Szept

Moderatorzy
  • Zawartość

    5 821
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Szept

  1. No popatrz a nie mieszkasz ze mną ;) A całkiem powaznie, już za kilka dni może uda mi się uzupełnić Ci wiedze ezo ;)
  2. Dzieki Szizi, masz wiele racji.
  3. Kto z nas nie marzy o szczęściu, miłości, spokoju? Chyba nie ma takiej osoby. Tymczasem życie weryfikuje te marzenia. Nasza wielka miłość okazuje się często wielkim rozczarowaniem, wymarzona praca, udręką, życie towarzyskie nie spełnia naszych oczekiwań, a wymarzone wakacje były deszczowe. Co jest przyczyną naszych niepowodzeń? Naszych rozczarowań? W Króliczej Norce niejednokrotnie pisaliśmy o konieczności zmian tkwiących w nas matryc. Pracy wewnątrz siebie, w umyśle i tym, co on kreuje i tworzy. A tworzy taką, a nie inną rzeczywistość. Jednak nie wystarczy tylko zmienić matrycę w sobie, wypracować nowe wzorce i zacząć tworzyć siebie od nowa. To ważne, lecz bez wyboru drogi możemy pewnego dnia znowu obudzić się z przeświadczeniem, że w naszym życiu coś jest nie tak. Królicza Norka pokazuje nam, Kim w Istocie Jesteśmy i czego pragnie nasza dusza. Ale trzeba jeszcze dokonać wyboru drogi. Jednej z dwóch, bo żadnej innej możliwości nie ma. Nasza wolna wola sprowadza się tu tylko do wyboru miedzy doświadczeniem lęku, a miłości. W książce ?Rozmowach z Bogiem? D. Walscha ukazano właśnie wybory tych dróg. Poniżej pozwoliłam sobie przytoczyć fragment książki: ?Wszystkie ludzkie postępki w gruncie rzeczy wynikają ze strachu lub z miłości. Tak naprawdę istnieją tylko te dwa uczucia ? dwa słowa w mowie duszy. Stanowią one przeciwne bieguny całego (?) stworzenia, a także świata, w jakim żyjesz. Rozpiętość między tymi dwoma punktami, Alfą i Omegą, pozwala zaistnieć systemowi zwanemu przez ciebie rzeczywistością względną. Bez nich, bez tych dwóch idei, niemożliwa jest żadna inna idea.(?) Każda ludzka myśl, każde działanie, zakorzenione są albo w strachu, albo w miłości. Nie ma innej motywacji, a wszelkie inne pojęcia to tylko pochodne tych dwóch biegunowo różnych idei. To po prostu różne wersje, różne ujęcia tego samego tematu.(?) Każdy wybór, jakiego dokonujesz, podyktowany jest jedną z dwóch możliwych myśli: lęku lub miłości.(?) Strach to energia, która kurczy, zamyka, wciąga, ucieka, chowa, gromadzi, szkodzi. Miłość to energia, która rozciąga, otwiera, wysyła, zostaje, odsłania, ofiarowuje, goi. Strach nas okrywa, miłość ukazuje nagą prawdę o nas. Strach trzyma się kurczowo stanu posiadania, miłość rozdaje. Strach więzi, miłość uwalnia. Strach rujnuje, miłość buduje. Strach jątrzy, miłość koi.? Kiedy pierwszy raz przeczytałam tę książkę, właśnie te słowa zrobiły na mnie największe wrażenie. Zatrzymały mnie w miejscu i sprawiły, że postanowiłam wejść do Króliczej Nory i coś zmienić w swoim życiu. Zaczęłam od matrycy. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że skupiając się na zmianie wzorców i kształtowaniu siebie, zapomniałam o Dwóch Drogach. Kroczyłam do przodu, ale jakby środkiem. Tymczasem nie na tym rzecz polega, by skakać z dróżki na dróżkę lub iść sobie między nimi, bo to ślepy zaułek. Wczytajmy się jeszcze raz w powyższe słowa. Przeanalizujmy je. ?Strach nas okrywa, miłość ukazuje nagą prawdę o nas.? Strach nas okrywa, także prawdę o nas. To, dlatego tak wiele osób boi się wejść do Króliczej