tomoko

Globalna Medytacja 12.12.2012

26 postów w tym temacie

W środę 12.12.12 o 13.30 w naszym kraju, odbędzie się globalna medytacja. Zapraszam do przyłączenia się...

:spam:/>

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Są ludzie (w tym naukowcy), którzy uważają, że wola ludzka ma siłę sprawczą. Ludzie ci także podnoszą kwestię istnienia świadomości zbiorowej. Choćby nawet takie akcje jak ta miały bazować na wytworzeniu egregora, to cel moim zdaniem jest tego wart.

Temat ponownie otwieram, bo nie jest kretyński, a Knust nie stanowi wykładni co jest mądre, a co nie.

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Knust stanowi, więc temat pójdzie do kosza. Jak tylko ponapawam się wystarczająco swoją władzą.

Wymyślanie magicznych formuł z okazji sztucznego podziału czasu to idiotyzm.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ekhm... ale ja jednej rzeczy nie rozumiem:

W środę 12.12.12 o 13.30 w naszym kraju, odbędzie się globalna medytacja. Zapraszam do przyłączenia się...

Nieważne, że sięjuż odbyla... ale jak w jednym kraju może odbyć się coś GLOBALNEGO???

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Akcja globalna tzn. dokładnie w tym samym czasie na całym globie się odbyła, a w naszej strefie czasowej wypadało to akurat o 13:30.

A czy pokój na świecie to temat kretyński...?

Ja nie komentuję, a swoje wiem.

PS. Więcej spokoju Knust ;)

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Tomko medytacje gto sobie zróbcie, zeby się nad sobą zastanowić i posprzatać w swoim życiu, zanim się zaczniecie zabierac za porzadkowanie świata. Nie zawsze to co tobie wydaje się dobre jest dobre dla ogółu więc takie globalne akcje są tylko karmieniem wlasnego ego i utwierdzaniem się w iluzjach jedynie slusznych mojniejszych prawd.

Jak świat światem konflikty byly, sa i będą. Między gatunkami, w obrebie gatunków itd. Czlowiek to też zwierzę, tyle, że zamiast kłów i pasurów do walki używa teraz narzędzi.

Jak się kilku z nadmiarem męskich hormonow chce tłuc niech się tłucze, Ty czy ja nie musimy. Ofiary... Coż czasem moze lepsza jedna bomba na sierociniec w Afryce niż cierpienie głodu, bicie, zwyrodnilacy itd całe życie. Wszystkich niestety nie uratujemy więc na coś postawić trzeba. Medytujesz dla pokoju na świecie, ale nie wyeliminujesz tym glodu, alkoholizmu, ani tego co dzieje się za wieloma drzwiami wielu domów.

Zrób wiec porządek w sobie i wokół siebie i do tego zachęcaj, a wtedy więcej sie osiągnie jak globalne mieszanie w energii matki Ziemi, jakby to pewnie panteista powiedział.

2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Szepcie, tym bardziej, że zarówno dla dobra otaczającego nas świata, jak i dla dobra samego naszego gatunku właściwie niezbędne byłoby ograniczenie liczebności ludzkiej populacji przynajmniej o połowę. Więc niech się tłuką, póki do tego stanu, bezpiecznego dla zasobów naturalnych i samego gatunku, nie doprowadzą...

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Powiesz o tym, że dla dobra gatunku są zbędni, tym wszystkim głodującym i cierpiącym z powodu wojen ludziom? Ja nie wiem, czy ktoś może ocenić to właściwie, jeśli akurat nie jest np panem bogiem... A o depopulację to już się starają panowie iluminaci ;) Mam nadzieję, że nie jesteś jednym z nich ;) Hihi!

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dla naszego gatunku są zbędni. Ja jestem zbędny. Większość ludzi jest zbędna gatunkowi i z tej większości pewna pula powinna zdechnąć, tak czy siak.

I jaki 'pan bóg' mógłby to ocenić?

