Mistyk

Kiedy Jesteśmy Naprawdę Sobą .

4 posty w tym temacie

 

Pierwsza trudność związana jest z tym, że tak naprawdę nie jesteśmy tak bardzo spójni i jednorodni psychicznie jak się nam wydaje. W psychologii funkcjonuje pojęcie subosobowości (czy też pod-osobowości), odnoszące się do różnych części naszej psychiki. Jak się okazuje nie jesteśmy jednym spójnym bytem psychologicznym, raczej „dajemy schronienie” różnym postaciom, które mają swoje przekonania, swój temperament, umiejętności i inne cechy charakterystyczne. Są względnie stałymi i autonomicznymi elementami psychiki, które funkcjonują jak osoba. Jedne z postaci sprzyjają nam, a my je lubimy i cenimy, inne zaś bywają trudnymi lokatorami, których najchętniej byśmy się pozbyli, jeszcze inne są gdzieś głęboko ukryte i rzadko mamy ich świadomość – co nie znaczy, że się nie ujawniają.

Subosobowości nie tylko wpływają na nasze myślenie i nastawienie, ale również (czy też w konsekwencji) na nasze zachowanie. I nie jest to nic zaskakującego, wystarczy, że zastanowimy się nad tym w jak różny sposób zachowujemy się w różnych sytuacjach czy w towarzystwie różnych ludzi. Jesteśmy inni w pracy, inni w domu, inni podczas rozmowy z sąsiadem, a inni podczas dobrej imprezy z przyjaciółmi. Jak się okazuje, nasze różne „Ja” są od siebie na tyle niezależne, że jesteśmy w stanie działać nawet w sprzeczny sposób i nie dostrzegać niespójności. Psychologowie w różny sposób opisują i wyjaśniają ten fenomen. Psychologia społeczna posługuje się pojęciem roli społecznej, jako odpowiedzi na zapotrzebowania kontekstu społecznego, w tradycji psychoterapeutycznej pojawiały się takie pojęcia jak „kompleksy”, „stany ego”, „stany tożsamości” czy „archetypy” psychologia procesu zaś używa koncepcji postaci ze snu.

Ktoś może być na co dzień bardzo konkretną i zdecydowaną osobą, która ma wszystko poukładane i nie pozwala sobie na chwile słabości. Jednak od czasu do czasu, w zaciszu swojego mieszkania, osoba ta włącza ukochaną operę i wzrusza się przy dźwiękach muzyki.

Ktoś inny jest na co dzień bardzo wrażliwą, wręcz sentymentalną osobą, pisze wiersze i snuje romantyczne wizje. Ale gdy spotyka swoją matkę, nagle staje się „zupełnie kimś innym”, ironicznie odpowiada na jej pytania, potrafi wbić przysłowiową szpilę, a nawet unieść w irytacji głos.

Która z tych postaci jest najprawdziwsza? Każda posiada swoją historię i uwarunkowania, każda ujawnia się w pewnych, nie zawsze możliwych do przewidzenia, ale powtarzalnych, okolicznościach. Każda z nich w końcu spełnia jakieś zadanie, jest do czegoś potrzebna, pomaga radzić sobie z pewnymi kwestiami.

Mamy taką zdroworozsądkową tendencję do określania prawdziwszymi te części naszej osobowości, które są bardziej ukryte, z którymi trudniej jest się ujawnić. Czy określenie „prawda” ma w tym kontekście jednak jakiś sens?

Możemy również stwierdzić, że tak naprawdę zarówno bywamy wszystkimi tymi postaciami jak i, że nie jesteśmy żadną z nich. W końcu są to pewne konstelacje myśli, uczuć i reakcji, a my nimi nie jesteśmy, jesteśmy jedynie ich nośnikami. Kim więc jesteśmy? Pojawia się grząski grunt pytań metafizycznych.

Z innej perspektywy, gdy zastanawiam się nad pytaniem kiedy jestem naprawdę sobą, przychodzi mi na myśl poczucie swobody i spontaniczności. Inni ludzie wpływają na nas swą obecnością, psychologia społeczna jest pełna badań tego dowodzących. Z jakiegoś powodu w towarzystwie jednych czujemy się swobodnie i „jesteśmy sobą” a przebywając z innymi czujemy się sztywni i skrępowani. Intuicyjnie wyczuwamy też kiedy ktoś zachowuje się „prawdziwie” a kiedy coś udaje – nawet jeśli jest to świetnie zagrane.
Z drugiej strony, nie powinno dziwić to, że zależy nam na opinii czy ocenie innych i pewne sprawy pragniemy ukryć czy przemilczeć. Czasem wolimy powiedzieć coś, co będzie zgodne z opinią większości czy naszego rozmówcy, by nie wdawać się w konflikt. Innym razem nawet najbliższej osobie czegoś nie powiemy, wstydząc się na przykład swoich pragnień przed samym sobą.

Czyżby było tak, że sobą bywamy dopiero w bezpiecznej przestrzeni naszej prywatności? W granicach naszych czterech ścian, niezależnie od metrażu, dopuszczając na to najbliższe terytorium jedynie (a to i tak nie zawsze) najbliższych. Czy dopiero wtedy możemy spokojnie odetchnąć i być tacy, jacy naprawdę jesteśmy? Czy może wtedy jedynie możemy sobie pozwolić na odpuszczenie przestrzegania pewnych norm społecznych i swobodniej dać się ponosić pewnym impulsom?

