Hrefna

Użytkownicy
  • Zawartość

    545
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Hrefna

  1. stosik, stosik... gdzie są zapałki? :D
  2. Ani mnie. A gdyby przypadkiem okazało się, że jednak stworzył, trzeba byłoby iść się powiesić - choćby po to, żeby ten akt twórczy cofnąć... (a przy okazji złożyć się na ofiarę bogu znacznie właściwszemu... )
  3. skoro nie ma rzeczy niemożliwych i sam o tym wiesz, to popracuj nad ortografią, bo sorki, ale zęby bolą, kiedy się Twoje posty czyta... a ad meritum - nie głupota. Przekonanie, że ma się rację, niezależnie od przedstawianych argumentów. I powyżej mamy tego ewidentny dowód. A jeśli wierzysz w Absolut, taki, jak go przedstawiasz - to NIE JESTEŚ chrześcijaninem i temat Ciebie w ogóle nie dotyczy. Kropka. Teraz tylko trzeba godności, żeby to otwarcie przyznać i gotowe... Temat jest ogólny - dotyczy chrześcijańskich postaw w stosunku do ezoteryki i konfliktu sumienia, który zajmowanie się nią powinien budzić. Dotyczy chrześcijan, ze szczególnym naciskiem na katolików, najwyraźniej nie Ciebie, rastar. Więc bez wtrętów osobistych pozwól dalej toczyć się dyskusji.
  4. Marcus: Religia ma swój wymiar społeczny. Inaczej widzisz boga niż społeczność wiernych - nie masz prawa się z tą społecznością identyfikować - bo pomijając wszystko - masz do czynienia albo z własnym myślotworem, którego bogiem nazywasz, albo z innym bogiem, niż całość społeczności... Chrześcijanin nie ma prawa do gnozy - poznaje boga za pośrednictwem kapłanów i objawienia, do którego w katolicyzmie zaliczana jest Biblia i tradycja, jedno i drugie natchnione przez Ducha świętego, Odrzucanie jednego i drugiego jest grzechem przeciwko duchowi świętemu - więc wracamy do mojego poprzedniego postu... Już sama próba pominięcia tych źródeł objawienia lub niezgadzania się z nimi jest grzechem... Facepalm. No facepalm jak nic. Poproszę taką emotkę... tymczasem od siebie:
  5. ale w takiej sytuacji PO CO przystępuje do sakramentów? Moim zdaniem sakramenty mają za zadanie nałożenie pewnych blokad - i zwłaszcza przyjęte w pełnym otwarciu i zgodzie na ich religijne efekty - spełniają również swoje zadanie magiczne. Nie wiem nic o wpływie na czakry, bo nie przyjmuję do wiadomości ich istnienia, ale widziałam wyraźną i narastającą w czasie różnicę w mentalności i... uwrażliwieniu na pewne rzeczy u kilku osób, którym rytualnie skutki sakramentów usuwałam, na ich własną prośbę zresztą. Więc coś w tym jest... nie będę zagłębiać się w rozważania aż tak rozbudowane, jak swego czasu robił to na Tarace niejaki Alhean - zresztą jego tekst(y) każdy może sobie przeczytać tutaj: http://www.taraka.pl...id=zloddusz.htm - w jednym się z nim zgadzam - w ocenie Jahwe jako bytu pomniejszego, karmiącego się wiernymi, a ofiary ludzkie nie są teraz może tak wyraźne i krwawe, jak miało to miejsce z córką Jessego, ale składane stale...
