Szept

Boże (Słońca) Narodzenie, Czyli O Korzeniach Tradycji Wigilijnych

3 posty w tym temacie

W większosci domów obchodzi sie Boze Narodzenie zgodnie z tradycją Chrześcijańską. Stawia się szopkę ze scenką narodzin chrześcijańskiego bóstwa, w światyniach, szkołach i na ulicach odgrywa się jasełka. A tak naprawdę Wigilia i Boze narodzenie to święta pożyczone od innych kultur i tradycji. Co więcej same zwyczaje wigilijne także nie są czysto chrześcijańskie, a ich korzenie siegaja głęboko w czasy Słowian i innych Pogańskich Wyznań.

Oto co Gazeta.pl pisze o zwyczajach wigilijnych w temacie: Halucynogenny mak, grzyby nie z tego świata - słowiańskie korzenie Wigilii Więcej... http://supermozg.gazeta.pl/supermozg/1,91626,10864891,Halucynogenny_mak__grzyby_nie_z_tego_swiata___slowianskie.html#ixzz1hWTYEANU

Obecność na wigilijnym stole maku, miodu czy grzybów sięga korzeniami kultury starosłowiańskiej – wskazują etnologowie. Niektórym potrawom przypisano właściwości pomocne w osiąganiu łączności między światem doczesnym a zaświatami.Etnolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, dr Grzegorz Odoj, przypomina pradawne przekonanie, zgodnie z którym w Wigilię obejścia i domostwa ludzi są przeniknięte przez duchy przodków.

"W niektórych domach, gdy zasiadano do wigilijnego stołu, zamiatano, omiatano czy stukano w stół, aby odstraszyć duchy, a nawet ich nie przysiąść na ławie” – powiedział naukowiec.

Także w kultywowanym do dziś zwyczaju pozostawiania na wigilijnym stole pustego nakrycia dla strudzonego wędrowca, etnologowie dopatrują się reliktu starosłowiańskich obiat – posiłków obrzędowych, podczas których pozostawiano nietkniętą część jedzenia dla duchów przodków.

Na Śląsku zwyczaj ten jest zresztą sprzeczny z inną tradycją, która nakazuje, aby pod żadnym pozorem nie wstawać od wigilijnego stołu w trakcie wieczerzy – nawet, gdy ktoś puka. W ten sposób nie ma praktycznie szans, by potencjalny wędrowiec mógł zająć puste miejsce przy stole. Odejście od stołu w trakcie posiłku ma zwiastować śmierć w rodzinie w kolejnym roku.

Naukowcy wskazują, że także symbolika niektórych produktów, tradycyjnie znajdujących się na wigilijnym stole, nawiązuje do starosłowiańskich obrządków i zwyczajów. Dotyczy to m.in. maku, miodu, grzybów i słodkiego kołacza.

"Kołacze to niegdysiejsze określenie ciasta obrzędowego; nazwa kołacz pochodzi od koła, co wskazuje na bezpośredni związek z kultem solarnym. Koło to odniesienie do kultu solarnego, było symbolem szczęścia, powodzenia - stąd kołacz” – tłumaczy dr Odoj.

W niektórych regionach Polski, w wigilijny wieczór kobiety karmiły kury zbożem, wrzucanym w obręcz beczki. Miało to symboliczny wymiar – chodziło o to, by kury nie rozchodziły się i nie niosły jaj u sąsiadów, ale także o to, by w kolejnym roku rodzina tworzyła wspólnotę i nie straciła żadnego z członków.

Symboliczne znaczenie ma także mak, który już w kulturze starosłowiańskiej uchodził za produkt niezwykły – znano jego usypiające, wręcz halucynogenne właściwości.

"Mak wykorzystywano do sporządzania silnych wywarów właśnie w czasie działań związanych z kultem przodków. Taki silny wywar miał charakter mediacyjny – lekkie oszołomienie, senność, miały niejako pośredniczyć między rzeczywistością doczesną a zaświatami, łączyć z tymi, którzy odeszli” – wyjaśnił naukowiec, przywołując dawne przekonanie, że "sen jest bratem śmierci”.

Podobnie grzyby, które w kulturze tradycyjnej uchodziły za rośliny niezwykłe, pochodzące z niezwykłej i nieokiełznanej do końca przestrzeni, za jaką uważano las. "Grzyby były jakby odniesieniem do zaświatów - do tej przestrzeni odległej, nieswojskiej, obcej” – wskazał dr Odoj.

Za niezwykłe, wręcz święte, w różnych kulturach uchodziły również wytwarzające miód pszczoły. "Nie tylko w tradycyjnej kulturze polskiej należało im oddawać cześć; także te zwierzęta mediowały z zaświatami” – powiedział etnolog, nawiązując do obecności miodu w świątecznych potrawach.

Starosłowiańskiej kultury może sięgać także tradycja wkładania siana pod obrus podczas wigilijnej wieczerzy. "Niektórzy badacze twierdzą, że to pamiątka starosłowiańskich obiat, spożywanych na kurhanach, miejscach pochówku, na zwiędłych trawach. Zostawiano tam pożywienie dla tych, którzy odeszli; być może siano pod wigilijnym obrusem to dalekie echo tego zjawiska” – uważa dr Odoj.

...........................................

O tym, ze zwyczaj ubierania choinki ma korzenie nemieckie to juz wie prawie każdy, bo uczą tego nawet w szkołach. Ale zanim Niemcy przez zabory dali nam choinkę, polskie domy też przystrajano zielonymi gałazkami. Były to tzw Podłaźniczki.