Nory, boi się odpowiedzialności za własne życie. Odrzuca Miłość, przede wszystkim tę do samego siebie. ?Strach więzi, miłość uwalnia? Droga lęku utrzymuje nas w klatce naszych przyzwyczajeń, strachów, fobii, naszego trwania bez Bycia. Miłość uwalnia z tej klatki, ukazuje nam prawdę, czasem bolesną, ale jednak prawdę. I uwalnia od obaw i zmartwień na przyszłość, bo kto kocha i ma wiarę, ten się nie boi. Bo i czego? Demonów przyszłości? Jeśli tak, najczęściej sam je tworzy lub przywołuje. Co z tego, że w Króliczej Norce zmienimy siebie, ukształtujemy się od nowa i uświadomimy sobie nasze lęki, emocje, bolączki, skoro zepchniemy je tylko na dno Norki? Jaki sens ma jedynie świadomość tego, Kim w Istocie Jesteśmy, a nie Doświadczanie Tego, Kim w Istocie Jesteśmy? Jaki sens ma w końcu stworzenie siebie od nowa, poznanie siebie, a jednocześnie zamartwianie się tym, co się stanie za X czasu, nie wiedząc nawet czy to nastanie? Udało mi się doświadczyć stanu bez lęku. Było to najcudowniejsze uczucie, jakiego doświadczyłam. Zakochanie się, pierwszy dzień wakacji, pierwsza randka, uśmiech dziecka, wschodzące słońce? Nic z tych rzeczy nie oddaje nawet w połowie stanu szczęścia, jaki daje życie bez lęku. Trudność polega na utrzymaniu w sobie tego stanu. Bo nagle wypełzają z zakamarków nowe lęki, obawy, zamartwiania się na przyszłość. Znowu na chwilę wkraczamy na drugą Drogę i życie zaczyna tracić na blasku, płowieje. Otrzymaliśmy dar wolnej woli, od nas, więc zależy, którą z Dwóch Dróg wybierzemy, na którą będziemy wracać, jeśli zboczymy. Może poniższy cytat, także z Ksiązki D. Walscha, pomoże dokonać wyboru: ?(?)jeśli wybierzesz działanie z miłości, osiągniesz coś więcej niż przetrwanie, zwycięstwo czy sukces. Wówczas doświadczysz w całej chwale, Kim W Istocie Jesteś, i kim możesz być?. Pozdrawiam.
  4. Infe, nie podejme tej rekawicy bo nie widze potrzeby udowadniania swoich racji. Nie mam EGO, ktore by chcialo cos udowodnic, walczyc, ono jest gdzie ma byc i tyle. Pozdrawiam
  5. I ja Cie witam, moja droga
  6. Mialam na mysli to dawne bezstresowe wychowanie. Niestey mam znajoma ktora w ten sposob chowa dziecko. To co sie w jej domu dzieje to horror. Dziecko rzadzi, dziecku nie wolno sie stresowac, nie ma kar ani zakazow a chlopak robi co chce
  7. Powiem tak, jestem przeciw tzw bezstresowemu wychowaniu
  8. O tak, tez polecam
  9. Nie ma sprawy, polecam sie na ;)
  10. I tak trzymaj ;)
  11. Dokładnie tak Auruś. dziękuje
  12. Czy dziecko może być naszym nauczycielem? Oczywiście, że tak. Jednym z najlepszych, jakich mamy w całym życiu. Ja jednak chciałabym tu poruszyć sprawę czegoś, co nazywam ?Lustrzanym nauczycielem?. O czym piszę, wie chyba każdy rodzic. Bo dzieci, to nasze lustrzane odbicia. Lustra, które uczą nas najwięcej o nas samych. W Dziale ?UMYSŁ? stworzyłam poddział ?Królicza Nora?, gdzie staram, by poruszano tematy związane z postrzeganiem świata, a przede wszystkim zagłębianiem się w siebie i zmianą tego, co nam się w nas nie podoba. A nasze dzieci ? lusterka, mogą być nam w tym bardzo pomocne. Bo ukazują nam nas samych, czasem w bardzo krzywym i niestety bolesnym zwierciadle. Zdarza mi się dość często zareagować bardzo emocjonalnie na pewne rzeczy, jakie się zdarzają w moim życiu. Należę do tych osób, które dają upust tym emocjom. Tak naprawdę zwróciłam na to uwagę