Varsoth

Wspomnienie

7 postów w tym temacie

Jestem tu od niedawna, niemniej nikt mi nie broni pisać nowych tematów. A tak się składa, że tego potrzebuję.

Czego konkretnie? Jakiejś porady, czy coś. Doświadczenia.

Do rzeczy.

Od jakiegoś, dość długiego czasu odczuwam okresowy niepokój. Najczęściej przejawia się to poczuciem bycia śledzonym w nocy, gdy idę do ubikacji, lub napić się herbaty. Nie, może niekoniecznie śledzonym. Po prostu czuję obecność jakiejś naciskającej na mnie energii. Gdy uczucie staje się zbyt silne, przeradza się w objawy fizyczne - nudności, zawroty głowy, chwilowe ślepnięcie czy nagły wykwit rozmaitych kolorów przed oczami. Zaczęło się to parę lat temu. Teraz, po wchłonięciu pewnej ilości wiedzy i ustabilizowaniu poglądów, potrafię odpędzać to uczucie. Wyobrażam sobie samego siebie emanującego czystym, białym światłem i zazwyczaj to wystarcza. Od czasu do czasu miewam takie "napady", że we wszystkim doszukuję się ludzkich twarzy, ale powoli zaczynam wątpić aby miało to związek. Ponoć to odrębna i w miarę dobrze opisana choroba, ale nieważne.

Nie, nie boję się ciemności. Właściwie na ogół wolę noc.

Nie, nie wierzę w duchy. Duch nie ma żadnego powodu by zostawać tutaj.

Takie zjawisko ma miejsce tylko w moim "oryginalnym" domu. Gdzie indziej mi się nie zdarzało.

Po przemyśleniu trzech powyższych, jednak tknęło mnie, by zbadać sprawę. Zapytałem swoją babcię, czy w domu nie stało się nic niepokojącego. Nie pocieszyła mnie.

Zginął tu młody człowiek. Nie, oczywiście nie twierdzę, że dom jest nawiedzony. Mówiłem już, że nie wierzę w duchy. W każdym razie nie takie, jakie zwyczajowo się opisuje - biedne, udręczone, przywiązane do naszego świata dusze ludzkie. Uważam to za śmieszność i bezsens, ewentualnie dobry materiał na film grozy.

Historia jest to taka: Babcia moja, wówczas jeszcze nie babcia, musiała w związku z chorobą iść do szpitala. Zastrzegła swemu synowi, by nie zapraszał do domu kolegów. Na co dzień nie było z tym większych problemów, ale nieobecność to co innego. Zwłaszcza, że rodzina nasza ponoć przeklęta przez prapra...babkę. Ale to inny temat.

Nie zaskoczę Was pewnie jeśli powiem, że mój wujek nie posłuchał przestrogi. Zaprosił kolegę, i to tej bardziej uciążliwej kategorii. Narkomana, jak się patrzy. Wąchali sobie klej, w końcu funduszy brak. Nic dziwnego, że kumpel w pewnym momencie źle się poczuł, rozbolała go głowa. Wielce inteligentny wujek dał mu zakamuflowany przez swoją mamę...zastrzyk przeciwbólowy, wyjątkowo mocny, końska dawka.

Kumpel był uczulony, lecz zbyt nieprzytomny by o tym wspomnieć.

Konał ponoć w miarę krótko, choć boleśnie. Szok anafilaktyczny, czy jakoś tak się to nazywa. Drgawki, skurcze, duszności, w końcu śmierć. Niezbyt godny sposób na odejście, ale na pewno lepszy od śmierci głodowej czy spalenia żywcem. Rodzice chłopaka nikogo nie obwinali. Znali go na wylot, głównie od nieprzyjemnej strony.

Wreszcie pytanie: czy po przedwczesnej śmierci może zostać po człowieku pewien ślad, jakaś energia, odcisk czyjejś egzystencji? Czy jedynym, co po nas zostaje, są resztki fizycznego ciała, czy jest coś jeszcze, energetyczna pamiątka dla przyszłych pokoleń, większa lub mniejsza, odczuwalna lub nie? Zapraszam do dyskusji na ten temat, która zarazem może zbliżyć mnie do zrozumienia.

