Lestata

Nerwice A Duchowość

13 postów w tym temacie

Cześć. Jestem tutaj nowa, jeszcze nie do końca umiem czytać to forum, odnaleźć się. Jeśli piszę w złym dziale to przepraszam.

Zależy mi na tym, aby ktoś kto nie wierzy tylko w 'naukę' pomógł trochę mi swoimi sądami na ten temat.

Otóż, od jakiegoś czasu mam nagłe spadki formy psychicznej, a co za tym idzie fizycznej. Kiedyś miałam anemię, było to 5 lat temu, jak miałam 15 lat. Wtedy miałam okropne natarczywye myśli typu 'dlaczego ja to ja'. Takie nagłe uświadomienie sobie swojego istnienia. Że może reszta ludzi dookoła to lalki. Bałam się bardzo wtedy siebie i świata i tworzyłam jednocześnie najlepsze obrazy i zdjęcia, w sensie malarstwo, sztuka. Odczuwałam bardzo dogłębnie. Byłam bardzo wyczulona na to wszystko dookoła. Ale często nachodził mnie też lęk, duszności, a potem obłęd jakiś. Zabrano mnie do szpitala i zdiagnozowano nerwicę i depresję, czy może to połączone, nie bardzo pamiętam.

Potem byłam 'normalna', przez długi czas, choć czułam się jakbym nie była w pełni sobą, jakbym nie realizowała siebie do końca.

A teraz znowu mam powrót nerwicy. Mam natarczywe myśli, że zrobię krzywdę swoim bliskim. Czuję się całkowicie oderwana od rzeczywistości. Przeraża mnie wielkość świata i kosmos. Wszystko przez to, że uświadomiłam sobie, że czlowiek to nie tylko mięso. Że przecież istnieje coś poza tym. Na początku temu banalnemu w sumie odkryciu towarzyszyła radość a teraz potworne myśli i lęki. Nie chce mi się żyć, dostałam skierowanie do ... psychiatry. Nigdy nie byłam u psychiatry.

Nie piszę po to, by mniej się bać, by ktoś mnie pocieszył. Po prostu mam wrażenie jakbym była złem, jakbym była zła, jakby coś niedobrego się kręciło wokół mnie. Jakaś zła energia. Nie wiem nawet czym jest ezoteryka. Dopiero co o tym wszystkim przeczytałam.

Jednak widzę duże powiązania w 'chorobach psychicznych' i 'eoteryce', jeśli w ogóle ezoterykę powinno się nazywać i klasyfikować. Może lepiej to nazwać życiem. Zaczynam już bełkot, więc może to zakończę i zobaczę, czy ktoś odpisze.

Bardzo bym chciała żeby ktoś odpisał, pozdrawiam...

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Lestata, idź do tego psychiatry. W naszym narodzie panuje błędne przekonanie, że psychiatrzy są dla 'chorych psychicznie'. Rzeczy, do których doszłaś w swoich rozmyślaniach są jak najbardziej słuszne. Ale Twój rozwój nie pójdzie dalej, dopóki nie ustabilizujesz swojej kondycji psychicznej. Jest to absolutnie NIEZBĘDNE. Swoją drogą, mam taką prywatną teorię, że część zaburzeń psychicznych bierze się stąd, że ludzie zbyt szybko odkrywają prawdę o wszechświecie, gdy nie są na nią gotowi. Że użyję takiego porównania - są zbyt wcześnie odłączeni od matrixa.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Pentothal, przede wszystkim bardzo dziękuję za odpowiedź.

Od zawsze mi towarzyszy depresja, pamiętam te myśli 'ja to ja' od dziecka, to wyobcowanie. Oczywiście, że zamierzam pójść do psychiatry... mam nadzieję, że na prawdę mi pomoże...

I co do Twojej prywatnej teorii - to wydaje mi się bardzo możliwe. Bardzo mi smutno. Bardzo. Gdy patrzę na to, co stworzyli ludzie. Na elektryczność, na pieniądze, na ten śmiech sztuczny. Mam natrętne myśli - boję sie, że kogoś zabiję. Czuję się trochę jak psychopatka. A zawsze mi mówiono, że jestem nadwrażliwa, bo zbyt wiele przeżywam. Że trzeba być twardym. A teraz? Teraz jestem zimna jak głaz.

Nihilizm.

Czekam na dalszy rozwój tego tematu, może mi pomóc, może nie tylko mi. W każdym razie nie chcę być zła. Chcę czuć życie. Nie wiem skąd te myśli, że mogę wszystko, taki brak granic w życiu, w społeczeństwie. Uważam, że jestem niebezpieczna dla świata - stąd moje myśli samobojcze.

Jeśli dla kogoś ten temat jest brutalny, to przepraszam. Staram się być po prostu szczera i dowiedzieć się czegoś...

Pozdrawiam wszystkich...

