Paradoxa

Własne "Ja" Nie Istnieje

54 postów w tym temacie

No i ważne jest do jakiego Boga się modlisz do tego u góry czy na dole. Chodzi mi oto że religie wschodu i mentalność bardziej poszukuja Boga na dole czyli tej boskości w sobie, co też jest pewnym wyznacznikiem oswiecenia, zachodu zaś do tego u góry który jest mniej osiągalny.

To tez ma wpływ na postrzeganie swojego jestestwa tudziez w odniesieniu do buddyzmu.

- hmm... z moich doświadczeń wynika ze trzeba modlić się raczej do "boga z góry" ale poprzez "uwierzenie" że jesteśmy również jego cząstka defacto odnajdujemy równiez i "Boga Ojca" w Sobie... ;)

- ale wcale nie musi to oznaczać ze jest to regułą... :) bo inni mogli przecież doświadczyć "po swojemu"...

---pozdrawiam... infe7 :)

Edytowane przez infe7
1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

juz wyjasniam o co mi chodzilo.

- szukajac boga w sobie czy zwracajac uwage na to do jakiego boga sie modlisz nie mialem na mysli karmienia swego ego czy sprzeczania sie na temat znajomosci mitologi, ale zwrocenie uwagi na to ze stan oswiecenia jest odrzuceniem ja ale nie w sensie wyzbycia sie go tylko w sensie zrozumienia swej integralnosci z bogiem czy kogo kto sobie w te miejsce podstawi.

- z tej perspektywy twoje ja przestaje istniec poniewarz jest nieskonczone

- i o to tylko w tym wszystkim chodzi... , jak i również w tym całym niby zamieszaniu o "ego"... :)

- świetnie to napisałeś Rastar... tylko szkoda, ze nadgorliwość jednych o jakieś tam cuś, przysłoniło Merytoryczność całych Twych wypowiedzi... :)

- tak wiec kolejna niewątpliwa Strata dla Tego Forum... niestety ;/ (sorka, ale taka jest prawda).

---ale mimo to ze Cie już nie ma, to szczerze Pozdrawiam... infe7 ;)

Edytowane przez infe7
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

- i o to tylko w tym wszystkim chodzi... , jak i również w tym całym niby zamieszaniu o "ego"... :)

- świetnie to napisałeś Rastar... tylko szkoda, ze nadgorliwość jednych o jakieś tam cuś, przysłoniło Merytoryczność całych Twych wypowiedzi... :)

- tak wiec kolejna niewątpliwa Strata dla Tego Forum... niestety ;/ (sorka, ale taka jest prawda).

---ale mimo to ze Cie już nie ma, to szczerze Pozdrawiam... infe7 ;)

To jest forum dyskusyjne i każdy ma prawo do wypowiadania wlasnego zdania w danej kwestii.

Inna sprawa, ze oswiecone ja czy cokolwiek oświecone i zjednoczone z tym czymś na górze, nie obrazi się o odmiennośc zdania tylko przyjmie je z uśmiechem. Na pewno nie obrazi się i nie opusci forum, a będzie dalej przekazywac swoje widzenie świata. Choćby po to, ze ktoś kiedyś to przeczyta i wybierze podobnie. To jest oświecenie, a nie upieranie się przy swoim zdaniu i zabranie swoich zabawek z danego podwórka, bo ktoś ma inne poglądy.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Witaj Szepcie miła... :))

To jest forum dyskusyjne i każdy ma prawo do wypowiadania wlasnego zdania w danej kwestii.

Inna sprawa, ze oswiecone ja czy cokolwiek oświecone i zjednoczone z tym czymś na górze, nie obrazi się o odmiennośc zdania tylko przyjmie je z uśmiechem.

hmm... twój punkt widzenia jest oczywiście logiczny i słuszny... ale to tylko jeden punkt widzenia... :)^

- bo o ile dobrze zrozumiałem to wcale nie poszło o "inny Punkt widzenia" ale o jakieś tam "ortografie" czy inne bzdety... które może i irytują innych, ale de facto nie mają właściwie żadnego wpływu na Merytoryczność wypowiedzi... bo jeśli dla kogoś ma większe znaczenie niejako tylko "forma" przekazu a nie jego merytoryczna Treść... to i o czym tu dyskutować ???

- a przecież jesli ktoś odczuje ze "dyskutanta" bardziej obchodzą kropki czy przecinki niż sama dyskusja, to wybacz ale ma Prawo z takiej dyskusji po-prostu i najnormalniej w świecie zrezygnować... /powiem Ci szczerze ze mnie tez takie coś irytuje/ i właściwie od razu lepiej już tematu nawet nie ciągnąc, bo i nie ma właściwie Sensu...

-Na pewno nie obrazi się i nie opuści forum, a będzie dalej przekazywać swoje widzenie świata. Choćby po to, ze ktoś kiedyś to przeczyta i wybierze podobnie. To jest oświecenie, a nie upieranie się przy swoim zdaniu i zabranie swoich zabawek z danego podwórka, bo ktoś ma inne poglądy.

- hmm... opuszczenie Forum wcale nie musi wiązać się zaraz z "obrazą", bo to tylko inni mogą to tak odbierać w swej "iluzji"... powód przecież może być znacznie prostszy i zasadniczy... po prostu "nie ma z kim dyskutować", skoro drugą stronę/rozmówce zajmują tylko "czy są ogonki" czy tez nie...

