Mistyk

Użytkownicy
  • Zawartość

    4 280
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez Mistyk


  1. 17 godzin temu, Misiek1205 napisał:

    Dodam ze tam gdzie mieszkam ludzie maja mnie za nawiedzonego, problem z tym zapachem uswiadomilem sobie ok 2 lata temu, mimo ze przez cale życie w sytuacjach silnie emocjonujących ludzie mowili mi ze czuc mnie z kilku, a nawet z kilkunastu metrów. To było tak niewiarygodne ze niechciałem w to wierzyc, do tego bylem nauczony od wczesnego dzieciństwa żeby odpowiadać ze nic nie czuje, bez zastanawiania sie o co chodzi. Jak 2 lata temu poszedlem do pracy w call center, tam sam zacząłem czuć ten zapach z reguły, kałowy, gnojówka, coś zdechłego itd. Wtedy miałem nasilenie objawów bo jak sie dowiedziałem o jakie zapachy chodzi, jak wpływam na otoczenie, to wywolywalo bardzo silne emocje, a w moim przypadku silne emocje w miejscach gddzie jest duzo ludzi, powoduje nasilenie objawow. Pamietam jak siedzialem w pracy, a kolezanka obo zaczela kaslac, to wywolalo tak silne emocje(ze znowu przezemnie), niepokoj itd,  ludzie na calej sali zaczeli kaslac(ok 20 osob) ciekawe bylo to ze ten kaszel, kichanie byly zsynchronizowane z moim stanem emocjonalnym, chodzi o to ze, czym bardziej sie stresowalem tym ludzie bardziej kaslali, niektorym nawet lzawily oczy, slyszalem komentzrze ze czuc czyms kiszonym (tego dni pilem sok z kiszonej kapusty, wtedy szukalem przyczyny w florze bakteryjnej) Przypomnialem sobie ze juz jako dziecko mialem sytuacje ze jak sie stresowalem w szkole, 1 komunia w kosciele, ludzie mieli katar wokol mnie, Obejrzalem kasete z komuni tam to samo. Kiedys przypadkowo ktos mi powiedzial ze jak bylem maly matka, chodzila ze mna doo ksiedza, tak sie sklada ze chyba to pamietam. Dodam ze pochodze z rodziny bardzo toksycznej, tzn. ojciec i dziadkowie, codziennie sie awanturowali. Moja teoria jest taka ze to z powodu traumy(jestem osoba wrazliwa introwertyczna), mam tez takie wspomnienie z czasow wczesno dzieciecych jak w pewnym momencie zaczela ogarniac mnie jakas czarna maź, chmora, i glos, bede z toba przez cale zycie. Z kolei jakis miesiac po tym jak sie dowiedzialem o zapachu, obudziłem sie rano z paralizem sennym na lewym boku, skierowany w kieunku oswietlonej przez slonce sciany, na ktorej zobaczylem cień postaci i uslyszalem glos  zacytuje ,,Jestes moj. Innym razem to byl najgorszy dzien w moim zyciu w tej pracy, extremalnie silny zapach najpierw w autobusie, jak caly autobus zaczal sie smiac z powodu zapachu, potem w pracy, nie bylo internetu. Pamietam jak przelozony do mnie podszedl i powiedzial ze przezemnie internet nawalil. Jako dziecko pamietam jak w pokoju w domu pojawily sie mrowki, w takiej ilosci jak by ktos wzucil cale mrowisko do domu, pamietam jak toskyczny ojciec wtedy powiedzial ze to przezemnie. Dodam ze w moim pokoju pod swiatlo widac takie rysy, mazgaje, jak by ktos cienkimi opuszkami palcow, po nich przejechal, a na scianach w niektorych miejscach mam takie zacieki jak by cos po nich zciekalo.

    Czy istnieje taka możliwość ze jako dziecko w wieku niemowlęcym, z powodu silnej nienawiści, ciągłych awantur, w domu, krzyków, jakiś byt istota, do mnie sie doczepiła?

    Wiesz opisujesz coś podobnego do mnie ,jesteś jak ja Chrystusem  , Bożym  Prorokiem ,Egzorcystą ,uzdrowicielem duchowym ,zmagającym się z niewidzialnym złem ,ludzie nie mają o tym pojęcia ,choć ich uzdrawiasz -ich karmę czy podświadome kompleksy i stłumienia te negatywne ,nawet z poprzednich wcieleń ,przejmujesz telepatycznie ,w sobie przetwarzasz [duchowa praca ,wewnętrzna ] i uzdrawiasz innych w ten sposób ,nawet na wielkie  odległości  ,metaforycznie to zmagasz się z demonami ,szatanem i złymi duchami , a dosłownie to podświadome zło ludzkie ,to bio-energoterapia ,lub mistrzostwo REI KI .

    Pozdrawiam .

