Mistyk

Aytentyczny Rozwój Duchowy , Opisany Przez Św.jana

3 posty w tym temacie

Rozwój Duchowy /Wewnętrzny /Ezoteryczny ,to rozwój swojej wewnętrznej duchowej istoty jak i całej osobowości ,praktykuję życie religijne ,święte ,duchowe ,mistyczne od lat ,posłużę się słowami dr.kościoła i mistyka św.Jana od krzyża :

http://www.voxdomini.com.pl/duch/mistyka/jk/noc-1-1.htm

Fragment :Rozdział l

[Przytacza pierwszy wiersz i zaczyna mówić o niedoskonałościach początkujących].

1. W tę ciemną noc zaczynają wstępować dusze wtedy, gdy Bóg wyprowadza je ze stanu początkujących. Dzieje się to wówczas, gdy dusze rozmyślające już na drodze życia duchowego zaczyna Bóg podnosić do stanu doskonałych, czyli do zjednoczenia duszy z Bogiem.

Dla lepszego więc zrozumienia i wyjaśnienia, jaka jest ta noc, przez którą dusza przechodzi i dla jakiej przyczyny Bóg ją w nią wprowadza, należy tu wspomnieć o niektórych właściwościach początkujących. Chociaż zostanie to omówione zwięźle, zdoła przecie posłużyć tymże początkującym. Zrozumiawszy bowiem swoją słabość w tym stanie, nabiorą odwagi i pragnienia, by je Bóg wprowadził w ową noc, w której dusza umacnia się i utwierdza w cnotach, doznając przy tym niewysłowionych rozkoszy miłości Bożej. Zatrzymamy się jednak nad tym przedmiotem tylko tyle, ile będzie konieczne do omówienia tej ciemnej nocy.

2. Należy zwrócić uwagę, że duszę, która zdecydowała się służyć Bogu całkowicie, karmi On i umacnia w duchu, oraz obdarza pieszczotami na sposób czułej matki. Matka bowiem, tuląc do piersi maleńkie dziecię, ogrzewa je swym ciepłem, karmi mlekiem - lekkim i słodkim pokarmem. Pieści je również i nosi na swych rękach. Gdy jednak dziecię dorasta, umniejsza matka pieszczoty, ukrywa swoją czułą miłość, a słodki pokarm zaprawia goryczą (2). Nie nosi go na rękach, lecz każe mu stąpać własnymi nóżkami, aby powoli wyzbyło się słabości i zabierało do rzeczy większych i istotniejszych.

Łaska Boża, jak czuła matka, czyni to samo z duszą, gdy ją już odrodzi gorącością i zapałem w służbie Bożej. Na początku podaje jej słodkie i rozkoszne mleko duchowe, jakiego kosztuje bez trudu we wszystkich rzeczach Bożych i ćwiczeniach duchowych. Albowiem tutaj Bóg podaje duszy swą pierś tkliwej miłości, jak niemowlęciu (1 P 2, 2-3).

3. Taka dusza znajduje swoją rozkosz w długich modlitwach, trwających nieraz całe noce, swe upodobanie w pokutach, swe zadowolenie w postach i swe pociechy w przystępowaniu do sakramentów oraz w rozmowach o rzeczach Bożych. Lecz chociaż ludzie duchowi uczestniczą w tych rzeczach z wielką korzyścią i skutecznością, używają ich i spełniają je nader starannie, to jednak, biorąc rzecz w znaczeniu duchowym, zachowują się wobec nich zazwyczaj z wielką słabością i niedoskonałością. Pobudzeni bowiem do owych rzeczy i ćwiczeń duchowych przez pociechę i upodobanie, jakie w nich znajdują, a nie przyzwyczajeni do cnót przez zaciętą walkę, pełni są niedoskonałości i błędów w swych duchowych ćwiczeniach. Ostatecznie bowiem każdy postępuje stosownie do stanu doskonałości, jaki posiada. Tak i oni, ponieważ nie osiągnęli jeszcze wspomnianego stanu cnót, muszą z konieczności poczynać sobie niedołężnie jak słabe dzieci.

Aby można było jaśniej zrozumieć, ile błędów w cnotach popełniają początkujący odnośnie do tego, co łączy się ze wspomnianą łatwością i upodobaniem, zobrazujemy to omawiając siedem grzechów głównych. Wykażemy niektóre z licznych niedoskonałości, jakim każdy z nich ulega, by jasno zrozumieć, jak po dziecięcemu jeszcze postępują. Uwypukli się też więcej, jak wielkie dobro kryje w sobie ciemna noc, o której będziemy mówili później. Ona bowiem oczyszcza duszę i uwalnia ze wszystkich tych niedoskonałości.

Rozdział 2

O pewnych niedoskonałościach duchowych, jakie popełniają początkujący pod wpływem nałogu pychy.

1. Ponieważ początkujący czują się pełnymi zapału i gorliwości w rzeczach duchowych i ćwiczeniach pobożnych, z tej pomyślności (z powodu ich niedoskonałości) rodzi się pewien rodzaj ukrytej pychy, skutkiem której zaczynają oni nabierać niejakiego zadowolenia z samych siebie i z swoich uczynków, mimo iż prawdą jest, że rzeczy święte same z siebie rodzą pokorę. Z tego źródła wypływają próżne, czasem nawet bardzo próżne chęci rozmów o rzeczach duchowych z innymi. Często zresztą w tym celu, by innych nauczać, niż by się od nich uczyć. Gdy zaś napotykają u nich inny rodzaj pobożności niż ich własny, potępiają ich w swoim sercu, a nawet i zewnętrznie w słowach. Stają się wtedy podobni do owego faryzeusza, który chełpił się przed Bogiem ze swych czynów i pogardzał celnikiem (Łk 18, 11-12).

2. Zresztą i szatan roznieca w początkujących zbytnią gorliwość i chęć wykonywania takich uczynków, aby w nich rozbudzić pychę i zarozumiałość. Zdaje sobie bowiem dobrze sprawę, że wszystkie cnoty i dobre uczynki, jakie te dusze wypełniają, nie tylko nie przynoszą im żadnego pożytku, lecz raczej obracają się w wadę. Czasem dochodzą te dusze do takiego stanu, iż pragną, aby nikt prócz nich nie był doskonały. Potępiają więc wszystkich przy każdej sposobności słowami i czynami, widząc źdźbło w oku bliźniego, a nie dostrzegając belki w swym własnym (Mt 7, 3). Przecedzają cudzego komara, a połykają swego wielbłąda (Mt 23, 24).

3. Gdy kierownicy duchowi, spowiednicy lub przełożeni nie pochwalają ducha i postępowania tych dusz, one, pragnąc uznania i pochwały, sądzą, że tamci nie rozumieją ich postępowania i są mało uduchowieni. Nie chcą uznać ich oceny, usiłują więc traktować o sprawach swego ducha z innymi, którzy zgadzają się z ich upodobaniem. Zazwyczaj bowiem pragną przedstawić sprawy swej duszy takim, o których sądzą, że ich pochwalą i należycie ocenią, uciekają zaś jak przed śmiercią przed każdym, kto by im nie okazał uznania, lecz chciał je wprowadzić na bezpieczną drogę. Niejednokrotnie chowają do nich urazę w sercu.

W swej zarozumiałości postanawiają wiele, a wykonują mało. Niejednokrotnie mają chęć, aby inni zauważyli ich ducha i pobożność, i w tym celu posługują się czasem zewnętrznymi znakami, ruchami, wzdychaniami i tym podobnymi praktykami. Zwykli też popadać w pewne zachwyty, do których dopomaga im szatan, i to na oczach innych, a nie w ukryciu. Podobają sobie w tym, aby je widziano w takim stanie, a często powodują się żądzą tego.

