Pentothal

Moderatorzy
  • Zawartość

    283
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Pentothal

  1. Przede wszystkim, poganin w ustach wyznawcy danej religii oznacza wyznawcę dowolnej innej religii. Więc jak rozumiem autor tematu ma na myśli jaki jest sens np. Żydów, Muzułmanów, czy też wyznawców jakiegokolwiek/jakichkolwiek boga/bogów. A wtedy odpowiedź jest prosta - taki sam jest sens, jak Twojego życia. Tylko bóstwo się inaczej nazywa. Pani prof. nauk wszelakich Wiktoria Pedia (dla znajomych: Wiki-Pedia) podaje, że nieraz mianem poganina określa się ateistę, ale pani prof. podkreśla, że jest to użycie obraźliwe i NIEWŁAŚCIWE.
  2. A, to swoją drogą. Nie chcę popadać w paranoję i się doszukiwać wszędzie teorii spiskowych, ale jednak myślę, że pewnym możnym na tym świecie byłoby nie w smak, gdyby się nagle wszyscy dowiedzieli tego, czy owego. A już na pewno nie w smak to patriarchom głównych religii na świecie.
  3. Wiesz, wystarczy spojrzeć na świat atomów, by się okazało, że znakomita większość praw, które znamy nagle się w ogóle nie sprawdza :D Dlatego wciąż w fizyce nie ma Teorii Wszystkiego ;) Ale tak na poważnie, to jestem przekonany, że to wynika li tylko z ograniczonej wiedzy rodzaju ludzkiego. Przyjdzie czas, że wszystkie elementy układanki będą pasować A źródło magii? Zgadzam się z większością przedmówców. Czy to nazwać Źródłem, czy jakąś Siłą, czy utożsamiać z bóstem/bóstwami - idzie o to samo. O to, że COŚ napędza nas wszystkich, daje energię życiową, że w każdej komórce żywego organizmu wszystko się kręci tak jak powinno, wytyczonymi ścieżkami. Różni ludzie nazywają to różnie, ale zawsze jest ten wspólny mianownik - o czym też mówił papież JP II.
  4. A to w sumie też dorzucę swoje 3 grosze :D Odkąd pamiętam zawsze mnie pociągało to co 'magiczne', tajemnicze, niewyjaśnione. Jeszcze jako dzieciak przeczytałem, że znak ryb ma tendencję do fascynacji magią i właśnie temu to przypisałem. Przez kolejne lata wszystko kończyło się na ogólnym zainteresowaniem tematem, bez szczególnego zgłębiania. Jak mi przybyło w liceum ciut więcej wiedzy z fizyki (zwłaszcza kwantowej), to zacząłem powoli dochodzić do przekonania, że wszystko to nic innego, jak praca z różnymi typami energii. To przeświadczenie zaczęło mnie bardziej popychać do tego, by się w to zagłębić. I tak od paru lat jak mam trochę czasu, to staram się zdobyć trochę podstaw teoretycznych. Tak jak Akana - mogę się określić, że szukam swojej ścieżki. Chcę najpierw 'wiedzieć trochę o wszystkim', żeby poszerzyć horyzonty i jednocześnie liczę, że pewna forma energii bardziej do mnie przemówi. Stosunkowo niedawno zafascynowało mnie Reiki i jakoś wewnętrznie mnie ciągnie do tego, ale jakoś mam wrażenie, że jestem jeszcze zbyt raczkujący w swojej duchowości. Muszę wreszcie zadbać porządnie o swój rozwój duchowy, wrócić do medytacji. Ale to po sesji :D
  5. Artykuł szczerze powiedziawszy ma ciekawszy tytuł od treści. Więcej w nim 'ochów' i 'achów' nad zawiłością istnienia, niż konkretów. A szkoda, bo temat zdecydowanie wart poruszenia. Moim zdaniem to co dziś nazywamy określeniami magia, okultyzm, szamanizm, ezoteryka i dużo innych rzeczy z tego forum w przyszłości będzie materiałem obowiązkowym do nauki w szkołach. Nadejdzie kolejna epoka oświecenia, bo przerabiamy to samo, co już w historii było wiele razy: zjawiska (nie)wyjaśnione są początkowo odrzucane przez naukę i tylko część ludzi widzi, że w tym może być sens. I są oni traktowani z pobłażaniem. Aż wreszcie uzbierają na tyle silne argumenty, że nagle okaże się, że prąd elektryczny, mikroby, promieniowanie rentgenowskie, czy względność czasu to są FAKTY. Na tym polega nieszczęście, że brakuje naukowców o otwartych umysłach. Vide - brakuje badań. Dużych, randomizowanych, wieloośrodkowych. A teorie mają to do siebie, że oczywiście nie musimy w nie wierzyć, ale też nie mamy podstaw, by je absolutnie odrzucić. I tak teoria ewolucji, względności, czy (ostatnio modna) teoria strun mogą wszystkie okazać się słuszne, bądź każda może być bajką. Nie chcę być sarkastyczny, ale mam nadzieję, że w prąd elektryczny nie uwierzyłaś dopiero, gdy Cię prąd z gniazdka popieścił A tak poważnie - nikt z nas nie wierzy tylko w to, co sam sprawdził. Życia by brakło przy dzisiejszym nawale informacji. Każdy z nas ufa pewnym autorytetom. Tylko każdy też ma inną długość listy swoich autorytetów oraz instancji, których opinie warto choćby rozważyć ;-)
  6. Ciutek z innej beczki, ale nie chcę specjalnie nowego tematu zakładać. Chciałem spytać, czy oprócz szeroko pojętej rozrywki OOBE może służyć czemuś jeszcze? Czy po prostu umięjętność wywołania OOBE po prostu pozostaje dla relaksu i pozytywnych przeżyć?