  6. Ja bym nie powiedziała, że jest głupcem. Ja powiedziałabym, że sądzi, że wie lepiej... a nie wiadomo co gorsze, głupota czy przemądrzałość. Czyli po prostu jest zatwardzialym grzesznikiem, dla którego nie ma ratunku. Cóż, jego problem i jego potępienie. Albo skoro jego/jej sumienie nic sobie nie robi z zasad religijnych i wyraźnie postawionych zakazów, to nie jest chrześcijaninem/katolikiem. Tylko nie ma na tyle jaj, żeby się po prostu od wspólnoty odłączyć. Być może ze strachu przed potępieniem właśnie, na które jego postępowanie i tak go/ją skazuje... widać z innym bogiem ma do czynienia, niż reszta wiernych i cała instytucja - niby nic dziwnego, bo bogów jest na świecie wielu, ale zgodnie z zasadami wyłączności, samo to już stawia go po drugiej stronie barykady... Wiele religii jest zresztą nieodłącznie związanych z magią. I chrześcijaństwa to nie omija - każdy akt sakramentalny jest przecież aktem magii ceremonialnej - (dotyczy to sakramentów katolickich, prawosławnych, rytu ormiańskiego i etiopskiego, u protestantów to działa inaczej, bo u nich sakramenty, z eucharystią włącznie, są aktem symbolicznym, ale i oni nie mają prawa zajmować się sprawami ezoterycznymi i i to na podstawie samej biblii - sola scriptura) - tyle że w tych wyznaniach jedynymi osobami autoryzowanymi do uprawiania magii - i to generalnie jednego gatunku - tej religijnej właśnie są kapłani - a święcenia kapłańskie są przecież rodzajem inicjacji owe działania umożliwiającej - dlatego świeccy nie odprawiają mszy, a jeśli nawet - jest to zabawa w księdza, bez realnie zachodzącego przeistoczenia na ołtarzu..Otrzymuje się autoryzację wspólnoty i boga, któremu się służy (dla mnie ze względu na restrykcje i założenie wyłączności kultu niekoniecznie boga, raczej pomniejszego bytu, który się świadczonym kultem karmi) do wykonywania działań magicznych ku jego czci i dla dobra wiernych i udostępniania im przeżywanego misterium. Swoją drogą przy chrzcie chrzestni w imieniu delikwenta wyrzekają się w jego imieniu kontaktu ze wszystkim, co nie pochodzi od boga, ale od jego adwersarza - zatem i spraw ezoterycznych... rastar i marcus - nikt tu nikomu nie dyktuje w co ma wierzyć, a w co nie, jednak widząc pewne postawy każdy ma prawo z nimi dyskutować. Co niniejszym czynimy. Biorąc pod uwagę zresztą inną niż założona przez chrześcijan konstrukcję (za)świata - pewne postawy kwalifikują do Nastrondu - czyli na drugą stronę barykady jak przyjdzie co do czego.... Swoją drogą (a to mnie naszło po spojrzeniu w sygnaturę naszej ulubionej interlokutorki) - smutna to religia, w której człowiek jest sługą. Czyimkolwiek, nawet boga... [edit] Marcus - w Biblii nigdzie nie jest powiedziane o tym, że szatan zostanie zbawiony - rzuć proszę odpowiedni cytat na potwierdzenie swoich słów.,.. już pomijając wszystko inne, to zbawienie dotyczy wyłacznie ludzi, a szatan jest bytem innego rodzaju - dlatego syn boży urodził się jako człowiek, a nie np. upadły anioł... chcesz cytatu biblijnego? Proszę bardzo - dwa najdobitniejsze: Pwt. 18:10-12 wyraźnie i bez wątpliwości do "obrzydliwych w oczach Pana" zalicza każdego, kto by "uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie i czary; kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych". A mój ulubiony werset, Wj. 22:17, mówi wprost: "Nie pozwolisz żyć czarownicy". A wśród przykazań boskich - w dekalogu - jest powiedziane - "nie będziesz miał innych bogów obok mnie" - i z jednej strony zakłada to ich istnienie, a z drugiej - pewne rzeczy, te, z którymi mają do czynienia ludzie zajmujący się ezoteryką czy magią - choćby energia, którą posługują się ludzie zajmujący reiki - nie od Jahwe pochodzi (japońscy mistrzowie zabiliby śmiechem gdyby im takie skojarzenie zaproponować) - więc zajmowanie się takimi sprawami jest łamaniem tego przykazania. Zresztą jak już przy łamaniu przykazań z nadzieją, że się wszystko upiecze jesteśmy - ilu chrześcijan sypia jedynie z sakramentalnie poślubioną żoną/mężem? Nie próbując niczego przed ślubem? Nawet z osobą, z którą się ten ślub zamierza wziąć bez sakramentalnego uświęcenia to i tak cudzołóstwo... Chrześcijaństwo - i to tym razem we wszystkich swoich odłamach, autoryzuje jedynie seks uświęcony sakramentem i i stoi to w dekalogu jak wół - "nie cudzołóż" - przykazanie chyba najczęściej pomijane z całej dziesiątki... więc dlaczego nie zabijają i nie kradną na przykład, skoro "mówienie fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu" czy pożądanie żony lub rzeczy bliźniego też są na porządku dziennym? Wybiórcze traktowanie obowiązujących zasad? I wybieranie sobie z nich tylko tego, co nam odpowiada? Z nadzieją na to, że i tak wszyscy, z szatanem włącznie będą zbawieni? A więc świadome grzeszenie przeciw miłosierdziu bożemu i Duchowi św. Ten grzech akurat zaliczany jest do śmiertelnych i nie ma dla niego wybaczenia. i... żałosne jest, że innowiercy lepiej znają pisma i zasady jakiejś religii niz jej wyznawcy - świadczy o powaaaaażnym podejściu do spraw religii, z którą się adwersarze identyfikują...
