Isleen

Użytkownicy
  • Zawartość

    89
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Isleen


  1. książki uczą kultury i tradycji, ale bynajmniej nie słowiańskich ;) znaczy, jeśli chodzi o typowe fantasy, a nie naukowe.

    co mają biedronki do wychowania? po za tym, że ja je bardzo lubię? ;)

    pamiętam, pamiętam, przytulić się do białej kory brzozy, to uzdrawia... szkoda, że już spakowałam książki do pudeł, mam ochotę przejrzeć jeszcze "Gawędy o drzewach", to przez Ciebie, soku. czyli wychodzi na to, że proste bajeczki dla dzieci o mocach drzew są zaowalowaną tradycją magii. ale to nie jest tylko słowiańska spuścizna, każdy naród ma własne "przesądy" i "bajdy". czasem takie najprostsze rzeczy mają największe działanie, ale nie, dla innych magią są skomplikowane rytuały i pięć ton książek o kulturach starożytnych i średniowiecznych. magia tkwi w życiu i jego zrozumieniu, nie wiedzy samej w sobie.

    0

  2. co Ty mi tu o babci... babcia mnie uczyła śpiewać "biedroneczki są w kropeczki". a dziadek wdrażał w rysunki techniczne. niewiele w tym bajek i baśni. rozwijałam się fantazyjnie książkami, to książki mnie wychowywały ;)

    co ma piernik do wiatraka? tu nie chodzi o odwracanie się. fakt, że gdzie indziej szukamy tego, czego brak nam na miejscu świadczy o tym, że próbujemy to przywrócić. kogo jak kogo, ale mnie nie możesz oskarżać o takie... herezje.

    "my" było podsumowaniem kolejnych wypowiedzi utrzymanych w duchu "dajcie chłopakowi żyć".

    Chiny? jakie Chiny? za Chiny nie wiem, o co chodzi ;D to nie mnie do Chin ciągnie, pisałam do czego mnie ciągnie.

    0

  3. Zeby swoje doswiadczenia konfrontowac,trzeba je najpierw miec...

    dlatego napisałam o konfrontowaniu przemyśleń z cudzymi doświadczeniami.

    jest taka niepisana zasada, że jeśli się nie wie, o czym jest forum, to się na nim nie udziela, bo wykopią. trzeba mieć minimalną wiedzę na temat, jeśli się chce wejść w społeczność. sam ten fakt stawia teorię przed konfrontacją. czasem jednak nie odkryjemy nowych rzeczy nie wchodząc w temat, na który nic nie wiemy.

    już poradzili, jak zacząć, więc teraz poczytać, dokształcić się a potem pokazać na forum, że rady zostały dobrze wykorzystane.

    cieszę się, że uniknęłam tych "ała", bo w moim wydaniu tej teorii na samym początku wiele nie było, robiłam na wyczucie, ale, jak wydać, ludzie ze mnie wyrośli, więc nie jest źle ;D

    miejsce kształtuje osobowość? masz na myśli pobliże lasu albo ośrodków kulturowych? czy kraj? kraj nie ma wiele wspólnego z osobowością. historia kraju też nie. co najwyżej historia czy tradycje może wpłynąć na wartości przekazywane przez rodzinę, a te dopiero na osobowość dzieciaka. ja na szczęście tego uniknęłam ;) nie sądzisz, że coś w tym jest, że tak wielu ludzi kocha kulturę innych krajów? odnajdują w nich to, czego brak im w ich własnej kulturze ojczystej. oczywiście, nie należy jej odrzucać, ale nie ma obowiązku kochania jej.

    jazda, pokażcie mi jedną bibliotekę miejską z choćby jedną półką "praktyki magiczne" albo "magia w teorii i praktyce" albo "samouczki magiczne dla samotników". moja biblioteka uboga jest choćby w wartościową literaturę fantasy, o fachowych książkach nie wspominając.