dopiero wtedy, kiedy mój syn zareagował na coś w identyczny sposób. Przy tym w pierwszej chwili jego gestykulacja i słowa wydały mi się raczej komiczne, bo w wykonaniu 3-5 latka, takie się wydaję. Nagle jednak uświadomiłam sobie, ze patrzę na swoje małe zwierciadełko. I przestało mi się to wydawać komiczne, za to zmusiło do spojrzenia na siebie i? w siebie. Mój syn zagonił mnie do Króliczej Nory ;). Od tamtego czasu dużo uważniej obserwuję swoje dziecko, przyglądam mu się jak małemu lusterku, które pytam ?Lustereczko powiedz przecie, jaka jestem w tym oto świecie?. I to Lusterko pokazuje mi całą prawdę o mnie i otaczającej nas rzeczywistości. Bo im dziecko starsze, tym więcej ukazuje. ?Przynosi? do domu zachowania, słownictwo, znalezione w przedszkolu, czy na szkolnych korytarzach. Naszą rolą jest weryfikowanie tych znalezisk. W ten sposób kształtujemy kolejne pokolenia ludzi. Taka obserwacja dzieci, nie tylko swoich, wiele nas też uczy o świecie wokół nas. Pamiętam, jak mój syn wszedł w etap zadawania pytań (w zasadzie nie wyrósł z niego do dziś ;) ). Wtedy nauczył mnie wiele o świecie. Bo jego pytania czasem były zaskakujące. I zmuszały do analizy i czasem weryfikacji pewnych schematów i wzorców. Warto, więc wsłuchać się i wpatrywać w nasze i nie nasze dzieci. One są odbiciem i nas, i świata, w jakim żyjemy. Odbierają go poprzez emocje i wyostrzone zmysły. Obserwują go wnikliwie i badają, a następnie ujawniają w swoich zachowaniach, słowach, działaniach. Pozdrawiam
  13. ?Alicja Wspięła się na paluszki i natychmiast zauważyła ogromnego, niebieskiego pana Gąsienicę. Siedział wygodnie z rękami skrzyżowanymi na piersiach i pykał wolno i uroczyście z olbrzymiej fajki, nie zwracając najmniejszej uwagi na otoczenie.? Tak na karty ?Alicji w Krainie Czarów? wkracza Pan Gąsienica. Kim on jest i jaką rolę w powieści spełnia, nie będę tu omawiać. W zasadzie pożyczyłam sobie Pana Gąsienicę, by przedstawić nieco inną rzecz. Kim dla jest ten zapożyczony Pan Gąsienica? Dla mnie jest on każdym, nie całkiem zadowolonym z siebie, goniącym za marzeniami, pieniędzmi, pragnieniami, człowiekiem. Uwikłanym często w toksyczne związki. Albo samotnym, zgorzkniałym Kimś, kto żyje w przekonaniu, że przegrał życie. Czasem obwinia o swój los Boga, czasem rodziców lub zły los. Innym razem pecha. Pan Gąsienica może być też Kimś bardzo ze swego życia zadowolonym, mającym dobra pracę, kochającą rodzinę. Słowem Pan Gąsienica może być Tobą, Mną, Nim? Jednak pewnego dnia Pan Gąsienica budzi się i stwierdza, że bez względu na to jak wygląda jego życie, kim jest z zawodu, w jakim tkwi związku, do jakiej religii należy, czegoś mu brak. I zaczyna szukać. Szuka tak długo, aż dochodzi do wniosku, że najwyższa pora wejść do Króliczej Nory i poznać przyczynę poszukiwań. W wypadku Pana Gąsienicy Królicza Nora staje się kokonem, w którym z gąsienicy przepoczwarza się w poczwarkę. Zasnuwa, więc wokół siebie samoutwardzalną nić i tkwi samotnie w swym kokonie. Analizuje siebie, poznaje od najbardziej mrocznej strony po te najbardziej świetlistą. Wchodzi tak głęboko, że w końcu dociera do swej duszy. A dusza Pana Gąsienicy wie, Kim Jest w Istocie i Czego Jej Potrzeba. Teraz zaś, wie to też Pan Gąsienica. I nie chce być dłużej Panem Gąsienicą, ale tym, Kim Jest w Istocie. Bo zagłębiając się w siebie, w swój