Winterstorm

Moderatorzy
  • Zawartość

    320
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Winterstorm

  1. Tylko, że w Reiki nie ma za bardzo co diagnozować - robisz Reiji Ho, intuicyjnie wiesz, co masz robić i wykonujesz przekaz. A energia sama popłynie tam, gdzie trzeba. Diagnozę to można stawiać w bioenergoterapi, kiedy terapeuta sam musi wykminić, co zrobić, by było lepiej. W Reiki po prostu robi się przekaz.
  2. Wróżb tu nie trzeba, za to powinieneś sobie odpowiedzieć na proste pytanie - czego chcesz Ty? Pomyśl, dokonaj wyboru i żyj z konsekwencjami - czy to dobrymi, czy złymi.
  3. Jeśli odnosisz się do nagrody Randiego to niestety, nie ma kasy. Kasy tej nigdy nie było, funkcjonowało to na zasadzie bonów ważnych tylko w USA, wypłacanych według uznania. Pomijając już kwestie, że Randi dobrze na tym zarabia i ma cały sztab ludzi, którzy mają się upewnić, że nikt, kogo ośmieszyć się nie da, nie dostanie się do programu.
  4. Z całym szacunkiem, ale jeśli istnieją badania naukowe, to ja bym prosił o podanie konkretnej bibliografii. Bez tego mamy do czynienia z kolejnych produktem typu toksycznych piramid orgonowych .
  5. Niestety, główny wykładowca z nagrania już na forum nie przebywa, ale może Wierzba coś od siebie na ten temat jeszcze doda. Oczywiście, Ezochaty w większości wypadków przygotowywane są pod kątem podstaw . To też nie dla każdego będzie pasować, bez wględu na poziom zaawansowania. Nie każdy bowiem wyznaje filozofię odpowiadania atakiem na atak, nie każdy też chce tworzyć poczucie wyższości nad kimś.
  6. Knust ma rację - musisz zawęzić sobie obszar zainteresowań, bo symbolika to po prostu zbyt ogólny termin. Nawet jeśli powiesz... ... to możemy myśleć o całej masie symboli. Więc jakie konkretnie? Europejskie? Germańskie, celtyckie? Może greckie? A może symbole majów? Sanskryt, symbolika chińska dla odmiany? Buddyjsko-taoistyczne znaki Reiki też niezłą moc mają.
  7. Myślę podobnie jak Wierzba/Szept - widzę, że coś tam jest, ale czy to czakry? Nie mogę tego tak otwarcie przyznać, biorąc pod uwagę mnogość różnych wersji systemów czakr (już nawet pomijając kwestie systemów tradycyjnych). O widzisz, to teraz mam nieco konkretniejsze punkty zaczepienia do dalszych studiów .
  8. Z innej strony, widać tu różnicę między dwoma koncepcjami czakr - jedna mówi o ośrodkach energetycznych, choć nie mam pojęcia, co te energie tam robią. Bo ja z tych, co to czakry widzą, ale w nie nie wierzą . Druga koncepcja odnosi się do aspektów ludzkiej psyche i w tym wypadku czakra podstawy jak najbardziej odnosi się do finansów i umiejętności człowieka do życia w świecie materialnym, którego ekonomia - czy oparta o pieniądze czy o siłę miecza - jest istotnym składnikiem. Tylko z tego co mi wiadomo, ani jedna ani druga koncepcja nie jest tradycyjną .
  9. Nie chcesz się uczyć, wolisz nas oskarżać o faszyzm . Lektura obowiązkowa dla Ciebie: "Pierwsza pomoc dla New Age'owców", Ezokultus 2012. Wiem, że nie przeczytasz, ale może inni się skuszą i nie będą wpadać w ezopułapki. Dla mnie temat jest skończony. Dobranoc Knuście, Hrefno .
  10. W takim razie po co tu siedzisz? Bo raczej nie dla rozwoju - czy to duchowego czy "ezoterycznego" (brr, ale to brudne słowo). Jeśli masz problem z naszym zdrowym podejściem podpartym doświadzczeniem, to my tu naprawdę nie trzymamy na siłę. Można usunąć konto raz dwa.
