Lama

Moderatorzy
  • Zawartość

    383
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Lama

  1. Wolność jest pierwotnym stanem naturalnym, to czy pozwalamy się zniewalać i czemu jest naszym wtórnym wyborem. Nie są też skałą, która trwa niezmienna.
  2. To kolejny raz chrześcijański Bóg nie ma się czym chwalić. Skoro trzęsienia ziemi i inne klęski sprowadza na swych wyznawców, tylko po to, żeby coś komuś udowodnić, to bardzo słabo to o nim świadczy :/ Te klęski to przyjście "Króla Miłosierdzia"? Ciekawe czy w obiecanym niebie też panują takie zasady miłosierdzia - a tak z miłości do was kochane owieczki dzisiaj pomęczę was np. klęską gradobicia. Rzecz jasna to wszystko z miłości do was. Moim zdaniem to chore...
  3. Napisz proszę jeszcze tylko co czytałeś o szamanizmie.
  4. Dokładnie tak. Zamiast obdarzać innych wolnością wewnętrzną, warto szanować tę wolność, którą już mają. Knust, jak zawsze przegiął (widać inaczej nie potrafi), ale przynajmniej potrafi racjonalnie ocenić siebie w zadanej sytuacji. A to też mogłoby być ciekawe doświadczenie socjo-psychologiczne w wątku jest ponad 20 wypowiedzi i powalająca większość odpowiedzi to totalna abstrakcja. Ciekawe jakie byłyby wyniki doświadczenia, gdyby badanym faktycznie umożliwić dyskretne spełnienie jednego marzenia? Ale jak to napisał Varsoth "Egoizm na ogół przejawia się w próbie polepszenia swojej sytuacji", a nikt przecież nie chce publicznie wydawać się egoistą! Lepiej doglądać cudzych spraw, niż skupić się na swoim życiu.
  5. Najlepiej swoją ścieżką. Poza tym założyłeś temat w dziale szamanizm, zatem nie do końca rozumiem "tych z góry". Chodzi Ci o Duchy górnego świata? Jeśli nie chcesz publicznie tu na forum opisać swoich doświadczeń to najlepiej odezwij się do kogoś, kto swoimi wypowiedziami wzbudza Twoje zaufanie, i pytaj na priv, bo przy tak lakonicznym pytaniu ciężko też się jakoś wypowiedzieć. Poza tym polecam na wstępie poczytać trochę o szamanizmie (chociażby tu na forum), żeby mieć jakiekolwiek rozeznanie w temacie. Z książek np. "Szamanizm" Andrzeja Szyjewskiego, rola szamana dobrze jest też opisana w "Mitologii Ludów Syberii" M.M.Kośko.
  6. Ja akurat w tym wypadku kompletnie nie zgadzam się z sennikami i poprzednimi wypowiedziami. Wg mnie to ważne sny, mówiące o końcu-początku ważnego etapu w Twoim życiu. W pierwszym śnie spotykają się trzy kobiety/pokolenia przy wydarzeniu przemiany/zmiany (wypadanie zębów to kończenie pewnego jakby mniej dojrzałego etapu i rozpoczynanie czegoś bardziej dojrzałego), w tym wypadku jest to ściśle związane z Twoją kobiecością, którą wg mnie reprezentują wszystkie trzy postacie. Pojawia się także wątek zwierzęcego zęba, więc być może chodzi o naturalne, może dla recenzującego umysłu trochę zwierzęce, popędy/zachowania/cechy Twojej nowej roli i natury, albo tej starej porzucanej natury. Krew to uczucia towarzyszące tej przemianie, może uczucie miłości, które wiąże się z nową naturą? Brud może być pewnym poczuciem winy, może jakąś niechęcią świadomości. Jesteś w tym śnie zaniepokojona, ale uspokaja Cię myśl, że odrosną uświadamiasz sobie, że to nie koniec tylko zmiana. W obu snach jesteś w mieszkaniu, które jest dla Ciebie nowe, ale trochę znajome, czyli jakby działo się coś nowego, ale na znajomym gruncie, masz jakieś pewne oparcie. W drugim śnie jest bardzo podobnie. łazienka to miejsce oczyszczania. To znaczące. Ta kobieta w wannie reprezentuje Ciebie, w trakcie tego etapu. I tak jak wcześniej pojawiają się uczucia i może pewne poczucie winy, wstyd? Podoba mi się Twoje podejście do sytuacji w tych snach... tutaj żartujesz, widzisz dystans i rozwiązania... na końcu dziewczyna pozwala Ci się umyć/oczyścić z tego co brudne (wstyd, poczucie winy).... Na sam koniec idziesz do biblioteki... to jest mądrość... te zmiany niosą życiową mądrość. Wg mnie to dobre sny.... Przepraszam, że tak chaotycznie, ale nie mam za wiele czasu, a poprzednie wypowiedzi mnie zmobilizowały do reakcji. Jeśli będziesz chciała, to mogę jakoś uporządkować moje przemyślenia i jeszcze raz napisać. Ale myslę, że możesz to jeszcze raz sama przemyśleć i zastanowić się nad swoimi snami pod tym kątem. pozdrawiam.