Podłaźniczka (podłaźnik, jutka, sad rajski, boże drzewko, wiecha) – czubek jodły, świerka lub sosnowa gałąź wieszane pod sufitem jako ozdoba w czasie Święta Godowego, a następnie Bożego Narodzenia. Podłaźniczka i późniejsza choinka wiązana jest z pogańską tradycją ludową i kultem wiecznie zielonego drzewka.

Zanim w okresie bożonarodzeniowym w domach pojawiła się choinka, tradycyjną ozdobą była podłaźniczka. Obyczaj ten zachował się na wsiach jeszcze do lat 20. XX w., szczególnie w Polsce południowej: na Śląsku, Podhalu, Pogórzu, ziemi sądeckiej i krakowskiej.

Podłaźniczki to gałązki jodłowe, zdobione były jabłkami, orzechami, ciasteczkami, kolorową bibułą, wstążkami i przede wszystkim światami, jak nazywano kolorowe krążki opłatków. Lud wierzył w ich magiczną moc przyczyniania się do urodzaju i zapewniania powodzenia.

Wieszanie podłaźnika w Święto Godowe, a następnie w dzień Wigilii, było ważnym wydarzeniem w domu. Zawsze zawieszał go gospodarz, na Podhalu obowiązkowo ubrany w cuchę przewiązaną powrósłem uplecionym ze słomy. Z czasem czynności tej towarzyszyć zaczęły modlitwy Anioł Pański, Ojcze Nasz, Zdrowaś Mario.

Źróło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Pod%C5%82a%C5%BAniczka

A "Strefa Folku" tak pisze o tej tradycji:

Boże Narodzenie to święto o wielkim znaczeniu kulturowym dla wszystkich chrześcijan. Mało kto zasiadając do stołu w wigilijny wieczór zastanawia się nad korzeniami wielu świątecznych tradycji.

Większość z tych tradycji do chrześcijaństwa przeniknęło z obrzędowości pogan, którzy w grudniu świętowali Szczodre Gody – narodziny słońca.

„Oto dokonało się koło Swaroże”

21 grudnia to początek kalendarzowej zimy, przesilenie zimowe, najkrótszy dzień w roku. Tego dnia rozpoczyna się nowy cykl słoneczny, odtąd dni stają się coraz dłuższe, a noce coraz krótsze. Pogańscy Słowianie, zgodnie z właściwym kulturom tradycyjnym naturalnym, panteistycznym widzeniem świata, sakralną sferę życia podporządkowywali prawom natury. Charakter religijny, duchowy miały dla nich wszelkie zjawiska astronomiczne. Dlatego też kalendarz astronomiczny był jednocześnie kalendarzem obrzędowym.

„Oto dokonało się koło Swaroże” – mawiali Słowianie w Szczodry Wieczór. Swaróg, słowiański bóg – słońce, tego dnia panuje najkrócej, ale jednocześnie odtąd z każdym dniem jego panowanie zwiększa swój zasięg. Rozpoczyna się nowy cykl słoneczny, a więc nowy rok. Zimowe przesilenie to symbol odradzania się, zwycięstwa jakie odnosi światłość nad ciemnością, dzień nad nocą.

Dusze zmarłych czy strudzeni wędrowcy?

A co z tej pogańskiej obrzędowości pozostało w chrześcijańskiej tradycji Bożego Narodzenia? Jednym z popularniejszych zwyczajów jest ścielenie siana pod obrusem na wigilijnym stole. Jeszcze przed chrystianizacją, świętując Szczodry Wieczór, Słowianie w ten sposób symbolicznie prosili bogów o pomyślne plony w nadchodzącym roku. Jeszcze w XVII wieku duchowni chrześcijańscy próbowali walczyć z tym zwyczajem, a gdy nie udało się go usunąć z panteonu zwyczajów ludowych, stwierdzono, że siano pod obrusem to symbol pamięci o żłóbku, w którym narodził się Jezus.

Powszechne jest też w polskiej tradycji pozostawianie pustego miejsca przy wigilijnym stole. Dawni Słowianie w ten sposób zapraszali na ucztę dusze zmarłych. Zwyczaj ten funkcjonował również wśród wschodnich Słowian, u których zresztą pogańskie naleciałości zachowały się dużo lepiej niż np w Polsce. W bardzo malowniczy sposób połączenie duchowości prawosławnej z przedchrześcijańską przedstawił ukraiński pisarz neoromantyczny, Mychajło Kociubiński w swojej powieści „Cienie zapomnianych przodków”, opisując historię osadzoną w huculskiej wiosce przełomu XIX i XX wieku. Przypomniał tam zwyczaj, wedle którego gospodarz domu w wigilijny wieczór, zanim usiądzie, zdmuchuje swoje miejsce, aby nie usiąść na żadnym z duchów. Wychodzi też przed dom i woła na wieczerzę „nieczyste siły”. Powtarza zaproszenie kilkakrotnie, a gdy nie przynosi to skutku, zaklina, aby owe „nieczyste siły” nigdy już się nie zjawiły. Poza tym tuż przed wieczerzą potrawami wigilijnymi zostają poczęstowane także zwierzęta gospodarskie, co jest niewątpliwą pozostałością po pogańskim przywiązaniu do natury.

Kołacz czy opłatek?