    0

  2. 2 godziny temu, Misiek1205 napisał:

    Witam to mój pierwszy post, Potrzebuje rady mam taki problem, chodzi o to że cierpie na taką dolegliwośc, cos jakby zaburzenie psychosomatyczne (zaburzenie emocjonalne). W przypadku silnych emocji, moj oddech wypuszcza z jelit albo z żołądka, jakiś gaz różne nieprzyjemne zapachy, w extremalnych sytuacjach można mnie było wyczuć z kilkunastu metrów, połączone jest to z bolem brzucha. Czasami samo myslenie o tej dolegliwosci sprawia ze zapach sie natychmiastowo pojawia. Często kiedy np mysłe o tym ze z mojego powodu ludzie dostają kataru, kaszlu, to się uwydatnia. Coś jak by organizm wyrobił sobie mechanizm ze jak czuje niepokój albo inne emocje żolądek w ten sposob sie zachowuje. Schorzenie nazywa się PATM (people are Allergic to ME), przyczyn może byc wiele, ja wykluczyłem wszystkie poza, sferą psychiczna, słyszałem ze to moze byc zwiazane z czakrami i kundalini, prosił bym kogos w temacie o wypowiedz.

    Witaj ,Brzuch - jelita ,żołądek i wątroba ,to 3-cia czakra -Manipura ,psychicznie to podświadomość ,zalecenia - żółty kolor ,itp

    0

  3. Jeśli źle sypiasz, będziesz miał kłopoty z pamięcią i koncentracją. Bezsenność sprawia też, że zaciera się granica między jawą a snem. A śpimy coraz mniej. Jeszcze kilkanaście lat temu niewyspany chodził co trzeci dorosły Polak, dziś już co drugi. Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Snu.

    Już jedna nieprzespana noc nie dość, że utrudnia zapamiętywanie, to może także fałszować wspomnienia. Sprawić, że zaczniemy opowiadać historie, w których rzekomo uczestniczyliśmy, a które nigdy się nie wydarzyły – ostrzega dr Kimberly Fenn z Michigan State University .

    Uczona dowiodła tego w eksperymencie z udziałem 104 studentów. Połowie ochotników pokazała wieczorem zdjęcia z symulowanego włamania, a potem dała im do przeczytania artykuł, który zawierał informacje sprzeczne z tym, co badani widzieli wcześniej na fotografiach. Na przykład w tekście napisano, że złodziej włożył portfel do kieszeni w spodniach. Na zdjęciu zaś wyraźnie było widać, że chowa go do kieszeni kurtki. Po tej lekturze część studentów miała czuwać przez całą noc, część poszła spać, ale nie na dłużej niż pięć godzin, co było dla nich zdecydowanie za mało, a część mogła się wyspać do woli.

    Okazało się, że studenci, którzy po bezsennej lub źle przespanej nocy oglądali zdjęcia i czytali tekst, zapamiętali niewiele szczegółów włamania. Na dodatek mylili fakty i dodawali informacje, których nie było ani na fotografiach, ani w artykule. Takich problemów nie mieli wypoczęci uczestnicy badania.

    – Wykazaliśmy, że kłopoty z pamięcią i odróżnieniem fikcji od prawdy pojawiają już wtedy, gdy śpimy zbyt krótko, a nie dopiero, gdy zarwiemy całą noc – komentowała dr Fenn.

    „Wyśpij się porządnie! Zobacz ofertę wygodnych łóżek!”

    Już sto lat temu naukowcy przekonywali, że sen jest niezwykle ważny dla pamięci. Gdy leżymy pogrążeni we śnie, z wyłączoną niemal całkowicie świadomością, głusi i ślepi na bodźce otaczającego nas świata, mózg ma wreszcie spokój i może intensywnie popracować. Przywraca wtedy połączenia między komórkami nerwowymi. Dzięki temu może porządkować nowe wiadomości i integrować je ze starymi wspomnieniami. W dzień jesteśmy nieustannie bombardowani informacjami, więc po prostu nie ma na to czasu.

    Wydawało się, że sen, nawet jeśli jest krótki, wystarczy, by przyswoić sobie i uporządkować wszystkie zdobyte w ciągu dnia informacje. Tak dobrze jednak nie jest. Mózg potrzebuje na to czasu. Ile?

    – To zależy, ale większość dorosłych potrzebuje nieco ponad siedem godzin snu na dobę – mówi dr Michał Skalski z Katedry i Kliniki Psychiatrycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

    dr Michał Skalski„Większość dorosłych potrzebuje nieco ponad siedem godzin snu na dobę".
    Tymczasem wiele osób uważa, że jest to czas stracony, i śpi coraz krócej. Jeszcze kilkanaście lat temu niewyspany chodził co trzeci dorosły Polak, dziś już co drugi – wynika z badania TNS Polska. Aż 55 procent z nas śpi w tygodniu pracy krócej niż siedem godzin na dobę, a co czwarty Polak – krócej niż sześć godzin na dobę. Podobnie jest we wszystkich krajach Zachodu.

    To złe wiadomości, skoro już jedna nieprzespana noc poważnie zaburza pamięć. Ale nie tylko. – Niewyspani nie jesteśmy w stanie podejmować racjonalnych decyzji. Mózg nie zwraca bowiem wówczas uwagi na potencjalne zagrożenia – ostrzegają naukowcy z amerykańskiego Duke University. Dowiedli, że osoby niewyspane mają większą potrzebę zdobycia nagrody i nie są w stanie przewidzieć zagrożeń ani konsekwencji ryzykownego postępowania.