  7. Moim zdaniem? Myślę, że przy stanie dzisiejszej gospodarki religijnej każdy chwyt marketingowy jest dobry w celu pozyskania $ zabłąkanych duszyczek $ . Straszenie "końcem świata" (WTF?) może być nawet skuteczne, niestety na krótką metę, bo jak widać z doświadczenia poprzednich przepowiadanych końców świata, świat ma te przepowiednie w nosie i kula się dalej.
  8. Iza, a nie masz żadnych skojarzeń w związku z tym snem? Na tle innych Twoich snów, które tu opisałaś? Wg mnie temat kręci się w kółko, zauważyłaś? Kiedyś już z Sosnowiczaninem zwróciliśmy Ci na to uwagę. Albo wyparty problem związany z mężczyznami (poczytaj może trochę o tym? pogadaj z ludkami, którzy się zajmują takimi rzeczami?), albo rozbudzasz się seksualnie szybciej niż Twój związek jest w stanie temu sprostać
  9. Zachęcam do opisania Twojej drogi z pewnością będzie łatwiej dyskutować
  10. heheheheh no pięknie same szlachetne deklaracje ) A ja tam mam tyle życzeń/pomysłów, że nie wiem czy wybrać najbardziej fikuśne, czy najnowsze, czy te długofalowe Z najnowszych to chciałabym, żeby panie w urzędzie pozytywnie rozpatrzyły mój wniosek (mam nadzieję, że udźwignę konsekwencje otrzymania pomocy z urzędu pracy ). Z długofalowych to chciałabym być jak najdłużej szczęśliwa, tak jak jestem i żeby kredyt mieszkaniowy jakoś szybko i bezboleśnie się spłacił. Nie czaję też takich skrajnych obaw przed życzeniem sobie np. trochę więcej pieniędzy, albo wygrania chociaż piątki w totka - konsekwencje takiego obrotu sytuacji są podobne jak konsekwencje naturalnego popadnięcia w nędzę - też się mogą przyjaciele odwrócić, też można sfiksować. Z życzeniem czy bez - zawsze jest ryzyko.
  11. Pojawiły się już młode pokrzywy. Warto wykorzystać ich oczyszczające działanie, zwłaszcza teraz na wiosnę. Jakie znacie przepisy z użyciem tej rośliny? Ja ostatnio zrobiłam surówkę do obiadu z drobno posiekanych pokrzyw i rzodkiewki. Bardzo oryginalny smak
  12. tzn? jaka przyczyna i jaki skutek?