  7. hyhyhy... ale wiecie, "jeżeli oni mają rację", to marne nas w tym piekle czeka towarzystwo...
  8. Dokładnie tak, zgodzę się z Szepczącą. Ludzie długo siedzący w magii czy praktykach szamańskich na pewnym etapie musieli dokonać wyboru. Niektórzy zresztą nie musieli, bo z religią katolicką nie byli związani wcale. I nie jest to kwestia nawet unikania grzechu. Nie chodzi o to, że odchodzę od kościoła i mam grzechy z głowy - chodzi raczej o zupełnie inną mentalność, zupełnie inne pojęcie o ludzkiej i boskiej kondycji i zupełnie inną eschatologię. Może nie uwierzysz, Koralu, ale są religie, w których pojęcie grzechu i winy w ogóle nie istnieje i nie ma konieczności bycia zbawionym, nie ma zresztą od czego; religie, w których człowiek nie klęka przed bogami, ale porozumiewa się z nimi jak równy z równymi, choć oni mogą więcej... i często nie prosi ich nawet o pomoc w życiowych sprawach, bo nie pozwala mu na to swoiście rozumiana godność, ale spotyka się z nimi jak ze starszymi krewnymi. Religie, które dają ludziom przede wszystkim cel tu i teraz, a i po tak zwanej "tamtej stronie" cel równie konkretny, znacznie konkretniejszy niż po prostu wieczyste wysławianie boga... Ba, są nawet i takie religie, w których magia jest narzędziem kontaktu z boskością. I nie mówię tu o śmiesznym ezoterycznym kulcie z Wysp Brytyjskich akurat - ale pewne praktyki magiczne przenikają się niekiedy z religijnymi i dzięki stosowaniu różnych technik można sobie zupełnie realnie z bogami porozmawiać. Bez klękania, bez wznoszenia oczu do nieba z nadzieją, że prośby zostaną wysłuchane, po prostu jak na rodzinnym spotkaniu. Wszystko w życiu ma swoje konsekwencje - jeśli mówi się a - i zaczyna zajmować pewnymi sprawami, taka decyzja też ma swoje reperkusje. Nawet zresztą w najzupełniej ludzkim prawie wyraźnie mówi się, że nieznajomość przepisów nie jest usprawiedliwieniem ich łamania. Tym bardziej dotyczy to praw religii... A jeśli ktoś wyobraża sobie Boga inaczej, niż widzi go całość wspólnoty, z którą się identyfikuje - najwyraźniej ma do czynienia z innym Bogiem niż reszta owej wspólnoty i wówczas nie powinien określać się jako jej członek - swoją drogą ciekawe ile egregorów jest w tej chwili podpiętych pod hasło "Bóg chrześcijan" - na pewno co najmniej kilka - i to mocno się od siebie różniących. Wracając do tematu - sugestia sugestią, ale mówi się, że bierzmowanie, zwłaszcza przyjmowane w pełnym otwarciu i świadomie, zamyka wrażliwość na pewne sprawy. Natomiast same doznania opisane przez autora (i chrzanić nieszczęsne czakry, nawet czterdziestego ósmego oka) mogą wskazywać na jeszcze jedno - podświadomość, która sama wskazywała, że coś jest nie w porządku na łączach między Bogiem a delikwentem. I stąd nieprzyjemne wrażenie po dotknięciu czoła olejem sakralnym... natychmiast przypomina się afrykańska (szamańska zresztą ;) ) metoda rozpoznawania złodziei bydła... A sprawa chrześcijan i ich sumienia - dokładnie - ale "gdy widzisz zło, złem je nazywaj" - i widząc pewne postawy, ludzie, którzy wyznają taką filozofię jak najbardziej mają prawo te postawy oceniać., Według własnego oglądu świata i własnego kręgosłupa.