kokon, poznał i zaakceptował swoją Gąsienicowatość. A jednocześnie zapragnął zmienić to na formę bardziej mu odpowiadającą. Formę swej duszy, Istoty i tego, Kim Jest. I dlatego Pan Gąsienica umarł, zostawiając za sobą zeschniętą i martwą skorupę gąsienicowatości i narodził się jako Motyl. Motyl, który stworzył samego siebie, a teraz z rozwiniętymi skrzydłami wzlatuje wysoko w promieniach słońca. Każdy z nas musi przejść drogę Pana Gąsienicy. Każdy jednak pewnego dnia obudzi się z przeświadczeniem, że coś w jego życiu jednak nie jest takie, jak być powinno. Bo Motyl ? dusza ? zdoła wreszcie przebić się do serca Pana Gąsienicy. Przypomni o sobie. Dla jednych to przebudzenie już nadeszło, inni zaczynają odczuwać nadchodzący świt, jeszcze inni być obudzą się dopiero w następnych wcieleniach. Ale tak, czy inaczej, pewnego dnia każdy stanie się Motylem. Wejrzyj w siebie. Może właśnie teraz nadeszła świadomość świtu i czas zacząć przeobrażanie w poczwarkę, a z niej w Motyla? Pozdrawiam
  14. Infe piszesz tu o Moim Ego, Twoim Ego, czyimś Ego. Może, więc ustalmy, że pisząc swój artykuł miałam na myśli to Ego, o którym mówi psychologia, a do którego odwołują się często szkoły duchowe. Zgodnie ze ?Słownikiem wyrażeń psychologicznych? Ego to doświadczający podmiot, jaźń. W psychoanalizie jest to ta część osobowości, która odpowiada za kontakt z rzeczywistością. Co zatem stanie się, kiedy pozbędziemy się tegoż ego? Naszej jaźni? Elementu osobowości doświadczającego? Przestaniemy doświadczać, przestaniemy twardo stąpać po Ziemi, przestaniemy poznawać. Uwikłamy się w koło inkarnacyjne i oddalimy od Boga, Kimkolwiek on nam się jawi czy wydaje. Bo aby się rozwijać powinniśmy doświadczać. A podmiotem doświadczającym jest jaźń, czyli Ego. To ono sprawia, że raz wsadziwszy dłoń w ognisko, nie będziemy sprawdzać czy ogień działa tak samo przy innych ogniskach. Bo doświadczenie to nauka i rozwój. Ego staje się problemem, kiedy zaczyna walczyć o dominację. Nie analizuje już, nie bada i nie poznaje rzeczywistości, ale ukazuje nam jej zafałszowany obraz. Stąd właśnie biorą się pojęcia takie, jak egoizm czy egocentryzm. Stąd też bierze się silna potrzeba posiadania. Chcę być bogaty(a), kochany(a), mieć zawsze rację, mieć władzę, itd., itp. Dopóki ego, doświadczająca jaźń, funkcjonuje prawidłowo, dopóty jest w nas równowaga i nie trzeba niczego zmieniać. Niestety świat przyjął taki kierunek, że Ego stało się rządzącym elementem i prowadzi nas w stronę mieć, a nie być. I tu, zgodzę się, że trzeba popracować nad sobą by sprowadzić ego na właściwe miejsce, ale nie pozbyć się go. Mnie jest obojętne, co kto z robi ze swoim ego. Czy je zwalczy, czy doprowadzi do równowagi w sobie. To wybór i doświadczenie indywidualne. Staram się tych wyborów nie oceniać. Wybrałam drogę, którą mam nadzieję dotrę kiedyś do stanu oświecenia. Ile po drodze jeszcze poznam ścieżek, nie wiem. Wiele już zostawiłam ich za sobą, kilkoma jeszcze czasem idę. Na razie znalazłam też taką, którą dobrze mi się kroczy. Pozdrawiam. P.S. I znowu jestem heretyczką P.S.2 Dharma dzieki za odpowiedź
  15. A może przeczytasz raz jeszcze artykuł
  16. Ego to Ego, jedno jest
  17. Wiesz, jak zwał tak zwał. Ale ego jest, ego znaczy ja, a skoro jest trzeba z nim jakoś żyć, zaakceptować. Bo ono po coś jest. Nie należy pozowlić mu dominować i tyle.
