metasearcher

Użytkownicy
  • Zawartość

    11
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

6 Neutral

O metasearcher

  • Tytuł
    Ezo młodszy użytkownik
  • Urodziny 04.02.1978

Uncategorized

  • Miejscowość
    Poznań
  • Płeć
    Mężczyzna
  • Zodiak
    Wodnik
  1. Mój nauczyciel kiedyś mi powiedział, że "Tao to Tao, które nie jest Tao". Można opisywać taoizm przez pryzmat kultury, historii i nauki wschodniej, ale to będą tylko fakty na temat ludzi i ich poglądów. To tak jak studiowanie filologii polskiej - ludzie myślą, że dzięki temu zostaną pisarzami. A to przecież nic innego jak czytanie tekstów innych ludzi, ich interpretowanie itp. Oczywiście również uczymy się pisania, ale talentu pisarskiego wyuczyć się nie da. Można tylko nauczyć się paru technik i zasad. Tak samo jest z taoizmem (i każdą inną filozofią). Jeśli ktoś chce ją "poznać" musi nią żyć. A jeśli już koniecznie chce czytać jakieś książki na ten temat to lepiej wybrać starożytne teksty mędrców niż współczesne opracowania. W przypadku taoizmu, polecam zapoznanie się z Tao Te Ching. Przeczytawszy tę książkę, czytelnik będzie mógł nabrać jako takiego pojęcia czym jest Tao i taoizm. Pod warunkiem, że będzie czytał uważnie i ze zrozumieniem...
  2. Rola mistrza czy też nauczyciela duchowego to tylko wskazanie uczniowi pewnego kierunku. Można powiedzieć, że mistrz wskazuje drzwi, przez które uczeń musi przejść samodzielnie. Zatem właściwą drogą byłoby raczej nie poszukiwanie w sobie mistrza, lecz pielęgnowanie umiejętności bycia uczniem. Jeśli będziesz próbował doszukiwać się mistrza w sobie możesz popaść w narcystyczne przekonanie o własnej nieomylności. A to raczej rozwojowi duchowemu nie sprzyja. Nie bez racji był Sokrates, kiedy powtarzał: "Wiem, że nic nie wiem". A on przecież do głupków nie należał, prawda?
  3. Chodzi o rozwój w ogóle czy o rozwój duchowy? Kiedyś również się nad tym zastanawiałem, a że literatury na ten temat jest od groma, zajęło mi trochę czasu zanim doszedłem do jakichś wniosków. Moim zdaniem: To taka mała definicja, którą ukułem na swoje potrzeby. Nie twierdzę, że jest jedynie słuszna i wszyscy powinni ją przyjąć bez słowa krytyki. Wręcz przeciwnie. Dla każdego człowieka rozwój duchowy może oznaczać coś całkowicie innego. Dla chrześcijanina, na przykład, może się wiązać ze mszą świętą, zmawianiem paciorka i chodzeniem do spowiedzi. Dla mnie te rzeczy nie są konieczne do rozwoju duchowego, ale jak napisałem - każdy ma swoją definicję i sposób patrzenia na tę kwestię.
  4. To podobnie jak z eksperymentami dowodzącymi istnienia duszy. 21 gramów - taka podobno jest różnica pomiędzy żywym człowiekiem (czyli dusza jest jeszcze w ciele), a zmarłym.
  5. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że ani przeszłość, ani przyszłość w ogóle nie istnieją. To tylko iluzja tworzona przez nasze umysły, które muszą w jakiś sposób interpretować otrzymywane za pomocą zmysłów bodźce. Chwila obecna to jedyne co istnieje, więc tylko na niej człowiek powinien się koncentrować. Każde marzenie, każdy plan, każdy sukces można osiągnąć tylko "tu i teraz".
  6. Właśnie. Ludzie wolą narzekać i obwiniać całą resztę świata za całe zło i cierpienie. To o wiele prostsze niż przyjrzenie się sobie. Okazuje się, że świat można zmienić w oka mgnieniu - wystarczy zmienić siebie. I po sprawie.
