Wilcza

Użytkownicy
  • Zawartość

    222
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Wilcza


  1. Dlaczego okrutne wydarzenia dotykające bezpośrednio nas mogą okazać się potrzebne, wartościowe?

    Najczęściej takie zdarzenie/ciąg zdarzeń (wypadek na motorze i kalectwo) lub dłuższa sytuacja w której się znaleźliśmy (mąż/żona kat) sprawia, że coś w nas pęka. Najczęściej krzyczymy 'dlaczego ja', 'już dłużej nie dam rady'. To jest taki moment w którym wybierzemy albo transformację albo zostawimy żeby samo się działo. Transformacja jako zmiana siebie, całego wewnętrznego systemu, który nami powoduje (myśleniem, decyzjami, wyborami, gustami itp) może odbywać się dwukierunkowo. i tak albo uwierzymy w swoją moc, swoje dobro, piękno i wartość i ciężką pracą przebijemy się przez niedogodności życia, albo ciężar przykrych doświadczeń sprawi, że staniemy się zgorzkniali, sfrustrowani, słabi i bez mocy (taki sam efekt uzyskamy jeśli 'zostawimy żeby samo się działo')

    Te przykre, nierzadko tragiczne momenty w naszym życiu wyzwalają w nas poczucie totalnego zagubienia i pragnienia wiary w 'coś'. I wtedy dokonujemy przmysleń i wyborów. Czy znacie kogokolwiek to poprzez same fantastyczne i piękne sytuacje w swoim życiu dokonał jakiś zmian? Albo wielkich czynów? albo choćby pytał, poszukiwał? po co, przecież jest mu bardzo dobrze w życiu?

    2

  2. :beczy:

    to jest straszne, dlaczego coś tak ponad podziałami musi w końcu stać się 'własnoscią' KK Przecież to cholera może wziąć!

    To tak jak z telefonem komórkowym - zostawiasz go w domu i wyjeżdżasz do dżungli amazońskiej żeby mieć spokój od tych wszystkich zasad, powinności, obowiązków, pobyć ze sobą,z krokodylami, małpami i robakami, a tu nagle zza drzew, na lianie, leci twoja sekretarka niczym tarzan z twoim telefonem i krzyczy że to pilne!

    Nie uwolnisz się, nawet w dżungli, od głosu 'przemocy' katolickiej :zly:

    2

  3. A, tego nie rozumiem...

    bo ujęłam to symbolicznie :p

    Cała ta sytuacja, mimo że opisujesz jego, dotyczy Ciebie, Twojego życia, Twoich wyborów.

    jest coś w Tobie co pozwala na to żeby koleś Cię zniewalał. gdybyś uzyskała odpowiedź "Co to jest" dokopałabyś się do pokładów swoich wewnętrznych matryc/wzorów (symbolicznie nazwałam je paktami). Pracując nad nimi, może okazać się, że ani ten gość, ani jego wątpliwe (?) przygody z Arabem nie maja już większego znaczenia bo to nie on jest Twoim problemem.

    Nawet jeśli pominiesz siebie w tej kwestii, a będziesz chciała 'ocalić' innych przed wpadnięciem w jego sidła, musisz pamiętać, że ten 'ktoś' po coś na niego trafi, być może ma podobne sprawy do przerobienia jak Ty? A może nie.

    Mówię to z pkt widzenia ziemskiego, praktycznego ;)

    2

  4. Nadal nie bardzo wiem, co właściwie nim powoduje, że prowadzi tę grę? Czy to jednak uczucia? Czy... nie wiem... Dlaczego, mimo toksyczności tego związku nie pozwala mi odejść? Dlaczego sam tego nie przerwie? Do czego jestem mu tak na prawdę potrzebna?

    Czy w związku z jego uzależnieniem od adrenaliny jego związki też nie mogą być zwyczajne, spokojne? Musi tak podkręcać, żeby czuć satysfakcję?

    On nie pozwala Ci odejść bo się Tobą karmi. MA pożywkę, widzi w Tobie pokarm dla swojego ego, żądz, pragnień. Jestes mu potrzebna do funkcjonowania w sposób jaki sobie wymyślił. A btw. może jest jakis powód, że mu na to pozwalasz, nie odchodzisz? hm? być może jeśli odpowiesz sobie na to pytanie okaże się, że 'pakt' od którego zaczęłaś temat dotyczy tak naprawdę Ciebie i ...Ciebie?

