Szept

Odpowiedzialność W Ezoteryce

4 posty w tym temacie

Coraz więcej osób interesuje się szeroko rozumianą ezoteryką otwierając się też na pewne związane z nią rzeczy. Po karty, runy lub inne narzędzia dywinacyjne sięgają nawet bardzo młodzi ludzie. Ukierunkowanie medytacji, na tak pożądane otworzenie trzeciego oka (cokolwiek, ktokolwiek pod tym pojęciem rozumie), sprawia, że zaczyna się widzieć i czuć ten ukryty świat. Duchów, aniołów, przyszłych zdarzeń, obecnych dolegliwości, etc.

Dość szybko też z zainteresowań różnymi ezo drogami, przechodzi się do praktyki. Stawia się karty, rzuca runy, interpretuje sny, opisuje wizje, swoje słyszenia, czucia, widzenia. Często na prośbę otoczenia, bo zawsze znajdzie się ktoś zagubiony, w potrzebie, dołku psychofizycznym, chory, lub z chorym w rodzinie. A natura ludzka jest spragniona zaglądania w nieznane, szukania rad i wskazówek u innych. Szukania wsparcia, pomocy w rozumieniu siebie.

Coś też w ludziach jest takiego, że lubią (a przynajmniej wielu tak twierdzi) pomagac innym. Szeroko rozumiany rozwój duchowy jest już nie tylko drogą do poznania samego siebie, ale do tego by pomagać innym. Można wtedy usłyszeć, że ten dar „został mi dany od …. (wstawić to, w co kto wierzy) by nieść światełko nadziei innym, pomagać, wspierać”. I wielu chętnie rzuca się w wir pracy na rzecz potrzebujących. Wróżba nie jest już tylko wróżbą, ale radą życiową pomagającą podjąć ważne życiowo decyzje, interpretacja marzeń sennych, staje się analizą wnętrza duszy i tego, co komu w niej gra, lub uwiera. Jasnowidzenie jest już nie możliwością, a wytyczną tego co będzie.

A jak się to ma do odpowiedzialności za własne wróżby, analizy, interpretacje, widzenia? Nie sztuka jest wszak wyczytać komuś coś, co karty pokazały, czy zdać relacje z tego, co się widzi w przyszłości, czy jakie przy nim tkwi paskudztwo w teraźniejszości. Nie sztuka nawet ubrać to w odpowiednie słowa, by nie urazić lub łagodnie przekazać gorzką prawdę.

Ale czy należy brać za to odpowiedzialność? Czy wystarczy powiedzieć, że to może być jedna z możliwości. Albo co się częściej zdarza, że wybór należy do nas, bo to wolna wola. Po co w końcu zawracać sobie głowę problemami innych. Powiedziało się co się wie, widzi, z kart czy snów czyta i wystarczy. Co kto z tą wiedzą zrobi to jego rzecz.

A może jednak dary takie jasnowidzenie, słyszenie, czucie narzędzia dywinacji, intuicja do pewnych rzeczy, to nie tylko misja i niesienie światełka potrzebującym ale też bardzo duża odpowiedzialność? I czasem trzeba pomyśleć, zastanowić się i przeanalizować konsekwencje swoich widzeń i rad, zanim poda się komuś pomocną dłoń. Tym bardziej, że nie można mieć całkowitej pewności, czy to co się właśnie zobaczyło, wyczytało, jest prawdą.

Gdzie więc kończy się granica odpowiedzialności, pomocy i doradzania tym, których los postawił na rozdrożach?

.......................................

http://szept.poganko.pl/2011/08/30/jasnowidz-odpowiedzialny/

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Aga, świetny artykuł! Ja z chęcią do tego dosolę ;)

To fakt, że co raz więcej osób zaczyna się wkręcać w ezo, poszukiwać swoich naturalnych, prawdziwych dróg. I bardzo dobrze. Robi się gorzej w momencie gdy z wielu takich poszukiwaczy nagle robią się "powołańcy". A to od uzdrawiania, a to od widzenia, a to jeszcze od czegoś. Myślę, że zanim ktoś się ochrzci TYM co uzdrawia/widzi/itp powinien skonfrontować swój poziom wiedzy. I czy naprawdę taka "umiejętność" jest mu do szczęścia potrzebna? Bo należy pamiętać, że każde działanie pociąga za sobą konsekwencje.

