Hrefna

Użytkownicy
  • Zawartość

    545
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Hrefna

  1. Zajmuję się magią. Nie ezoteryką, a magią. Stąd moja obecność tutaj. Niestety, szerokie a puste słowo "ezoteryka", którego współczesne zastosowanie nie ma nic wspólnego z jego słownikowym i definicyjnym znaczeniem, tę dziedzinę życia też stara się połknąć. A w większości wypadków - sądząc, niestety po jakości publikacji, ktoś, kto "daje wyraz" książką - daje wyraz nie temu, co sam robi "w dziedzinie duchowej" (cokolwiek by to nie znaczyło), ale raczej swojemu cwaniactwu i umiejętności zarabiania kasy na naiwnych, którym każdy kit da się wcisnąć. W każdym razie 99% pozycji zalegających w księgarniach na półkach z napisem "ezoteryka" świadczy jedynie o tym, stanowiąc przy tym straszliwy chłam, obrażający inteligencję czytelnika o iq wyższym niż 50... I nadal nie rozumiem zupełnie pojęcia "praca duchowa"... jest dla mnie równie puste, jak słowo "ezoteryka" używane w popularnym znaczeniu.
  2. Autobus czy tramwaj? ;) A co to jest "praca duchowa"? I do czego służy? Niektórzy po prostu robią swoje i tyle... Rozsądny człowiek tak nazwany strzeliłby nazywającą go tak osobę w pysk...
  3. Nie, sosnowiczaninie, to nie jest ezoteryka. Ezoteryka to obraźliwe słowo, określające radośnie mieszających mydło z powidłem i polecających tę mieszankę jako danie dla smakoszy. Ja debilizmem nazwę stosowanie czegokolwiek bez próby nawet zapoznania się ze źródłowym kontekstem tego czegoś. Bez tego jest to zawsze jedynie radosna wydumka, personalna lub grupowa, to bez znaczenia. I stosowanie natywnej nazwy wobec tej wydumki jest poważnym nadużyciem. Nikt nikogo nie zmusza do przyjmowania natywnych kontekstów - ale ich znajomość i zrozumienie jest dla KAŻDEGO narzędzia magicznego czy pokrewnego bezwzględnie konieczne... dopiero znając je można na ich podstawie tworzyć coś własnego, nie odwrotnie. No, ale zdobywanie i poszerzanie rzetelnej wiedzy jest taaaakie nudne i niemodne... lepiej łykać ezopapkę. Niech żyje lenistwo, nieużywanie mózgu, konsumpcjonizm i stosowanie gotowych, prostych rozwiązań - cóż, takie czasy dziś mamy.
  4. Żelazna konsekwencja to cecha człowieka dojrzałego i odpowiedzialnego za własne postępowanie i wybory... Jej brak jest oznaką niedojrzałości i rozmemłania. I wbrew pozorom nie ma ona nic wspólnego z brakiem elastyczności... Inna rzecz, że dokonany wybór i zdecydowane poglądy, przy których się obstaje (a mogą one ulec zmianie po przedstawieniu odpowiednio przekonywających argumentów) wcale nie oznaczają, że droga, którą się idzie, została raz na zawsze wytyczona... Skąd takie przekonanie? Na jakiej podstawie? Poza tym krytykujemy tu publicznie prezentowane poglądy, a nie ludzkie wewnętrzne - i bardzo prywatne - postawy, a to: zaczyna wyglądać na przytyk personalny - lub nawet wielopersonalny - a na pewno jest nadinterpretacją i dowodzi braku znajomości backgroundu, będąc przy tym oceną postaw na podstawie nie popartych niczym wrażeń.
  5. eee... czy ja mam właściwe wrażenie, że nawołujesz do jakiejś zbiorowej orgii? :D:D:D
  6. Hihi... ja też od jakiegoś czasu kombinuję nad stworzeniem jakiegoś sensownego zestawu oghamicznego, tyle tylko że chyba wejście na ezorynek byłoby trochę... wstydliwe... i nie wiem jak sprzedać z takim zestawem wiedzę źródłową, przecież to takie... nieciekawe... Zestawów typu "Drzewa mówią" już trochę jest - i właśnie do Oghamu odnoszą... tylko żal zadek ściska, kiedy się widzi co to - łącznie z zestawem wydanym przez OBOD ("Celtic Tree Oracle" bodaj, czy jak to nazwali), a druidzi przecież do licha powinni choć trochę wiedzieć, z czym się Ogham je... Inna rzecz, że OBOD to niestety ezodruidzi... czego się spodziewać po epigonach pana Nicholsa... toć to prawie jak gardnerianie...