  11. Ojojoj... To ja może zaproszę do podstaw: http://ezokultus.eu/p/magia-obronna-podstawy-wiedzy-darmowa-audycja-edukacyjna/405
  12. Nie nie nie, chodzi o to, że czasem taka fajna tarcza odbija energię skierowaną na Ciebie przez niedobrego kolegę i bum! Walnie sobie w kochaną mamusię i mamusia dostanie raka. Fajna energetyczna zabawka, z którą trzeba uważać, oczywiście większość autorów "podręczników" o tym nie wspomina.
  13. Uu, pardon moi .
  14. Masz na myśli popularną "tarczę"? Tę, która odbija złe energie i w wielu wypadkach odbija je w każdego na około? Mamę, tatę, siostrę, ukochaną kobietę, psa, kota, nawet kanarka? Tjaa...
  15. Z kolacją miałem podobnie, ale kawę zawsze preferowałem gorzką ze śmietanką . No i na takiej podstawie można było ciągnąć, tak nawiązując do tematu...
  16. A ta fakt, zwracam honor (nie to, że kiedyś chciałem zabrać, żeby nie było) . Tak odnośnie akademików, ja tam potrafiłem przetrwać za 700 zł / miesiąc. Fakt, alkoholu nie piłem (o prezerwatywach się nie wypowiem ). Więc da się. Z drugiej strony, patrząc na moje aktualne wydatki nie mam pojęcia, jak to robiłem, buhehe.
  17. Ale co złego jest w "szmateksach"? Ja tam swoje co lepsze ciuchy dobieram, czasem fajnie jest kupić nowego Diversa za 600 zł, wydając tylko 30 . To tak na marginesie
  18. Zgodzę się z Tobą Vanilko (ale Ty miałaś siedzieć odcięta i uziemiona na urlopie przecie). To tak już jest, że gdy ktoś nas utrzymuje, to my się nie przejmujemy. Dopiero, kiedy sami musimy zadbać o swój budżet, to nagle się okazuje, że pewne rzeczy są ważne. A potem rozkręca się biznes - i okazuje się, że dobry smartphone z wyższej półki i jakiś DELL, nie zaś eMachines, jest potrzebny. A potem okazuje się, że bogactwo wcale nie jest takie złe. I tutaj zaczyna się kolejne rozgałęzienie. Bo kto głowę ma na karku pójdzie w stronę bogactwa (o ile zrozumie, co się pod tym pojęciem kryje). Inni pójdą w stronę cierpienia (co poniektórzy buddyści, chrześijanie i całkiem spora ilość osób zainteresowanych współczesnym rozwojem duchowym, który tak ostro krytykuje mamonę).
  19. O jejku, jejku... Dokonałeś właśnie zmyślnego pominięcia kwestii ekonomi, jakości, prawa do wyboru, prawa do bogactwa innych, zanegowałeś kreatywność i pochwaliłeś dawne komunistyczne czasy, wiesz? Uważaj trochę z tym negowaniem ważności rzeczy lepszej jakości, bo "lepszy smartphone nie jest mi potrzebny" może się całkiem zmyślnie obrócić w "byle jaki amatorski warsztat rozwojowy mi wystarczy".
  20. Cóż, jeśli dobra materialne są zbędne, to kolega Adept powinien przestać przesiadywać przed kompem, zerwać z siebie ciuchy i iść w las robić za medytująceo pustelnika, zamiast marnować nasz cenny czas na materialnych forach dyskusyjnych. Ot dowód, że musisz zacząć od czakry podstawy, bo jak byk widać, że w tych kwestiach masz tam nieźle namieszane.