W jakimś sensie zwodnicze jest samo użycie słowa „jestem” , jeśli czasem jestem miły, a czasem złośliwy, a innym razem współczujący, a jeszcze innym wściekły, to raczej taki bywam zależnie od okoliczności (wewnętrznych, zewnętrznych, międzyludzkich, a nie po prostu „jestem jakiś”. A może sobą bywam w każdym momencie, tylko przejawiam się za każdym razem w innej postaci? Czy też może „bycie sobą” jest jedynie filozoficznym konstruktem, którego nie możemy dotknąć ani bezpośrednio doświadczyć? Sporo tych „może”.

W sukurs może przyjść nam trochę bardziej mistyczne spojrzenie na całą sprawę. W kręgach tak zwanego rozwoju duchowego mówi się sporo o naszej „prawdziwej naturze”, którą odkrywamy na duchowej ścieżce. Nasze prawdziwe ja jest doskonałe, absolutnie dobre i emanujące czystą miłością. Nie doświadczamy go na co dzień, ponieważ nasza ludzka natura ma skłonność do zaciemniania tego jasnego obrazu. Miewamy więc raczej przebłyski niż stałe poczucie naszej prawdziwej istoty. Zdając sobie sprawę, że emocje i myśli to tylko coś, co przez nas przechodzi i nie jest nami, możemy do niej coraz skuteczniej docierać.

Psychologia procesu wspiera nas w pewien sposób w tych zmaganiach z tożsamością, w nurcie tym uważa się, że nasz repertuar zachowań i odczuć jest praktycznie nieskończony, tyle tylko, że część z nich jest bliższa nam i naszej świadomości, a część jest dalsza. Nasza „praca rozwojowa” polega na włączaniu w obszar tożsamości jak największej ilości różnych „kawałków”. Im swobodniej i naturalniej czujemy się z różnymi zachowaniami, tym częściej czujemy się sobą i akceptujemy siebie w każdej postaci. Potrafimy też reagować w elastyczny sposób, w zależności od potrzeb własnych i danej sytuacji. Mam wrażenie, że poczucie nie bycia sobą, pojawia się wtedy, kiedy nawet chcielibyśmy (może nie zawsze świadomie) albo „dobrze byłoby” (niebezpieczne określenie, ale niech zostanie) zachować się inaczej niż do tej pory. Płynność jest zdecydowanie bardziej naturalna niż sztywność, to oczywiste. Podobnie nasza natura jest bardziej dynamiczna i płynna niż stała i niezmienna.

A może (i jest to ostatnie „może” w tym tekście) tytułowe pytanie jest zwodnicze, bo odpowiedź jest prosta i tkwi w każdym z nas, czekając tylko na odkrycie?

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Naprawdą sobą jesteśmy ,zintegrowaną w -mowie ,myśli czynie / działaniu  ,dojrzałą i niezależną istotą materialno -duchową ,  kiedy przeszłość , terażniejszość i przyszłość nie mają na nas wpływu ,to znaczy nie mają w sobie oddziałującego na nas ładunku energii psycho-emocjonalnej =duchowej , kiedy jesteśmy wewnętrznie spójni ,a świat zewnętrzny i wewnętrzny ,odbieramy z tym samym nastawieniem ,jakby zlały się w jedno ,wieczne -tu i teraz  .

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Zainwestowałem  tak wiele energii w tłumienie Połowy siebie, że nie mam  już sił na nic innego.
Żyję na pół gwizdka. ( uczucie depresji / apatii ,ciemnej nocy duszy , bądż kryzysu duchowego ).

Tacy ludzie są „połową” człowieka, a nie całością.

Połowa ich energii życiowej zaangażowana jest w codzienne podtrzymywanie muru pomiędzy Oficjalną a Nieoficjalną częścią ich osobowości.  Codziennie toczą ze sobą walkę.

Im więcej energii w to wkładają…tym bardziej osłabieni się czują.

Niegdyś świat zewnętrzny miał zaspokajać ich potrzeby i marzenia. Ale nie zaspokoił w takiej ilości jak chcieli. Nie naładował ich „baterii”.  Dlatego wciąż czekają na mannę z nieba. Na to, że ktoś poda im na tacy. Że ktoś coś za nich załatwi. Że ktoś ich uzdrowi, że ktoś im poda rękę. Czekają aż mama lub tata poda im rękę , gdy chce im się płakać. Że ich przewinie. Że przytuli. Że załatwi za nich.

Czują że:
Nie  dostali wystarczająco dużo, aby sami móc zacząć dawać.


Nie byli dość kochani, by móc kochać.


Nie byli dość dopieszczani, by dopieszczać innych.


Nie zajmowano się nimi dość, tak że nie potrafią teraz zająć się …nawet sami sobą.


Wciąż czekają aż zrobią to inni, rekompensując mamę i tatę.

Najtrudniejszym momentem dla takich ludzi jest zrozumienie, że nic nie przyjdzie do nich z zewnątrz, czego sami nie przyciągną.

Nie zostali „dokończeni”, – muszą się więc sami „dokończyć”.

Mogą albo wegetować, z zaciśniętymi zębami, depresją i frustracją w sercu, pustym, niespełnionym życiem, albo zacząć zebrać się w sobie i spróbować zintegrować ze swoim Mrocznym Bliźniakiem / Podświadomością /Króliczą Norą / Swoją Ciemną Stroną Osobowości ,  który trzyma w sobie klucze do poczucia Wewnętrznej Mocy, której sami sobie odmawiają na co dzień.