  7. Mamusiu, ratuj...
  8. Dodatkowo chodzi tu o jeszcze jedną rzecz - o radosne zawłaszczanie sobie przez współczesną ezoterykę idei i rzeczy pochodzących z różnych kultur i łączenie ich w jeden radosny mix. Nawet jeśli dla łączącego w jakiś sposób to działa, to nie znaczy, że ma cokolwiek wspólnego z ideą źródłową. A pomijanie źródłowego kontekstu jest po prostu głaskaniem powierzchni, bez zajrzenia pod nią i wyciągnięcia z używanej idei maksimum skuteczności. Moim zdaniem należy wyraźnie odróżnić runy wykorzystywane we współczesnej ezoteryce (dotyczy to także np. czakr czy Drzewa Świata, czy kabalistycznego Drzewa Życia) od idei źródłowych. I wyraźnie podkreślać owo rozróżnienie. Nie jest to zresztą tylko moje zdanie, wśród heathen podnoszą się coraz silniejsze głosy przeciwko wykorzystaniu związanych z tą religią symboli, np. run w sposób z kontekstu wyrwany - o, na przykład: W związku z tym można uznać, że wyznawana religia wręcz nakłada na niektórych z nas obowiązek prostowania dotyczących run mylnych interpretacji i dezinformacji. Podobnie jak chrześcijanie powinni zdecydowanie reagować na teksty typu "Jezus - ach, to ta łagodna ciota, która dała się przybić do krzyża w ramach odkupienia bliżej nieokreślonych grzechów bliżej nieokreślonego ogółu ludzkości" Nic zresztą nie stoi na przeszkodzie każdemu przyjmującemu i stosującemu wyrwany z jakiegoś natywnego kontekstu element, zagłębić się w ten kontekst i uzupełnić wiedzę, być może także sprostować błędne przekonania. Nie musi stawać się zaraz wyznawcą jakiejś religii czy systemu filozoficznego - ale zwykła przyzwoitość i dążenie do perfekcji w posługiwaniu się zawłaszczonym z danego systemu narzędziem powinny zmuszać przynajmniej do zapoznania się z systemem źródłowym. Znać go po prostu wypada, jeśli stosuje się wyrwane z niego idee. W innym wypadku to będą nadal ezoruny, ezoczakry, ezoogham, ezokabała i wiele innych ezorzeczy, współczesne wynalazki, działające tak, jak działają kawowe esy-floresy na bibule, o ile poruszają podświadomość użytkownika. Pomijanie źródła, a przyjmowanie jedynie ezoterycznych "zdobyczy" (które są moim zdaniem raczej antyzdobyczami) jest tylko ograniczaniem użyteczności stosowanego narzędzia i odcinaniem się od zrozumienia zasady jego działania - więc po co je stosować, nie umiejąc wyciągnąć z niego właściwej skuteczności? No, chyba, że ktoś nie szuka rzetelnej wiedzy i nie chce rozumieć zasady działania rzeczy, których używa. W takiej sytuacji - jego wybór (i strata), niech jednak będzie świadom tego, że mógłby osiągnąć o wiele więcej, gdyby zapoznał się z pochodzeniem rzeczy przez siebie stosowanej i całym bogactwem kultury, która ją wytworzyła. Oczywiście staje się to prawie niemożliwe, jeśli ktoś chce łączyć runy z Kabałą, Tarotem, czakrami, prawem Karmana ezopopularnie zwanym "karmą" i hinduistycznym systemem reinkarnacji. No, chyba że konikiem tej osoby jest kulturoznawstwo, ma zacięcie naukowe i dysponuje ogromną ilością wolnego czasu. Ale o zasadności tworzenia i stosowania takich mieszanek wielokrotnie i na wielu forach już mówiono, podając obrazowy i bardzo adekwatny przykład wrzucanych do miksera różnych pyszności i efektu końcowego, który jeden tylko skutek może wywołać... I właśnie zwrócenie ku źródłom rzetelnej wiedzy mają na celu pojawiające się w różnych wątkach posty odsyłające ludzi do pierwotnych źródeł lub krytykujące ich nieznajomość i pomijanie.