  9. Moment, religia nie jest dobrem konsumpcyjnym, które się nagina do siebie. Albo człowiek nagina siebie, spełniając wszelkie dyktowane przez nią zasady, w sposób najlepszy, jak potrafi, albo jest hipokrytą. Trzecim wyjściem jest odejście od religii, która stawia warunki nie do wypełnienia. I nie dotyczy to tylko spraw ezoterycznych, ale również np. małżeństw homoseksualnych, związków pozasakramentalnych i seksu pozamałżeńskiego. I wielu innych rzeczy też... Ale pozostając w temacie ezoteryki - nawet tak niewinne sprawy jak wróżby mają w katechizmie swoje miejsce i są ocenione wyraźnie i bez wątpliwości - proszę uprzejmie: (a wcześniej) W związku z tym osoba zajmująca się ezoteryką i uważająca się za katolika albo trwa w niewiedzy, grzesząc nieświadomie, albo się samooszukuje, albo trwa w grzechu ciężkim. Czyli skazuje się na piekło, ze szczeniackim przekonaniem, że "jakoś to będzie", "się upiecze", albo dobry pan Bozia jest taki dobry, że wszystko wybaczy i tak... Dodam jeszcze, że oczywiście wszystko, co nie pochodzi od Boga przekazane przez kapłanów, pochodzi od wzmiankowanych w cytatach "złych mocy"... jakkolwiek by ich nie rozumieć. Mam jeszcze pojechać cytatami biblijnymi? W których wyraźne jest stwierdzenie, jakie sprawy zaliczane są do "obrzydliwych w oczach Pana"? Jahwe jest bardzo zaborczym demonem, nie jest w stanie dzielić się swoimi ofiarami z kimkolwiek - a i samodzielne myślenie nie jest niestety wśród jego wyznawców cnotą, raczej przeciwnie... człowiek, który myśli samodzielnie, zwłaszcza o sprawach etyki religijnej, to kandydat na potępienie...
  10. ...i osądzi, jak na to zasługujecie. My przynajmniej jesteśmy szczerzy w naszych osądach i wypowiedziach, zarówno wobec siebie, jak i wobec innych. Do bólu szczerzy. Jeśli komuś to przeszkadza, to ma problem. Ze sobą. A ja do podważania radośnie dodam jeszcze że wcale niekoniecznie istniała historyczna postać znana dzisiaj jako Jezus z Nazaretu. Raz, że na przełomie er taka miejscowość w ogóle nie istniała, a dwa, że wzmianka u Józefa Flawiusza, żyjącego w diasporze - i nie wiem, już, kto za kim cytował, Flawiusz za Tacytem, czy Tacyt za Flawiuszem (chyba to drugie) - nie dość, że jest jedyną, pozabiblijną wzmianką kronikarską dotyczącą istnienia takiej postaci, a dwa, że wielu historyków uważa ją za falsyfikacyjny wtręt, dodany później... EOT
  11. To nie tak, że kruki były u Celtów symbolem zła. Również i dlatego, że Celtowie nie znali podziału na jednoznaczne zło i dobro, to były ludy bardzo pragmatyczne i raczej oceniały rzeczy na zasadzie korzyści lub jej braku. To, co jest ciemne, noc, jest jednocześnie źródłem życia... a kruki w swojej wędrówce, towarzysząc Słońcu byly w tym bardzo chtoniczne. Nie Bodb, a Badb - nieprawidłowa pisowania jest dość często spotykana w popularnych tekstach polskojęzycznych (typu pan Matela na przykład) ze względu na wymowę - to jedno z wielu imion bogini znanej najpowszechniej jako Morrigan, bogini nie tylko wojny, ale również magii, szału zarówno bitewnego, jak i twórczego. I śmierci, nie tylko na polu bitwy. Formę kruczą przyjmowała nie tylko, żeby obserwować pola bitew - po prostu dlatego, że lubiła tę formę, podobnie jak lubiła pokazywać się ludziom jako Piorąca nad Strumieniem... Bogowie mają swoje przyzwyczajenia, czasem dla nas mało zrozumiałe ;) Formę kruczą często przyjmowali też niektórzy przedstawiciele ludu Sidhe, zwani Dubh Sidhe - Ciemnym Ludem. Również popularne szkockie banshee (Bean-Sidhe - w pierwotnym znaczeniu żeńskie przedstawicielki Ludu, dopiero po chrystianizacji jednoznacznie uznane za mroczne wieszczycielki śmierci, a przecież dla Celtów ,śmierć nie była niczym smutnym, była tylko wprowadzeniem w czas przerwy w ziemskiej egzystencji i przejściem zmarłego do Krainy Lata) chętnie przyjmowały kruczą postać - u nas ten rodzaj istoty kojarzony jest raczej z pójdźką (taki gatunek sowy ). Celtowie wyraźnie doceniali inteligencję kruków - Tha gliocas an ceann an fhitich - stare gaelickie powiedzenie oznacza mniej więcej tyle, że "w kruczej glowie jest mądrość". Postać kruka lubiła też szkocka bogini Cailleach - dość szczególna - w Samhuinn będąca wieszczącą śmierć i zimę staruchą, przez okres zimy młodniejąca, by na Beltane stać się młodą dziewczyną... co bardzo radośnie pochwycili współcześni ezoneopoganie, bo im się to w schemat kolą roku wpisuje... swoją drogą w szkockich wioskach funkcjonuje rzeczownik cailleach, oznaczający wiedźmę, czarownicę, guślarkę... Jeśli dla odmiany chodzi o Brana - kruk był jego totemicznym towarzyszem i symbolem mądrości i proroctwa. Dość szczególny jest wyraźny do