zielna

Użytkownicy
  • Zawartość

    77
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

73 Excellent

O zielna

  • Tytuł
    Ezo użytkownik

Uncategorized

  • Płeć
    Kobieta
  • Zodiak
    Rak
  1. Zielnik, herbarium (łac. herbarium, herba – zioło) – zbiór, drukowana lub ręcznie wykonana kolekcja opisanych rycin lub zasuszonych roślin, utrzymana zwykle w formie zeszytowej. Zielniki odegrały i odgrywają wciąż znaczną rolę w przeprowadzaniu badań taksonomicznych i florystycznych. W ostatnim okresie są ważnym źródłem DNA do molekularnych badań taksonomicznych. Są też podstawową formą gromadzenia dokumentacji naukowej w pracy botaników. Zbiór roślin do zielnika, ich oznaczanie i preparowanie jest też doskonałym sposobem nauki rozpoznawania roślin. Stare zielniki mają wielkie znaczenie badawcze ze względu na możliwość zdobycia za ich sprawą wiedzy np. o zmianie zasięgów roślin na przestrzeni wieków, o dawnym nazewnictwie roślin. Okazy zielnikowe roślin mogą dostarczyć prawie tyle samo danych anatomicznych i morfologicznych co okazy żywe, często mogą być także wykorzystane do analiz chemicznych. Sztuka tworzenia zielników zaczęła rozpowszechniać się w Europie w XVI w., a zapoczątkował ją włoski fizyk i botanik Luca Ghini z Bolonii (jako pierwszy opublikował zielnik w 1544[1]) oraz jego uczniowie Andrea Cesalpino i Ulisses Aldrovandi[2]. Forma ta szybko znalazła uznanie wśród naukowców. Zielniki zwano początkowo suchymi ogrodami (hortus siccus) lub żywymi zielnikami (herbarium vivum), rzadziej ogrodami zimowymi (horti hiemales). Nazywano je także "ogrodami zdrowia", ponieważ traktowały często o medycznych właściwościach ziół. Do końca XVIII w. termin herbarium (wprowadzony przez Tourneforta w 1694 r.) zarezerwowany był dla określania drukowanych i ilustrowanych dzieł o roślinach. Przygotowanie karty zielnikowej[edytuj] Zbierane do zielnika rośliny, zaraz po zbiorze rozkładane są między papierowymi kartkami chłonącymi wilgoć. Wysuszone rośliny zachowują kształty poszczególnych organów i zwykle także kolory. By możliwe było ich przechowywanie przez długi czas, wysuszone rośliny są zabezpieczane przed szkodnikami. Zbiory zielnikowe są w tym celu zwykle regularnie mrożone i/lub stosuje się środki owadobójcze (insektycydy). Wysuszone rośliny naklejone lub przypięte są na poetykietowane i posegregowane arkusze papieru (o rozmiarach zwykle w granicach 29-33cm x 41-46cm). Poszczególne arkusze łączone bywają w teczki (fascykuły) według kryterium systematycznego lub miejsca zbioru (np. łączone w fascykuły bywają zwykle arkusze z okazami tego samego gatunku). Etykiety zawierają opis roślin – przynależność gatunkową, w tym nazwę naukową i pospolitą, zajmowane siedlisko, stanowisko i datę zebrania, ew. daty pylenia, siania, zbiorów i tym podobne informacje dotyczące roślin – w zależności od twórcy zielnika. Herbarium opisane jest nazwiskiem twórcy lub, w przypadku pracy zbiorowej, twórców. Na etykietach podaje się nazwisko znalazcy, autora oznaczenia rośliny i wykonawcy planszy. * źródło wikipedia
