jesli źle sie zachowal wobec kolegi, tzreba spytac co mogl czuc kolega, zapytac dlaczego dziecko tak postąpilo itd, itp. juz po 2-3 dniach nasze chłopaki na slow dwa uwijali sie jak w ukropie by nie bylo trzy i pzrerwa :D

U mojego syna sprawdza sie tez metoda naklejkowa i nagrodowa, ale tez przy tym duzo rozmawiamy o emocjach, zachowanaich i otaczajacym świecie. i wiecie co?

Moje dziecko fakt ze dostalo raz jeden w tylek, nawet jzu tego nie pamieta, ale teraz... Jest uparty, miewa fochy i nie chce mu się sprzątac a czasem trzeba do nauki gonic. Ale to fajny chłopak, nie sprawia problemow i ma swiadomosć bycia kochanym. Co wiecej tzreba?

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Aga no czyli tak w skrocie, to taki karny jeżyk :D

ale działa to, to fakt

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

W moim rozumieniu- moge się mylić- bezstresowe wychowanie kojarzy mi sie z brakiem obowiązków dla dziecka, brakiem kar cielesnych, brakiem jakiegokolwiek przykładu nadania granic zachowania itd.

Kary cielesne omówię na końcu w chwili obecnej interesuje mnie raczej podejście rodziców, którzy nie interesują się dzieckiem, tym co robi, myśli co czuje a raczej jest przechowywane w domu. Zainteresowanie wzbudza jedynie ocena, i ogólem sprawowanie w szkole. Zapracowanie rodzice nie mówią o uczuciach, emocjach, celach, dążeniach. Nie inspirują dziecka do jakiś innych działań. W odwrotną stronę dziecko staję się ofiara ambicji rodzicielskich a wtedy jest... cięzko

Dodatkowym błędem jest brak wspólnego frontu rodziców w kwestii wychowania dziecka i to już jest największy błąd.

Mogła bym opowiedzieć pare przykładów, gdzie własnie brak wspólnego języka rodziców zadziałał na dziecko i to w sposób bardzo negatywny.

Mnie się bardzo podoba podejście, że z dzieckiem ma się tez wspólny świat, uczy się go wielu rzeczy, patrzenia, odreagowywania stresów, wpajania zasad życia itd. Daje się granice, które daje dziecku poczucie bezpieczeństwa. Bo nic tak własnie dziecka nie frustruje jak nie wie co moze a co nie. Za co dostaje klapsy jak nikt mu o tym nie mówił?

Jest to jedna z rzeczy jakie często zauważam.

Co do kar- ja dostawałam tylko wtedy kiedy już naprawdę nabroiłam. Ale powiem szczerze, że nigdy bym nie chciała bić dziecka, to już nie tyle oznaka kary ale bezsilności rodzica. Pamiętam ostatni raz mojego ojca- zlał mnie mocno dosyć. Ale przeraziło go to samego, że bije na gołe ciało i był taki bezsilny. Więcej potem mnie nie uderzył.

Uważam, że nadanie dziecku granic tak- ale bic nigdy

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

W moim rozumieniu- moge się mylić- bezstresowe wychowanie kojarzy mi sie z brakiem obowiązków dla dziecka, brakiem kar cielesnych, brakiem jakiegokolwiek przykładu nadania granic zachowania itd.

dokładnie - wychowanie bezstresowe - to brak granic :)

na zajęciach dla rodziców dostaliśmy proste ćwiczenie : narysuj obrazek przedstawiający Ciebie jako granicę (np. państwa) , a potem objaśnij swój "wytwór" ;)

każdy tutaj obecny może sobie wykonać takie ćwiczenie :)

w/w oraz inne - miały na celu uświadomienie nam istoty granicy , która z kolei daje nam bezpieczeństwo

czy lubicie kiedy ktoś grzebie Wam w rzeczach osobistych (np. damska torebka) ? każdy ma swoją osobistą granicę (wynosi ona od 45cm do 120cm), nie czujemy się komfortowo gdy jest ona przekraczana , państwa mają granice itd.