dzisiaj związek kruków dla odmiany z Branem Błogosławionym, zdekapitowanym po wojnie z Irlandią, a jego głowa stałą się wyrocznią. Na życzenie jego samego została pochowana w miejscu, gdzie dzisiaj stoi londyńska twierdza Tower i do dzisiaj "kruki Brana" zamieszkują jej podwórzec i cieszą się dużą estymą. Z kolei w Kornwalii uważa się, że król Artur jest wiecznie żywy - i żyje właśnie w postaci kruka. A dla odmiany na Hebrydach kultywowany jest zwyczaj dawania niemowlętom pić z kruczej czaszki, ponieważ wierzy się tam, że takie podanie napoju zapewni dziecku mądrość i dar jasnowidzenia. I jeśli może kogoś zainteresują krucze imiona: Corvin, Corwin, Corwun, Korwin, Korun - przyjaciel kruków - anglosaskie Corvinna, Corwinna - przyjaciółka kruków - anglosaskie Raaf - Kruk - holenderskie Fiach Dubh - Kruk - irlandzki gaelicki Hrabin - Kruk - niemieckie (?) Korakas, Korax - Kruk - greckie Corvus, Corvi and Corvinus - Kruk - łacińskie Hraefn - Kruk - staroangielskie Hrafn/Hrefna - Kruk - staronordyckie Ravn - Kruk - norweskie Corbie - Kruk - późnoszkockie Bran, Brandon - Kruk- walijskie Branwen, Branda, Brenda - Kruczyca - walijskie Cigfran - Kruk - walijskie Jak widać - sam fakt, że tak wiele w wielu językach jest kruczych imion, świadczy, że (zwłaszcza) w północno-zachodniej Europie kruki były postrzegane raczej pozytywnie, nie nadaje się zwykle dzieciom imion, które kojarzą się ze złem i mrokiem...
  12. Tradycja nie jest sztywna. Kiedyś ktoś powiedział o druidyzmie (tak, wciąż używam przykładów ze swojej dawnej ścieżki, ale są... właściwe, zresztą kultury, w których jestem osadzona w pewnym - późnym dość momencie swojego rozwoju - się zetknęły i sporo z siebie nawzajem czerpały, nie wspominając już o wspólnym pochodzeniu, co jest widoczne u samych podstaw sposobu postrzegania świata) - że jest drzewem mocno zakorzenionym w przeszłości, z pniem w teraźniejszości i gałęziami wyciągniętymi w przyszłość. Trwa, ale ewoluuje. Każda tradycja. Tyle, że jeśli coś jest spójnym systemem, uważam, że trzeba poznać go do samego dna, żeby być naprawdę w działaniu skutecznym, inaczej zawsze będzie to tylko ślizganie się po powierzchni. A wybieranie sobie z różnych systemów elementów pasujących do własnej wizji uważam za pomyłkę. Nigdy nie wyciągnie się z czegoś pełni skuteczności bez zapoznania się z natywnym kontekstem, z jego całością. Przy czym w bliższym kontakcie okazuje się, że nawet bliskie sobie systemy (jak celtycki i germański na przykład) są niełączalne. Aha, ja nie zajmuję się ezoteryką (to a propos wzmianki o ezoteryce słowiańskiej) - ja zajmuję się magią - konkretniej indoeuropejską magią ludów północy i zachodu Europy, która z ezoteryką niewiele ma wspólnego. I z praktyki wiem, że mieszanie różnych systemów nic dobrego nie przynosi, a wręcz przeciwnie - i obniża skuteczność (kłania się pragmatyzm) i zaciemnia zrozumienie zasad przyczynowo-skutkowych. Przy czym po głębszym wejściu w któryś z systemów, okazuje się na pewnym etapie być niełączalny z innymi - nawet mu bliskimi - to byłoby... niekonsekwentne. I nieergonomiczne. A żelazna konsekwencja - cóż - to chyba cecha człowieka dojrzałego. Choć tylko krowa nie zmienia zdania - ale jeśli się je zmienia - to również należy czynić konsekwentnie. Człowiek przez całe życie dokonuje wyborów. Wyborów, które pociągają za sobą pewne skutki, konsekwencje. Świadomość tych konsekwencji i ich dobrowolne przyjmowanie jest konstytutywną składową dojrzałości i odpowiedzialności. Jeśli mówi się a, wybierając istotną dla swojego opisu świata składową kompletnego systemu ten świat opisującego, dziecinadą jest nie powiedzieć b, nie starając się całości takiego systemu poznać i zrozumieć możliwie głęboko, a dobierając sobie inne składowe, z innych systemów, według własnego widzimisię i wygody. Takie systemy, jak hinduski, buddyjski, celtycki, salomonowy czy inne, funkcjonują jako całości, wiążą się z przyjęciem pewnej mentalności i sposobu rozumienia świata, wyrywanie pewnych elementów (czakry, runy, czy inne składowe, pojedyncza cześć opisu konstrukcji i funkcjonowania świata) z ich kontekstu i dopełnianie ich innymi tak, żeby stworzyć jakąś odpowiadającą sobie, wyklejankową całość niebezpiecznie przypomina wzmiankowaną gdzieś wyżej (a może to nie było to forum? hm...) papkę powstałą ze zmiksowania z sobą rozmaitych potraw tak, by stworzyć z nich jedno "kompletne" danie... W wypadku całej historii z systemami czakr, sprawa jest na dodatek wyjątkowo prosta - nic tu nie trzeba przecież rekonstruować, kultury, w których to pojęcie funkcjonuje natywnie są jak najbardziej żywe i dostępne...