4. Wiele z tych dusz pragnie cieszyć się względami spowiedników, skąd powstają rozliczne zazdrości i niepokoje. Z trudnością wyznają swe grzechy szczerze, by nie stracić dobrej opinii u spowiednika. Osłaniają je, by nie wydawać się tak złymi, a spowiedź ich jest wtedy raczej usprawiedliwianiem się niż oskarżaniem. (s.413) Niejednokrotnie też szukają innego spowiednika dla wyznania swych upadków, aby ten pierwszy sądził, że nie ma w nich nic złego, lecz samo tylko dobro. Mówią tylko o swych przymiotach i to w słowach przesadnych, by wydawało się więcej dobra, niż go jest rzeczywiście. Jeśli zaś chodzi o prawdziwą pokorę, jak to później wykażemy, dusze powinny raczej usiłować ukryć to dobro i chcieć, by ani spowiednik, ani nikt inny z tym się nie liczył.

5. Niektóre z tych dusz raz za nic mają sobie swe błędy i upadki, a kiedy indziej zbytnio się smucą, że w nie popadły. W mniemaniu, że już powinny być święte, zżymają się przeciwko sobie z niecierpliwością, co znowu jest niedoskonałością.

Mają wielkie pragnienie, aby Bóg uwolnił je od wszystkich niedoskonałości i błędów, a to raczej dlatego, by bez utrapienia, jakie one sprawiają, żyły w pokoju, niż dla samego Boga. Nie zwracają uwagi na to, że gdyby Bóg uwolnił je od tych niedoskonałości, popadłyby może w większą jeszcze pychę i zarozumiałość.

Nie lubią te dusze, by innych chwalono, lecz pragną własnych pochwał i czasem ich wprost szukają. Stają się przez to podobne do głupich panien, które mając zgasłe lampy, szukały u innych oliwy (Mt 25,8).

6. Te niedoskonałości stają się źródłem wielu innych o wiele gorszych. Początkujący ulegają tym niedoskonałościom w większym lub mniejszym stopniu, u niektórych są one tylko pierwszymi poruszeniami. Mało jest jednak takich, którzy by w tym okresie gorliwości nie popełniali wspomnianych błędów.

Ci jednak, którzy w tym okresie rzeczywiście postępują w doskonałości, zachowują się zgoła inaczej i z zupełnie innym usposobieniem ducha. Postępują mianowicie i utwierdzają się wielce w pokorze. Dlatego za nic mają wszystkie swe czyny i nie żywią zadowolenia z siebie samych. Innych uważają za o wiele lepszych od siebie i czują świętą zazdrość, by tak służyć Bogu, jak oni. Wzrastając w prawdziwej pokorze, im większych czynów dokonują, tym jaśniej poznają, jak wiele winni są Bogu, [a mało tego wszystkiego, co czynią dla Niego].

I tak, im więcej czynią, tym mniej mają z tego zadowolenia. W nadmiarze miłości i zapału pragnęliby tak wiele czynić dla Boga, że to, co rzeczywiście czynią, wydaje im się niczym. Miłość ku Bogu tak ich przynagla i pochłania, że nie zwracają uwagi na postępowanie innych. A jeśli coś zauważą, to tym bardziej mniemają, że inni są od nich lepsi. Uważając siebie za nic, pragną, by inni również za takich ich mieli i by gardzili ich czynami.

I co więcej, choćby ich ktoś chwalił i wyrażał im uznanie, nie mogą w to uwierzyć. Zdaje się im niemożebne, by ktoś mógł o nich dobrze mówić.

7. W głębokiej pokorze i cichości żywią wielkie pragnienie, by ich ktoś pouczał dla tym większego postępu. Jest to nastawienie zupełnie przeciwne temu, jakie mają dusze, o których mówiliśmy powyżej. Tamte bowiem chciałyby same wszystkich pouczać, a gdy się spostrzegą, że inni je pouczają, same niejako wyjmują słowa z ust mówiącego, jak gdyby im były już znane.

Te zaś dusze, dalekie od pragnienia, by innych nauczać, chętnie zmieniają drogę, jeśli im to kierownicy polecą, ponieważ nie ufają sobie w niczym.

Cieszą się, gdy inni są chwaleni, martwią się zaś jedynie tym, że nie służą Bogu tak doskonale jak tamci.

O swych sprawach mało wspominają. Uważają je bowiem za tak małe, że nawet przed kierownikiem duchowym wstydzą się o nich wspomnieć. Uważają, że szkoda nawet o nich mówić.

Mają raczej chęć wyjawiania swych błędów i grzechów albo tego, co za nie uważają, niż wspominania o swoich cnotach. Skłaniają się więcej ku takiemu kierownikowi duchowemu, który mniej ceni je same i ich stan wewnętrzny. Są to charakterystyczne cechy prostego, szczerego i prawdziwego ducha, ducha miłego Bogu. Mądrość Boża, przebywając w tych duszach pokornych porusza je, skłania do strzeżenia we wnętrzu swych skarbów, a wyrzucania na zewnątrz wszelkiego zła. Łaskę tę łącznie z innymi cnotami daje Bóg duszom pokornym, pysznym zaś jej odmawia.

8. Takie dusze oddałyby krew swego serca temu, kto służy Bogu i uczyniłyby wszystko, co możliwe, by Mu służono. Z pokorą, [pogodą] ducha i z miłością pełną bojaźni Bożej znoszą swe niedoskonałości. Całą ufność pokładają w Bogu.

Niewiele jest takich dusz, które by, jak powiedzieliśmy (3), tą drogą doskonałości podążały od początku. Raczej mało jest takich, które by nie ulegały wspomnianym słabościom. Dlatego też, jak to później wykażemy (4), Bóg wprowadza takie dusze w ciemną noc, by je oczyścić z tych wszystkich niedoskonałości i podnieść je wyżej.

Rozdział 3

O niektórych niedoskonałościach, jakie popełniają początkujący pod wpływem drugiej wady głównej, którą jest łakomstwo duchowe.

1. Wielu początkujących ulega wielkiemu łakomstwu duchowemu, albowiem trudno ich zobaczyć zadowolonymi z tego ducha, jakiego im Bóg daje. Często więc są niezadowoleni i skarżą się, że nie znajdują w rzeczach duchowych takiej pociechy, jakiej by pragnęli.

Szukają ustawicznie pociechy i wskazówek duchowych, wynajdują książki i bezustannie je czytają, by znaleźć w nich to, czego pragną. Tym zajęciom poświęcają o wiele więcej czasu aniżeli umartwieniu i wyrobieniu w sobie doskonałego ubóstwa wewnętrznego, które jest tu nieodzowne. Nadto jeszcze gromadzą osobliwe obrazy i różańce, wybierając raz te, raz tamte posługując się coraz to innymi. Dziś podoba się im to, jutro znów co innego, przywiązują się do tego krzyża, bo jest odmienny od innych. Ujrzycie ich obwieszonych agnuskami, relikwiami, to znowu spisem imion świętych, jak dzieci, które ozdabiają się świecidełkami.

Najwięcej potępiam w tym usposobienie i skłonność serca, dążącą do posiadania wielu i nadzwyczajnych przedmiotów pobożności. Jest to bowiem przeciwne ubóstwu duchowemu. Ubogi duchem patrzy tylko na istotę pobożności, używa tego, co jest konieczne do jej rozbudzenia, zaś zbyt wielka liczba i różnorodność przedmiotów pobożnych męczy go i nuży. Prawdziwa pobożność wypływa z serca i korzysta tylko z tego, co jest w przedmiotach duchowych prawdziwe i istotne. Wszystko zaś inne jest przywiązaniem i oznaką niedoskonałości. By więc postąpić nieco w udoskonaleniu się, należy koniecznie zwalczyć to pożądanie.