  9. Matko kochana... jakich sekwencji? Jakiej energii? Czyżbyśmy znów zmierzali do promieniowania kształtów?
  10. ...a na każdym oczywiście runiczny znak...
  11. Pod warunkiem, że w ogóle były jakieś wcielenia... Zresztą jakoś tak się składa, że niemal każdy dłubiący w jakimś systemie magicznym był albo "kapłanem", albo "szamanem", "wodzem", albo przynajmniej "wysoko urodzonym wojownikiem"... w takim razie skąd siębrali szarzy zjadacze chleba, będący kilentelą wiedźm albo szamanów czy pracujący na owych wodzów i wojowników? I co się z nimi stało?
  12. Bo należy odróżnić runy od ezorun. Które mógłby zastąpić dowolny system znaków, wymyślony przez używającą go osobę, jeśli przypisze do nich odpowiednie znaczenia, a symbole będą odpowiednio poruszać jej podświadomość. Jak napisała Szept - mogą to być nawet esy-floresy z kawowych fusów. Tylko jaki takie cuś będzie miało związek z siecią Wyrd? Jak ją naginać i kształtować, nie wiedząc, że w ogóle można? Ba, że w ogóle coś takiego jest? To samo dotyczy rosnącego ostatnio w ezopopularności Oghamu - bez powiązania z Siecią Życia - z odniesieniem jedynie do paru gatunków drzew i wtrętami tarotowymi, co staje się popularne i pojawia w wydawanych zestawach książczyna-talia - nie wyciągnie się z niego minimum skuteczności. I jak sądzę dotyczy to wszelkich systemów, które gdzieś były natywne - pominięcie natywnego kontekstu czyni z wyjętej z niego idei jedynie trochę działającą zabawkę, dającą tylko ułamek tych możliwości, które osiąga sie po wgłębieniu w kontekst natywny... Podejrzewam, że niestety podobnie należy odróżnić czakry od ezoczakr... BTW, kiedyś, kiedy jeszcze zajmowałam się wróżeniem (a uważam, że wiedźma powinna się specjalizować - i jak magia to już nie wróżby, bo na czymś się wtedy traci) - wróżyłam z układu herbacianych fusów, które zostawały w filiżance, z której "petent" (zwykle była to petentka) pił. I zdaniem owych "petentów" sprawdzalność była spora...
  13. Hm... a propos uziemienia - czasem wystarczy moment, bez żadnych wizualizacji - przestawienie się ze stanu rytualnego na "codzienny" - w drugą stronę też działa...
  14. ojej... przypomniał mi się Druidcraft Tarot niejakiego Carr-Gomma, zwanego (dość słusznie) Karkołomem. Gdzie Rzym, gdzie Krym? Co ludom nordyckim do Tarota? A przenoszenie tarotowych zasad na runy jakoś mi nie pasuje. Podobnie jak czytanie w wersji czysto wróżebnej (a nie stricte dywinacyjnej - czyli w sensie pytania o radę itd.)
  15. ale którym szefem i na jakiej górze? Mój Szef nie dość, że sam magię stosuje, to jeszcze w jej stosowaniu pomaga... i nie tylko on...
  16. o to to... chociaż kiedyś (taka młodzieńcza fanaberia) chciałam je o połowę zmniejszyć
  17. Tja... Ale i z tym brakiem równowagi się zgadzam. Bo niby każdy, podobnie jak wewnętrzne dziecko, które trzeba czasem dopuścić do głosu i dopieścić, nosi w sobie ulamek osobowości odpowiadającej za rozumowanie, sposób odczuwania i zachowania obiegowo przypisywane płci przeciwnej i dlatego w sumie w ogóle jesteśmy w stanie się zrozumieć, dogadać i żyć razem, a nie tylko schodzić się w czasie rui w wiadomym celu... Ale rozwijanie w sobie tych elementów, które wiążą się z płcią przeciwną, a tłumienie tych, które wynikają z przyrodzonej, jest jakieś takie... nienaturalne i niezrównoważone właśnie. Takie fuj. Ja tam wolę być babą, która wprawdzie woli nóż od nowego ciucha albo pantofli, ale jednak zdecydowanie babą... i nie wyobrażam sobie rozwijania męskiej części mnie przez uczestnictwo w jakichś totalnie męskich grupach, chociaż zaproszenie od czasu do czasu na męską wódkę przyjmuję chętnie, bo jest ciekawsza od babskich popijaw