  7. Tyle tylko, że osób szukających jest najmniej. Zarówno wierzącym, jak i niewierzącym najłatwiej jest powiedzieć: uważam w ten sposób, BO TAK. a szukanie odpowiedzi, zadawanie sobie pytań (często niewygodnych) wiąże się z wysiłkiem. A wiadomo - człowiek istotą nielubiacą wysiłku (jest).
  8. Z tego co mi wiadomo, to nurty, w których jest mowa o kontakcie z Bogiem podczas medytacji są nurtami monoteistycznymi, albo nie jest mowa o Bogu/bogu, tylko o stanie najwyższego oświecenia.
  9. A najpierw zauważyłaś, że z 17-tką związane są różne znaczące sytuacje, czy najpierw zaczęłaś zauważać numery domów? Bo jeżeli najpierw zauważyłaś w swoim życiu pewną regułę, to być może po prostu nastroiłaś Twoją podświadomość, by wyszukiwała 17-tek, jako takiego znaku, że coś się może dziać. Mi się np. kiedyś zdarzało notorycznie wieczorem patrzeć na zegarek o 22:22 - czy byłem w domu, u znajomych, w tramwaju - wszędzie. A potem po prostu minęło ;)
  10. Masz jak najbardziej rację, ale jest tu pewna pułapka. Spektakularne doznania zdarzają się dosyć często, a te mniej spektakularne stosunkowo łatwo ludziom wytłumaczyć hasłami takimi jak: przypadek, zrządzenie losu, przeznaczenie. I w ten sposób to samo wydarzenie dla jednego będzie bezsprzecznym przejawem Bożej Opatrzności, a dla drugiego zwykły zbieg okoliczności.
  11. Brawo dla Ciebie, że szukasz! Wielu ludzi woli obrazić się na Kościół, religie i Boga i podawać się za ateistów. Podczas gdy - jak słusznie zauważyłaś - najczęściej są agnostykami, nawet o tym nie wiedząc.
  12. Skoro już mowa o bigosie, to skąd wiesz np. skąd się bierze fakt, że jedne rzeczy uwielbiamy i moglibyśmy jeść pasjami, a od innych nas odrzuca, mimo że potrafimy przyznać że nie są wcale niesmaczne? Nie wiemy dokładnie na ile w naszej podświadomości zapisały się ew. przeżycia z poprzednich wcieleń i jaki mają wpływ na to, że wolimy kurczaka od wieprzowiny, zachody od wschodów słońca, muzykę symfoniczną od metalowej, czy w końcu jaką kto ma tożsamość seksualną. Mi ręce opadają, jak czytam/słyszę takie wypowiedzi - bo wtedy wątpię, że nasze społeczeństwo stać na pozytywne przemiany by się kiedyś stało państwem cywilizowanym (w sensie mentalności). W tym miejscu duży ukłon dla seksuolożki - dziękuję za rzeczową i rozsądną wypowiedź
  13. Teoria o odkrywaniu seksualności przez kolejne wcielenia jest bardzo ciekawa... Zgadzam się też z opinią, że każdy człowiek jest bardziej lub mniej biseksualny. To kultura nakazuje się opowiedzieć za konkretnym obozem, podczas gdy seksualność jest pewnym spektrum.
  14. Trop nie jest zły. Choć bardziej wydaje mi się, że w inkarnacji może mieć swój udział w zjawisku transseksualizmu. To jest dopiero zagadka jak to się dzieje, że płeć somatyczna jest inna, niż psychiczna. Bo homoseksualiści (w większości) utożsamiają się w pełni ze swoją płcią, tyle że czują popęd do innych osobników tejże płci. Argument, że homoseksualizm jest nienaturalny jest zupełnie nietrafiony. Bo nie tylko że homoseksualizm występuje w naturze, ale także nie jest przez naturę likwidowany. Bowiem jeśli w naturze występuje defekt, to owa dobra matka natura próbuje (nie zawsze skutecznie) pozbyć się elementu wadliwego.