+ edit: Tak mi jeszcze przyszło na myśl, że mam zbyt silne ego jeszcze, a zbyt daleko zaszłam w pewnym myśleniu. W tym wolnym mysleniu jakby. Może dlatego czuję się 'zła'. Czy istnieją w ogóle źli ludzie? Może istnieją tylko dobrzy ludzie, tylko są nieświadomi? Dlatego czynią źle?

Myśli mi się dosłownie leją z głowy. Proszę wybaczyć za kontrowersje. Jeśli za mocno o czymś piszę to proszę dać znać. Eh...

Edytowane przez Lestata
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Wg. mnie powinnaś zapomnieć o powszechnie przyjętych stereotypach na temat życia i zacząć myśleć po swojemu. Masz umysł analityczny, korzystaj z niego i sama wyznacz dla siebie granice oraz kiedy możesz je przekroczyć.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Z Tymi granicami bywa różnie. Jednak, jeśli mogę Tobie doradzić, lepiej zgłoś się do dobrego lekarza, który Ciebie wesprze. Widzisz, z tego co piszesz jesteś świadoma swej nadwrażliwości i brakiem opanowania w tym względzie. Opieka lekarska może być dla Ciebie kotwicą bezpieczeństwa czymś, co pomoże Ci wrócić do stanu równowagi. A jednocześnie zapanujesz nad sobą, swymi myślami i staniesz się Panią samej siebie. Czemu masz się dręczyć ciągłą walką o równowagę sama. Niestety nikt tu na forum ezoterycznym nie jest wyrocznią, lekarzem ani tym bardziej nie poda Ci gotowego wyjścia z sytuacji. Jednak pomoc dobrego terapeuty pozwoli ci się skupić na jednym powiedzmy "zadaniu".

Trzymam kciuki

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Lestato, przede wszystkim problemem jest czy rzeczywiście istnieje dobro i zło, sensu stricto. Życie pokazuje, że nieraz jest tak, że to co dla jednego jest 'dobre', dla innego jest 'złe'. Jeśli będziesz współpracować ze swoim psychiatrą, to wszystko ma szanse się wyrównać. Im szybciej, tym lepiej.  

Niestety nikt tu na forum ezoterycznym nie jest [...] lekarzem

Tego nie wiesz :p

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Wykształcenie ,wykształceniem , według mojego dużego teoretycznego i praktycznego doświadczenia w naukach - duchowych teologicznych ,okultystycznych ,ezoterycznych (wewnętrznych ,tajemnych nauk tylko dla wtajemniczonych ) , ,mistycznych ,magicznych , i szamańskich , najpewniejszym sprawdzianem wiedzy ,dojrzałości ,rozsądku i prawdy jest osobista praktyka i doświadczenie ( tzw .samo=-doskonalenie i samo-dyscyplina wewnętrzna ) .

W dzisiejszych czasach , każdy sam ,dla siebie musi być psychoanalitykiem ,badaczem , naukowcem - eksplorującym / badającym własną psychikę / zgłębiającym poziomy własnej psychiki w poszukiwaniu skarbów poukrywanych na dnie - nieświadomości i podświadomości - prawdy ,mądrości ,miłości , wiedzy ,rozsądku , bo jak brzmiała maksyma starożytnych " Poznaj Samego Siebie " .

Ponieważ nikt inny nie może prawidłowo zdiagnozować naszej kreatywnej ,zmiennej /płynnej psychiki i powiązanej z nimi emocji i uczuć , oraz systemem nerwowym naszego stanu fizycznego i organów wewnętrznych , gdyż wszystko co materialne na ziemi ,to zmaterializowana energia wszech świata .

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! (Ef 4,26)

Jak wszystkie inne uczucia złość też jest dobra. Gniew jest dobry. I w ten sposób na tę emocję trzeba patrzeć. Jeżeli tego nie zrobimy, będziemy mieli nieustanne problemy ze złością do końca życia. Będziemy się z nią męczyć i nie będziemy z niej korzystać. Czy z gniewu mogą wynikać grzechy? Mogą, jak najbardziej, ale sam w sobie gniew jest dobry. Jest on uczuciem, które rodzi się w nas wówczas, gdy stajemy naprzeciwko czegoś, co wywołuje w nas sprzeciw. Nie chcę, nie zgadzam się na to, nie pozwalam. Złość woła właśnie w ten sposób: nie chcę. Uczucie złości to informacja, że dzieje się we mnie coś, na co nie mogę i nie chcę zezwolić.

