Varsoth

Użytkownicy
  • Zawartość

    22
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Varsoth

  1. Jestem tu od niedawna, niemniej nikt mi nie broni pisać nowych tematów. A tak się składa, że tego potrzebuję. Czego konkretnie? Jakiejś porady, czy coś. Doświadczenia. Do rzeczy. Od jakiegoś, dość długiego czasu odczuwam okresowy niepokój. Najczęściej przejawia się to poczuciem bycia śledzonym w nocy, gdy idę do ubikacji, lub napić się herbaty. Nie, może niekoniecznie śledzonym. Po prostu czuję obecność jakiejś naciskającej na mnie energii. Gdy uczucie staje się zbyt silne, przeradza się w objawy fizyczne - nudności, zawroty głowy, chwilowe ślepnięcie czy nagły wykwit rozmaitych kolorów przed oczami. Zaczęło się to parę lat temu. Teraz, po wchłonięciu pewnej ilości wiedzy i ustabilizowaniu poglądów, potrafię odpędzać to uczucie. Wyobrażam sobie samego siebie emanującego czystym, białym światłem i zazwyczaj to wystarcza. Od czasu do czasu miewam takie "napady", że we wszystkim doszukuję się ludzkich twarzy, ale powoli zaczynam wątpić aby miało to związek. Ponoć to odrębna i w miarę dobrze opisana choroba, ale nieważne. Nie, nie boję się ciemności. Właściwie na ogół wolę noc. Nie, nie wierzę w duchy. Duch nie ma żadnego powodu by zostawać tutaj. Takie zjawisko ma miejsce tylko w moim "oryginalnym" domu. Gdzie indziej mi się nie zdarzało. Po przemyśleniu trzech powyższych, jednak tknęło mnie, by zbadać sprawę. Zapytałem swoją babcię, czy w domu nie stało się nic niepokojącego. Nie pocieszyła mnie. Zginął tu młody człowiek. Nie, oczywiście nie twierdzę, że dom jest nawiedzony. Mówiłem już, że nie wierzę w duchy. W każdym razie nie takie, jakie zwyczajowo się opisuje - biedne, udręczone, przywiązane do naszego świata dusze ludzkie. Uważam to za śmieszność i bezsens, ewentualnie dobry materiał na film grozy. Historia jest to taka: Babcia moja, wówczas jeszcze nie babcia, musiała w związku z chorobą iść do szpitala. Zastrzegła swemu synowi, by nie zapraszał do domu kolegów. Na co dzień nie było z tym większych problemów, ale nieobecność to co innego. Zwłaszcza, że rodzina nasza ponoć przeklęta przez prapra...babkę. Ale to inny temat. Nie zaskoczę Was pewnie jeśli powiem, że mój wujek nie posłuchał przestrogi. Zaprosił kolegę, i to tej bardziej uciążliwej kategorii. Narkomana, jak się patrzy. Wąchali sobie klej, w końcu funduszy brak. Nic dziwnego, że kumpel w pewnym momencie źle się poczuł, rozbolała go głowa. Wielce inteligentny wujek dał mu zakamuflowany przez swoją mamę...zastrzyk przeciwbólowy, wyjątkowo mocny, końska dawka. Kumpel był uczulony, lecz zbyt nieprzytomny by o tym wspomnieć. Konał ponoć w miarę krótko, choć boleśnie. Szok anafilaktyczny, czy jakoś tak się to nazywa. Drgawki, skurcze, duszności, w końcu śmierć. Niezbyt godny sposób na odejście, ale na pewno lepszy od śmierci głodowej czy spalenia żywcem. Rodzice chłopaka nikogo nie obwinali. Znali go na wylot, głównie od nieprzyjemnej strony. Wreszcie pytanie: czy po przedwczesnej śmierci może zostać po człowieku pewien ślad, jakaś energia, odcisk czyjejś egzystencji? Czy jedynym, co po nas zostaje, są resztki fizycznego ciała, czy jest coś jeszcze, energetyczna pamiątka dla przyszłych pokoleń, większa lub mniejsza, odczuwalna lub nie? Zapraszam do dyskusji na ten temat, która zarazem może zbliżyć mnie do zrozumienia.
