Szept

Co dzieje się z duszą w czasie opętania

54 postów w tym temacie

Peyotlu, te osoby mają własny świat. Dusza to nie doświadczenia i wiem co mówię... akurat w tym zakresie wiem (śmieje się opętańczo). Sztuką jest wejście w ten świat zapoznanie się z nim a potem przekonanie ich, że i nasz warto poznać.

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Szerszen, ja uwazam po prostu ze wszyustko co mamy co nas spotyka jest doswiadczeniem potzrebnym do rozowju nas, a dokladniej wlasnie naszej duszy i ma to związek z wiara w reinkarnację. nie mniej w tym tu i teraz wiem o czym piszesz.

Nie będę zresztą mówic tu, że ja mam racje i to kwestia doświadczenia. Mówię tylko w co ja wierzę, moze dzieki temu łatwiej mi pewne rzeczy zaakceptować? nie wiem.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

jedna chwila, bo sie pogubimy, ja w poprzednim poście zadałam pytanie w kontekście, jakie doświadczenia może mieć np osobaogólnie, w takich dolegliwościach jak wymieniłam, a nie odnośnie duszy. Ale ok, skoro poruszasz temat doświadczeń, to co w takim razie dusza nie ma żadnych doświadczeń? przychodzi na świat z czysta kartą jako noworodek i dopiero zdobywa je w tym życiu , tak? Co do własnego świata osób, które są w tym "innym świecie" to lepiej żeby nikt nie musiał się przekonać jak tam jest :D

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

No więc Peyotlu, osoba autystyczna widzi inaczej bywa iż inaczej odbiera zapachy, dotyk dźwięki - tym samym ma inne doświadczenia niż my... aby to zilustrować... najprościej... kup ciemne okulary, tanie bo nie chodzi o wydawanie kasy, tylko o eksperyment namacalny - zaklej w jednym okularze połowę taśmą klejącą (taką nieprzezroczystą) w drugim zaklej cały okular... i potnij tą taśmę niesymetrycznie... potem załóż grube, wełniane rękawiczki... i spróbuj w takim stanie czytać książkę (włącznie z przekładaniem kartek) albo przespacerować się po ulicy w środku lata... to będą inne doświadczenia - ale będą to doświadczenia (zresztą bardzo interesujące) - osoby, które będą chciały to tylko zwizualizować, mogę przestrzec, że warto to przeżyć i zrobić a nie jedynie zasymulować myślowo. Jak chcesz zasymulować "słuch" to możesz np. założyć "słuchawki z puszek po groszku/kukurydzy". Acha... i oczywiście jeden autystyk może mieć np. tylko trafiony wzrok (na różne sposoby, więc i taśmę możesz zaklejać na różne sposoby), iny będzie miał i wzrok i słuch a trzeci wszystko. To jest całe spektrum objawów. W dodatku niejednorodnych.

Aha ten "autystyczny świat" nie jest taki zły... da się w nim żyć.

Podobnie jest w wypadku schizofrenii tylko tam włącza się czasami jakby "inny byt" - rozszczepia się osobowość. Stopień "zażyłości" między tymi "rozszczepieniami osobowości" też zresztą jest różny.

Wracając do tematu - Szepcie, to co nas spotyka jest doświadczeniem. To, czy wyciągniemy z tego wioski/czegoś się nauczymy/do czegoś dojdziemy - to już nasza robota. Znam ludzi, którzy w analogicznej do mojej sytuacji załamali ręce i zamiast walczyć po prostu stwierdzili "taka wola nieba, nic nie poradzimy".

Nie wierzę w reinkarnację typu "buddyjskiego", w heatheniźmie jedyna ew. możliwa forma występuje w granicach własnego rodu i wiąże się raczej z zakończeniem własnych spraw (spłatą długu - we are our deeds) niż z drogą rozwoju - nie jest mi więc "drabinka doświadczeń życiowych potrzebna do szczęścia".