Prawosławie zachowało więc o wiele dłużej syntezę zwyczajów chrześcijańskich i pogańskich. Na ziemiach ruskich w średniowieczu istniał zresztą bożonarodzeniowy zwyczaj przebierania się za słońce, co był oczywistym spadkiem po kulcie Swaroga, bardzo popularnego na wschodniej Słowiańszczyźnie boga.

Pisząc o pogańskich korzeniach Bożego Narodzenia nie wspomnieć o opłatku. Dzielenie się jedzeniem podczas uczty znane było już na przedchrześcijańskiej Słowiańszczyźnie. Dawni Słowianie podczas Szczodrego Wieczoru i wielu innych obrzędów dzielili się ze sobą kołaczem na znak braterstwa.

Święta Bożego Narodzenia są więc w prostej linii kulturową kontynuacją pogańskich Szczodrych Godów. W czasach, kiedy słońce było bogiem, jego narodziny miały wielką, sakralną moc. Stąd też chrześcijańscy misjonarze na słowiańskiej ziemi, zamiast zwalczać obrzędowość Szczodrych Godów, adaptowali ją do swoich potrzeb. I tak dusza zmarłego przodka zmieniła się w strudzonego wędrowca, odrodzenie słońca w narodziny Jezusa, dzielenie się kołaczem w dzielenie się „ciałem Chrystusa”.

Źródło: http://www.strefafolku.pl/index.php/tradycje/slonca-narodzenie/

Ale Boze Narodzenie to nie tylko Polska tradycja. Obchodzone jest w zasadzie na całym świecie, a dla Chrześcijan beż żadnych wątpliwości jest świętem narodzin Jezusa. Okazuje się jednak, ze podobnie, jak wiele innych świąt, takze Boze Narodzenie jest tylko zaadoptowanym świętem, a co ciekawe pewne elementy tych śwąt byly potepiane przez Biblię.

Pentecost Revival Centre z Australii udostępnia w sieci do szerszego rozpowszechniania artykuł na temat genezy Świat Bozego narodzenia, do którrego podaję tylko lnk: http://www.cai.org/files/theme-sheets/pl/a2/sa2024pl.pdf

Za to pozwolę sobie wkleić to, co o korzeniach tego święta napisal George Frazer w swej słynnej "Złotej Gałęzi", tak by nie było juz wątpliwości, jakie w zasadzie obchodzimy teraz święta :)

Gdy zastanowimy się, jak często Kościół umiejętnie potrafił zasiać ziarna nowej wiary na starej pogańskiej glebie, możemy założyć, że uroczystości wielkanocne związane ze śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa oparte były na podobnych obrządkach ku czci zmarłego i powracającego do życia Adonisa, które, jak wolno nam przypuszczać z przytoczonych uprzednio dowodów, obchodzone były w Syrii o tej samej porze roku. Typ pogrążonej w żałobie bogini z umierającym w jej ramionach kochankiem przypomina i mógł być wzorem dla motywu pięty w sztuce chrześcijańskiej, dla postaci Najświętszej Panny z martwym ciałem jej boskiego Syna, której najwspanial­szym przykładem jest rzeźba Michała Anioła w bazylice Św. Piotra. Ta szlachetna grupa, w której straszliwy ból matki kontrastuje w tak cudowny sposób ze spokojem śmierci u jej Syna, jest jedną z najwspanialszych kompo­zycji w marmurze. Starożytna sztuka grecka przekazała nam niewiele równie pięknych arcydzieł i ani jednego tak bardzo wzruszającego. W związku z tym warto przypomnieć powszechnie znane stwierdzenie św. Hieronima. Opowiada on, że w Betlejem miejsce, w którym zgodnie z tradycją narodził się Chrystus, ocienione było gajem jeszcze starszego syryjskiego boga Adonisa i że w tym miejscu, gdzie zapłakało Dziecię Jezus, opłakiwano kochanka Wenus. Chociaż nie mówi on tego wyraźnie, wydaje się, iż Hieronim uważał, że poganie zasadzili gaj Adonisa już po urodzeniu Chrystusa, by zbezcześcić święte miejsce. Mógł się mylić. Jeśli Adonis istotnie był, jak dowodziłem, duchem zboża, trudno o bardziej odpowiednik dla niego miejsce zamieszkania aniżeli Betlejem (Dom Chleba) i być może czczono go w tym Domu Chleba na długo przed narodzeniem się Tego, który powiedział: „Ja jestem chlebem życia." Jeśli nawet przyjmiemy hipotezę, że Adonis znalazł się po Chrystusie, a nie przed Nim, w Betlejem, wybór tej smutnej postaci dla oderwania chrześcijan od ich Boga musimy uważać za niezwykle trafny, jeśli przypomnimy sobie podobieństwo obrządków ku czci śmierci i zmartwych­wstania obu. Jedną z najwcześniejszych siedzib kultu nowego Boga była Antiochia i tu, jak widzieliśmy, śmierć starego boga obchodzono co roku bardzo uroczyście. Okoliczności towarzyszące wjazdowi cesarza Juliana w czasie święta Adonisa pozwolą, być może, ustalić datę tej uroczystości. Gdy cesarz zbliżał się do miasta, przyjęto go modlitwami, jak gdyby był bogiem, i zdziwiły go głosy tłumu wołającego, że gwiazda zbawienia zaświtała na wschodzie. Był to niewątpliwie jedynie okolicznościowy komplement służal­czego wschodniego tłumu dla rzymskiego imperatora. Ale jest również rzeczą możliwą, że regularne wschodzenie jasnej gwiazdy stanowiło sygnał do rozpoczęcia święta, i tak się mogło złożyć, że gwiazda pojawiła się nad horyzontem właśnie w chwili przyjazdu cesarza. Przypadek taki musiałby pobudzić wyobraźnię przesądnego i podnieconego tłumu, który w związku z tym powitał wielkiego człowieka jako bóstwo zapowiedziane przez znak na niebie. Być możfe zresztą, że cesarz pomylił okrzyki skierowane do gwiazdy i przyjął je jako powitanie. Otóż Astarte, boska kochanka Adonisa, identyfi­kowana była z planetą Wenus, a jej przemiana z gwiazdy porannej w wieczor­ną śledzona była uważnie przez babilońskich astronomów, wróżących z jej pojawiania się i znikania. Możemy więc z tego wyciągnąć wniosek, że święto Adonisa zbiegało się z pojawieniem się Wenus jako gwiazdy porannej lub wieczornej. Ale gwiazda, którą powitali mieszkańcy Antiochii, ukazała się na wschodzie, jeśli więc była to Wenus, to jedynie jako gwiazda poranna. W Afaka w Syrii, gdzie znajdowała się słynna świątynia Astarte, sygnałem do rozpoczęcia uroczystości było pojawienie się meteoru spadającego w niektóre dni jak gwiazda ze szczytu góry Liban do rzeki Adonis. Uważano, że tym meteorem jest Astarte, a jej lot powietrzny mógł być tłumaczony jako zstąpienie zakochanej bogini w ramiona kochanka. W podobny sposób w Antiochii i innych miastach pojawienie się gwiazdy porannej w dniu święta mogło być witane jako przybycie bogini miłości, która zjawiła się, by obudzić swego zmarłego kochanka spoczywającego na ziemskim łożu. Jeśli więc l.;ik było, możemy przypuścić, że ta właśnie gwiazda poranna prowadziła Mędr­ców Wschodu do Betlejem, do owego uświęconego miejsca, które słyszało, jak twierdzi św. Hieronim, płacz Dziecięcia Jezus i lament nad Adonisem.