Edytowane przez Varsoth
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Wreszcie pytanie: czy po przedwczesnej śmierci może zostać po człowieku pewien ślad, jakaś energia, odcisk czyjejś egzystencji? Czy jedynym, co po nas zostaje, są resztki fizycznego ciała, czy jest coś jeszcze, energetyczna pamiątka dla przyszłych pokoleń, większa lub mniejsza, odczuwalna lub nie? Zapraszam do dyskusji na ten temat, która zarazem może zbliżyć mnie do zrozumienia.

Tak mi się wydaje, że coś może w tym być...

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dosyc ciekawie te kwestie wyjaśniaja niektóre ścieżki swiatopogladowe gdzie mamy koncepcję wielosci dusz w nas lub podziału duszy na kilka części.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ciekawy temat...

Ja pierwsze 2 lata zycia wychowywalam sie u mojej babci (moja mama miala traume w zwiazku ze smiercia pierwszego dziecka i tym samym nie miala odwagi sie mna zajac, ale to inna historia), w kazdym razie moja babcia mieszkala na wsi w poniemieckim domu. Sama byla taka wsiowa modra baba, od ziol, leczenia i odbierania porodow, Ukrainka... ;)

Ja od malego (bo nawet jak juz tam nie mieszkalam to czesto tam bywalam) bardzo lubilam przebywac na strychu tego domu... :) Czulam sie tam... hehe... bardzo dobrze. Nikt mi tego nie mowil, dopiero jako dorosla osoba sie dowiedzialam od mojej mamy, ze moja babcia widziala tam czesto wisielca... :) osobe, ktora tam albo sie powiesila albo zostala powieszona... no w kazdym razie wisielca... Ciekawe, ze ja uwielbialam to miejsce. ;)

Edytowane przez LaMandragora
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Ja pierwsze 2 lata zycia wychowywalam sie u mojej babci (moja mama miala traume w zwiazku ze smiercia pierwszego dziecka i tym samym nie miala odwagi sie mna zajac, ale to inna historia), w kazdym razie moja babcia mieszkala na wsi w poniemieckim domu.

A to ciekawe, bo ja też mieszkam z babcią z powodu porzucenia przez matkę(choć z innych przyczyn) i również w poniemieckim domu, w którym przed wojną mieściła się szkoła.

Dzisiaj widziałem gazetę z 1986 roku, gdzie jest wzmianka właśnie o śmierci Jacka (babcia przypomniała sobie imię). Milicja Obywatelska "wybadała", że przyczyną śmierci była silna reakcja pomiędzy lekiem przeciwbólowym a acetonem zawartym w kleju, nawet bez uczulenia mogłoby to spowodować śmierć.

Babcia moja miała ponoć do czynienia z czarostwem i istotami duchowymi. Obiecała mi opowiedzieć mi o tym jak najwięcej gdy poczuje się lepiej - chwilowo gnębi ją nerwica, bo matki szuka policja, cholera wie o co zresztą. Postaram się jak najdokładniej przynieść wam te opowieści na forum :)

@Edit

Sosnowiczanin, co to według ciebie jest "na skraju pojechania"? Bo nie wiem, czy mam czuć się urażony, jakoś to ogólnikowe i trochę...no, właśnie nie wiem, jakie.

Edytowane przez Varsoth
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Dnia 13.02.2012 o 20:38, Varsoth napisał:

Wreszcie pytanie: czy po przedwczesnej śmierci może zostać po człowieku pewien ślad, jakaś energia, odcisk czyjejś egzystencji? Czy jedynym, co po nas zostaje, są resztki fizycznego ciała, czy jest coś jeszcze, energetyczna pamiątka dla przyszłych pokoleń, większa lub mniejsza, odczuwalna lub nie? Zapraszam do dyskusji na ten temat, która zarazem może zbliżyć mnie do zrozumienia.