  2. „ZIELNIK” KS. JANA TWARDOWSKIEGO "Zachwyca mnie otaczający nas świat - pisał ks. Jan Twardowski we wstępie do wyboru swoich wierszy - jego kolor, zapach, różnorodność. Wracam do starego Linneusza, który nazywał po imieniu zwierzęta, ptaki, rośliny. Długo i cierpliwie uczyłem się przyrody, czytam książki przyrodnicze. Zbieram zielniki. Kiedy się mówi tyle o człowieku, o różnie pojmowanym humanizmie - widzę urok szpaka, wilgi, dzikiego królika, szorstkowłosego wyżła. Juliusz Słowacki w znanej strofie z Beniowskiego pisze, że Bóg jest Bogiem rozhukanych koni, a nie pełzających stworzeń; sądzę, że jest także Bogiem chrząszczy, mrówek, biedronek i szczypawek.. Czy takie widzenie przyrody nie uczy nas pokory? Przecież to samo światło pada na ludzi, i na koniki polne, i na świerszcze." To jakże bezpośrednie wyznanie kapłana-poety nie było wszakże zaskakujące dla nikogo z czytelników jego wierszy. W jednym z najwcześniejszych mogliśmy już przeczytać: Nie umiem o kościele pisać o namiotach modlitwy znad mszy i ołtarzy (...) o oku Opatrzności które widzi orzechy trudne do zgryzienia o włosach Matki Bożej całych z ciepłego wiatru o tych co nawet żałują zanim zgrzeszą lecz (...) o tobie niesforny wróblu co łaską zdumiony - wpadłeś na zbitą głowę do święconej wody. Ks. Jan Twardowski potrafi odróżnić "liść klonu od liścia jaworu", chociaż są "tak podobne do siebie lecz różne od spodu"; wie, "że skowronek spłoszony raz jeszcze zaśpiewa"; że "dziurawiec to żółte ziele świętojańskie"; że przepiórka najgłośniej się odzywa "zawsze o wschodzie i zachodzie słońca", a "mirt rozkwita tylko w zimnym oknie". Można byłoby długo mnożyć podobne przykłady niezwykłej doprawdy wiedzy o świecie stworzonym, co nie powinno jednak dziwić u autora, który chciałby się nazywać "Janem od Biedronki". Zamiłowanie ks. Twardowskiego do zielników znalazło w ostatnim czasie szczególny wyraz w pięknym, osobnym wydawnictwie albumowym. W związku z przypadającym w tym roku jubileuszem 85 rocznicy urodzin poczytnego autora wydawcy zadbali, aby data ta została utrwalona w specjalnych publikacjach książkowych. Białostockie Wydawnictwo "Łuk", które od 1992 roku obdarza nas bodaj najpiękniejszymi edycjami wierszy autora "Znaków ufności" (w tym pięć wydań głośnego tomu "Wierszy"), przygotowało bardzo obszerny tom "Wiersze o nadziei, miłości i wierze", który od razu spotkał się z wielkim zainteresowaniem. Mało zaś dotąd znana oficyna "Bronowski Studio" wydała "Zielnik x. Jana Twardowskiego". Albumowy charakter wydawnictwa pozwolił na bogatą oprawę graficzną i całostronicowe fotografie. Aż pięciu autorów zaprezentowało swoje zdjęcia: Robert Baś, Piotr Bronowski, Władysław F. Jurkow, Maciej Słomczyński i Jerzy Włodarczyk. Ważnym walorem podobnych książek jest kolor, oddający wielobarwność otaczającego nas świata. Mamy więc prawdziwe bogactwo różnorodnych roślin fotografowanych niczym Leśmianowska łąka jako osobny świat, w którym człowiek byłby intruzem; liście z kroplami deszczu czy rosy, przypominające nieprzebraną gęstwinę tropikalnych puszcz; wreszcie liście paproci, tak realne i baśniowe zarazem. Ale bodaj największe wrażenie wywołuje zdjęcie ks. Jana Twardowskiego w jego własnym ogródku przed domem, przyklejonym do klasztornego muru (s. 18-19). Poeta stoi na tle wysokich kwiatów, które wydają się wyraźnie dominować, wyznaczając człowiekowi wcale nie najważniejsze miejsce. To właśnie można uznać za swoistą kwintesencję jego liryki poświęconej ukochanej przyrodzie. Gdyby nie prześwitująca