Hrefna

Użytkownicy
  • Zawartość

    545
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Hrefna

  1. Ja już z 8 lat temu walnęłam... Arta dotyczącego odpowiedzialności i dojrzałości - czym jest generalnie dla człowieka i dlaczego tylko 5% ludzi można nazwać odpowiedzialnymi a dojrzałymi jeszcze mniejszy odsetek... Ale tematycznie było, nie da się ukryć... bo w odpowiedzi na stwierdzenie, że wiccanin powinien (hyhyhy... od powinien do jest daleka droga niejednokrotnie ) być człowiekiem odpowiedzialnym... KAŻDY dorosły człowiek powinien być odpowiedzialny, a tego cholernie brakuje nawet baaaardzo wielu 70-latkom... każdy chciałby mieć wszystko i nie ponosić tego żadnej ceny - signum temporis... i to signum dostrzega się chyba niestety szczególnie wśród ludzi zajmujących się magią czy ezoteryką albo pogan... a oni właśnie chyba powinni być przykładem ŚWIADOMOŚCI każdego swojego działania - potem pojawiają się kwiatki, kiedy ktoś, kto nazywa się np. rodzimowiercą, przy czym od magii nie stroni, chociaż absolutnie nie jest ona elementem składowym ścieżki, którą sobie wybrał, jest czymś zupełnie obok, ale i w sprawach magicznych zawierał z bogami umowy, a co więcej inne rodzimki też go za swojego mają mówi "ale ja przecież nigdy nie przysięgałem/przysięgałam wyłączności konkretnym bogom, nic mi nie stoi na przeszkodzie wziąć udział w rytuale na cześć innych ani samemu ich uczcić"... <rzyg>. Ciekawe, co na to ci bogowie - ale odpowiedź na to pytanie bywa długoterminowa, bo dla Tamtej Strony czas nie ma żadnego znaczenia... :D Ale cóż, pogaństwo jako takie, jako całość, staje się religią masową, nie dziwne, że przybywa w nim nieodpowiedzialnych hipokrytów - taka uroda wszystkich religii masowych... gdzież te czasy, gdy polskich (neo)pogan, nie licząc siedzących po cichu rekonstrukcjonistów można było spokojnie zliczyć na palcach dwóch łapek i jednej nogi - ech...
  2. Sosno, ale sprawca opetania nie musi byc istota zla. Zreszta co to sa zlo i dobro? Nie ma czegos takiego obiektywnie. Wystarczy do opetania, ze element calosci, jaka stanowi czlowiek zostanie zastapiony czyms obcym, innym. Inna rzecz, ze zaswiaty pelne sa istot egoistycznych, dla ktorych dobrem jest jedynie wlasny interes i takie wlasnie istoty zwykle kreca sie w poblizu Zaslony. Gotowe skorzystac na wszystkim, na czym skorzystac zdolaja - wiec i na czlowieku nieumiejetnie ryzykujacym poprzez zabawe czyms, o czym ma male pojecie albo nie ma go wcale. Mariko - owszem, wiedzma przychodzi i robi porzadek. Ale wychodzenie przed szereg i robienie porzadku tam, gdzie nie zostaje o to poproszona, tez jest niewlasciwym podejsciem. No, chyba ze akurat wygodnie jej przed szereg wyjsc. Wiedzme sie wzywa, zeby posprzatala, niewezwana zyje wlasnym zyciem i po prostu robi swoje, nie ogladajac sie w ogole na ludzi, chyba ze z jakimis jej akurat po drodze. Nie pojawia sie zeby posprzatac... pojawia sie po prostu i wtedy mozna ja ewentualnie o posprzatanie poprosic. Nieproszona o to nie kiwnie palcem. Bo nie wiezi miedzyludzkie, nie ludzie i nie ludzkie sprawy, ale rownowaga miedzy byciem Tu i Tam sa jej miejscem w zyciu. Ludzie przychodza i odchodza, a wiedzma idzie miedzy nimi przed siebie... Wiedzma idzie wlasna, droga, po prostu idzie przed siebie, nie zwazajac na nic, jesli jacys ludzie ida rownolegle z nia, idzie z nimi, jesli zostaja w tyle, ida w inna strone lub razem przestaje byc po drodze, idzie dalej... pragmatyzm. W tym zreszta rowniez roznica miedzy nia a szamanem - szaman ma OBOWIAZEK posredniczenia dla swojej grupy, wiedzmie obowiazki zawieraja sie jedynie w spelnianiu umow miedzy nia i jej bogami i spelnianu nalozonych na nia przez nich obowiazkow. A Poszukiwaczowi chyba chodzilo raczej o to, jak zabezpieczyc sie przed opetaniem, nie dac sie opetac, a nie jak pozbyc sie niechcianego mieszkanca.