Pozostaje nieśmiertelna dusza /perisprit /ektoplazma /świadomość duchowa :

 

Nasz smutek po umarłych bliskich byłby bezgraniczny i nieutulony, gdyby Bóg nie dawał nam życia wiecznego. Życie nasze byłoby bezcelowe, gdyby kończyło się śmiercią. Jaka korzyść byłaby wtedy z cnoty i dobrych uczynków? Rację mieliby wtedy ci, którzy mówią: "Jedzmy i pijmy, ponieważ jutro pomrzemy!" . Lecz człowiek został stworzony dla nieśmiertelności, a swoim zmartwychwstaniem Chrystus otworzył bramy Królestwa Niebieskiego, wiecznego szczęścia dla tych, którzy w Niego wierzyli i żyli sprawiedliwie. Ziemskie nasze życie jest przygotowaniem do życia przyszłego, a przygotowanie to kończy się wraz ze śmiercią. "Ludzie muszą raz umrzeć, a potem następuje sąd" . Człowiek zostawia wtedy wszystkie swoje ziemskie troski; ciało się rozkłada, aby wstać na nowo przy Powszechnym Zmartwychwstaniu.

Lecz dusza jego żyje nadal, i ani na chwilę nie przerywa swojej egzystencji. Wielokrotne objawienia się umarłych w pewnym stopniu pokazały nam, co się dzieje z duszą, gdy opuści ona ciało. Gdy przestaje ona widzieć oczyma ciała, zaczyna widzieć oczyma duchowymi.

Św. Teofan Zatwornik w liście do swojej umierającej siostry pisze: "Przecież nie umrzesz. Ciało twoje umrze, a ty przejdziesz w inny świat, żywa, pamiętająca samą siebie i poznająca cały okrążający cię świat" .

Po śmierci dusza jest nie mniej, lecz bardziej żywa i świadoma niż przed śmiercią. Św. Ambroży Mediolański naucza: "Z tego powodu, że dusza pozostaje po śmierci żywa, pozostaje dobro, które nie ginie wraz ze śmiercią, lecz rośnie. Dusza nie jest powstrzymywana żadnymi przeszkodami stawianymi przez śmierć, lecz jest bardziej aktywna, gdyż działa w swojej własnej sferze, bez żadnego związku z ciałem, które jest dla niej bardziej ciężarem niż korzyścią" .

Św. abba Doroteusz, ojciec monastycyzmu z Gazy z VI wieku, podsumowuje nauczanie wczesnych Ojców na ten temat: "Albowiem, jak mówią Ojcowie, dusze pamiętają wszystko, co było tutaj, i słowa, i czyny, i myśli, i niczego z nich nie mogą wtedy zapomnieć. A to, co mówi się w psalmie: w ten dzień zginą wszystkie myśli ich , mówi się o myślach dotyczących świata tego, to znaczy budowania, majątku, rodziców, dzieci i wszelkich transakcji. Wszystko to, wraz z wyjściem duszy z ciała, ginie (...). To zaś, co uczyniła ona odnośnie cnoty lub namiętności, wszystko to pamięta i nic z tego dla niej nie ginie (...). I niczego, jak powiedziałem, nie zapomina dusza z tego, co uczyniła na tym świecie, lecz pamięta wszystko po wyjściu z ciała, przy czym jeszcze jaśniej i wyraźniej, jako wolna od jarzma ziemskiego ciała" .