    Przy użyciu funkcjonalnego rezonansu magnetycznego uczeni wykazali także, jak pracuje mózg osoby wyspanej i takiej, która zarwała jedną noc. Różnice były zaskakujące, mimo że w eksperymencie wzięli udział młodzi (średnia wieku wynosiła 22 lata) i zdrowi ochotnicy. Wydawało się, że młody organizm nie odczuwa skutków jednej nieprzespanej nocy.

    Uczestnicy badania mieli podejmować decyzje finansowe najpierw po normalnie przespanej nocy, a potem po zarwanej. Kiedy byli niewyspani, podczas gier losowych wybierali opcje, które dawały większą szansę wygranej. Nie zwracali przy tym uwagi na ryzyko związane z wyborem. Ich zachowanie doskonale było widać na obrazie z rezonansu magnetycznego. Po zaledwie jednej nieprzespanej nocy wyjątkowo aktywne były te regiony mózgu, które odpowiadają za emocjonalną ocenę sytuacji. Mniejszą aktywność zanotowano zaś w rejonach warunkujących racjonalny osąd skutków postępowania.

    Skoro wiadomo, że już jedna nieprzespana dobrze noc zaburza pamięć, to co się dzieje, gdy nie dosypiamy przez wiele dni? – Zależność jest prosta: im większy deficyt snu, więcej nieprzespanych nocy, tym większe kłopoty – mówi dr Skalski.

    Po 30 godzinach bez snu nie dość, że szwankuje pamięć i trudniej jest podjąć rozsądne decyzje, to w dodatku czas reakcji jest dłuższy niż na początku eksperymentu – wykazali kilka lat temu naukowcy z Katedry i Zakładu Higieny i Epidemiologii Collegium Medicum w Bydgoszczy UMK w Toruniu.

    Zdaniem dr. Skalskiego człowiek może wytrzymać bez snu jedną, co najwyżej dwie doby. Po trzeciej nieprzespanej nocy nie jest już w stanie właściwie wykonać powierzonych mu zadań. Ma bowiem omamy i halucynacje. Potwierdziły to badania, w których żołnierzom nie pozwalano zasnąć i zmuszano do ciągłego maszerowania. Okazało się, że niektórzy z nich po dwóch bezsennych dniach rozmawiali z kolegami, których wcale obok nie było.

    Halucynacje miał też 28-letni docent z uniwersytetu stanu Iowa, który w roku 1896 wziął udział w pierwszym na świecie badaniu nad skutkami długotrwałej bezsenności. „Już drugiej nocy mężczyzna miał iluzje, skarżył się, że podłoga pokryta jest kleistą substancją lub że nie może chodzić, gdyż wznieca tumany okruchów. Jeszcze później zdawało mu się, że w powietrzu unoszą się kolorowe płatki” – pisze w „Tajemnicach snu” prof. Alexander Borbély, który przez wiele lat kierował pracownią klinicznych i doświadczalnych badań nad snem na uniwersytecie w Zurychu. Po 90 godzinach w obawie o zdrowie mężczyzny eksperyment przerwano.

    Podobne problemy miał Randy Gardner, 17-latek z Kalifornii, który w roku 1964 postanowił pobić rekord świata w niespaniu. Już drugiego dnia eksperymentu nie potrafił się skupić i odczuwał zmęczenie. Trzeciego dnia stał się nieprzyjemny, wręcz agresywny wobec przyjaciół, którzy wspierali go podczas bicia rekordu. Zaczął też niewyraźnie mówić. „Czwartego dnia stał się drażliwy i nieufny, zdradzał poważne zaburzenia pamięci i przeżywał sny na jawie” – pisze prof. Borbély. Wydawało mu się, że jest potężnie zbudowanym czarnoskórym futbolistą, co było o tyle zaskakujące, że Randy był biały i dość drobnej postury.

    Zachowanie nastolatka z Kalifornii niczym nie różniło się od reakcji innych osób pozbawionych snu. Po dwóch dniach czuwania ochotnicy mieli tak poważne kłopoty z koncentracją, że zasypiali, jeśli rozwiązanie testu wymagało czasu i skupienia, a zbudzeni przez prowadzącego doświadczenie upierali się, żenie spali.

    Jedno z takich zadań polegało na tym, że uczeni przez 10 minut co sekunda wyświetlali na ekranie jedną literę alfabetu. Badany miał nacisnąć przycisk, gdy ukazywała się litera X, która stanowiła 52 procent prezentowanych znaków. Po trzech dniach bezsenności uczestnicy eksperymentu albo w ogóle nie reagowali na tę literę, albo naciskali klawisz, gdy pojawiała się inna.

    Trzeciego dnia wszyscy mieli też zły humor, byli rozdrażnieni, otępiali, nie śmieszyły ich żarty, a w razie nieporozumień zachowywali się grubiańsko. „Jeszcze spełniali polecenia kierownika badań, ale nie umieli działać samodzielnie. Częste są w tym okresie wahania nastroju. Drażliwość i chandra przechodzą nagle w podekscytowanie i nadgorliwość – dodaje prof. Borbély. – Częste są także iluzje, na przykład wzrokowe, to znaczy fałszywe spostrzeżenia dotyczące rzeczywistych przedmiotów. Granica między snem a czuwaniem jest płynna. Powierzchnie falują, podłogę oblepia pajęczyna, jakieś postacie nie wiadomo skąd się wynurzają i znikają. Zdarzają się też iluzje słuchowe – w szumie cieknącej z kranu wody przemawiają nieznane im głosy”. Wielu ma również tak zwany objaw kapelusza. Na głowie czują ucisk w kształcie obręczy, jak gdyby nosili kapelusz.