  3. Nie będę wyjaśniała, bo zrobiłby się z tego gigantyczny artykuł. Ten - lub zbliżony element w innej terminologii bywa określany jako fetch. Choć trudno mi powiedzieć, czy jest to jedno i to samo. To ten element, ktory w artykule, ktory chciales sobie przyswoic, opisalam jako to, co jest naszym skladnikiem najczesciej wybierajacym sie w Zaswiaty. Generalnie asatryjska duszologie doskonale opisal Ulf, --> tutaj <-- - i chociaz nazewnictwo jest scisle okreslone, ma to duzo wspolnego z innymi indo-/rdzennie europejskimi wizjami konstrukcji czlowieka. A ja z pewnoscia nie bylabym w stanie opisac tej kwestii lepiej i bardziej lopatologicznie, jest to dla mnie wciaz o wiele bardziej kwestia rozumienia poprzez czucie i rozumienie pozaintelektualne, poznania doswiadczalnego, niz objecia rozumem. A fylgja jest tym elementem, ktory najlatwiej utracic. Mozna ja odzyskac, dopoki jej miejsce w konglomeracie, jaki stanowi czlowiek, nie zostanie zajete czym innym, gdy to juz nastapi, czlowiek sam na to nic nie poradzi. Swoja droga, jesli oczekuje sie tu ode mnie, poganki siedzacej w klimatach indoeuropejskich i grzebiacej w nich mozliwie gleboko, do samego dna i rdzenia, przyjecia ezoterycznego punktu widzenia, to znaczy, ze nic tu po mnie... Ezoteryczka nigdy nie bylam, nie jestem i nigdy sie nie stane. A kazdy, kto jako ezoteryk (polecam definicje slownikowa tego terminu) chcialby sie okreslac, powinien moim zdaniem miec wbudowany ped do wiedzy i jej samodzielnego poszukiwania.
  4. Priv bedzie, noca jakos, jak sie z czasem ogarne i wroce dodom po powaznych elementach zycia eee... codziennego ;) ...i znowu edit... W sumie koncepcja zakladajaca odpedzanie w ramach magii chrzcielnej skladnika czegos, co mozna byloby nazwac wielopoziomowa ludzka osoba, niewazne czy nazwie sie ten skladnik fylgja, czy fetch, czy jeszcze inaczej, wyjasnialaby takze przywiazanie chrzescijan do tej nazwy i konkretnego systemu wierzen, nawet jezeli postepuja kompletnie wbrew nakazom swojej religii, zajmujac sie chocby ezoteryka. Nawet jezeli uwazaja te nakazy za glupie i zbednie utrudniajace zycie i grzesza na potege. Robia wbrew temu, czego ich religia od nich oczekuje, ale sie od niej nie odwroca, bo zwyczajnie nie moga, sa na to za slabi... To cos, montowane w nich po wypedzeniu tego skladnika i na jego miejsce, ma ich w owczarni cale zycie trzymac. A brak fylgji dodatkowo oslabia pozostale skladowe, willa np. bez niej kiepsko sobie radzi... . Wskazywalyby na to tez doswiadczenia zwiazane z przeprowadzaniem rytualow dechrystianizacyjnych i ten mechanizm wyjasnialby zmiany wrecz charakterologiczne zachodzace w poddawanych im osobach po pewnym czasie od ich przeprowadzenia. Wyjasnialoby to tez bezwolnosc, hipokryzje, syndrom osobowosci zaleznej i tym podobne cechy wlasciwe wielu wyznawcom tej religii... Jak i to, ze na opetanie wlasnie oni zdaja sie byc najbardziej podatni. :D No i wszystko zrobilo sie jasne...
