Duch

Dzień z wielu, widzącego duchy.

48 postów w tym temacie

no, w końcu zaczynasz niunia dobrze myślec, nic na siłę, pamiętaj.

Pozdrawiam :)

Jesteś tego Madame pewna? ;)

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
a ja i tak chce widzieć duchy -.-

:):)

hmm może wetknę tutaj kij w mrowisko, ale mam potrzebę wypowiedzenia się na temat widzenia słyszenia i czucia tego o coprosi niuuunia93.

Zacznę może od wypowiedzi na swój temat aby każdy zrozumiał moje wątpliwości. Wynika to z faktu, jak niektórzy wiedzą stoję przed poważnym wyborem i nie wiem co będzie na końcu tej drogi. Otóż, kiedy zaczynałam moją przygodę z Reiki nie sądziłam, jak dalece zmieni to moje życie. Nie nie twierdzę, że Reiki jest złe, bo takie nie jest, ale przynosi w pakiecie coś jeszcze na co człowiek sam czasem nie jest przygotowany. W moim przypadku bardzo dążyłam do poznania swego Stróża. To było takie dążenie od serca gdzieś z głębi mnie, które wręcz krzyczało w środku poznaj go! I udało się. Najpierw przez osoby trzecie z biegiem czasu pracowałam sama nad słyszeniem. To było tak silne pragnienie, a kiedy już mi się to udało nie wiedziałam, że dzięki temu będę mogła przełamać coś w sobie. Największą barierę w moim życiu. Dziadek i Stróż byli bardzo cierpliwi wobec mej osoby. Kiedy z kolei i to się udało zaczęłam zastanawiać się co zrobić z tym darem Słyszenia i Czucia obcych energii. Wyczuwam już nie tylko obecność mego Skrzydlatego ale i innych gości. Po drodze miałam przykład czego nie robić- nie stawiać ezoteryki prze własnym normalnym życiem. Normalne życie tez istnieje i trzeba odróżnić iluzję od prawdy. Trudno jest bowiem pogodzić życie ezoteryczne z normalnym, kiedy te dwa światy często się wykluczają wzajemnie. Wystraszyłam się niemocy życia normalnym trybem. Bo jak sobie poradzić ze świadomością, że jest się non stop obserwowanym nie tylko przez Twojego Stróża? Jak sobie poradzić ze świadomością, że istnieje ten drugi świat i walka dobra ze złem jest jak najbardziej realna? A może to co widzimy jest już zaczynem choroby psychicznej? Takie mnie ogarniają myśli.

I co na prawdę jest fikcją? Co jest prawdą?

Pewnego wieczora u przyjaciółki stanęłam na krawędzi rwącej rzeki. Świecił mocno księżyc tafla wody po prawej była spokojna tuż po lewej była rwącą rzeką z silnym strumieniem, który mógł zabić. Stałam gdzieś pomiędzy tymi krawędziami. Popatrzyłam w niebo, na okolice, gdzie woda odbijała jeszcze ostatnie promienie światła a księżyc wielki i okrągły patrzył zza chmur na nas. I jak skoczysz? Spytała S. Wzięła mnie za rękę patrząc się w moje oczy i pochyliła się nad ta rzeką. Ja wraz z nią zobaczyłam dwa bieguny, spokój i burzę. Spojrzałam na nią i wtedy wiedziałam, że chcę żyć. Ale tak prawdziwie nie żyć w iluzji, strachu ale prawdziwie. Bo czym, jest życie w strachu wiem od dawna. Ale czy chcę żyć w iluzji?

Trochę później już na moście patrzyłyśmy na księżyc. Był piękny. Miałam wrażenie, że mówi do mnie jakąś osobistą nutę melodię i wtedy powiedziałam głośno- chcę żyć prawdą nie iluzją!.

Następnego dnia miałam odwiedziny. Na razie nie powiem kogo, ale to Ktoś zdecydowanie. Pokazał mi drogę jaką mogę kroczyć lecz ode mnie zależy czy nią pójdę.