[...]W każdym razie nie ulega wątpliwości, że religia Mitry była poważnym rywalem chrześcijaństwa łącząc uroczysty rytuał z dążeniem do czystości moralnej i nadzieją na nieśmiertelność. Przez pewien nawet czas wynik walki między dwiema religiami pozostawał w zawieszeniu. Pouczającą pozostałością tej długiej walki jest nasze święto Bożego Narodze­nia, które Kościół, jak się zdaje, zapożyczył bezpośrednio u swego pogańskie­go rywala. W kalendarzu juliańskim dzień 25 grudnia uważany był za zimowe przesilenie i dzień narodzin słońca, ponieważ od tej zwrotnej daty dzień staje się dłuższy, a słońce nabiera coraz większej siły. Niezwykłe było święto boskich narodzin w tej postaci, w jakiej obchodzono je w Syrii i Egipcie. Celebranci udawali się do wewnętrznych kaplic, z których wypadali o półno­cy z głośnymi okrzykami: „Dziewica powiła! Światło przybywa!" Egipcjanie przedstawiali nawet nowo narodzone słońce w postaci niemowlęcia, które w dniu jego urodzin, w zimowe przesilenie, pokazywali wiernym. Nie ulega wątpliwości, że dziewica, która poczęła syna i wydała go na świat 25 grudnia, była wielką wschodnią boginią, zwaną przez Semitów niebiańską dziewicą lub po prostu niebiańską boginią. W krajach semickich była ona jedną z odmian Astarte. Otóż wyznawcy boga Mitry identyfikowali go ze słońcem czy też, jak je zwali, Niezwyciężonym Słońcem. Stąd też jego dzień urodzenia przypadał również dwudziestego piątego grudnia. Ewangelie nie wspominaj ą o dniu narodzenia Chrystusa i zgodnie z tym starożytny Kościół święta takiego nie obchodził. Z czasem jednak egipscy chrześcijanie zaczęli uważać szósty stycznia za dzień Bożego Narodzenia i zwyczaj upamiętnienia narodzin Zbawiciela w tym dniu rozpowszechniał się stopniowo, aż w czwartym wieku przyjął się na całym Wschodzie. Ale pod koniec wieku trzeciego i na początku czwartego Kościół zachodni, który nigdy nie uznawał szóstego stycznia za dzień Bożego Narodzenia, przyjął datę dwudziestego piątego grudnia jako prawdziwą, a z czasem decyzję tę uznał również Kościół wschodni. W Antiochii zmianę tę wprowadzono dopiero około roku 375.

Czym kierowały się władze kościelne ustanawiając święto Bożego Narodze­nia? O motywach tej innowacji mówi z całą szczerością pewien pisarz syryjski, sam zresztą chrześcijanin. Powód, dla którego Ojcowie Kościoła przenieśli uroczystość z szóstego stycznia na dwudziestego piątego grudnia - opowiada - jest następujący: „Istniał wśród pogan zwyczaj święcenia tegoż samego dwudziestego piątego grudnia jako dnia narodzin słońca, kiedy to na znak święta palono światła. W tych uroczystościach i obrządkach brali również udział chrześcijanie. Gdy więc Doktorzy Kościoła stwierdzili, że chrześcijan pociąga ta uroczystość, naradzili się i postanowili, by tego dnia obchodzone było prawdziwe Boże Narodzenie, a szóstego stycznia święto Trzech Króli. W związku z tym zachował się zwyczaj palenia świateł aż do szóstego." Na pogańskie pochodzenie Bożego Narodzenia niedwuznacznie wskazuje, a na- wet milcząco to przyznaje, Augustyn, gdy napomina swych braci chrześcijan, by nie obchodzili tego dnia jak poganie ku czci słońca, lecz ku czci tego, który słońce stworzył. W podobny sposób Leon Wielki potępiał zgubne wierzenie, że Boże Narodzenie obchodzone było uroczyście ze względu na narodziny nowego słońca, a nie z powodu narodzin Chrystusa.