  5. Samodzielne metody przeciwdzialania opetaniu? Nie ziewać. Wtedy fylgja nie ucieknie. <joke> A powazniej - wiele zalezy od tego, czym tak naprawde jest dusza. Jak ja rozumiemy i odczuwamy, bo od tego rowniez zalezy sama koncepcja opetania. Napisalam o tym co nieco w innym watku dotyczacym tematu opetania - tym z pytaniem, co dzieje sie wtedy z dusza. Moje doswiadczenia wskazuja na to, ze wlasnie tak to wyglada, jak tam opisane; a i swiatopoglad, w ktorym tkwie od lat, zmieniwszy tylko przed rokiem nakladke kulturowa, w ten sposob to wyjasnia. Oczywiscie koncepcji jest wiele, niejednokrotnie wzajemnie z soba sprzecznych... mnie ta konkretna i swiat i zycie i czlowieczenstwo wyjasnia najlepiej. A teraz maly offtop, ale moze mnie administracja nie zabije, bo offtop nawiazuje do fragmentu jednej z wczesniejszych wypowiedzi. Podobnie do tego, co napisala Szepczaca o byciu szamanem, sprawa ma sie z wiedzmami. Albo sie z czyms rodzisz, albo nie, a i tak trzeba przejsc dluga i trudna droge, droge w gruncie rzeczy inicjacyjna - umrzec wewnątrz (zwykle w wyniku tanca z istotami spoza Zaslony Swiatow, ktore nas celowo dezintegruja, taki troche dance macabre, ale wcale niezabawny) i samodzielnie sie po tej smierci odbudowac, by sie kims takim jak wiedzma czy szaman stac w pelni. I zaplacic za to niejednokrotnie wysoka cene zyciowa. W wypadku wiedzmy (w odroznieniu od szamana zreszta, bo jednym z podstawowych skladnikow jego istoty, definicji, jest pozostawanie czescia grupy, do ktorej nalezy i pelnienie w tej grupie konkretnej, scisle zdefiniowanej roli posrednika) jest to zwykle pozostawanie poza wszelkimi grupami, trwalymi relacjami towarzyskimi i grupowymi. Wiedzma nie przynalezy nigdzie, stapa miedzy swiatami, a miedzy ludzi wchodzi dopiero wtedy gdy jest to niezbedne. Z definicji nie jest nigdzie afiliowana. Taki lajf, taka cena za to kim sie jest. Cena bycia wiedzma jest brak przynaleznosci do wszelkich grup, a nie kazdy jest gotow te cene ponosic. Z drugiej strony buntowanie sie przeciw temu status quo jest zaprzeczeniem wlasnej istocie, cos trzeba wybrac, rybka albo pipka. Dotyczy to oczywiscie takze meskich odpowiednikow - ...wiedzmakow?
  6. ...a poza tym istotne jest, jak sie postrzega sama nawet dusze. Tzn. czy jako jakas calosc niepodzielna, czy tez uwaza sie, ze stanowimy konglomerat najrozniejszych skladowych i cos takiego jak dusza w rozumieniu klasycznej reinkarnacji albo chrzescijanstwa w ogole nie istnieje. Bo od tego postrzegania zalezy samo rozumienie koncepcji opetania. Moim zdaniem w wypadku opetania jest tak, ze tracimy hm... pewien skladnik naszej calosci, w szczegoly wchodzila nie bede, i ten skladnik jest zastepowany obcym elementem, dopiero takie zastapienie jest wykladnikiem opetania, ale sam brak tego skladnika do niego w pewnym sensie predestynuje. Nie musi to koniecznie byc od razu jakis demon, istota duchowa czy duch osoby albo jakiejkolwiek istoty zmarlej; to jest po prostu cos nam obcego, nie stanowiacego natywnego skladnika calosci, jaka stanowi czlowiek, a konkretnie dana osoba. Moze to byc hm... ten sam element skladowy, ale pochodzacy od innego czlowieka, wcale niekoniecznie umarlego... Ale zeby wyjasnic ten punkt widzenia trzeba byloby rozbudowac cala mocna zlozona koncepcje skladowych calosci, jaka w niektorych systemach, nota bene natywnie europejskich, a w gruncie rzeczy indoeuropejskich i z pierwotnego pochodzenia najprawdopodobniej syberyjskich, stanowi czlowiek. W kazdym razie w moim mniemaniu, a i pewne doswiadczenia na to wyraznie wskazuja, nie ma czegos takiego, jak jedna, niepodzielna dusza, taka duchowa kopia ciala, czy cos w ten