2. Znałem osobę, która przez dziesięć lat z górą posługiwała się krzyżykiem. Był on zwyczajny, zrobiony z poświęconych gałązek spojonych zakrzywionym gwoździkiem. Nie rozstawała się z nim nigdy, lecz nosiła go ustawicznie, dopóki go jej nie zabrałem. A była to osoba inteligentna i rozsądna. Znałem też inną osobę, która modliła się na różańcu zrobionym z kręgowych ości rybich. Nabożeństwo jej nie było'jednak mniej ważne przed Bogiem, gdyż nie zwracała ona uwagi na piękno i wartość różańca.

Dusze pragnące postępować drogą pewną nie przywiązują się nigdy do przedmiotów zewnętrznych i nie zaprzątają nimi zbytnio swego serca. Nie pragną widzieć więcej, niż powinny, a całą uwagę zwracają ku temu, by wiernie służyć Bogu i Jemu się podobać. To jest jedyne ich pragnienie. Chętnie oddają to, co posiadają i z miłości do Boga i bliźnich z radością wyzbywają się posiadania doczesnych rzeczy duchowych. Szukają bowiem, jak powiadam, prawdziwej doskonałości wewnętrznej i chcą zadowolić Boga, a nie siebie samych.

3. Z takich i wielu innych niedoskonałości oczyszcza się dusza całkowicie dopiero wówczas, gdy Bóg wprowadza ją w bierne oczyszczenie (5) owej ciemnej nocy, o której niedługo mówić będziemy. Zanim to jednak nastąpi, powinna dusza ze wszystkich sił starać się oczyszczać siebie i udoskonalać. Tym sposobem zasłuży na to, że Bóg otoczy ją swym staraniem i uleczy ją z tego wszystkiego, z czego sama uleczyć się nie zdoła. Jeśliby bowiem sam Bóg nie przyłożył ręki i nie oczyścił jej w tym ciemnym ogniu, dusza, chociażby nie wiem jak się wysilała, nie mogłaby się czynnie sama oczyścić ani przysposobić się, choćby w najmniejszej mierze, do boskiego zjednoczenia w doskonałości miłości.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żyjemy w świecie mitów. Od pokoleń karmi się nas opowieściami, w które święcie wierzymy. Zaczytujemy się w historiach mędrców i świętych, podziwiając ich czyny i duchowe osiągnięcia.

Tymczasem nie wszystko musi być w nich do końca prawdziwe. Część tych tekstów zawiera prawdy i nauki, do których dojrzeli mistrzowie dawnych czasów i mają one bardziej nauczać niż pokazywać prawdę historyczną.

Wiele osób jednak nadal chciałoby wierzyć, że wszystko, co się nam mówi - również w tak zwanym rozwoju duchowym i ezoteryce jest najczystszą prawdą. Pora jednak przyjrzeć się temu z trzeźwym i spokojnym umysłem.

Od wielu lat zachwycamy się książką "Życie i nauka mistrzów Dalekiego Wschodu" Baird T. Spaldinga. Jest ona wspaniała. Ma naprawdę dobrą energię i inspiruje już od prawie 90 lat. Zawiera znakomite idee. Są w niej fascynujące opisy i przypadki. Czyta się ją w medytacyjnym stanie umysłu. A mimo to…okazuje się, że…nie wszystko, co tam opisano jest czy było prawdą. Może nawet nic…

Mój kolega, który pasjonował się, podobnie jak ja, tą lekturą, mieszkał przez pewien czas w Stanach. Postanowił odnaleźć w bibliotekach pierwsze wydanie tej książki, w której jakoby miały być zdjęcia tych mistrzów, których przygody opisano w książce. I…nie znalazł ich. A szukał dobrze i raczej jest wiarygodny, w tym, co mi mówił. Ale może komuś jeszcze uda się je znaleźć;).

Powstała również strona internetowa, na której podaje się informacje, że nie wszystko, co o sobie i swoim życiu mówił Spalding jest prawdą. Jest nawet prawdopodobne, że…w ogóle nie był w Indiach przed wydaniem swej książki. Zatem być może jest to pierwsza lub jedna z pierwszych książek chanelingowych. To, co tam opisano, mogło się zdarzyć np. jedynie w umyśle autora, albo na subtelniejszych planach energetycznych, albo zostało zczytane, odebrane telepatycznie lub…w ogóle nie miało miejsca. Niemniej jednak książka jest dobra i bardzo inspiruje do rozwoju duchowego i wchodzenia coraz głębiej w siebie i poznawania prawdy o sobie i otoczeniu oraz Bogu - Stwórcy Wszystkiego.

Wiele osób czyta "Autobiografię Jogina" Paramahansy Joganandy (Yoganandy), czerpiąc z niej mądrość i wzorując się na niektórych praktykach. Tymczasem, gdy czyta się na trzeźwo tę książkę, to widać pewne zjawiska, które autorowi jakoś przechodzą przez palce i ich nie zauważa, nie analizuje. Uznaje za naturalne. Np. idealizuje swoją mamę, być może dlatego, że ponoć odeszła, gdy był mały. Opisuje np. jak to po jednym niewinnym zdaniu jego taty do niej na temat uważności w wydawaniu pieniędzy, zwłaszcza na potrzeby żebraków, chciała ona zerwać małżeństwo poprzez zwyczajowe powrócenie do domu swej matki.

A podobno długo obdarowywała innych drobnymi sumami pieniędzy i mąż nie przyczepiał się jej o to zbytnio, traktując to zapewne jako sevę żony - bezinteresowną służbę innym. Ale jak widać czasami była porywcza i nie zastanawiała się nad konsekwencjami swoich czynów - chciała porzucić dzieci i męża.

Kolejną rzeczą, do której można się przyczepić jest to, że opisuje się tam, że mistrzowie mają stały kontakt z Bogiem poprzez wchodzenie w stan bezdechu - nirvikalpa samadhi. Ci mistrzowie to potrafili, mówili, że są oświeceni,…po czym umierali i odradzali się ponownie. Po co oświeconym powracanie do świata materii, dualności i mai, tego doprawdy nikt mądry nie wie. Chyba, że…nie byli oświeceni i przeceniali swe umiejętności i urzeczywistnienie.

Jest to nadal powtarzany błąd w tej ścieżce duchowej. Pewne umiejętności - oczywiście dość znaczne i wspaniałe, dające pewną niezależność od świata materii, biorą za pełny wgląd duchowy i najwyższą świadomość, gdy tymczasem jest to tylko pewien etap rozwoju świadomości, bez przekroczenia którego nie następuje pełne oświecenie, a właśnie powrót do koła reinkarnacji.

Równie popularną książką jest "Żyjąc wśród himalajskich mistrzów" Swamiego Ramy. Czytałem ją ładnych kilka lat temu, więc pewne fragmenty już mi się zatarły. Niemniej jednak warto przy tego podobnych lekturach zwrócić uwagę na jedno - czasem małe czyny opisywane i przekazywane przez lata - urastają do arcywielkich wydarzeń. Tymczasem prawda jest taka, że nie wiemy, czy to, co opisano w takiej lub podobnych książkach, jest prawdą czy też jedynie legendą, mitem lub nauką duchową, mającą pomóc ludziom utrzymać się na najlepszej dla nich ścieżce prowadzącej do coraz większego rozwoju miłości, współczucia i zrozumienia.

Naprawdę - nie wiemy…nawet, jeżeli niektórzy twierdzą, że mają przeczucia co do prawdziwości pewnych zagadnień, to po pierwsze - może to dotyczyć np. jedynie ich i ich życia, albo mocne umysły mogły sobie wykreować wirtualną rzeczywistość lub podłączyć się do kogoś telepatycznie i odczytać z niego jakieś wydarzenia, uznając je za prawdziwe lub nawet swoje.