  15. Bynajmniej. Twierdzę po prostu, że każdy znajduje własny sposób życia, który mu odpowiada. Nie uważam żeby ludzie ceniący ową 'wygodę' byli gorsi. Twierdzę za to, że ludziom dążącym stale do prawdy (vide: dr House) wolą znać prawdę, nawet jeśli ma być dla nich niewygodna. A wracając bardziej do tematu - w buddyjskim podejściu do spraw wolności i wolnej woli pewnie coś jest. Ważne tylko, by to się nie stało pretekstem do nihilistycznych zachowań. Bo tu jest pułapka - skoro nic nie zależy ode mnie, to po co się starać. A wiadomo, że nie o to chodzi. Któryś ze świętych mawiał: Pracuj tak jakby wszystko zależało od ciebie, a módl się jakby wszystko zależało od Boga. Czy jakoś tak ;)
  16. Ja wiem, tak jest dosyć wygodniej - nie zadawać sobie niewygodnych pytań. Niektórym to wystarczy. To zależy, czy bardziej nam zależy na życiu w prawdzie, czy na życiu w wygodzie. Rzeczywistość, lub matrix. Każda z tych opcji ma swoje blaski i cienie.
  17. Po części mogę się zgodzić z opinią, że nie mamy takiej prawdziwej wolnej woli. Ale tylko po części! Aby dokonać w pełni świadomego wyboru należy znać WSZYSTKIE implikacje jakie wynikną z naszej decyzji. A takiego wglądu nigdy nie mamy, bo nawet w najprostszych sprawach i decyzjach pozostaje tzw. czynnik losowy. Więc o tyle jest nasza wolna wola ograniczona. Ale są sytuacje, gdy owo ograniczenie jest tak niewielkie (a czynnik losowy nieistotny), że mamy bezpośredni wpływ na to, o czym decydujemy.
  18. Ano sama widzisz To jak ze wszystkim - jak się czegoś dopiero uczymy, co wymaga skupienia, to na początku zwykle nam potrzeba dość dobrych warunków, żeby wszystko 'ogarnąć'. A potem z czasem nabieramy wprawy, wręcz automatyzmu i wtedy wokół może się dziać wiele rzeczy, a my nasze zadanie wykonujemy bez problemu
  19. 5 ze skrzydłem 6 - "Rozwiązywacz problemów" ;) Wszystko się zgadza, choć nie wszystko mi się podoba ;-)
  20. Rzekłbym, że im bardziej ktoś doświadczony i wprawiony w medytowaniu, tym mniej jest mu potrzebna cisza, by się nie dekoncentrować
  21. Dokładnie tak! Więc to co opisał Autor tematu nie jest niczym innym jak wykorzystaniem mechanizmów, którym i tak podlegamy
  22. Wydaje się niby oczywiste, że masz rację. Ale ja tak się czasem zastanawiam, czy to nie jest tak, że nie da się przeciągnąć tego przykładowego słonia tylko dlatego, że mamy tak głęboko zakorzenione, że to niemożliwe... Bo gdzie jest granica rzeczy możliwych? Nie twierdzę że wszystko jest możliwe, ale trudno mi też sobie wyobrazić granicę. A jednocześnie najwięcej barier budujemy my sami. A gdy 'uwierzymy w niemożliwe', to okazuje się że jednak da się to zrobić... Ot, takie moje luźne rozważania I w temacie taki żarcik: Wszystko jest możliwe. Na "niemożliwe" potrzeba tylko więcej czasu ^^
  23. Takie programowanie każdy z nas robi, choć nie każdy celowo. Bo czymże innym jest ktoś stresujący się np. przed egzaminem i powtarzający ze strachu: "o matko, ja tego nie zdam!". Albo kiedy kogoś pocieszamy, to dość standardowymi słowami staramy się zaszczepić pozytywne rozwiązanie sytuacji, mówiąc: "Będzie dobrze!" A więc skoro i tak z tego korzystamy, to czemu nie zaprząc tych technik do usprawniania naszego życia
  24. Zgadza się. To bodaj jedna z częstszych pułapek - że ludziom tylko się wydaje, że czegoś pragną. I dziwią się, czemu się starają i nie potrafią tego osiągnąć.
  25. A widzisz, wszystko się właśnie o to rozchodzi. KK nie oponuje, kiedy jasnowidzenie jest darem Ducha Świętego (których to darów jest mnóstwo, np. dar radości, dar spoczynku, dar rozpoznania, dar mówienia obcymi językami, dar proroctwa, itd.). Ale wg KK jeśli dar nie pochodzi od Ducha Świętego, znaczy że pochodzi od złego ducha. Ale tutaj znowu dochodzimy do pewnego faktu, o którym księża nie tak chętnie mówią. Sam Jezus mówił (parafraza): rozpoznacie po owocach. Nieraz kapłani mówią o tym, że jeśli nie jesteśmy pewni czy w życiu wybór nasz był dobry czy zły, to jak minie czas i nadejdą 'owoce' owej decyzji, to będzie znać czy wynikło z tego dobro czy zło. I tak samo tutaj - jeśli ktoś choćby przez jasnowidzenie, uzdrawianie, itp. żyje w coraz większej zgodzie ze sobą i pomaga innym (np. inni PO CZASIE także są zdrowi, nie tylko poprawia im się po samym akcie uzdrowienia), to wg mnie to jest argument za tym, że to jest 'dobra' energia