  7. Jak pisałem w pierwszym poście, słabości można używać w pozytywny sposób. Nie jest to jednoznaczne ze stawianiem ich na ołtarzach, biernością czy poddawaniem się bez walki. Jest różnica pomiędzy tym ostatnim o walką bez podejmowania walki. To wu wei – działanie-niedziałanie. Na pewno takiego podejścia nie można nazwać przyjmowaniem porażki. Przytoczony przeze mnie przykład szachisty jest, moim zdaniem, całkiem trafny. Nie jestem może zawodowym graczem, ale znam grę na tyle, by umieć planować rozgrywkę i wygrywać partie od czasu do czasu. Jednym z rodzajów strategii (i to dosyć znanym - jeśli ktoś grywa w szachy na pewno nie raz ją stosował) jest wystawianie przynęty i odwracanie uwagi przeciwnika. Mnie zdarzało się czasami poświęcać nawet królową (przy jej zbiciu oczywiście udawałem zdruzgotanego), by wygrywać. To nic innego jak ustawianie swoich figur w sposób, który sugeruje słabość bądź przeoczenie jakiejś części szachownicy. Jeśli ktoś potrafi stosować tę taktykę z głową, ma duże szanse na wygranie partii. Nie będę jednak dyskutował tutaj o mojej znajomości lub nieznajomości szachów. To forum o zupełnie innej tematyce, prawda? Wracając do słabości. Oczywiście nie wszystkie mogą stanowić podstawę do pracy nad sobą. Przyznaję, że porównanie do „budowania fundamentów” jest dość niefortunne. Chodziło mi raczej o to, że słabości są punktem wyjścia, początkiem pracy nad sobą. Ludzie bardzo często starają się unikać myślenia o swoich słabościach. Wstydzą się ich, boją, a często wręcz nienawidzą. Problem w tym, że w rozwoju duchowym ważniejsze są twoje słabości niż mocne strony. Dlaczego? Ponieważ to właśnie nad słabościami trzeba pracować, to one powinny być eliminowane. Ludzie nie muszą uczyć się rzeczy, które wykonują perfekcyjnie, ale rzeczy, które im nie wychodzą. A przecież nauka i doskonalenie siebie jest istotą rozwoju duchowego.
  8. Mistrz szachowy wygrywa partię dzięki dobrze zaplanowanej strategii. Zwodzi przeciwnika, niczym wytrawny generał odsłaniając lewą flankę, jednocześnie koncentrując siły po prawej. Wyprowadza zdecydowane uderzenie wiedząc, że wygra. Nie waha się, nie wątpi w swoje zdolności, nie dopuszcza myśli o porażce. Mistrz duchowy jest zawsze szczery; nawet jeśli to będzie go przedstawiać w złym świetle. Nie będzie ukrywał swoich myśli i planów; zamiast tego odkryje się w każdym miejscu i pozwoli przeciwnikowi wyprowadzić cios. Nie sprzeciwi się jego sile, lecz przyjmie ją i wchłonie w siebie. Mistrz duchowy nie wygra żadnej potyczki. Nie przegra jednak nigdy, ponieważ nie będzie walczył. Oboje – zarówno szachista, jak i mędrzec – w ostatecznym rozrachunku zyskują to samo: czyste pole, przygotowane do wprowadzenia nań uczestników kolejnej gry. Szachista rozstawia figury, mędrzec rozstawia słowa. Tak rozpoczyna się następny cykl. Oboje są świadomi swoich słabości i czerpią z nich siłę potrzebną do codziennego istnienia. Przeciwności losu mają za nic, gdyż potrafią je pokonać w kilku zaledwie gestach. Słabości są doskonałą tarczą i dobrze zahartowanym mieczem, jeśli użyć ich z głową. Przyjrzyj się swoim słabościom, a dostrzeżesz swoją prawdziwą siłę. Tak jak miękkość wody potrafi pokonać twardość kamienia, tak słabości pokonują przeszkody, które zdają się być nie do przebycia. Dbając o rozwój swojego ducha budujmy zatem fundamenty ze słabości. Tylko tak powstaną naprawdę trwałe konstrukcje. [źródło: Bardzo lubię swoje słabości]
  9. Witam wszystkich użytkowników forum. Odnalazłem to forum podczas poszukiwań stron związanych z rozwojem duchowym, gdyż właśnie te zagadnienia najbardziej mnie interesują. Z chęcią poczytam co macie na ten temat do powiedzenia i podzielę się swoimi przemyśleniami oraz tekstami, które uważam za interesujące. Mam nadzieję, ze wszystkim nam będzie się przyjemnie dyskutować.