  21. Pomijając już kwestie wiary, to z moich obserwacji i wiedzy wynika, że nawet nie wiedząc wiele o czakrach, jak ludzie zaczynają grzebać tam gdzie nie trzeba to robią się problemy. Toteż jeśli już grzebać gdzieś na początek, to lepiej tam w dole . Znaczy tam, gdzie według ogólnie przyjętej wiedzy zachodniej jest czakra podstawy. Ogólnie jeżeli ktoś myśli o rozwoju wewnętrznym, to dobrze jest rozwinąć swoją sferę finansową jako pierwszą. Przy jej "uzdrawianiu" (heh, reikowa terminologia mi się wdaje we znaki) wychodzą nam różne problemy z zakresu lęków czy poczucia własnej wartości. A po przerobieniu tej sfery finansowej (co może, jak każda praktyka duchowa z tych poważniejszych, zająć kilka lat) nagle okazuje się, że mamy całkiem fajną bazę dla dalszego rozwoju w postaci poczucia bezpieczeństwa, spokoju umysłu i wysokiej samooceny (co by nie popaść w sidłą guru).
  22. No dobrze, ale które prawo karmiczne? Bo jak już napisałem, mamy ich co najmniej cztery . No chyba, że po prostu określamy nazwą "karmy" bardziej rozbudowaną koncepcję przyczyny i skutku, z tym że wtedy trzeba jasno podkreślić, że takich koncepcji trochę się na świecie zrodziło.
  23. @Knust, Masz rację, szczęście wypływa z nas, nie wpływa do nas. Osobiście jednak wiem, że programowanie podświadomości przestawia psychikę - na takie tory, że zamiast skupiać się na tym, co złe, skupiam się na tym, co pozytywe. Ale jednocześnie nie robię sobie zaślepek na oczy i wykształcam sobie siłę na te gorsze momenty, bo i tak będą, nie ma co od tego uciekać. Pamiętam jednak siebie kilka lat temu i wiem jak zachowuję się teraz, widzę więc skuteczność w pracy z podświadomością. Jednakże moje "programowanie" nie polega na gapieniu się w lustro i wmawianiu w siebie "jest w porządku, jest w porządku" kiedy nie jest. Moje programowanie to analiza mechanizmów tkwiących w podświadomości, matryc zaprogramowanych przez społeczeństwo, a niekoniecznie będących zdrowymi i dobrymi dla mnie. To także zmiana własnych nawyków i reakcji na pewne sytuacje - np. kiedy dawniej na coś reagowałem agresją, dziś zachowuję spokój. Dany rodzaj sytuacji dalej się zdarza i nie wmawiam sobie, że go nie ma - po prostu uzdrawiając wcześniejsze mechanizmy i programując nowe zachowania (tak jak tworzymy nowe nawyki, po prostu) inaczej reaguję na ten sam rodzaj sytuacji. I z takim zdrowym, aczkolwiek czasochłonnym podejściem do pracy nad sobą faktycznie widzę efekty we własnym życiu. Tylko właśnie trzeba pracować nad sobą, a nie zaślepiać się formułkami. Bo np. Joseph Murphy w swoich książkach naprawdę świetnie pisał - inspirująco . Ale z książkami Murphiego już jest tak, że trzeba umieć je czytać, bo żadna formułka nie będzie przydatna, jeśli się jej nie zrozumie jako elementu większej całości. --- Chyba kiedyś napisałem o tym artykuł - to jak ze słynnym "The Secret" - fajna książeczka/film, ale to dopiero podstawa podstaw. Praca z podświadomością - czy to wg. prostych ideii Murphiego, czy według nowożytnej Huny (bo nie ma co wciskać kitu, że to prehistoryczna wiedza), wymaga tego samego, co każdy inny system poważniejszego rozwoju wewnętrznego - to znajomość bhp ezoteryki, swoich ograniczeń, ludzkiej psychiki itd. Przede wszystkim to praca na długie lata - przynosi efekty, ale nie po kilku dniach. I nie można do tego podejść w stylu "a, fajna książka, zobaczę czy działa" bo po jednej książce to się jeszcze wiele nie umie. No i musi to być zrównoważona praca - ja tam lubię Tao, szczęście pojawia się w momencie równowagi między Yin i Yang. Szczęście odnajduje się w sobie, żyjąc w świecie pełnym barw, nie zaś w świecie wypełnionym tylko światłem i miłością . A teraz zadanie domowe dla osób, chcących odkryć potęgę umysłu - stwórzcie prosperującą firmę, kochając jednocześnie ZUS - jak to osiągniecie, to świat padnie do waszych stóp.