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

A jaki chcesz pan bóg... Ja akurat nie znam osobiście żadnego ;)

Edytowane przez tomoko
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Tomko medytacje gto sobie zróbcie, zeby się nad sobą zastanowić i posprzatać w swoim życiu, zanim się zaczniecie zabierac za porzadkowanie świata. Nie zawsze to co tobie wydaje się dobre jest dobre dla ogółu więc takie globalne akcje są tylko karmieniem wlasnego ego i utwierdzaniem się w iluzjach jedynie slusznych mojniejszych prawd.

Jak świat światem konflikty byly, sa i będą. Między gatunkami, w obrebie gatunków itd. Czlowiek to też zwierzę, tyle, że zamiast kłów i pasurów do walki używa teraz narzędzi.

Jak się kilku z nadmiarem męskich hormonow chce tłuc niech się tłucze, Ty czy ja nie musimy. Ofiary... Coż czasem moze lepsza jedna bomba na sierociniec w Afryce niż cierpienie głodu, bicie, zwyrodnilacy itd całe życie. Wszystkich niestety nie uratujemy więc na coś postawić trzeba. Medytujesz dla pokoju na świecie, ale nie wyeliminujesz tym glodu, alkoholizmu, ani tego co dzieje się za wieloma drzwiami wielu domów.

Zrób wiec porządek w sobie i wokół siebie i do tego zachęcaj, a wtedy więcej sie osiągnie jak globalne mieszanie w energii matki Ziemi, jakby to pewnie panteista powiedział.

Szepcie, ale o to chyba w medytacjach chodzi, człowiek sobie siedzi spokojnie i jako cząstka świata przez ten spokój wpływa na ogólny obraz świata. Nie znam szczegółów tej konkretnej medytacji ponieważ ktoś sprytnie wyciął link, ale z tego co gdzieś tam dawno kojarzę, to takie działania mają naprawiać świat poprzez uspokojenie i intencje jednostki, która sobie medytuje i tu jest chyba nieważne, czy prywatnie czy grupowo. ;)

Swoją drogą brakowało mi na forum wątków buddyjskich dla równowagi z jedynym i nieomylnym pogaństwem europejskim, dlatego cieszę się, że Tomoko tu zawitał.

2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Buddyzm, tak samo jak i Judaizm, Majanizm ;) Islam, Shinto i bogowie jeszcze wiedza co, jest nam obcy i kulturowo i etnicznie. Dlatego wlasnie poganstwo europejskie jest jedyne i nieomylne. Taka karma :D

2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Taka Twoja karma, Ulfie. Każdy jada to co sobie "upoluje". Jedni mają rozwolnienie po pomarańczach, inni po cebuli. oczko.gif

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Że w takim razie rozszerzę wypowideź na temat tego, "co kto woli":

...jedni wolą rzeczy kulturowo, genetycznie i mentalnie sobie obce, bo są takie egzotyczne i przemawiają do ich wyobraźni, a inni wolą szare i codzienne, bo pasują im jak koszula ciału i nie wymagają intelektualnych dywagacji, są dla nich tak samo naturalne, jak samo istnienie...

Albo jeszcze inaczej - jedni wolą blichtr ezoteryki, a inni zwyczajność rekonstrukcjonizmu. Gorzej, jeśli, co w ezo powszednie, następuje bezrefleksyjne połączenie rozmaitych rekosntrukcjonizmów z rzeczami nadal żywymi i czerpanie zewsząd, nawet bardzo dalekich od siebie rzeczy, które danej osobie w danym momencie pasują. Takie tworzenie glinianego golema z rozmaitych kawałków, które nawet tylko na zimną logikę nie mają prawa utrzymać się w całości...

Nawet hinduizm i shinto w Europie, nawet kulty cargo albo bahaizm byłyby ok, gdyby wiązały się z próbami zrozumienia i przyjęcia za swoją mentalności ludów, które je wytworzyły - to samo z buddyzmem - ale w Europie zazwyczaj przyjmowany jest tylko jako zestaw przekonań i poglądów bez żadnego zwracania uwagi na fakt, dlaczego i w jakich warunkach powstały i dlaczego obce są europejskiej mentalności... to samo nota bene dotyczy i chrześcijaństwa. Gdyby były przyjmowane całościowo, nie wyrywkowo, i rozumiany był kotekst pochodzenia i przyczyna powstania tych ruchów, byłoby o czym gadać.