desen; rozroznienie na jedynie dusze i ducha tez jest nieuprawnionym uproszczeniem... Natura nie lubi prozni i jesli czlowiek wskutek czegokolwiek, lacznie z jakimis podrozami za Zaslone Swiatow, utraci swoja fylgje,w jej miejscu "montuje sie" cos, co ja "zastepuje" - a de facto wcale nie zastepuje, bo nie spelnia jej roli. I wlasnie dlatego odzyskanie jej, jesli zostanie utracona w wyniku nieprzemyslanej lub nieswiadomej podrozy, nieswiadomego wyslania jej za kims dla nas bardzo waznym, kto odszedl lub umarl, albo na skutek po prostu niehonorowego, niegodnego postepowania w zyciu - bo i tak bywa, jest tak cholernie trudne i wymaga bardzo swiadomych dzialan, ma swoja cene i niejednokrotnie sama osoba w ten sposob niepelna, jesli nie ma hm... skilla (glupie slowo-wytrych, ale jest pozno i nie chce mi sie rozwijac jezykowo ) dotyczacego wedrowania w Zaswiatach odzyskac jej nie moze. Rzecz jest oczywiscie do zrobienia, samodzielnie (jesli sie tego skilla ma) albo z pomoca szamana czy jego odpowiednika, guslarza, wiedzmy - osoby miedzy swiatami podrozujacej. Ale bardzo trudna i kosztowna. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, ze fylgja jest skladnikiem naszej calosci, ktory naszej kontroli nie podlega... [EDIT] W innym watku Szepczaca napisala, ze do opetania predestynuje nieswiadome zajmowanie sie magia. To tez. Ale wg mnie istotna jest tu godnosc, honorowosc czynow magicznych albo sposob, w jaki sie nimi zajmujemy. Samo gadanie z duchami to malo - trzeba zrobic cos takiego, co sprawi, ze fylgja sobie od nas pojdzie, robiac tym samym puste miejsce, ktore moze zostac zajete przez cokolwiek, rowniez cos, co bedzie sie nami zywilo. Co, jesli nie wiaze sie z niemadrymi albo nieswiadomymi i bez przygotowania podrozami za Zaslone albo trauma wynikajaca z utraty kogos niesamowicie dla nas waznego, za ktorym ta nasza czesc podaza, nastepuje zwykle w wyniku dzialan niegodnych, czesto krancowo egoistycznych. A o to przy zajmowaniu sie magia baaardzo latwo... Szepcie, tak swoja droga teraz jasne i w koncu to zrozumialam (dzialanie przy okazji Vetrablotu/Samhuinn i wczesniejsze do niego przygotowania, jesli chcesz, wyjasnie Ci na privie), czemu nie widzialas WTEDY przy mnie tego, co nazwalas moim "opiekunem"... Mysle, ze jesli kiedys znowu sie spotkamy, tego braku juz nie dostrzezesz. Z tym ze wedlug tej koncepcji, ktora ja uznaje, nie jest to istota zewnetrzna, "nie-moja", ktos/cos z astralu czy czegostam, niebedacy kawalkiem mnie - to moja czesc skladowa... z trudem odzyskana. [koniec wtreta] [/EDIT] Wydaje mi się,przy poprzednim edicie właśnie sobie to uświadomiłam i mocno mi się to kupy trzyma, że chrześcijanie, pokropieńcy (TM należy do Znajomego) w wyniku przeprowadzanej na nich magii sakramentalnej, są fylgji pozbawiani. Sądzę, że zachodzi to w czasie chrztu, ona jest wtedy odpędzana i na jej miejsce teoretycznie instalowany jest chrześcijański hm... egregor? Coś, co ma trzymać owieczkę przez całe życie w owczarni. Ale często jest to tylko teoria, zwłaszcza że i kapłani katoliccy często swoją magię fuszerują, działając na odczep się - po prostu odwalając robotę... a łatwiej coś wypędzić niż zainstalować coś na miejsce przegnanej składowej. Część ludzi zwłaszcza tych, którzy od chrześcijaństwa odeszli i nie odczuwają ciężaru chrześcijańskich pieczęci, samodzielnie ją odzyskuje, fylgja wraca sama; inni pozostają niepełni lub z zainstalowanym tym czymś, co miało w założeniu zostać zainstalowane, ci niepełni są podatni na opętanie bo mają "w sobie" miejsce, które może zostać zajęte przez cokolwiek, a natura próżni nie lubi... wtedy rzeczywiście wystarczy gimnazjalna zabawa w wywoływanie duchów, żeby zwabić jakąś głodną istotkę, która się będzie daną osobą karmiła. No i ratowanie kogoś takiego dodaje innym, takim, którzy wiedzą, jak to robić, mnóstwo roboty... [koniec editów, więcej chyba nie będzie ]