Tak więc okazuje się, że Kościół chrześcijański obrał datę dwudziestego piątego grudnia dla obchodzenia urodzin swego Twórcy w celu odwrócenia nabożności pogan od słońca i przeniesienia jej na tego, który zwany był Słońcem Sprawiedliwości. Jeśli tak było istotnie, to całkiem możliwy staje się domysł, że podobnymi motywami kierowały się władze kościelne, dostosowu­jąc wielkanocne święto śmierci i zmartwychwstania Pana do uroczystości śmierci i zmartwychwstania innego azjatyckiego boga, która wypadała w tej samej porze roku. Obrządki wielkanocne przestrzegane nadal w Grecji, na Sycylii i w południowych Włoszech są pod pewnymi względami bardzo podobne do rytuału Adonisa i, jak już sugerowałem, Kościół, być może, świadomie dostosował nowe święto do pogańskiego poprzednika w celu zdobycia dusz dla Chrystusa. Nastąpiło to jednak raczej w greckiej aniżeli w łacińskiej części starożytnego świata, wydaje się bowiem, że kult Adonisa nie pozostawił głębszego śladu w Rzymie i na Zachodzie. Pewne jest, że kult ten nigdy nie wszedł w skład urzędowej religii rzymskiej. Miejsce, które mogłoby mu przypaść w uczuciach pospólstwa, zajęte już było przez podobny, chociaż bardziej barbarzyński kult Attisa i Wielkiej Matki. Otóż w Rzymie śmierć i zmartwychwstanie Attisa obchodzono oficjalnie dwudziestego czwartego i dwudziestego piątego marca, ten ostatni zaś dzień uważano za wiosenne zrównanie i dlatego za najbardziej odpowiednią datę wskrzeszenia boga roślinności nieżyjącego czy też śpiącego przez całą zimę. Zgodnie jednak ze starożytną i rozpowszechnioną tradycją Chrystus cierpiał na krzyżu dwudziestego piątego marca i wobec tego niektórzy chrześcijanie obchodzili ukrzyżowanie tego właśnie dnia niezależnie od fazy księżyca. Zwyczaj ten był z pewnością przestrzegany we Frygii, Kapadocji oraz Galii i mamy podstawy przypuszczać, że przez pewien czas również w Rzymie. Tak więc tradycja głosząca, że śmierć Chrystusa nastąpiła dwudziestego piątego marca, była dawna i głęboko zakorzeniona. Jest to tym ciekawsze, że względy astronomi­czne dowodzą, iż nie może ona mieć żadnych podstaw historycznych. Wypły­wa z tego, jak się zdaje, wniosek nieodparty, że męczeństwo Chrystusa zostało samowolnie odniesione do tej daty, by harmonizowało ze starszym świętem wiosennego zrównania. Tego zdania jest uczony historyk Kościoła monsignor Duchesne1, wskazujący na to, że śmierć Zbawiciela przypadała dzięki temu na dzień uchodzący w powszechnym mniemaniu za dzień stworzenia świata. Ale zmartwychwstanie Attisa łączącego w sobie postacie boskiego ojca i syna, było oficjalnie obchodzone w Rzymie tego samego dnia. Jeśli przypomnimy sobie, że dzień św. Jerzego w kwietniu zastąpił dawne pogańskie uroczystości Parilia, że dzień św. Jana Chrzciciela w czerwcu zajął miejsce pogańskiego święta letniego przesilenia i wody, że wniebowzięcie w sierpniu wyrugowało święto Diany, że Dzień Zaduszny w listopadzie jest kontynuacją starego pogańskiego święta umarłych i że nawet narodziny Chrystusa wyznaczono na zimowe przesilenie, ponieważ przypadał wtedy dzień urodzin słońca, wów­czas nie będzie bynajmniej przypuszczeniem pochopnym i nierozsądnym, jeśli założymy, że inne wielkie święto Kościoła chrześcijańskiego, Wielkanoc, mogło być w podobny sposób i z podobnych budujących przyczyn dostosowa­ne do święta frygijskiego boga Attisa, które przypadało w dzień wiosennego zrównania.

Zbieżności świąt chrześcijańskich z pogańskimi są zbyt liczne i bliskie, by mogły być czystym przypadkiem. Świadczą one o kompromisie, na który Kościół musiał pójść w godzinie swego zwycięstwa wobec swych pokonanych, ale wciąż jeszcze niebezpiecznych rywali. Nieugięty protestantyzm prymi­tywnych misjonarzy, żarliwie potępiających pogaństwo, został zastąpiony giętką polityką, wygodną tolerancją, wyrozumiałością mądrych władz koś­cielnych pojmujących, że chrześcijaństwo może podbić świat jedynie rozluź­niając zbyt sztywne zasady swego Twórcy, rozszerzając troszeczkę wąską furtkę prowadzącą do zbawienia.