  2. Witam serdecznie Moim zdaniem najbardziej odpowiednie będzie forum "Świat tajemnic" - to tam na ogół lądują informacje o różnych ciekawych miejscach/przedmiotach.
  3. Witamy na naszym skromnym forum
  4. To było... brutalne. Jak walnięcie maczugą w motyla. Tja.
  5. Witam nowego forumowicza! Najbardziej kompetentną osobą do odpowiedzi na Twoje pytanie są co prawda starsi użytkownicy o większej liczbie postów, jednak mogę Ci skrótowo przedstawić wnioski jakie wysunąłem podczas czytania różnych tematów: otóż społeczność dzieli się jakby na dwie części. Jedna część podchodzi do sprawy, powiedzmy - profesjonalnie, otwarcie i zastosowaniem zasad prawidłowego dialogu. Niestety co jakiś czas pojawia się ktoś, kto albo robi sobie przysłowiowe jaja, albo usilnie próbuje czytelników indoktrynować, albo (nagminnie) stawia pytania na które bez problemu odpowiedziałby mu wujek Google. Albo wszystko naraz. Radziłbym się jednak nie zrażać, znajdziesz tu sporo wiedzy z różnych dziedzin, i to wiedzy przydatnej i na ogół przystępnie opisanej. Nie bój się również zajmować stanowisko odnośnie wybranych tematów czy wypowiedzi - uszanowane zostanie każde zdanie, które będzie napisane w miarę z sensem i czytelnie
  6. Oczywistym jest, że jako takie "oryginalne" Oko Horusa nie istnieje, więc trudno mi jakoś domyśleć się do czego potrzebna jest Ci aż tak szeroka wiehttp://dza na jego temat. Słyszałem o jego rzekomym powiązaniu z wymiarami Wielkiej Piramidy, prawdopodobnie dlatego, że faktycznie używano go do zapisu ułamków. Informacje o nim znajdują się ponoć na kilku naprawdę starych znaleziskach, w tym na Papirusie Rhinda. Egipskie ułamki Dokładniej: Different part of the Eye of Horus were used by the ancient Egyptians to represent one divided by the first six powers of two: The right side of the eye = 1/2 The pupil = 1/4 The eyebrow = 1/8 The left side of the eye = 1/16 The curved tail = 1/32 The teardrop = 1/64 the Rhind Mathematical Papyrus contains tables of 'Horus Eye Fractions' Co w tłumaczeniu nie-google-a-własnym daje: Różne części Oka Horusa używane były przez starożytnych Egipcjan do przedstawiania ułamka o liczniku 1 i mianowniku spośród pierwszych sześciu potęg dwójki: Prawa strona oka = 1/2 =0.5 Źrenica = 1/4 =0.25 Brew = 1/8 =0.125 Lewa strona oka = 1/16 =0.0625 Zakrzywiona linia = 1/32 =0.03125 Łza = 1/64 =0.015625 To tyle od technicznej strony. Poza tym Oku w formie amuletu przypisywano właściwości ochronne i lecznicze.
  7. Doskonale o tym wiem, że jest to prymitywne - i jest to zabieg zamierzony, bo postawione pytanie też było głębokie jak łyżka do herbaty. To, że organizm umiera w momencie śmierci jest tak oczywiste, że po prostu nie mogłem powstrzymać się od uszczypliwości Najwyraźniej jednak źle odczytanej...