Muszą dojrzeć. Muszą pożegnać się z dziecięcymi pragnieniami uwagi, z dziecięcą potrzebą zaspokajania każdego kaprysu.  Nawet jeśli wydaje się to trudne i niesprawiedliwe… Nawet jeśli wiedzą, że ich dzieciństwo było przykre i niepełne, że czegoś im wciąż brakuje, to oni są tymi którzy niosą w sobie ten BRAK, na każdy kolejny etap życia.

Do nich należy – czy go zapełnią czy nie.

Życie wcale nie musi być sprawiedliwie, aby być w nim szczęśliwym.

To było jedno z moich wielkich odkryć. Gdy to Zauważyłem / Uświadomiłem Sobie , poczułem jak odpada ode mnie cała masa roszczeń, pretensji i oczekiwań jakie miałem wobec świata, który mi tych roszczeń „nie” realizował.

Zauważyłem, że im bardziej oczekujemy od świata i ludzi, że będzie nas traktował sprawiedliwie, tym więcej rozczarowań i niesprawiedliwości nas czeka.
Im bardziej jesteśmy przywiązani do zasad gry, tym więcej frustracji, gdy sprawy toczą się niezgodnie z jej planem. Im więcej oczekiwań, tym więcej presji.

Ok, ktoś miał cudowne dzieciństwo, a my mieliśmy trudne…

No i co z tego?
Ile można zastanawiać się nad tym faktem? Przeżywać go? Mielić w sobie ? Ile można się torturować tym że było się „innym” dzieckiem? Że miało się „trudniej”?

Można być albo kimś kto „miał trudne dzieciństwo” całe życie i nosić to jako wymówkę dla swoich porażek, albo można być kimś kto dojrzał pomimo trudności, i poszedł nawet dalej niż ci, którzy mieli z górki, bo zahartował się w ogniu życia.
Każdy miał jakiś punkt startu, jedni lepsze inni gorsze, ale to co zrobimy z tym faktem potem  zależy już w całości od nas.

Jak zintegrować / połączyć w sobie swoją ciemną stronę osobowości /mrocznego bliźniaka?

Czy w ogóle jest sens go integrować?
Przecież podobno  jego żądania są „dziecinne i prymitywne” .

Czy aby na pewno?

Wg mnie MB nie jest czymś czego należałoby się wstydzić a jego pragnienia są tym samym czym pragnienie wyschniętej ziemi, tęskniącej za deszczem.

Jeśli je zrozumieć, jeśli się im przyglądnąć, tracą swoją toksyczność.

MB szepce nam stale do ucha:
Popatrz, zatrzymaj się = O czymś zapomniałeś!
Gdzieś wkradł się fałsz. Zapanował rozdźwięk między tym co mówisz a tym co czujesz.

MB informuje nas o zakłamaniu. Informuje nas o dysonansie w naszym zachowaniu.

Na czym polega integracja?

Integracja osobowości, czy też „scentrowanie się” jest jednym z elementów indywiduacji każdego człowieka. Stać się całością, pełnią, osobą, która zna siebie i jest świadoma każdej swojej intencji, jest czymś co można określić jako docelowy etap rozwoju człowieka.
Ktoś scentrowany zna siebie i  swoją wartość. Kiedy działa – działa z energią i pewnością siebie. Szanuje i docenia siebie, tak jak szanuje i docenia innych. Wie czego chce i wie jak to osiągnąć, szanując wolność innych.

Gdy „ciemny’ pierwiastek spotyka się z jasnym – dochodzi do czegoś niezwykłego!
Otwiera się niesamowite źródło siły i energii. Pogłębia się oddech wolności. 
:yinyang:

W mrocznym jądrze tkwią bowiem ogromne ilości surowej energii, energii która zasilany jest mroczny bliźniak: złość, frustracja i wszelkie negatywne lecz stłumione emocje.
To samo źródło może być jednak wykorzystane do twórczego działania!
Jeśli zintegrujesz mrocznego bliźniaka, odkryjesz ile masz w sobie poweru i energii !
Na czarnej ziemi, wzrasta najzieleńsza trawa ?
Gdy w niszczycielskim wybuchu umiera gwiazda, na jej szczątkach powstają planety i nowe życie.

Niszczycielska energia jest zarazem energią tworzenia.
Ich zasada i siła –  jest taka sama.

Nawet starożytni jasno to postrzegali, dając swoim bóstwom podwójne oblicza. Przykładem może być tu Śiwa – który reprezentował równocześnie unicestwiający jak i twórczy aspekt. 

Tu leży esencja mocy, która płynie z naszej „Mrocznej” połówki. Surowa, pierwotna energia życia, czekająca na spożytkowanie jej zgodnie z wolą naszej dojrzałej świadomości. Można ją stłumić i ukryć, udawać że jest się niepozorną osóbką. Ale można też z niej czerpać i rozwijać szeroko skrzydła.

Pamiętaj, że odbierając połowie siebie rację bytu, odbierasz sobie narzędzie i energię do budowy do spełnionego życia.

Co się stanie jeśli pozwolimy by MB wydostał się na powierzchnię?

„Och to byłoby straszne! co ludzie by pomyśleli! to nie do pomyślenia…Straciłbym autorytet…”

Czy takie masz odczucia? / Czy może ciekawość?

Te odczucia, pochodzą z tego samego miejsca z którego wydostają się też korzenie MB. To go poczęło:  Potępienie siebie samego w obliczu presji społecznej(etycznej, religijnej) i potrzeby zabezpieczenia swoich interesów, które mogą być zachowane tylko jeśli dopasujemy się do reguł tegoż społeczeństwa.
Ta walka i ten ciężar jaki na siebie nakładamy są podwaliną MB.