Problem w tym moi drodzy, że jak się już w to wejdzie i poczuje, już na zawsze to zostaje. I widzenie, słyszenie czucie. Wszystko to już zostanie dla nas otwarte. Nawet jeśli zamkniemy się na coś to jakiś zmysł będzie nadal działał. Dlatego chciałam przestrzec wszystkich aby się dobrze nad tym zastanowili. To nie jest tak, że jak sobie już wreszcie zobaczysz powiesz ?O jak fajnie albo ee nie tak to miało wyglądać? i będziesz chciał/a to zamknąć to wiedz, że już odwrotu nie ma. Zaczną się Tobą interesować różne istoty, nie istoty, byty czy Anioły. Trzeba będzie umieć odróżnić dobro od zła. Uważać na wszelkie pułapki i problemy. To właśnie tutaj namacalnie czuje się prawdziwą walkę dobra ze złem. Czy jesteś na to przygotowany/a?

Właśnie stoję na krawędzi.... "Skoczysz?" Słyszę słowa przyjaciółki...

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ezpoterykę mozna pogodzić z normalnym zyciem i nie wyklucza sie jedno z drugim. Sztuka polega na zachowaniu równowagi.

Dziękuję Vanilko pięknie za te słowa.

Od siebie dodam, ze z tym widzeniem i słyszeniem oraz ogólnie postzreganiem tego drugiego świata, czesto jest tak, ze widzimy i dostajemy tylko tyle ile gotowi jesteśmy przyjać i... Kiedy jesteśmy gotowi.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Vanilko piękne słowa napisałaś, ale tak się zastanawiam na ile Ty faktycznie chcesz wybrac sama z siebie którąś z dróg, czy nie chcesz uciec przed samą sobą? wiesz fajnie jest gdy coś jest czarne lub białe, ale pamiętac należy, że jest też i szare... Zarówno realizm jak i ta druga strona "iluzja" mogą byc pogodzone ze sobą. Bo jeśli teraz np. odrzucisz częsc siebie, to może zdarzyc się, że za jakiś czas wszystko do Ciebie powróci ze zwdojoną siłą, i czy wówczas będziesz miała na tyle chęci i mocy by temu coś zaradzic. Moim zdaniem, jest tak, że jeśli już kiedyś doznało sie obcowania z tamtym wymiarem, to już na zawsze tak będzie, zawsze gdzieś to będzie towarzyszyć. I na tę chwilę, proponuję byś odrzuciła wszelkie sugestie otoczenia i zgłębiła się w siebie i podjęła rozsądną decyzję dla siebie. Pozdrawiam :lol:

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dlatego na jakiś czas będę nie dostępna. Będę medytować i skupiać się na tym aby podjąć słuszną decyzję. Oby dobrą dla siebie.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Wiecie, co, a ja zaczynam mieć wrażenie, ze kwestia czy rozwijać się duchowo czy nie, zaczyna przybierać formę podejmowania decyzji w stylu: zmienić siebie operacją plastyczną czy nie? Rozwieść się z mężem, czy dalej tkwić w toksycznym związku? Iść do psychiatry, czy rzucić się z okna? Wziąć milion zł kredytu na rozwój firmy, czy nie?

A tak naprawdę to nie są jakieś ważne decyzje życiowe, które mogą zaważyć na naszej przyszłości, czy będziemy sobie medytować nad sobą, rozwijać się duchowo czy nie, nie zmieni faktu, ze pracę jakaś mieć trzeba, bo i do gara coś za coś włożyć trzeba, dzieci nakarmić, ubrać, do szkoły wysłać, i żyć jak każdy inny człowiek, ze swoimi radościami i trudami dnia codziennego. Rozumiem, gdyby dylemat polegał na: rzucam wszystko, porzucam dzieci, rodzinę, odcinam się od znajomych i przyjaciół, sprzedaję dom, kupuję bilet na samolot i ruszam do Tybetu lub w inne miejsce zamykając się za klasztorny mur. Tam oddaję się tylko praktykom duchowym, jem ryż i samotnie do końca dni swoich zagłębiam sie w sobie by osiągnąć Nirwanę, Raj czy w co tam, kto wierzy. To jest decyzja życiowa, wybór ścieżki.