W sumie tu i moja szpileczka do Reiki będzie - skoro Reiki, to czemu nie Shinto? Bo jest areligijne? A jednak powstało w shintoistycznej mentalności Japończyków przecież...

Edytowane przez Hrefna
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ten temat wałkowaliśmy tutaj kilka razy i zgadzam się, Hrefno, że jeśli ktoś szuka religii i światopoglądu, to sensowne jest poznanie i przyswojenie całości, w kontekście itd. Co do tego nie mam wątpliwości.

Jednak ja medytację traktuję raczej jako pewne narzędzie w wyświechtanym i pogardzanym w wielu środowiskach "rozwoju duchowym". Nie wiem czym jest rozwój duchowy dla innych, dla mnie to kwestia zrozumienia pewnych mechanizmów psychologicznych i nauczenia się chociaż cząstkowego panowania nad nimi. Jest wiele narzędzi do tego, mnie w danym momencie odpowiadała akurat medytacja i spełniała swoje zadanie. Przyznaję, że była kompletnie oderwana od religii, ale ja religii nie mam, nie szukam i w tym momencie nawet nie chce szukać, bo nie czuję takiej potrzeby. Mam za to swój cel i nie zawaham się wypróbowywania narzędzi, które w moim mniemaniu pomogą mi go osiągnąć. oczko.gif

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dla mnie kształtowanie czy to charakteru czy siły woli albo poznawanie, rozumienie i umiejętność posługiwania się rządzącymi światem mechanizmami nie ma nic wspólnego z rozwojem duchowym, a określenie "rozwój duchowy" jest kompletnie puste... podobnie jak "karma" - nawet moja kotka woli miksowane z podrobami i rozmaitymi, za każdym razem różnymi dodatkami korpusy z kurczaka niż jakieś gotowce jezyk.gif

A najlepszym narzędziem poznania życia, imho, jest samo życie, medytacja moim zdaniem jest mało pragmatyczna, w pewnym sensie z tego życia na chwilę izoluje... dlatego preferuję zdecydowanie (właśnie - znowu - pragmatyczne) nastawione na konkretny, namacalny cel stare zachodnie metody medytacyjne, jak utiseta czy praktyka druidzkiego gaju, zawsze nacelowane na konkretny, jednorazowy efekt...

Natomiast jeśli korzystam z jakiegoś narzędzia, przyjmuję całościowo system, w którym owo narzędzie jest osadzone, dopiero wówczas owo narzędzie będzie działało właściwie.

Edytowane przez Hrefna
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Hmm... masz dużo racji, ale gdybym za każdym razem, gdy chcę skorzystać z jakiegoś narzędzia, musiała przyjmować je z całym dobytkiem inwentarza, który jest mi zbędny (podłoże religijne), to całe życie miałabym związane ręce, albo co roku była wyznawczynią innej religii.

To, że trafiłam wtedy na wschodnie medytacje, to pewnie była kwestia skrzyżowania dróg, pewnie gdybym była w innym miejscu czy czasie to mogłabym trafić na zachodnie systemy, ale nie trafiłam. Przy okazji chętnie poczytam o zachodnich metodach, bo wiedza nie boli i nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać. oczko.gif

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dlatego narzędzia należy wybierać z sensem,..

A kontekst kulturowy - owszem, obejmuje religię. Ale nie zamyka się na niej tylko - wiąże się z pryzmatem, przez jaki twórcy konkretnego narzędzia, kultura, która je wyworzyła i stosowała, postrzegali konstrukcję świata i mechanizmy nim rządzące. Dlatego bez przyjęcia takiego pryzmatu, narzędzie będzie miało ograniczoną skuteczność.

