Vanilia22

Użytkownicy
  • Zawartość

    707
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Vanilia22

  1. A ja dziękuje za otwarcie tematu. Bardzo chciałam się wypowiedzieć na zadane pytania z Waszej strony. Cieszę się, że mogę to zrobić, bo temat jest mi naprawdę bliski. Lama: Ja mam odwrotne wrażenia, że temat oczyszczania jest wręcz demonizowany, ale o tym to już gdzieś pisałam ;) Zaciekawiłaś mnie zdaniami, które w Twojej wypowiedzi wytłuściłam. Zadajesz pytania o problemy, o których się nie mówi, o coś więcej co Reiki wydobywa, a co jest pomijane. I teraz moje pytanie - co masz na myśli? Skoro inni o tym nie mówią, to może chociaż od Ciebie się dowiem ;) Hmm wiesz Lamo ja po prostu mam nieco inne zdanie wobec oczyszczania. Nie miałam bladego pojęcia o tym, że w tym okresie np będę widzieć i czuć rzeczy o jakich wcześniej nie wiedziałam. Nie byłam kompletnie przygotowana na to, że mogę się otworzyć na tego typu odbieranie rzeczywistości. Zbiegło sie to w czasie najgorszego okresu oczyszczania. Z jednej strony gdzieś tam mówiono o tym, że tak się może zdarzyć to jednak były to tylko delikatne wzmianki aniżeli informacja, która miała mnie na to przygotować. Po prostu moja wywalanka odbiegała od schematu dość drastycznie - i wiem dlaczego tak sie stało i w jakim celu ale przez długi czas nie mogłam dojść do siebie po tych przejściach. Długo czasu trwało otrząsanie się po tym wszystkim dodatkowo ucząc się poruszania po wymiarach zupełnie innej rzeczywistości. Jakiś czas temu pewna dziewczyna mająca pierwszy stopień zapytała mnie- czy już po pierwszym stopniu człowiek sie otwiera na różne rzeczy czy może widzieć i czuć tak jak ja np teraz. Musiałam się zastanowić nad odpowiedzią, bo dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że mój okres oczyszczania przebiegał inaczej od większości osób jakie znam. Bo od praktycznie pierwszego stopnia miałam już jazdy, choć może nie tak intensywne jak obecnie ale już przygotowywały mnie do rzeczy jakie przechodzę np teraz. Uświadomiłam sobie też, że okres oczyszczania był dla mnie tak bolesny bo wywalił mi mój ból a nie był tego przyczyną. Odpowiedziałam jej, ze mój przypadek jest inny i z jakiś jeszcze dla mnie nie zrozumiałych powodów zmagam sie z tym teraz ale to nie znaczy, że kazdy tak może mieć. Ludzie są różni i może wyjść na wierzch kompletnie co innego ale uważam też, że warto wiedzieć o takich ewentualnościach. Pierwszy stopień choć dotyczy bardziej sfery fizycznej przy większym otwarciu na ezoterykę może naprawdę dac okazję do poznania świata z zupełnie innej strony. nie kazdy jest do tego przygotowany i naprawdę może sie okazać jak trudne moga to byc przejścia (lub nie bo to zależy od człoweika). Ale to jest tylko moja opinia. Szepcie- zdaje sobie sprawę, że Reiki nie jest przyczyną bólu ale je uwydatnia na wierzch. Długo do tego dochodziłam bo to co czułam i przechodziłam było dla mnie tak trudne że czasem zaczęłam Reiki uważać za coś złego co sprawia ból. Z tej przyczyny mój rozwój w prace nad Reiki uległy zahamowaniu na długie miesiące ponieważ błądziłam w różnych przyczynach i domysłach wyjaśnienia fenomenu braku płynięcia Energii i bólu ciała jaki mi sprawiał każdy zabieg. A przyczyna okazała się tak prosta, że aż ironiczna. Może rzeczywiście mój przypadek troche odbiega od pewnych standardów ale tak patrząc z boku- widocznie ja musiałam to przejść bo inaczej bym nie zrozumiała. Rammsteinowa- dziekuję Ci za Otwarcie tego wątku. Uważam, że Warto rozmawiać na ten temat i za podzielenie sie wlasnymi doświadczeniami.