    Nie jest wykluczone, że już wtedy niedobór snu zaczyna niszczyć komórki nerwowe w mózgu. Prof. Sigrid Veasey z University of Pennsylvania School of Medicine wykazała, że myszy z deficytem snu takim samym jak ludzie po trzech źle przespanych nocach straciły nawet 25 procent komórek w rejonie pnia mózgu zwanym tworem siatkowatym. Obszar ten jest odpowiedzialny między innymi za czuwanie, przytomność i sen.

    Jeśli zaś bezsenność trwa dłużej niż cztery dni, ludzie zaczynają mieć urojenia. Stają się nieufni i podejrzewają, że za ich plecami dzieją się dziwne rzeczy. Jeden z badanych uważał, że dosypuje mu się czegoś do kawy, inny był przekonany, że jacyś nieznani sprawcy próbują go zabić. Prosił więc żonę, by jak najszybciej zawiadomiła policję.

    „Zdarza się też głęboka depersonalizacja. Badany nie jest pewien własnej tożsamości, a zwykłe otoczenie wydaje mu się obce” – pisze prof. Borbély.

    Randy wytrwał bez snu 264 godziny i 12 minut (11 dób). W ostatnim dniu eksperymentu zapewniał, że czuje się dobrze i jest zadowolony z udziału w badaniu, wypowiadał się logicznie i zachowywał normalnie. Kiedy jednak został poproszony o wykonanie prostego obliczenia – miał od stu odejmować kolejne siódemki, zatrzymał się nagle przy liczbie 65. Zapytany, dlaczego przestał liczyć, przyznał, że nie pamięta, co miał zrobić.

    Nie wiadomo, czy rekord Randy’ego to kres ludzkich możliwości. Więcej takich eksperymentów ze względów etycznych nie przeprowadzano.

    W badaniach na zwierzętach dowiedziono jedynie, że brak snu może zabić, i to szybciej niż brak jedzenia. W roku 1989 Allan Rechtschaffen z University of Chicago wykazał, że po około trzech tygodniach szczury pozbawione snu umierały. Przyczyną było wyniszczenie organizmu spowodowane długotrwałym stresem, jaki odczuwały w bezsenne dni i noce. Gryzonie miały podwyższoną temperaturę, były wychudzone i nadmiernie pobudzone.

    Kilka lat później naukowcy z Uniwersytetu Wisconsin odkryli, że w czasie bezsennych nocy mózg zwierząt próbuje się chronić. Niektóre jego partie przechodzą w tryb snu. Im dłużej gryzoniom nie pozwalano zasnąć, tym więcej komórek mózgowych przysypiało na krótki czas.

    Podobny mechanizm obronny zachodzi zapewne także u ludzi – przekonują na łamach „Scientific American” wybitni badacze snu Giulio Tononi i Chiara Cirelli, profesorowie psychiatrii z University of Wisconsin-Madison.

    „Jeśli długo nie śpimy, część komórek nerwowych niepostrzeżenie ucina sobie drzemkę. Dzięki temu mózg może dokonać napraw w połączeniach między nimi i uporządkować zgromadzoną w ostatnim czasie wiedzę. Trzeba tylko zadać sobie pytanie, ile przypadków błędnego osądu, głupich pomyłek i podłego nastroju wynika z lokalnego snu mózgu przemęczonych ludzi, którzy wierzą, że są w pełni zbudzeni i całkowicie się kontrolują” – piszą Giulio Tononi i Chiara Cirelli. Uczeni przekonują, że wyspać się na zapas nie można. Tak jak nie da się zawczasu najeść i napić.

    https://www.newsweek.pl/wiedza/nauka/jak-brak-snu-niszczy-nasz-mozg-nawet-nie-zdawaliscie-sobie-z-tego-sprawy/c550m5l?fbclid=IwAR2XzhUiOd1YrdzDQc06KE98mqKG6lWJpQd7PlDfWnqKapCaOi05mwrQuCk

    0

  4. 7 darów Ducha Świętego

     

         Najwyższy czas, aby podsumować ten etap wspólnej drogi i spojrzeć na całość przypomnianej wiedzy o znaczeniu darów Ducha Świętego:

         Dar bojaźni Bożej - uświadamia wielkość i miłość Boga. Buduje postawę zawierzenia, dziękczynienia i uwielbienia. Kształtuje duchowość dziecięctwa Bożego, aby wytrwać w modlitwie.

         Dar pobożności - pozwala dostrzec w Bogu Ojca. Pobudza do odpowiedzi na Jego miłość konkretnymi aktami kultu i czynami chrześcijańskiego miłosierdzia. Nie pozwala na stawianie spraw doczesnych ponad ani na równi z Bożą chwałą. Nieustannie odnawia więź z Jezusem, sprawiając, że posłuszeństwo Jego nauce wynika z zaufania, a nie z nakazu.