- zapewne znasz kochana... takie powiedzenie "Mowa jest srebrem a milczenie złotem"... i z tej maksymy może również skorzystać prawdziwy Mędrzec, choć przecież dla innych i tak będzie wyglądało To na coś zupełnie innego... ;)^

I dlatego 1 zasada brzmi "nie osądzaj" bo i tak nie znasz "prawdy", a jedynie własne domysły... które prawdą wcale być nie muszą...

- i dlatego... Ktoś wcale nie musi akurat Tutaj głosić "swoich prawd", gdyż znajdzie sobie takie miejsce, gdzie oprócz głoszenia znajdzie i również "zrozumienie" albo choćby nawet tylko zainteresowanie... że, w tym co mówi "może być prawda"... ;)^

- i dlatego, jak Sama widzisz kochana, bardzo łatwo jest "wylać dziecko z kąpielą"... wiec i "strażnik" właściwie nigdy nie może być Tu Strażnikiem, a bardziej właściwie "przyjacielem i to z Własnego Wyboru"... :)

- i oby To Forum miało takich "przyjaciół" jak najwięcej, choćby na miarę Ciebie i Domi... :)*

--- pozdrawiam serdecznie... infe7 :)

Edytowane przez infe7
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Infe, co do ortografii to jednak regulamin jest regulaminem, a poprawne pisanie okazaniem szacunku innym, tym bardziej, że niektóre błędy sa tak rażące, że osoba będąca wzrokowcem może miec kłopot z odczytaniem treści

- hmm... opuszczenie Forum wcale nie musi wiązać się zaraz z "obrazą", bo to tylko inni mogą to tak odbierać w swej "iluzji"... powód przecież może być znacznie prostszy i zasadniczy... po prostu "nie ma z kim dyskutować", skoro drugą stronę/rozmówce zajmują tylko "czy są ogonki" czy tez nie..

nie tylko o ogonki chodziło, a poza tym jesli komuś to przeszkadza to ma prawo domagac się poprawy, choćby z powodów jakie napisalam wyżej

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Infe, co do ortografii to jednak regulamin jest regulaminem, a poprawne pisanie okazaniem szacunku innym, tym bardziej, że niektóre błędy sa tak rażące, że osoba będąca wzrokowcem może miec kłopot z odczytaniem treści...

- okazanie szacunku zawsze obowiązuje w obydwie strony, wiec? czy uważasz że Rastar by odszedł gdyby okazano mu Szacunek ? a przecież na Forum chodzi chyba o to aby jak najwięcej Dyskutantów mogło "przedstawiać i rozwazać" swoje Własne poglądy, raczej... :)^^

- każdy Regulamin jest pisany tylko przez Ludzi, a nie przez "Boga" wiec i te zasady wcale nie mogą bądź i nie muszą być idealne...

- dlatego ponad regulaminami Ludzkimi, i tak najważniejszy jest ten dany od Boga, a tam jasno stoi co jest najważniejsze w Życiu... :)^

nie tylko o ogonki chodziło, a poza tym jesli komuś to przeszkadza to ma prawo domagac się poprawy, choćby z powodów jakie napisalam wyżej

hmm... nooo(?), niby tak... tylko że ;

- wychodzi na to że "ogonki" są ważniejsze od Meritum dyskusji... wiec jaki mamy efekt ???

- ano taki ze Dyskusje zabito, na rzecz ogonków... tylko czy naprawdę o to chodzi na Forum Dyskusyjnym ??? ;)^^

- zawsze jest coś za coś, bo albo masz jedno albo drugie... wiec aby Forum Żyło dyskusjami to nalezy wręcz szanować ludzi z innymi PW/punktami widzenia/ bo żeby dyskusja była efektywna to musi niestety bazować na rożnych Poglądach rozmówców i to z równym poszanowaniem dla kazdego /także dla Enigmy itp.../... gdyz tylko wtedy mamy dwa rózne PW mogące dać inne spojrzenie na "meritum sprawy"...

- bo jeśli spojrzenia są identyczne/takie same/ to właściwie prawdziwej dyskusji Nie-Ma, bo i nie może być... a co najwyzej można się poklepac po pleckach i żyć dalej w tym co było... aaa To juz nie nazywa sie Życiem, lecz Stagnacją... a Życie/ Uniwersum właśnie najbardziej nie toleruje Stagnacji i to nie tylko w kwestii "materii" ale i "ducha"... :)

---pozdrawiam kochana... infe7 :)

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ok. Z moich doświadczeń wynika, że kluczem do 'bycia' jest INTENCJA.

Od niej wszystko zależy. I nasza wola działa na zasadzie Intencji. Stąd jest tzw "wolna" bo to my wyznaczamy Intencję. A adekwatnie do Intencji, życie/wszechświat nam odpowiada skutkami..

W takim razie nie ma tu ani niewolnictwa co do życia, ani też pełnej samowolki.

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

... coś nie działa mi tu opcja "cytuj"... ;/

A ja ponownie będę strasznym faszystą, i zaapeluję o niesianie offtopu. Pozdrawiam.

- hmm... wcale nie musisz być dla siebie az taki surowy, bo to wcale nie o to chodzi kim jesteś / bo to i tak tylko "nazwa"/ , a raczej chodzi własnie o INTENCJE jak to słusznie zauważyła Tribal w poście powyzej... :)

- aaa(?)... nie wiem czy zauważyłeś że znowu "zabiłeś" Dyskusję, i to być moze na całkiem wazny Temat choćby dla samego Forum...

---pozdrawiam... infe7 :)

Edytowane przez infe7
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Aaaa uważam, że wszystko ma swój czas i miejsce.

