Pentothal

Moderatorzy
  • Zawartość

    283
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Pentothal


  1. Wydaje się niby oczywiste, że masz rację. Ale ja tak się czasem zastanawiam, czy to nie jest tak, że nie da się przeciągnąć tego przykładowego słonia tylko dlatego, że mamy tak głęboko zakorzenione, że to niemożliwe... Bo gdzie jest granica rzeczy możliwych? Nie twierdzę że wszystko jest możliwe, ale trudno mi też sobie wyobrazić granicę. A jednocześnie najwięcej barier budujemy my sami. A gdy 'uwierzymy w niemożliwe', to okazuje się że jednak da się to zrobić... Ot, takie moje luźne rozważania :)

    I w temacie taki żarcik: Wszystko jest możliwe. Na "niemożliwe" potrzeba tylko więcej czasu ^^

    2

  2. Takie programowanie każdy z nas robi, choć nie każdy celowo. Bo czymże innym jest ktoś stresujący się np. przed egzaminem i powtarzający ze strachu: "o matko, ja tego nie zdam!".

    Albo kiedy kogoś pocieszamy, to dość standardowymi słowami staramy się zaszczepić pozytywne rozwiązanie sytuacji, mówiąc: "Będzie dobrze!"

    A więc skoro i tak z tego korzystamy, to czemu nie zaprząc tych technik do usprawniania naszego życia :)

    0

  3. "bo skoro ktoś ma taki dar, to trzeba go uznać, ale... wpierw, trzeba sprawdzić z jakiego źródła owa wiedza pochodzi"

    A widzisz, wszystko się właśnie o to rozchodzi. KK nie oponuje, kiedy jasnowidzenie jest darem Ducha Świętego (których to darów jest mnóstwo, np. dar radości, dar spoczynku, dar rozpoznania, dar mówienia obcymi językami, dar proroctwa, itd.). Ale wg KK jeśli dar nie pochodzi od Ducha Świętego, znaczy że pochodzi od złego ducha.

    Ale tutaj znowu dochodzimy do pewnego faktu, o którym księża nie tak chętnie mówią. Sam Jezus mówił (parafraza): rozpoznacie po owocach. Nieraz kapłani mówią o tym, że jeśli nie jesteśmy pewni czy w życiu wybór nasz był dobry czy zły, to jak minie czas i nadejdą 'owoce' owej decyzji, to będzie znać czy wynikło z tego dobro czy zło.

    I tak samo tutaj - jeśli ktoś choćby przez jasnowidzenie, uzdrawianie, itp. żyje w coraz większej zgodzie ze sobą i pomaga innym (np. inni PO CZASIE także są zdrowi, nie tylko poprawia im się po samym akcie uzdrowienia), to wg mnie to jest argument za tym, że to jest 'dobra' energia :)

    1

  4. Bardzo ciekawy punkt widzenia :)

    1. Możesz pragnąć tylko tego, co uważasz za wykonalne.

    Tutaj ważne jest, aby umiejętnie miarkować co jest wykonalne, a co nie. Kiedy przeraża nas trudność osiągnięcia pewnych celów, to nieraz wydaje nam się że są poza naszym zasięgiem. A jest to nieprawda. Ale osoby, które żyją w zgodzie ze sobą raczej nie mają z tym problemu :)

    1

  5. O powiązaniu DMT z momentem życia i śmierci nie mówię - bo i pewno znalazło by się więcej substancji (w tym hormonów) wspólnych dla obu tych momentów. Natomiast jestem sceptykiem tłumaczenia pewnych zjawisk przez większe wydzielanie substancji psychoaktywnej.

    A sprawę by dość prosto wyjaśniły myślę badania nad osobami, którym usunięto szyszynkę. Ale nie wiem czy dożyję przeprowadzenia i opublikowania wyników takich badań ;)

    0

  6. Artykuł o tyle o ile. Może nie jestem specem w temacie, ale wydaje mi się trochę błędnym szukanie substancji odpowiedzialnej za to, co dzieje się na poziomie nie tyle mózgu, co umysłu i świadomości.

    Tak samo jest z tym co nauka już niby wie - wiadomo jakie są przekaźniki w mózgu odpowiadające za poszczególne odczucia, wiadomo że sieć neuronów odpowiada za skojarzenia i zapamiętywanie. Ale nie wiadomo de facto jak to jest, że człowiek myśli, że ma wyobraźnię, myślenie abstrakcyjne. Tego się w mózgu zmierzyć nie da.