ściana domu, można byłoby domniemywać, że autor "Drzew niewierzących" wybrał się na spacer do ogrodu botanicznego. Przykuwa też wzrok okno obrośnięte gęstymi pędami pnących się w górę liści, zupełnie jakby to był stary dworek z wiersza "Było" czy "Nie mogę trafić": Wszystko się pozmieniało nie ma małych dworów pachnących owocami i pastą do podłóg z zazdrostkami w oknach z lawendą w szufladzie (...) Zamieszczony obok wiersz "Na wsi" wzmacnia jeszcze przekonanie, że jest to naprawdę wiejski dom. Inne zaś zdjęcie, ukazujące poetę na spacerze w alejce z ławeczkami, także wydaje się sugerować jakiś park pałacowy, gdy tymczasem jest to skwer tuż za murem klasztornym, gdzie od lat stoi pomnik Bolesława Prusa. Wszystkie zdjęcia, z wyjątkiem jednego, są w tonacji intensywnej zieleni, jaka w Polsce występuje jedynie na wiosnę, co można uznać za swoisty komentarz do atmosfery twórczości dostojnego Jubilata, którego "wiersze o miłości, nadziei i wierze / są jak lilie cięte / a tak długo świeże". Nie same zdjęcia, oczywiście, wypełniają tom "Zielnik x. Jana Twardowskiego". Wydawca wybrał z całego dorobku autora garść wierszy najgłębiej związanych z prezentowaną tematyką, wśród nich znalazł się szczególnie wymowny - "Uświęcenie": Modrzew cienie przewleka igłami jasnymi, jodła szyszki podnosi, radują się graby, zimorodka przebudził śpiącego z ważkami trzmiel, co niby niedźwiadek spadł między owady. O rosy aksamitne, topolami drżące - wietrzyku, co mi mówisz przez puch osinowy, obok ciepłej żywicy, dwa jeże kłujące ze szczęścia się zwierzają pod liściem bukowym. Noc przyjdzie ze słowikiem i świt z cietrzewiami nad zajączkiem zabawnym z oczkami dobrymi... Przestałem mówić brewiarz. I myślę ze łzami o tych, co się uświęcą dotykając ziemi. To jeden z powracających motywów w twórczości autora, który już na początku swojego kapłaństwa pisał, że "nie znosi wszystkich świętych kazań", dodając: "Kiedy głoszę je, czasem urwałbym w pół zdania / i brewiarz mówił w sadzie, gdzie jabłek powaby". Warto pamiętać, że sto lat wcześniej inny kapłan-poeta, ks. Karol Antoniewicz, w najszerzej znanej pieśni majowej pisał: "I co czuje - i co żyje", ogarniając tą klamrą cały świat ożywiony. Ale w omawianej tu księdze-zielniku bodaj równie ważna, co wiersze okazała się wypowiedź autora prozą, zatytułowana po prostu "O zielniku", zasługująca, by uznać ja za osobny utwór: "Pamiętam stary zielnik rodzinny. Strzegło go kilka pokoleń - prababka, babcia i moja matka. Suszyły i wklejały do niego rośliny. Był przechowywany troskliwie w szufladzie starej komody z wiśniowego drzewa. Mój pierwszy nauczyciel przyrody i łaciny. Chwaliłem się, że moja prababcia pisała po łacinie. Tymczasem po prostu przepisywała z albumu przyrodniczego łacińskie nazwy, których usiłowałem się z trudem uczyć. Zielnik nazywano herbarium, gromadził zasuszone rośliny. Po łacinie herba znaczy trawa, zioło. Nie można mylić z herbem znakiem rodowym, klejnotem, szlachectwem, które pochodzi od niemieckiego słowa 'Erbe'- dziedzictwo. W moim zielniku gromadzono nie tylko suszone rośliny. Były również rozmaite wiadomości o nich. Kiedy przeglądałem go, poznałem, że miłość do roślin wyraża się również w nazwach, np. miłek, gęsia cebulka, pierwiosnek, jaskółcze ziele, wabik, zajęcza łapka, wilgotka, niezapominajka, mioduńka. Z