Skoro podnoszą się tematy istotne dla forum, to widać czas je poruszyć.

Tym niemniej, to nie jest właściwe miejsce.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Bardzo długo odrzucało mnie od buddyzmu, kiedy czytałem spotykane w internecie opisy związane z tematem 'własnego ja'. Dopiero jak przeczytałem jedną z książek XIV Dalaj Lamy, to zrozumiałem (a przynajmniej mam taką nadzieję) tę subtelną różnicę, która jednak zmienia wiele.

Buddyści wyznają doktrynę anatman, w przypadku której wiele zależy od sposobu pojmowania znaczenia słowa anatman, czyli braku "ja". Termin ten bywa używany w różnych kontekstach, co powoduje czasem pewne niejasności. Posługując się słowem anatman, nie mamy na myśli całkowitego braku egzystencji "ja" w ujęciu konwencjonalnym czy też nominalnym. Istnienie konwencjonalnego "ja" nie jest w żaden sposób podważane. Anatman zakłada nieistnienie takiego "ja", które byłoby w pełni samodzielne i nie miało nic wspólnego z "ja" nagromadzeń fizycznych.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Osobiście wiele wynosze z przypowieści i madrości buddyjskich ale jednak to nie moja droga. Zdecydowanie wolę taoizm :)

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Taoizm ,buddyzm ,chrześcijaństwo ,islam czy szamanizm ,jedna wielka sekta i kościelna polityka ,robiąca wodę z mózgu wiernym i wyznawcą na całym świecie .

Seksualność wpływa na psychikę i system nerwowy ,a religie i seks to niepotrzebne tabu , to nieprawda że na dalekim wschodzie ludzie to kiepscy kochankowie ,bo kamasutra udowadnia że seks z Indii to najlepsza sztuka pobudzenia zmysłowego , erotycznego i rozwoju świadomości ,a jak ktoś nie wierzy ,to niech obejrzy ten filmik :

www.youtube.com/watch?v=aRIdy-KcDds

Własne Ja ,to Ja wszystkich ludzi na ziemi ,od pokoleń - transendencja, taka zbiorowa nieświadomość C.G.Junga ,z którymi mamy łączność telepatyczną i empatyczną .

Edytowane przez Mistyk
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Życie po śmierci ,nieustająca ciągłość świadomości Własnego "Ja " / umysłu / nieśmiertelnej duszy - J.Krishnamurti

Czy te wszystkie próby odkrycia co leży poza świadomością lub komunikacja ze zmarłymi są daremne, czy też takie próby powinny być zachęcane jako gałąź nauki by poszerzyć ludzką wiedzę?

Krishnamurti: Na drugą część pytania nie mam nic do powiedzenia.

Pierwsza część jest tym co dotyczy mnie.

Dla mnie fundamentalnie nie ma śmierci, ponieważ narodziny i śmierć są tym samym dla człowieka który zrealizował tą wieczność, którą jest życie.

Ale kiedy ty, jako jednostka lgniesz do swojej świadomości-ja jako do odseparowanego bytu, wtedy są narodziny i śmierć. Zatem jednostka, która żyje w tej iluzji separacji będzie pytać z punktu widzenia iluzji:

„Czy będę żył, czy komunikować się ze zmarłymi, czy użyteczne jest dociekanie warunków po śmierci aby poszerzyć ludzką wiedzę?”

Jeżeli patrzysz na śmierć z pragnieniem kontynuacji jednostki, separacji, świadomości-ja, jest w tym cierpienie. Stale pytasz:

„Czy będę istniał na innym planie gdy umrę? Czy wrócę?"

Te pytania są prowokowane przez chęć prolongacji i identyfikacji ”mojego ja” w czasie. Ale dla mnie, ta separacja, ta świadomość-ja jest iluzją; l kiedy ta iluzja jest zniszczona, wtedy wieczność, pełnia Życia jest odsłonięta.

Nie ma wtedy pytania o narodziny i śmierć. Jeżeli ktoś powie ci o twym życiu po śmierci, da ci to tylko chwilową satysfakcję, nadzieję, wrażenie.

Nie da ci to zrozumienia. Nie odsłoni ci nieskończoności.

Dla mnie realizacja wiecznego, uwolnionego od ciągłości czasu, ego, ja, jest nieśmiertelnością – nie iluzoryczną trwałością świadomości-ja, indywidualności, ale nieśmiertelnością Życia, które jest poza wszelką indywidualnością.

To życie trwa we wszystkim we wszystkich czasach i nie jest realizowane przez progres, przez ewolucję, przez czas.

Czym bardziej zastanawiasz się nad śmiercią i tym co po niej; odrodzinami czy anihilacją, tym mniej spotykasz Życie, które jest wiecznie w teraz. Podczas gdy odkładasz zrozumienie teraźniejszości, nigdy nie pojmiesz tego co leży ponad.

By zrealizować to wieczne teraz, musisz żyć intensywnie, musisz analizować, kwestionować i dyscyplinować siebie, dyscyplinować siebie by zrozumieć, nie przez strach, ale by być wolnym od wszelkich cech, dyscyplinować siebie by zrozumieć esencję każdego incydentu, każdego doświadczenia w życiu.

Kiedy odkrywasz prawdziwą wartość wszystkich rzeczy, małe problemy naturalnie poznikają. Jeżeli zaczniesz dyscyplinować się przez strach, przez mierność, nigdy nie zrealizujesz Prawdy.

Ale jeżeli dyscyplinujesz się by odkryć właściwą wartość twych działań, twych myśli, wtedy ta dyscyplina ma jakość wyzwolenia.