  2. Jadis domyślam się, że nie kopiujesz ;-)super rysujesz
  3. wygląda jak superman:D
  4. Noc. Wysiadam z autobusu na środku ogromnego parkingu. otaczają mnie głownie mężczyźni wybierający się do Moskwy, by zobaczyć miasto. Autokar miał wiele wygód, lecz było ciasno i kiedy wyszliśmy wszyscy zaczęli się przeciągać. Kiedy stanęłam na parkingu zobaczyłam wizję szklanych dachów, okien, nawet schodów jednego z budynków jaki miałam zwiedzić. Wszyscy wybierali się do centrum więc chłopaki załatwili nam transport. Po chwili podjechały do nas takie małe go-cardy, które mieściły dwie osoby. Ja miałam prowadzić jeden z nich, który nie był ani pierwszy ani ostatni. Kiedy wyjeżdżaliśmy z parkinu zaczęło świtać. Jechaliśmy gęsiego jeden po drugim by nie zgubić nikogo. Kiedy juz był jasny dzień natrafiliśmy na bardzo stromy podjazd w górę, który przecinała ruchliwa ulica. Prowadziło mi sie dobrze taki pojazd choć był zwrotny i trzeba było uważać. Mój pasażer na tyle czuł się swobodnie, że "łapał słoneczko" na twarzy. Kiedy znaleźliśmy sie przed tym podjazdem poczułam w sobie siłę, że dam rade tam podjechać sama. Kolega nagle zniknął a ja wyrwałam do przodu zostawiając resztę w tyle. Podjazd był wyłozony grubym dywanem asfaltu do tego stopnia, że brzegi wryły grubą dziurę poza jezdnią. Miały te "bulwy" czyli brzegi jezdni takie jasno szare paski bardzo cienkie (utkwił mi ten szczegół jak nic innego. Mocno trzymałam kierownicę, mój towarzysz postanowił wyskoczyć i pogadać z kumplem a ja prowadziłam sama. Trzymalam mocno, gdyż mimo, że jezdnia była prosta to jakoś telepało całym pojazdem. Wreszcie zajechałam na sam szczyt. Byłam pierwsza a z dolu widziałam sznur go cardów i mopjego "partnera " jazdy, który stał witając się z jakimś facetem na samym dole. Pamietam, że jego kolega był ubrany we fioletową koszulę a mój towarzysz czarną. Moje autko miało kolor czerwono biały. Dodam, że potem dalej jechałam juz sama w ruchliwej ulicy ale nie dotarłam jeszcze do centrum. Obudziłam sie przedwczesnie... Ktos wesprze?
  5. hmm teraz napisałaś mi o tej ścianie i kolorze ścian to nasunęło mi się pytanie- czym dla Ciebie jest Reiki? kolor tego miodu - jest jak wiemy złocisty a samo Reiki energetycznie też ma taki kolor. Wiesz ze to zmienia trochę sens interpretacji? mimo to- wciąż zastanawiam się nad tymi ludźmi- połączeniu Reiki Ty i reszta świata.
  6. Zastanawiając się nad kolorystyką w snach i rzeczywistością odkryłam pewną zależność. Szczególnie kiedy jesteśmy w okresie gwałtownych zmian, które przewracają do góry nogami rzeczywistość, widać szczególnie wpływ kolorów jakie używa się w danym momencie. Szczególnie mnie tu uderzyło po pewnym znamiennym dla mnie wydarzeniu. Wtedy naocznie przekonałam się jak kolorystyka ma silny wpływ.