  18. Niedawno obejrzałam film Pt: What The Bleep Do We Know, który zrobił na mnie spore wrażenie. Polecam go wszystkim i każdemu z osobna. Film można w częściach zobaczyć na you tubie. Nie będę jednak tutaj pisać recenzji filmu, ale sięgnę do kilku zawartych w nim uwag. Zacznę od cytatu z filmu, który zainspirował mnie do napisania niniejszego artykułu. ?Uwarunkowano nas, by wierzyć, że świat zewnętrzny jest bardziej realny niż nasz świat wewnętrzny. Ten nowy model nauki mówi dokładnie coś przeciwnego. Mówi, ze to, co się dzieje wewnątrz będzie tworzyć to, co się dzieje na zewnątrz?. Chodzi tu ni mniej, ni więcej, ale o kształtowanie nas i naszego otoczenia poprzez to, co dzieje się wewnątrz nas. A nowym modelem nauki jest fizyka i mechanika kwantowa. Czym ona jest? Profesor Fizyki Kwantowej Uniwersytetu w Oregonie, Amit Goswami mówi o niej tak: ?Fizyka kwantowa, bardzo zwięźle mówiąc, jest fizyką prawdopodobieństw.? Mechanika kwantowa coraz odważniej nazywa też to, o czym szamani, mistycy, czy wszyscy inni zajmujący się ezoteryką czy rozwojem duchowym wiedzieli od dawna. Z pomocą tej szybko rozwijającej się nauki próbuje się wyjaśnić, a nawet dowieść istnienia subtelnych energii, takich jak prana, chi, ki, magia, bioenergia, a nawet próbuje się udowodnić istnienie Boga, czy innej twórczej, kreatywnej siły. I co ciekawe, udaje się to zrobić z powodzeniem. Nie na kartach myśli filozoficznych, czy doktryn religijnych, ale w laboratoriach fizyków kwantowych. Wróćmy jednak do głównego tematu, to jest do zmiany myślenia o otaczającym nas świecie. Wiele osób wierzy w przeznaczenie, zakładając, że to, jak potoczy się nasze życie jest z góry gdzieś określone czy zapisane. Jedni nazwą to wyrokiem Boga, inni losem, a jeszcze inni właśnie przeznaczeniem. Tymczasem okazuje się, że tak naprawdę nic nie jest z góry określone i zapisane, a twórcą i głównym kreatorem rzeczywistości i warunków, w jakich żyjemy, jesteśmy my sami. Tylko od nas zależy, jak będzie wyglądało nasze życie, nasz świat. Wystarczy przypomnieć sobie, wszystkie nasze zmarnowane szanse, wszystkie popełnione błędy, złe decyzje czy ich brak. Weźmy przykład: ktoś marzy od dzieciństwa o karierze aktora. Ale z wiekiem przyjmuje założenie, często narzucone przez środowisko, że prawie każde dziecko ma etap, że chce być aktorem. Do tego trzeba mieć jednak talent. Brak wiary w siebie, bo np., mieszka w małej miejscowości, a sukces osiągają ci z dużych miast, bo mają możliwości, doprowadza do rezygnacji z marzeń. Zamiast je realizować, nasz ?Ktoś? wybiera zawód w miarę pewny w środowisku, gdzie żyje. Zakłada rodzinę, wstaje każdego dnia wczesnym świtem i pracuje na chleb. Z każdym rokiem ?dusząc? się w tej pracy i w takim życiu coraz bardziej. Wierząc, że tak chciał los, że trzeba jakoś do emerytury, do końca? Jak mogłoby wyglądać życie ?Ktosia? gdyby jednak spróbował zostać aktorem? Czy Kimkolwiek innym? Podobnie ma się rzecz z każdą inną rzeczą. Nasze niepowodzenia, czy nawet