i najważniejsze - dzieci również mają swoje granice - wyuczone przez rodziców ! :)

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Masz rację. Niektórzy te granice maja anwet większe. Chyba w ksiażce do mowy ciała było coś o tych naszych strefach i są take niepzrekraczalne ;)

Co do dzieci to oczyiście tzreba mieć na nie oko i jakąś kontrolę, ale mozna pewne zreczy robić z szacunkiem do nich i wymagać tego samego, dawać pzrykład i tłumaczyc dlaczego tak warto postepować albo nie jest to wskazane.

Taki prosty przykłąd, mój syn ma w naszym bloku opinię miłego chłopaka bo zawsze mówi dzień dobry, przytrzyma bramę, jak wchodzi starsza osoba itd. Nie był tego uczony na siłę, po prostu widział od urodzenia ze ja tak robiłam i co więcej tłumaczyłam mu, dlaczego warto mówic dzień dobry.

To samo w innych dziedzinach życia.

Poza tym tzreba umieć tez zachować nie tylko granice ale i nauczyc sie tolerancji do pasji i wyborów naszych pociech. Ro też jest ważne.

Ostatnio miałam rozmowę z moim ojcem, który z duzym zalem zauważył, że mój syn nie garnie sie do sportów wszelakich. Chodzi na karate ale na basenie woli się bawić i pluskać niz pływać, obiecanie kupna nart kwituje krzywym uśmiechem ze wolałaby lego lub coś innego ;)

I tłumacze ojcu, ze nasze dzieci to nie roboty do programowania spelnianai anszych marzeń, zachcianek i dizelnia pasji. Nestety na razie jest to kwitowane, no wiem wiem, ale, sport... No cóż. Moj syn jak to dziecko jeszcze, zmienia zainteresowania, wybiera to co ekstra, a w dzisiejszych czasach to komputery i tv, ale pzrecież całą wiosnę jeżdzi na rowerze i hulajnodze, a od 4 roku życia mówi ze bedzie budował i... buduje na razie z lego, ale z pasją i kreatywnie. Kto wie, moze jakiś inżynier z tego wyrośnie, mzoe nie. Ja juz widze, ze on kocha domy, potrafi fotografować i rysowac niemal tylko domy.

I staram sie to szanować i rozwijać.

Niestety wciaż wielu z nas uważa, ze dzieci i ryby głosu nie mają, że należy im wybierać dróżki bo one są za głupie by im zaufać, ze do nas wejsc bez pukania nie wolno ale nam pzretrzepac ich prywatne rzeczy to nawet tzreba.

A potem problem, ze młodzież dzis to taka a taka i bić tzreba a nie rozpieszczac ;)

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Syberiuska- takie wychowanie to wychowanie autorytatywne

Generalnie są 4 typy wychowania

1. autorytarne- gdzie rodzice podejmują decyzję, narzucają własne zdanie nie biorąc pod uwagę chcciejstw dziecka; często przemoc fizyczna

2. autorytatywne- kiedy rodzice są dla dziecka autorytetem, relacja oparta na klarownych zasadach, bez strachu, z miłością, ale jednocześnie dziecko wie, że np. matka to nie koleżanka; racjonalny system kar i nagród

3. partnerskie- dziecko jako partner; tylko wyobraź sobie sytuację typu rozwód, długi, utrata pracy. I niech ci pomoże taki 3 latek jako partner... słabo

4. permisywny, inaczej bezstresowy- system bez kar. Potem wyrasta ci dziecko- tyran. W większości przypadków. Nie polecam

Najlepszy wg psychologów jest system autorytatywny, tylko trzeba zdobyć się na konsekwencją ( dzieci to zdolne bestyjki, wiele widzą i wyciągają wnioski więc przy kryzysach rozwojowych trzeba być twardym i np. nie reagować jak odstawi histerię o batonika w sklepie...), najlepiej typu konsekwencja zachowań- zniszczyłeś coś, więc nie kupię ci drugiej rzeczy; nie posprzątałeś po zabawie więc nie zdążysz już obejrzeć bajki itp. itd.