Bardzo częsta jest złość na współmałżonka. Co ona oznacza? Oznacza, że w naszym związku dzieje się coś, z czym się nie zgadzam. Że jakaś moja potrzeba nie jest zaspokojona, czegoś nie potrafię znieść. Złość na dzieci - jeszcze chyba częstsza - jest czymś trochę innym. Dzieci zachowują się w sposób trudny do przyjęcia, ale za gniewem na nie prawie zawsze stoi złość na samego siebie, na swoją bezradność, na to, że nic nie potrafię zrobić. Złość na szefa w pracy -że mnie wykorzystuje, a ja się temu poddaję... Rani to moje poczucie sprawiedliwości. Wreszcie złość na Boga, niezwykle częsta, złość, że On nie chce ułożyć mi życia, choć przecież wszystko może. Dlaczego nic nie robi?!

Najczęstsza reakcja na pojawiającą się w nas złość, to próba stłumienia jej. Nie złościć się. Mówimy sobie: przestań się złościć, po co masz się złościć, to nic nie da. Ze złością się źle czujemy, chcemy więc, żeby jej nie było. Jestem zły, a przecież nie powinienem. Nie powinienem się złościć, niepotrzebnie się denerwuję, nie powinienem tego robić. Ale stłumiony gniew wraca ze zdwojoną siłą. Nie znika. Podobnie zresztą, jak wszystkie inne uczucia. Większość nas boryka się z powtarzającymi się częściej czy rzadziej wybuchami gniewu. Zdarzają się nam one w najmniej oczekiwanych sytuacjach, zwykle wobec Bogu ducha winnych ludzi...

Skąd ta nieumiejętność w przeżywaniu złości, skąd brak akceptacji dla tego uczucia? Wystarczy przypomnieć sobie dzieciństwo, wystarczy spojrzeć, jeżeli jesteście rodzicami, jak reagujecie na wasze dzieci. Jak rodzice reagują na złość dziecka? Złością. Dziecko nie ma prawa się złościć, a że rodzice są silniejsi, dziecko bardzo szybko przyswaja sobie fałszy-we przekonanie, że złość jest zła. I czuje się winne. W dzieciństwie uczymy się, że nie wolno się złościć. W dziecięcym świecie Bóg zawsze jest sojusznikiem rodziców i ich metod wychowawczych. Dzieci bardzo szybko wyrabiają sobie więc przekonanie, że złość jest grzechem. Bóg nie życzy sobie, abyśmy się złościli. Tylko On ma prawo gniewać się na nas...

Jakie owoce rodzi przekonanie, że złość jest zła i że należy ją tłumić? Pierwszym jest depresja, której najkrótsza definicja brzmi: niewyrażona złość. Skąd bierze się depresja? Stąd, że całą swoją życiową energię poświęcamy na zwalczanie złości. Trzymamy ją w ryzach tak mocno, że tej energii zaczyna brakować na cokolwiek innego: człowiek nie ma siły, by żyć, cały zapada się w smutek.

Drugim owocem tłumienia złości, o wiele częstszym, jest agresja. Agresja to złość, która wymknęła się spod kontroli. Agresja jest grzechem poważnym, często głównym. Wszystkie wojny wynikają z agresji. Gdy już nie jesteśmy w stanie wytrzymać dłużej napięcia, złość uwalnia się i bez żadnej kontroli, niczym żywioł, niszczy wszystko, co napotka na swej drodze. Właśnie wtedy nagle obrywają ludzie, którzy nic nam nie zawinili, a jeżeli nawet zawinili, to obrywają w sposób o wiele poważniejszy, niż sobie na to zasłużyli.

Agresja to efekt nierobienia użytku z uczucia złości, długotrwałego potępiania się za to, że czujemy się na coś źli. Jeżeli będziemy sobie mówili: złość jest zła, jeżeli będziemy próbowali wmawiać sobie: nie powinienem się złościć, niepotrzebnie się denerwuję - będzie w nas rosło napięcie, zmierzające w stronę eksplozji. Ewentualnie zapadniemy się w depresję. Ale to pierwsze jest dużo częstsze. Mimo wszystko większość z nas posiada mechanizm obronny, który ratuje nas przed całkowitym rozsypaniem się: zdolność uwalniania nagromadzonej złości.

Po co Bóg dał nam zdolność odczuwania gniewu? Po co człowiek jest w nią wyposażony? Jaki jest jej sens? To najpotężniejsza siła, jaką w sobie mamy, służąca zmianie swojego życia. Wsłuchajcie się w swój gniew. Wasz gniew powie wam - i nie waham się twierdzić, że to Bóg będzie mówił, bo On w złości jest bardzo mocno obecny - na co nie jesteście w stanie się zgodzić, czego nie możecie przełknąć. Wsłuchując się w swój gniew, możemy dokonać wielu istotnych dla naszego życia odkryć. Trzeba jednak słuchać bardzo uważnie - nie wolno zatrzymywać się na powierzchni. Na ogół bowiem utożsamiamy naszą złość z tym, co ją w danym momencie wywołało. W rzeczywistości jej źródło przeważnie bije dużo głębiej. Warto ciągle stawiać sobie bardzo ważne pytanie: na co tak naprawdę jestem zły? Czego nie potrafię zaakceptować? I wówczas okazuje się, że w swoim gniewie można znaleźć potężnego sprzymierzeńca, który pomaga zmienić życie, pozbyć się z niego tego, czego nie chcemy i nie jesteśmy w stanie znieść. Gniew, wbrew pozorom, bardzo pomaga żyć w zgodzie z samym sobą, z innymi ludźmi i z Bogiem.