3

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jak myślicie (a może ktoś ma niezłomną pewność) co dzieje się z duszą człowieka podczas opetania.

W duszy zapisuje się wszystko jak zawsze - całe życie ze szczegółami, tylko duch gdzieś umyka, hmm....smutne

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

A jak Ty postzregasz różnice miedzy dusza a duchem?

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Duch to całe jestestwo człowieka. Człowiek jest uosobieniem własnego Ducha w świecie materialnym.

Dusza jest jak kartka papieru, na niej zapisuje się całe życie człowieka.

Puściutkie to prawda :) . Kocham prostotę :)

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Czy puste nie wiem, proste tak, Czy tak oczywiste? Nie wiem. To kwestia postzregania i wiary. Kazda reiligia czy światopogląd ma inną tego definicję.

Dla mnie wyglada to inaczej. No i jak np odróżnaisz Duchy? Bo z tego co piszesz w innych miejscach nie bardzo odróżniasz duchy jako istoty duchowe od duchów osób zmarłych (a te ostatnie nie mają jako takiej duszy, ta bowiem idzie dalej w swj cykl inkarnacyjny).

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Odróżniam bardzo wyraźnie....... A tam wyżej to "literówka" (błąd). Miało być "prościutkie" a nie "puściutkie", hehe. Nie uważam swoich poglądów za puściutkie :)

Edytowane przez Poszukiwacz
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ja tez ich za takie nie uwazam. To twoja drga i Twoej postzreganie. Moje jest inne, ani lepsze ani gorsze :)

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

...a poza tym istotne jest, jak sie postrzega sama nawet dusze. Tzn. czy jako jakas calosc niepodzielna, czy tez uwaza sie, ze stanowimy konglomerat najrozniejszych skladowych i cos takiego jak dusza w rozumieniu klasycznej reinkarnacji albo chrzescijanstwa w ogole nie istnieje. Bo od tego postrzegania zalezy samo rozumienie koncepcji opetania.

Moim zdaniem w wypadku opetania jest tak, ze tracimy hm... pewien skladnik naszej calosci, w szczegoly wchodzila nie bede, i ten skladnik jest zastepowany obcym elementem, dopiero takie zastapienie jest wykladnikiem opetania, ale sam brak tego skladnika do niego w pewnym sensie predestynuje. Nie musi to koniecznie byc od razu jakis demon, istota duchowa czy duch osoby albo jakiejkolwiek istoty zmarlej; to jest po prostu cos nam obcego, nie stanowiacego natywnego skladnika calosci, jaka stanowi czlowiek, a konkretnie dana osoba. Moze to byc hm... ten sam element skladowy, ale pochodzacy od innego czlowieka, wcale niekoniecznie umarlego... Ale zeby wyjasnic ten punkt widzenia trzeba byloby rozbudowac cala mocna zlozona koncepcje skladowych calosci, jaka w niektorych systemach, nota bene natywnie europejskich, a w gruncie rzeczy indoeuropejskich i z pierwotnego pochodzenia najprawdopodobniej syberyjskich, stanowi czlowiek. W kazdym razie w moim mniemaniu, a i pewne doswiadczenia na to wyraznie wskazuja, nie ma czegos takiego, jak jedna, niepodzielna dusza, taka duchowa kopia ciala, czy cos w ten desen; rozroznienie na jedynie dusze i ducha tez jest nieuprawnionym uproszczeniem...