Co do kar fizycznych. Co ciekawe w mojej grupie (psychologia) na 35 osób przeciwnych klapsom było 33... KLAPS TO TEŻ PRZEMOC chociaż może się tak wam nie wydawać. Każda przemoc to uznanie własnej bezsilności i porażki w walce z własnymi emocjami, nie mówiąc już o spustoszeniach, jakie wyrządza w psychice ( polecam książki Alice Miller, są ok 100 stronicowe). To po 1 nierówna walka- chcesz się wyładować? Idź do kogoś swojego rozmiaru. Nie wiem wyskocz do dresa. Bo bijąc dziecko to tak jakbyś pobił kalekę, również nie obroni się, nie odda( zauważcie że celowo używam słowa PObił a nie Zbił; bo pobicie to przestępstwo konkretnie w przypadku dzieci od sierpnia 2010, a zbicie to dysponowanie czyimś ciałem wbrew jego woli, do czego nikt nie ma prawa, a co podpada pod zapędy sadystyczne).

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dzęki za ten post Ziraya.

Trzeba jednak pamiętać, ze praktyka wyglada inaczej. Często klaps jest wynikiem maksymalnego wyprowadzenia z równowagi. Rodzic tez w sytuacjach tzw podbramkowych ma emocje, czasem nakłada sie na to cos wiecej, bo w dorosłym życiu tych problemów jest wiecej. I czasem zdarzy się, ze nie wytrzyma i sie "odwinie" i rąbnie w tyłek dzieciaka.

Nie pochwalam tego, ale jestem w stanie zrozumieć. P{rzyznam, ze ostatnio samej mi sie zdarzyło, chyba po raz pierwszy w życiu.

Niestey rodzic pwoinien liczyć sie z konsekwencjami nie zapanowania nad emocjami. Bo to co czułam potem to koszmar. Syn chwile potem zapomnial o zdarzeniu ja wciaż mam wyrzuty.

Uważam, ze jeśli juz sie przytafi nam brak opanowania emocji to warto potem o tym z dzieckiem porozmawiać, pzreprosić i wytłumaczyć, ze tak sie nie powinno postępwoać, ze to było złe itd.

Przyznanie się do błędu też jest forma wychowawczą i więcej nauczy dziecko niż obwarczenie go, ze doprowadziło do takiej sytuacji.

W tym wypadku móie o dziecku w wieku szkolnym a nie 2 czy 3 latku, które poznaje swiat i pewnych spraw nie rozumie. Inaczej podchodiz sie do dziecka, które juz zna pewne reguły a inaczej do tego, który się ich uczy.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ja Napiszę od siebie,a jako że rodzicem nie jestem jeszcze "prawdziwym ,formalnym na papierze " to czuję się rodzicem dla mojej Matki,Brata I Siostry,A ponieważ jestem/czuję się psychicznie Kobietą i Mężczyzną w Jednym (od dłuższego czasu ,czyli Osobowością Androgyniczną ),dlatego Bardzo łatwo Jest Mi Zrozumieć Myślenie I Poglądy Oraz Emocje Obojga Płci -Kobiet jak i Mężczyzn .

Naukowo mogę zobrazować to tak ,jako że Mój Świat Wewnętrzny (Emocjonalno-Psychiczny) I System Nerwowy są Tożsame ze Światem Zewnętrznym ,więc opiszę jak to u mnie wygląda ,a co jest odbiciem na zewnątrz mnie .