Bez względu na to, ile lat ktoś tkwił w strukturach jakiejś religii czy kultu, to…jest z nią/nim podobnie, jak z wydarzeniami opisanymi we wspomnianych czy podobnych książkach. Po prostu Ci ludzie przyjmują za prawdę coś, co nią nie musi wcale być. Ale święcie w to wierzą. I ta wiara staje się ich rzeczywistością a nie fakty, które mogą być inne. Dlatego warto mądrze czytać wszelkie duchowe teksty i objawienia a zwłaszcza channelingi. We wielu z nich jest mądrość i prawda, ale równie wiele z nich zawiera przekłamania, błędy a nawet brak mądrości.

Dlatego w rozwoju duchowym bardzo ważne jest, aby nie uzależniać się od żadnego mistrza czy autorytetu, a samodzielnie rozważać wszelkie prawdy i nauki. Dokonywać samemu wglądów i umiejętnie rozróżniać ziarna od plew - to co istotne, od tego, co nie jest prawdą. Bardzo łatwo jest też zrobić błąd polegającym na zbyt szybkim uznaniu, że jest się już na wysokim stopniu rozwoju. Często towarzyszy temu zawiedzenie na jakimś mistrzu czy nauczycielu. Wtedy nie ma czystego, przejrzystego umysłu, który jest błyskotliwy i wyłapuje to co najważniejsze.

Teraz zajmijmy się Buddą. Wielu uważa Go za oświeconego. Ale czy oświecony musiałby medytować po oświeceniu na temat tego, co dalej ma robić? Nie sądzę. Czy oświecony nie znalazł by lepszego sposobu na zakończenie życia jak zjedzenie czegoś trującego, jak podaje legenda? Nie przypuszczam.

Ponoć też wystarczy jeden człowiek, który coś urzeczywistnił i zrozumiał, aby ta wiedza i świadomość przyjęła się na całej planecie. Ale Budda wędrował podobno aż 45 lat po swojej okolicy, przekazując same najlepsze i najwznioślejsze nauki.

I co przyjęły się one? Jest już powszechna miłość, szeroka świadomość, bogactwo i radość na tej planecie? Nie? Zatem mamy do czynienia z kolejnym duchowym mitem.

Takie historie można z pewnością mnożyć. O Jezusie nie chcę nawet pisać, bo może się okazać, że 90% tego, co się Mu przypisuje, to mity. Świadomość Chrystusowa to co innego, oddzielnego od osoby. Świadomość, którą teraz przejawia Dusza utożsamiana z Jezusem, to również osobne zagadnienie.

Ważnym zagadnieniem, po uświadomieniu sobie tych prawd jest to, aby doceniając czas, gdy te mity były dla nas ważne i kształtowały nasze postawy oraz umysł, nauczyć się nowego, świadomego i wypełnionego prawdą postępowania.

Rozpatrując ludzkie istnienie i świadomość można powiedzieć, że jesteśmy istotami wielopłaszczyznowymi. Poruszamy się w świecie mitów - historii i opowieści, w świecie fizycznym, mentalnym i innych, które się wzajemnie zazębiają. Krzyżują się w punkcie "ja".

Ale bez tego punktu, też się łączą. Z czasem okazuje się, że również my - nasza istota może być zaledwie mitem snutym przez pewien rodzaj energii i świadomości. Być może właśnie jesteśmy opowieścią - myślą lub słowem, które jakaś istota opowiada…być może samemu sobie. I dlatego warto wybrać najlepszą z możliwych opowieści, którą chcemy urzeczywistniać swoim życiem.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

W skrucie - Rozwój Duchowy , To Wszechstronny Rozwój Osobisty .

wiem że taki człowiek medytował jeszcze w poprzednich wcieleniach

Mistrzowie Duchowi mawiają - nie wierzysz - nie musisz,ale - spróbuj i wykonaj ,pokonój lenistwo i zniechęcenie swoje ,chciałbym cię prosić (zapomnij na chwilę o swojej dumie ,przemądrzałości i kierowaniu się,egoizmem i pychą swoją ) abyś to przeczytał :

Duchowość i rozwój duchowy

Jaka jest różnica pomiędzy religijnością a duchowością?

Stara przypowieść uczy, że kiedy obudzisz się ze Snu, znów staniesz się Brahmanem i odzyskasz swoją boskość, w czym pomocne jest kultywowanie duchowości, rozwoju duchowego, na Wschodzie kojarzonego głównie z jogą i medytacją. Zanim przestudiujemy zagadnienie tego co wspólne i tego co różne pomiędzy religijnością a duchowością, musimy zdefiniować dwa ważne pojęcia. Religię można zdefiniować jako „wiarę w Boga lub/i bóstwa, którego czy które się wielbi, zazwyczaj w określony sposób i poprzez rytuały” albo „jakikolwiek system wierzeń, uwielbienia, itp., związany często z systemem etycznym.” Duchowość można by zdefiniować jako „cechę lub fakt bycia duchowym, niematerialnym” lub „przeważnie charakter duchowy ukazany w nauczaniu, życiu, itp.; skłonność lub postawa duchowa.” Krótko mówiąc, religia jest pewnym systemem przekonań i rytuałów, które mają pomóc człowiekowi osiągnąć właściwą relację z Bogiem, a duchowość jest skupieniem się na rzeczach duchowych i świecie duchowości zamiast na rzeczach materialnych czy doczesnych. Duchowość jest niejako wyższą i bardziej subtelną formą religijności wynikającą z poszukiwania prawdy oraz realnego kontaktu z bóstwami czy z Bogiem Absolutem, Brahmanem - celem duchowości jogi.

Duchowość - rozwój duchowy przemienia ludzi w Anioły Boże

Najpowszechniejsze nieporozumienie związane z religią jest takie, że jakaś religia, jak chrześcijaństwo miałaby być ostateczną czy najwyższą religią a przecież podobnie myśli islam, judaizm czy buddyzm. Smutne jest to, że wielu z tych, którzy wywodzą się z kręgów chrześcijańskich, praktykuje chrześcijaństwo jako ostateczną opcję religijną, podczas gdy jest to tylko jedna z wielu możliwości uprawiania życia religijnego, jedna z wielu możliwości przybliżania się do boskości, do bóstw i Boga Absolutu. Dla zdecydowanej większości wyznawców chrześcijaństwo jest niczym więcej aniżeli zestawem zasad i rytuałów, które osoba musi przestrzegać, aby dostać się po śmierci do nieba, jednak nie wiedzą, że wszystkie inne religie także oferują podobne zestawy w swoim menu. Takie jest to jedynie prawdziwe chrześcijaństwo. Prawdziwa religia nie jest religianctwem; jest raczej właściwą relacją z Bogiem, poprzez przyjęcie pewnego stylu życia nauczanego przez religiodawcę, proroka, awatara czy mesjasza danej wiary. Chrześcijaństwo ma pewne „rytuały”, których się przestrzega (np. chrzest i wieczerzę Pańską), chrześcijaństwo ma „zasady”, które należy przestrzegać (np. nie zabijaj, kochaj drugiego człowieka itp.), a te zasady i rytuały są podstawą owego chrześcijaństwa. Owe zasady i rytuały w chrześcijaństwie prowadzą zbawienia. Wszystkie inne religie także mają takie swoje podstawowe środki pozwalające przyjąć wiarę, przybliżać się do życia duchowego, a w końcu do zbawienia, wyzwolenia, urzeczywistnienia duszy.