    0

  4. "An it harm none, do what ye will" można też przetłumaczyć jako "Nie krzywdź niczego, czyń swoją wolę"... detal? - Detal między nobody a none każdy angol widzi zasadniczą różnicę... Pomyślcie nad tym.

    zaiste, powiadasz? zali czy w polskim nie ma wyrażeń, które na przestrzeni wieków nieco zmieniły znaczenie? zali poeci nie zmieniają języka wedle własnych potrzeb, naginając znaczenia słów? najlepiej, jeśli ktoś umie po angielsku, wtedy sam czuje, o co w tym chodzi, bo niestety, ale każde tłumaczenie sprawia, że jakaś część oryginału ulega zatraceniu. none znaczy tyle, co nie nikogo i niczego. gdyby było samo "nikogo" zaleciałoby mi chrześcijaństwem. "nikogo i niczego" wyklucza choćby znęcanie się nad małymi stworzeniami futerkowymi ;) chodzi mi o to, że w Wicce ważna jest natura, więc o wiele trafniejsze wydaje się użycie "none" od "nobody", w końcu nie tylko człowieka da się skrzywdzić,a te słowa mają sprawić, żebyśmy się głęboko zastanowili, zanim skrzywdzimy jakąkolwiek istotę żyjącą.

    1

  5. right, nastolatki myślą inaczej, jadro migdałowate, emocje, hormony, te sprawy. ale naprawdę wymaga to uogólniania że do osiemnastki wszyscy są dziećmi? inaczej nie znaczy gorzej. chociaż, mimo to, patrząc na niektórych, których znam, uważam, że magia powinna być objęta cenzurą do pięćdziesiątki... niektórzy myślą, że to hokus-pokus, przekonują się, że tak nie jest, zrażają się albo odkrywają coś o wiele bardziej wartościowego. niektórym powinno się wyjmować magię z łapek, bo "źle to robią", ale to tak samo jak z małymi dziećmi - przy niektórych można postawić wrzątek na podłodze i nic sobie nie zrobi, a inne trzeba pilnować, żeby nie pozabijało ludzi dookoła pluszakiem. to sprawa personalna. fakt, mając naście lat myśli się o czym innym, co innego jest ważne, ale czasem dorośli mogli by spojrzeć na świat oczami nastolatka, naprawdę by się przydało.

    nie zgadzam się, że powinniśmy kultywować tradycje związane z ziemiami, na których się urodziliśmy. co ma wspólnego miejsce z naszymi odczuciami? to nasza dusza wybiera "miejsce" i "czas" do którego należy, a kraj pochodzenia nie ma z tym wiele wspólnego. Tak jak Winterstorm, uważam, że nie należy nikogo przymuszać do słowiańszczyzny, jeśli jego serce od dawna należy na przykład do Celtów.

    fora są złe, z drugiej strony jednak wiele ludzi nie ma innej możliwości konfrontacji własnych przemyśleń z doświadczeniami innych, a z książek nie wszystko da się wyczytać - po za tym, trzeba najpierw skądś się dowiedzieć, co przeczytać!

    wiem, czemu milczysz. a przynajmniej się domyślam. ale zawsze znajdzie się ktoś, kto wykpi, nawet, jeśli niezamierzenie, zawsze będzie ktoś, kto poda rękę. zobacz! wszyscy Cię tu bronimy ;) nie daj tylko powodu żeby ludzie mogli "żartować" z powodu domniemanej niedojrzałości. być może niepotrzebnie ujawniałeś się z wiekiem - zakres ludzkiej tolerancji jest wąski, bez znaczenia, co o tym mówią, ludzie lubią wiedzieć lepiej. a może, powinieneś wziąć poprawkę na wątpliwości co poniektórych i szczerze zastanowić się, czy naprawdę czujesz, że jesteś gotowy.

    koniec tego dobrego. doszliśmy już do wniosku, że wiek nie ma znaczenia.

    Jak zacząć, powiadasz? medytuj. to są fundamenty. naucz się sięgać do środka samego siebie, słuchać samego siebie, odkryj świat na nowo.

    jak już wspomniano, stwórz własną definicję magii. zweryfikuj, do której ścieżki jest jej najbliżej.