Moja Lewa Półkula Mózgu (logiczna,Racjonalna,Widząca,Czująca I Odbierająca Ze Środowiska Zewnętrznego Za Pomocą 5 Zmysłów Część Całości .Metaforycznie "MĘSKA Część Osobowości "

Natomiast Moja Prawa Połowa Mózgu (Intuicyjna,Holistyczna,Kreatywna ,Czująca i Odbierająca Mój Świat Wewnętrzny Za Pomocą tzw. "3 Oka Mądrości" "Szóstego Zmysłu" Całość Wiedzy -Holistycznie Tak O Świecie Zewnętrznym ,jak i Moim Świecie Wewnętrznym .Metaforycznie "KOBIECA"Część Osobowości.

Wtedy Znając Moje Obydwie Połowy Mózgu ,Mogę Między Nimi W Kreatywny Sposób Nawiązywać Dialog (jak np. Kobieta z Mężczyzną),Podróżować Mentalnie Po Moich Neuronacch i Systemie Nerwowym ,Wzmacniając je przy okazji ,Poprawiając Moją Paamięć ,Zdrowie Psychiczne i Fizyczne itd.itp.

A co do Wychowania to aby było ono Idealne (co Musi Potrwać ) ,to Rodzice Otrzymują Największy Skarb Od Boga - DZIECKO ,I OBARCZENI SĄ OGROMNĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ W WYCHOWANIE TEGO DZIECKA ,ABBY WYROSŁO NA MĄDREGO I SZCZĘŚLIWEGO CZŁOWIEKA .

Dlatego to nieraz Rodzice bądż Rodzic wychowują dziecko ,a raz Dziecko bądź Dzieci ,Krztałtują - Modelują Ich Świat Wewnętrzny (EMOCJONALNO-PSYCHICZNY) Który jest Lustrzanym Odbiciem Świata Zewnętrznego .

Z Angielskiego Biofeed Baack (Biologiczne Sprzężenie Zwrotne).

Edytowane przez Mistyk
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Trzeba jednak pamiętać, ze praktyka wyglada inaczej. Często klaps jest wynikiem maksymalnego wyprowadzenia z równowagi. Rodzic tez w sytuacjach tzw podbramkowych ma emocje, czasem nakłada sie na to cos wiecej, bo w dorosłym życiu tych problemów jest wiecej. I czasem zdarzy się, ze nie wytrzyma i sie "odwinie" i rąbnie w tyłek dzieciaka.

Nie pochwalam tego, ale jestem w stanie zrozumieć. P{rzyznam, ze ostatnio samej mi sie zdarzyło, chyba po raz pierwszy w życiu.

Przyznam, że trochę mi to usprawiedliwianiem pachnie. Jasne, może być wynikiem wyprowadzenia z równowagi, ok, ale DOROSŁY jako osoba bardziej dojrzała niż dziecko powinien potrafić radzić sobie z własnymi emocjami, a nie przerzucać ich konsekwencje na dziecko. Osobiście potępiam przemoc, uderzenie kogoś dopuszczam jedynie w obronie własnej tudzież w obronie osoby, która nie potrafi obronić się sama. Abstrahuję już nawet od tego, że to sprowadzanie człowieka do roli przedmiotu, własności.

A teraz zagadka- co może zrobić dorosły człowiek jak ktoś go uderzy? Oddać, oskarżyć o pobicie. Dziecko takiej możliwości nie ma i raczej tego nie zrobi, bo wytwarza się w nim specyficzny dysonans, jednocześnie wie, że dzieje mu się krzywda, z drugiej strony kocha rodziców (o tym trochę pisała Alice Miller). Na szczęście przepisy się zmieniły na korzyść dzieci...

Mówicie o klapsach jako o sposobie na otrzeźwienie kiedy już nic nie dociera. Tyle że małe dziecko ma nierozwiniętą pamięć krótkotrwałą i po 1 szybko zapomni, po 2 może mu się uwarunkować coś dziwnego ( skojarzyć jakiś bodziec z bólem i bać się go do końca życia), po 3- najważniejsze- wystarczy małe dziecko zająć czymś innym, lub usunąć z miejsca zagrożenia. Z większym porozmawiać albo zastosować kary typu zero tv, zero kieszonkowego, zero wyjścia na dwór, w zależności od tego co lubi. To często jest trudniejsza do zniesienia niż "klaps" czy "lanie" i działa na dłużej.