A co by się stało gdybyśmy po prostu uznali te potrzeby za fakt ?
Od tego zaczęli?

Za coś co istnieje, ponieważ pojawiło się jako próba rekompensaty naszego ego, za coś czego kiedyś nie otrzymaliśmy? (a co, patrząc na innych i porównując się – uważamy że _powinniśmy_otrzymać)

Uznanie ich prawa do bytu nie oznacza oczywiście, że one od razu znikną.

Jednak będzie to pierwszym krokiem, znacznym wyłomem energetycznym, – ponieważ zniknie też presja do trzymania ich w ukryciu, PRZED SAMYM SOBĄ. Poczujemy też wielką ulgę – i z pewnością, przypływ sił do działania.

To jest pierwszy i niezwykle ważny etap integracji z MB.

1. Uznać, że są w nas obecne tego typu instynkty
(to wszystko czego nie akceptowaliśmy jak :  wstydliwe uczynki, wstydliwe potrzeby,”chore” fantazje, ale też wewnętrzne problemy jak kłamstwa, poczucie gorszości, zazdrość, kompleksy, gniew itp).
Warto przestać udawać że ich nie ma, tylko dlatego… że sobie powtarzamy, że ich nie ma, lub to bagatelizujemy.
 

Drugi etap to:

2. Przestać się potępiać (co nie znaczy automatycznie się pochwalać ? ).
Oznacza to jedynie aby trzeźwo i przytomnie obserwować w sobie obecność tych emocji.
Świadoma, uważna obserwacja, powoduje że stają się przeźroczyste, tracą swój demoniczny, groźny wymiar.
Przechodzimy z etapu
„O boże, jestem złą osobą, życzę mojej koleżance by ominął ją ten awans, i abym ja go dostała…”
na etap
„Ocho!  Widzę, że naprawdę kurczowo chcę tego awansu dla siebie i nie chciałabym by dostała go inna osoba”
Po co dodawać do tego „podkręcające” emocje, które generują tylko poczucie winy?

Nie jesteś ani złą osobą, ani dobrą, tylko dlatego, że masz takie myśli. Jeśli będziesz podchodzić do tego w kategoriach dobra i zła, zaplączesz się w ślepą ścieżkę, na końcu której znajdziesz tylko więcej samopotępienia i cierpienia. I o wiele więcej pokarmu dla swojego demona – Mrocznego Bliźniaka.

3. Działanie z poziomu świadomości a nie z poziomu MB ,z poziomu Miłości ,a nie Strachu .

Gdy żyjesz mechanicznym życiem, bez chwili zatrzymania i refleksji, gdy twój umysł wypełnia chmura myśli, wirujących i konkurujących ze sobą, nie możesz zauważyć niczego co znajduje się pod ich powierzchnią, przyczajone w podświadomości, ponieważ… to właśnie na tej powierzchni jesteś skupiony.

Gdy zaczynasz przyglądać się temu co się w tobie dzieje ze spokojem i dystansem, odkryjesz królestwo MB, poznasz siebie i wybaczysz sobie.
Mroczny bliźniak nie będzie miał wtedy nad tobą władzy, zapewniam cię( jeśli to tego się obawiasz).
Mroczny bliźniak istnieje tylko w obszarze w którym wyłączyłeś światło świadomości.

Świadomość niczym  światłem zalewa nasz umysł, wydobywając wszystkie stłumione, ukryte treści, pragnienia i „grzeszki” i nasyca je światłem nieoceniającej uwagi.  Obserwacja ich – oznacza akceptację dla ich obecności, która sama w sobie jest transformująca. Wykraczasz poza nie.
 

*
Moment w którym dopuściłam do siebie świadomość tego co czułam wobec osoby która kiedyś mnie skrzywdziła, (a były to bardzo „negatywne emocje”)sprawiła że przestałam też je…odczuwać.
Gdy zauważyłam jak bardzo nienawidziłam tej osoby i zrozumiałam (to stało się samo z siebie) dlaczego tak bardzo jej nienawidzę (jaki miałam „plan” w którym ona mi „przeszkodziła”) – napięcie emocjonalne, ustąpiło.

Owszem, dalej istniał „fakt” w którym ta osoba wyrządziła mi coś co ja odebrałam jako przykre, temu nie da się zaprzeczyć. Jednak przestałam już przykuwać się emocjonalnie do tej chwili i robić z niej dla siebie męczeńską koronę cierniową.
*

Wyzwolenie

 

Moment, w którym uświadamiasz sobie że jesteś kimś innym niż chciałbyś być, powinien być  momentem wyzwolenia a nie przerażenia i samopotępienia.

I może taki być pod warunkiem, że nie wybierasz dla siebie opcji stania się własnym katem i sędzią.
Zostaw to Wszechświatowi, Bogu czy innym.
Ty możesz zrobić tyle, że dostrzeżesz CAŁOŚĆ Twojej istoty.
Ogarniesz ją. Zintegrujesz. Taką jaka jest.
Od początku do końca.
W czerni i bieli.
Jesteś i dobry i zły równocześnie. To ty!
POZWÓL SOBIE BYĆ. Kochaj się, takim jakim jesteś.

Ludzkość stworzyła pojęcia :”dobry” i „zły” –  i ty przejawiasz obydwa te aspekty. Na ścieżce rozwoju potrzebujesz czasem użyć obydwu tych energii (które w istocie są pozornie rozdzielone tylko poprzez kategoryzujący umysł). To naturalne i nie ma się za co potępiać.
To potępienie rodzi najwięcej bólu, a akceptacja niesie transformację, uwolnienie i uzdrowienie.