Najpopularniejszym niezrozumieniem związanym z duchowością jest to, że istnieje wiele jej form, a wszystkie one są na równi ważne. Medytacja z nietypową postawą ciała, komunikowanie się z naturą, nawiązywanie kontaktu ze światem duchowym, itp. może się wydawać ‘duchowe’, lecz tak naprawdę jest to często przedsmak prawdziwej duchowości polegającej na doświadczeniu bóstwa, bogów i bogiń oraz Boga Absolutu, Brahmana w sposób osobisty i bezpośredni. W ten sposób duchowość jest ścieżką duchowego rozwoju człowieka, która prowadzi do poznawania prawdy, a w końcu do objawienia boskości, kulminującego w gnozis, w doświadczalnym poznaniu Boga. Prawdziwa duchowość związana jest z posiadaniem boskiego Ducha Świętego (Parama Atmana) otrzymanego przy nowonarodzeniu, przy duchowej inicjacji, dzięki twórcy czy założycielowi danej tradycji duchowej i religijnej, dzięki prorokowi, mesjaszowi czy awatarowi. Prawdziwa duchowość jest owocem Parama Atmana, Ducha Świętego w życiu człowieka: przyjaźń, miłosierdzie, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność i wstrzemięźliwość. Duchowość polega na stawaniu się stworzeniem boskim bardziej na podobieństwo Boga, który jest duchem i upodabnianiu własnego charakteru na jego obraz czy podobieństwo. Najpierw z ogólnych zasad moralnych, potem z bardziej wysubtelniających duchowych cech i właściwości człowiek praktykujący rozwój duchowy staje się podobny wewnętrznej duszy, która jest obrazem doskonałości jaki został zapisany w środku duszy (jaźni) w postaci matrycy człowieczeństwa, matrycy boskiego człowieczeństwa.

Zatem to, co wspólnego mają ze sobą religijność i duchowość jest fakt, że obie mogą być zarówno fałszywymi jak i prawdziwymi metodami zawierania relacji z Bogiem i bóstwami niebios. Religijność ma tendencje do zastępowania szczerej relacji z Bogiem rytuałami, których mechaniczne czy zwyczajowe przestrzeganie nie wypływa ze szczerości serca, a jest obliczone na zysk albo zaspokojenie wymagań społeczności. Duchowość ma tendencje do zastępowania szczerej relacji z Bogiem kontaktem ze światem duchowym, z bytami subtelnymi o demonicznym pochodzeniu, które na rozwój duchowy na pewno nie pozwolą. Obie mogą być, i często są, fałszywymi drogami które nie doprowadzą ani do żadnego bóstwa ani do do Boga. Aczkolwiek religijność może mieć swoją wartość w tym, że wskazuje na fakt istnienia Boga czy niebiańskich bóstw, dewów, aniołów i to, że w jakimś sensie jemu podlegamy. Jedyną prawdziwą wartość religii jest jej wartość w tym, że wskazuje iż świat materialny nie jest wszystkim co istnieje. Ludzie nie są tylko materią, lecz posiadają również duszę-ducha, atmana. Istnieje wokół nas świat duchowy, którego istnienie powinniśmy być świadomi. Prawdziwą wartością duchowości jest to, że wskazuje na fakt, iż istnieje coś lub ktoś ponad nasz byt materialny, z czym/kim ostatecznie powinniśmy się kontaktować.

Duchowość rozpoczyna się od gotowości do pracy nad sobą, od momentu kiedy przestaję uparcie mówić ,,nigdy tego nie zrobię”. Mówiąc krótko praca nad duchowością bardzo się opłaca i leży interesie wielu ludzi, w tym terapeutycznie dla alkoholików i narkomanów (ćpunów). Duchowość jest warunkiem rozwoju we wszystkich dziedzinach życia ale co ciekawe jest także gwarancją tak upragnionego postępu. Ileż to razy na drodze ku trzeźwości spotykamy wielce uduchowione osoby, które kiedyś były wojującymi ateistami lub agnostykami. Później wielu z nich aktywnie praktykuje wiarę zarówno poprzez modlitwę jak i uczestnictwo we wspólnotach religijnych, a także codzienną pomoc drugiemu człowiekowi. Rozwój duchowości, praktyka rozwoju duchowego, praca nad sobą, praca nad swoim charakterem to najlepsza inwestycja dla trzeźwiejącego alkoholika, dla wychodzącego z narkomanii. Doświadczenie AA potwierdza, że każda złotówka wydana na powrót do zdrowia zwraca się tysiąckrotnie. Duchowość to nie luksus, na który zawsze jest jeszcze czas, duchowość to nie metafizyka jedynie dla wybrańców Bożych. Można niestety nie zdążyć, stanąć w miejscu na swej drodze ku trzeźwości i detoksykacji. Wielu popada w degradację, aby się zapić czy zaćpać i często umrzeć, acz o tym haniebnym końcu się prawie nie mówi, a już szczególnie nie pokazuje się tego w mediach, aby nie szkodzić lobby alkoholowego i narkotykowego monopolu.

Bóg i dwa anioły - objawienie kulminacją duchowości

Duchowe sposoby zaradzenia zapiekłym urazom, destrukcyjnej złości są skutecznym lekarstwem, które pomaga zmienić poczucie krzywdy na wdzięczność czy współczucie. Duchowość w życiu alkoholika czy narkomana to droga do pojednania, która jest również pożywką dla nieodzownej w trzeźwieniu pogody ducha. Podobnie jak całe trzeźwienie i detoksykacja „przyswaja się łyżeczką a nie chochlą”, tak i pracę nad duchowością warto rozpoczynać od spraw małych, z pozoru błahych, drobnych. Do prawdziwego zmieniania siebie na lepsze konieczna jest swoiście rozumiana tolerancja. Nie jest ona bezduszną pobłażliwością, czy obojętnością, to po prostu danie prawa drugiemu człowiekowi do jego odmienności, do jego prawdy na ,,dzień dzisiejszy”, to wyrozumiałość dla jego błędów, które stopniowo przetwarza w coś nowego. Właśnie od zdolności uwolnienia się, od przebaczenia sobie zaczyna się duchowa praca nad przebaczaniem i uwolnieniem w ogóle, tak istotna w procesie trzeźwienia i gruntownej detoksykacji. W praktyce okazuje się, że na początek wystarczy z ochotnym sercem parzyć kawę dla przyjaciół, myć szklanki, aby zainicjować swoją pracę nad duchowością przez duże ,,D”. Zdarza się, że alkoholik czy narkoman szybko wracający do praktyk religijnych, staje się w tej dziedzinie bardzo aktywny ale potem gwałtownie upada. Warto zaznaczyć, że ukryte jest tu zagrożenie w postaci psychotycznej ucieczki w pobożność. Skok ,,z ziemi wprost do nieba” jest nierealny. Realną drogą zaś do prawdziwego kontaktu z Siłą Wyższą, cenioną przez wielu alkoholików jest prosta medytacja i magiczna modlitwa dziękczynna.

Degradacji u alkoholików oraz narkomanów podlega zarówno strona fizyczna jak i psychiczna oraz duchowa. Dolegliwości cielesne znane są powszechnie; psychiczne natomiast to zaburzenia dotyczące zarówno sfery emocjonalno-uczuciowej (choroba emocji) jak i myślenia (tzw. pijane myślenie lub zaćpane myślenie). Jednak sfera duchowa ulega największemu spustoszeniu określanemu nieraz jako wypalenie czy wręcz wyniszczenie duchowe. Zaburzone stają się uczucia wyższe (miłość, współczucie, troska), jak i samodyscyplina związana ze sferą woli. Zanikają potrzeby wyższego rzędu: własnego rozwoju, nauki, religijności, sztuki. Najwyższe wartości ulegają wypaczeniu, wygaszeniu lub są agresywnie odrzucane, stąd znany syndrom nienawiści do duchowości u narkomanów i alkoholików przed leczeniem. Ich miejsce zajmuje alkohol lub inne narkotyki, w tym środki psychodeliczne. Po zaprzestaniu picia czy ćpania kolejność rehabilitacji przebiega od leczenia ciała poprzez psychoterapię aż po pracę nad duchowością. Tę ostatnią uważa się za najważniejszą, za najbardziej podstawową, jednak nie zawsze jest ona łatwa do podjęcia. Jest ona warunkiem postępu w procesie trzeźwienia i detoksykacji, którego efektem będzie wyraźna poprawa jakości życia materialnego rodzinnego, zawodowego i przede wszystkim wewnętrznego. Perspektywa pracy nad duchowością wywołuje tak typowe dla alkoholika uczucie lęku, gdyż często kojarzy on duchowość z religijnością, dalej z sekciarskimi kościołami, a idąc jeszcze dalej z księdzem, popem czy pastorem. I tak powstaje bariera, o którą rozbija się wielu początkujących w trzeźwieniu alkoholików czy narkomanów na detoksie. W rzeczywistości duchowość nie jest tylko religijnością. W praktyce trzeźwienia i detoksykacji ma zastosowanie szerokie pojęcie duchowości, rozwoju duchowego.