  18. Lisa i Raven chyba mają jakieś potomstwo... więc wygląda na to, że facet, ale tylko biologicznie...
  19. Facet z takiej odmiany neopogaństwa wiccanoidalnego, która oddaje cześć jedynie bogini, boga przyjmując do wiadomości, ale mając gdzieś... tak w skrócie. o: http://www.zbudapest.com/dianic-wicca-witch.html czyli facet zajmujący się duchowością kobiecą i rozwijający w sobie kobiecy aspekt osobowości...
  20. ...i tak nie ma zjawiska bardziej przerażającego, niż wiccanin dianiczny, płci (podobno) męskiej. Miałam parę lat temu okazję poznać jednego takiego, o porażającej ksywie "Raven Blackbird", męża jednej z luminarek tego ruchu, bliskiej przyłaciółki Zuzi Budapest. Ja pier... mężczyzna do tego stopnia okaleczający się mentalnie naprawdę nie zasługuje na miano "mężczyzny"...
  21. Illum - ze staropolska byloby wiedun ;)
  22. Szepcie, według opisu i starej tradycji ja jestem ciotą... jak bardzo dzisiaj to określenie nie byłoby pejoratywne...
  23. Zgadza się, wiedźmą się (moim zdaniem) jest... i co tu więcej mówić... Wydaje mi się, że tak po prostu stać się nią nie można. Czasem mogą w życiu nastąpić pewne wydarzenia uwrażliwiające, otwierające na pewne sprawy - ale nie można - jak sądzę - zalożyć sobie "będę wiedźmą" - i się nią stać. To dzieje się... samo. To sposób patrzenia na świat, także pewnego rodzaju asertywność. Magia nie jest składową konstytuującą, ale w sumie jest... elementem życia wiedźmy, który po prostu jest w nie wbudowany, choć niekoniecznie musi to być magia polegająca na przekształcaniu świata wokół siebie, może też polegać na wsłuchiwaniu się weń, obserwacji, także metodami pozakartezjańskimi, niekoniecznie rozumowymi. Istnieje pojęcie poznania emocjonalnego - i jest to moim zdaniem nieodłączny element bycia wiedźmą... Bo przede wszystkim rozumieć świat, czuć i wiedzieć, nie bać się czucia. Cechą konstytuującą wiedźmę jest zarówno pęd do wiedzy i zrozumienia świata i mechanizmów jego funkcjonowania, jak i umiejętność ich wykorzystania w razie potrzeby. Umiejętność słuchania, postrzegania, wczuwania się w cały świat, ludzi, siebie. A wiedza i zrozumienie to dobra najważniejsze, czasem trzeba dla nich zrezygnować z tego, co ludzie nazywają szczęściem... bo wszystko w życiu ma swoją cenę. Moim zdaniem poszczególne określenia podane przez Szepczącą są jakby... specjalizacjami. Nie można ich stosować zamiennie. To tak, jak lekarzem jest i ginelokog i pediatra, ale pediatra nie jest ginekologiem - tak mi się skojarzyło... Generalnie pojęcie "wiedźmy" w takim znaczeniu jest bardzo zbliżone do pojęcia druida - tego, który rozumie świat i jest to jego cecha podstawowa... i wcale nie musi stosować magii, czy doradzać innym, jego podstawowym zadaniem jest wiedzieć i rozumieć - dokładnie tak jak w wypadku wiedźmy... Z ta różnicą, że druidzi kształcili się, długo, przez cały 19-letni cykl lunisolarny - i kształcenie to obejmowało również pewne techniki, które wiedźma ma hm... jakby "wbudowane" - właśnie te, które umożliwiają pozarozumowe poznawanie rzeczywistości. Chyba mi to trochę kulawo wyszło. Bo pewne rzeczy się wie i czuje, ale gadać o nich nijak...
  24. Mnie zupełnie nie pasuje, nie pasowało w sumie nigdy, zawsze mi w starych ezopogańskich czasach przeszkadzało to jego ukobiecenie.