Zrozumienie dlaczego zachowaliśmy się tak a nie inaczej, dlaczego jesteśmy tacy a nie inni, dlaczego tak zostaliśmy uwarunkowani, usuwa niezdrową „mgłę” nieświadomości i niewiedzy  skupioną wokół danego problemu.
Gdy żyjesz w takiej mgle, nieświadomy kim jesteś naprawdę, wciąż popełniasz te same błędy, wciąż zachowujesz się tak jak byś _nie_chciał się zachowywać, bo zaiste błąkasz się po ciemku,
nie wiesz co robisz.
Wybaczcie im, bo nie wiedzą co czynią

Zdradzasz, bo nie wiesz dlaczego to robisz.
Kłamiesz bo nie wiesz czego się boisz,
Złościsz się bo nie wiesz czym czujesz sie zagrożony.
<- Stań się zatem świadom siebie!

Tylko to czego nie jesteś świadomy ,może ciebie kontrolować .

Nie wiedząc dlaczego tak się zachowujesz, błąkasz się w ciemnym lesie. Pozostajesz niezintegrowaną, poszarpaną ludzka istotą, zagubioną i nieświadomą sama siebie.
Części twojej osobowości egzystują niezależnie od siebie, nie wiedząc o swojej wzajemnej obecności!

To właśnie ta mgła, ta nieświadomość,  to bolesne rozdzielenie –
jest źródłem słabości,  napięcia i negatywnych emocji
, którymi się zadręczamy i które stoją u źródła wielu naszych problemów życiowych i wielu chorób.

Uświadom sobie, że komuś zazdrościsz i dlaczego – i poczuj jak siła tej zazdrości topnieje.
Uświadom sobie dlaczego masz tak wielki żal do pewnej osoby i zobacz,  że żal się zmniejsza.
Uświadom sobie dlaczego zrobiłeś to co zrobiłeś, a poczucie winy przestanie cię tak męczyć…
Uświadom sobie dlaczego jesteś na kogoś zły, zobacz w jakich twoich interesach ci przeszkodził, a złość zniknie…

Co zatem z pytaniem : czy mam realizować wszystkie moje ukryte fantazje i pragnienia? 
Dać szefowi w pysk, tylko dlatego że mam taki kaprys? ?
Nie, mówię ci tylko byś się im przyglądnął.
Zrozumiał je. Ich motywy. Ich źródła.
Zrozumiał skąd w tobie potrzeba by to zrobić. Prześledź to po nitce do kłębka.
Gdy dotrzesz do sedna, może zobaczysz takze nie musisz już robic tych rzeczy: bo wolność zaczyna się w nas i tam leży jej esencja, a nie w nieposkromionym  realizowaniu każdego kaprysu.
Wykroczysz poza każdy kaprys, każdy gniew i każdą kompulsję, gdy zrozumiesz ich prawdziwą naturę.

Dopuść do siebie swoją „mroczną” stronę.

Ona też istnieje. Choćbyś nie wiem jak zaprzeczał. Tylko gdy się z nią połączysz, staniesz się zintegrowaną osobą. Staniesz się silny – waszą wspólną siłą.
A światło świadomości czuwające nad tym co Oficjalne i Nieoficjalne – sprawi że będziesz istniał w harmonii i nie będziesz już robił niczego co musiałbyś ponownie wypierać…

Ponieważ całe „zło” i cierpienie  świata płynie tylko z jednego :  z nieświadomości
(wg buddyzmu  niewiedzy ).  Bądź zatem prawdziwie świadomym!

Dodatkowe kwestie:Czy można się „samemu rozgrzeszyć”?

Dla wielu ludzi taka opcja wydaje się bluźnierstwem.

Jednak uświadomienie sobie nie jest równoznaczne z samo-rozgrzeszeniem. Jest trzeźwym stwierdzeniem faktów.
Jeśli uznajesz chrześcijańskie pojecie grzechu, to rzeczywiście, nie możesz się sam rozgrzeszyć. I tak już pozostanie, ale to co stanie się dalej, jest tak czy siak – „poza twoimi ludzkimi rękami”.
Natomiast uświadomienie(usunięcie niewiedzy) sobie pomoże ci w „nie popełnianiu” ponownie tego samego „grzechu”, może więc być także używane przez osoby, które wyznają katolicki punkt widzenia ?

„Dobry” Mroczny bliźniak

Istnieje grupa osób (osobiście znam taką osobę) które posiadają pewną odwrotność opisywanych tu powyżej cech. Na zewnątrz mogą być ostentacyjnie nieprzyjemne, oschłe, chamskie, złośliwe, odpychające.

Mogą one posiadać tak zwanego Jasnego Bliźniaka, czyli swoją ukrytą drugą stronę, delikatniejszą (uważaną przez nich za słabość! coś czego należy się wstydzić!) , łagodniejszą i wrażliwszą, której nie ujawniają.