Wielki ojciec monastycyzmu z V wieku św. Jan Kasjan bardzo wyraźnie naucza o czynnym stanie duszy po śmierci ciała, w odpowiedzi wczesnym heretykom, którzy wierzyli, że dusza po śmierci jest nieświadoma. "Dusze po rozłączeniu z ciałem nie pozostają bezczynne, ani nie pozostają bez świadomości; dowodzi tego przypowieść ewangeliczna o bogaczu i Łazarzu (...). Dusze umarłych nie tylko nie tracą swojej świadomości, ale nie tracą również i swoich skłonności, to jest nadziei i strachu, radości i smutku, i zaczynają już smakować coś z tego, czego oczekują dla siebie na Powszechnym Sądzie (...). Stają się bardziej żywe i jeszcze gorliwiej oddają się wysławianiu Boga. I rzeczywiście, jeżeli rozważywszy świadectwa Pisma Świętego o naturze samej duszy, według miary naszego rozumienia trochę pomyślimy, to czyż nie będzie, nie powiem - skrajną głupotą, lecz przynajmniej szaleństwem - chociaż odrobinę podejrzewać, że najbardziej drogocenna część człowieka (to znaczy dusza), w której, wedle błogosławionego Apostoła zamyka się obraz Boży i podobieństwo , po zrzuceniu owej cielesnej niezdarności w której znajduje się ona w teraźniejszym życiu, staje się jak gdyby nieświadoma - ta, która zawiera w sobie całą siłę rozumu i swoją obecnością sprawia, że nawet niema i nieświadoma materia naszego ciała zaczyna odczuwać? Dlatego wynika stąd, i wymaga tego natura samego rozumu, aby duch po zrzuceniu owej cielesnej niezdarności, która go teraz osłabia, doprowadził swoje siły umysłowe do lepszego stanu, odnowił je jako czystsze i subtelniejsze, a nie został ich pozbawiony" .

Dzięki współczesnym doświadczeniom "pośmiertnym" ludzie są wstrząsająco świadomi tego, iż dusza zachowuje świadomość po śmierci, i że jej zdolności umysłowe poprawiają się i wyostrzają. Lecz sama ta świadomość nie wystarczy, aby ochronić kogoś znajdującego się w tym stanie przed oszustwem objawień sfery "pozacielesnej"; wymaga to znajomości pełnej chrześcijańskiej nauki na ten temat.

Początek wizji duchowej

Owa wizja duchowa często rozpoczyna się u umierających jeszcze przed śmiercią, gdy wciąż jeszcze widząc otaczających ich ludzi, a nawet rozmawiając z nimi, widzą też coś, czego tamci nie widzą.

To doświadczenie umierających obserwowano na przestrzeni wieków, i przypadki takie nie są niczym nowym. Niemniej to, co powiedziano wyżej (w rozdziale pierwszym, w części drugiej) powinno być powtórzone i tutaj: tylko w danych przez łaskę Bożą przypadkach odwiedzin, gdy sprawiedliwym pojawiają się święci i Aniołowie, możemy być pewni, że to rzeczywiście przychodzą istoty z innego świata. W normalnych przypadkach, gdy umierająca osoba zaczyna widzieć umarłych krewnych i przyjaciół, doświadczenie to jest zapewne czymś w rodzaju "naturalnego" wprowadzenia do świata niewidzialnego, do którego ma właśnie wchodzić; prawdziwa natura obrazów umarłych, które się wtedy ukazują, znana jest zapewne tylko Bogu - i nie mamy tutaj potrzeby w to wnikać.

Najwyraźniej Bóg daje to doświadczenie jako najbardziej oczywisty sposób powiadomienia umierającej osoby o tym, że inny świat nie jest w końcu całkowicie obcym miejscem, że życie w innym świecie także charakteryzuje się miłością, którą człowiek żywi ku swoim bliskim. Św. biskup Teofan wzruszająco wyraża to w słowach skierowanych do umierającej siostry: "Spotkają tam ciebie tato i mama, bracia i siostry. Pokłoń się im i przekaż im nasze pozdrowienia - i poproś ich o modlitwę za nas. Okrążą cię twoje dzieci i powitają radośnie. Lepiej ci będzie tam niż tutaj".

http://www.fronda.pl/a/oto-droga-duszy-po-smierci-koniecznie-przeczytaj,43225.html

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.


Zaloguj się teraz

  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników, przeglądających tę stronę.