drobne niezadowolenia chętnie usprawiedliwiamy przeznaczeniem, warunkami, w jakich żyjemy, możliwościami naszej rodziny itp. Tymczasem naprawdę niewiele trzeba, by spełnić marzenia, wykreować siebie i swoje życie szczęśliwym i spełnionym. Wystarczy zmienić sposób myślenia i odnaleźć w sobie odwagę. Odwagę do wykreowania siebie, bez żadnych ?ale?. Nie ma, co powoływać się na brak pieniędzy, na wiek, bo za późno lub za wcześnie. Lepiej szukać rozwiązań i nowych dróg. Powiesz, że, można zmienić coś w sobie, jakoś polepszyć życie nową pasją, czy zmianą pracy, ale jak się to ma do kreowania otaczającej nas rzeczywistości? Otóż ma się. Znów posłużę się cytatem z filmu: ?Wszystko zależy od tego, co ty myślisz, że jest rzeczywistością. Twój mózg nie zna różnicy, między tym, co dzieje się wewnątrz i tym, co dzieje się w środku nas. Zawsze odbieramy zmysłami coś, co uprzednio odbiło się w lustrze naszej pamięci.? Te słowa także padły z ust jednego z naukowców, którzy wypowiadali się w cytowanym filmie. I są bardzo prawdziwe. Bo to jak postrzegamy siebie i świat wokół nas, ma wpływ na to, jaki ten świat jest. Myśląc w taki, a nie inny sposób przyciągamy też pewne sytuacje i zdarzenia, a wiele z nich sami kreujemy. To zaś utwierdza nas w przekonaniu, że świat jest, jaki jest i nic się nie da zmienić i zrobić. A wystarczy przypomnień sobie, co się czuło np. gdy się było pierwszy raz zakochanym? Euforia, gnanie przez życie jak na skrzydłach, wewnętrzna radość. Wtedy nie było rzeczy niemożliwych, nie było problemów nie do pokonania, wszystko wydawało się proste, a świat był piękny. Wewnętrzny stan zakochania kreował wokół radosną rzeczywistość. A czemu nie poczuć tego znowu? Nawet nauka, jak choćby biologia czy fizyka przychodzą tu z pomocą. W filmie ?What The Bleep Do We Know? jest pokazana scena, gdzie w metrze prezentowane są zdjęcia cząsteczek wody poddanych działaniu pewnych myśli. Ta sama cząsteczka wody sfotografowana została przed i po tym, jak poddano ją działaniu jedynie myśli. Myśli pozytywnych, takich jak, miłość, podziękowanie, radość. Jedna z fotografii przedstawiała też wodę pobłogosławioną przez buddyjskiego mnicha. Każda z tych fotografii była inna. Woda poddana działaniu pozytywnych myśli zmieniła kształt i strukturę molekularną, stała się piękna. Powiedziano tam tez, że woda jest najbardziej podatnym na wpływy żywiołem, zaś nasze ciała w niemal 90% składają się z wody. I całość opatrzono komentarzem: ?Jeśli myśli mogą to zrobić z wodą, wyobraź sobie, co mogą zrobić z nami??. Ja sama w pierwszej chwili byłam przerażona, tym, co moje własne myśli czyniły ze mną i moim życiem przez wszystkie te lata. Moje własne postrzeganie siebie ukształtowało mnie taką, a nie inną. A może zamiast dalej płakać nad tym rozlanym mlekiem zmienić myśli? Ja już wkroczyłam na drogę zmiany swych myśli. Odważyłam się wejść do króliczej nory. Nie wszystko, co w niej znajduje podoba mi się. Wiele jest bolesnych rzeczy, ale też wiele ciekawych, które