Faktycznie tego typu postawa jest  zwykle sprytnym mechanizmem obronnym, który ma zapobiegać przeniknięciu innych ludzi przez gruby pancerz danej osoby, pod którym to skrywa się zraniony i nieszczęśliwszy człowiek.
Takie osoby także powinny próbować integrować swego bliźniaka, choć u nich zespół problemów może być inny niż w opisywanym powyżej przypadku.
( Zamiast depresji, jałowości czy braku życiowego rozpędu – mogą one przejawiać np. tendencje autodestrukcyjne, czasem zostają alkoholikami, narkomanami, prowadzą niebezpieczne życie „na krawędzi”, Często mają sporo energii, która muszą – dla odwrotności – tłumić itp)

W wielu tzn „prymitywnych” kulturach, ludzie nie posiadają silnego MB, ponieważ ich życie było na tyle proste a układy społeczne/rodzinne tak mało wymagające, że nie nałożyły one presji na ego. Życie obraca się wokół podstawowych zagadnień dot. przetrwania. Nie powstały tak ogromne ilości zasad jakich nie wolno było łamać, nie było tylu presji i nakazów moralnych. Zatem MB nie znalazł dla siebie dość pokarmu. Jednak w jakiś sposób ich całościowy rozwój postępował wolniej niż w cywilizacjach w których MB miał szansę bujnie się rozwijać…!

W cywilizacji zachodniej  nastąpił pewien kryzys związany z poczuciem egzystencjalnej „pustki” w życiu i bezsensu samego istnienia. Życie koncentruje się wokół spraw doczesnych, materialnych. Walczymy o to by mieć jak najwięcej, bo to oznacza przetrwanie. MB staje się niezwykle silnym Cieniem, egzystującym w podziemiu milionów umysłów. Osobiście uważam, że umiejętne zintegrowanie jego pierwotnej energii, może oznaczać dla ludzkości przejście na nowy etap ścieżki rozwoju.
*
Czy zatem tłumienie odpowiedzialne za MB- przypomina ściskanie sprężyny? Czy dzięki jego energii będziemy mogli odbić się ze zdwojoną energią :)?
Przysłowie nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, może nabrać w tym kontekście zupełnie nowego znaczenia .

Dziwne pytanie, prawda? ?
Z reguły wszyscy jesteśmy świadomi posiadania bliźniaczego rodzeństwa. Z reguły jesteśmy też świadomi posiadania swego cienia, który nie odstępuje nas w obecności wszystkich źródeł światła.

Czy jednak jesteśmy tak samo świadomi naszego Psychicznego Cienia ?

Większości z nas znana jest opowieść autorstwa Roberta Louisa Stevensona – „Dr. Jekyll and Mr. Hyde”.
Przykra ta w swej konsekwencji historia opowiada o pewnym sympatycznym doktorze, który pod wynalezieniu eliksiru przemian, zamienia się nocami w swoje mroczne alter-ego, złego i okrutnego pana Hyde.
Nie mogąc jednak znieść brzemienia tak dziwacznej egzystencji, finalnie popełnia samobójstwo.

Motyw „złego bliźniaka”, czy też mrocznego cienia występuje w literaturze i sztuce bardzo licznie, szczególnie w XX wieku, w którym to pojawiło się wiele koncepcji psychologicznych (Jung, Freud) zajmujących się analizą podświadomych treści umysłu.

Zapewne słyszeliście o zielonym Hulku, który wydostaje się na powierzchnię, gdy Dr. Bruce Banner doznaje przypływu gniewu. Lub też o „DwóchTwarzach”,  który w swojej dobrej wersji, jak prokurator generalny miasta Metropolis, Harvey Dent  u boku Batmana gromi przestępców, a w swojej mrocznej wersji..gromi dobrych bohaterów. Część z was słyszała też o mrocznym bliźniaku Supermana.

Czy ten archetyp ma coś wspólnego z rzeczywistością? Czy pojawił się zupełnie przypadkowo?
Czy jest wyssaną z palca fantazją?
Spróbujmy zerknąć w głąb naszej własnej psychiki…

Czym jest Mroczny Bliźniak?

Tym terminem opisuję w niniejszym artykule wszystkie treści/emocje/pragnienia – znajdujące się w naszej podświadomości, które zostały wyparte ze świadomości, jako niepożądane czy społecznie niewskazane – jednak ich obecność manifestuje się w naszym życiu poprzez szereg  konsekwencji.
Najpopularniejsze z nich to:
– depresje
– poczucie bezsensu w życiu
– poczucie braku energii i woli do działania
– utrzymujące się stany rozdrażnienia i frustracji
– wygaśniecie kreatywności
– szybkie nudzenie się
(Jak Mrocznego Bliźniaka rozumiem tu również _mechanizm_ odpowiedzialny za samo tłumienie)

Przykłady postaw wynikających z tłumienia

Przykładem osoby która nie zintegrowała swego mrocznego bliźniaka może być :
– ksiądz, który z ambony krzyczy o rozpuście, a sam widząc atrakcyjne kobiety, ogląda się za nimi, oblizując.

Może być polityk który napada na drugiego tym mocniej, im silniej sam czuje, że postępuje nieuczciwie, że ma coś „na sumieniu”.

Może być żona, która gromi męża za każde spojrzenie na inną kobietę tym drapieżniej, im częściej sama czuła się winna za przejawione zainteresowanie wobec innego mężczyzny (lub np nigdy nie pogodziła się z tym że jej własną matkę zdradził jej ojciec).

Może być szef, który wyżywa się na pracowniku tym bardziej im mocniej sam czuje, że zawalił sprawę.

Może być uczeń, który bije słabszych, tym częściej, im w jego rodzinnym domu pojawia się więcej przemocy.

Może być staruszka która oczernia sąsiadkę, tym intensywniej, im mniej sama czuje się w porządku wobec innych.

Jak tworzy się Mroczny Bliźniak?