  13. Bo oddawanie czci konkretnym bogom, kontakt z nimi, też jest częścią takiego spójnego systemu. Bez tego... pewnych rzeczy nie da się do końca pojąć. Ma to miejsce zarówno w wypadku run (o czym napisał wyżej Szerszeń), jak i Oghamu (choć tu akurat kult bóstw był sprawą drugorzędną, dla jego zrozumienia istotna jest raczej kompletna rezygnacja z antropocentryzmu i postrzeganie człowieka jako jednego z równorzędnych i równoprawnych elementów natury) - przypuszczam że działa to dokładnie tak samo również w wypadku technik i teorii zapożyczonych z kultur wschodu. Bez wniknięcia w pełen kontekst kulturowy wciąż będzie to tylko ślizganie się po wierzchu czegoś znacznie spłyconego. Dowiedziono przecież, że nawet dobre posługiwanie się językiem obcym nie jest możliwe bez pełnego wgłębienia się w kontekst kulturowy - bo bez tego nigdy nie będzie się w stanie zrozumieć tego języka - co dopiero mówić o takich systemach, jak czakry czy Duile. Alatheo - a jeśli zamiast czakr odczuwamy co innego? Choćby właśnie (w moim wypadku) Sois, Ernmae i Goiriath? Moje mojsze, Twoje Twojsze... a np. odczuwanie dłońmi (czy nawet jakąkolwiek metodą percepcji) zmian w stanie zdrowia konkretnych partii organizmu badanej osoby w ogóle nie musi wiązać się z istnieniem czakr, meridianów czy czegokolwiek takiego... Wy "czujecie" czakry, bo wierzycie w ich istnienie, ja używam innych metod - i co? Jestem upośledzona, bo nie używam pojęcia czakr, do opisu rzeczywistości stosując inne? Moja percepcjja wskazuje na inną konstrukcję psychofizycznoduchową żywych istot...
  14. nie chodzi o wyrywanie z kręgów kulturowych, tylko o wyrywanie pojedynczej rzeczy z kompletnego i spójnego systemu, którego stanowi składową... energetyka... kolejne ezoteryczne słowo-wytrych, kompletnie bez znacznenia...