Narkomania (ćpuństwo) jest przykładem sytuacji, w której człowiek wyrządza drastyczną krzywdę samemu sobie oraz otoczeniu. Uzależnienie od narkotyków jest bowiem najbardziej bolesnym rodzajem uzależnień chemicznych. Substancje uzależniające o działaniu narkotycznym to związki chemiczne, których działanie modyfikuje sposoby myślenia oraz stany emocjonalne człowieka i sprawia, że na krótki czas może on subiektywnie poczuć się "dobrze" bez potrzeby modyfikacji własnych sposobów postępowania oraz własnej sytuacji życiowej. Substancje te wprowadzają zatem w świat intelektualnych i emocjonalnych złudzeń, w sferę iluzji i ogłupienia. Są formą drastycznej ucieczki od rzeczywistości, a jednocześnie prowadzą do powstawania chronicznego uzależnienia, także psychicznego. Uzależniony to człowiek żyjący w fikcyjnym świecie iluzji i jednocześnie człowiek uzależniony od substancji, które go w ten świat iluzji i złudzeń wprowadzają. Podstawowe mechanizmy uzależnienia to: system nałogowego, kompulsywnego regulowania uczuć drogą chemiczną, system iluzji i zaprzeczeń oraz ekstremalne skoki w sposobie przeżywania samego. Dochodzi samouzasadnienie oddawania się chorobie jakiej jest branie narkotyku czy psychodeliku. Powyższe mechanizmy sprawiają, że zwykle nie jest możliwe samoczynne cofnięcie się narkomanii oraz że nie leczona prowadzi ona do śmierci lub przedwczesnej śmierci.

Z kolei duchowość to zdolność człowieka do zrozumienia samego siebie w sposób całościowy i realistyczny. Każdy człowiek, począwszy od pierwszych lat życia, w jakimś stopniu rozumie samego siebie. Rozumienie to okazuje się jednak często zawężone lub naiwne, złudne. W sposób spontaniczny, bez rozwinięcia sfery duchowej, człowiek patrzy na siebie zwykle z jakiejś cząstkowej jedynie perspektywy, np. z perspektywy ciała, emocji czy subiektywnego myślenia. Spontaniczne, bezrefleksyjne patrzenie na samego siebie okazuje się też zwykle nierealistyczne i naiwne. Oznacza to, że dany człowiek przecenia swoje siły i możliwości lub ich nie docenia. Brak duchowości prowadzi do sytuacji, w której dany człowiek nie rozumie kim jest i po co żyje. Nie wie, ani jaki jest sens jego życia, ani w oparciu o jakie wartości może się on rozwinąć oraz osiągnąć satysfakcję życiową. Precyzyjne określenie relacji między narkomanią a duchowością wymaga analizy ostatecznych przyczyn sięgania po substancje narkotyczne. Wymaga zatem postawienia w centrum uwagi nie narkotyków, lecz człowieka, by zrozumieć jego postawę wobec tego typu substancji.

Skoro ostatecznym źródłem narkomanii jest totalny kryzys życia, to skuteczna profilaktyka i terapia nie może ograniczać się do interwencji jedynie w sferze biologicznej i psychicznej. Musi wkraczać w sferę ludzkiej duchowości, gdyż zajęcie dojrzałej postawy wobec życia nie jest możliwe bez rozwoju tej sfery. Przypomnijmy, że duchowość to zdolność człowieka do tego, by zrozumieć samego siebie w sposób całościowy i realistyczny, odkryć to, kim jest i po co żyje. Człowiek nie może w pełni zrozumieć samego siebie z jakiejkolwiek innej perspektywy, niż sfera duchowa. Jeśli np. kontaktuje się z samym sobą jedynie poprzez ciało, to ono nie może mu wyjaśnić tajemnicy człowieka, gdyż ciało nie wie, kim jest człowiek i po co on żyje. Ciało odczuwa jedynie własne potrzeby i popędy. Podobnie człowiek nie może zrozumieć samego siebie jedynie z perspektywy własnej psychiki. Umysł ludzki kieruje się logiką prywatną, która może wypaczać postawę człowieka wobec siebie i życia oraz może wprowadzać go w świat toksycznych iluzji. Podobnie emocje pozostawione same sobie szukają jedynie dobrego samopoczucia, nawet za cenę niszczenia człowieka, którego są częścią. Posługując się rozróżnieniem, dokonanym przez Zygmunta Freuda można powiedzieć, że człowiek bez duchowości, to człowiek, który kieruje się zasadą doraźnej przyjemności, zamiast kierować się zasadą realizmu.

Duchowość zaczyna się tam, gdzie człowiek wznosi się ponad swoje ciało i psychikę, aby postawić sobie pytanie o to, jaki ostatecznie sens ma jego ciało, myślenie i emocje. Duchowość to ta niezwykła sfera - niedostępna dla świata zwierząt - która umożliwia człowiekowi spojrzenie na samego siebie nie z jakiejś cząstkowej perspektywy (cielesnej, intelektualnej, emocjonalnej czy społecznej) lecz z perspektywy całej swojej rzeczywistości. Rozwój duchowy to szukanie coraz bardziej pogłębionych i realistycznych odpowiedzi na pytanie o sens ludzkiego życia, o podstawowe wartości i więzi. Dojrzała duchowość staje się centralnym systemem kierowania życiem, który chroni człowieka przed dyktaturą ciała, emocji czy subiektywnych przekonań, a także przed dyktaturą presji zewnętrznych: grup nacisku, mody, obyczajowości, środków przekazu, reklam. Natomiast brak duchowości prowadzi do różnych form uzależnień i zniewoleń. Nie ma wolności bez duchowości, gdyż nie może w sposób wolny i świadomy kierować własnym życiem ktoś, kto nie wie, kim jest i po co żyje. Uzależnienie narkotyczne i psychodeliczne to zniekształcenie i zawężenie pragnień. Rozwój duchowy to przemienienie i odzyskanie pragnień, to nowy stan świadomości i istnienia. Człowiek staje się wtedy zdolny robić, odczuwać i wierzyć w to, czego poprzednio nie potrafił.

Rzeczywisty rozwój duchowy oznacza, po pierwsze, uczenie się nowej postawy wobec własnej cielesności. Ciało jest z reguły najsilniej odczuwaną sferą ludzkiej rzeczywistości i dąży do podporządkowania sobie całego człowieka. Ten, kto utożsamia się jedynie czy głównie ze swoim ciałem, staje się niewolnikiem ciała i kieruje się logiką ciała. Prowadzi to do konfliktu danego człowieka z samym sobą i z innymi ludźmi oraz do bolesnych napięć psychicznych i moralnych. W konsekwencji grozi popadnięciem w drugą skrajność, która oznacza lęk wobec ciała i ucieczkę od ciała. Zarówno redukowanie samego siebie do własnej cielesności, jak i ucieczka od ciała, to zaburzone postawy, które prowadzą do cierpienia i uzależnień. Tylko człowiek duchowy, rozwinięty duchowo, może odkryć, iż sensem jego ciała nie jest kierowanie się lenistwem, wygodnictwem czy popędami, lecz wyrażanie potrzeby miłości poprzez określone sposoby rozmawiania i działania. Człowiek potrzebuje ciała, aby kochać miłością widzialną, "wcieloną" w fizyczną obecność, pracowitość i czułość, dostosowaną do potrzeb drugiego człowieka oraz do rodzaju więzi międzyludzkich. Dojrzała postawa wobec cielesności to troska o zdrowie i zaspokojenie słusznych potrzeb fizycznych, a jednocześnie zdolność do dyscypliny i do stawiania sobie takich wymagań, aby być panem, a nie niewolnikiem własnego ciała.