  13. Zwykle sama interpretuję swoje sny, bo nie mam z tym większego problemu. Jednak we śnie, który chcę tu opisać, nie potrafię połapać wszystkiego. Wiem, że na forum są osoby, które bardzo cenię za interpretacje snów i mam nadzieję, że może mi pomogą. Sen rozpoczął się moim uczestnictwem w jakimś magicznym rytuale. Miałam być osobą, która pomaga dwóm bardziej doświadczonym wiedźmom. W połowie rytuału nie spodobało mi się zachowanie jednej z nich i postanowiłam się odłączyć. Poczułam dreszcze i okazało się, że niestety utknęłam gdzieś w jakiejś równoległej przestrzeni i mimo, że ja widzę otoczenie, to ono mnie nie widzi, ale może słyszeć i czuć. Na początku nie zdawałam sobie z tego sprawy, jednak zauważyłam, że bliscy mi ludzie nie patrzą na mnie, ani mnie nie dotykają. Gdy spytałam czy mnie widzą, odpowiedzieli, że nie. Wiedźmy prowadzące rytuał nie potrafiły mnie sprowadzić z powrotem. Stałam się jakby duchem - mojego ciała nie było. Druga część snu działa się w moim domu rodzinnym, który pamiętam z wczesnego dzieciństwa. Siedziałam w pokoju z moją siostrą oraz bratem (którego w rzeczywistości nie mam). Brat był starszy i dużo wyższy, jednak ciągle chował się za mną. Do domu przyszedł mężczyzna, który chciał nas skrzywdzić. Najpierw, stojąc w drzwiach wejściowych rozmawiał z babcią. Miałam silne przeczucie, że chce nam wyrządzić krzywdę, ale tego dnia nie może nic nam zrobić. Wyszłam więc z moim rodzeństwem, żeby go zobaczyć. Wycofał się na podwórko. Brat ciągle chował się za mną. Nagle mężczyzna wyciągnął pistolet i zaczął w nas mierzyć, ale ja się nie bałam, wiedziałam, że nie może do nas strzelić. Zaczął strzelać w drzewa. Nagle pod okapem zobaczyłam sowę. Wiedziałam, że gdy mężczyzna ją zauważy to ją zastrzeli. Zaczęłam ją odpędzać, żeby odleciała. Sowa sfrunęła na ziemię i zadziobała biedronkę. Wtedy podbiegłam i ją złapałam. Zabrałam ją do domu, a w domu sowa weszła do pralki. Moja siostra nastawiła pranie i sowa wyprała się z nim kilka razy. W końcu wyciągnęłam ją z tej pralki, odcisnęłam wodę i przytuliłam. Miała zostać ze mną. Jakiś czas temu miałam pierwszy sen z sową. Śniło mi się, że widzę stado lecących kruków. Jednak jeden kruk był jaśniejszy, dlatego zaczęłam mu się przyglądać. Gdy usiadł na gałęzi drzewa, okazało się, że to sowa. Ta sowa nagle zaczęła się zmieniać w kobietę, ubraną w beżowy kombinezon z kapturem, w kolorze upierzenia tej sowy. Kobieta była w średnim wieku, miała charakterystyczną twarz, uśmiechała się do mnie, więc podeszłam bliżej i nawoływałam ją. Sfrunęła do mnie i usiadłyśmy razem na trawie przy studni obok tego mojego domu z dzieciństwa. Kobieta-sowa patrzyła na mnie i uśmiechała się. A ja czułam się troszkę onieśmielona i trochę za dużo gadałam, czego później nie mogłam sobie darować, bo przecież chciałam, żeby to ona mi coś powiedziała. Będę wdzięczna przede wszystkim za jakieś wskazówki dotyczące tej sowy. Reszta snu jakoś się układa, ale oczywiście każda pełna interpretacja pozwoli mi przyjrzeć się sobie z innej perspektywy.
  14. Witaj Iriso Rozgość się na forum. Mam nadzieję, że znajdziesz tu wiele wątków dla siebie
  15. Swoją drogą koncepcja chrześcijańskiego boga też budzi sporo zastrzeżeń. Nie jestem pewna czy chciałabym spędzić wieczność w towarzystwie tego boga.