  7. W wersji uproszczonej, Winterstormie. To troche tak, jakby powiedziec, ze wiekszosc informacji, jakie mamy o runach, mamy dzieki von Listowi... Kazdy system, niezaleznie od pochodzenia, traktowany wyrywkowo, bez wglebienia w pelna mentalnosc kultury, ktora go wytworzyla, bedzie wykastrowany... przy czym teozofom 'zawdzieczamy' zwrocenie uwagi na wschod i odwroceniecjej od natywnych europejskich systemow. Bo latwiej bylo po lebkach przyjac cos, co bylo na wierzchu, zamiast spod warstwy chrzescijanskiego mulu wykopywac cos niemniej bogatego, a znacznie nam blizszego. No i mamy kurioza, w postaci np. eklektycznie podszytego wschodem, Egiptem i Hellada i bogowie racza wiedziec czym jeszcze ezoterycznego NEOpoganstwa, a taka mieszanka jest jego najpowszechniejsza i najpopularniejsza wersja... bo tak latwiej... Ale to byl offtopic, wybaczcie.
  8. Hm... wg mnie (taka uwaga offtopiczna) teozofowie nie przenosili wiedzy ze wschodu. Oni stworzyli coś na bazie informacji o wschodnich systemach, których wcale sobie nie przyswoili ani nie zrozumieli. W dodatku próbując łączyć parę rzeczy niewiele z sobą wspólnego mających. Po prostu wymyślili coś luźno opartego na przesłankach wschodnich, ale generalnie całkowicie własnego...
  9. Nie rozumiem, czemu nie chodzenie po lesie... albo chociaż parku. Wyłączeniemyśli i kontakt z naturą, nawet teraz zimowo uśpioną powinny przynieść efekt, którego oczekujesz. A jeśli to ma był pobudzenie intelektu na kolejny dzień, jednocześnie z wyciszeniem - to wstać godzinę wcześniej - i mała przebieżka truchcikiem... Nie ma to jak przebiec sobie przez pusty park o 5 rano... (i mówi to ta, która przez ponad 30 lat swojego życia była przekonana, że biegać nie potrafi, bo nie umie właściwie w biegu oddychać, nie lubi i nigdy nie będzie... ludzie się zmieniają )
  10. Na uznaniu i z podaniem autorstwa możesz. Ale z linkiem do oryginału na moim blogu
  11. Bardzo mi przykro. Serdecznie współczuję i ślę mnóstwo ciepłych myśli. Dla mnie to była 18 rocznica śmierci kogoś, kto był najbliższym mi i najdroższym człowiekiem na świecie. I to śmierci, której prawdopodobnie mogłam zapobiec... Więc tym bardziej rozumiem Twój ból.
  12. Węsiory są OK. Jak najbardziej. Testowane. Wprawdzie "energia" (jakkolwiek by jej nie rozumieć) przy głaskaniu kamieni nie "kopie", ale samo miejsce przesycone jest specyficzną obecnością. Ja od siebie polecam to ezorozpropagowane bez sensu, ale naprawdę mocne, sprawdzone w działaniu, miejsce w Białowieży. Oczywiście foty mi się prześwietliły... https://picasaweb.google.com/lh/photo/zNcayfSmN8d81WkbUO5fRw?feat=directlink https://picasaweb.google.com/lh/photo/aDLjugO-92BJCtFXJk-Grg?feat=directlink https://picasaweb.google.com/lh/photo/KWnLIaQXLahEEC9W4F-Hmg?feat=directlink
  13. Hech, bo dyskusja polega na wzajemnym poklepywaniu się po pleckach i przytakiwaniu - zapomniałam - a, no i na akceptacji poglądów, wszelkich, nawet takich, które budzą odruch wymiotny... Swoją drogą Ty w tym wątku przypominasz wyjątkowo sfrustrowanego i ujadającego na cały świat ratlerka. I proszę, bez poufałości. Bo abstrahując od alergii, bardzo poważnej, na niektóre odcienie brązu, jestem też wyjątkowo mizoandryczną (skoro już użyłeś psiego porównania) s u k ą, dobry samiec to martwy samiec i jakakolwiek próba, nawet ironicznego, spoufalania się, może skończyć się dla próbującego w sposób bardzo dla niego nieprzyjemny. Gudbaj.