Opracowano na podstawie: J. Krzysztofowicz OP, 7 sposobów na rozplątanie życia. Grzechy główne dziś, Kraków 2008.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Dnia 30.10.2012 o 15:12, Pentothal napisał:

Lestato, przede wszystkim problemem jest czy rzeczywiście istnieje dobro i zło, sensu stricto. Życie pokazuje, że nieraz jest tak, że to co dla jednego jest 'dobre', dla innego jest 'złe'. Jeśli będziesz współpracować ze swoim psychiatrą, to wszystko ma szanse się wyrównać. Im szybciej, tym lepiej.  

Tego nie wiesz :p

Dokładnie ,a teraz  zapraszam  każdego do przestudiowania ciekawego artykułu ,a raczej dwóch artykułów traktującym o jednym  ,moje doświadczenie jest podobne ,jak i  każdego ,kto rozwija się naprawdę duchowo  i przeżywa walkę duchową /psychiczną /umysłową = wewnętrzną /subiektywną :

Wątki religijne i metafizyczne pojawiają się często w doświadczeniach osób cierpiących psychicznie. Ich zmagania i problemy wyglądają jednak inaczej w przypadku na przykład dylematów egzystencjalnych czy kryzysów światopoglądowych, inaczej zaś w przypadku chorób, a raczej wypadałoby mówić - zaburzeń psychicznych.

 

Z urojeniami o treści religijnej spotykamy się w schizofrenii, w depresji endogennej mamy do czynienia z urojeniami potępienia, winy i kary, a z myślami obsesyjnymi o treści religijnej - w nerwicy natręctw. Swoistym przypadkiem granicznym jest tzw. opętanie: z punktu widzenia klasyfikacji psychiatrycznej rozumiane jako zespół psychopatologiczny z kategorii zaburzeń dysocjacyjnych, z punktu widzenia teologicznego - stan zniewolenia przez szatana.

 

Rozumienie własnego cierpienia w kategoriach religijnych, postrzeganie walki z chorobą jako walki duchowej nie jest bez znaczenia nie tylko dla wiary, ale i dla zdrowia. Osoby z urojeniami i (bądź) halucynacjami o treści religijnej mają tendencję do zachowań agresywnych czy też samobójczych. Osoby wierzące, które mają urojenia o treści religijnej, często biorą Biblię dosłownie i powołując się na jej autorytet, ranią się po to, aby ze swego ciała wypędzić grzech, pokonać w nim zło, zwyciężyć szatana. Urojenia o treści religijnej mają także wpływ na niechętne szukanie przez ludzi cierpiących na schizofrenię pomocy lekarskiej i korzystanie z lekarstw. Przypisywanie swego stanu wpływom "nadprzyrodzonym" wiąże się bowiem z oporem wobec farmakoterapii i kontaktów ze służbą zdrowia.
 
Jak pokazują badania, pacjenci cierpiący na urojenia o treści religijnej przeżywają swoją chorobę gorzej niż pacjenci cierpiący na schizofrenię, ale bez tego typu urojeń. Przejawia się to w gorszym funkcjonowaniu społecznym i występowaniu większej ilości halucynacji przez dłuższy czas. Badania na populacji osób cierpiących na urojenia paranoidalne (prześladowcze) pokazują, że przypisywanie ich występowania wpływom istot nadprzyrodzonych ma miejsce częściej wśród chrześcijan niż muzułmanów czy buddystów.
 
Zauważono również, że praktyki religijne są ściśle powiązane z występowaniem urojeń o treści religijnej, ale bycie osobą wierzącą nie jest koniecznym i jedynym warunkiem rozwoju tego typu urojeń. Najczęściej jednak to osoby religijne mają urojenia prześladowcze (odnoszące się do szatana bądź demonów), wielkościowe (związane z przekonaniem, że jest się Bogiem, Jezusem czy aniołem) lub deprecjacyjne (dotyczące przeświadczenia o własnym grzechu i niemożliwości jego przebaczenia).
   

Schizofreniczna metafizyka

 
Antoni Kępiński w Schizofrenii pisze: "świat schizofrenika wypełnia się tym, co nie stanowi zwykłej aparycji świata: tajemniczymi siłami, niewidzialnymi promieniami, śledzącymi oczyma, głosami rozkazującymi i potępiającymi, niezwykłymi postaciami - duchów, aniołów, diabłów, umarłych". Świat takiego człowieka jest "terenem walki przeciwstawnych mocy, zwykle o charakterze moralnym - dobra i zła, piękna i brzydoty, mądrości i głupoty.
 