Jeśli jednak nie mamy w planach klasztoru Shaolin, Dojo Zen lub innego tego typu miejsca, to ja nie bardzo rozumiem te dylematy.

Jest wiele osób, które nie maja nawet pojęcia, co oznacza słowo ezoteryka, a nie przeszkadza im to dla zdrowia i urody biegać na Jogę czy Tai Chi, widzieć i czuć wiele więcej niż przeciętnie, wokół siebie, zagłębiać sie w lektury typu "Radykalne Wybaczanie" albo "Uzdrów siebie i swoje życie" i z powodzeniem prą naprzód kształtując siebie i swoje życie, a nie przestając żyć. Chodzą do kina, robią na drutach, siedzą 8 godzin w pracy, potem robią pranie, gotują obiady, naprawiają auta (mogą nawet w tym czasie medytować) a w wakacje jadą w góry lub nad morze, relaksują się, zapisują na kursy Reiki, Uzdrawiania Prancznego, Medytacji, Czy Vedic Art i potrafią być szczęśliwi. Nie dodają sobie stresu zagłębianiem się w medytację na temat mam być mugol czy nie mugol. Po prostu żyją. Pełnia życia. I tyle.

Kiedyś umiałam to pogodzić, potem sie na chwilę zgubiłam i zaczęłam za bardzo wchodzić w swoje wewnętrzne Dojo i przeginając w druga stronę. Jeszcze żebym to robiła w Tybecie, ale gdzie tam. Na szczęście mój dobry przyjaciel przypomniał mi, że istnieje mugolskie życie, które jest równie fajne. Wystarczyło sie ogarnąć, a zajęło mi to może ze dwa dni i kilka ostrych ataków płaczu. Nad własną głupotą.

I nie mam, co wybierać, bo po prostu żyję w Tu i Teraz. Mam czas medytacji, czas gotowania obiadu, czas zabawy z dzieckiem, czas kąpieli, czas snu, czas swojego wewnętrznego Dojo, czas poszukiwania siebie, czas na drinka z przyjaciółkami. I wiem, ze życie jest fajne, choć czasem boli. Ale co tam, ból pokazuje mi tylko stan zapalny, który trzeba wyleczyć. A leków wokół wiele, tak wewnątrz mnie, jak i na zewnątrz.

Tak, więc, ci, którzy poszukują, podejmują teraz życiowe decyzje... Zastanówcie sie, czy jest się, nad czym zastanawiać:) Może lepiej tę energię marnowaną na nieistniejące dylematy zamienić na rundę po sklepach za nową sukienką, spotkanie u znajomych, czy medytację nad tym, co w samych sobie warto jeszcze zmienić, a nie czy zmieniać w ogóle.

Pozdrawiam serdecznie.

P.S.

I jeszcze jedna sprawa, na którą pragnę zwrócić uwagę. Świat subtelny, duchowy, czy jak go zwał, jest równie realny, jak nasz fizyczny. Fakt, ze czegoś nie widać, lub, ze nie każdy może zobaczyć, nie czyni zeń rzeczy, świata czy istoty fantastycznej. A my tak chętnie rozgraniczamy to na świat czy życie realne i... No właśnie? Jakie? Świat Fantasy? Wyobraźni? Nierealności? Zapewne wielu właśnie tak to postrzega, tym samym odmawiając prawa do istnienia aniołom, duchom natury a nawet Bogu. Bo przecież Jego też nie widać i nie czuć. On też nie należy do Realnego świata.

Ja tam wierzę w Boga, anioły i duchy natury.I realność świata w którym żyją. A jak jest to sie okaże kiedyś, ale w razie czego nie będę zdziwiona, ze jednak... Że ooo, to coś jednak jest poza niebytem... Zobaczymy.

Na razie dam jeszcze cytat z książki Jakuba Ćwieka "Kłamca", który jak zabawny, tak bardzo wymowny:

? Ale... Ja nie wierzę w Boga.

? A kto tu mówi o Bogu? (...) Wyrażam tylko opinię Nieba. Jako ogółu.