Przykład - bez świadomości - i to organicznej, nie intelektualnej, sposobu działania Sieci Życia czy Sieci Istnienia, żadne metody/narzędzia jej modyfikacji nie zadziałają właściwie... runy, ogham, węzły, przędzenie czy tkanie - jeśli stosowane bez świadomości, jak i na co wpływają, jeśli poskutkują, to zwykle zupełnie niezgodnie z założeniem stosującego je... a świadomość sposobu tego wpływu i sposobu działania tego, na co się wpływa, wynika właśnie z przyjęcia pełni danego kontekstu kulturowego, nie tylko intelektualnie, ale po prostu calościowo... to organiczne przyjęcie działa trochę tak jak przy prowadzeniu samochodu, gdybyś za każdym razem musiała myśleć, czy już masz wrzucić trzeci bieg i że musisz w tym celu nacisnąć sprzęgło, i zastanawiała się, jaki gest dźwignią zmiany biegów wykonać, daleko byś nie zajechała... ucząc się tego, używasz intelektu, ale kiedy już złapiesz zasadę działania i stosujesz ją w praktyce, następuje to już organicznie właśnie. Idąc za tym obrazkiem, ezoteryka jest trochę jak automatyczna skrzynia biegów, niby działa, ale to nie jest tak naprawdę Twoje własne działanie...

Co do zachodnich metod - popełniłam kiedyś na ezoforum post o utisecie, po padzie foruma odzyskany z kopii google, Żeby nie powodować zbędnego ruchu u nich, zacytuję sama siebie - może nieco o tej metodzie opowie - ale problem z takimi metodami jest właśnie taki, że w oderwaniu od systemu z którego pochodzą, są puste, niezrozumiałe i skuteczne tylko na zasadzie placebo.

W każdym razie ten kawałek o utisecie, który wyjściowo pojawił się tam w jakiejś dyskusji w temacie nekromanckim, więc jest nastawiony głównie na wykazanie różnic, choć nie tylko:

Post odzyskany z kopii Google - fragment dyskusji z Adrianem_Blake w dziale dotyczącym nekromancji. Utiseta nie jest natomiast metodą nekromancką, a metodą aktywnej medytacji.

Utiseta to mówiąc w maksymalnym uproszczeniu połączenie z naturą. Ze światem wokół, tym materialnym i tym mniej. Otwarcie się na wszystko dookoła i pozwolenie, by przez nas przepływało. Na rozstajnych drogach, najlepiej na świeżo zdartej, krowiej skórze jezyk.gif - chociaż dzisiaj i bez niej się udaje, ważne jest, żeby praktykować ją w miejscu granicznym - rozstaje, granica lasu i pola, brzeg morza, skalny występ, miedza etc. Jest wstępem do rozmaitych działań, również nekromanckich, jeśli zachodzi taka potrzeba. Do działań magicznych albo dywinacyjnych; służy wprowadzeniu się w pewien konkretny stan zjednoczenia ze światem, który umożliwia działania i twórcze i - że tak głupio powiem, odbiorcze.

Opis utisety, jeśli chodzi o "twarde" źródła, znajdziemy między innymi w XIII-wiecznej Maríu Saga (http://archive.org/s...kngoog_djvu.txt). Wspominana jest też w norweskich wczesnośredniowiecznych prawach chrześcijańskich, gdzie oczywiście się jej zakazuje - Gulathingslov (http://de.wikipedia....i/Gulathingslov) i Nyere Gulathings-Christenret, a także w zbiorach praw islandzkich z tego okresu. I jest to działanie magiczne, charakterystyczne dla tradycyjnej i rekonstrukcyjnej magii germańskiej. Słowo oznacza przede wszystkim siedzenie na zewnątrz. Można ją określić jako jedną z metod wędrówki/podróży między światami, zaglądania za Zasłonę Światów (i synonimy tego działania). Szeroko i bardzo szczegółowo, zarówno w aspekcie źródłowym, jak i praktycznym sprawa była omówiona przez niejakiego Ulfa na ostatnim DWP (http://dwp2011.blogspot.com/), w sierpniu ubiegłego roku pod Ślężą. Niestety, nie ma na sieci chyba treści jego wykładu, a wielka szkoda, bo omówił tę praktykę naprawdę wyczerpująco.