  7. Pozwolę sobie napisać też kilka zdań... Wszelkiego rodzaju remonty budynków, wnętrz mogą wskazywać na potrzebę zmian w nas samych. Wyraźnie to widać w Twoim opisie snu ale są też elementy, które mnie zastanowiły. Przyjrzyjmy się im: Budynek- zastanów się jak wyglądał. Co mówiło o tym, że wymagało remontu? Środek? A może fasada? Czy tylko zaniedbana ściana, z której uchodziła stara farba? Miód- czyli nie stosujesz tu konserwacji a chcesz osłodzić sobie remont jednocześnie lecząc go Nie wiem dlaczego ale ten miód nie skojarzył mi się zbyt pozytywnie. Szczególnie w kontekście przyjaciół, którzy byli tu niewyraźni i bez osobowi. To trochę jakby próbować leczyć coś co może poczekać.. hmm Papuga- symbol indywidualności i odmienności. Czegoś co masz w sobie a zarazem coś zmienia się i umiera. Pomagasz temu przetrwać ludzie zdziwieni "mocą"- tyko znowu mnie zastanawia dlaczego ludzie przyjaciele byli taką masą, która nie szczędzi pochwał. na koniec - sen, który jest wyraźnym przesłaniem- Szczególnie, że użyłaś tu Reiki. Tu także jest jakiś trop:) Pozdrawiam
  8. Byk

    Kolejny sen: ostatnio śnią mi się ciekawe rzeczy.... Jestem w swoim mieszkaniu. Wygląda inaczej, jest mniejsze, składa się dwóch pokoi. Ściany są białe, właściwie to taka złamana biel z szarością Nie czuć tu szpitalną czystością ale odczuwam zmianę. Chodzę po pokojach i w jednym z nich widzę jedną z dziewczyn w mojej pracy. X krzyczy na mnie coś od rzeczy, nie patrzy mi w oczy. Nawet nie próbuje. Tylko gestem i słowami chce mnie zakrzyczeć, pokazać, że ma rację. Wychodzę nie chcąc dłużej znosić jej emocji. W drzwiach mówię, że wiele u mnie straciła. Szukając schronienia w drugim natykam się na brata. Siedzi przed stołem z posępną miną. W pokoju jest dziwnie ciemno, a on puszcza dymek z papierosa. Mówi do mnie o wszystkich swoich żalach, o nienawiści do mnie, mówi że w tajemnicy zabił kogoś mi bliskiego z kim kiedyś byłam, dziwnie słucham i w to wierzę, patrzę mu w oczy i widzę jego determinację. Zastanawiam się w głowie, jak to sprawdzić? Co mam zrobić? Tak to wszystko mnie przygnębiło, że wróciłam do swego pokoju, położyłam sie na łóżku i próbowałam zasnąć, spodziewałam sie, że ktoś przyjdzie i sen bedzie kontynuowany a tu nagle nic, jakiś zastój. Leżę i czekam resztką świadomości czuję, że to sen- nie sen, że to nie normalny zastój. I wtedy pojawił się obok mnie cień. Odpędzam go myśląć, że to coś nie fajnego. Z każdą jednak chwilą cień zaczął formować kształt. Pojawił się pysk, ogromne oczy byka! Byk miał nietypowe oczy. Owszem źrenice były ogromne wokół źrenicy na białku jak w zegarze było 12 symboli. Nie pamiętam ich. Wiem, że były skomplikowane w swej strukturze. Gdy go zobaczyłam przypomniałam sobie, że już kilka razy pojawił mi się we śnie. Nigdy jednak nie widziałam go tak blisko. On był ucieleśnieniem łagodności, poczułam, że jest mi bliski, że się mną opiekuje z boku choć go nie widzę i nie czuję. Pozwoliłam sobie go pogłaskać po pysku, uśmiechnęłam się do niego. Usłyszałam męski głos mówiący, że musi mi coś pokazać. Skądś znałam ten głos. Gdzieś już kiedyś go słyszałam. Poszłam za nim na korytarz, który był w półmroku. Tam spotkałam ogromnego wielkiego złotego Gryfa. Miał piękne skrzydła ogromne łapy. Praktycznie wypełniał całym sobą korytarz. Byk mu oddał delikatny pokłon z szacunkiem kiwną swoją głową. Gryf odezwał się. Spojrzał we mnie swymi oczami i powiedział, że musimy zejść. Korytarz niemal wisiał nad ziemią. Nie było jednak schodów. Odpowiedziałam mu, że pójdę ale nie mam jak, gdyż ani ja ani mój towarzysz nie mamy skrzydeł. Gryf sprawił, że z korytarza zrobiły sie drobne schody idące ku ziemi lekko skręcały na prawo. Njpierw schodził Byk ja za nim. Moje zdumienie było wielkie kiedy dotknęłam ziemi. Znalazłam się na plaży, wokół, aż po horyzont było morze, spokojne, fale delikatnie dobijały brzegu, nie daleko