I teraz o odpowiedzialności która dotyczy powołanych i "powołanych" ;) To ogromna odpowiedzialność mówić drugiemu człowiekowi co się widzi/czuje itp. Trzeba posiadać ogromną wiedzę i doświadczenie, żeby móc sobie na to pozwolić. Wiadomo, zawsze zaczyna się od początku. Ale co zrobisz, zbawiaczu świata, gdy jesteś w stanie pomóc osobie np z depresją dwubiegunową podczas gdy ta ma fazę "lotu w dół", a już nie wiesz w co włożyć ręce gdy ten ktoś ukończył swój lot w dół i rozpieprzył się właśnie na ziemi? Ta osoba krzyczy o pomoc do ciebie bo przecież byłeś taki pomocny wcześniej, taki mądry, jak opatrunek. Najpierw rozwałkowałeś chorego, a teraz sypie ci się w rękach. I co dalej z tym fantem zrobić??

Skrajny przykład, choć nie taki odległy. MYŚLMY zanim się czegoś podejmiemy, szczególnie jeśli mowa o drugim człowieku, "przed użyciem zapoznaj się z dołączoną ulotką bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą" ;)

Taki mój pogląd sobie tu przedstawiłam ;)

Pzodrawiam wszystkich ciepło!

2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Szepcie, cieszę się że napisałaś taki artykuł, zwróciłaś w nim uwagę na bardzo ważną rzecz, a mianowicie odpowiedzialność. Niektórzy w środowisku ezo, uważają że nie ponoszą odpowiedzialności za to co widzą, wyczytują czy też interpretują. Traktują „petenta” jako narzędzie. Jest to smutne. Nie chcę oceniać, ale wg mnie osoba, która nie bierze odpowiedzialności, za to czym się zajmuje, nie ma w sobie empatii, mało tego uważam, że nie jest odpowiednią osobą na „danym stanowisku”. Pomagając „klientowi”, jesteśmy chwilowo w roli lekarza, który chcąc nie chcąc bierze odpowiedzialność, za pacjenta którego prowadzi, przepisując mu leki na daną chorobę.

Pozdrawiam.

2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Dnia 30.08.2011 o 12:34, Wilcza napisał:

Aga, świetny artykuł! Ja z chęcią do tego dosolę ;)

To fakt, że co raz więcej osób zaczyna się wkręcać w ezo, poszukiwać swoich naturalnych, prawdziwych dróg. I bardzo dobrze. Robi się gorzej w momencie gdy z wielu takich poszukiwaczy nagle robią się "powołańcy". A to od uzdrawiania, a to od widzenia, a to jeszcze od czegoś. Myślę, że zanim ktoś się ochrzci TYM co uzdrawia/widzi/itp powinien skonfrontować swój poziom wiedzy. I czy naprawdę taka "umiejętność" jest mu do szczęścia potrzebna? Bo należy pamiętać, że każde działanie pociąga za sobą konsekwencje.

I teraz o odpowiedzialności która dotyczy powołanych i "powołanych" ;) To ogromna odpowiedzialność mówić drugiemu człowiekowi co się widzi/czuje itp. Trzeba posiadać ogromną wiedzę i doświadczenie, żeby móc sobie na to pozwolić. Wiadomo, zawsze zaczyna się od początku. Ale co zrobisz, zbawiaczu świata, gdy jesteś w stanie pomóc osobie np z depresją dwubiegunową podczas gdy ta ma fazę "lotu w dół", a już nie wiesz w co włożyć ręce gdy ten ktoś ukończył swój lot w dół i rozpieprzył się właśnie na ziemi? Ta osoba krzyczy o pomoc do ciebie bo przecież byłeś taki pomocny wcześniej, taki mądry, jak opatrunek. Najpierw rozwałkowałeś chorego, a teraz sypie ci się w rękach. I co dalej z tym fantem zrobić??

Skrajny przykład, choć nie taki odległy. MYŚLMY zanim się czegoś podejmiemy, szczególnie jeśli mowa o drugim człowieku, "przed użyciem zapoznaj się z dołączoną ulotką bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą" ;)

Taki mój pogląd sobie tu przedstawiłam ;)

Pzodrawiam wszystkich ciepło!

Jako człowiek-dusza na wyższym poziomie duchowego rozwoju /zaawansowania ezoterycznego ,czy mistycznego wtajemniczenia ,jesteś bardzo blisko z Bogiem swym duchowym ojcem ,i wtedy rodząc się ,już jesteś naznaczony /nam aszczony przez Boga duchem świętym ,który jasno widzi twoje przeznaczenie /los / powołanie ,czy życiową misję ,która brzmi -pomagaj innym ludziom - duszom w rozwoju ,choćby  niewiadomo co się działo .

A jeszcze odpowiedzialności w ezoteryce jako uzdrowiciela w rei ki -kundalini =bioenergoterapii, po prostu pomagając komuś ,bierzesz na siebie -jego /jej karmę /los .

Edytowane przez Mistyk
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.


Zaloguj się teraz

  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników, przeglądających tę stronę.