Natura nie lubi prozni i jesli czlowiek wskutek czegokolwiek, lacznie z jakimis podrozami za Zaslone Swiatow, utraci swoja fylgje,w jej miejscu "montuje sie" cos, co ja "zastepuje" - a de facto wcale nie zastepuje, bo nie spelnia jej roli. I wlasnie dlatego odzyskanie jej, jesli zostanie utracona w wyniku nieprzemyslanej lub nieswiadomej podrozy, nieswiadomego wyslania jej za kims dla nas bardzo waznym, kto odszedl lub umarl, albo na skutek po prostu niehonorowego, niegodnego postepowania w zyciu - bo i tak bywa, jest tak cholernie trudne i wymaga bardzo swiadomych dzialan, ma swoja cene i niejednokrotnie sama osoba w ten sposob niepelna, jesli nie ma hm... skilla (glupie slowo-wytrych, ale jest pozno i nie chce mi sie rozwijac jezykowo :p) dotyczacego wedrowania w Zaswiatach odzyskac jej nie moze. Rzecz jest oczywiscie do zrobienia, samodzielnie (jesli sie tego skilla ma) albo z pomoca szamana czy jego odpowiednika, guslarza, wiedzmy - osoby miedzy swiatami podrozujacej. Ale bardzo trudna i kosztowna. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, ze fylgja jest skladnikiem naszej calosci, ktory naszej kontroli nie podlega...

[EDIT]

W innym watku Szepczaca napisala, ze do opetania predestynuje nieswiadome zajmowanie sie magia. To tez. Ale wg mnie istotna jest tu godnosc, honorowosc czynow magicznych albo sposob, w jaki sie nimi zajmujemy. Samo gadanie z duchami to malo - trzeba zrobic cos takiego, co sprawi, ze fylgja sobie od nas pojdzie, robiac tym samym puste miejsce, ktore moze zostac zajete przez cokolwiek, rowniez cos, co bedzie sie nami zywilo. Co, jesli nie wiaze sie z niemadrymi albo nieswiadomymi i bez przygotowania podrozami za Zaslone albo trauma wynikajaca z utraty kogos niesamowicie dla nas waznego, za ktorym ta nasza czesc podaza, nastepuje zwykle w wyniku dzialan niegodnych, czesto krancowo egoistycznych. A o to przy zajmowaniu sie magia baaardzo latwo...

Szepcie, tak swoja droga teraz jasne i w koncu to zrozumialam (dzialanie przy okazji Vetrablotu/Samhuinn i wczesniejsze do niego przygotowania, jesli chcesz, wyjasnie Ci na privie), czemu nie widzialas WTEDY przy mnie tego, co nazwalas moim "opiekunem"... Mysle, ze jesli kiedys znowu sie spotkamy, tego braku juz nie dostrzezesz. Z tym ze wedlug tej koncepcji, ktora ja uznaje, nie jest to istota zewnetrzna, "nie-moja", ktos/cos z astralu czy czegostam, niebedacy kawalkiem mnie - to moja czesc skladowa... z trudem odzyskana.

[koniec wtreta]

[/EDIT]

Wydaje mi się,przy poprzednim edicie właśnie sobie to uświadomiłam i mocno mi się to kupy trzyma, że chrześcijanie, pokropieńcy (TM należy do Znajomego) w wyniku przeprowadzanej na nich magii sakramentalnej, są fylgji pozbawiani. Sądzę, że zachodzi to w czasie chrztu, ona jest wtedy odpędzana i na jej miejsce teoretycznie instalowany jest chrześcijański hm... egregor? Coś, co ma trzymać owieczkę przez całe życie w owczarni. Ale często jest to tylko teoria, zwłaszcza że i kapłani katoliccy często swoją magię fuszerują, działając na odczep się - po prostu odwalając robotę... a łatwiej coś wypędzić niż zainstalować coś na miejsce przegnanej składowej. Część ludzi zwłaszcza tych, którzy od chrześcijaństwa odeszli i nie odczuwają ciężaru chrześcijańskich pieczęci, samodzielnie ją odzyskuje, fylgja wraca sama; inni pozostają niepełni lub z zainstalowanym tym czymś, co miało w założeniu zostać zainstalowane, ci niepełni są podatni na opętanie bo mają "w sobie" miejsce, które może zostać zajęte przez cokolwiek, a natura próżni nie lubi... wtedy rzeczywiście wystarczy gimnazjalna zabawa w wywoływanie duchów, żeby zwabić jakąś głodną istotkę, która się będzie daną osobą karmiła. No i ratowanie kogoś takiego dodaje innym, takim, którzy wiedzą, jak to robić, mnóstwo roboty...