Rozwój duchowy to, po drugie, zajęcie dojrzałej postawy wobec własnego myślenia. Zagrożenia w tej dziedzinie wynikają z faktu, że człowiek dysponuje niemal całkowitą władzą manipulowania swoim myśleniem. Może wmówić sobie wszystko to, w co tylko chce uwierzyć. Może wprowadzić się w świat absurdalnych przekonań, chorej subiektywności, trujących fikcji, w patologiczny system iluzji i zaprzeczeń, byle tylko negować lub "usprawiedliwiać" dotychczasowe błędy oraz unikać stawiania sobie wymagań na przyszłość. Uzależnienia narkotyczne w tym alkoholowe i nikotynowe prowadzą do ucieczki w świat fikcji, iluzji, złudzeń, do ucieczki, której nie można powstrzymać bez rozwoju w sferze duchowej. Tylko człowiek dojrzały duchowo potrafi używać swojego umysłu po to, aby obserwować otaczającą go rzeczywistość i żyć w świecie faktów, a nie fikcji. Taki człowiek potrafi posługiwać się własnym umysłem po to, by szukać prawdy, która wyzwala, a nie po to, by szukać miłych złudzeń, które zamykają w psychicznym więzieniu toksycznych iluzji, zapicia czy zaćpania.

Rozwój duchowy umożliwia człowiekowi zajęcie dojrzałej postawy wobec własnych emocji. Człowiek pozbawiony duchowości ma tendencję, by koncentrować się na emocjach, które - podobnie jak ciało - kierują się logiką doraźnej przyjemności. Grożą wtedy dwie skrajne tendencje: ucieczka od bolesnych emocji lub poddawanie się tym emocjom. Obie sytuacje są groźne i prowadzą do uzależnień. Jedynie w sferze duchowej może człowiek odkryć, że emocje to cenne informacje o jego sytuacji życiowej. To informacje, w które powinien się wsłuchiwać, ale którymi nie powinien się kierować. Bolesne emocje nie wiedzą przecież ani tego, co sygnalizują, ani w jaki sposób pokonać daną trudność. To może wiedzieć tylko człowiek dojrzały i rozważny. Emocje powinny być jedynie punktem wyjścia do refleksji danej osoby nad własnym życiem. Natomiast działanie powinno opierać się na przyjaźni, sympatii, życzliwości, współczuciu i odpowiedzialności, a nie na prymitywnych nastrojach czy popędach. Człowiek dojrzały duchowo jest w dobrym kontakcie z własnymi emocjami, lecz się nimi nie kieruje w sposób ślepy. Dojrzałość oznacza ponadto świadomość, że sensem życia nie jest szukanie dobrego nastroju, lecz uczenie się odpowiedzialnego postępowania. Trwała radość nie jest bowiem osiągalna wprost, ale jest konsekwencją dojrzałego postępowania.

Duchowość umożliwia osiąganie dojrzałej wrażliwości moralnej. Potrzeba takiej wrażliwości wynika z faktu, że człowiek jest jedynym bytem na tej ziemi, który potrafi skrzywdzić, a nawet zniszczyć samego siebie. Moralność to rodzaj inteligencji praktycznej, zdolność obserwacji własnego życia i życia innych ludzi po to, by odróżniać zachowania, które rozwijają człowieka, od zachowań, które mu szkodzą a nawet go niszczą, prowadząc do uzależnień, chorób psychicznych, stanów samobójczych czy bolesnych konfliktów. Moralność chroni zatem człowieka przed nim samym: przed jego słabością i naiwnością oraz głupotą, ignorancją. Człowiek pozbawiony duchowości nie jest w stanie prawidłowo ocenić własnych zachowań. Zwykle nie rozumie ani sensu, ani potrzeby troski o sferę moralną, albo cierpi na tak silne poczucie winy, że lęka się świadomości moralnej.

Rozwój duchowy, ścieżka rozwoju duchowego z natury prowadzi do odejścia od prymitywnej i barbarzyńskiej religii formalnej i politycznej do świadomego wejścia sferę religijno-mistyczną oraz w sferę ezoteryczną. Duchowość jest bowiem wielką praktyką życia, a religijność jest jej mizerną podstawą, przedszkolem duchowości. Duchowość, rozwój duchowy, jest źródłem siły potrzebnej do realizacji odkrytych zasad duchowych. Empirycznym potwierdzeniem tej tezy okazuje się chociażby program podstawowy AA. Prowadzi on do "coraz doskonalszej więzi z Bogiem, prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas oraz o siłę do jej spełnienia" (krok XI). To właśnie dzięki odzyskaniu tak rozumianej podstawowej religijności wiele milionów ludzi uzależnionych odzyskało trwałą wolność. Rozpoczynając terapię, uzależniony przeżywa kryzys więzi ze wszystkimi: z samym sobą, z innymi ludźmi i z bóstwami niebios oraz z Bogiem, boi się Boga i nie chce o Nim pamiętać, albo ma do Niego pretensje. Bywa i tak, że człowiek uzależniony wyrabia sobie skrajnie wypaczony, karykaturalny obraz Boga, sądząc, że jest On okrutnym sędzią, karzącym srogo i natychmiast, albo naiwnym kumplem, który łatwo przebacza i wszystko toleruje.

Istotą religijności jest przyjaźń z Bogiem, który jest Światłem, Ogniem, Prawdą i Miłością, a najważniejszym sprawdzianem dojrzałej religijności jest uczenie się mądrej życzliwości i przyjaźni (maitri). Religijność bowiem to nie ucieczka od życia, ani zastępowanie życia, lecz to sztuka życia w wypełnianiu podjętych rytuałów i zobowiązań świątynnych. Przyjaźń zaś nie jest jedynie uczuciem, chociaż uczucia zawsze towarzyszą tym, którzy sympatyzują ze sobą i sobie wzajem życzliwi. Jednakże są to różne uczucia: od wielkiej radości do bolesnych niepokojów, w zależności od tego, co dzieje się z osobą, którą lubimy czy cenimy. Jednym błędem jest zatem redukowanie maitri (przyjaźni) do uczuć, a błędem drugim jest redukowanie bogactwa uczuć, towarzyszących maitri, jedynie do tzw. uczuć pięknych. Dojrzała przyjaźń (maitri) jest decyzją troski o czyjeś dobro. Maitri to konkretne słowa i czyny, które pomagają drugiemu człowiekowi, by stawał się najpiękniejszą wersją samego siebie. Te słowa i czyny muszą być dostosowane do sytuacji danej osoby. Czasami muszą to być stanowcze słowa i czyny, nawet reprymenda. Człowiek, który kieruje się emocjami a nie maitri, będzie wtedy naiwny lub okrutny. Natomiast człowiek kompetentnie życzliwy i przyjacielski (alkoholicy mówią o "twardej" miłości) nie cofa maitri, ale też nie przeszkadza błądzącemu ponosić naturalnych konsekwencji własnych błędów! Takiej właśnie maitri uczą nas wszyscy Mistrzowie Duchowości Wschodniej (także Blisko-Wschodniej) w tym, w przypowieści o marnotrawnym synu, który dzięki mądrej postawie ojca zastanawia się nad swoim życiem i staje się synem powracającym. Ostatecznym sprawdzianem rozwoju duchowego jest zatem uczenie się dojrzałej życzliwej przyjaźni wobec samego siebie i innych ludzi.