    A co do samej substancji - wikipedia podaje, że DMT podnosi ciśnienie krwi, zwiększa puls, temperaturę ciała i zwiększa wydzielanie hormonów nadnerczowych. To wszystko to są wypisz wymaluj objawy pobudzenia (jak to po halucynogenach), ale przecież reakcje organizmu podczas medytacji są dokładnie odwrotne.

    1

  7. A ja bym chciał spytać od innej strony. Od niedawna zacząłem medytować i szeroko pojęty świat ezo jest dla mnie zupełną nowością. Co bym chciał osiągnąć? po pierwsze lepsze poznanie siebie i świata otaczającego, a po drugie - możliwość służenia innym. Dlatego docelowo interesowałaby mnie umiejętność interpretowania aur, reiki, a niekoniecznie OBE czy LD.

    Wyczytałem już (choć sam to też czuję), że ukryte zdolności nie powinny być celem samym w sobie i nie należy do nich dążyć zbyt usilnie. Dlatego chciałem zapytać jaką (jakie) drogę (drogi) obrać, by to miało sens :)

    0

  8. A czy ktoś z Was mógłby polecić inną/inne skuteczne metody na osiągnięcie LD? :)

    Słyszałem, że skuteczna jest metoda z regularnym sprawdzaniem czy nie śnimy (np. próba wzięcia wdechu przez zatkany nos), ale trochę mnie to odrzuca, bo jakoś nie chcę dzień w dzień co 10min sprawdzać czy nie śnię ;)

    Nota bene raz we śnie spróbowałem wziąć wdech przez zatkany nos. Oczywiście udało się, ale... nie zdziwiło mnie to ani trochę ;) tyle, że dzień wcześniej tylko kilka razy robiłem test rzeczywistości, także trudno tu było mówić o porządnym nawyku ;)

    0

  9. Jak w temacie - czy uważacie, że OBE jest w pełni bezpieczne? Także dla osób, które nigdy nie medytowały, nie pracowały nad czakrami, itd.?

    Poniżej zamieszczam link do artykułu z 31 stycznia br. o tym, jakoby OBE mogło być potencjalnie niebezpieczne

    Artykuł

    0

  10. Fakt, są sprawy w których KK nie ma oficjalnego solidnego stanowiska. Ale Mój proboszcz może wtedy być dla mnie taką samą wyrocznią, jak ja sam dla siebie ;)

    jakby ktoś był taki bardzo akuratny, to trza by się wtedy o opinię zwrócić do wyższych instancji - zależnie od sprawy do bpa, kolegium kardynalskiego, albo papieża.

    0

  11. Moja znajoma teolożka (nader rozumna osóbka) powiedziała mi kiedyś, że z zakazami Kościoła to jest tak: jeśli nie do końca wiadomo (czytaj: kardynałowie i biskupi na synodzie/soborze nie wiedzą) czy dane zjawisko ma pozytywne czy negatywne implikacje dla człowieka, to lepiej tego zabronić na wyrost. Tak dla bezpieczeństwa.

    I tak - z jednej strony mamy Kościół zabraniający np. metody in vitro (z czym się zgadzam, bo zgodnie z aktualną wiedzą i możliwościami technicznymi, by implantować 1 zarodek kilka innych umiera), a z drugiej mamy Kościół, który zabrania praktyk nie tylko nie będących niebezpiecznymi dla duchowości, co mogących ją rozwijać.

    1

  12. Zdefiniujmy najpierw czym jest magia.

    Bo jeśli ją potraktować po crowleyowsku..to rozwój duchowy jest magiją.

    Ano właśnie, KKK już nie podaje co jest magią, a co nie. A prawda jest taka, że pojęcie magii (nie definicja, bo definicji KK nie znam) zmienia się na przestrzeni lat. Swojego czasu ci, którzy są obecnie uznawani za ojców wielu gałęzi nauki, byli prześladowani za magię i konszachty z szatanem. Za np. 200 lat to co teraz nazywamy ezoteryką może w dużej mierze być uznawane za konwencjonalną wiedzę naukową. I wtedy granica w pojęciu KK pewnie się trochę przesunie, ale nie nazbyt.

    0

  13. Wszystko się zgadza, tyle że ani OOBE, ani inne tego typu praktyki nie należą do magii. Magia, wróżbiarstwo i spirytyzm to trochę inna bajka.