Georg Frazer, Złota gałąź

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Tak bo Boże oko ,i silny chalucynogen to szyszynka w mózgu :

Wszystko co chcesz wiedzieć o szyszynce...

... a czego nie chcieli ci dotąd powiedzieć

W 49 dniu życia ludzkiego płodu dopiero co ukształtowana szyszynka wydziela do młodego krwioobiegu substancję o nazwie Dimetylotryptamina, w skrócie DMT, w tym czasie, jak mówią starożytne Wedy - dusza wkracza do ciała. Wnika przez tył serca i wznosi się wzdłuż rdzenia kręgowego, by osiąść w małym gruczole w centrum mózgu - w szyszynce właśnie.

Szyszynka, czyli ciało szyszynkowe (łac. corpus pineale) znajduje się za III komorą mózgu w linii środkowej (między obiema półkulami mózgowymi). Jest odpowiednikiem narządu światłoczułego - „oka ciemieniowego”. Jej nazwa wywodzi się od kształtu, który jest podobnie jak szyszki (łacina pinea). U dorosłych ludzi ma około 0,8 cm (0,3 cala) długości i waży ok. 0,1 grama (0,004 uncji). Jej średnica jest stosunkowo duża u dzieci, a zaczyna się zmniejszać z początkiem dojrzewania.

Mikroskopowo, gruczoł składa się z pinealocytów (typowe komórki endokrynne) i komórek wspomagających, które są podobne do astrocytów mózgu. U osób dorosłych często wykrywa się małe złogi wapnia widoczne w szyszynce na zdjęciach rentgenowskich. Czemu szyszynka wapnieje przeczysz tutaj

JAK ZABIJA SIĘ TWOJĄ SZYSZYNKĘ?

A teraz prawdziwa fizjologia szyszynki na poziomie biomolekularnym, która jest naprawdę skrzętnie ukrywana, nawet przed studentami medycyny

W ciągu dnia szyszynka (mimo, że Wikipedia twierdzi inaczej) jest głównym źródłem serotoniny - naszego wewnętrznego hormonu szczęścia. Jest to również jeden z neuroprzekaźników. To od serotoniny zależy, czy sygnał układu nerwowego będzie w stanie dotrzeć do wszystkich zakątków ciała. Zbyt niski poziom serotoniny zaobserwowano u osób z depresją, ale także u ludzi nadmiernie agresywnych.

W ciągu nocy serotonina w szyszynce ulega dalszym przemianom w melatoninę - to hormon naszych biologicznych cykli życia. Oprócz tego melatonina wpływa na układ hormonalny, w szczególności na hormony gonadotropowe - najważniejsze hormony cyklu miesięcznego i kształtowania się komórek rozrodczych. Melatonina zapobiega przedwczesnemu dojrzewaniu płciowemu, a jej wydzielanie jest ściśle związane z bodźcami świetlnymi i przebiega zgodnie z rytmem dobowym. Pozostałe funkcje Melatoniny są białą plamą na mapie medycznej wiedzy.

Ale wiadomo, że koło godziny 3-4 kiedy po kilku godzinach snu melatoniny w szyszynce gromadzi się wystarczająco dużo - rozpoczyna się kolejny etap alchemicznej wewnętrznej przemiany i w głębokich ciemnościach z melatoniny syntetyzowany jest neuropeptyd o nazwie 5-MeO-DMT (aka "akashon"), który następnie ulega szybkiej enzymatycznej przemianie do DMT - dimetylotryptaminy - związku określanego mianem molekuły duszy...

Wtedy w nocy najczęściej możemy doświadczać samoistnych świadomych snów lub projekcji astralnych...ale to zaledwie czubeczek góry lodowej...

Tunele rzeczywistości i DMT

Najpierw zacznę od zjawiska percepcji. Oczywiście zdajesz sobie sprawę z tego, że niektóre rzeczy Twój mózg przeocza w otaczającej Cię rzeczywistości. Ale czy zdajesz sobie sprawę ze skali tego "przoczania"?

Wiesz, że ze wszystkich docierających do Twojego umysłu bodźców Twoja świadomość zdaje sobie sprawę z 0,0097% to cholernie mało.

Taka jest nasza codzienna percepcja - nazywa się ją tunelową, a rzeczywistość w ten sposób postrzeganą - tunelem rzeczywistości.

Reszta niewidzianej przez Ciebie rzeczywistości zawiera rzeczy, w które nie wierzysz, nie uznajesz za prawdopodobne lub po prostu co tu dużo mówić w głowie Ci się nie mieszczą.

Myślisz, że widzisz to co widzą Twoje fizyczne oczy? Obraz odbierany przez nie jest transmitowany do kory wzrokowej, parokrotnie odwracany i na koniec interpretowany, tak by uzyskać pole widzenia pasujące do Twoich wierzeń i przekonań - w psychologii nazywa się to strefą komfortu. Strefa komfortu ma z założenia sprawiać żebyśmy się czuli dobrze i bezpiecznie w znanym dobrze świecie. To co nie znane, nie wytłumaczalne, dziwne, szokujące, nie zgodne z poglądami, z aktualnym stanem emocjonalnym - czyli powyższe 99,9913% wszechświata - jest wycinane już w przedbiegach na synapsach aksonów.

Teoria wielu światów.

Współczesna matematyka opisuje 33 wymiary w modelu wszechświata - przyjrzyj się temu - matematyka zakłada istnienie ok 33 jednocześnie nałożonych na siebie rzeczywistości.

Jak się rzeczywistości mieszczą w jednym miejscu?