    No i co mi grozi, poza oczywistym faktem, że się uwikłałam w toksyczny związek?

    grozi Ci zniewolenie duchowe, cielesne i umysłowe. na własne życzenie, bo zawczasu, kiedy jeszcze miałaś mozliwość, nie zareagowałaś.

    0

  5. pierwsze cialo - tzw. eteryczne posiada podobno wzorce dla ciala fizycznego

    i tak np. po amputacji ręki, bedzie ona nadal widoczna w ciele eterycznym (pierwsza warstwa aury)

    stad dzialajac na ciele eterycznym mozemy wplywac na cialo fizyczne

    mysle, ze czy cialo energetyczne czy bioplazmatyczne czy eteryczne - to kwestia nazewnictwa

    To o czym piszesz to kończyna fantomowa. osoby po amputacji czują ból/swędzenie w części kończyny, której nie mają i nie jest to efekt działania pamięci(często ból jest tak ekstremalny, że popełniają samobójstwa). Nie pomagają żadne środki przeciwbólowe, masaże kikuta, hipnoza, psychoterapia, a nawet wycięcie kawałka mózgu odpowiedzialnego za odczuwanie w danym miejscu, np. w amputowanej stopie.

    Jest trochę teorii na ten temat np. 'wchłanianie' przez mózg tych komórek które odpowiadały za odczucia w amputowanej kończynie, albo 'przejęcie tych komórek przez inne, ale żadna z nich nie wyjaśnia dlaczego mimo całkowitego usuniecia fragmentu mózgu odpowiedzialnego za czucie w fantomie ów fantom istnieje

    0

  6. Queen? Czy jesteś pewna, że to co Ci opowiedział ten facet jest prawdą? jesteś tego pewna?

    Wiesz, nie wszystko musi być sprawką magii, paktów, klątw, duchów itd. Zgodzę się z Paradoxą - cynizm to rzecz ludzka.

    Tak samo jak osoba niskoreaktywna (to cecha jego osobowości - potrzebuje bardzo silnych bodźców, żeby 'poczuć' coś).

    Opisujesz jego styl autorytarny - na Twoim miejscu zadbałabym o siebie samą. Jeśli nie jesteś jego życiowa partnerką to będzie Ci łatwiej. Zadbaj o to, żeby nikt nie kierował Twoimi wyborami, myślami i słowami. Nie rób tego agresywnie, po prostu pamiętaj o sobie przy takich ludziach jak ten koleś. Tym samym - nie pakuj się w rozwikłanie jego zagadki.

    0

  7. ooo, jak słodko :p

    'Mistyk' zdrabniać nie będę bo trochę dziwnie wychodzi :p (Mistyczusiu, Mistuniu...?)

    Z tego co napisałeś wychodzi, że nie mamy wpływu na to kim jesteśmy i co robimy, bo jesteśmy odbiciem tego co w zew. kosmosie. I taki sąsiad nie chce czekać kolejnych wieków by budować siebie innego, tylko chce korzystać z życia tu i teraz. Chce wiedzieć co ma zrobić by być szczęśliwym?

    0

  8. Szepcik, tylko ja nie mówię o postrzeganiu świata, tylko własnie siebie samego. To co napisałaś jest jak najbardziej trafne. Ale nie odnosi się do tego co napisałam ja :p

    Tak jak pisałam wcześniej, jedni cieszą się ze swojej pracy, inni, nie, albo każdy orze jak może żeby tylko zarabiać, a swoje robią np po pracy, albo w weekendy. ty masz tak, ja ma siak, a sąsiad z parteru jeszcze wspak. i OK. Ale jeśli np ja i sąsiad chcemy pracować realizując jednocześnie swoja pasję, a nie możemy w tej chwili bo różne są ograniczenia, to co zrobić, żeby jednak się odnaleźć w tych warunkach w jakich nie czujemy się dobrze? Albo, jak w tych niekorzystnych warunkach odnaleźć tą drogę, na której będziemy czuli się dobrze i która da nam to czego chcemy?

    2