  14. Alez Asatru jako nurt religijny pod ta nazwa powstalo w latach 70 XX wieku... A jesli chcesz sie odwolywac do Forn Sidhr, Starej Wiary, tym bardziej bez znajomosci zrodel zrobisz z siebie debila... polecam na poczatek http://voluspa.org i znajdz tam Havamal. Zajrzyj tez w Google -> Icelandic Saga Database. Zapisy bliskie czasom, do ktorych usilujesz sie odwolywac, mowiace, jak zyli i rozumowali przodkowie niestety udziela Ci odpowiedzi podobnych do tych, ktore juz dostales. Polnocna Sciezka w zadnej ze swoich wersji nie opiera sie na chciejstwie i wyobrazni. Chyba zreszta powinnam jednak przestac dyskutowac, mam wrazenie ze to bez sensu.
  15. Zamiast pytac ludzi, szukaj w zrodlach. Bardziej wiarygodnych, niz wypowiedzi wariata-przestepcy, ktory przypadkiem jest niezlym muzykiem. Pare podpowiedzi, lacznie z odnosnikiem do wywiadu z kims najbardziej chyba w kwestiach wspolczesnego Asatru kompetentnym dostales. Grochem o sciane - zapewne nawet nie zadales sobie trudu, by to poczytac. Ty nie szukales zreszta odpowiedzi, a ja, i to poparta argumentami dostales, ale raczej poglaskania po glowce i powiedzenia 'ach, oczywiscie, masz racje, prawdziwy z ciebie TRU Asatryjczyk'. Brak reakcji na argumenty i niechec do zapoznania sie z podanymi na tacy materialami innymi niz wypowiedzi psychopaty uniemozliwia jakakolwiek dyskusje z Toba. Zreszta kogos, kto sam siebie nazywa faszysta, powinno sie chyba zglaszac policji, n'est-ce pas? Negowania koniecznosci zdobycia wiedzy, ktora pozwolilaby cokolwiek zrozumiec nawet nie skomentuje. Wybaczcie literowki, pisze w pociagu z komorki.
  16. ...tam nie pojdzie bo go rozdepcza. Za to runistom juz pupeczke zawracal, tam tez go zjechano. A ja zapomnialam o przeslaniu z wlasnego awatara :D - oddychaj gleboko, Hrefno, wdech-wydech, spokojnie, nerw szkoda. I perel tez zal nurzac w... masie
  17. Poczytaj sobie, chlopcze, chocby rzeczy spod linkow podanych Ci przez Ulfa. Poczytaj tez rzeczy pisane np. przez Vincenta Enlunda. Zapoznaj sie z materialami historycznymi. Z tym, co pisal Saxo Grammaticus. Albo i nawet Adam z Bremy... Albo Tacyt w Germamii. Poczytaj sagi. Zapoznaj sie tez z sama historia terminu Asatru. Sprobuj wglebic sie w mentalnosc ludow, do ktorych religii chcialbys sie odwolywac. Moze wtedy zrozumiesz, dlaczego na tej sciezce nie ma miejsca ani dla takich jak Varg, ani dla takich jak Ty. Bo kwestia nie polega tylko na przypieciu sobie etykietki, wytatuowaniu Valknuta i powieszeniu na szyi Mjollnira. Ani na gadaniu o rasie i jej czystosci. Ani na zyciu nienawiscia. Zeby zrozumiec nordyjska mentalnosc, trzeba miec wiedze o ludach, ktore konkretny panteon wyznawaly... I dopiero potem prezentuj swoje zalosne teoryjki. Zeby o czyms mowic, najpierw trzeba miec o tym wiedze...