Działanie na odległość może być bierne lub czynne. W pierwszym wypadku na chorego działają różne siły, w drugim on działa nimi na otoczenie. Pod zwykłym obrazem świata kryje się inny «prawdziwy». Chory jakby odkrył istotę rzeczywistości - kantowskie Ding an sich. Ludzie znają - w przekonaniu chorego - tylko jej pozory".
 
Metafizyczną tematykę "walki duchowej" pacjenta schizofrenicznego można umiejscowić w kontekście trzech głównych "bitew": ontologicznej, eschatologicznej i charyzmatycznej. Bitwa ontologiczna jest zmaganiem o zrozumienie istoty bytu, koncepcji człowieka i wszechświata. Bitwa eschatologiczna dotyczy końca świata i własnego zbawienia. Bitwa charyzmatyczna związana jest z przekonaniem o własnej wyjątkowości i misji, która ma często charakter iście mesjański.
 
Jak zauważa Kępiński, w percepcji chorego na schizofrenię wszystko wypełnia Boska lub szatańska substancja. świat przenikają tajemnicze energie, promienie, siły dobre i złe, fale wchodzące w ludzkie myśli i kierujące postępowaniem człowieka. Świat jest terenem walki szatana z Bogiem w obliczu apokalipsy, jaka ma wkrótce nastąpić. Religijne motywy katastroficznego obrazu nie idą jednak w parze ze światopoglądem z okresu przedchorobowego. Dość często się zdarza - pisze Kępiński - że ludzie głęboko religijni i tak wychowywani mają świecki obraz katastrofy świata, a przeciwnie, całkiem obojętni dla spraw religijnych przeżywają apokaliptyczne wizje o tematyce religijno-metafizycznej.
 
 
Chory psychicznie walczy, zmaga się, objawia mu się Bóg, święci, bohaterowie przeszłości, wielcy przodkowie, duchy zmarłych krewnych, współcześni wielcy ludzie. Rozmawia z nimi, czeka na ich znak, rozkazy, jest ślepym narzędziem w ich rękach. Wie, że walczą o niego złe siły, próbują go zniewolić, zawładnąć jego myślami i postępowaniem. Jednak czy jego wróg to wyłącznie jego symptomy? Treści urojeniowe pozostają w ścisłym związku z klimatem duchowym epoki i w dużej mierze są jego symbolicznym wyrazem, akcenty religijne, mistyczne są wciąż obecne w doświadczeniach halucynacyjnych, towarzyszących chorobom psychicznym. Czy w takim razie chory psychicznie walczy duchowo, czy może raczej jest duchowo obezwładniony i stąd jego walkę traktujemy jako oznakę i przejaw choroby?
 
Walka duchowa ma różne oblicza. By właściwie odpowiedzieć na powyższe pytania, trzeba wpierw nakreślić jej kontekst i napotykanego w niej "wroga". Spróbujmy zobaczyć, jak wygląda walka duchowa w rozwoju choroby psychicznej i "poza" nią. Choroba psychiczna stanowi bowiem zasłonę, jak i odsłonę dla zmagań o charakterze duchowym człowieka chorego, ale niepozbawionego przez to własnej duszy, nietracącego ipso facto łaski i wiary.
  

Przypadek Małgorzaty

 
Przez trzydzieści lat Małgorzata żyła w przekonaniu, że opętał ją szatan. Myśl, że upodobniła się do niego, naszła ją, gdy miała trzydzieści lat. Ze względu na ciężką depresję posłano ją do szpitala. W trakcie leczenia przeczytała powieść Johna Steinbecka Na wschód od Edenu. Znalazła w niej fragment, w którym - jak twierdzi - odnalazła opis samej siebie. Steinbeck przedstawiał potwory przychodzące na świat w ludzkich rodzinach. Jedne miały zniekształcone ciała, inne przychodziły ze zniekształconymi duszami.
 
Było to dla niej olśnienie. "Nagle zdałam sobie sprawę, że to, o czym czytam, jest prawdą". Małgorzata wzięła samą siebie za istotę ze zdeformowaną duszą. Jednak u siebie dostrzegła coś więcej.
W swojej duszy widziała nie tylko brak życia pochodzący od Boga, ale jego unieważnienie. Pogrążając się w pustej przestrzeni własnej duszy, uświadomiła sobie, że brak życia duchowego, myśl o "śmierci własnej" duszy, nie oddaje jeszcze tego, co przeżywa. Była przekonana, że jest zła, że jest złem, które pojawiło się na świecie. Zaczęła przyglądać się całemu swemu życiu i widziała oznaki tego procesu. To, co dotąd uważała za drobne przewinienia w stosunku do najbliższych i przyjaciół, było w rzeczywistości mackami złego.
 