majaczyły klify wyspy tego akwenu. Resztkami świadomości pomyślałam, że to ie jest normalny sen. Gdzieś kiedyś tu byłam. Wtedy Gryf odbił się od ziemi i wylądował na ysokim klifie na wyspie. Doskonale go słyszałam pomimo ogromnej odległości. Znów spojrzał się na mnie i mówi: - Musisz się znaleźć tutaj. Musisz to zobaczyć - pomyślałam jak? nie ma łódki nie mam skrzydeł. I wtedy znowu usłyszałam znajomy męski głos - Chyba nie mamy wyjścia - odwracam się w tą stronę i widzę jak mój byk rozkłada ogromne skrzydła! Niewiele myśląc wskakuję na mego opiekuna a on jednocześnie bierze rozpęd. W locie łapię go za szyję i stapiam się w nim z jedno. Z chwilą kiedy czuję się w tym locie bezpiecznie czuję ciepło na całym ciele. Czuję jak moje ciało promienieje i delikatnie się wybudzam czując to fizycznie. W sercu przepełnia mnie radość tego lotu. Serce bije mi mocno. Wiatr rozwiewa mi włosy. Czuję w dole brzucha ból. Zbudzam się. Dostałam okres. To jeden z piękniejszych snów jaki wyśniłam. Czy ktoś może mi pomóc co o tym sądzić?
  9. Byk

    Hmm w kwestii tego konfliktu wewnętrznego jaki pokazał ten sen myślę, że odnosi się nie tyle do ezoterycznych spraw ale do hmm podejmowania pewnych decyzji, które mogą zmienić niemalże wszystko czym żyła moja rodzina. W związku z tym moja obawa wypływa iż zostanę zwrócona w połowie drogi zabijając mojego "przyjaciela"- czyli ducha walki. Konflikty z jedną stroną-praca, konflikty z drugą stroną- rodzina sprawa, że czasami nie ma sie siły na podejmowanie jakikolwiek działań. Czasem mam wrażenie, że albo ja ześwirowałam albo ludzie głupieją, gdyż zaczynam myśleć kompletnie inaczej a moje zdanie , jakże odmienne, zaczyna być solą w oku innych. Byka potraktowałam na początku jak takie zwierzę mocy wewnętrzne każdego z nas. Ale pełnił też tutaj funkcję opiekuna. To połączenie może też wskazywać nie tylko na moją siłę wewnętrzną ale też pragnienie zjednoczenia się i połączenia z tym i kim ;-) co dawało mi siłę i poczucie bezpieczeństwa jeszcze rok temu. Tylko, że nie jest to sen o pragnieniach... Intuicja podpowiada mi, że rzeczywiście odbyłam podróż do głębi siebie, tam, gdzie znam te miejsca uczucia ale o nich zapomniałam i powoli zaczynam sobie przypominać to co we mnie jest, że mogę i mam siłę. Popatrz jednak też na to, że we śnie nie widziałam żadnej możliwości zmian- brak skrzydeł, łódki... Dopiero postawa byka bez zastanowienia poderwała mnie do walki. Podjęcia działania i zjednoczenia się wreszcie.... z sama sobą.. Jeszce jedna sprawa mnie tutaj zastanawia. Poczucie w jakim okresie sen się śnił oraz to jak się czułam po obudzeniu pomijając kwestie kobiece. Bo po raz pierwszy poczułam integrację swego snu z fizycznością. Odczuwałam to jakby w półśnie bedąc świadomą, że jeszcze śnię ale czuję skutki tego lotu... Jeszcze raz wielkie dzięki:):):):):)
  10. Dzięki Szepcie za tą interpretację. Właśnie sobie zdałam sprawę, jak trudno mi jest samej sobie sny interpretować, gdyż za dużo mam "myśli" o sobie, które by pasowały i nijak dopasowanie elementów gdzieś mi się rozmija. I po stokroć dzięki za pomoc, gdyż zdaję sobie sprawę jakiej moje sny wymagają analizy .... ech Najciekawsza dla mnie jest symbolika kolorów w tym śnie. Zastanawiałam się długo czy to co myślę a to co czuję wobec tych kolorów jest równoznaczne czy też mijam się gdzieś z nimi po drodze. Okazało się, że jeszcze tkwi tu inny haczyk, nad którym popracuję.W rzeczywistości ostatnio kolory dobitnie świadczą o tym co się we mnie dzieje. Wybieram często nie świadomie fiolety nie tylko do ubioru lecz otaczam się nim w domu, kupując kwiaty, jasną zielenią wybierając wszystko co związane jest z wygodą (kanapa, pościel itd)... Czerwień coraz częściej przebija się przez gąszcz fioletów. Tak myślę, że sobie poradzę z ich interpretacją chociaż trzeba spojrzeć czasem na to w jakich i kiedy sytuacjach towarzyszą nam te kolory.