Inna sprawa- agresja rodzi agresję. Kiedy bijecie dziecko uczycie je, że starszy i silniejszy ma zawsze rację, a przynajmniej jest w stanie tę rację przeforsować i zmusić do niej słabszego. Dziecko uczy się przez modelowanie, że agresja jest skutecznym sposobem na rozwiązanie konfliktów, a jeśli nie dostarczy się mu alternatywnie pozytywnych wzorców zachowań, człowiek sam nawet nie wpadnie na to, że można inaczej. Wszyscy, którzy biją, byli bici, przytłaczająca większość bitych bije.

Sama byłam bita. Może wydawać się, że patologia jak tak o tym opowiadam ludziom z przykładami, ale w czasach mojego dzieciństwa "klapsy" i "lanie" było na porządku dziennym. Wiem co to robi z psychiką, z kontrolą emocji. Obiecałam sobie, że nie uderzę, ale np. jak się emocjonuję, podnosi mi się głos automatycznie ( ostrzegam, jakbyście mnie kiedyś na żywo poznali, wtedy trzeba powiedzieć, że mówię za głośno, bo się sama nie słyszę), szybko się irytuję, czasem krzyczę albo moja reakcja jest niewspółmierna do "winy". Pomimo że znam alternatywne zachowania i wiem dokładnie z czego moje zachowanie wynika. Pracuję nad tym, ale nie jest łatwo...

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

żeby z tą konsekwencją było tak łatwo - konsekwentne działanie wymaga ogromnych pokładów cierpliwości :/ a my tylko ludźmi jesteśmy :/

mi się zdarzyło "przyzolić" dziecku w d***pencję , w sumie nic nie poczuł , bo był "zapampersowany" wtedy jeszcze :D , ale wyrzutów sumienia miałam moc ! :) a rezultat był taki ,że mój syn zaczął histeryzować na całe osiedle chyba :p więc od tamtej pory w sytuacjach kryzysowych (czyli słabszy dzień) nadzieram się niemiłosiernie :) - niestety spokojne przemawianie nie zawsze działa :)

i tu pozdrawiam wszystkie "wojowniczki wychowania" - niech moc będzie z Wami ! :)

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

ale oczywiście jestem jak najbardziej przeciwna przemocy , której nic nie usprawiedliwia !

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ziraya ja tez jestem przeciwna pzremocy i na pewno sie odrobine usprawiedliwiam bo wyrzuty sumienia jak pas startowy były i gdzies tam dalej sa.

Zdarzyło mi sie raz i mam nadzieje ze ostatni.

Nie wiem jednak czy masz dzieci czy nie, ale ja wiem, że moje choć kochane, wdzięczne i przylepa to potrafi zagrać na nerwach.

Broń Boże nie probuję tu wciskac kitu w stylu, ze jak sie przyfasoli dzieciakowi to jest ok. Ale jesli jzu sie zdarzy, to też nie ma co tego zostawiać. Przeproszenie, rozmowa z dzieckiem itd też wiele tu dają, okazujemy tez w ten sposob dziecku szacunek.

Ostatnio wiele mowi sie o zakazie klapsów (moim zdaniem slusznym) o konsekwencji w wychowaniu o unikaniu pzremocy itd, ale za malo o tym, co zrobić jeśli jednak dorosly nie zapanuje nad emocjami. A ze częstto one nas ponosza to widac w relacjach z partnerami i innymi, wiec skoro w tych nie zawsze uda nam sie opanowac to i w kontaktach z dziecmi tez moze cos pojsc nie tak. A wtedy co? Jak wytlumaczyc dziecku błąd, cco pwoiedziec by nie czulo się skrzzywdzone, jak przeprosic brzdąca a jak starsze dziecko? i czy przepraszac, czy co zrobic?

Moze ty z racji zawodowej wytłumaczysz?