Spotyka się osoby, które „tylko nie piją” określane mianem „suchych alkoholików”, także osoby, które "tylko nie biorą", które nie pracują nad zmianami własnego postępowania, nad usuwaniem wad charakteru, wreszcie nad przebudową całej osobowości. Są wśród niepijących alkoholików także tacy, którzy uczęszczają na mityngi AA, nie odrzucają pomocy terapeutycznej a jednak stoją w miejscu, nie odnotowując postępu w pracy nad sobą. Podobnie rzecz wygląda u narkomanów, którzy "tylko nie biorą". Prezentują oni coś w rodzaju cząstkowego trzeźwienia. Nieraz ich podstawową trudnością jest problem w określeniu swojej Siły Wyższej, uznaniu jej wyższości nad indywidualnym „EGO”, wreszcie poddaniu się Jej działaniu. Wiara w Siłę Większą - to początek, a wielu alkoholikom czy narkomanom uwierzyć w Siłę Wyższą pomaga uświadomienie sobie przeżytych po pijanemu czy w zaćpaniu zagrożeń własnego życia i zdrowia, z których jednak tyle razy wychodzili. To Coś lub Ktoś można nazwać np. Siłą Wyższą, Opiekuńczą, Opatrznościową.

Pewien sceptyk, gotów do kłótni, prosił Mistrza:

- Wymień jeden praktyczny, przyziemny rezultat duchowości.

- Bardzo proszę! - odparł Mistrz.

- Gdy ktoś cię obraża, możesz wznieść swojego ducha tam, gdzie obelgi nie docierają.

Duchowość jest celem poszukiwań wielu ludzi, jednak nie jest to zbyt wiele ludzi, może jakiś 1 procent populacji. W Polsce, jak w wielu innych krajach, tylko 1 osoba na sto zajmuje się poważniej medytacją, jogą, rozwojem duchowym. Mamy zatem środowisko przynajmniej 400 tysięcy osób, które poszukują prawdziwej duchowości takiej jak medytacje jogiczne. Duchowość (nie mylić z duchem) jest u swych podstaw niczym innym jak wrażliwością na odbiór subtelnych wibracji (przyjaźni, współczucia, radości, spokoju duszy) o bardzo wysokiej częstotliwości. Im wyższy poziom rozwoju duchowego, tym bliżej jesteśmy Źródła (Boga), a to oznacza zdolność wyczuwania wysokich wibracji duchowych. Nie bójmy się ścieżki rozwoju duchowego, nie bójmy się duchowości, nie uciekajmy od niej, bo bez niej zwykle nie da się całkiem wytrzeźwieć i zdetoksykować. Nie ulegajmy też mitom, że duchowość to jakiś kościół i ksiądz czy pastor. Praca nad duchowością to przemiana wad, grzechów głównych na cnoty a proszenie o pomoc to także skrawek duchowości ...

Śiwa Jahwah Mahadewa - Wielki Bóg, Bogini i Syn Boży

Mimo iż termin „inteligencja duchowa” funkcjonuje od jakiegoś czasu w psychologii (SQ), a psychologia transpersonalna bada duchowość od kilkudziesięciu lat, nadal dla większość ludzi w naszym kraju duchowość będzie kojarzyć się albo z księdzem, który musiał poddać się wielu wyrzeczeniom albo ubranym we wschodnie szaty odjechanym samnjasinem, który nawołuje do porzucenia świata materialnego. W USA nawet biznesmani korzystają aktywnie ze szkoleń z medytacji czy jogi. Pracownicy, który są bardziej uważni, radośni czy zrelaksowani, pracują o wiele wydajniej, ale również rzadziej odchodzą z pracy przez wypalenie zawodowe czy choroby cywilizacyjne. Nauka również coraz bardziej docenia dobrodziejstwa duchowych tradycji – bada pozytywne zmiany w mózgu spowodowane medytacją, psychologia włącza elementy rytuałów do standardowej pracy z klientem, tłumacząc ich strukturę na współczesny język, odnotowano również pozytywne efekty przy resocjalizacji i wychodzeniu z chorób psychicznych.

Naszemu światu, zmagającemu się z różnorakimi problemami najbardziej potrzeba autentycznych świętych przywódców (w rodzinie, firmie, szkole, parafii, klasztorze). Świętych to znaczy nie tylko moralnie uczciwych i miłosiernych względem innych, ale przede wszystkim takich, którzy osobiście osiągają głębię poznania duchowego. Nie wystarcza sama fachowość. Potrzebna jest, zakorzeniona w sercu tożsamość, która owocuje uczciwością i odpowiedzialnością. Należy więc rozpoznać charyzmat lidera i konsekwentnie przyjąć go jako powołanie i drogę życia duchowego. Od wieków punktem odniesienia dla osobistej pracy nad kształtowaniem właściwej postawy przy aktywnym zaangażowaniu była myśl duchowa wschodu, w tym filozofia jogi i sankhya. Zachęcamy do wspólnej refleksji, która nie zawęża się do technik, metodologii i psychologii zarządzania innymi, ale prowadzi do pozytywnej przemiany własnego wnętrza, do duchowej podróży ku boskości. Rozpoznanie mechanizmów życia wewnętrznego, duchowych praw, pozwala podejmować właściwe decyzje oraz pomagać innym odnajdywać siebie w tym, co robią.

Praktykowanie jogi oraz innych wschodnich technik medytacji i koncentracji prowadzi do odblokowania w człowieku naturalnych duchowych kanałów energetycznych (nadis, meridiany) po to, aby mógł przyjmować boska, duchową energię określaną jako kundalini. Główne energetyczne kanały nadi znajdują po obu stronach kręgosłupa i wychodzą przez otwory nosowe oraz szczyt głowy. Na każdym skrzyżowaniu kanałów energetycznych są tak zwane czakry (ćakra/m). Jeżeli przez uprawianie jogi następuje sukcesywne odblokowywanie kanałów energetycznych, wtedy energia ta wzrasta i otwierają się w pełni kolejne czakry. Tak samo recytowanie mantry (są to zwykle sanskryckie formuły uwielbienia bóstwa) doprowadza do otwarcia czakr, aby odblokować w człowieku dostęp do boskiej energii kundalini. Wierzący w Boga, Brahmana (Allaha), który ma Jemu oddawać cześć i uwielbienie, powinien powtarzać tego rodzaju uduchawiające praktyki mantr. Otwarcie w człowieku czakr sprawia, że staje się on medium sił duchowych, anielskich, boskich, a w konsekwencji czego dobrowolnie wystawia się na działanie Bożego Ducha Świętego, którego pragną wszyscy ludzie religijni oraz uduchowieni. Na początku ćwiczenie jogi nie powoduje większych zmian w organizmie, jednak energie praktyk duchowych kumulują się w dłuższych okresach czasu prowadzać czasem nawet do przemieniania w świetlistą, anielską formę bóstwa oraz wniebowzięcia. Z czasem długotrwałej praktyki w metabolizmie komórkowym i całej przemianie materii następują bardzo poważne zmiany pokazujące realność skutków praktyki i duchowej transformacji w wyższą formę bytu. Jednoczenie świadomości osobowej ze świadomością dewów, aniołów i bóstw nieba, przyczynia się do niezwykle wspaniałych i cudownych zmian w ciele, psychice i w życiu duchowym. Nawet najbardziej proste ćwiczenia jogi prowadzą do odblokowywania w człowieku dostępu do tajemniczej energii boskiego ducha, kundalini, która stanowi dla niego życiową szansę i duchowe wybawienie.

Zapraszamy do praktykowania duchowości, praktykowania, kultywowania rozwoju duchowego na uniwersalnej ścieżce przebudzenia świadomości duchowej, na ścieżce przebudzenia duszy, prawdziwej jaźni...

źródło : http://lalitamohan-himawanti.blogspo...j-duchowy.html

Edytowane przez Mistyk
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.


Zaloguj się teraz

  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników, przeglądających tę stronę.