  11. sama sobie odpowiedziałaś na sen:)
  12. Hmm zauważyłam również odnośnie samej kury domowej- mam skojarzenie pewne z lat dziecinnych, kiedy na mym osiedlu, duzo mieszkało rodzin, gdzie pracowali tylko mężowie. Mamy- te spełnione i szczęśliwe w domu, były zawsze radosne uśmiechnięte, dzieci też czuły sie bardzo dobrze. Widać było od razu, że w takim domu jest dobrze. Przykładem tego jest moja sąsiadka, która zajmowała się swoimi dziećmi, domem i była z tego zadowolona. Mąż gdy wracał do domu zastawał dom pachnący chlebem, ciastem śmiechem dzieci i nawet teraz kiedy juz oboje nie pracują, dzieci dorosły ona ze śmiechem bawi wnuki, realizuje swoje pasje jakim jest uprawa działki i wcale nie czuje sie ograniczona. Natomiast kura domowa- to określenie kojarzy mi sie z pewną panią, która musiala zając sie swoją 3 pociech z obowiązku, gdyż młodsze mocno chorowało. Kochała swoją pracę bardziej chyba jak dzieci co przedkładało sie na szczęście tych dzieciaków. Tą pania kojarzę wiecznie zaniedbaną, z dresach poplamionych zupą, z najmłodszą na rękach z mina udręczonej baby, która ma kompletnie dosyć tego stanu. Nie wiem co dalej z nimi działo gdyż się wyprowadzili z osiegla do wiekszego miasta. hmm to tyle moich skojarzeń...;-)
  13. Hmm dobre pytanie. Od jakiegoś czasu nachodzą mnie małe analizy ostatnich 2-3 lat, które rozpoczynały moją drogę z Reiki. Wnioski mam juz z lekka inne niz np dwa tygodnie temu. Chyba wiesz o co chodzi. Uzmysłowiłam sobie jedną rzecz, która powiedzmy zmieniła moje podejście do Reiki, pracy z energią i przede wszystkim - pracy nad sobą. Drugi stopień był, i w sumie jest wciąż, katalizatorem zmian uwalniających mnie od rzeczy, spraw ludzi, które nie były dla mnie dobre. Błędne decyzje jakie podejmowałam w przeszłości dosłownie pokazywały mi się przed oczami. Wszelkie skutki tych decyzji odczuwałam boleśnie. Odnosiło się to przede wszystkim obrębie pracy z emocjami i ludźmi, przyjaciółmi, rodziny itd. Drugi stopień oceniam jako mocny kopniak. Dał mi wiele. Pokazane mi zostały moje emocje, pragnienia zarówno na płaszczyźnie fizycznej jak i emocjonalnej, pokazane zostały wszystkie wręcz palące problemy, z którymi radziłam lepiej lub gorzej. Najbardziej jednak skupił się wokół ludzi, których kocham, są ze mną lub nie. Tutaj doznawałam odkryć, które co chwila mną wstrząsały. Zaczynałam dostrzegać wokół siebie nagą prawdę. Chociaż po III stopniu- doszłam do wniosku, że juz nic nie jest takie oczywiste jak mi się wcześniej wydawało;-) No i kolejna rzecz myślę, że chyba największa nauka jaką otrzymałam- cierpienie jakiego doznałam to nie kara. To nie jest po to by mnie pogrążyć. To lekcja, z której warto wyciągać wnioski i na nich budować od nowa. Ostatnia sprawa- warto ja poruszyć ponieważ ostatnio często słyszy się o pracy z nauczycielami Reiki, którzy chcą do siebie przywiązać swego ucznia by taki adept robił koniecznie wszystkie inicjacje u jednego mistrza. Powiem Wam, że miałam to szczęście, że Moja Mistrzyni ;-) dała mi pełna swobodę w pracy, uczyła, rozmawiała, pomagała mi w rozwiązywaniu problemów ale nigdy nie czułam żadnej presji robienia czegokolwiek. Był czas totalnego odseparowania się od ludzi wszystkich niemalże, wiedziałam, że moja mistrzyni sie tym martwi. Bała się o mnie ale dała mi ten czas i wiedziałam, że kiedy bedę jej potrzebować mogę zawsze zadzwonić. dlatego to mi dalo bardzo duzo. Okazało sie po prostu, że mam przyjaciół i nawet jak robiłam przysłowiowe jazdy bez trzymanki- znieśli to dzielnie. Dlatego Wam Za to DZIEKUJĘ. Bez WAS bym tego nie przetrwała.