  16. Jak wyżej - nauki Jezusa to jedno, a nauki Kościoła to drugie. O ile mogę zgadzać się z nawet dużą częścią nauk Jezusa, to już nauki Kościoła kompletnie do mnie nie przemawiają. Generalnie sformułowanie "wierzyć nauce Jezusa" też mi nie odpowiada, bo jak dla mnie jest świetnym fundamentem to wszelkiej maści fanatyzmów. Mogę się zgadzać z jakimś nauczaniem, mogę z nim polemizować, mogę je akceptować, ale raczej nigdy nie będę "wierzyć w jakieś nauczanie", tym bardziej instytucji religijnej. Nie jestem chrześcijanką, bo nie mogłam pojąć, jak można żyć we własnoręcznie zbudowanym bunkrze. Jak dla mnie życie wg nauk Kościoła jest czysto teoretyczne, niezgodne z naturą i jej prawami. Wieczne żałowanie, na dobrą sprawę za to, że się żyje, jak dla mnie miało tylko dwa wyjścia - samobójstwo albo odejście od Kościoła. Jest jeszcze sporo wątków w chrześcijaństwie i samym Kościele, które wpłynęły na moją decyzję. Ale te były najważniejsze.
  17. Lubię i nosze obrączki hematytowe. Jest to jeden z niewielu kamieni, których brak bardzo wyraźnie odczuwam (gdy np. z jakiegoś powodu zdejmuję obrączki i zapomnę je założyć). Pewnie to nie zasługa wyłącznie kamienia, ale odkąd go nosze przy sobie (ponad 2 lata) zauważyłam u siebie większa pewność siebie, wydaje mi się, że właśnie fajnie wzmacnia poczucie własnej wartości i daje taką wewnętrzną siłę. Włączyłam go także do przeciwdziałania mojej anemii, która faktycznie już się nie pojawia. Rzadziej także mam skurcze łydek i bóle reumatyczne. Ale oczywiście nie samym hematytem się leczę , więc trudno jednoznacznie przypisać mu te wszystkie zasługi. Nie wiem czy to kwestia struktury kamienia, ale obrączki hematytowe "zużywają się". Po kilku miesiącach taka obrączka matowieje i w pewnym momencie pod wpływem nawet delikatnego uderzenia pęka.
  18. Witaj Zielona70
  19. no ja właśnie z "dzienników po inicjacji" dowiedziałam się, że po inicjacji to związki się rozpadają, traci się pracę, przyjaciele się odwracają, sąsiedzi przestają rozmawiać, murowana grypa przez miesiąc, a przy inicjacji to zastępy aniołów i słupy światła z głowy, rąk i klatki piersiowej, pieczenie tu i ówdzie itd. Więc czekałam na te anioły i słupy, a tu nic. Wiec jak tu nie zwątpić?
  20. No u mnie też nie było fajerwerków...mam 2 stopnie Reiki i żadnej inicjacji nie towarzyszyły tęcze i te sprawy a nawet okazało się, że im bardziej chciałam je poczuć, tym bardziej byłam "oporna" w trakcie inicjacji (co później wynikło z rozmowy z nauczycielem już po wszystkim). Oczyszczanie też nie było spektakularne - ot, życie jak życie - normalne problemy, radości, huśtawka humorów przed okresem mam dobrą odporność i ogólnie rzadko choruję, więc nie było gorączki czy grypy czy nawet kataru ... po kilku miesiącach pojawił się spokój, ale też nie taki jakiś zamuł, tylko więcej radości i spokoju w życiu i tyle. Pierwszy "zabieg" zrobiłam mojej siostrze - zrobiło jej się niedobrze i rozbolała ją głowa. Ale nie poddawałam się . Po prawie dwóch latach od pierwszej inicjacji trochę mocniej czuję Reiki w dłoniach, ale nadal nie widzę aury, aniołów czy innych "dodatków" ale też już nie mam żadnych wątpliwości, że to narzędzie jest realne i jest do mojej dyspozycji. Tak więc widzisz - nie jesteś sama, Zielona. To wszystko jest sprawą bardzo indywidualną. Pamiętam, że ja byłam wystraszona, czy wszystko jest ze mną ok i czy w ogóle "mam to Reiki", bo nic nie czuję, nie mam w życiu rewolucji o jakich czytałam i słyszałam. Nauczyciel mnie uspokajał i jakoś odcięłam się od oczekiwań. Ale faktem jest, że książkowe i internetowe opisy oczyszczań i fajerwerków podczas inicjacji rozbudziły moją wyobraźnię i niestety oczekiwania. A nikt nie pisał o tym, że może być normalnie, nawet "bez kataru".