Uwalnia cię ona od mierności, gniewu, zazdrości, obmowy i setki małych rzeczy, które tamują twoją energię.

Jaka jest relacja pomiędzy myślącym a jego myślą?

Krishnamurti: Czy jest taka relacja, czy jest to tylko jedna rzecz, to jest myśl, a nie myślący? Ponieważ jednak nie ma myśli, nie ma myślącego.

Kiedy myślisz, masz myśli, czy jest tam myślący?

Jeżeli zupełnie nie masz myśli, gdzie jest myślący?

Teraz, mając myśli: widząc nietrwałość myśli, myślący dochodzi do bycia.

To jest, myśl tworzy myślącego, a ponieważ myśli są przemijające, myślący staje się trwałym bytem. Wpierw jest proces myśli i dalej myśl kreuje myślącego, to oczywiste.

Dalej myślący ustanawia siebie jako trwały byt, poza myślami.

To jest, myśli są przemijające, są one zawsze w ciągłym ruchu i myśli sprzeciwiają się swej nietrwałości.

Zatem myśl tworzy myślącego. Nie jest na odwrót, że myślący tworzy myśl. Jeżeli nie masz myśli, nie ma myślącego, i tak myśl kreuje myślącego. Dalej staramy się utworzyć relację pomiędzy myślącym a myślą, która go stworzyła.

To jest próbujemy ustanowić relację pomiędzy tym co poszukuje bycia trwałym, a to myślący wykreowany przez myśl, a samą myślą, która jest przemijająca. Ale oczywiście przemijające jest to i to.

Myśl co przemijająca tworzy myślącego, i choć myślący może sobie wyobrażać, że jest trwały, on również nie jest trwały, ponieważ myślący jest pochodną myśli.

To nie tajemnica.

To oczywisty fakt. Podążaj za myślą kompletnie, idź za nią do końca, przemyśl ją w pełni i zobaczysz co się stanie. Odkryjesz, że nie ma tam wcale żadnego myślącego, ponieważ to myśl jest tym co tworzy myślącego.

Dlatego nie ma dwóch stanów, myślącego i myśli. Myślący jest fikcyjnym bytem, stanem nierealnym. Jest tylko myśl i kłąb myśli tworzy „ja” myślącego.

I myślący obdarzywszy się trwałością potrzebuje transformacji myśli by przez to utrzymać to co jest fałszem.

Jeżeli umiesz przemyśleć każdą myśl w pełni, kompletnie, to jest pozwolić każdej myśli przejść do końca bez oporu, wtedy zobaczysz, że w ogóle nie ma tam myślącego. Zatem umysł staje się nadzwyczaj elastyczny, cichy.

Ta cisza, spokój jest stanem doświadczenia. Gdy nie ma myślącego – a nie ma go, tylko proces myślowy, to jest gdy proces myślowy jest całkowicie zrozumiany, w tej pasywnej przytomności, kiedy każdej myśli zezwala się na pełny zakres, pełną głębię, wtedy jest tam wolność od wszystkich myśli i w tej wolności jest doświadczenie.

Kiedy osoba, którą kocham, bez przywiązania, przychodzi mi na myśl i cieszę się tym przez moment, czy to jest tym co określasz jako życie nie w pełni w teraz?

Krishnamurti: Co jest życiem w pełni w teraz?

Spróbuję wyjaśnić co mam na myśli.

Umysł który jest w konflikcie, zmagający się, stale szuka ucieczki: albo pamięć o przeszłości nieświadomie niespodziewanie pojawia się w umyśle, lub umysł z premedytacją zwraca się ku przeszłości i żyje ciesząc się tą przeszłością, co jest jedną formą ucieczki.

Lub jeszcze umysł w konflikcie, zmagający się, będąc bez zrozumienia, szuka przyszłości, przyszłości którą nazywasz wierzeniem, celem, kulminacją, osiąganiem, sukcesem i ucieka w to.

To funkcja pamięci, sprytnie uciekać od teraz. Ten proces spoglądania w tył jest jednym z trików pamięci, który nazywasz samoanalizą, która tylko utrwala pamięć a zatem ogranicza i zniewala umysł, wygania inteligencję.

I tak są te rozliczne formy ucieczki i kiedy umysł przestał uciekać przez pamięć, wtedy pamięć już dłużej nie zaciemnia umysłu i serca, jest tam wtedy ekstaza życia w teraz. To może się stać tylko wtedy gdy umysł już dłużej nie rozmiłowuje się w przeszłości czy w przyszłości, kiedy umysł nie tworzy podziałów, innymi słowy, kiedy ta najwyższa inteligencja, która jest prawdą, która jest pięknem, która jest samą miłością, funkcjonuje normalnie, bez wysiłku – wtedy w tym stanie inteligencja jest bezczasowa i wtedy nie ma tam tego lęku o nie bycie w teraz.

Śmierć jest nie tylko tajemnicą ale jest także wielkim aktem oczyszczenia. To co się kontynuuje w powtarzającym się wzorcu jest degeneracją. Wzorzec może różnić się zależnie od kraju, zależnie od klimatu, zależnie od okoliczności, ale to wzorzec.

Poruszanie się w jakimkolwiek wzorcu niesie z sobą kontynuację i ta kontynuacja jest częścią degenerującego procesu u człowieka. Wraz z zakończeniem kontynuacji coś nowego może mieć miejsce.

Człowiek może to zrozumieć natychmiastowo, jeżeli zrozumiał całość ruchu myśli, strachu, nienawiści, miłości – wtedy może on uchwycić natychmiast znaczenie tego czym jest śmierć.