  8. Mój pogląd: 1 Człowiek jest istotą żyjącą o wysokim stopniu skomplikowania, wyposażoną tak jak inne istoty żyjące - we wspomniany wielokrotnie dotąd rozum i duszę. Z tym, że ja umiejscawiam "rozum" wewnątrz mózgu - to on jest bezpośrednio odpowiedzialny za sposób, tempo i zakres rozumowania - czyli przetwarzania informacji z zewnątrz na sygnały i myśli użyteczne dla istoty. Dusza jest czymś z zupełnie innej bajki - jest zarazem nieskończenie skomplikowana i nieskończenie "prosta". To Iskra, Ogniwo, po prostu "coś", co obecne jest tylko w organizmach żywych. 2 Kupa mięsa z reguły jest martwa. A jeśli nie jest - powinna. W ogóle, jak dla mnie, nazywanie jakiejkolwiek istoty "kupą mięsa (lub kupą jeszcze czegoś innego)" jest na granicy śmieszności, nielogiczności i bluźnierstwa. 3 Człowiek nie jest zbiorowiskiem komórek i włókien, za to jego ciało fizyczne- w pewnym sensie owszem. Nadmienić muszę, że zbiorowisko to jest zdumiewająco dokładnie zaprojektowane i uporządkowane. To nie jest jakaś bezkształtna breja, tylko niepowtarzalny mechanizm, dzieło sztuki autorstwa Natury. 4 Kwestia duszy jest jedną z najtrudniejszych do zbadania i udowodnienia. Niemniej kilka dowodów istnieje: wspomniana wcześniej różnica wagi, pamięć z poprzednich wcieleń (choć rzadka, niemniej występuje), słyszałem też coś o różnicach w zakresie fal magnetycznych, zresztą o tym już można poczytać w wielu miejscach. Dodatkowo zgłębiają ten temat ezoterycy wszelkiej maści, jako że jest on jedną z podstaw światopoglądu i kluczem do zrozumienia... po prostu, do zrozumienia. 5 "Śmierć ustaniem pracy organizmu" - owszem, ORGANIZM zazwyczaj umiera wtedy, gdy umiera. To raczej normalne i dotyczy nawet mchów i wodorostów.
  9. Witam i ja, choć długo mnie tu nie było. Jednakże zebrałem siły i jestem gotów znów się udzielać na forach - życzę więc i tobie chęci, siły i ciekawości. I oczywiście miłego pobytu
  10. Pewnie byłoby wokół Halloween mniej kontrowersji gdyby nie komercjalizacja, o której słusznie ktoś powiedział, że dorównuje "walentynkom". Gdzieś zatarł się sens, a zaczął kicz. To tak jak z chrześcijańską "Pierwszą Komunią Świętą", którą coraz częściej wspomina się w kontekście prezentów jej towarzyszących, niż faktycznej głębi tego, na dobrą sprawę, rytuału.
  11. Dlatego też sama próba poznania i dążenie do wiedzy jest bardziej owocne niż osiągnięcie celu - ten bowiem oznacza koniec rozwoju. Zgadzają się z tym zarówno naukowcy, jak i duchowni. Dziś na przykład katecheta powiedział nam, że już lepiej być zdecydowanie przeciwko wierze, niż mieć to wszystko w poważaniu. Bo nawet próba udowodnienia, że coś NIE istnieje oznacza dążenie do czegoś, więc i zdobywanie wiedzy, doświadczeń... A stwierdzenie "czy jest jakaś istota wyższa czy nie, mam to gdzieś, nie obchodzi mnie to" oznacza zamknięcie się w kokonie obojętności.
  12. A to ciekawe, bo ja też mieszkam z babcią z powodu porzucenia przez matkę(choć z innych przyczyn) i również w poniemieckim domu, w którym przed wojną mieściła się szkoła. Dzisiaj widziałem gazetę z 1986 roku, gdzie jest wzmianka właśnie o śmierci Jacka (babcia przypomniała sobie imię). Milicja Obywatelska "wybadała", że przyczyną śmierci była silna reakcja pomiędzy lekiem przeciwbólowym a acetonem zawartym w kleju, nawet bez uczulenia mogłoby to spowodować śmierć. Babcia moja miała ponoć do czynienia z czarostwem i istotami duchowymi. Obiecała mi opowiedzieć mi o tym jak najwięcej gdy poczuje się lepiej - chwilowo gnębi ją nerwica, bo matki szuka policja, cholera wie o co zresztą. Postaram się jak najdokładniej przynieść wam te opowieści na forum @Edit Sosnowiczanin, co to według ciebie jest "na skraju pojechania"? Bo nie wiem, czy mam czuć się urażony, jakoś to ogólnikowe i trochę...no, właśnie nie wiem, jakie.