Zaczyna rodzić się już we wczesnym dzieciństwie.
-Gdy mama mówi abyśmy nie jedli cukierków przed obiadem, a my to robimy, bo mamy wielką ochotę. A potem na pytanie czy jedliśmy odpowiadamy przecząco. To pierwsze, delikatne fundamenty pod szkielet mrocznego bliźniaka. Udajemy, że jesteśmy kimś innym.
Niewinnym. Lepszym. Zgodnym z cudzymi oczekiwaniami.
Wstydzimy się przyznać, że mamy jakieś słabości, albowiem one niosą dla nas niepożądane konsekwencje.

Bliźniak rodzi się na skraju tego co jest ODGÓRNE :
– pożądane społecznie, oczekiwane przez innych, wymagane, stosowne, właściwe i kulturalne,
a tym co jest ODDOLNE:
 naszym kaprysem, naszym popędem, naszym gniewem, naszym buntem, naszymi emocjami
Im mocniejsza cenzura pomiędzy tymi strefami, tym większa szansa na quasi-schizofreniczny podział naszej osobowości.

„Oni” mówią nam czego wolno a czego nie wolno, a my czujemy się zniewoleni tymi wszystkimi prawami.
-Zdobywaj dobre oceny, bo dzięki temu będziesz miał dobrą pracę!
-Dbaj o swój wygląd, bo inaczej dzieci cię wyśmieją.
-Wyrażaj się ładnie, bo wezmą cię za prostaka.
-Nie becz, prawdziwy mężczyzna jest twardy!
-Nie klnij, dziewczynki tak nie robią!
-Zachowuj się uprzejmie, bo skażesz się na społeczny ostracyzm.
-Nie mów pewnych rzeczy, bo nie wypada!
-Nie pal, nie pij, bo sobie zaszkodzisz!

Pod natłokiem granic,  zakazów i nakazów nasze ego zaczyna wykształcać mechanizm rekompensujący. Mrocznego bliźniaka, który nie mogąc egzystować w tej samej przestrzeni co nasza „Oficjalna” wersja, dzieli naszą osobowość na dwie połówki, niczym linia terminatora dzieli powierzchnię naszej planety na dzień i noc.
Tak rodzi się Mr Hyde.

Mroczny bliźniak to _wyhamowana energia_ jakiegoś pragnienia.
=To krzyk dziecka, któremu nie pozwolono krzyczeć. 
To płacz który musieliśmy ukryć. To złość jaką musieliśmy zamienić w uprzejmość.

Wyhamowana energia… nie oznacza usunięta. Oznacza tylko narastający pod powierzchnią problem.

„Mroczna” połówka wcale nie jest mniejsza niż ta Jasna, Oficjalna, rezydująca na powierzchni.
Każdy kto sądzi, że tłumienie swoich popędów i pragnień spowoduje, że staną się mniejsze i nieznaczące po przeczytaniu tego artykułu będzie być może w stanie zweryfikować ten swój pogląd ?

Najważniejsze co musimy na początku wiedzieć to to, że Bliźniak nie powstaje dlatego, że mamy „popędy” i kaprysy.
Sama ich obecność nie wystarcza by go stworzyć.
Musi pojawić się dodatkowy element.

Bliźniak zaczyna się rodzic w momencie gdy odbieramy naszym „mrocznym” popędom rację bytu.
Gdy oceniamy je negatywnie jako:
– niepożądane
– wstydliwe
– godne potępienia
– godne wytrzebienia

Razem z taką negatywną oceną, wycofujemy z nich swoją energię i świadomość, tak jakbyśmy cofali nogę przed brudną kałużą. Cofnięcie nie oznacza jednak oczyszczenia kałuży.

Odbierając im prawo bytu, zachowujemy się jak osoba która udaje, że nie ma drugiej nogi i całe swoje życie porusza się i zachowuje jak ktoś kulawy.

No, dobrze, zapyta ktoś.:
Ale co mam zrobić, jeśli chce normalnie funkcjonować w społeczeństwie, nie mogę zachowywać się tak jak chciałby mój Mroczny bliźniak! Przecież nie utrzymałbym pracy, związku, znajomości!
Nie mogę skląć każdego kto mnie zdenerwował. Nie mogę się obrażać na wszystkich dokoła, gdy najdzie mnie taki kaprys, nie mogę domagać się dla siebie więcej, niż mają inni, nie mogę bezczelnie zabierać innym to co do nich należy…A tego chciałby mój mroczny bliźniak!
-chciałby móc podrywać dziewczynę mojego najlepszego kumpla…
-chciałby móc podrywać chłopaka mojej przyjaciółki..
– chciałby powiedzieć teściowej : odp… sie ode mnie…
– chciałby udowodnić szefowi jak jest głupi i krótkowzroczny
– chciałby krytykować mojego partnera za to ,że utył przez zimę kolejne 5 kg…

Pragnienia MB są pragnieniami które Jung określa jako „cechy dziecinne lub prymitywne”

Te cechy są jednak naturalnym elementem rozwoju naszego ego!
Nie ma sensu ich potępiać.
(nie znaczy to też oczywiście że musimy je zaraz  realizować w życiu , ale to wyjasnię potem)

Gdy zaczyna wykształcać się ego małego dziecka, pojawia się mocno zaznaczone :
JA CHCĘ. JA MUSZĘ. JA DOMAGAM SIĘ. – które staje się kamieniem węgielnym płynącym z samego jądra biologicznego instynktu przetrwania  żywej istoty.
Wokół naszych dziecięcych potrzeb i pragnień – organizowane jest całe życie rodziny.