Bo dyskusja nad szkoda ktora sie stala czy bylo to sluszne czy nie jzu nie ma sensu. Ja uwazam, ze niesłuszne, ale stalo sie, czasu nie cofnę. jak to naprawic i to w sposób by jeszcze nie utwierdzic dzieciaka ze racja byla po jego stronie i to mama jest zla ze sięgnala po taki rodzaj kary. Bo jednak jakies pzrewinienie dziecka bylo.

Doradzisz cos? Plizzzzz

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Co zrobić w takiej sytuacji...

po 1 uważam, że cokolwiek byśmy nie zrobili, powinno być poprzedzone klarownymi zasadami panującymi w domu. Respektowanymi przez wszystkich i przestrzeganymi nawet wtedy gdy wydaje nam się, że dzieci nie usłyszą/nie zobaczą. Dzieci muszą widzieć, że jeśli chodzi o zasady, nie ma lepszych i gorszych, wszyscy nie przeklinamy, nie bijemy, nie ruszamy cudzych rzeczy bez pytania, używamy zwrotów grzecznościowych itp.

I jeśli zdarzy się taka sytuacja, to dziecko będzie mieć pełną świadomość, że nastąpiło coś, co wydarzyć się nie powinno, a nam w żadnym razie nie wolno tego bagatelizować, bo raz że pokazujemy, że zasady można łamać, dwa- że uczucia dziecka są nam obojętne.

Co zrobić? Oczywiście przeprosić, powiedzieć, że to co się zdarzyło zdarzyć się nie powinno. Że wina leży po obu stronach, bo dziecko nie powinno się zachowywać w jakiś tam sposób, natomiast my nie powinniśmy zareagować tak gwałtownie, bo nikogo bić nie wolno. Ze starszym dzieckiem można wejść głębiej, porozmawiać o emocjach. Każde natomiast powinno zostać zapewnione, że dołożymy wszelkich starań by się to nie powtórzyło ( nie, że na pewno się nie powtórzy, bo starsze dziecko zapamięta i jeśli jednak się powtórzy, to straci zaufanie).

I oczywiście dokładać tych starań, żeby nie powtórzyło się na pewno. Jeśli samemu mamy problem z rozwiązywaniem konfliktowych sytuacji, polecam warsztaty np. asertywności, komunikacji, wizytę w poradni rodzinnej czy u psychologa dziecięcego, czytanie literatury itp.

Chodzi o to, by dziecko miało klarowny obraz zasad i poczucie bezpieczeństwa pomimo błędów, które się każdemu zdarzają, szczególnie jeśli to pierwsze dziecko.

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Pierwsze, jedyne i ostatnie, :)

Dzięki Ziraya. Tak własnie zrobiłam :_wingar_:

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Respektowanymi przez wszystkich i przestrzeganymi nawet wtedy gdy wydaje nam się, że dzieci nie usłyszą/nie zobaczą. Dzieci muszą widzieć, że jeśli chodzi o zasady, nie ma lepszych i gorszych, wszyscy nie przeklinamy, nie bijemy, nie ruszamy cudzych rzeczy bez pytania, używamy zwrotów grzecznościowych itp.

I jeśli zdarzy się taka sytuacja, to dziecko będzie mieć pełną świadomość, że nastąpiło coś, co wydarzyć się nie powinno, a nam w żadnym razie nie wolno tego bagatelizować, bo raz że pokazujemy, że zasady można łamać, dwa- że uczucia dziecka są nam obojętne.

Co zrobić? Oczywiście przeprosić, powiedzieć, że to co się zdarzyło zdarzyć się nie powinno. Że wina leży po obu stronach, bo dziecko nie powinno się zachowywać w jakiś tam sposób, natomiast my nie powinniśmy zareagować tak gwałtownie, bo nikogo bić nie wolno. Ze starszym dzieckiem można wejść głębiej, porozmawiać o emocjach. Każde natomiast powinno zostać zapewnione, że dołożymy wszelkich starań by się to nie powtórzyło ( nie, że na pewno się nie powtórzy, bo starsze dziecko zapamięta i jeśli jednak się powtórzy, to straci zaufanie).