jaką serdecznością nazywamy rośliny. Zapamiętałem sobie czeremchę (Padus) - krzewinkę z rodziny różowatych o białych, silnie pachnących kwiatach, zebranych w grona, z ciemnoczerwonymi lub czarnymi owocami." Tę pełną czułości zarówno dla różnorodnych roślin, jak i minionego czasu wypowiedź, spowija nuta szczególnej nostalgii za tym, co minęło bezpowrotnie. Rodzinne zielniki spłonęły "w czas powstania" w warszawskim domu poety. Młody kapłan odtworzył zapamiętany zielnik podczas pobytu w wiejskiej parafii w Żbikowie, jednakże i ten, "nieostrożnie pożyczony, zaginął". Dzisiaj, na 85 urodziny, powróciło wspomnienie tamtych ziołowych herbarzy w pięknej, albumowej książce. Warto po nią sięgnąć. * źródło internet
  3. a mi bardzo podoba sie strona , ktora Szepcie od czasu do czasu przytaczasz www.panacea.pl , znalazlam tez cos dla siebie - NATURA I SZTUKA , pod wzgledem roznorodnosci artykulow - strona zaskoczyla mnie milo
  4. Szepcie ! nawet nie slyszalam nigdy o tym rytuale , ale po przeczytaniu info - cos na rzeczy jest ! ahhaahahahhahaahahah
  5. osmiele sie podkleic nie kredka - a cienkopis na A4 - interpretacja dowolna ja mialam na mysli obcowanie z natura
  6. a co mi tam powtorze sie KOLORY ! w sumie - po dluzszym zastanowieniu - nie wiem co mnie bardziej uspokaja - kolory czy tematyka ???
  7. ooo bardzo dobry watek ! popieram wszystkie wypowiedzi dotyczace czlowieczenstwa tu i teraz teoria o ucielesnionych aniolach jest bardzo ciekawa , ale tez i bardzo zgubna , lepiej wiec sie skupic na poszukiwaniu i na "ludzkich" czynach , niz wierzyc ,ze jest sie kims/czyms "wyzej" i nie robic nic (tkwiac w przekonaniu o swej wyjatkowosci)
  8. a ja ostatnio uslyszalam w radiu , ze "nie ma diety - cud" , tekst wypowiedziany przez specjaliste
  9. przykleje sie do tematu :D wczoraj myslalam o koledze (ktory moglby mi pomoc) - a on dzisiaj zadzwonil z pewnoscia przypadek , ale milo jest myslec ,ze to cos "innego"
  10. lubie w/w forum i stronke internetowa rowniez , do tematu mozna jeszcze dodac wlasciwosci psychoaktywne na ten temat mozna przeczytac w "Zwiezlej encyklopedii legalnych ziol i substancji o wlasciwosciach psychoaktywnych" Adama Gottlieba
  11. dołączam się do życzeń i dedykuję http://www.youtube.com/watch?v=Qiil4sLeZQc&feature=player_embedded
  12. dołączam się do życzeń i piiiiknie śpiewam : stooooo laaaaat ! stoooo laaaat ! :D (dobrze ,że nie na żywo )
  13. Wiele wskazuje na to, że bogactwo nie służy przyrodzie. Widzimy to, analizując ślad ekologiczny poszczególnych państw. Generalnie tam, gdzie jest bieda, ludzie w relatywnie mniejszym stopniu obciążają środowisko. Jednak w ostatnim raporcie „Living Planet” znajduje się analiza dotycząca utraty biologicznej różnorodności w poszczególnych obszarach globu – wynika z niej, że najbardziej zagrożone są tereny zamieszkiwane przez biedną ludność krajów trzeciego świata. W ciągu ostatnich 40 lat bioróżnorodność na tych terenach zmniejszyła się od 50 do 60%. Jednocześnie bogata północ (czy ogólnie obszary w strefie klimatu umiarkowanego) może pochwalić się nawet rosnącymi wskaźnikami bioróżnorodności. Ten wzrost osiągnął wskaźnik 29%. Jak więc wytłumaczyć tę sprzeczność? Jak to w końcu jest z tym bogactwem i biedą w kontekście przyrody? (...) * C.D.