Czym jest śmierć? Kiedy stawiam takie pytanie, myśl ma wiele odpowiedzi.

Myśl mówi: „Nie chcę wchodzić w to żałosne objaśnienie śmierci”. Każda istota ludzka ma na to odpowiedź, zgodną ze swym uwarunkowaniem, stosowną do jej pragnień, jej nadziei. Myśl zawsze ma odpowiedź.

Odpowiedź nieuniknienie będzie intelektualna, werbalna, scalona przez myśl. Ale egzaminuję tu bez posiadania odpowiedzi, coś totalnie nieznanego, totalnie tajemniczego – śmierć jest przemożną rzeczą.

Realizuję, że organizm, ciało umiera, mózg – niewłaściwie używany w życiu w rozlicznych formach samo-zadowalania, sprzeczności, wysiłku, nieustannego zmagania, zużywa się mechanicznie gdyż jest mechanizmem i również umiera. Mózg jest przechowalnią pamięci, pamięci jako doświadczenia, jako wiedzy.

Z tego doświadczenia i wiedzy, gromadzonej w komórkach mózgu jako pamięć, powstaje myśl. Myśl kreuje całość mojej struktury – mnie który chce tego, który nie chce tamtego, mnie lękającego się, niepokojącego się, rozpaczającego, tęskniącego, samotnego – obawiającego się umierania.

I myśl mówi: „Jaka jest wartość, jakie znaczenie życia dla ludzkiej istoty, która się zmagała, doświadczała, nabywała, żyła w taki brzydki, głupi, żałosny sposób z dalszym tego końcem?"

I myśl wtedy mówi: „Nie, to nie koniec, jest inny świat”. Ale inny świat jest ciągle zaledwie ruchem myśli.

Pytasz się co jest po śmierci?

Ale teraz stawiam sobie całkiem inne pytanie:

„Co jest przed śmiercią?”

- nie co jest po śmierci. Co jest przed śmiercią i co jest życiem człowieka.

Co jest życiem człowieka?

Uczęszczanie do szkoły, do koledżu, na uniwersytet, praca, mężczyzna i kobieta żyjący razem, on chodzi do biura, po pięćdziesięciu latach ona zarabia więcej pieniędzy, mają dzieci, ból, niepokój, wzajemne zwalczanie.

Przeżywając takie smętne życie, człowiek chce wiedzieć co jest po śmierci – o której zostały napisane tomy, wszystko to będące produktem myśli, wszystko mówiące „wierz”.

I tak, jeżeli odłożę wszystko na bok, dosłownie odłożę to wszystko na bok, to z czym się zmierzę? - z aktualnym faktem, że ja sam, który powstałem scalony przez myśl, dochodzę do końca, wszystkie moje niepokoje, wszystkie moje tęsknoty dochodzą do końca.

Kiedy żyję, tak jak teraz żyję, z wigorem, z energią, z wszelką bolesnością życia, czy mogę żyć, spotykając śmierć teraz?

Żyję z pełnym wigorem energią i zdolnością i śmierć oznacza koniec tego życia. I teraz czy mogę żyć ze śmiercią cały czas?

To jest: jestem przyzwyczajony do ciebie, kończę to przywiązanie co jest śmiercią

– czyż nie?

Jestem chciwy i kiedy umieram nie mogę wziąć ze sobą chciwości i tak kończę chciwość, nie za tydzień, nie w przeciągu dziesięciu dni – kończę z nią teraz. I tak żyję życie pełne wigoru, energii, zdolności, obserwacji, widząc piękno ziemi jak również natychmiastowe tego zakończenie, co jest śmiercią.

Zatem żyć przed śmiercią to żyć ze śmiercią; co oznacza, że żyję w świecie bez czasu. Żyję życiem w którym wszystko co uzyskuję, jest stale zakończane, tak że jest w tym przemożny ruch, nie jestem ustawiony w jakimś pewnym miejscu.

To nie koncepcja. Kiedy zapraszam śmierć, co oznacza zakończenie wszystkiego czego się uchwyciłem, umieranie dla tego, każdego dnia, każdej minuty, wtedy odnajduję, nie „ja odnajduję” nie ma wtedy odnajdującego to „ja”, ponieważ ja odeszło – że jest wtedy ten stan bezczasowego wymiaru w którym ruch jaki znamy jako czas, jest nieobecny.

To oznacza opróżnienie zawartości świadomości, tak że nie ma tam czasu; czas dochodzi do końca, co jest śmiercią.

http://zenbudda.blogspot.com/2016/03/zycie-po-smierci-jkrishnamurti.html

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Przeczytałem cały ten temat. Uważam, iż wiele stracił przez kłótnie o mało ważne rzeczy (ortografię), zamiast skupić się na konkretach. Ale...

Po pierwsze sądzę, iż podczas rozwoju duchowego człowiek zmienia siebie, swoje poglądy itp, a nie usuwa "ja". Dlaczego tak sądzę, powód jest prosty. Sądzę, iż podświadomość człowieka działa jak system komputerowy, gdzie świadomość jest jego użytkownikiem, jego adminem. A więc, co się stanie jak usuniemy system? Nie możemy korzystać już z urządzenia. (no dobrze, ktoś powie, iż jest jeszcze bios, ale on też po części jest systemem oraz on sam nie pozwala nam na w pełni wykorzystanie urządzenia) Dlatego też sądzę, iż nie usuwamy swojego "ja" podczas rozwoju duchowego, tylko je zmieniamy. Tak jak zmieniamy i ulepszamy swój system, swoje programy w nim, tak samo zmieniamy też siebie.