Przepuść promień słońca przez pryzmat - zobaczysz, że w jednym strumieniu białego światła zmieściły się na raz wszystkie kolory tęczy. Mieszczą się w jednym miejscu dzięki różnicom w częstotliwościach drgań energii. Tak samo dzieje się z całymi wymiarami.

Co robi DMT?

Dimetylotryptamina syntetyzowana w szyszynce z tryptofanu mówiąc delikatnie rozszerza percepcję. Jej zwiększona sekrecja (wydzielanie) ma miejsce w momentach wcielania się i wychodzenia z ciała.

Na pewno spotkasz się z określeniami, że DMT to halucynogenna substancja - silny psychodelik, i że pobudzona szyszynka wywołuje halucynacje. Dlatego ludzie w stanach około śmierci lub szoku miewają podobne halucynacje....ale

Mówiąc, że DMT "rozszerza percepcję" mam na myśli to, że całkowicie zdejmuje blokady percepcji neuronalnej.

mówiąc szczerze w tych chwilach, gdy endogenny DMT zaczyna działać na układ nerwowy zaczynamy dopiero widzieć te 99,9913% wszechświata

To nie są haluny to jest cała reszta niewidzialnego dotąd wszechświata - i to wszechświata o wielu wymiarach istniejących na raz. Jest w tej koncepcji miejsce na zobaczenie wreszcie innych inteligencji zamieszkujących te równoległe wymiary i nawiązania rozumnej z nimi komunikacji.

Z zawężoną jaźnią (czyli "na trzeźwo") jesteśmy uwagą przykuci tylko i wyłącznie do tego wymiaru rzeczywistości. Widzimy tylko ten jeden tunel.

Reasumując - szyszynka ze swoim DMT uwalnia percepcję z okowów tego świata, czyli jest naszym międzywymiarowym przełącznikiem widzenia rzeczywistości i uczestniczenia w nich.

Będąc świadomym wielu rzeczywistości możesz nie tylko obserwować je, ale również dosłownie skakać pomiędzy nimi I to nie tylko pomiędzy wymiarami, ale również pomiędzy różnymi wersjami tych samych wymiarów.

To coś o wiele bardziej zaawansowanego niż projekcja astralna. Ale endogennie występujący w naszym mózgu DMT udowadnia, że od początku byliśmy istotami międzywymiarowymi o możliwościach międzywymiarowej percepcji.

"Szyszynka jest organem, który przyjmuje i obrabia geometryczne obrazy Wszechświata. Wszystkie gruczoły połączone są na subtelnym planie z odpowiednimi figurami geometrycznymi, a szyszynka, jak uważają niektórzy mistycy, łączy w sobie wszystkie początkowe formy. Właśnie ten gruczoł pracuje z Kronikami Akaszy, zapisami wszystkiego co odbywa się we wszechświecie. Szyszynka jest nie tylko organem, który przyjmuję subtelną informację i przechowuje pewien jej zakres; jest tym gdzie zapisane są doświadczenia indywidualnej duszy, zdobyte podczas wielu wcieleń."

To słowa Drunvalo Melchidezeka - autora "Pradawnej Tajemnicy Kwiatu Życia"

DMT crop circleKrąg, który powstał 23 lipca 2012 w miejscowości Roundway - przedstawia dokładnie chemiczną strukturę cząsteczki DMT

Ciemny pokój

Nie nie chodzi mi o klasyczny "dark room" i tę formę, z którą się zazwyczaj kojarzy. Chodzi mi o praktykę ciemnego pokoju - czyli całkowitej izolacji z całkowitą deprymacją sensoryczną. Po polsku - przesiadywanie samemu w całkowitych ciemnościach bez dźwięków.

Ta praktyka występuje w Tybecie, jest jedną z praktyk w Tao, w buddyzmie i jest znana w wielu kulturach plemiennych.

Po kilku dniach spędzonych w totalnych ciemnościach obrazy z wnętrza głowy wychodzą na zewnątrz i są tak samo realne jak "normalna" rzeczywistość.

Praktyka ta dostarcza niesamowitego rozszerzenia percepcji.

Z punktu widzenia biochemii mózgu - tak długie przebywanie w ciemnościach powoduje nagromadzenie melatoniny. Dalej następuje faza pinoliny - szyszynka wydziela endogenny inhibitor (beta karboline) enzymu MAO - enzym, który dotąd rozkładał melatoninę. W fazie pinoliny MAO jest hamowany, a z melatoniny szyszynka zaczyna syntetyzować pinolinę, następnie z niej > 5-MeO-DMT , którego znowu nie rozkłada MAO (bo jest unieczynnione), więc z 5-MeO-DMT (aka "akashon") szyszynka zaczyna syntetyzować DMT. To wtedy obrazy z głowy zaczynają wykraczać poza granice czaszki w dosłownym tego słowa znaczeniu. To miejsce, w którym spełniają się sny - natychmiast...

A oczy otwierają się na niewidzialną dotąd rzeczywistość.

Jak to wygląda technicznie:

dni 1 – 3 faza melatoninowa

faza sennej jawy

dni 3 – 5 faza pinolinowa

Pierwsze wizje ; podróże astralne

dni 6 – 8 faza 5 - Meo – DMT

Otwiera się powoli wewnętrzne widzenie ; wzmaga telepatia i intuicja

dni 9 - 12 faza DMT

Wizje wzmagają się, otwierasię percepcja alternatywnych światów i równoległych rzeczywistości. Niektórzy mówią o widzeniu podczerwieni i ultrafioletu w tym stanie.