  15. Szerszeń zdążył wyjaśnić również i mój punkt widzenia. Ja tylko dodam, że nie chodzi o urodzenie się w konkretnej kulturze - chodzi o dobre jej poznanie. Jako że czakry są wytworem systemu filozoficzno-religijnego, w oderwaniu od niego cała ta teoria traci sens. Tyle, że w ezoteryce modne jest traktowanie pewnych rzeczy w oderwaniu od ich natywnego kontekstu - bo tak łatwiej, po co studiować filozofię i religię, w wypadku hinduizmu akurat ściśle z sobą powiązane, jeżeli można sobie wziąć tylko jeden element, poobracać, dobrać "pod siebie" i jechane... A że niektórzy uznają system czakr za element konstrukcji świata i to wynika z ich praktyki? W dodatku jedni jeden, drugi inny, zupełnie inaczej skonstruowany? Cóż, ja też na pierwszy rzut oka potrafię powiedzieć, że u kogoś Coire Sois jest odwrócony, a Coire Ernmae otwarty ku górze. Tyle, że traktuję to jako przenośnie dotyczące różnych elementów stanu psychofizycznego, czy własnego, czy osoby, którą obserwuję. Dane, konkretne doznanie opisuję sobie tym konkretnie systemem dlatego, że dość długo zagłębiałam się w pewien konkretny i kompletny system filozoficzno-religijny, którego to stanowi składnik - i owo doznanie łatwiej mi w ten sposób opisać czy zobrazować. Mogę powiedzieć, że "widzę" czy "czuję" te kotły, tak jak "czakrolodzy" widzą czakry. I co? Moje jest mojsze. A przynajmniej wiem, z czego i jakich elementów rozumienia i odczuwania świata takie postrzeganie pewnych cech człowieka wynika - dlaczego kotły, dlaczego trzy, który za co odpowiada i jak zmienia się stan człowieka, jeśli zmieniają pozycję. Ba, oczywiście ja również mogę przeprowadzić kursy i samego rozumienia i postrzegania kotłów i nadawania im pożądanej pozycji. Tylko po co... Jednak wciąż jest to po prostu opis symboliczny, nakładka na wytrenowane metody odbioru rzeczywistości...
  16. hyhyhy - no toć mówię, że to mogło być celowe... choćby po to, żeby pokarało głupka, który nie wie, czego używa
  17. Nie, ma się zdolność używania pewnych umiejętności. To tak jak z malowaniem - jeśli się tego nie potrafi, a przejdzie się nawet milion kursów i nabierze pewności dłoni, można zostać pacykarzem (patrz pan Hitler na przykład), ale nie malarzem, nie artystą. Może można i coś poczuć po takim zabiegu, tylko po co, jeśli nie będzie się w stanie zrobić z tego sensownego użytku? I nigdy nie będziemy mieć pewności, czy to, że coś się "otworzyło" nie jest efektem autosugestii lub sugestii zaszczepionej przez tego, kto "otwierał". Nawet jeśli działa to na kogokolwiek poza samym delikwentem, wciąż nie mamy gwarancji, że nie mamy do czynienia z sugestią. Jeśli u kogoś pewne rzeczy nie uaktywniają się same jako skutek jego własnych rozmaitych działań, to po co mu to uruchamiać? Dla zabawy? Czakry... ja uważam, że czegoś takiego nie posiadam - do spójnego opisu konstrukcji świata mi to nie pasuje. Węzły energetyczne w ludzkim ciele? To ja poszukam bliżej - w Irlandii - i jeśli koniecznie chciałabym jakieś węzły u siebie znaleźć może uznam, że noszę w sobie coś, co można nazwać trzema kotłami - a ich pozycja decyduje o stanie psychofizycznym organizmu (three cauldrons theory - google is yor friend) - nie czerpiąc z obcych, dalekich kultur i od ludów o obcej mi mentalności. Słowo-wytrych "energia" również nic mi nie mówi. Bo owszem, jest jedna, która różnie się przejawia, i wciąż zmienia z potencjalnej w kinetyczną, cieplną, i tak dalej. I co z tego? Bo co? Człowiek działa jak kondensator? Owszem, niekiedy. I oczywiście, mnóstwo zjawisk jest przez dzisiejszą fizykę nierozpoznanych i nie są jeszcze opisane, ale dlaczego miałyby zachodzić tak, jak w popularnej ezoteryce się to przyjmuje? Metod opisu działania pewnych rzeczy jest wiele, ten z czakrami to dla mnie kompletnie nierealna bajka. Bardziej już prawdopodobne są połączenia neurologiczne wykorzystywane w akupunkturze... Ech, żeby nie brytyjski imperializm i moda na Indie na początku XX wieku, albo żeby owa moda znalazła sobie inny obiekt, bliższy, mniej egzotyczny, w ogóle dzisiaj byśmy o czakrach nie słyszeli... Niektórzy mają postwiktoriański nawyk gromadzenia bibelotów, inni postwiktoriańsko wierzą w czakry... Ale ok, jeśli ktoś wierzący w czakry i jakiś przepływ czy kondensację tajemniczej i nieokreślonej energii, przyjmuje również mentalność ludzi wschodu i całe dobrodziejstwo kultury, która ten system wytworzyła/rozpoznała, łącznie z wierzeniami i sposobem myślenia, uczy się mówić i czytać w sanskrycie, czyta oryginalne dzieła dotyczące tego, co go interesuje i jeździ zdobywać wiedzę u źródeł - nie będę się czepiać. Taki jego wybór. Ale jeśli wyrwaną z kontekstu teorię czakr przenosi się na grunt współczesnej Europy, w oderwaniu od choćby sposobu rozumienia i odbioru świata, czy miejsca w nim człowieka, to dla mnie po prostu śmieszne. Nic nie poradzę. Bo teoria czakr jest produktem konkretnej kultury i konkretnego sposobu pojmowania świata. Nieważne, że współczesna ezoteryka zrobiła z niej coś zupełnie innego. To jak z runami, brzuch człowieka boli, kiedy czyta, czego się w nich doszukują różnej maści dzisiejsi "runolodzy" i w jaki sposób je stosują... jak daleko ezoczakry odeszły od swojego pierwotnego znaczenia? Wolę nawet się nad tym nie zastanawiać. Pewnie jeszcze dalej niż ezoruny...