    Skoro Sok poleca Pratchetta to ja polecę Robin Hobb ;) mądrze babka pisze, o samej magii, o zagrożeniach płynących z jej używania, o tym, jak wpływa na światopogląd, a także o życiu itself i tym, co ważne. Chociaż, żeby wszystko zebrać, trzeba się naczytać. Jestem poważna. Fantasy uczy.

    jeśli już pomedytowałeś i poczytałeś to poszukaj ćwiczeń typu samokontrola umysłu, pomyśl nad ścieżką i formą - wolisz rytuały z nożami i różdżkami w kręgu, świece i mikstury, czy też działanie na świat za pomocą snów? w sensie - musisz mieć coś oddziałującego na Twoją wyobraźnię czy umiesz wykorzystać własny umysł "od środka"? ciągnie Cię kult Bogini, duchy czy beznamiętne inkantacje po łacinie? znajdź własną ścieżkę.

    potem czytaj, rozwijaj wiedzę. internet to cudna rzecz - wstukujesz "wicca", "reiki" czy "szamanizm" i wyskakuje tysiąc stron z literaturą w małej, pożywnej pigułce ;) można podawać tytuły specjalistycznych książek, ale chyba będzie lepiej, gdy sam coś znajdziesz na interesujący Cię temat. Gdybyś chciał przeczytać wszystko, co każdy może polecić na - według nich - dobrze zaczęty początek, nie starczyłoby Ci czas do emerytury. po za tym - nie wszystko jest w literaturze, postaraj się odkryć co nieco samodzielnie.

    będziesz wiedział, kiedy jesteś gotowy.

    0

  6. przyjaciel nie chce zdradzić. "tajemnica zawodowa". podlec. Pozostaje tylko samemu zostać iluzjonistą i poznać "wiedzę tajemną"...

    Criss Angel też to robił, ale jego szyba jest mniej pasjonująca :) lepszym przykładem byłoby na przykład wyjmowanie rzeczy z obrazu :zalamka:

    0

  7. kurrrr...! wyprzedził mnie.

    A propos Korpiklaani to z mojej strony do polecenia lecą 2 płyty: Spirit of the Forest (2004) i Woice of Wilderness (2005), te nowsze są mniej melodyczne jakby.

    dobra, skoro nie mogę się pochwalić Korpiklaani to zasadzę Arkona.

    Аркона

    Arkona++900x870+PNG.png

    Last.fm

    żeby było śmieszniej:

    Arkona (CZ)

    Oficjalna strona

    Last.fm

    melodycznie, ładnie. na laście kilka darmowych utworów do pobrania. bo generalnie jak jest coś w necie to zwykle okazuje się, że to ruska Arkona.

    polską Arkoną chwalić się nie będę, bo mi się nie podobają. Ale, a jakże, istnieje.

    Clannad

    legend.jpg

    soundtrack z Robin De Chudy Men + irlandzkie sean-nus = miodzio! Relaksacyjne, odprężająco, irlandzko-angielsko.

    niby nie sposób nie znać, ale, może, jednak, przypadkiem.

    0

  8. w czym chińskie psy i koty są gorsze od naszych kur i świń? w niczym, zwierzę to zwierzę, okrucieństwo to okrucieństwo. tyle, że bardziej ludzi rusza katowanie 'pupilków', bo co kogo kura obchodzi, byle była smaczna. nie mów, że nie widzę tego, co się dzieje w naszym kraju, bo widzę, ale może ktoś, kogo nie ruszają wymierające rysie i kury w klatkach porzyga się oglądając obdzieranie ze skóry na żywca, co z tego, że to Chiny, skoro wszędzie jest taki sam problem. nie chodzi o negowanie zwyczajów żywieniowych, bo czy za takowy uznasz nasze swojskie ptaki żywcem parzone? niech sobie jedzą psy. ale niekoniecznie muszą je tak traktować przed śmiercią. jedzmy kury. ale z odrobiną humanitaryzmu.

    obowiązkowy wolontariat? to trochę zaprzeczenie samego znaczenia tego słowa. wyobrażasz sobie, jaki bunt by się podniósł? więcej jest "znieczulonych" niż "zwariowanych ekologów" i o ile część można by uwrażliwić, zaraz zaczną się protesty - "on ma pewnie koszmary nocne po takich widokach. to granda, żeby dzieci zaprzęgać do roboty przy kundlach i śmierdzących pijakach, młodzież ma się uczyć a nie sprzątać psie kupy". tacy ludzie istnieją, niestety, i to przez nich dzieje się to, co się dzieje. wszystkich nie zmienisz, nie nawrócisz świata na siłę. w wielu szkołach istnieje możliwość zostania wolontariuszem, na lekcjach bynajmniej się o takich sprawach nie milczy.