? W niebo też nie wierzę (...).

? Jakoś nieszczególnie przeszkadza mu to istnieć.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Hmm zastanawiałam się nad tym co napisałaś i tak pozwolę się nie zgodzić z tym do końca. Uogólniłaś tu coś co pod pojęciem ezoteryka mieści się wszystko a tak nie jest. Ezoteryka to nie tylko praktyki jogi czy inne modne dziś zajęcia, na które może chodzić każdy "śmiertelnik" nie mający pojęcia co kryje się pod tym pojęciem. Ja mówię tu o czymś, o czym większość z nas nie ma pojęcia. Nawet świat ezoteryków doświadczonych w bojach i różnych sprawach mówi to samo- to jest ścieżka, droga, którą trudno pogodzić z życiem normalnym. Mogła bym z powodzeniem podać co najmniej kilka osób, które gdzieś po drodze zapomniały co to pranie, gotowanie i zwykłe spotkania ze znajomymi. Nie wspominając już o fizyczności, która nas ogranicza. Owszem nie twierdzę, że takie zwykłe zajęcia o jakich mówisz są trudne do pogodzenia. Ja mówię o czymś co nazywam w swoim rozumowaniu- Ezoteryką przez duże E. Czyli coś co nie daje o sobie zapomnieć. Często ludzie zafascynowani swoimi możliwościami, odkrywaniem swoich zdolności tracą kontakt z rzeczywistością. Dla nich ten drugi świat staje się numerem pierwszym. To wciąga jest jak narkotyk chce się więcej i więcej. Czy to jest na pewno bezpieczne? Nie. Zawsze twierdziłam i twierdzę, że jest to na granicy szaleństwa z normalnością

Owszem można powiedzieć- ok jego wybór jego wola osobie, która to wybrała. Tylko trzeba dokonać świadomie i mądrze swoją drogę. Jest to dla mnie duża zmiana. Zresztą świat ezoteryczny wszedł w moje życie za moim przyzwoleniem ale i też można powiedzieć nieco odgórnie. A utrzymanie poczucia równowagi między jednym i drugim jest prawdziwą Sztuką. O której nigdy nie można zapomnieć. ... Dlatego też uważam że to nie ejst takie proste jak to chcesz przedstawić. To znacznie więcej..

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

MOim zdaniem mozna to spokojnie pogodzić, choc fakt, trzeba być uważnym. I zachować czujnosć. Ale tu nie ma ezo przez małe i duże e. Po prostu jest jakaś dorga. Dla jednego będzie to magia, dla innego joga, dla trzeciego channelling. Czy będzie się anleżało do okultystycznego bractwa, czy tylko raz w tygodniu biegało na zajęcia z jogi i robiło sobie REiki, nie ma znaczenia. Ważny jest umiar i... Umiejetnosć patrzenia na świat całościowo. W tym cała tajemnica. Nie chodzi o to by być albo nie być ezo w wąskim lub szerokim tego słowa znaczeniu. Chodzi o to by doświadczać całości. Bo ten drugi swiat istnieje i jest równie realny jak każdy inny wymiar. A fakt, ze nie kazdy widzi ten subtelny świat nie znaczy, że go nie ma.

A na koniec zacytuję jeszcze mego ukochanego Barnarda Showa: Czymże jest życie, jeśli nie szeregiem natchnionych szaleństw? ? Trzeba tylko umieć je popełniać! A pierwszy warunek: nie pomijać żadnej sposobności, bo nie zdarzają się co dzień.

Pozdrawiam

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

I właśnie mi chodzi o ten Umiar. Mamy nieco inne zdanie o ezo ale na Twoim przykładzie wiem czego unikać;-)

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Na moim przykładzie?

Ostatnie wydarzenia były tylko efektem oczyszczania. Pewnych rzeczy sie nie uniknie, jeśli chce się wejsć na drogę rozowju duchowego, poznania siebie i stworzenia siebie oraz swego życia na nowo. To najtrudniejszy okres, ale kiedy sie go przejdzie dusza normalnie fruwa. Wie to każdy, kto zdecydował się stanąć twarzą w twarz ze sobą i rozliczyć przeszłosć, zaakceptować ufnie przyszłosć i zdecydować sie na bycie w Tu i Teraz.