I oczywiście dokładać tych starań, żeby nie powtórzyło się na pewno. Jeśli samemu mamy problem z rozwiązywaniem konfliktowych sytuacji, polecam warsztaty np. asertywności, komunikacji, wizytę w poradni rodzinnej czy u psychologa dziecięcego, czytanie literatury itp.

Pięknie brzmi ,chyba to wzięte z innych czasów ,wiele lat temu :sciana: ,ale nie jest skuteczne w dzisiejszych czasach ,przede wszystkim bezstresowe wychowanie to straszenie za popełnione winy i błędy - Piekłem ,Demonami i Diabłem ,A nagradzanie za dobre sprawowanie - Niebem ,Aniołami i Bogiem .

Ale skoro rodzice sami są niedojrzali ,i myślą jak dzieci ,jak fanatycy religijni , to i dzieci przy takich nieojrzałych rodziach nigdy prawidłowo nie dojrzeją , i choćby nie wiem jakie terapie stosować ,to najpierw rodzice muszą wyzwolić się z fikcyjnego i fantastycznego myślenia o Niebie I Piekle (gdyż niebo i piekło ,to tylko stany umysłu i wyobraźni )

psychologia mawia - pofantazjuj sobie ,ale konstruktywnie ,fanatyzm i samo-poszukiwanie się (religijny ,kościelny ) ,a potem oszukiwanie innych są bardzo niebezpieczne - pl.wikipedia.org/wiki/Pseudologia

Pseudologia (inaczej pseudologia fantastica, mitomania, kłamstwo patologiczne, zespół Delbrücka, łac. mitomania, ang. pathological lying) ? patologiczna skłonność do kłamania, zatajania prawdy i opowiadania zmyślonych historii, przedstawiających najczęściej opowiadającego w korzystnym świetle. Pseudologia różni się tym od zwykłego kłamstwa, że osoba opowiadająca sama nie jest w stanie oddzielić prawdy od własnej fantazji. Zespół opisał jako pierwszy Anton Delbrück.

U dzieci mitomania bywa najczęściej zjawiskiem przejściowym i łączy się z chęcią przeżywania przygód baśniowych. Niekiedy jednak u dzieci starszych i u dorosłych spotyka się tendencję do stałego rozmijania się z rzeczywistością. Tendencja do posługiwania się kłamstwem patologicznym bywa czasem skutkiem przebytych chorób organicznych mózgu (np. zapaleń), albo też bywa zależna od wrodzonych właściwości psychopatycznych. U niektórych osób o usposobieniu histerycznym mitomania może być środkiem zwrócenia na siebie uwagi otoczenia i dodania sobie znaczenia. Motywem kłamstwa patologicznego może być próżność, niekiedy zaś chęć wyrządzenia komuś krzywdy (np. przez anonimowe oskarżenie).

Mitomania może również pojawiać się jako zjawisko przejściowe np. u podejrzanego, któremu zarzuca się poważne przestępstwo, podczas gdy popełnił inne, dużo lżejsze. Mitomanami często są osoby o rozchwianej psychice i zmiennym nastroju, dzięki opowiadaniu rzeczy niestworzonych chcą być w centrum zainteresowania przy jednoczesnym odczuciu zaspokojenia. Na początku udaje się im to (powoduje to uzależnienie psychiczne od opowiadania rzeczy nieprawdziwych), szybko jednak są rozpoznawani przez otoczenie.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

BEZSTRESOWE WYCHOWANIE POLEGA ,NA TYM , ABY RODZICE SWOICH STRESÓW ,STRACHU I LĘKÓW ,NIE PRZENOSILI /NIE PROJEKTOWALI NA DZIECI .

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.


Zaloguj się teraz

  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników, przeglądających tę stronę.