Ale możecie też zarzucić mi, iż nadal nie trzymam się tematu, które brzmi: "własne ja nie istnieje". Odpowiedź na nie jest prosta, jeżeli ono nie istnieje, to co ciebie definiuje, na czym opierasz swoją egzystencję? Co powoduje, iż jesteś to ty, a nie jakiś XYZ? Właśnie to te "ja". Właśnie to, co wiele osób sądzi, iż musi zniknąć lub iż ono nie istnieje. Gdyby nie istniało, to nie byłoby też Ciebie.

Czekam na Wasze odpowiedzi.

Lordzik.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Masz wiele racji Lordziku ,chodzi o to że własne "Ja" które więkzość ludzi bierze za odrębną od siebie osobowość nazywając Bogiem i modląc się ,jakby to była oddzielna istota wyższa ,gdzieś tam w niebiosach ,owszem to jest istota wyższa ,ale twoja nadświadoma ,transcendetna = intuicyjna część osobowości ,to twoja tzw, bratnia dusza ,wnętrze twe ,twa duchowa połowa .

To jest moim zdaniem metaforyczny / w przenośni brak ja ,bo tak naprawdę "Ja Jestem Który Jestem " to twoje przyrodzone prawo ,i twa głęboko w podświadomości skrywana prawdziwa osobowość Wewnętrza /Duchowa /Boska .

Ludzki umysł to mikrokosmos w porównamiu do , kosmosu w górze -Makrokosmosu ,bo jak na górze ,tak na dole ,a jak we wnętrzu twym ,to i na zewnątrz ,a otoczenie jest również odbiciem twoim lustrzanym, .

Edytowane przez Mistyk
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ja staram się zrozumieć świat przez porównywanie go do różnych rzeczy, najbardziej do komputerów. Jak już naukowcy odkryli, jest on wielkim hologramem/projekcją wytworzoną przez wszystkie świadome istoty. Czyli jak mówi 1 kybalionistyczne prawo alchemików - jest wielkim umysłem. Dlatego też można powiedzieć, iż "Ludzki umysł to mikrokosmos w porównaniu do , kosmosu w górze -Makrokosmosu ,bo jak na górze ,tak na dole ,a jak we wnętrzu twym ,to i na zewnątrz ,a otoczenie jest również odbiciem twoim lustrzanym, "

Dodatkowym argumentem potwierdzającym w/w tezę jest to, iż podświadomość zachowuje się jak komputer, posiada swoje oprogramowanie w postaci poglądów, które modyfikujemy przez całe życie, od narodzin do śmieci i następnych narodzin (itd. itd). Dlatego też podświadomość jest nazywana mikrokosmosem. (Niektóry magowie stosują metodę wchodzenia do swojego umysłu projektując dom, czy nawet cały świat umysłu.)

Co zaś do makrokosmosu. Uważam iż z powodu iż jesteśmy ze sobą połączeni, przez co możemy powiedzieć, iż jesteśmy jednością, jesteśmy w stanie razem współżyć i współgrać.

Podsumowując, biorąc pod uwagę przytoczone argumenty sądzę, iż można powiedzieć iż świat może być jedną wielką wieczną grą, gdzie użytkownicy mają prawa admina, ale są na różnym stopniu zaawansowania, przez co mogą słabiej lub lepiej wykorzystywać swoje uprawnienia do kształtowania otaczającego go świata. Większość istot ma małą świadomość tego, przez co działają tylko podświadomie przez swoje codzienne poglądy, są też osoby, które mają większą świadomość, przez co mają większą władzę nad tą grą i świadomie starają się go dostosować do swoich pragnień.

PS. dla przeciwników mojej teorii polecam zajrzeć do fizyki kwantowej oraz do książek na temat podświadomości i psychoanalizy (np. Freud: wstęp do psychoanalizy)

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Sorki, iż piszę pod swoim postem, ale znalazłem ciekawy artykuł naukowy warty przeczytania, może nie jest dokładnie na temat "ja", ale jest na temat wszechświata.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Junga czytałem książkę Archetypi i Symbole, czy cuś takiego. Nie przeczytałem ją, z 100 stron zrobiłem. Resztę nie dałem rady, zbyt bardzo mnie zanudzała. Zbyt bardzo też była nasiąknięta katolicyzmem. Co do yt, obejrzę i dam Ci znać, co sądzę o tym :D

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Trzymaj się ,narazie ,jak coś to pytaj na SB , wiesz Dar Box .bo żeby prywatnie ,móc pisać ,to chyba z 10 postów trzeba mieć .

pozdrawiam Darek :)/>

Edytowane przez Mistyk
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Posty same przybędą w miarę użytkowania forum. Co do filmu, podobał mi się, dowiedziałem się trochę nowych rzeczy, które mnie trochę zdziwiły. Jednym z pomysłów podczas niego było to, co by się stało, gdyby tamta dziewczyna w próbie z manekinem by wmawiała sobie, iż manekin to nie jej ciało. Może by tego by nie poczuła :D

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

I o to chodzi w życiu ( bo całe życie to jedna wielka szkoła rozwoju duszy /ducha - osoista ) by się uczyć na swoich błędach ,wyciągając z nich logiczne wnioski dla siebie , i doświadczać wszystkiego w życiu ,kontrolując swój stan emocjonalny /duchowy / psychiczny i myśli swe - umysł :yinyang: .