         Dar rady - w konkretnych sytuacjach pomaga podjąć bez wątpliwości i błędu subiektywizmu właściwą decyzję. Podpowiada najlepszy sposób postępowania. Uzgadnia ludzkie plany z tym, czego Bóg oczekuje.

         Dar męstwa - udziela wytrwałości i odwagi potrzebnych do życia zgodnego z wolą Bożą. Dodaje sił w trudnościach. Mimo przeciwności umożliwia publiczne wyznanie i obronę wiary. Dzięki niemu możliwa jest ewangelizacja, wytrwanie w powołaniu i otrzymanej misji do końca życia.

         Dar rozumu - ułatwia zrozumienie Pisma Świętego i nauczania Kościoła. Pozwala dostrzec sens Bożych przykazań i wymagań społeczno-moralnych. Cele i wartości, które pozwala pojąć dar rozumu, dzięki darowi umiejętności stają się przedmiotem pragnień. Ale zaczynamy je naprawdę miłować dopiero dzięki mądrości.

         Dar umiejętności (wiedzy) - z jednej strony ukazuje, piękno i logikę, a z drugiej niedoskonałość i ogranicze-* nia stworzeń oraz względność dóbr materialnych. Kieruje ludzkie tęsknoty ku Bożej doskonałości. Tłumaczy zamysły Bożej Opatrzności obecnej w różnych wydarzeniach.

         Dar mądrości - prowadzi do głębszego poznania Chrystusa. Jednoczy myśli i działania z wolą Bożą. Dzięki niemu możliwe jest miłowanie tego, co Bóg kocha. Człowiek wtedy "znajduje upodobanie w tym, co Boskie." Dar ten pozwala zaakceptować świat, a zwłaszcza miłować bliźnich ze względu na Boga oraz ich ostateczny cel (zbawienie).

         W tym kontekście ciekawe jest przedstawienie Maryi, Matki Bożej jako modelu współpracy z darami Ducha Świętego: "Maryja jest Matką najczystszą (dar bojaźni i cnota umiarkowania), Matką dobrej rady i Panną roztropną (dar rady i cnota roztropności), Panną wierną (dar rozumu i cnota wiary), Wieżą Dawidową (dar i cnota męstwa), Zwierciadłem sprawiedliwości (dar pobożności i cnota sprawiedliwości), Stolicą mądrości (dar mądrości i cnota miłości), Bramą niebieską (dar umiejętności i cnota nadziei)" (L. Lecuru). 
     

    0

  5. Jak prowadzić efektywne burze mózgów?

    Kiedy twój zespół dostaje zlecenie na przygotowanie pomysłów rozwiązania problemu, naturalną reakcją wydaje się zrobienie burzy mózgów. Ale czy to podejście faktycznie się sprawdza?

    Choć terminu „burza mózgów” używa się obecnie na określenie czynności generowania pomysłów przez grupę, pierwotnie stanowił on nazwę konkretnej techniki zaproponowanej w latach 50. ubiegłego wieku przez Aleksa Osborna, dyrektora z branży reklamowej. Osborn skodyfikował podstawowe zasady, z których korzysta dziś wiele osób podczas wspólnych sesji generowania pomysłów: zaproponuj ich jak najwięcej; nie przejmuj się, jeśli są zbyt szalone; rozwijaj zgłoszone propozycje; na początku powstrzymaj się z krytyką.

    Zasady te wydają się tak jasne i oczywiste, że trudno sobie wyobrazić, żeby nie były skuteczne. Niemniej dekady badań pokazują, że grupy korzystające z zasad opracowanych przez Osborna wymyślają mniej pomysłów (również tych dobrych) niż osoby, które zabrały się do tego zadania samodzielnie.

    Jest kilka powodów tej – jak to nazywają naukowcy – utraty produktywności. Przede wszystkim, kiedy ludzie pracują razem, mają skłonność do upodabniania się w poglądach. Kiedy jedna osoba zgłasza pomysł, wpływa to na pamięć wszystkich osób w grupie i sprawia, że zaczynają myśleć o problemie w bardziej zbliżony sposób niż poprzednio. Dla odmiany, kiedy ludzie pracują samodzielnie, myślą inaczej, ponieważ każda osoba zastanawia się nad problemem, wybierając nieco odmienną drogę.

    Wykorzystując potęgę różnorodności oraz podobieństw, można poprawić technikę burzy mózgów i zapewnić jej skuteczność, co też potwierdza kilka badań. Oto kilka wniosków, jakie z nich płyną.

    Pozwól ludziom pracować samodzielnie
    Na początku procesu twórczego liczą się różnice, czyli myślenie o tym, co się robi, w możliwie jak najbardziej zróżnicowany sposób. Później ważne jest zbliżenie poglądów i bardziej szczegółowe zagłębienie się nad mniejszą liczbą opcji.

    Wiele technik wykorzystuje tego typu strukturę. Na przykład metoda 6–3–5 polega na tym, że sześć osób siedzi przy stole i każda zapisuje trzy pomysły. Następnie przekazuje je osobie, która siedzi po prawej stronie, a ta je rozwija. Cykl ten powtarza się pięciokrotnie – do momentu, aż każdy miał okazję do rozwinięcia pomysłów wszystkich pozostałych osób. Następnie grupa może się zebrać, aby wspólnie ocenić wygenerowane pomysły.