  14. (...)Ujarzmianie Przyrody, to nic innego jak ujeżdżanie samego siebie i nie sądzę, by ktoś będący przy zdrowych zmysłach mógł dobrowolnie ucinać sobie jądra. Czy "w dzikości jest ocalenie świata"? Skądże, to jakiś nonsens. Ten świat jest dzikością. W dzikości jest ocalenie naszego gatunku - nas i naszej wolności, naszych zdrowych odruchów, ocalenie możliwości doznawania piękna Ziemi i doświadczania tego daru, jakim jest życie. Zaś wolność to nie sterta gratów, którą trzeba targać na swych plecach i w głowie, wręcz przeciwnie. Kilka prostych narzędzi, wiedza i myślenie. To oraz dzika Przyroda wystarczy, by żyć pełnią życia, by mieć świadomość, że gdziekolwiek się jest, zawsze jest się u siebie, by realizować cele, które dają realną satysfakcję i tym samym nadają sens życiu.(...) *"DZIKI" ZNACZY WOLNY
  15. (...)Ciemność, Dzikość i Śmierć są nienaukowymi wymiarami Ziemi: częściowo psychicznym, częściowo duchowym. Ziemia jest życiem, dzikością, ciemnością, śmiercią - jest Nieznanym. Ludzie jako gatunek doświadczają od zawsze tego nieznanego, my zaś doświadczamy nie-wiedzę i drżymy na myśl, że nie znajdziemy sposobu, by wiedzieć wszystko. Ten strach sam siebie karmi w miarę postępu niszczenia Planety. Nieznane staje się złem, które trzeba zetrzeć z powierzchni społecznej platformy przy pomocy wiedzy płynącej z nauki i technologii. Grzeszna ciemność została połączona z wszystkim co złe, podejrzane i podstępne. Dzikość odczytaliśmy jako nieporządek i brak oswojenia, podporządkowania. Śmierć, którą wynieśliśmy do roli „strasznego końca”, stała się powodem okropnego, nieuniknionego smutku.(...) Jeśli spojrzymy w nocy ze szczytu góry na miasto w dole, poczujemy, że ludzie zgromadzili się tam w kupie pod osłoną lamp, uciekając przed ciemnością do poczucia komfortu w świetle. Zwróćmy tylko uwagę na język mediów, kiedy wystraszeni dziennikarze piszą o różnych „katastrofach naturalnych”, takich jak pożary lasów. Strach przed dzikością przewija się przez wszystkie środki przekazu.(...) Jak można uwolnić się od tego lęku przed nieznanym? Droga wyjścia jest wewnątrz każdego z nas. Tam możemy znaleźć wewnętrzną siłę i pokój ducha, które pozwolą przejrzeć przez oślepiające światła i zatkane miasta i wejść w światło i ciemność oświetlające doskonały, dziki świat poza tym. A więc ucz się swojego bioregionu. Zapytuj o początki i ostateczne przeznaczenie twojego życia i wszystkiego co się na nie składa. Spójrz prosto w oczy swoim lękom. Spędzaj życie w dzikiej przyrodzie, w świetle i w ciemności. Uwolnij swój umysł z więzów kulturowego paradygmatu. Porzuć myśli, że ten świat to jakiś mechanistyczny przedmiot, którym rządzą jakieś prawa; Wpatruj się w czarne niebo, z dala od świateł miasta. Sprzedaj, albo zniszcz swój telewizor. Sam szukaj informacji potrzebnych ci do życia, a nie czekaj aż ci je dostarczą mass media i różne sieci dystrybucji. Czcij każde narodziny i każdą śmierć, wielkie i małe. Nie martw się tym, że nie wiesz o każdej cząstce tajemnicy Ziemi, bo nie jest możliwe zrozumienie wszystkiego. Nie martw się o swoje życie, a jeśli nie potrafisz upraszczaj je, ucisz gonitwę myśli, aż odkryjesz wewnętrzny spokój. Praktykuj uprzejmość i pogodę ducha. Próbuj postępować tak w związkach z innymi ludźmi i powiększaj wszystko, co dobre spotka cię od każdego.(...) *NAJGŁĘBSZA PRZYCZYNA - STRACH PRZED NIEZNANYM