"Wszystko widziałam w diabolicznym świetle". Zaczęła intensywnie myśleć o Holokauście, który miał miejsce w czasach jej dzieciństwa i który zawsze ją intrygował. Stwierdziła, że to ona była jego przyczyną. Problem nie leżał w tym, że była złą osobą. Mówiła: "Żyję poza Boską opatrznością", "Nie jestem w pełni człowiekiem". Powoli przyzwyczajała się do zmierzenia się z przekonaniem, jakie miała o sobie, że "przez trzydzieści lat była diabłem w ludzkiej skórze". Przez trzydzieści lat większość czasu spędziła "przykuta do łóżka". I choć jest to metafora, prawdą jest, że były to rzeczywiste "łańcuchy" psychiczne. Myśl o własnej śmierci wydawała jej się jedynym rozwiązaniem. Ponieważ była zakładniczką szatana, nie miała w sobie życia.
 
Dzisiaj Małgorzata żyje na przedmieściach Bostonu, w domu dla pensjonariuszy zmagających się z chorobą psychiczną; wciąż miewa ataki depresji, ale diabeł zniknął nagle z jej życia pięć lat temu. Psychiatrzy podawali jej w trakcie choroby wiele antypsychotycznych leków, ale żaden nie przyniósł takiej poprawy jak risperdal. Niedługo po tym, jak go zażyła, nagle zadała sobie pytanie: "A co stało się z szatanem?". W momentach remisji, kiedy jest w dołku z powodu depresji, wciąż powraca do niej myśl, że jest złą osobą. Nie ocenia się już jednak w kategoriach mieszkańca piekła stąpającego po ziemi. "Teraz mogę pomyśleć o sobie jako o grzeszniku, ale to już zupełnie inna rzecz. Bez względu na to, jak źle się ze mną dzieje, wiem, że Bóg mnie nie opuścił, że otacza mnie swoim światłem".
 
Uwolniona od "przekleństwa" bycia osobą potępioną, żyjącą poza dobrem i światłem, Małgorzata wróciła do społeczeństwa. Zaangażowała się w pracę na rzecz praw obywatelskich ludzi chorych psychicznie, jest aktywną parafianką w swojej wspólnocie kościelnej, napisała wiele artykułów na temat duchowości i choroby psychicznej. Wciąż cierpi z powodu głębokiego i chronicznego bólu, który opisuje jako fizyczny, ale rozumie jako duchowo-psychiczny, bólu, który jest czasami tak dotkliwy, że uniemożliwia jej normalne funkcjonowanie.
 
Bierze lekarstwa przeciwdepresyjne, aby złagodzić owo cierpienie, ale odkryła, że najlepszym lekiem pomagającym rozpocząć dzień jest zabawa z matematyką. Odkąd zniknął z jej życia szatan, "oczarowały" ją rachunki. Rano wykonuje różne kalkulacje. "Nie potrafię tego wyjaśnić, ale kiedy tak obliczam różne rzeczy, ból przechodzi. Jestem uzależniona od liczenia" - mówi. Matematyka i modlitwa są dla niej sprzymierzeńcami w doświadczeniu ulgi. Polega na obu i chociaż jest osobą o raczej tradycjonalistycznej wierze, czasami nie jest pewna, czy matematyka i modlitwa nie jest tym samym. W jednym i drugim zapomina o sobie, otwiera się na coś poza nią samą. Bóg przecież różnie może się objawiać dla naszego dobra.
 
Niewątpliwie "cud" sprawił risperdal, ale czy odbył za nią duchową walkę? Małgorzata postrzega swoją chorobę w kategoriach duchowych i medycznych. W przeciwieństwie do większości osób w ostrej psychozie zdaje sobie sprawę, że religia mogła odegrać jakąś rolę w nadaniu treści jej urojeniom.

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,66,walka-duchowa-w-chorobie-psychicznej.html

 

Ale czym tak naprawdę jest szaleństwo? To tylko kwestia umowna. Każdy, kto wyróżnia się, mówi o rzeczach, o których innym się nawet nie śniło może być nazywany szaleńcem. Mam pewną przyjaciółkę, która jest całkowicie zdrowa, niestety powiedziała parę słów za dużo i dzięki temu zdiagnozowali u niej schizofrenie paranoidalną. Przeraża mnie dzisiejsza psychiatra i sposób, w jaki traktują pacjentów. Według mnie to jest inkwizycja XXI wieku. Wiem co mówię bo sam to przeszedłem. Psychiatrzy traktują pacjentów z góry, nie próbują wejść w rozumowanie osoby, która choć trochę się różni od norm społecznych, a jedynie szprycują ją lekami w nadziei, że jej pomagają.