    Istnieje wiele odmian tego typu techniki. Tym, co je łączy, jest umożliwienie indywidualnej pracy na etapie rozbieżności procesu twórczego oraz pracy grupowej na etapie zbieżności.

    Tego typu techniki można stosować na różnych etapach procesu. Na przykład często konieczne jest poświęcenie czasu, aby uzgodnić, na czym polega problem wymagający rozwiązania. Można więc przeprowadzić sesję myślenia rozbieżnego i zbieżnego przeznaczoną na zdefiniowanie problemu, zanim przystąpi się do jego rozwiązywania.

    Nie śpiesz się
    Kolejną trudnością związaną z procesem burzy mózgów jest to, że często w grupie znajdują się osoby, które nie lubią niepewności. Chcą jak najszybciej doprowadzić proces do końca i przejść do wdrożenia rozwiązania. Osoby te prezentują wysoki poziom cechy osobowości zwanej potrzebą zamykania.

    Ważne jest, aby grupy miały czas na zastanowienie się nad wystarczającą liczbą pomysłów, a nie tylko kilkoma pierwszymi możliwościami, które przychodzą im do głowy. Jednym z powodów, dla których techniki typu 6–3–5 są skuteczne, jest to, że spowalniają one proces twórczy. Wszyscy członkowie grupy są z góry powiadomieni, że ocena nastąpi dopiero, kiedy wszyscy wymyślą swoje pomysły i każdy będzie miał szansę na ich rozwinięcie. W rezultacie osoby mające wysoką potrzebę zamykania są zmuszone poczekać do czasu, kiedy opracuje się pomysły.

    Daj możliwość rysowania
    Wiele sesji burzy mózgów angażuje uczestników w dyskusje na temat rozwiązań. W efekcie skłaniają się oni ku rozwiązaniom, o których łatwo się rozmawia. Może to również przynieść rozwiązania, które są abstrakcyjne i być może nigdy nie sprawdzą się w praktyce.

    Dlatego też wiele technik (takich jak C‑Sketching) wymaga rysowania, a nie pisania. Nasze badania sugerują, że połączenie rysowania i pisania jest idealne z punktu widzenia generowania kreatywnych rozwiązań problemów.

    Oto kilka powodów, dlaczego rysowanie jest przydatne.

    Po pierwsze: ludziom trudno opisywać relacje przestrzenne, dlatego też każde rozwiązanie, które wymaga planowania przestrzennego, lepiej wyrazić za pomocą obrazów niż słów. Po drugie: duża część naszego mózgu zajmuje się przetwarzaniem informacji przestrzennych, dlatego też szkicowanie i interpretowanie obrazów zwiększa zaangażowanie tych obszarów mózgu w generowanie pomysłów. Po trzecie: trudno jest często opisywać procesy wyłącznie za pomocą słów, dlatego też przydatne są obrazy.

    Słowo ostrzeżenia na temat rysunków: ludzie zwykle szkicują szybko w sposób, który utrudnia interpretację rysunków, dlatego też warto opisywać je słowami, aby pomóc w późniejszym odczytaniu szkiców. Ale pośpiech nie musi być taki zły. Te same badania, o których wspominałem, pokazują również, że kiedy inne osoby przyglądają się niezdarnie naszkicowanym rysunkom, mogą interpretować poszczególne ich elementy w sposób, który nieoczekiwanie przyczyni się do powstania nowych pomysłów.

    Jedną z zalet burzy mózgów jest to, że pełniąc funkcję lidera grupy, nie musisz poświęcać dużo czasu na prowadzenie lub przygotowanie się do sesji. Po prostu zbierasz ludzi w sali i zaczynasz. Ale to, co jest łatwiejsze dla ciebie, nie jest dobre dla grupy. Aby opracować lepsze pomysły, musisz kierować rozmową tak, aby zespół nie zaczął się zgadzać co do rozwiązania, zanim wszyscy usłyszą, co myślą inni. Zanim nie nauczysz się pomagać grupom w opracowywaniu pomysłów, skorzystaj z techniki takiej jak 6–3–5. Często łatwiej jest podążać za procesem i obserwować, jak się rozwija, niż starać się zarządzać dynamiką grupy i orientować się, kiedy grupa jest gotowa zacząć wspólnie pracować.

    https://www.hbrp.pl/b/jak-prowadzic-efektywne-burze-mozgow/PEysPtDiS?fbclid=IwAR0fIC6BOaKk6wFW72b_lJjK083pGD6Cx5uEQBF5UEvBzD5dU_lsCSxC3OM

    0

  6. 8 godzin temu, Marek_86 napisał:

     Czytalem nowy testament kiedyś, dodam jeszcze że mój poprzedni kot odszedł o 13:13 w piątek 13-go, ale to już pewnie zbiek okolicznosci

    W sumie w życiu nie ma przypadków i zbiegów okoliczności ,gdyż wszystko co było dla nas przykre ,nieakceptowane ,itp. spychamy \ tłumimy w głębi psychiki \świata duchowego ,i cała historia i pamięć wcześniejszych przeżyć ,nasi bliscy zmarli ,krewni ,znajomi  ,itp. jest w nas zakodowane - w naszych myślach [a duchy zmarłych mogą się porozumiewać z nami ,poprzez nasze myśli ]