  18. Żółwiu, ta literówka to ewidentnie celowa była... piszący na pewno wiedział lepiej :D
  19. ależ tego nie trzeba w żaden sposób otwierać... to się ma albo nie, i żadne otwieranie nikomu w tym nie pomoże. Podobnie jak nikt nie może nauczyć innej osoby panowania nad własnymi narządami wydzielania wewnętrznego i wpływania wolą np. na wyrzut tyroksyny w tarczycy. Jedynie samemu można to wytrenować. Dlatego wszelkie kursy uważam za pic na wodę i sposób wyciągania pieniędzy od naiwnych ezooszołomów.
  20. Marcus - to zależy czego chcesz. Dojrzałego poznawania konkretnego systemu do samego dna, co może być trudne, sprawić, że zmieni się Twój sposób poznawania i postrzegania świata, wiąże się zawsze z pewną ceną, którą trzeba ponieść i dużą odpowiedzialnością za swoje działania, czy zabawy w wyklejanki, działającej jak placebo, ale również mającej swoją cenę, tyle że jej póki co nie dostrzegasz. Wybór jest Twój.
  21. a jak ktoś nie przyjmuje do wiadomości istnienia czakr, ergo ich nie posiada? :> Ludzie, nie pochodzimy ze Wschodu. Indoeuropejska magia Zachodu ma własne systemy, obecnie przez ezomiszmaszowców niepotrzebnie łączone z tymi wschodnimi. Czasami po to, by dla "adepta" były bardziej zrozumiałe - signum temporis... Po co sięgać tak daleko, jeżeli mamy coś o wiele bliżej? Po co czerpać z obcych wzorów, kiedy nasza mentalność jest zupełnie inna niż ludów, które tamte systemy wytworzyły? Globalna wioska - również w dziedzinie (tfu!) duchowej? Dziękuję, nie skorzystam ;) (tak, mam upalnego wścieka )
  22. Panowie, dajcie spokój, przecież w końcu powinniśmy się wszyscy nauczyć, że z wypowiedziami niektórych osób nie należy polemizować. Zwłaszcza, że za kilka godzin lub dni będą zawierać treść całkowicie przeciwną do prezentowanej w tej chwili. A polemika czy krytyka i tak nie mają sensu. Niektóre posty powinny pozostawać bez odzewu, ot co, może wtedy coś by się (ewentualnie) zmieniło...
  23. Dobry - a może nawet lepsiejszy pod tym względem jest Zaawansowany Kwestionariusz Bonnewitsa - http://www.neopagan.net/ABCDEF_Polish.html - po udzieleniu odpowiedzi na poszczególne pytania można dojść do ciekawych wniosków, wcale nie dotyczących Asatru...
  24. Hiobowi nie pomógł... przynajmniej z ludzkiego, życiowego punktu widzenia Hiobowi odebrał wszystko, co ten kochał i co czyniło go szanowanym człowiekiem... a dlaczego? Dlatego, że założył się z (szatanem), że Hiob choćby skały srały będzie mu wierny. Był... nagrodę dostał... dużo później. Swoją drogą księga Hioba właśnie jest przez religioznawców uważana za dowód na niejednorodność dawnego judaizmu i jego politeistyczny charakter - biorąc nawet po ludzku - porządny bóg nie zakładałby się ze swoim zbuntowanym stworzeniem o wierność stworzenia niezbuntowanego, które ponoć kocha... i nie wystawiałby wiernego na próbę, której częścią jest śmierć innych istot ludzkich, rodziny owego ukochanego stworzenia... zakładamy się raczej z sobie równymi. Bóg, który tak postępuje to wredny bydlak i lepiej od takiego trzymać się z daleka Lepsi jednak tacy, którzy bezwarunkowej miłości nie deklarują, sporo wymagają i nie dają nic za darmo - to jakaś bardziej naturalna kolej rzeczy - wtedy jeśli wystawiają na próbę, wiadomo, że taka próba jest po coś...