[koniec editów, więcej chyba nie będzie :p]

Edytowane przez Hrefna
2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Nic dodać nic ująć. I choć akurat droga, jaką idzie Hrefna, nie jest mi az tak bliska, to ja przychylam się do tego, że podział na ducha i dusze to zbytnie uproszczenie.

[PRIW] Hrefna czekam na wiadomośc od Ciebie na PW :)

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

:offtopic:

Priv bedzie, noca jakos, jak sie z czasem ogarne i wroce dodom po powaznych elementach zycia eee... codziennego ;)

...i znowu edit...

W sumie koncepcja zakladajaca odpedzanie w ramach magii chrzcielnej skladnika czegos, co mozna byloby nazwac wielopoziomowa ludzka osoba, niewazne czy nazwie sie ten skladnik fylgja, czy fetch, czy jeszcze inaczej, wyjasnialaby takze przywiazanie chrzescijan do tej nazwy i konkretnego systemu wierzen, nawet jezeli postepuja kompletnie wbrew nakazom swojej religii, zajmujac sie chocby ezoteryka. Nawet jezeli uwazaja te nakazy za glupie i zbednie utrudniajace zycie i grzesza na potege. Robia wbrew temu, czego ich religia od nich oczekuje, ale sie od niej nie odwroca, bo zwyczajnie nie moga, sa na to za slabi... To cos, montowane w nich po wypedzeniu tego skladnika i na jego miejsce, ma ich w owczarni cale zycie trzymac. A brak fylgji dodatkowo oslabia pozostale skladowe, willa np. bez niej kiepsko sobie radzi... .

Wskazywalyby na to tez doswiadczenia zwiazane z przeprowadzaniem rytualow dechrystianizacyjnych i ten mechanizm wyjasnialby zmiany wrecz charakterologiczne zachodzace w poddawanych im osobach po pewnym czasie od ich przeprowadzenia.

Wyjasnialoby to tez bezwolnosc, hipokryzje, syndrom osobowosci zaleznej i tym podobne cechy wlasciwe wielu wyznawcom tej religii... Jak i to, ze na opetanie wlasnie oni zdaja sie byc najbardziej podatni. :D

No i wszystko zrobilo sie jasne...

Edytowane przez Hrefna
2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

A ja o, pościągam sobie na łeb gromy.

Ja zaobserwowałem największy odsetek opętań przez coś obcego wśród...

[werbelki]

Alohowo-namastowych niuejdżystów.

3

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Wydaje mi się,przy poprzednim edicie właśnie sobie to uświadomiłam i mocno mi się to kupy trzyma, że chrześcijanie, pokropieńcy (TM należy do Znajomego) w wyniku przeprowadzanej na nich magii sakramentalnej, są fylgji pozbawiani. Sądzę, że zachodzi to w czasie chrztu, ona jest wtedy odpędzana i na jej miejsce teoretycznie instalowany jest chrześcijański hm... egregor? Coś, co ma trzymać owieczkę przez całe życie w owczarni. Ale często jest to tylko teoria, zwłaszcza że i kapłani katoliccy często swoją magię fuszerują, działając na odczep się - po prostu odwalając robotę... a łatwiej coś wypędzić niż zainstalować coś na miejsce przegnanej składowej. Część ludzi zwłaszcza tych, którzy od chrześcijaństwa odeszli i nie odczuwają ciężaru chrześcijańskich pieczęci, samodzielnie ją odzyskuje, fylgja wraca sama; inni pozostają niepełni lub z zainstalowanym tym czymś, co miało w założeniu zostać zainstalowane, ci niepełni są podatni na opętanie bo mają "w sobie" miejsce, które może zostać zajęte przez cokolwiek, a natura próżni nie lubi... wtedy rzeczywiście wystarczy gimnazjalna zabawa w wywoływanie duchów, żeby zwabić jakąś głodną istotkę, która się będzie daną osobą karmiła. No i ratowanie kogoś takiego dodaje innym, takim, którzy wiedzą, jak to robić, mnóstwo roboty...