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Co dokładnie znaczy że własne " Ja "nie istnieje z Buddyjskiego Punktu Widzenia ,:Własne "Ja" dla Chrześcijan i Katolików ,jawi się jako oddzielna istota wyższa zwana Bogiem .

Tym co dla Buddysatów jest Własna Duchowa Natura Umysłu /Pustka :

Pustka

"Pustka oznacza: niesubstancjalność, niepowstawanie, nieposiadanie własnej natury, niedualność. Jest tak, dlatego, że rzeczy same w sobie nie mają formy ani cech charakterystycznych; z tego powodu nie możemy o nich powiedzieć, że ani nie powstają, ani nie ulegają zniszczeniu. W istotnej naturze rzeczy nie ma niczego, co można by opisać za pomocą jakichkolwiek rozróżnień, dlatego nazywa się rzeczy niesubstancjalnymi."

Budda

Pojęcie pustki przewija się wielokrotnie przez karty tej książki jak zły duch, który straszy dzieci we śnie. Na poziomie konceptualnym jawi się nam jako nicość, brak wszystkiego, taka czarna dziura. Nic dziwnego, że człowiekowi przyzwyczajonemu do koncepcji jednostkowego istnienia kojarzy się to pojęcie niezbyt przyjemnie. Nawet Budda unikał go w początkowym okresie nauczania nie chcąc straszyć pierwszych uczniów. Trudno jest zresztą wytłumaczyć pojęciowo coś, co wymaga osobistego doznania. Przede wszystkim wypadałoby uzmysłowić sobie, że posługujemy się pojęciem, które chociaż teoretycznie jest jednoznaczne to jednak każdemu może kojarzyć się inaczej. Weźmy takie pojęcie jak wino, niby wiadomo ogólnie, o co chodzi jednak dla jednych winem będzie ohydny sikacz, a dla innych drogie markowe wino o bogatym bukiecie. Amator sikacza nie będzie potrafił wyobrazić sobie smaku prawdziwego wina, nie da się go opowiedzieć słowami trzeba spróbować samemu.

Postaram się jednak przybliżyć to i owo.

Pustka to między innymi sposób postrzegania rzeczy i zdarzeń bez nadawania im znaczeń, bez tworzenia poglądów na ich temat. Pustka nie jest brakiem czegoś., Nasz świat jest określany jako pusty, choć nie możemy powiedzieć, że go nie ma. On jest, ale sposób, w jaki istnieje określa się słowami „Po prostu jest” i nic więcej. Urzeczywistnienie pustki to postrzeganie rzeczy po prostu takimi, jakie są, to stan, gdy nie pojawiają się myśli, opinie na temat rzeczy w rodzaju ładne nie ładne, podoba mi się lub nie, a dalej chcę nie chcę itp.

Rzeczy „Po prostu” są. Jednym słowem pustka oznacza brak istnienia „ja” zarówno w odniesieniu do naszej osoby jak i innych ludzi lub przedmiotów. Ten brak „ja” jest mówiąc inaczej brakiem podziału na podmiot i przedmiot, jest pierwotną jednością wszystkiego. Jednością, w której zawiera się przeszłość, teraźniejszość, przyszłość, czyli wszystkie możliwości, wszystkie potencjalne zjawiska. Jedność jest jednocześnie współczuciem czy też współodczuwaniem, co jest chyba lepszym określeniem. Nie odczuwamy tej jedności, bo też świat, w którym egzystujemy powstaje w wyniku błędnego, dzielącego pierwotną jedność postrzegania. Przywiązujemy się do takiego podziału nie mając świadomości, że rzeczy tak naprawdę nie istnieją w ten sposób. Nie istnieją jako osobne i trwałe zjawiska, czyli inaczej mówiąc nie posiadają „ja”, które im nadajemy.

Na poziomie konceptualnym trudność w rozumieniu pustki pojawia się stąd, że postrzegamy bezpośrednio tylko wycinek czasu, akurat ten, który się aktualnie wydarza. Widzimy np. człowieka – tu i teraz, ma on pewną formę, można z nim porozmawiać, dotknąć (jeśli pozwoli oczywiście). Gdyby jednak zabrać czas, to, co byśmy dostrzegli? Nic, pustkę. Człowiek, jego forma pojawia się jakby z niczego, w pewnym momencie łączy się plemnik z jajem, zarodek czerpie materię potrzebną do budowy z organizmu matki, wzrasta, rodzi się, dalej wzrasta kosztem świata zewnętrznego pochłaniając świnki, krówki, roślinki itd. Umysł napełnia się koncepcjami z zewnątrz. Wszystko, co składa się na formę człowieka pochodzi z zewnątrz, sęk w tym, że całe „zewnątrz” pojawiło się w taki sam lub podobny - zależny sposób.

Co dalej z tym człowiekiem? No cóż, starzeje się i w końcu umiera, ciało rozpada się w proch, z którego czerpią materię inne organizmy i nie tylko organizmy. Tak przy okazji – gdy wybieram się na wspinaczkę w skałki Jury Krakowsko Częstochowskiej zawsze mam świadomość, że te wspaniałe skały powstały z niezliczonej ilości żywych niegdyś organizmów.