  18. Oj prawda, prawda, Szerszeniu, jeszcze tego nie oddałam, aż leży mi przed nosem, bo aż musiałam sprawdzić: Maria Piasecka: "RUNY - Magiczny dar Odyna", wydawnictwo "Ravi", Łódź 2000, ISBN 83-7229-014-8. Jak na panią P. naprawdę niezbyt toto ezoteryczne - to, co nazywa "wykładnią tradycyjną" całkiem się sensu (imho) trzyma, przy każdej runie jest też fragment poematu. Oczywiście kiedy przychodzi do "strony jasnej", "strony ciemnej" i "słów-kluczy" robi się zabawnie jak zwykle ;) W wybranych pozycjach bibliograficznych ma tam oprócz Thorssona "Tajemnice sag i run" Adamusa - jedyne polskie "źródło", ma też Meadowsa, Pennicka, Svensona, Bluma i Elliota. (o matko... to ja już wtedy zaczynałam? Straszszne..., stara jestem O_o) Pomyliły mi się obie panie... a nie powinny były. Piasecka się przynajmniej specjalizowała. Za to Alla Alicja C. jest niedoścignionym wzorcem zarabiania na głupcach, też chciałabym tak umieć.
  19. Spoko, Brat. Ordnung muss sein, chociaż i tamta wymiana zdań była potrzebna.
  20. yyy... ale to chyba nie do mnie?
  21. ...zwłaszcza, że heathen przyjmują przecież do wiadomości istnienie innych bogów, tyle że nie oddają im czci, pozostając wierni swoim...
  22. Brat, bo Czarna pewnych rzeczy od swoich wymaga... to raz. O czym na pewno doskonale wiesz... I dlatego, że nie Północną, a Zachodnią ścieżką idziesz, a do niej nasz rozmówca nie czuje jakoś inklinacji? No i dlatego, że druid musi rozumieć i tolerować? A dwa - hm, wiesz... otwartość na dialog z ekhem... pomiotami w pewnym kolorze, roztaczającymi wokół siebie smrodek faszyzmu i głośno się w dodatku do tego faszyzmu przyznającymi, chyba nie jest do końca wlaściwym podejściem... ja żałuję, że w sumie byłam zbyt grzeczna (pomijając ocenzurowany fragment). A z drugiej strony zbyt się uniosłam, żeby skierować rozmówcę ku właściwym źródłom, cóż, nic nie poradzę na to, że niektóre poglądy po prostu wyprowadzają mnie z równowagi. No i trzy - mnie do owych kompetentnych chyba zaliczać nie powinieneś, tu powinnam zapobiec mozliwemu nieporozumieniu i coś sprostować... ot, czarownica, robiąca swoje na tej, nie innej ścieżce, bo takim, nie innym bogom przysięgła... skoro asatryjczycy mnie za kompetentną nie uważają, to i Ty nie powinieneś. Że nad sobą nie zapanowałam i musiałam odezwać się do kogoś, kto samym używaniem nazwy bliskiej mi religii, obraża jej wyznawców, nie znaczy, że jestem w tej kwestii kompetentna.
  23. Wybacz Alchemiku, ale po prostu reaguje agresją na wszystko, co z daleka trąci brunatną kupą.
  24. Coldnorth, Być może nie mam prawa wypowiadać się na ten temat, bo jak powiedział mi kiedyś pewien asatryjczyk, nie dość że pełną gębą, to jeszcze w polskim światku asatryjskim prominentny, [edit] którego zresztą bardzo cenię i szanuję i nie śmiałabym się jego zdaniu sprzeciwić, nawet jeśli sama mogłabym być innego [/edit], "dalej mi do Asatru niż z jednego końca Wszechświata na drugi, ale niestety wciąż zdarzają się ludzie nieświadomi, z Asatru mnie kojarzący", mimo to odważę się tu wypowiedzieć. Jako heathen, wierna Północnej Ścieżce i nordyjskim (nie nordyckim, zauważ słownikową różnicę) bogom, uważam, że mam taki obowiązek. Przede wszystkim nie rozumiem, czemu za autorytet uważasz akurat Varga. A nie na przykład Swaina Wodeninga, Marka Stinsona, czy im podobnych ludzi, od lat prowadzących własne kindredy lub od wielu lat kształtujących oblicze tego, co można nazwać dzisiejszym Asatru. I nawet jeżeli część z nich uznaje bardziej hm... folkistowską (czy folkistyczną) wersję tej religii, jednak nadal bardzo jej daleko do rasizmu. Zresztą na terenie Polski, jako trasy wędrówki ludów, my akurat mamy prawo zarówno