Sprawa jest o wiele szersza niż w skrótowym tekście podanym na asatru.com.pl. Jeden z jej aspektów zna na przykład tutaj: http://www.northerns...meditation.html - chociaż ten punkt widzenia jest dla odmiany mocno uezoteryczniony, jednakże wskazuje na pewne punkty zbieżne z druidzką praktyką wewnętrznego gaju, w kwestii pragmatycznej praktycznie z nią tożsamą. Chyba muszę opracować tekst spod tego linka na potrzeby mojej strony, żeby znalazła się w sieci polskojęzyczna alternatywa dla spłycającego tekstu na stronie asatru.

Ważny aspekt utisety jest poruszony w tym fragmencie tekstu:

The first road of the Eightfold Path, and the one that is the simplest, the most popular, and the mainstay of nearly every spirit-worker is the Path of Meditation. It is traditionally also called the Path of Breath, as breathing and oxygen control are important elements in mastering this path. In the northern tradition, we call it Utiseta, which literally means "sitting-out". This gives us the traditional image of the spirit-worker going to a quiet and lonely place, usually far from habitation, and meditating in order to commune with Gods and wights, or do magical work on a nonphysical plane.

Utiseta can, in some cases, become "faring forth", or "journeying", which are both northern-tradition terms for what is modernly referred to as "astral projection". This occurs when a specific part of the soul leaves the body and travels to Otherworlds (or to other places in this world) while still being connected to the physical form. Journeying, and how to do it, is covered fairly thoroughly in Pathwalker's Guide To The Nine Worlds, the second book in the Northern-Tradition Shamanism series, so it's wise for the would-be journeyer to pick that one up.

Jeśli wolicie po niemiecku - proszę bardzo, kolejny link: http://www.asentr.eu/utiseta.htm - jednak zwróciłabym uwagę na to, że na tej stronie autorzy tekstu powołują się na Edreda Thorssona, który w zasadzie nie jest godnym polecenia autorytetem w kwestii magii germańskiej.

Teraz dalej po angielsku:

Materiał o utisecie wśród innych technik stosowanych w germańskiej magii znajdziemy też tutaj: http://www.vikingans...om/seidhr.shtml

Trochę znajdzie się i tu, generalnie w temacie volv: http://en.wikipedia.org/wiki/Utiseta

Kolejny opis, bardzo uproszczony, od strony praktycznej znajdziemy tu: http://home.earthlin.../Uti%20Seta.htm

W omówieniu Voluspy (http://www.nordic-li...nmh/voluspa.htm) z kolei znajdujemy taki króciutki fragment dotyczący utisety:

28.

"She" is the völva herself (Auden & Taylor translate directly by "I").

One way of practicing the seidr is called "utiseta" i.e., "outside sitting". The völva is certainly saying that she was practicing this form of seidr when Óðinn came to her. This is a solitary practise, as opposed to the public practise on a wooden platform.

Z punktu widzenia naukowego, historycznego głownie, obszerny fragment o utisecie znajdziemy w tej książce: http://books.google....utiseta&f=false - link powinien, mam nadzieję doprowadzić do miejsca, w którym jest o niej mowa i podświetlić wyszukiwane słowo, tutaj niestety nie daje się skopiować fragmentu - ale wklejam link do screenshota [nie wiem czemu forum nie chce zgodzić się na wklejenie obrazka, może za duży]:

http://img401.images...769/utiseta.jpg

Teraz jeszcze urywek ze Skadi forum (http://forums.skadi....ead.php?t=32427) [<= link tymczasem zdążył umrzeć], odnoszący się generalnie do zaklęcia merseburskiego odwołującego się do Dis (o Disach nie ma potrzeby tu szerzej wspominać, wklejam jedynie dlatego, że w objaśnieniu wzmiankuje się też o utisecie):

Two charms, dated from the 10th century, and written in Old High German, have been found hidden in the wall of a church in Merseburg, in Germany, where their name comes from, the Merseburg charms ("Merseburger Zaubersprüche"). The first of these charms evokes the Disir:

Original text in Old High German

Eiris sazun idisi, sazun hera duoder.

suma hapt heptidun, suma heri lezidun,

suma clubodun umbi cuoniouuidi:

insprinc haptbandun, inuar uigandun!