A do mnie to nie przemawia, bo niby skąd u chrześcijan fylgia czy inna składowa duszy? To trochę tak, jakby mówić o fioletowej siódmej czakrze korony u Asatryjczyka boisie.gifkażdy ma to w co wierzy.

Chrześcijanie wierzą w jedną, niepodzielną duszę i w trakcie opętanie dochodzi do jej ubezwłasnowolnienia albo wyrzucenia z ciała (pytanie, gdzie ona wtedy przebywa?).

Wyjasnialoby to tez bezwolnosc, hipokryzje, syndrom osobowosci zaleznej i tym podobne cechy wlasciwe wielu wyznawcom tej religii... Jak i to, ze na opetanie wlasnie oni zdaja sie byc najbardziej podatni. :D

No i wszystko zrobilo sie jasne...

To jak wyjaśnić te wszystkie cechy u wyznawców innych religii, bądź bezwyznaniowych? Oraz to o czym wspomniał Alchemik - podatność na opętania ludzi pokroju "aloha-namaste"?

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Tę składową można nazwać inaczej, niekoniecznie fylgją... chodzi po prostu o konstrukcję całości psychofizycznej, jaką stanowi człowiek, a większość przodków - wyznawców rdzennie europejskich religii roześmiałaby się głośno, gdyby ktoś próbował im powiedzieć, że dusza jest nierozdzielną całością, że człowiek nie ma składowych takich jak wola, natchnienie, świadomość i kilka/wiele innych,które dopiero razem składają się na jego całość, a czegoś takiego, jak dusza, stanowiąca jakby odbicie duchowe jego fizycznego ciała tak naprawdę wcale nie ma, a jeśli jest, również jest tylko jednym z jego znacznie liczniejszych składników.

Dlaczego asatryjczyk miałby być inaczej zbudowany niż jakikolwiek inny człowiek? Nawet niezwiązani z żadnym systemem pogańsko-religijnym szamani, bądź raczej wówczas (skoro niezwiązani) - pseudoszamani, wiedzą dobrze, że między światami podróżuje (w największym uproszczeniu) JEDNA Z DUSZ człowieka. Których dostrzegają (w wersji minimalistycznej) co najmniej trzy, każda odpowiedzialna za coś innego. Bez której można żyć, ale życie wtedy ma zupełnie inną jakość. I zastąpienie jej przez obcy element będzie wtedy właśnie opętaniem. A to, że chrześcijanie widzą jedną, niepodzielną duszę, absolutnie nie musi oznaczać, że taki jest stan faktyczny... doświadczanie wędrówek za Zasłonę Światów raczej wskazuje na to, że taki punkt widzenia jest błędny... Chrześcijaństwo przyjęło założenie kilku kultur bliskowschodnich, znacznie je upraszczając - nawet egipska ka, ta dla której ciało miało być zachowane przed rozkładem, też była JEDNĄ ZE składowych... a w zasadzie oparło się, idąc za judaizmem, głownie na wizji Madianitów, tych samych, w których panteonie, na wcale nie naczelnym miejscu funkcjonował sobie niejaki Jahwe, jako bóstwo gór i burzy...

To, że wizja przyjęta kiedyś przez jedno koczownicze plemię rozlazła się po świecie, nie oznacza wcale, że jest prawdziwa... Mało który system zakłada jedność i nierozdzielność konstrukcji duchowej człowieka...