Takie oczyszczania są normalne np po 2 i 3 stopniu reik (po tym ostatnim moga trwać nawet rok)i, po inicjacjach szamańskich, po treningach radykalnego wybaczania i po wielu innych. W tym po wejściu na drogę samorozwoju i samoświadomosci.

Ezo w wydaniu tajmenicy dla wybranych to dziedzina magii i okultyzmu. Tu tez moze sie zajmować tym każdy, kto.... zechce. Tyle, że nie każdy ma dosć siły by wejsć na tą drogę, a jeszcze mniej umie nią kroczyć z umiarem, żyjać tu i teraz bez rozdzielania. Ale tez można.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Zastanawiam sie czy dolać oliwy do ognia (a ostatnio lubie to robić).

Ostatnie wydarzenia z przed pol roku byly dla mnie ciekawe. Walki, strach, lęk, wyjścia, duchy, demony, ah, pełno tego było co mnie dotknęło w ezo. I wyszłam z tego cało. Cieszę się z tego. Odkąd zrobiłam sobie 2stopień ReiKi, zmieniło się coś we mnie. Nagle ezoteryka zaczela mnie męczyć. Zauważałam, że z ludźmi z którymi "coś" mnie kiedys łączyło, opierało się tylko na "pitu pitu ezo ezo". Gadka szmatka i nic więcej. Temat główny "Ezo". A teraz dosłownie rzygam na samo słowo "ezoteryk, mag, wcielony Anioł (bueheehe)" i inne takie. Obrzydło to mi. Ale ciesze sie. Bo mialam parę przykrych doświadczeń w zbieraniu ich. Teraz bardziej sobie cenię to, że ktoś sparzył sobie tyłek w zdobywaniu doświadczeń, bo tylko ten tak na prawdę poznał co to jest za życie i czym pewne rzeczy grożą. To jest dla mnie ktoś komu mogę klaskać. Kogo podziwiam. A nie jakieś pitu pitu cukierkowo różowo jest w Ezo, i bez żadnych przykrych doświadczeń. Bo jak wiadomo, są różne pojęcia względne jak dobro i zło. I taka też jest cała ezoteryka, jest szara. Nie jest biała ani czarna. Jest szara. Więc ten kto doznał koloru szarego, może powiedzieć o sobie, "jestem ezoterykiem".

Kolejnym co zauważyłam u "ezoteryków" to wywyższanie się, kim to Oni są. Oni myślą, czują, widzą, słyszą więcej. Bo my jesteśmy świadomi a Wy nie! -jak na podwórku.. I taki ciągły targ, kto co więcej umie. Albo jeszcze starania są o to by dostać się w ezo elite. To na prawdę przykre. A te pierdzielenie, o umiarze w ezoteryce, to kpina jakaś. Teraz widzę, że są pewne osoby które nie powinny się za to zabierać bo je to pochłania, ale są i osoby, które żyją z tym normalnie.

Z czym się Wam kojarzy rozwój duchowy? podążanie własną ścieżką?

Mi ze spokojem, z ciszą, umiarem, pokorą. A tego wśród ezoteryków brakuje. Jeden przez drugiego krzyczy "A ja gadam z aniołkami" "a ja nie jestem zwykły ludź mugol tylko aniołek!" "a ja znam wszystkie runki" "a ja mam misję, tylko jeszcze nie wiem jaką!" "a ja wiem, że to wszystko ma sens" - A ja się pytam, po co się tak nakręcać? Po co często wmawiać sobie wiele rzeczy?

Czy Bóg gdyby chciał nie dałby Nam tej wiedzy gdy schodziliśmy tu na ziemię? Po co mamy wierzyć w bajki i jakieś herezje? Nasza intuicja i serce potrafią zawodzić, bo trzeba rozgraniczyć to co chcemy uslyszec i czuc od tego co tak na prawdę czujemy i słyszymy.