  13. Tak jak wyżej napisano, również uważam, że dieta to niekoniecznie jakieś cudo od chudnięcia. Dieta to sposób odżywiania, ni mniej ni więcej. Wg mnie nawet czipsy i hamburgery to dieta - wcinając je na okrągło, dopisujemy je do swojego trybu życia. Dopiero ROZSĄDNA dieta jest kwestią nieco odrębną, a to dlatego, że inną dla każdej osoby. Są też diety wymuszone, choćby chorobami takimi jak fenyloketonuria czy nawet zwykłe uczulenie na coś (najczęściej na laktozę). Dlatego też powstała osobna specjalizacja lekarska zajmująca się dopasowywaniem sposobu odżywiania do ludzi. Również słyszałem o odżywianiu pranicznym ale... jakieś to mało wiarygodne. Zwłaszcza że jedną z takich delikwentek przyłapano przy solidnym śniadanku.
  14. W takim razie powodzenia w przeciąganiu słonia przez ucho standardowej igły. Są bariery nie do przejścia, spowodowane fizycznością świata rzeczywistego. I choćbyśmy naprawdę uwierzyli, i wizualizowali ile wlezie, dalej tego słonia nie przewleczemy. Dopiero po uwolnieniu z więzów fizyczności naprawdę można wszystko - jak na razie, nasze możliwości są dość...okrojone.
  15. Trochę to dziecinne wszystko było, nie, Szept? o.0
  16. Moim zdaniem sformułowanie z podpunktu "e" jest poprawne. To o czym nasz szanowny gość powiedział mogłoby być wyrażone zdaniem: "Szacunek dla człowieka oznacza szacunek przynajmniej jednego z jego poglądów i odwrotnie". Tymczasem KAŻDY zasługuje na pewien rodzaj szacunku za samo to, że jest. I nie tyczy się to tylko ludzi. Niemniej ten rodzaj szacunku chociażby jest zupełnie niezależny od poglądów jakichkolwiek i czyichkolwiek, jest naturalnym elementem społecznym dzięki któremu potrafimy żywić współczucie lub solidaryzować się z osobami zupełnie obcymi. Dzięki któremu "coś" mówi nam, że krzywdzenie innych istot jest złe, że bezczeszczenie zwłok to podłość niezależnie od tego, czy zmarły był lekarzem czy mordercą. U osób nie nauczonych podstawowego szacunku do otoczenia występują różnorakie patologie. Nie jest to trudne do zaobserwowania. Jest on niezbędny do prawidłowego funkcjonowania jednostki ludzkiej w społeczeństwie. Szacunek do poglądów jest już nieco trudniejszą kwestią. Wielu bowiem nie rozróżnia SZANOWANIA czyichś teorii od ZGADZANIA się z nimi. Szacunek do poglądów drugiej osoby jest podstawą zdrowej, kreatywnej dyskusji, rozszerzania horyzontów, rozwoju. W momencie gdy mówisz "Rozumiem, że widzisz pewne sprawy inaczej, masz do tego takie samo prawo jak każdy i nie przeszkadza mi to" wyrażasz akceptację wobec indywidualności rozmówcy i umożliwiasz pokojową wymianę informacji. A wciąż przecież możesz być bardzo daleko od utożsamiania się z nimi. Uff, znowu za długo...
  17. A to znaczy podwójne złamanie "przepisów" - raz przy interesowaniu się wiedzą tajemną i drugi raz podczas "gmerania" w sensie Pisma. Dawno, dawno temu takie praktyki były absolutnie i odgórnie zakazane - tylko (zabawne i niespotkane dotąd przeze mnie określenie użyte przez Wilka) mieli prawo interpretować tą świętość. Teraz każdy kombinuje jak może, by "nie mieć grzechu", bez sensu zresztą czy zasad jakichkolwiek. Ale w końcu nie jest to żadne wyjątkowe zjawisko - ludzie zawsze mieli większą tendencję do naginania zapisów niż do ich zmiany.