Gdy byliśmy mali, te nasze pragnienia i potrzeby były (zwykle) realizowane,
-gdy tylko zapłakaliśmy lub krzyknęli = dostawaliśmy cumel, butelkę mleka albo zabawkę.
Nasze ego zaczęło więc swój proces tworzenia się od stanu:
Chcę – dostaję. Miało to gwarantowane w pakiecie.

Drugim, naturalnym etapem procesu  dojrzewania każdego człowieka jest nauka, że nie wszystko co chcę, mogę dostać.  A jeszcze kolejnym etapem, że nie wszystko czego chcę, tak naprawdę jest mi potrzebne i… dobre dla mnie…

Jednak to właśnie na tym pierwszym etapie pojawia się pierwotne zaburzenie, które odpowiada za pojawienie się później mechanizmu rekompensującego – MB.

Ci którym poświęcana była zdrowa ilość uwagi, łatwiej uczą się, że nie wszystko musi być bajką, wyjętą z życia rozkapryszonego królewicza czy królewny.
Akceptują nowe warunki płynnie i ich potrzeby są o wiele mniej roszczeniowe, a umiejętność adaptacji do nieprzyjaznego środowiska – odpowiednio większa.
U takich ludzi Mroczny bliźniak nie daje tak mocno o sobie znać, ponieważ nie tworzą w sobie emocji na których bliźniak się karmi.

Jednak wielu ludzi, których potrzeb w dzieciństwie nie zaspokajano w pełni, nie zapewniano im poczucia bezpieczeństwa i miłości, nigdy nie nasyciło się w pełni tym uczuciem „bycia centrum rodzinnego wszechświata”, bycia małym księciem którego wszyscy adorują. Zawsze odczuwają ten brak.

Przypominają nie do końca naładowane baterie.

U tej grupy w której dzieciństwie czegoś zabrakło,  pragnienia i potrzeby są wciąż bardzo silnie obecne a postawa (na drodze ich realizacji) o wiele bardziej roszczeniowa:
Oni muszą sie tak zachowywać, bo tak wypada!
Jak ona mogła!?
Co za bezczelność!
Co za chamstwo!
Jak śmiał?

Czasem chodzą oburzeni na innych przez cały długi dzień.
Ci „inni” nie zapewniają im (w ich mniemaniu) tego czego się po nich oczekuje.
A przecież muszą, prawda?
Wszyscy muszą zachowywać się wobec mnie  FAIR!
Muszą.

Przez całe życie poszukują zatem uzupełnienia tego czego, jak sądzą , nie otrzymali w odpowiedniej ilości jako dzieci : Ja chcę – ja dostaję. 
Całe życie oczekują zewnętrznego „doładowania” swoich baterii.

Taka osoba nosi w sobie bardzo silnego  MB, który wzmacnia się przy okazji postrzegania reakcji innych ludzi na siebie.   Mianowicie widzi, że jej zachowania wywołują oburzenie innych, widzi że nie może otwarcie okazywać swojej złości i frustracji, bo to spotyka się z negatywnymi reakcjami innych :
-Nie narzekaj tyle, kobieto! Ale z ciebie maruda! Nie jęcz tyle!  Nie będę cię słuchał…
-O co się ciskasz? Wyluzuj trochę, bo ci żyłka pęknie…Nerwus z ciebie, nie da się z tobą dogadać…

Zaobserwowała, że jawne okazywanie swego niezadowolenia prowadzi niechybnie do odrzucenia przez społeczeństwo i wielu innych utrudnień w relacjach z bliskimi. A to się „nie opłaca”.

Wielu ludzi zamknęło się zatem w sobie,  zacisnęło,  tworząc wokół siebie rozmaitą mitologię : osoby niezrozumianej, samotnej, zbuntowanej, odrzuconej przez świat, nieszczęśliwej, ofiary.
Tworząc w ten sposób podwaliny mrocznego bliźniaka.
Chcieliby, ale nie mogą.
Wołają, ale nikt ich nie słucha!
Pragną szacunku ale nikt ich nie szanuje, pragną docenienia, ale nikt nie zwraca na nich uwagi…
– Więc jeszcze bardziej się złoszczą.
Jeszcze mocniej zaciskają zęby.
Jeszcze grubsze wznoszą mury między tym co mają w środku a tym co na zewnątrz.

Czasem potrafią fantazjować o sytuacjach w których to oni są „górą”. W których inni się ich boją, okazują im aprobatę i podziw.  W swoich fantazjach mogą być kim chcą. Mogą robić rzeczy zakazane.

MB pokazuje im piękne, nęcące sceny osobistego triumfu, dzięki którym spełniają się choć odrobinę bardziej, dzięki którym choć na chwilę czują się lepiej. MB pokazuje im co mogliby mieć, gdyby pozwolili mu się wydostać na zewnątrz…
I choć wiedzą, że życie nie jest ich prywatną grą w której kierują wszystkimi jak pionkami, to ponieważ na co dzień czują się w 100% pozbawieni kontroli, w tym jednym miejscu, w swoim umyśle, mają ją w 100%.
W krainie w której rządzi MB – wszystko jest możliwe. ?

maski-ying-yang-symbol-harmonii-i-rownow

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Mamy w sobie - dobrą /  jasną stronę osobowości  / świadomą / logiczną   ,i złą /ciemną stronę osobowości / nieświadomą (podświadomą ) /psychiczną 

Natomiast równoważącą częścią osobowości jest nasza Duchowa / Tanscendentna /Boska  /Nadświadoma  Natura .

art-2174145_1920.jpg

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.


Zaloguj się teraz

  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników, przeglądających tę stronę.