    nie przekonują mnie apele, zbiórki pieniężne, wspaniałe strony z wzruszającym tekstem. zawsze będzie za mało głosów, zawsze ktoś zgubi pieniądze albo je ukradnie, rysie nie rozmnożą się dlatego, że wpłacimy na nie kilka złotych. zamiast tego wypada iść do najbliższego schroniska dla psów. posprzątać na własnym podwórku, uratować kociaki z piwnicy przed pijanym sąsiadem, przygarnąć jakiegoś futerkowca. drobne działania mogą mieć wielkie znaczenie i lepszy wpływ na ludzką świadomość niż wolontariat obowiązkowy, wykłady, akcje, protesty itp. ostatnio się dowiedziałam jak negatywne wrażenie ludzie odbierają od akcji takich jak Greenpeace - "wzięliby się do roboty zamiast przykuwać łańcuchami do drzew". media traktują ruchy związane z ochroną środowiska niemal prześmiewczo, nie mówię, że zawsze i konkretnie w naszym kraju, bo u nas zwyczajnie się o tym milczy, tylko raz na jakiś czas gdy naprawdę brak tematu do Wiadomości zaczyna się mówić o psie z urwaną głową i o przepełnionych schroniskach przy których "spartańskie warunki" mogą oznaczać hotel pięciogwiazdkowy.

    o czym w ogóle jest ta dyskusja? czy wolimy żywcem gotowane psy czy kury?

    2

  9. kiedy o takich rzeczach słyszę lub czytam mam ochotę takiego delikwenta sama przywiązać do samochodu. najlepiej do czterech, na starą modłę, każdy w inną stronę. aż zadziwiające, jakie pokłady okrucieństwa budzi w człowieku okrucieństwo kogoś innego wobec istoty niewinnej. wychowana zostałam w domu niekoniecznie religijnym, za to uwrażliwiona na wszystko, co się rusza i każdy przejaw okrucieństwa wobec zwierzęcia powoduje u mnie bunt.

    2 lata maksymalnie... z czego zwykle dostają mniej niż pół roku. czemu tak mało? jak dla mnie 5 lat to za mało, no, może jakby jeszcze dorzucili do kompletu tortury równomierne z tymi wyrządzonymi.

    skąd to okrucieństwo u człowieka? co komu zrobił biedny pies? i to katolicy nazywają ludzi lepszymi od zwierząt, człowiek ma duszę a zwierzak nie potrafi myśleć. za to wciąż potrafi czuć.

    takie rzeczy dzieją się (na szczęście i nieszczęście) nie tylko w naszym kraju.

    http://bez-granic.pl...05/powiedz-nie/

    film dla tych o naprawdę mocnych nerwach - gdzieś około połowy mój żołądek nie wytrzymał.

    1

  10. A kto tu napisał że coś się samo naprawi ? Demot był o przyjaźni a nie o miłości, za daleko posunięta interpretacja i dużo emocji z powodu jednego zdjęcia, ale może i dobrze bo wywiązała się dyskusja.

    Dla mnie przyjaźń po prostu jest, rodzi się i trwa, trzeba o nią dbać przez rozmowę, pamięć ważnych dat dla przyjaciółki, wspieranie jej w ciężkich chwilach i radości, być wyrozumiałą i jak przyjaciółka nie ma czasu na rozmowę to rozumiem że są inne sprawy, nie wydzwaniam, nie dobijam się.

    Walka nie ma nic wspólnego z przyjaźnią, tylko z zaborczością, jak zaczynasz walczyć o czas, uwagę przyjaciółki czy przyjaciela stajesz się zaborcza.

    Jeśli cierpisz że przyjaciel nie ma dla ciebie czasu, to znaczy że coś nie tak z tą przyjaźnią, że jesteś od tej osoby uzależniony.