  14. Bardzo silny przekaz. Zastanawiałaś się może nad Twoimi relacjami z otoczeniem? Czy jest wszystko w porządku? Czy czujesz się w grupie? Doceniona i akceptowana? Tego typu sen z robakami może świadczyć o zepsutej relacji, psującej sie lub też nieszczerej. Pozdrawiam
  15. Wiesz Szepcie… Bardzo się cieszę, że poruszyłaś tak ważną kwestię. Bo często obie strony się mylą albo maja rację? Przecież nie ma uniwersum ale są tzw „dobre rady”, które się przyjmuje lub nie. I problem nie leży tylko w udzieleniu rad ale w sposobie jakie się to robi. Zazwyczaj nieświadomie przyjmuje cos co jest „prawdą i tylko prawdą” lub też „sprawdzonym sposobem bo na mnie działa”. Ale bardzo szybko rzeczywistość weryfikuje tezy lub je podtrzymuje. A co wtedy kiedy ktoś po wysłuchaniu stwierdza, że wybiera inna drogę? Często słyszy się wtedy „bunt”, „brak odpowiedzialności” itd. Jest niedowierzanie, bo tyle czasu się nagadało a wyszło, że to bez sensu. Ile razy słyszało się o takich przypadkach? Mierzi mnie szczerze takie podejście, kiedy widzi się tylko swoje podejście, a nie próbuje dać swobody w podejmowaniu decyzji nawet jeśli jest postrzegana jako błąd. A odpowiedzialność za siebie rodzi się właśnie w samodzielnym podejmowaniu decyzji, kiedy upada się, popełnia błędy ale dzieki temu rodzi się świadomość samego siebie. Zaczyna się dostrzegać to co kiedyś ktoś kładł do głowy…. Tu się z Tobą zgodzę i… nie zgodze do końca. Często jest tak, że w chwilach kiedy powiedzmy „uczeń” postanowi odnaleźc swoja drogę sam ma dosyć i odchodzi. Nie znaczy to jednak, że nie dostrzega innych możliwości jakie podsuwał mu nauczyciel. Problem nawet nie lezy w tym, że nie wybrał danych propozycji ale w tym, że nauczyciele często czuja się zdziwieni taka postawą ponownie zwalając to na nie śmiertelne już „brak odpowiedzialności za siebie”. Bo mnie nie posłuchał, bo nawet nie zaczął, bo nawet nie spróbował…. I tu sięgamy w tym momencie o sedno sprawy. O sens bycia nauczycielem i uczniem. Czy tzw nauczyciele uczą by usłyszeć jak ich rady się sprawdzają jacy to SA fajni łechcąc swoje ego ? czy może chodzi tu o cos znacznie wiecej a co jest pomijane? Takie decyzje nie są łatwe, kiedy postanawia się iść swoją drogą. Mylnie traktuje się je jako ucieczkę ale w głębi duszy jest to poczucie, że nadszedł czas na swe działania bez względu na dobre słowa innych. Co może zranić. Co może boleć ale właśnie takie sytuacje dają szansę na własna naukę. Podstawy zostały zasiane I to jest cos czego nie można kupić za żadne pieniądze….. Ja np jestem ogromnie wdzięczna za to co dali mi moi nauczyciele życia jakim są moim przyjaciele. Kolejny raz się z Tobą nie zgodzę. Reiki pokazywane jest jako coś bezbolesnego, coś co nie sprawia kłopotu i praktycznie od zaraz można pracować