odkrywam. Inne poznaje i dzięki temu zmieniam na lepsze. Nie zatrzymuję się jednak. Szukam siebie i kreuję siebie. Chwilowo jestem jeszcze zagubioną Alicją w Krainie czarów, która mówi: ?Kim ja właściwie jestem? Powiedz mi to naprzód: jeżeli będę chciała być tą osobą, to wrócę, a jeżeli nie, to zostanę na dole dopóki nie zmienię się w kogoś milszego?. Ja już weszłam do Króliczej Nory. A Ty? Jak głęboko chcesz do niej wejść? Rozważ to przez chwilę. I załóż, że ta kwantowa kraina czarów może być prawdziwa. Czy tak jest w rzeczywistości spróbuj się sam(a) przekonać. Pozdrawiam
  19. Dokładnie tak. Dzięki Luana
  20. Co to jest magia? Pytanie zdawałoby się proste. Jednak odpowiedź wcale nie jest taka prosta. Cytując ?Encyklopedię czarów i demonologii? czytamy, że: ?Magię należy bezwzględnie odróżniać od czarnoksięstwa; jest ona zjawiskiem ponadczasowym o bardzo szerokim zasięgu, podczas gdy czarnoksięstwo było ograniczone w czasie(?). Magia jest próbą podporządkowania sobie sił natury i wykorzystania ich do własnych, obojętnie dobrych czy złych, celów, najczęściej zresztą przy aktywnym współudziale i pomocy demonów. (?)?. Z kolei w ?Słowniku wyrazów obcych i trudnych? magię definiuje się następująco: 1. 'Nauka tajemna, uprawiana głownie w starożytności i średniowieczu, zajmująca się tym, jak za pomocą zaklęć i specjalnych praktyk zawładnąć siłami przyrody' 2. 'Niezwykła siła, z jaką coś oddziałuje na kogoś lub na coś': Magia perfum, poezji, seksu. Biała magia 1. 'W dawnych czasach: magia, która miała polegać na współpracy z dobrymi duchami i nie wiązała się ze szkodzeniem Ludziom' 2. 'Dziś: popisy iluzjonistów' () Czarna magia 1. 'W dawnych czasach:'magia, która miała polegać na współpracy z szatanem i wiązała się ze szkodzeniem ludziom': Czarownicy i czarownice, uprawiający czarną magię, byli w wiekach średnich prześladowani i podlegali surowym karom. 2. 'Dziś: coś, czego nie rozumiemy.? Z kolei ?Słownik magiczny? określa ją krótko: ?Magia -wprawienie w ruch energii w celu wytworzenia pożądanych zmian? Jak można zauważyć w tych trzech tylko definicjach, wspólną cechą, jaka się pojawia w pojęciu magii, jest zawładnięcie siłami przyrody, z pomocą jakiś sił lub praktyk. Czy to demonów, czy innych sił (energii). Wydaje mi się, że w ten, słownikowy, sposób magie postrzega większość ludzi. Zapewne dodadzą od siebie też, ze jest to zbiór zabobonów i guseł, oraz wierzeń w coś nadprzyrodzonego, co w dzisiejszych czasach można między bajki włożyć. Tymczasem właśnie w dzisiejszych czasach sporo osób wraca do magii. Zaczyna szukać czegokolwiek na jej temat, znajduje mniej lub bardziej wartościowe źródła o niej, w końcu zaczyna praktykować magię. O jakości tych praktyk, nie będę tu pisała, bo to coś na osobny temat. Nie mniej magia obecnie przeżywa swój renesans. Ale czym tak naprawdę jest? Czy zabobonem, czy sposobem na zawładnięcie siłami natury? Dla mnie magia to pewnego rodzaju energia. Siła, jaka krąży w przyrodzie, w nas i