    0

  7. 28 minut temu, Marek_86 napisał:

    Witam wszystkich, jestem w miarę normalnym mężczyzna po 30, mam żonę (jeszcze bo szczerze mówiąc średnio nam się uklada :P), małego synka, dwa koty i staram się o pracę jako programista. To chyba tyle o mnie chociaż nie wiem czy to ma jakieś znaczenie. Sprawa ma się tak, od ok roku prześladuje mnie liczba 13. Dokladnie dzień w dzień zdarza się że po spojrzeniu na zegar w domu w pracy czy gdziekolwiek jestem widzę 13:13. Zdarzały się sytuacje np kiedy podczas jazdy autem miałem telebim na którym były wyświetlane reklamy między którymi wyświetlana była też godzina i moim oczom ukazała się 13:13 gdzie tak naprawdę było po 15. Innym razem spoglądają na telefon była 13:13, a po chwili zmieniła się na prawidłową czyli 13:22. Nigdy nie przykładem szczególnej uwagi do liczb, ale od jakiegoś czasu zaczęło mnie to interesować. Co o tym sądzicie? Jeśli to coś oznacza to prawdę mówiąc nie mam zielonego pojęcia o co chodzi.

    Przychodzi mi obecnie do głowy to - Czytałeś biblię o świętym Marku ,uczniu Jezusa Chrystusa ,który zmarł na krzyżu o godz. 13-13 , ta wiedza pewnie została zakodowana w twej podświadomości ,jjeszcze z twojego dawnego życia \ wcielenia od 2000 lat

    0

  8. Młody lew wychowywał się wśród stada owiec. Oczywiście myślał, że sam również jest owcą. Pewnego dnia obok stada owiec przechodził stary lew. Zauważył tam młode lwiątko i nie mógł uwierzyć własnym oczom: piękny lew w samym środku stada potulnych owiec, które wcale się go nie bały, a ono samo zachowywało się jak one.
    Stary lew podbiegł w kierunku młodego, który - podobnie jak wszystkie owieczki - zaczął uciekać. Gdy w końcu został złapany, rozbeczał się jak owca. Stary lew poprowadził go nad najbliższy staw i zmusił do spojrzenia na odbicie w wodzie... młode lwiątko ujrzało swoje własne oblicze i nagle... zaryczało jak prawdziwy lew. 
    Stary lew nie mówił: "naśladuj mnie", "rób to, nie rób tamtego". Nie uczynił nic takiego, po prostu pokazał młodemu jego prawdziwe oblicze, aby sam mógł rozpoznać w sobie nie owcę, lecz lwa.
    Źródło: Osho "Budda drzemie z w Zorbie"
    0

  9.  

     

    ŚMIERĆ NIE JEST KOŃCEM, TO POCZĄTEK25.10.2012

     
     
     

    Rozmowa z dr Jerzym Paluszkiewiczem, od ćwierć wieku ordynatorem OIOM w bialskim szpitalu, który w sytuacjach z pogranicza życia i śmierci towarzyszył kilku tysiącom pacjentów

    podlasie

    Kim z punktu widzenia lekarza praktyka, który na co dzień obcuje ze śmiercią jest człowiek?

    Jest mikrokosmosem. Ciałem żądzą zmysły, bramy kontaktu człowieka ze światem, ale oprócz zmysłów każdy człowiek ma ducha i duszę. Duch decyduje o kulturze, nauce, życiu według wartości – o tym, co nas odróżnia od zwierząt. One przecież też posiadają instynkt, ale nie tworzą rzeczywistości według wartości. Trzeci element, dusza, to – jak wierzę – życie Boga w człowieku. I dopiero te trzy elementy tworzą człowieka. Jeżeli ktoś przywiązuje wagę tylko do ciała, to np. utrata wzroku jest końcem wszystkiego.

    Ale gdy ktoś wierzy, że oprócz zmysłów istnieje duch i dusza, poradzi sobie z cierpieniem. Dramat pozostaje dramatem, ale świat się nie kończy. Jako lekarz widziałem sytuacje, które przekonują, że nie ma sytuacji beznadziejnych. Widziałem też dziesiątki sytuacji, których nie umiem nazwać inaczej, niż cudami.

     

    Jakich konkretnie?

    To sytuacje, gdy medycyna była już bezradna, gdy tak po ludzku opuszczaliśmy ręce, a jednak wydarzało się coś, co przeczyło nauce, na co nie ma naukowego wyjaśnienia.

    W psychologii znany jest przypadek, gdy matka widząc córkę przygniecioną przez ciężarówkę, uniosła ten ważący kilka ton pojazd na tyle, że inna kobieta zdołała wyciągnąć dziecko.

    O tym mówię. Sięgamy gwiazd, a możliwości człowieka pozostają dla nas tajemnicą. I dlatego przez ćwierć wieku pracy na OIOM – ie nigdy nie poważyłem się, by powiedzieć rodzinie pacjenta, ile ich bliski będzie żył. Ja tego nie wiem – nie ja dawałem temu człowiekowi życie i nie mnie mówić, kiedy odejdzie.

    Boi się pan śmierci?