Ludzie! Ezoterycy! Czy Wy potraficie żyć bez ezoteryki? Potrafisz zobaczyć w kimś drugą osobę godną miłości? a nie tylko dopatrywać się tego, czy też jest Aniołem czy zwykłym człowiekiem?

Idź do parku, zjedz lody, przejdz się na spacer z ukochanym, wyjdz z psem (bo kotów nie trawię..!) Pomyśl, przystań.

Bo moje życie kiedyś ezoteryczne to mi właśnie pokazało. Pokazało jak wiele bzdur jest w ezoteryce w które Pani Kowalska wierzy i nie da sobie powiedzieć, że jest takie coś jak "margines błędu".

Więc zanim uwierzę w czyjąś bądź moją kolejną oświeconą wizję ezoteryczną zastanowię się 30razy.

Dużo wyniosłam z tej lekcji, wiem jedno, wybieram zwykłe życie i pomaganie ludziom na płaszczyźnie fizycznej, bo TU jest więcej do roboty niż TAM.

Niż tam latanie za Aniołami i zawracanie im głowy błachymi problemami i przeżywaniem wszystkiego jak mrówka.

Wybieram życie prostego człowieka.

Pozdrawiam!

ps. moje myśli były luźne i tak je spisałam,

wszystko co tu zostało napisane jest oparte na porównywaniu ludzi którzy przesiąknęli ezoteryką jak i ludzi którzy nie mają z nią styczności; oraz na własnych doświadczeniach i wielu obserwacjach.

ps.2 Czuję, że w sprawie wcześniejszych postów muszę dodać coś odnosnie Szepczacej. To, że Ona się zagubiła, to miała do tego prawo. To, że kogoś coś pochłonęło to jej sprawa. Nikt nie zna prawdziwych powodów dla których jakiś czas temu zapomniała czegoś zrobić. Więc zanim sam/a skrytykujesz popatrz na to, czy masz porządek w życiu jaki na podłodze przy swojej pupci.

Edytowane przez Syberiuska
2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Syberiusko!! Jak możesz pisać takie herezje?? Nie trawić kotóow? Szok!

A już calkiem poważnie. Bardzo Ci dziękuję za ten post. Taki kubeł zimnej wody przyda się nam ezoludom. Bo rację masz, że wielu w tym calym ezo się gubi.

Co sama przeszlam wiesz, nie będe tu opisywac. Jak się zgubiłam, jak przeginałam, jak mi się ego podniosło. To wszystko bylo, ale dzięki przyjaciołom zdołalam się odnaleźć, wyciszyć i znormalnieć. A pawie ego piórka się skubię i jest ich coraz mniej. A w końcu z czymś pracowac tzreba.

Faz ezoterycznych w życiu mialam kilka, na szczęście nigdy nie dalam się aż tak zwariować, moze poza tym ostatnim razem. Czuwaly nade mna anioly. Czy ucieleśnione nie wiem. Na pewno takie zwykłe fizyczne ludzie, ktorzy są moimi przyjaciółmi.

dzięki.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Gorzej jeszcze jak ktoś zaczyna widzieć w każdej rzeczy jakąś ezoteryczną sprawę np. jak komuś książka spadnie albo firanka się ruszy to zaraz duchy :)

Albo inne byty.. Dzizas.. na czym ten świat stoi wink.gif

Wszystko trzeba sobie wkręcać nawet pochodzenie i jakieś tam zdolności. Bywa to przykre.

A ja zawsze twierdzilam, że są do pewnych rzeczy wyspecjalizowane osoby, jak parę osób o których myślę, a reszta powinna uważać na to co się dzieje w ich życiu wink.gif

Edytowane przez Syberiuska
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Każdy chce widzieć duchy :lol: w swoim czasie u każdego wypływają z głębi psychiki , wszelkie stłumienia  i kompleksy  - energie psychiczne /duchowe (tzw. duchy ) ,zależy od ilości spożywanego alkoholu ,psychotropów , uszkodzeń mózgu i chaotycznych myśli ,  itp. 

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.


Zaloguj się teraz

  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników, przeglądających tę stronę.