Zmniejsza sie zapotrzebowanie na sen ; łatwo przychodzi joga snu (czyli medytacja z zachowaniem ciągłej świadomości).

2012 i ogólnoplanetarna szyszynkowa inicjacja ludzkości ?

I teraz przechodzimy do kwestii, która tak czy siak nas wszystkich dotyczy i absolutnie nikt nie pominie tego podsypiając na kanapie przed telewizorem.

Majowie całkiem niedawno ujawnili treść autentycznej wiedzy swoich przodków dotyczącej przepowiedni o roku 2012. Są bardzo zagniewani na rozprzestrzenianie się wersji o apokaliptycznej wizji końca świata. Podkreślają, że ich przepowiednia mówi wyraźnie o TRANSFORMACJI, a nie o żadnym końcu.

Ale do meritum. 21 grudnia 2012 (co potwierdza NASA) dojdzie do zrównania osi Ziemi z osią centrum naszej galaktyki. Majowie zapowiadają, że dojdzie wtedy do niezwykle potężnej emisji strumienia naładowanych cząstek, które potężnie zdestabilizują zachowanie naszego Słońca.

Majowie twierdzą, że w efekcie tych zmian może dojść do przebiegunowania Ziemi. Tak apropo's bieguny magnetyczne już zmieniły miejsce. Przez to zwierzęta, które od zawsze kierowały się zmysłem elektromagnetycznej geolokacji, zaczęły trafiać stadami na linię brzegu - w ich odczuciu tam powinien być ocean - dotyczy to i wielorybów i ptaków - wszystkich zwierząt podróżujących cyklicznie na długie dystanse.

Na podstawie badań lawy wulkanicznej na Hawajach stwierdzono, że ziemskie pole magnetyczne zmienia cały czas swe natężenie, a co kilkadziesiąt tysięcy do milionów lat zmienia swój kierunek (przebiegunowanie Ziemi). Średni czas miedzy przebiegunowaniami wynosi 250 000 lat, ostatnie wystąpiło około 780 000 lat temu.

Nie ma obecnie jasnej teorii opisującej przyczyny przebiegunowania.

Majowie mówią - nasi przodkowie już raz to przeżyli. Twierdzą, że zjawisku przebiegunowania Ziemi towarzyszy zawsze kilka dni ciemności. I jeżeli okaże się prawdą - to czeka nas obowiązkowy ciemny pokój dla całej ludzkości.

To znaczy, że u wszystkich nastąpi coś w rodzaju szyszynkowej inicjacji, bo gdy szyszynka w ciemności zacznie produkować duże ilość DMT - to nic już nie pozostanie takie samo. Po tym jak znowu świat zobaczy słońce - w nas już zmieni się cała percepcja rzeczywistości. Co nas czeka po drugiej stronie szyszynki?

nie wiem, ale życzę nam - żeby Królik, za ktorym będziemy podążać na drugą stronę rzeczywistości - był wesoły...

Monika Burzyńska

Bibliografia:

FIZFOLOGIA I ANATOMIA SZYSZYNKI w tym artykule opisana jest na podstawie:

Traczyk Wiesław; Fizjologia człowieka z elementami fizjologii stosowanej i klinicznej

Adam Bochenek; Anatomia człowieka tom 5 układ nerwowy i narządy zmysłów

dr Agata Ewa Markowicz-Narękiewicz; Związek między wydzielaniem neuroprzekaźników a powstawaniem chorób psychicznych – na szczegółowo omówionym przykładzie depresji

Przemiany i omówienie DMT na podstawie:

dr R.J. Strassman DMT: The Spirit Molecule.Badania prowadzone latach 1990-1995 nad DMT na University of New Mexico

Praktyka ciemnego pokoju na podstawie:

Darkroom Introduction 2012 by Master Mantak Chia: http://www.universal-tao.com/dark_room/index.html

Tunele rzeczywistości i zjawisko percepcji:

Robert Anton Wilson; Kosmiczny spust - wdruki i tunele rzeczywistości

przypuszczenia co do 2012 na podstawie:

oficjanego stanowiska NASA sjk, nasa.gov - link

oficjalnego stanowiska Majów z 7 proroctw Majów - link

Drunvalo Melchizedek; Pradawna Tajemnica Kwiatu Życia - link

- See more at: http://instytutarete.pl/poczytaj/cialo/na-zdrowie/470-szyszynka-tunele-rzeczywistosci-i-2012.html#sthash.1qlywax4.dpuf .

Pan Bóg ,Duchowy Byt Który Jest Stwórcą I Wszechmiłością ,Ojcec Umiłowany nas wszystkich na ziemi ,stworzyciel nieba i ziemi ,ludzi i zwierząt , przez którego od eonów lat wszystko się stało ,co się stało .

Jest jak androgyn umysłowy - dobry i zły , kobietą i mężczyzną ,jest wszechmocny ,wszechpotężny i wszechobecny ,to może wszystko i wszędzie , jest ulokowanyh w głębi człowiekla ,jego duchowym sercu ,a materialnym organie grasicy .

A wszelkie inne podziały religijne i nazwy bogów i bogiń na świecie ,dobro i zło ,itp .to schizofreniczne i schizoidalne podziały ludzi ,od pokoleń ,na globie ziemskim , każdym zakątku .

Edytowane przez Mistyk
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.


Zaloguj się teraz

  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników, przeglądających tę stronę.