Once the Idisi [Disir] sat, sat here and there

Some hefted fetters [on the enemy], some stopped the host [of the enemy]

Some loosened the fetters.

Jump the bonds, escape from the ennemies!

This text, in spite of its conciseness, covers three extremely important themes.

The first one is the fact that the Idisi are described as seated. This detail, that is mentioned twice, must be important. If we remember that a Nordic shamanic shape, called "utiseta", that is to say, "seated outside" is practiced in this way, it is certainly possible that the shamanic powers of the Idisi are being emphasized in the charm.

Dalej: (http://www.archive.o....nthor_djvu.txt)

A peculiar kind of magic was that called ' sitting out ^

(utiseta, at sitja liti), which consisted in sitting out at

night, and by certain magical proceedings, which are no

longer known, though oftenest with ^ galder,^ summoning

forth trolls, or raising the dead, for the purpose of interro-

gating them ^.

Jak każda praktyka wędrówki między światami, również utiseta czy wewnętrzny gaj wiążą się z pewnymi zagrożeniami - swego czasu popełnilam pewien artykulik tego dotyczący (jest obecnie i na tym forum), jednakże ponieważ nie dotyczy spraw czysto (wybacz neologizm) heatheńskich nie znalazł się na mojej stronie poświęconej stricte tematyce religijnej. Jest zarchwizowany i wrzucony też na forum konkurencyjne (http://ezodar.pl/ind...aczania-miedzy/). ,+ czyli na nasze forum oczywiście jezyk.gif

Dobra, jeszcze jeden fragment, ze źródeł asatru.com.pl, konkretnie stąd: http://asatru.com.pl...it=utiseta#p153

Z tym ze Utiseta to, ze tak to okresle, wyzsza szkola jazdy. Zakopywanie jest technika "bierna", co wcale nie znaczy ze bezpieczniejsza, Utiseta zas aktywna. Jest rodzajem medytacji zewnetrznej, tzn. otwierasz sie na zewnatrz na to co Cie otacza, stajesz sie jednoscia z otaczajaca sie natura - cialo pozostaje tam gdzie jest, a duch wedruje po swiecie czy tez swiatach. Ale na takie wedrowki trzeba juz byc odpowiednio przygotowanym.

To tak w skrocie usmiech.gif

Dodac jeszcze wypada, ze najlepsze wyniki osiaga sie siedzac noca na rozstajnych drogach w lesie, na swiezo zdartej krowiej lub konskiej skorze - tak przynajmniej twierdza zrodla :twisted:

Żeby nie było, że sobie tę krowią skórę i rozstajne drogi wymyśliłam jezyk.gif - autorem postu jest wspomniany wcześniej Ulf.

Druidzka metoda gaju, jest wspomniana z kolei w tym miejscu na naszym forum, gdzie szeroko swego czasu opisywałam celtycki system żywiołów - Duile - gdzieś w temacie o magii żywiołów, ale jakoś nie mogę znaleźć teraz tego miejsca. Gdzieś jest...

a tu ten fragment książki jako załącznik, skoro nie dało się go wstawić jako zwykły obrazek:

post-721-0-23523700-1356188127_thumb.jpg

Edytowane przez Hrefna
2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dzięki za wklejenie. Wygląda na to, że utiseta jest narzędziem cięższego kalibru niż moje "siedzenie na d*** i ogarnianie emocji i myśli". oczko.gif Z takich narzędzi, jak i z run, tarota, podróży szamańskich czy innych tego typu praktyk nie korzystam, bo nie mam takiej potrzeby, nie chcę zaglądać "na drugą stronę", nie chcę majstrować przy sieciach losu, a ciekawość zaspokajam teorią.oczko.gif W moim odczuciu to są narzędzia dla fachowców i faktycznie wymagają opanowania całości tematu.

A teraz tak na marginesie mnie zastanowiło, jak to było historycznie? - każdy członek społeczności mógł wykonywać tę praktykę czy "zwykli ludzie" udawali się do wyznaczonych osób, które się tym zajmowały z prośbą o pośrednictwo, gdy chciały coś tam osiągnąć?