Ja, siedząc w swoim światopoglądzie nazywam tę podróżującą i łatwą/najłatwiejszą ze wszystkich naszych składowych do utracenia składową fylgją. W poprzednim systemie, z którym byłam związana, nosiła ona nazwę fetch. Gdzie indziej nazywa się ją jeszcze inaczej lub wcale nie nazywa, ale dobrze wie o jej istnieniu.

I proszę mi tu nie mydlić oczu podejściem licznych rekonstrukcjonistów, którzy nie zadali sobie trudu zagłębienia się w antropologię kulturową i filozoficzną kultur, których religię/poglądy rekonstruują, przyjmując wersję judeochrześcijańską, bo jest łatwa i nie wymaga głębszych rozważań. To właśnie dlatego zajmowanie się elementami wyrwanymi z kontekstu kulturowego jest tak powszechną bzdurą... człowiek lubi iść na łatwiznę, ale jeśli coś jest łatwe, zazwyczaj oznacza, że nic nie warte.

To, co widzą chrześcijanie i co nazywają duszą jako całością, jest też tylko jedną ze składowych całości. Albo nawet konglomeratem wszystkich składowych poza tym między światami wędrującym... W nazewnictwie asatryjskim będzie to (ten zbiór, konglomerat) feorh, w innych będzie nazywało się inaczej, lub w ogóle nie będzie uznawana jakakolwiek jedność czegoś takiego jak jaźń... Może to (to, co chrześcijanie widzą i rozumieją jako "duszę" nie widząc innych składników całości) równie dobrze (wg asatryjskieggo nazewnictwa) być oend - w uproszczeniu mówiąc - świadomość. I ten element jak najbardziej w wypadku opętania pozostaje na miejscu. Chociaż bywa zdominowany przez zainstalowany w całokształcie ludzkiej konstrukcji obcy składnik.

Jeśli chodzi o czakry - sama w nie nie wierzę, ale jakieś tam centra energetyczne w organizmie jednak mamy, inaczej nie działałyby choćby takie systemy jak akupunktura... i jeśli niezależna a miarodajna osoba, której ufam i wierzę w jej "skille" bo potwierdziły się doświadczalnie (wtedy i tylko wtedy, ja "z założenia" nie wierzę w nic, wierzę tylko w rzeczy, które mi się namacalnie potwierdzają, dotknęłam ich empirią) taką siódmą czy stoi siedemdziesiątą piątą fioletową czakrę korony u mnie wykryje - widocznie okaże się, że ją mam - i kwestia mojej wiary lub niewiary na to w żaden sposób nie wpłynie, mogę najwyżej protestować przeciwko jej posiadaniu, ale stanu faktycznego to nie zmieni.

Założenie że ludzie nie są skonstruowani w sposób identyczny prowadziłoby do wniosku, że wyznawcy każdej religii czy systemu mistycznego należą do innego gatunku... naturalną konsekwencją byłaby wówczas również niemożność płodzenia wspólnego potomstwa - i powiedzmy celtycki rekonstrukcjonista, albo no nie wiem - wyznawca eskimoskiej natywnej religii - nie mógłby zrobić dziecka chrześcijance albo na odwrót... :D

Można wierzyć w grawitację lub w nią nie wierzyć... ale nie zmieni to faktu, że takie zjawisko jest i działa. Można wierzyć lub nie wierzyć w korpuskularno-falową naturę światła... Że ktoś wierzy tylko w istnienie wycinka całości, nie zmienia to MOŻLIWOŚCI istnienia całej reszty tej całości. Jeśli ktoś nie wierzy w teorię wielu wszechświatów, nie znaczy, że tych wszechświatów poza naszym nie ma... to, że ktoś nie wierzy w magię, lub uważa za nią jedynie NLP, nie znaczy, że nie może paść ofiarą klątwy...