z energią. To, że wydobywa na światło to co potrzeba to jedno. Problem oczyszczania jest moim zdaniem bagatelizowany. Traktowany dośc powierzchownie. Może nie traktuje się tego tematu jak tabu ale odbieram często sygnały, że problemy jakie wynikają w trakcie trwania oczyszczania są bagatelizowane. Wszystko się podpina pod lęki, brak odpowiedzialności itd.? A cóż to ma z tym wspólnego? Dlaczego nie patrzy się na ten problem szerzej? Dlaczego nie widzi się tego, że Reiki wydobywa znacznie więcej niż się o tym mówi i chce mówić? Dlaczego wciąż pokutuje takie twierdzenie, że to wina osoby inicjowanej? Czy problem nie lezy znacznie głebiej niż się wydaje? W Szamaniźmie np bardzo dużo mówi sie o inicjacji. O tym jak trudna to droga, często pełna poświęceń i trudów. A Reiki? To tylko energia dobra na wszystko, gdzie po trochę trudnym okresie oczyszczania jest potem pieknie sielnkowo i wręcz rzyga się teczą. Tak mniej więcej sie o tym mówi i pisze. tylko pytanie? Gdzie tu realia? Zgodzę się z tym, że Reiki Energia jest cudoowna, ma wiele zalet i może naprawdę pomoć uzdrowić nasze życie. Nie zgodzę się i nie bede zgadzać w tym, jak traktowany jest okres oczyszczania, gdzie to nie ejst ani sielankowe ani łatwe.
  16. Dzięki Za Wasze wypowiedzi. Nie spodziewałam się takiej dalszej konwersacji. Do Enigmy. Napisałaś: Vanilia rozumiem Cie doskonale... Ta samotnosc to nie do konca jest taka samotnoscia... Kazdy z nas, kroczacy droga rozwoju duchowego jest w pewnym sensie samotnikiem. Do wielu prawd musimy dochodzic sami i nie pomoze nam w tym nikt... Polecam prace nad czakra serca gdzie znajduje sie zrodlo milosci i wszelkiego zrozumienia. Ponadto popracuj nad urzeczywistnieniem w sobie Swiadomosci Chrystusowej. Pozdrawiam serdecznie i zycze powodzenia." Dzięki za dobre wskazówki. Tak się jednak składa, że mój przypadek nie jest do końca taki w którym można zastosować w pełni te rady. Okazuje się bowiem, że życie nas może totalnie zaskoczyć i to co wydaje się być uniwersum na wszystko może się nie sprawdzić u kogoś. Jestem tego żywym dowodem. Nie wiem do końca czym jest Świadomość Chrystusowa. Nie wiele pamiętam z tego co pisał winter Dla mnie wszystko jest kwestią indywidualną. Trzeba jednak uczyć się czasem na błędach by odnaleźć swoją ścieżkę po której można kroczyć świadomie, z radością czerpiąc z tego ile się da. Ale czy można wierzyć we wszystko ci piszą i mówią (np w książkach, religiach , mediach itd)? Własnie mnie to zastanawia od zawsze dlaczego wierzy się we wszystko co inni mówią, piszą przekazują a przestaje się słuchać samych siebie? Bo jest dla mnie dobre a co nie jest? Warto pisać o trudach bycia Reikowcem. Nie jest to ścieżka prosta, bezbolesna. ale nie mieszajmy w to wszystkie religie świata. To bez sensu.