    Mam silną potrzebę wolności i nie chce "walczyć" o czyjeś uczucia, bo coś zdobyte "siła" nie smakuje. Sama nie lubię jak ktoś mnie traktuje jak swoją własność, czy to w przyjaźni czy związku.

    again? znowu ktoś kto wyczytuje rzeczy, których nie napisałam? powtórzę jeszcze raz - miałam na myśli nie bycie obojętnym na wszystko, zdawanie wszystkiego na los. jaka zaborczość? przyjaźń właśnie na tym polega, że nie czuję się zazdrosna czy zraniona, kiedy przyjaciółka mnie olewa. "trzeba dbać o nią przez rozmowę" - czyż nie to piszę właśnie trzeci raz? być może źle rozumiemy samo pojęcie "walki", które to notabene, w tym konkretnym poście użyłam raz, w kontekście kompletnie innym, co wyjaśniłam w poście kolejnym. więc spróbuję znowu, bo nie lubię niedomówień. jesteś zajęta, zapracowana, zabiegana, zaczynasz przestawać martwić się o problemy przyjaciół, ci wybaczają Ci to, ale po pewnym czasie dzieje się coś, nagła choroba u przyjaciółki i zdajesz sobie sprawę, że sama się od niej odsunęłaś, zajęta własnymi problemami nie zauważyłaś jej kłopotów. Świadomość, że zawiodło się przyjaciela. "walka" była w kontekście starania obu stron, empatii, pewnej wrażliwości. jeśli ktoś znowu chce walkę interpretować w kontekście ogniem i mieczem, to niech skojarzy sobie, że i tu i tu nie należy lekceważyć drugiej osoby, choć może z odmiennych powodów. szanuję decyzje przyjaciół, a jakże. ale co to ma wspólnego z tym, co pisałam? pisałam o tym, że jeśli pojawia się konflikt, obie strony chowają głowy w piasek, bez próby podjęcia porozumienia będą nowe konflikty i nowe tony piasku. pisałam o staraniu, nie wtargnięciu siłą w czyjeś życie.

    troszku się nam odbiegło od samej treści demota.

    czy odrobina uwagi poświęcona tej drugiej osobie to zamach na Twoją wolność?

    w którym momencie wspomniałam o "wydzieraniu" czasu przyjaciółki, bo mi chyba umknęło?

    miłość sama w sobie rzeczywiście jest inna, rządzi się własnymi prawami i zależna jest tylko od tego, co my sami o niej uważamy. a jednak, przynajmniej w moim odczuciu, z przyjaźnią ma bardzo dużo wspólnego. nie mówię o zakochaniu. kochasz swoich przyjaciół, czyż nie? to taka maleńka dygresyja, niewarta komentowania.

    0

  11. właśnie przez "walkę" miałam na myśli choćby rozmowę. jakiekolwiek działanie mające na celu podtrzymanie, naprawienie. walczyć czyli nie być obojętnym. ktoś naprawdę myślał że ja o przyjaźń czy miłość walczę z karabinem maszynowym? podkulacie ogonek... to macie jakichkolwiek przyjaciół?o.O spięcia na synapsach są potrzebne, dzięki kłótniom związki międzyludzkie się zacieśniają, ale jeden zły ruch i mogą się równie łatwo rozpaść. trochę tego szkoda, c' nie? miłość też nie jest "sama z siebie". nic "samo z siebie" nie przychodzi, za to może łatwo odejść.

    właśnie stwierdzam, że w odwłoku mam brak czasu, relacje międzyludzkie są ważniejsze i - chyba jestem masochistką. czy to jeszcze przyjaźń czy inny twór, chcę walczyć póki nie poczuję, że naprawdę nie warto.

    0

  12. 1289840997byenji500.jpg

    nie zgodzę się. ten demot mnie wkurzał wcześniej, wkurza i wkurzać będzie. w miłości też nie walczysz? życie jest walką. jeśli pokłócę się z przyjaciółką a potem obie powiemy sobie "jeśli jesteśmy prawdziwymi przyjaciółkami to się samo naprawi", równo prawda, nic się samo nie naprawia a obojętność i zwalanie na "los" tylko powoduje cierpienie każdej strony. ktoś musi pierwszy wyciągnąć rękę, inaczej przez zwykłe lenistwo tracimy coś ważnego. przesłanie oczywiście rozumiem, fałszywa przyjaźń sztucznie podtrzymywana przy życiu na pewno nie jest dobra. ale na pewno jeśli zdamy się na taki osąd nie będzie żadnych przyjaciół, nie tylko fałszywych, bo i ci prawdziwi nas opuszczą. Lenie.

    Zdałam sobie sprawę, że coś odrobinę zaniedbuję najbliższych, konkretnie jednego najbliższego. wyszłam z założenia, że chyba nie jestem mu potrzebna. może się myliłam. gdyby tylko był czas na naprawę.

    0