do wyznawania bogów Północy (bo BYLI na naszym terenie wyznawani, zanim przybyli tu Słowianie), jak i celtyckich (jak wyżej; plemiona germańskie, gockie i Celtowie zasiedlali dzisiejsze ziemie Polski dłużej niż przybyli po nich Słowianie zanim zostali dzięki wyborowi Mieszka schrystianizowani) i traktować to jako ewidentne rodzimowierstwo. A jeśli chodzi o "czystość rasową" ludności dzisiejszej Polski trudno w ogóle o czymś takim mówić... Poza tym naucz się, proszę, prawidłowo używać terminów religioznawczych (a być może też uzupełnj ich zrozumienie), bo pisząc "JUDO CHRZEŚCIJANIE" faktycznie wystawiasz sobie świadectwo jako brunatnej, antyżydowskiej masie, na którą każdy zdrowy asatryjczyk bądź heathen jedynie zwymiotuje... całe chrześcijaństwo jest z pochodzenia bliskowschodnie, każdy chrześcijanin jest judEo- (nie judo) chrześcijaninem, bo ta religia wyrosłą na bazie judaizmu i zdaniem jej założyciela jest judaizmu naturalną kontynuacją. Nic w tym dziwnego - i nie istnieje żadne rozróżnienie na chrześcijan i to, co Ty (być może za Vargiem, ja nie mam nerwów do słuchania czy czytania jego wypowiedzi, wolę wypowiedzi takich, od których można się czegoś sensownego nauczyć) nazywasz "JUDOchrześcijanami". Prawda, że myślenie judeochrześcijańskie, podobnie zresztą jak islamskie, obce jest rdzennej kulturze europejskiej, ale nie należy z tego wyciągać wniosków obejmujących kwestie rasowe. Natomiast to, co piszesz o porzucaniu słabych czy kalekich na pastwę losu w ogóle nie ma nic wspólnego z kwestiami rasowymi i tym, co nazywasz "czystością rasy". To czysty pragmatyzm, bardzo częsty w wielu społecznościach żyjących w niezbyt łatwych (eufemizm!) warunkach. Od Spartan przez wiele plemion afrykańskich i nie tylko, aż do nawet XVIII-wiecznych jeszcze górali podhalańskich. Porzucanie upośledzonych nie miało nic wspólnego z rasą czy czymkolwiek w ten deseń. Chodziło po prostu o nieobciążanie społeczności jej przedstawicielem, który nie mógł być produktywny, a musiał być żywiony, podczas gdy otoczenie umożliwiało dostęp tylko do ograniczonych zasobów. Uważano, że dziecko można zrobić nowe, zdrowe, a i społeczności będzie łatwiej, gdy nie będzie obciążona kaleką, i posłanie kaleki od razu za Zasłonę Światów oszczędzi mu cierpień w życiu... Jeśli chodzi o brak tolerancji dla islamskiej ekspansji (należy zresztą przy okazji rozróżnić pojęcia tolerancji i akceptacji) - nie ma to moim zdaniem wiele z faszyzmem wspólnego. Natomiast brak tolerancji (a jak to sobie wyobrażasz? Zamierzasz latać z pochodnią i podpalać kościoły, najlepiej w czasie nabożeństwa?) dla chrześcijaństwa nie jest raczej możliwy... zajrzyj sobie do słownika i sprawdź definicję słowa "tolerować"... Poza tym... to właściwie nie bardzo rozumiem, czemu wdaję się z Tobą w jakiekolwiek dyskusje... chyba dlatego, że Twoja wypowiedź rzuca dość parszywe światło na religię, z którą się identyfikuję, a Twoje wypowiedzi wskazują na to, że i Ty chciałbyś się identyfikować. Jednak brunatnej masie nic się nie tłumaczy... I tak, z poglądami zatrącającymi o faszyzm nigdy nie zostaniesz asatryjczykiem. Bo Asatru to religia grupowa, plemienna. A żadna asatryjska grupa nie zaakceptuje Cię i nie uzna za swojego, jeśli będziesz je prezentował, usiłował wprowadzić w życie i nawoływał do nich innych. Siostra, wybacz, musiałem cię troszkę ocenzurować. Ten tekst był za mocny. Alchemik
  25. Chrzanowska przede wszystkim równiuśko splagiatowała Thorssona, zdaje się, że miała nawet jakieś problemy prawne w wyniku tego plagiatu. Przynajmniej dotyczy to jedynej jej sensownej książki na temat run (od tej z kolei ja zaczynałam, laaaata temu) - "Magicznego Daru Odyna".