A jak wyjaśnić te wszystkie cechy z drugiego cytatu u innych? Sami się fylgji w jakiś sposób pozbyli, radośni "aloha-namaste" zazwyczaj wręcz na własne życzenie, bawiąc się podróżami, do których dotykać się nie powinni, gadaniem z duchami i zajmowaniem sprawami o których pojęcia nie mają, prezentując radośnie wspomniany gdzieś wcześniej syndrom ucznia czarnoksiężnika. A że fylgję/jej gdzie indziej inaczej nazywany odpowiednik łatwo stracić w wyniku m.in. niehonorowego zachowania, przy czym honor jest dzisiaj cechą nic nie wartą dla większości współczesnych ludzi, zamiast honoru liczy się dla nich jedynie własny interes, sprawa jest jasna... Nie da się zresztą ukryć, że w żadnym innym systemie nie ma takiego jak w chrześcijaństwie stężenia ludzi całym swoim życiem zaprzeczających temu w co wierzą i pod płaszczykiem górnolotnych haseł robiących swoje, a to "swoje" z zasadami ich religii czy systemu filozoficznego, któremu się niby dedykowali nie ma nic wspólnego... może 5% chrześcijan swoją religię traktuje poważnie i stara się wszystkie jej wymogi spełniać w sposób możliwie doskonały, reszta tkwi w tej religii jedynie z przyzwyczajenia, siłą inercji bądź tradycji... odnosząc do siebie nazwę, do której ze względu na swoje postępowanie absolutnie nie mają prawa...

Jakoś nie zauważyłam, by człowiek zwracający uwagę na godność własnego postępowania lub żyjący wartościami, które głosi, był tchórzem lub hipokrytą... jedno drugie wyklucza... co więcej nie zauważyłam, by ktoś taki stał się ofiarą opętania. Natomiast człowiek robiący co innego niż głosi oprócz tego, że jest fałszywą szmatą, niegodną nazwy człowieka, jest również istotą niezwykle na opętanie podatną. Mnie się to nadal trzyma kupy mocno.

Edytowane przez Hrefna
3

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Nie każde opętanie jest opętaniem, ale nie wszystko też da się tłumaczyc jungowksim cieniem. Poczytaj Shakespeare, są rzeczy na ziemi i nie bie, o których się filozofom nie śniło.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

wszystkie tak zwane opętania demonami i złymi duchami to jungowski Cień.

sory nie znam się na teoriach i kłótnie zostawiam innym,

piszę po prostu wyciąg z praktycznych doświadczeń.

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
piszę po prostu wyciąg z praktycznych doświadczeń.

Ale ze swoich doświadczeń, a więc jest to już opinia subiektywna i dlatego słowo "wszystkie" w Twojej wypowiedzi trochę nie pasuje.

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Wg mnie każdy ma tyle samo racji co jej nie ma, bo wciąż poruszamy się po terenie tematów nieweryfikowalnych. Każdy ma jakieś swoje teorie i doświadczenia, ale nikt nie może z całą pewnością stwierdzić, że jego wersja jest tą jedyną najprawdziwszą i obejmującą WSZYSTKIE przypadki i wszystkich ludzi. Dotyczy to zarówno zjawiska opętania jak i samej konstrukcji duszy.

2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

zbytnie zachłystywanie się Jungiem i jego archetypami też jest spojrzeniem jednostronnym... pytanie zresztą czy pan Jung zaglądał w ogóle za Zasłonę Światów czy jedynie teoretyzował :p

1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Chcecie znać prawdę :) dusza to nieśmiertelna cząstka /iskra Boska W Nas , lecz duchy złe -demony ,z najniższych otchłani piekielnych   (których panem i władcą  jest książe  piekieł i mistrz kłamstwa oraz psychomanipulacji - Szatan / Diabeł ) , dołoży wszelkich starań ,by pod pozorem dobra ,miłosci ,piękna ,świętości ,zgody i pokoju ,zwieść człowieka z drogi pobożności ,cnoty i wiary , walcząc o jego /jej duszę aż do śmierci .