  18. Witam wszystkich forumowiczów! "Varsoth" to nick którego używam często i gęsto na forach czy w mmo. Jeśli ktoś ma awersję do takich tworów, to mówią też na mnie "Chomik". W obu przypadkach będę wiedział, że to do mnie Przez ostatnie...dwa? trzy? miesiące przeglądałem intensywnie inne forum (niestety "padochło", jak mawiam), przekopywałem też internet i miejscowe biblioteki w poszukiwaniu wiedzy, której nie zdobędę w normalny sposób, że tak powiem. Gdy trafiłem tutaj, postanowiłem się wreszcie przełamać, i wziąć udział w dyskusji, wymienić doświadczenia, poszukać czegoś wspólnie. Po prostu, w pewnym momencie poczułem się uwięziony w codziennej rzeczywistości przez ludzi - nauczycieli uparcie męczących podręczniki, mniej lub bardziej gorliwych wierzących w Boga czy inne istoty, a i "zwykłych" ludzi, którym do głowy by nie przyszło, że może być coś więcej. Moja podróż zaczęła się od niewinnego wpisania "wiedza tajemna" w google. Brzmi śmiesznie, ale zawiera właściwie cały sens poszukiwań. Tam podsunięto mi ponoć synonim - okultyzm. Uzbrojony w nowe słowo, znalazłem całe setki (!!!) artykułów o lepszej lub gorszej wiarygodności, plus tysiące stron/forów tematycznych. I choć aktualnie robię technikum informatyczne, a więc zdaję sobie sprawę z niekoniecznie prawdziwej zawartości w internecie, stwierdziłem że AŻ TYLE błędów naraz się nie zdarza. I tak się zaczęło, i tu przeniosło,i trwa dalej. Dziękuję. Pewnie was zamęczyłem. Niestety, urodziłem się bez talentu do krótkiej, lakonicznej wypowiedzi. Niemniej, pozdrawiam.
  19. Egoizm na ogół przejawia się w próbie polepszenia swojej sytuacji, a nie w chęci powolnego umierania. Trudno jest przeżyć śmierć. Przynajmniej w sensie fizycznym. A w sensie duchowym, każdy z nas ma śmierć za sobą, potrzebny jest tylko jakiś sposób na "przeglądanie" zapisów doświadczeń w swojej duszy. Skoro Twoim, Hrefna, zdaniem umieramy od momentu osiągnięcia fizycznej dojrzałości, w takim razie aby w pełni doświadczyć nie potrzeba żadnych cudownych życzeń - wystarczy...odpowiednie nastawienie. Taką myśl powziął już w starożytności Epikur, efektem jego przemyśleń jest słynne Carpe Diem.
  20. Kwestia samobójstwa to jedna z tych, co do której mam parę zbieżności z Kościołem. W mojej opinii to marnotrawstwo daru życia, choć nie w sensie podarunku Boga, a w sensie efektu działania niewyobrażalnej precyzji mechanizmów przyrody które umożliwiają gatunkowi ludzkiemu (i wszystkim innym istotom żywym) przetrwanie. Samobójstwo to coś takiego jak... jakby ktoś zbudował ci wielki, wspaniały pałac, a ty każesz go zburzyć bo nie podoba ci się dywan na półpiętrze. Niemal każdy problem da się rozwiązać, a wiele spośród pozostałych można zaakceptować i żyć dalej. Samobójstwo to ostateczny dowód na słabość człowieka. Jest to oczywiste i dosadne, choć dość brutalne stwierdzenie. Trochę inaczej spoglądam za to na eutanazję. Trudno tu mówić o niezdolności do rozwiązania problemu, czy słabości. Osoba kwalifikująca się do eutanazji to moim zdaniem osoba która z przyczyn naturalnych i nieodwołalnych jest na tym świecie bardziej więźniem niż gościem. Jeśli zachowanie daru życia ma przynieść ogromny ból który nie ustąpi aż do śmierci naturalnej, to w moich oczach przestaje być darem, a staje się przekleństwem.
  21. Mam podobny pogląd na ten temat. Rozwój duchowy to dla mnie dość szerokie pojęcie, więc wymaga zaakceptowania całego świata, wg mnie jednak wymaga przy tym pragnienia zmiany tej jego części, która dotyczy ciebie. Sama akceptacja moim zdaniem tylko otwiera drogę, którą potem powinien podążyć umysł. Należy również zrozumieć, że ta droga nie ma celu jako takiego, czy też końca. Liczy się samo podążanie.
  22. Ja najprawdopodobniej początkowo myślałbym o równości dla ludzi. Choć po chwili zastanowienia, mam w głowie conajmniej kilka dość drastycznych efektów takiego życzenia - na przykład zamienienie całej ludzkości w nic nie wartych niewolników jakichś nieznanych dotąd istot. Dlatego podobnie jak Szept, wolałbym by to życzenie przepadło, niż miało spowodować złe skutki - w końcu zawsze coś odbywa się kosztem czegoś.