    Tutaj mamy do czynienia (przynajmniej tak mi się wydaje) z taką sekwencją zdarzeń, że przez medytację i odpowiednie przygotowanie człowiek rozwija się duchowo. Lepiej poznaje siebie i lepiej rozumie świat otaczający, a wznoszac się na kolejne poziomy niejako mimochodem zdobywa się pewne umiejętności.

    Oczywiście część ludzi traktuje OOBE, LD, widzenie aur i inne jako przygodę i cel sam w sobie, ale wydaje mi się, że powinny one być tylko dodatkiem do wewnętrznego rozwoju duchowego.

    0

  14. Temat widzę zarzucony dawno temu, ale jednak chciałbym się do niego odnieść, bo mnie interesuje.

    Tak się zastanawiam, czy rzeczona intuicja (w którą w 100% wierzę) nie jest de facto tylko przejawem pracy naszej podświadomości, albo wyższego Ja. Wiadomo przecież, że podświadomość rejestruje i magazynuje duuuuuuużo więcej informacji, niż te z których sobie zdajemy sprawę. A skoro tak, to czemu nie miałaby ich analizować i podawać optymalnych rozwiązań?

    Przykład wykładowcy z zajęć Luany jest dość nietrafiony, bo przy podanych objawach każdy człowiek mający dyplom lekarza sprawdzi czy to nie zawał. Tutaj to nie intuicja, tylko algorytm. Natomiast algorytmy nie są w stanie opisać wszystkiego i wtedy nie tylko można dołożyć do wiedzy intuicję, ale czasem wręcz trzeba to zrobić.

    0

  15. Czym jest Vipassana?

    Słowo 'Vipassana' złożone jest z dwóch rdzeni. 'Passana' oznacza wzrok lub postrzeganie. 'Vi' to prefiks o złożonym zestawie znaczeń. Podstawowe znaczenie to „w szczególny sposób”. Lecz jest w tym konotacja ze słowami zarówno do, w, jak i przez. Znaczenie całego słowa to: spoglądanie na coś z precyzją i jasnością, dostrzeganie każdego komponentu jako wyraźnego i odrębnego oraz przeszywanie go na wylot tak, aby dotrzeć do najbardziej pierwotnej rzeczywistości tej rzeczy.

    Jaki jest cel medytacji Vipassana?

    Znaczenie samego słowa najlepiej oddaje co stanowi cel tego typu medytacji - poznanie prawdy. Vipassana jest sposobem autotransformacji poprzez samoobserwację. Skupia się na głębokim związku umysłu i ciała, którego można doświadczyć bezpośrednio dzięki zdyscyplinowanej obserwacji doznań fizycznych.

    Doznania te są podstawą życia ciała, ale są nieustannie połączone z życiem umysłu i stale na umysł wpływają. Ta właśnie samodzielna, oparta o obserwację, eksploracyjna podróż do wspólnego korzenia ciała i umysłu pozwala usunąć mentalne zanieczyszczenia i osiągnąć równowagę umysłu, który jest w rezultacie pełen miłości i współczucia.

    Stają się dla nas jasne naukowe prawa rządzące naszymi myślami, uczuciami, osądami i doznaniami. Bezpośrednie doświadczenie pozwala zrozumieć jak się rozwijamy i jak się cofamy, jak tworzymy cierpienie i jak się od niego uwalniamy. Zaczynamy żyć z coraz większą świadomością, uwolnieni od iluzji, pełni samokontroli i spokoju.

    Czym to się je?

    Podstawowymi założeniami tej medytacji dla kogoś, kto chce zacząć ją praktykować są:

    CIAŁO - preferowana pozycja lotosu, lub półlotosu, ale może być też zwykły siad skrzyżny, lub nawet na krześle. Ważne, by plecy były proste i się o nic nie opierały.

    UMYSŁ - należy skupić się na swoim oddechu. Nie dokonuje się żadnych wizualizacji, a owo 'skupienie się' ma być obserwacją swojego oddechu, tak jakby każdy kolejny wdech i wydech były czymś kompletnie nowym, czemu się przyglądamy z obserwatorskim zaciekawieniem. Nie stosuje się tu żadnej muzyki w tle.

    Z czasem, gdy się 'wyrobimy' w skupieniu na oddechu nadchodzi zasadniczy etap medytacji Vipassana - obserwacja swojego umysłu, wewnętrznego 'ja'.

    Przydatny link nt. praktycznych aspektów Vipassany:

    www.astraldynamics.pl/upload/Vipassana.pdf

    A Wy macie jakieś doświadczenia związane z tą techniką medytacyjną?

    1