  24. Znaczy się co, programowanie umysłu? Z oszukiwaniem wiele to wspólnego nie ma, pod warunkiem, że jeszcze jest się świadomym tego, że: 1. Gadanie do siebie to jeszcze nie programowanie. 2. Programowanie bez uzdrawiania (przerabiania "matryc" itd.) nic nie daje. 3. Praca nad sobą trwa lata, nie dwa dni. A to i tak dopiero początek. 4. Najważniejsze zaś to pamiętać, że programy i przekonania "pozytywne" to jedno, ale i tak życie ma różne barwy, więc nie można się zaślepić tylko pozytywnym myśleniem. Koniec końców bowiem, praca z podświadomością, bo tak zręcznie się to na zachodzie nazywa, to nie kwestia przerobienia swojego życia co by nic złego się nam nie przytrafiało - to raczej kwestia znalezienia równowagi umysłowej i umiejętność pozytywnego myślenia nawet wtedy, kiedy nie wszystko idzie po naszej myśli. Właśnie dlatego, że życie ma różne barwy.
  25. Zostało to już powiedziane, ale powtórzę - niestety dla wielu, na szczęście dla innych, na Ezodarze jest więcej rodzimowierców, pogan i poważniejszych osób, niż byłoby to normalnie akceptowane przez gromadki New Age'owców. Jak chcesz się rozwijać duchowo, to ja polecam albo Taoizm, albo Buddyzm, albo zachodnią ścieżkę racjonalnej duchowości (bo da się), nie zaś materiały serwowane przez osoby pokroju Doreen Virtue czy inne nowoerowe wynalazki . Druga sprawa, jak długo tu siedzę, to tylko maksymalnie dwie wypowiedzi Knusta mnie zdegustowały. Ale nienawiści nigdy od niego nie wyczułem (no offence, Knust), za to od nowoerowników ile nienawiści bije, eh... Napisałem swego czasu książkę, "Pierwszą pomoc dla New Age'owców" - może ktoś słyszał . Ogólnie chodzi o to, iż pisząc tę zacną pracę (a potem uczęszczając na terapię, bo to szok normalnie był) zauważyłem, że niektórym osobom naprawdę trzeba mocno przygmocić słowami, by się opamiętały, inaczej wdepną sobie w kupkę i nie będzie już fajnie. Bo miłość New Age jaka jest to wiele osób na tym forum wie. To tak odnośnie sytuacji, w których na Ezodarze zdarza się stosować mocniejsze słowa. No bo przykro mi, ale jeśli ktoś jest człowiekiem, to naprawdę cierpliwość się kończy i jak kolejna szalona szesnastka pyta o zaklęcie miłosne, to można wrzodów na tyłku dostać. A trzeba wam wiedzieć, że to u mnie zaprawdę mocne słowa są z tymi wrzodami... Jak zdefiniujemy, czy mówimy o karmie, Karmie czy Karmie, to chętnie odpowiem . Tak nawiasem już dla osób, co chcą się dokształcić - bo jedna Karma jest tradycyjna i trochę wykracza poza możliwości zrozumienia przez zachodniego człowieka. No sorki, ale jak nie jesteś Hindus, to Karmy raczej nie zrozumiesz. Druga Karma to ta wg. Buddyzmu i tegoż zacnego prawa przyczyny i skutku również łatwo się nie zrozumie, zwłaszcza jak się nie jest buddystą. W końcu mamy Karmę zachodnią i Karmę new age'ową. Tę pierwszą trzeba wyłożyć od podstaw, żeby miała sens dla prostego człowieka zachodu, tej drugiej w ogóle się nie wykłada, bo sensu i tak nie ma. A przynajmniej ogranicza się do pustego stwierdzenia "taka karma".