wokół nas. Coś, co jest i oddziałuje na nas, bez względu na to, czy w to wierzymy, czy nie. Energia, z jakiej korzystali i korzystają szamani, magowie, zielarki czy wiedźmy. W różny sposób, ukierunkowując ją za pomocą zaklęć, specjalnych rytuałów, używając specjalnych inwokacji, przedmiotów, itd., itp. Ale bez względu na formę i narzędzia, korzystają z jednej i tej samej energii. Bardzo potężnej, o szerokim spektrum działania, często niebezpiecznej w nieodpowiedzialnych rękach, ale jednak energii. Takich energii wokół nas jest wiele. Cały nasz świat oraz światy subtelne stworzone są z różnych form energii. Magia jest jedną z takich energii. Wbrew temu, co często się słyszy, nie jest ona biała czy czarna, dobra czy zła. Magia po prostu jest, jak każda inna energia. Od niektórych (np. od Reiki) różni ją to, że można ją ukierunkować dowolnie, jeśli się oczywiście wie jak. Oznacza to, że magię można wykorzystać tak w celach terapeutycznych, niesienia pomocy innym, jak i w szkodzeniu innym. To także jest cecha charakterystyczna tej energii, dlatego napisałam wyżej, że w nieodpowiednich rękach może być niebezpieczna. Ponad to, magia to tez taki rodzaj energii, z którą nie każdy może i powinien pracować. Dla przykładu, wspomnianym już Reiki może zajmować się każdy, kto zostanie inicjowany do wibracji tej energii. Magia nie jest dla wszystkich, bo do tej energii nie można się dostosować poprzez inicjacje. Tu do wielu rzeczy trzeba dojść samemu, a jeszcze więcej po prostu trzeba intuicyjnie czuć. Nie ma tu mistrza, który dostroi nas do wibracji magicznych. Mistrz może poprowadzić adepta poprzez świat zaklęć, rytuałów, wskazać możliwe rozwiązania i narzędzia, ale nie zrobi nic, jeśli uczeń nie czuje magii. Inna sprawa, że fakt, iż się nie czuje magii, a nawet często się nie wierzy w jej istnienie, nie powoduje, że ona nie działa. Przeciwnie, magia działa i wpływa na nas bez względu na to czy w nią wierzymy czy nie, czy ją odczuwamy czy nie. Czym jest magia? Dla mnie energią, która nas otacza. Dla kogoś dawnym zabobonem, dla kogoś jeszcze czymś innym. Napisałam jak ja ją czuję i postrzegam. Zachęcam Was byście się w tym miejscu podzielili własnymi przemyśleniami i odczuciami na ten temat. Pozdrawiam Szepcząca
  21. jak i w kazdym innym miejscu. Ale fakt, potrafia się manifestowac wszędzie i w róznych formach
  22. Szeptucha to ja nie jestem ale i tak dzieki
  23. I tak i nie. Aby samemu dojsc do Reiki to niestety trzeba wielu lat cwiczen i medytacji, ale mozna szybciej i pewniej, wystarczy inicjacja reiki ;) A reiki to najkrocej rzecz ujmując uniwersalna energia obecna wszędzie wokmół, energia czystej miłosci, czystego swiatła, intelgentna, bo dociera gdzie trzeba.
  24. Dzięki, a tak wlasciwie to zachęcam abyscie tez cos od siebie pisali
  25. Napisz dokładnie o co chodzi. Ja sie zajmuje przekazywaniem energii na odleglosc. Mozesz napisac na pw, lub na maila ale do dwoch tygodni uzbroj sie w cierpliwosc bo jestem poza domem Pozdrawiam