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jeśli chodzi o model celtycki, zajmowali się tym druidzi. Jeśli chodzi o germański, nie było w zasadzie jakichś wyznaczonych w tym celu grup społecznych. MÓGŁ każdy, jeśli umiał i miał ku temu predyspozycje. Tyle że nie każdy to potrafił, nie każdy się tym zajmował, a samo zajmowanie się magią niejednokrotnie stawiało po prostu poza nawiasem społeczności (np. jak w wypadku Thorbjorg z Sagi o Eryku Rudym - lokalne grupy korzystały z jej usług w konkretnych celach, zapraszały ją by wykonała jakąś usługę - w Sadze opisane jest jej przewidywanie plonów w danym roku), gościły z szacunkiem, ale w gruncie rzeczy do żadnej społeczności nie przynależała... Jeśli ktoś coś potrafił, robił to, czy dla siebie czy dla innych, a inni korzystali z jego usług. I jak to zawsze z magią bywa, w pewien sposób stawał się samotny wśród ludzi.

Ale to jak z rzemiosłem - ktoś był dobry w tym, co robił - inni zamawiali jego usługi. Ktoś lepiej od innych robił buty, gliniane naczynia lub groty do strzał, lepiej barwił tkaniny, inni zamawiali jego usługi. Ktoś warzył lepsze niż inni piwo - inni zamawiali jego usługi. Choć buty, groty, naczynia, tkaniny czy piwo były robione w każdym gospodarstwie.

Istniało też zawsze ryzyko - zamówione działanie nie powiodło się, zaczynały wydarzać się jakieś nieszczęścia, jak choćby nieurodzaj - wtedy huzia na taką osobę, niezależnie od tego, że ten nieurodzaj być może i przewidziała. Jeśli trzeba było znaleźć winnego jakichś niepowodzeń - zawsze najpierw szukano winnych wśród takich znajdujących się na pograniczu społeczności ludzi zajmujących się rzeczami obcymi większości. Zwykły mechanizm - inność i niezrozumiałość w konkretnych okolicznościach wywołują agresję.

Ale o co mi chodzi - w kulturach natywnej Europy nie było czegoś takiego, jak medytacja dla medytacji, wsłuchiwanie się w siebie itd. Bo było zbędne. Kto potrafił, miał ku temu jakieś predyspozycje, zajmował się magią. Choć nie zawsze zajmował jakieś tam "stanowisko" temu przeznaczone...

Edytowane przez Hrefna
2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dzięki za odpowiedź.

Wiesz Hrefno, myślę, że sposób życia w dawnej Europie trochę różnił się od dzisiejszego. Podejrzewam, że nawet dwa pokolenia wstecz też nie czuły potrzeby medytacji czy wsłuchiwania się w siebie. Problemy rozwiązywano w grupach, rodzinach, z bogiem, bogami, księdzem czy wiedźmą... nie byli potrzebni spece od psychologii itd. Dzisiaj w wielu miejscach życie wygląda inaczej i trzeba sobie jakoś radzić, lepiej czy gorzej, ważne, żeby działało. I w tym kontekście nie potępiam medytacji czy nawet jogicznych asan, bo widziałam ich pozytywne efekty.

Problemy zaczynają się, gdy rower już nie wystarcza, człowiek chciałby kierować porszakiem, ale prawa jazdy nie chce mu się robić. oczko.gif

3

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dla mnie mimo wszystko są to metody obce mojej mentalności. Zewnętrzne. Jest problem - rozwiązuje się go samemu, z przyjaciółmi, albo idzie do specjalisty.

Globalnemu multi-kulti, również, a może zwłaszcza w dziedzinach ":duchowych" mówię stanowcze nie, bo przez nie zatraca się własną odrębność i tożsamość.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Dnia 22.12.2012 o 19:17, Hrefna napisał:

Dla mnie mimo wszystko są to metody obce mojej mentalności. Zewnętrzne. Jest problem - rozwiązuje się go samemu, z przyjaciółmi, albo idzie do specjalisty.

Globalnemu multi-kulti, również, a może zwłaszcza w dziedzinach ":duchowych" mówię stanowcze nie, bo przez nie zatraca się własną odrębność i tożsamość.