  21. No właśnie! Zastanawiałam się nad tym też pod kątem przedmiotów, które np. niosą ze sobą jakąś klątwę, albo w danej rodzinie uznawane są właśnie za amulety i z pokolenia na pokolenie, ktoś je dziedziczy i mają przynosić szczęście. Wydaje mi się, że to zależy też od umiejętności i "mocy" osoby, która jako pierwsza "ładuje" przedmiot. Potem inni mogą to wzmacniać swoją wiarą. I pozostaje jeszcze odbiorca końcowy, który jeśli jest wystarczająco silną osobą, to może np. odrzucić "moc" amuletu. Wiesz- jeśli masz takie umiejętności jak masz, to jesteś w stanie wiele rzeczy odrzucić, przed wieloma się obronić, na wiele jesteś uodporniony. Tak to kalkuluję
  22. No więc zwierzęta chwilowo odpuściły, ale zostawiły swoje "fragmenty". W dwóch snach pojawiło się łabędzie skrzydło. Duże, białe, po prostu łabędzie skrzydło. W obu snach leżało na polu obok mojego domu. W pierwszym śnie po prostu je widziałam. Drugi sen był snem świadomym, wielowarstwowym, że tak to ujmę - nie mogłam się obudzić, bo ciągle budziłam się w kolejnym śnie. W końcu wyszłam przed dom na to pole, a tam pod samotnym drzewem leżało to łabędzie skrzydło. Ale zostawiłam je. Poszłam do ogniska, które było kawałek dalej i wtedy zaczęłam kombinować, bo zorientowałam się, że śnię - zapalałam i gasiłam ogień siłą woli. Obok była studnia, okazało się, że jest takim poziomym kanałem w ziemi, obudowanym białym marmurem. Woda była dość płytka i bardzo czysta. Weszłam tam i płynęłam tym kanałem, aż znalazłam się u wylotu tego kanału do naprawdę ogromnej studni prowadzącej w głąb ziemi. Ponieważ odkąd zorientowałam się, że jestem we śnie to wszystkie te działania robiłam jakby świadomie i trochę bawiłam się tym, więc postanowiłam skoczyć do tej wielkiej studni. Oczywiście obudziłam się wtedy.
  23. No właśnie, tak się zastanawiam... ja tez jestem raczej sceptycznie nastawiona do channelingu, ale zdarzyło mi się czytać takie przekazy i mimo iż, tak jak pisze Piołun - przekaz jest od nie-wiadomo-w-sumie-kogo, to nie wszystko jest taką totalną bzdurą. Dużo chyba zależy właśnie od filtra i czujności czytelnika. Wydaje mi się, że bezkrytyczne przyjmowanie jest tak samo niezdrowe jak odrzucanie wszystkiego z założenia. Metoda dyskusyjna, ale o stopniu prawdopodobieństwa zbliżonym do reszty kontaktów z duchami/aniołami/bytami - czyli ciężko zweryfikować.
  24. Ja uważam, że wierząc w coś, (dajmy na to wierząc, że dany przedmiot jest amuletem) "ładujemy" go konkretną energią, która potem może do nas wracać. Chodzi mi o intencję/energię/, coś co trochę zależy od człowieka na początku, a potem w zależności od człowieka i jego umiejętności ta energia może np. do niego wracać w postaci ochrony (albo działać na innych ludzi). Nie wiem, ale tak na tym etapie traktuję "przedmioty magiczne".
  25. Dzięki Vanillka W sumie kilka dni po tym śnie dostałam wiadomość, nawet dotyczyła kruków i mojego mieszkania, więc może to to? Dzisiaj znowu mi się śniły, ale tak normalnie - krakałam do nich, a one podchodziły i mogłam je głaskać