  17. Tak sobie czytam ten wątek. Minęło trochę czasu więc myślę, że przydał by się mały update. Sporo się działo. W głowie, emocjach, w życiu. Zaszły ogromne zmiany szczególnie w kwestii duchowej. Myślę, że inicjacja odsłoniła wiele spraw, które wymagały wręcz natychmiastowego działania ale byłam wręcz przytłoczona ilością, treścią i dobrymi radami przyjaciół. Kocham ich za to, że są, byli... być może będą być może nie. Ten ciężki okres nauczył mnie własnie patrzenia inaczej na siebie, na przyjaciół, na zycie jakie prowadziłam do tej pory. W tej podróży zaczęłam słuchać swego głosu. Odkryłam, że nie myślę tak jak inni. Nie czuję tak jak inni ale nie jestem gorsza ani lepsza od innych. Postawiłam na czasową samotność od ludzi, którzy są mi bliscy. Nie dlatego, by sie odcinać ale dlatego by poznać siebie nie cudzymi oczami. Trudny okres nie minął jeszcze do końca ale powoli systematycznie oczyszczam swoje życie. Jest ciężko, czasem naprawdę aż korci by złapać za telefon i pomęczyć o tym jak mi jest źle. w takich jednak momentach spogląda się na ten telefon, na ten komputer, na tą samotność w śród ludzi i czuję, że w tym bólu wolę być sama ze sobą. Ktoś napisał, że sami sobie wmawiamy, ze okres oczyszczania może być ciężki. Nie wmawiałam sobie niczego a wyszło tak, że wszystkie aspekty mego życia runęły jak domek z kart. Wszystkie. Po kolei. Karta po karcie odsłaniając zgliszcza. ale od nas zalezy jak będziemy znosić wszystkie trudy. Walcząc z nimi czy je przyjąć i próbowac zmienić. Jak murarz budujący nowy dom. wybaczcie mi ten sentymentalizm. Dziś dołożyłam kolejna cegiełkę do tego domu. Widzę, że warto było to wszystko przechodzić. Pozdrawiam:)
  18. Dzięki Knust za wyjaśnienie. ^^ ale trochę walczysz z wiatrakami Dobrze jednak popatrzeć na interpretacje z Twego punktu widzenia i pośmiać się W kazdym razie Twoja wyobraźnia w kreowaniu snu mnie się spodobała
  19. Wiesz Aga ja kojarzę, że nie wszystkie anioły traktowano w katolicyzmie tak samo.
  20. uff to dobrze:) choć czasami zdarzy mi sie widzieć jakieś postacie
  21. cisza mentalna? co masz na mysli?
  22. wreszcie trafiłam na dział chyba dobrze zrobię, że wstawię tu kilka uwag na temat jakże mi bliski od paru lat. chciałam zaznaczyć, że to co napiszę to tylko moje subiektywne odczucia ale mam nadzieję, że ktoś podzieli się uwagami na ten temat. Otóż od jakiegoś czasu (pierwszy raz był jakiś 3-4 miesiące temu) miałam możliwość skorzystania z Groty solnej w moim mieście. Jesli ktoś ma jakieś doświadczenia w tym temacie proszę o opinię. Grota solna okazała sie dla mnie wręcz niezbędnym elementem relaksacji jak i oczyszczania swego organizmu z wszelkich złogów złych emocji energetycznych bloków a przede wszystkim pomaga mi całkowicie się zrelaksować i zregenerować. Ostatnio zaczęłam oddychać w grocie bardzo głęboko stosując reiki do oczyszczania swego wnętrza. Doszłam do poziomu, gdzie potrafię tak głęboko sie zrelaksować aż cale moje ciało jest ogromnie takie ciężkie, prawie go nie czuje. Mam jednak jedno Ale. w trakcie wchodzenia w taki płytki trans mam wrażenie, że trochę pływa moje ciało, czuję się jakbym dryfowała po wodzie i czuje sie z tym trochę dziwnie. czy taki stan jest normnlany czy też już przechodzę w trans medytacyjny? wiem powinnam to już wyczuć ale w tym miejscu wszystko odczuwam nieco inaczej niż normalnie. Szczerze polecam odwiedziny w takim miejscu. świetnie pomaga leczyć nadwyrężone nerwy, wspomaga w leczeniu depresji. Po wyjściu z groty jestem lekka, odprężona i mam siły na pokonanie kolejnych dni. Próbował ktoś?
  23. Mnie się zdaje, że troche dwa różne pojęcia. Choć dla mnie ten :dziecięcy wierszyk: był zawsze traktowany jako słowa skierowane do mego stróża, który zawsze przyglądał się temu ceremoniałowi z ciepłym usmiechem. Natomiast Anioł Pański to już nieco inna kategoria. Zawsze miałam uczucie że chodzi tu o Gabriela, który zawsze byl traktowany jako wysłannik Boga. No ale nie jestem znawcą. Mówie to tylko z mojej pamięci.