Edytowane przez Mistyk
0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Dnia 24.11.2011 o 11:12, Sosnowiczanin napisał:

Opętania ? poczytajcie o Cieniu jungowskim. tyle w temacie :)

To tyle moje fantazje ,masz rację Bartku :) najpierw trzeba zrozumieć /uświadomić sobie czym jest opętanie -opętanie według  mojego doświadczenia to : owładnięcie /opętanie  umysłu /ducha ludzkiego /głębi psychicznej /wnętrza osobowości obcymi treściami z zewnątrz np.- pożądanie seksualne  ,fascynacja erotyczna (erotomania ),zakupoholizm ,telewizjo-mania ,internetowa -mania ,komórko-mania , hazard ,alkoholizm , itp. itd. z wszystkich tych treści które tłumimy od dzieciństwa ,tworzy się swoiste królestwo archetypów w nieświadomości zbiorowej (nasz cień tzw .)

Najprościej mówiąc Cień to taka część naszej psychiki, która stała się schowkiem na wszystkie te cechy, postawy czy wzorce zachowań, które są przez nas niechciane. Umiejscowione są tam na przykład zachowania agresywne, mało kto się utożsamia ze swoją agresją, jest to raczej coś czego się wypiera, mówi, że przydarzyło mu się to, itd. Ważne jest jednak to, że w strefie Cienia znajdują się często rzeczy, które warto wyciągnąć na światło dzienne, bo można je wykorzystać. Warto również poznać swoją ciemną stronę i nauczyć się ją w bezpieczny sposób na powrót połączyć z naszym „jasnym” Ja.

shadow.jpgCień (pojęcie wprowadzone do współczesnej psychologii przez C.G.Junga) kształtuje się od najmłodszych lat, kiedy uczymy się jacy możemy/powinniśmy być, a jakimi być nie wolno, nie wypada, nie można. Wszystko, co tłumimy i usuwamy do nieświadomości w obawie przed odrzuceniem przez innych ludzi formuje nasz Cień. Oczywiście, ocena co może spowodować odrzucenie, a co nie, nie zawsze jest racjonalna, ale na dany moment coś nam daje. Poza tym, to, co kiedyś było zagrażające i niepotrzebne, dziś może się okazać bardzo przydatne i pożyteczne. Dlatego warto zrobić porządek w tym zakurzonym i zabitym deskami schowku na strychu…

Jean Monbourquette, autor fantastycznej książki „Oswoić swój cień” pisze tak:

Cień – jako strona osobowości – jest tajemniczą rzeczywistością, która intryguje nas, a czasami przeraża. Jest przyjacielem czy wrogiem? Zależy to od tego, jak ją postrzegamy i w jaki sposób z nią współdziałamy. (…) Daleka od sterylności i bierności, owa dzika i nierozwinięta cząstka nas samych wciąż oczekuje, że ją przyjmiemy i wykorzystamy. Biada tym, którzy ją wciąż ignorują! Pewnego dnia niczym rwący potok siłą znajdzie drogę do świadomości i wtargnie do niej. Z drugiej strony, jeśli przyjmiemy cień życzliwie, będziemy w stanie się z nim zaprzyjaźnić. On z kolei odkryje bogate źródła, które może nam zaoferować.

https://pozaschematy.pl/2007/04/10/poznaj-ipokochaj-swoj-cien/

Czyli wolimy trzymać w cieniu /nieświadomi ich ( fantazje nasze dochodzą do głosu ,wydobywają się z głębi nieświadomości naszej , w czasie gdy najmniej się tego spodziewamy , i zaczynamy nieraz wierzyć w wytwory swej psychiki /wyobraźni .

0

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!


Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.


Zaloguj się teraz

  • Przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników, przeglądających tę stronę.