I taka jest ta medytacja powierzchowna ,niektórych ,myślenie schizofreniczne /dualne ( nie to ,nie tamto ,ten , ci dobrzy ,a ci ,tamci żli ,itp) :rotfl:jaka tu medytacja ,ktoś ,kto trak pisze ma blade pojęcie o nedytacji , która jest potężnym, narzędziem rozwoju duchowego-psych-fizycznego , i nie dzieli świata i światopoglądu na kawałki ,pod względem -etnicznym ,rasowym ,kontynentalnym , klimatycznym ,itp .cel medytacji ,to wytrzebienie z siebie ego ,dumy i pychy ,i odkrycie w sobie Duchowej Miłości Boga Stwórcy -jedynego i prawdziwego , której żadna miłość materialna /seksualna /zmysłowa nie dorówna ,bo przemija ,a Miłość Doskonała (agape ) Boga Stwórcy ,jest wieczna 

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Dnia 22.12.2012 o 15:50, Hrefna napisał:

Dlatego narzędzia należy wybierać z sensem,..

A kontekst kulturowy - owszem, obejmuje religię. Ale nie zamyka się na niej tylko - wiąże się z pryzmatem, przez jaki twórcy konkretnego narzędzia, kultura, która je wyworzyła i stosowała, postrzegali konstrukcję świata i mechanizmy nim rządzące. Dlatego bez przyjęcia takiego pryzmatu, narzędzie będzie miało ograniczoną skuteczność.

Przykład - bez świadomości - i to organicznej, nie intelektualnej, sposobu działania Sieci Życia czy Sieci Istnienia, żadne metody/narzędzia jej modyfikacji nie zadziałają właściwie... runy, ogham, węzły, przędzenie czy tkanie - jeśli stosowane bez świadomości, jak i na co wpływają, jeśli poskutkują, to zwykle zupełnie niezgodnie z założeniem stosującego je... a świadomość sposobu tego wpływu i sposobu działania tego, na co się wpływa, wynika właśnie z przyjęcia pełni danego kontekstu kulturowego, nie tylko intelektualnie, ale po prostu calościowo... to organiczne przyjęcie działa trochę tak jak przy prowadzeniu samochodu, gdybyś za każdym razem musiała myśleć, czy już masz wrzucić trzeci bieg i że musisz w tym celu nacisnąć sprzęgło, i zastanawiała się, jaki gest dźwignią zmiany biegów wykonać, daleko byś nie zajechała... ucząc się tego, używasz intelektu, ale kiedy już złapiesz zasadę działania i stosujesz ją w praktyce, następuje to już organicznie właśnie. Idąc za tym obrazkiem, ezoteryka jest trochę jak automatyczna skrzynia biegów, niby działa, ale to nie jest tak naprawdę Twoje własne działanie...

Co do zachodnich metod - popełniłam kiedyś na ezoforum post o utisecie, po padzie foruma odzyskany z kopii google, Żeby nie powodować zbędnego ruchu u nich, zacytuję sama siebie - może nieco o tej metodzie opowie - ale problem z takimi metodami jest właśnie taki, że w oderwaniu od systemu z którego pochodzą, są puste, niezrozumiałe i skuteczne tylko na zasadzie placebo.

W każdym razie ten kawałek o utisecie, który wyjściowo pojawił się tam w jakiejś dyskusji w temacie nekromanckim, więc jest nastawiony głównie na wykazanie różnic, choć nie tylko:

Druidzka metoda gaju, jest wspomniana z kolei w tym miejscu na naszym forum, gdzie szeroko swego czasu opisywałam celtycki system żywiołów - Duile - gdzieś w temacie o magii żywiołów, ale jakoś nie mogę znaleźć teraz tego miejsca. Gdzieś jest...

a tu ten fragment książki jako załącznik, skoro nie dało się go wstawić jako zwykły obrazek:

utiseta.jpg

Biedni idioci ,psychiatra ,to od razu by ich w kaftan , ci druidzi mieli nieżle nakopane w głowie :glupek:

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.


Zaloguj się teraz

  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników, przeglądających tę stronę.