Gdybyśmy mogli objąć w jednej chwili świadomością jakiś niewyobrażalnie długi odcinek czasu, to zobaczylibyśmy, że wszystko powstaje i znika, pulsuje, zmienia się niczym kolory na bańce mydlanej. Nie ma w świecie trwałości i niezmienności, nie ma czegoś takiego jak forma - istnieje ciągła, nieprzerwana zmiana, którą można prześledzić lub wyobrazić sobie tylko dzięki temu, że nasz umysł postrzega wszystko w pewnej kolejności. Tą kolejność nazywamy czasem. Bez czasu pozostaje pustka, w której ten przykładowy człowiek rodziłby się i umierał w tej samej chwili, – czyli nie istniałby i istniał jednocześnie. Jeśli ten człowiek postrzegałby czas a my nie, to dla nas byłby on nieistniejący, ale sam dla siebie ów człowiek przeżyłby całe życie. Forma jest pustką, pustka jest formą. Stół stoi w naszym pokoju, a za kilka, kilkanaście lat będzie zmielony na trociny. Teraz jest, a jeśli na to samo miejsce popatrzymy za kilka lat, to go nie będzie.

Postrzeganie to jeden aspekt pustki drugim jest sam sposób istnienia świata opisany przez Buddę jako sieć współzależnych przyczyn, warunków i skutków. Oznacza, że nie ma nic, co istniałoby niezależnie od całej reszty zjawiskowego świata. Niezależność, bowiem oznacza nieuleganie żadnym wpływom, całkowitą izolację od otoczenia taki monolit niemożliwy do zbadania. Coś takiego nie istnieje, wszystko ulega przemianom pod wpływem warunków i przyczyn. Wszystko jest przestrzenią, tworem świadomości zależnym od niej i wzajemnie. Gdyby było inaczej, gdyby świadomość i otaczający świat były całkowicie niezależne to nie mogłyby na siebie wzajemnie wpływać, nie byłoby przepływu informacji a zatem świadomości, niemożliwe stałoby się oświecenie.

Tak, więc wszelkie zjawiska są nietrwałe i zmienne, nie posiadają żadnych trwałych cech i w tym sensie są puste. Należy jednak uświadomić sobie, że pustka nie jest brakiem czegoś, jest raczej wszystkim, co jest i co może być. Forma jest pustką, pustka jest formą - Tak mówi Sutra Serca. O jednym jeszcze trzeba pamiętać, działania bodhisattwy, który owej pustki doświadcza objawiają we współczuciu. Pustka = brak ego = współczucie.

Ci, którzy osobiście doświadczyli pustki zazwyczaj teraz są mistrzami. Z ich nauk oraz z obserwacji zachowania możemy wytworzyć sobie pewne wyobrażenie, czym jest doświadczanie pustki. Nauczyciele ci opisują pustkę jako stan wielkiej elektryzującej radości, odwagę i wolność, która przejawia się w ich działaniach.

Ludzie ci, choć pozornie nie dokonują tak spektakularnych działań jak na przykład Matka Teresa to jednak dzięki swej wrażliwości, współczuciu i wiedzy potrafią pomagać równie skutecznie. Może tego nie widać, ale ich działania powodują, że potrzebujący odkrywa w sobie siły i umiejętności potrzebne do tego by był w stanie pomóc sam sobie. Tak przejawia się zrozumienie i współczucie, nie tylko w doraźnej pomocy, która odbiera człowiekowi wiarę we własne możliwości, ale w działaniach czy słowach, które stają się inspiracją dla potrzebujących. Nie ma z tego oczywiście sławy i chwały, ale zrealizowanej osobie nie jest ona do niczego potrzebna.

Doświadczenie pustki przejawia się w działaniu jako mądre współczucie, rzeczywiste widzenie spraw świata będące poza koncepcjami istnienia nieistnienia, dobra czy zła wreszcie. To w końcu odwaga wynikająca z braku fałszywych koncepcji i poczucia własnego ja oraz wielka radość spajająca wszystkie doświadczenia. Pustka to Bodhicitta.

„...Bodhisattwa zagłębiony w Pradżnia Paramicie

nie ma w umyśle żadnych przeszkód,·gdy nie ma przeszkód

żaden strach nie istnieje

trzymając się z dala od przewrotnych poglądów

przebywa on w Nirwanie...”

Fragment „Sutry Serca”. Najważniejszego traktatu o pustce.

Na koniec ostrzeżenie przekazywane przez zrealizowanych nauczycieli.

Błędne poglądy dotyczące pustki tzn. nihilistyczny (nic nie istnieje) i eternalistyczny (wszystko istnieje samoistnie i permanentnie) powodują powstawanie przeszkód w umyśle i praktyce oraz są przyczyną działań powodujących produkowanie negatywnej karmy. W zasadzie nie można prawidłowo praktykować ścieżki buddyjskiej utrzymując w umyśle takie poglądy.

Jak mówią wielcy nauczyciele – nihilizm jest drogą do piekła i jeśli naprawdę słowo pustka kojarzy się nam nieprzyjemnie z brakiem czegoś to lepiej (i bezpieczniej) jest zwrócić się ku poglądowi przeciwnemu.

Eternalizm jest bezpieczniejszy, bo jeśli uważamy, że wszystko istnieje to taki pogląd przynajmniej pozwala nam efektywnie pomagać innym na poziomie materialnym i tym samym powoduje powstawanie dobrych przyczyn. Dobra karma jest podstawą ścieżki zwanej „zwyczajną”, a ta pozwoli nam kiedyś, gdy będziemy gotowi praktykować wyższe ścieżki buddyjskie nie mówiąc już o lepszym odrodzeniu i dobrych warunkach życia (Cenne Ludzkie Ciało), które są warunkiem podążania Drogą Buddy.

http://www.amitaba.republika.pl/budd_pustka.html

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.


Zaloguj się teraz

  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników, przeglądających tę stronę.