Oczywiście są dobrzy lekarze jak też Ci źli. Spotkałem kiedyś psychiatrę, który stwierdził, że tak naprawdę schizofrenicy mogą mieć rację, a to oni są w błędzie. Powiedział mi, że może być tak, że istnieje ta druga rzeczywistość, której zwykli ludzie nie są w stanie zobaczyć ani poczuć. Domyślam się, że u wielu osób, które czytają tą stronę można postawić taką diagnozę. Spytacie pewnie, na jakiej podstawie? Wystarczy, że macie otwarte swoje trzecie oko, wystarczy to, że inaczej patrzycie na rzeczywistość. Nie musicie mieć halucynacji czy rozdwojenia jaźni, aby być umownie „szalonymi”. Tak właśnie postrzega nas dzisiejsza psychiatria.

Choroby psychiczne są bardzo interesujące, ponieważ ludzie, którzy ich doświadczają przebywają w odmiennym stanie świadomości. Skąd możemy wiedzieć, że to oni nie mają racji a mamy ją my? No dobrze, możecie powiedzieć, że tego typu „choroby” to uszkodzenie mózgu i są na to lekarstwa jednak sami czegoś takiego nigdy nie doświadczyliście. Chciałbym was uświadomić, że takie osoby nie myślą, że są „chorzy” (specjalnie używam cudzysłowie, bo nie uważam żeby to była choroba), a całkowicie zdrowi i to co ich dotyka jest jak najbardziej prawdziwe mimo, że czasami nie ma sensu.

Szczerzę mam nadzieję, że ktoś się za to weźmie i zmieni dzisiejszą psychiatrie. Według mnie psychiatrami powinni zostawać ludzie, którzy sami doświadczyli czegoś takiego i umieją pomóc drugiej osobie czy wczuć się w jej stan.

http://www.nowaswiadomosc.pl/251-schizofrenia-duchowa-podroz.html

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Dnia 29.10.2012 o 17:39, Pentothal napisał:

Lestata, idź do tego psychiatry. W naszym narodzie panuje błędne przekonanie, że psychiatrzy są dla 'chorych psychicznie'. Rzeczy, do których doszłaś w swoich rozmyślaniach są jak najbardziej słuszne. Ale Twój rozwój nie pójdzie dalej, dopóki nie ustabilizujesz swojej kondycji psychicznej. Jest to absolutnie NIEZBĘDNE. Swoją drogą, mam taką prywatną teorię, że część zaburzeń psychicznych bierze się stąd, że ludzie zbyt szybko odkrywają prawdę o wszechświecie, gdy nie są na nią gotowi. Że użyję takiego porównania - są zbyt wcześnie odłączeni od matrixa.

Dzisiaj psychiatria to inkwizycja XXI W ,więcej szkody mogą uczynić ,niż pożytku , jednego znam naprawdę dobrego psychiatrę i psychologa -Carla Gustawa Junga ,tylko niestety on mieszka w Szwajcarii , sam przeżył osobiście epizody depresyjne i schizofreniczne ,poznał naukę ,filozofię ,teologię i parapsychologię Zachodu I Dalekiego Wschodu .

Cytat Pentothal : Swoją drogą, mam taką prywatną teorię, że część zaburzeń psychicznych bierze się stąd, że ludzie zbyt szybko odkrywają prawdę o wszechświecie, gdy nie są na nią gotowi. Że użyję takiego porównania - są zbyt wcześnie odłączeni od matrixa.

Także ,ale największą zarazą i chorobą tych czasów jeszt użależnienie od komputera , i sztucznej sieci matrixa jakim jest internet ,

Skutki nadmiernego używania komputera oraz uzależnienia od Internetu można podzielić w zależności od sfery życia i działania, w której się ujawnią. Są to następujące grupy: skutki fizyczne, psychiczne, moralne, społeczne i intelektualne.

Skutki fizyczne

Najbardziej widoczne skutki, w dosłownym sensie, dotyczą naszego ciała. Długotrwałe przesiadywanie przed komputerem może stanowić poważną przyczynę wady postawy, skrzywienia kręgosłupa, bólów kręgosłupa, nadwerężenia mięśni nadgarstka oraz karku. Następny problem to zmęczenie oczu prowadzące często do bólów głowy. Poza tym wpatrując się w ekran bezwiednie przestajemy mrugać powiekami, co z kolei prowadzi do niekorzystnego dla nas wysychania oczu.

Również za słabe lub zbyt silne oświetlenie sprawia, że mięśnie oczu z powodu dużego kontrastu między ekranem monitora a otoczeniem muszą dostosowywać się do zmieniających się warunków oświetleniowych (zwłaszcza gdy często przenosimy wzrok z ekranu np. na przepisywany tekst). Powoduje to szybkie zmęczenie oczu i osłabienie ich mięśni. Może to również doprowadzić do osłabienia wzroku. Należy tu także wspomnieć o ryzyku wystąpienia tzw. padaczki ekranowej. Intensywne bodźce świetlne płynące z kolorowych, nasyconych barwami świetlnymi ekranów mogą naruszać właściwe funkcjonowanie pracy mózgu. Szczególnie niebezpieczne jest to dla dzieci i młodzieży, gdyż ich układ nerwowy kształtuje i rozwija się. Długotrwałe przesiadywanie przed komputerem zwykle nie idzie w parze ze zdrowym i racjonalnym odżywianiem się. To z kolei może skutkować chorobami układu pokarmowego.

Skutki psychiczne

Psychiczne skutki uzależnienia to przede wszystkim postępująca izolacja od znajomych, przyjaciół i rodziny, unikanie ludzi, trudności w nawiązywaniu kontaktów, odczuwanie pełnego bezpieczeństwa tylko przy komputerze oraz zacieranie granicy między światem rzeczywistym a wirtualnym. Jest to bardzo niebezpieczne szczególnie dla dzieci i młodzieży. Gry, w których zabijamy, żeby wygrać, a następnie przy pomocy klawisza Escape rozpoczynamy wszystko od początku ożywiając bohatera, dają mylny obraz realnego świata. Jeżeli dodatkowo gry te są nasycone agresją, to wypaczają one wizję świata dziecka, uodparniając je tym samym na zło i przemoc. Inny problem to problemy z koncentracją, ze skupieniem uwagi oraz przyswajaniem wiedzy.

Skutki moralne

Na zaistnienie skutków moralnych składa się przede wszystkim łatwo dostępna pornografia (w tym także z udziałem dzieci), ponadto łatwy dostęp do informacji o możliwości nabycia narkotyków lub możliwości uprawy niektórych z nich. W Internecie można także znaleźć instrukcje wykonania materiałów wybuchowych oraz serwisy informacyjne sekt religijnych. Coraz głośniejszy staje się ostatnio problem zawierania znajomości internetowych z dziećmi przez pedofili. Dzieci z natury są szczere i ciekawe świata, a przecież nie wiadomo, kto z nimi rozmawia z tej drugiej strony.

Skutki społeczne

Mówiąc o skutkach społecznych wymieńmy tu choćby zachowania nieetyczne wynikające z anonimowości w sieci. Niektórzy internauci wobec anonimowego rozmówcy czują się zwolnieni z zasad kultury słowa i dobrego wychowania. Wyzwala się w nich wówczas demon swobody i używają słów, których nie mieliby odwagi użyć w normalnej rozmowie. Inny, bardzo ważny problem stanowi bezpieczeństwo nas samych i naszych danych w sieci. Wszyscy wiemy, że sprytni hackerzy są w stanie kupić na nasze konto drogie rzeczy. Problem staje się jednak dużo poważniejszy, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo narodowe, dobro pacjentów w szpitalach czy nasze pieniądze w banku. Instytucje te mają bardzo dobre zabezpieczenia, ale złamanie ich lub obejście jest zwykle kwestią czasu, wytrwałości i sprytu.

Skutki intelektualne

Skutki intelektualne to brak zainteresowania nauką (u dzieci) oraz bezkrytyczna wiara w możliwości komputera. Jest ona bardzo złudna, bo komputer wykonuje te wszystkie operacje, które wcześniej zaprogramował człowiek. Maszyna sama z siebie nie jest w stanie wynaleźć szczepionki na raka, na AIDS, nie rozwiąże problemów ekonomicznych naszego kraju ani problemu głodu na świecie. Warto zdawać sobie z tego sprawę i uświadamiać ten fakt naszym dzieciom. Modnym ostatnio pojęciem staje się szok informacyjny. Szybki napływ informacji powoduje utratę zdolności ich racjonalnej selekcji przez nasz mózg. Wówczas niejako bez naszej woli chłoniemy również dane mało wartościowe, które mówiąc wprost, zaśmiecają nasz umysł.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Dnia 29.10.2012 o 17:39, Pentothal napisał:

Lestata, idź do tego psychiatry. W naszym narodzie panuje błędne przekonanie, że psychiatrzy są dla 'chorych psychicznie'. Rzeczy, do których doszłaś w swoich rozmyślaniach są jak najbardziej słuszne. Ale Twój rozwój nie pójdzie dalej, dopóki nie ustabilizujesz swojej kondycji psychicznej. Jest to absolutnie NIEZBĘDNE. Swoją drogą, mam taką prywatną teorię, że część zaburzeń psychicznych bierze się stąd, że ludzie zbyt szybko odkrywają prawdę o wszechświecie, gdy nie są na nią gotowi. Że użyję takiego porównania - są zbyt wcześnie odłączeni od matrixa.

Psychiatria moi drodzy ,to w dzisiejszych czasach inkwizycja i religia XXI W .  jeśli ktoś ufa i wierzy w moc leczniczą dzisiejszej medycyny ,to tylko pogratulować  ,zacofania ewolucyjnego i średniowiecznej mentalności .

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.


Zaloguj się teraz

  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników, przeglądających tę stronę.