    Boję się. To ludzkie. Ale po chwili refleksji uświadamiam sobie, że przecież jest to przejście do lepszego stanu, że śmierć jest tak naprawdę wielkim wyzwoleniem. Nie mam wątpliwości, że śmierć nie jest końcem – to dopiero początek.

    https://www.tygodnikpodlaski.pl/archiwum/smierc-nie-jest-koncem-to-poczatek-pnews-2120.html

    0

  10. “Obiekty nie są od siebie niezależne” – najnowsze dzieło Deana Radina, jednego z najbardziej znanych parapsychologów na świecie, stanowi połączenie sekretów psychologii z sekretami mechaniki kwantowej. To nowe spojrzenie na funkcjonowanie natury ludzkiej i Wszechświata.

    splatane-umysly-okladka.png

    Dekalog, dziesięcioro przykazań, nie jest prostym zestawem norm moralnych przekazanych do wiadomości Izraelitom, ale jest częścią przymierza, jakie Bóg zawarł z Izraelem. Jego podanie poprzedza wyraźna deklaracja Boga: Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli (Wj 20,2). Bóg wskazuje na doświadczenie wyzwolenia i opieki z Jego strony. Na to doświadczenie wskazał On Mojżeszowi przy krzaku gorejącym. Zawiera się to już w samym imieniu Boga: Jestem, Bóg ojców waszych, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba (Wj 3,15). Jhwh jest Bogiem żywej relacji osobowej, na co wskazał w polemice z saduceuszami Pan Jezus. I dekalog trzeba widzieć w takiej relacji. „Jeżeli chcesz, bym był twoim Bogiem, to…”. Następnie w formie zakazu i nakazu padają kolejne przykazania. Są one zasadami wprowadzającymi w pełnię życia. „Jeżeli nie będziesz tych zasad przestrzegał, to nie będę twoim Bogiem, a tym samym nie doświadczysz tego, o czym mówi potem Pan Jezus: Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla niego żyją”(Łk 20,38).Mówiąc wprost: „Jeżeli nie będziesz przestrzegał tych praw, umrzesz”. Przy czym śmierć jest w Biblii tożsama z brakiem przystępu do Boga. Jest przebywaniem w szeolu, gdzie nie ma ani światła, ani żadnej nadziei.

     

    Dzisiejsze czytania liturgiczne: Wj 19, 17; 20, 1-17; Mt 13, 18-23

     

    Dekalog, według klasycznego ujęcia, zawiera w sobie dwie części odpowiadające dwom wymiarom przykazania miłości: miłości Boga i miłości bliźniego. Pierwsza część, zawierająca trzy przykazania, jest bardziej rozbudowana. Jest ona niewątpliwie ważniejsza, bo stanowi warunek, bez którego druga część traci swoje znaczenie i nawet przy dobrej woli człowieka wcześniej czy później zostanie złamana. Tak się dzieje na naszych oczach w Europie, w której dzięki chrześcijańskim korzeniom druga tablica przykazań była przestrzegana, a przynajmniej wszyscy deklarowali jednoznacznie, że trzeba jej przestrzegać. Kiedy jednak w oświeceniu odrzucono pierwszą tablicę, po latach zakwestionowano również drugą. Moment takiego odrzucenia wiąże się w Europie z rokiem 1968. Warto sobie dzisiaj uświadomić, że obecnie żyjemy w okresie, gdy już żadne przykazania nie są dla ludzi oczywiste. Ale z tym wiąże się tragiczna konsekwencja w wymiarze społecznym, co się czasem streszcza w określeniu „cywilizacja śmierci”.

    Społeczeństwo dzisiaj, niestety, nie pomaga nam samym zakorzeniać się w więzi z Bogiem. Coraz bardziej potrzeba osobistego wyboru, i to nieustannie potwierdzanego. W Ewangelii Pan Jezus komentuje przypowieść o ziarnie. Wskazuje w niej na istniejące zagrożenia. Wszystkie mają dwa wymiary: brak osobistego wejścia w żywą więź, co jednak jest zależne także od warunków społecznych, w jakich żyjemy. Pierwsze zagrożenie (ziarno na ścieżce) polega na zupełnym braku zrozumienia słowa. Wiąże się to z całkowicie odmiennymi kategoriami patrzenia na życie, wartościowania, a nawet innego traktowania samych słów, jakie człowiek słyszy. W społeczeństwie, gdzie nie ma zrozumienia dla wartości transcendentnych, trudno zrozumieć Ewangelię. Jeżeli nawet człowiek się zafascynuje jej pięknem, to w społeczeństwie konsumpcyjnym brak mu siły do wytrwania w wierze (ziarno posiane na miejscu skalistym). A jeżeli nawet Ewangelia zostanie przyjęta ze zrozumieniem i człowiek świadomie się zadeklaruje jako wierzący, to często troski doczesne okazują się w praktyce ważniejsze. Jest to sytuacja schizofrenii duchowej – co innego się deklaruje, a czym innym się człowiek kieruje w życiu (ziarno posiane między ciernie). Dopiero wiara przyjęta do serca świadomie ze zrozumieniem jej wartości i konsekwentnie realizowana, daje pełnię życia (ziarno zasiane na dobrej glebie). Wówczas plon tego ziarna jest niewyobrażalnie obfity, przerasta wszelkie nasze wyobrażenia. Plonem jest sam dar życia. Wówczas dopiero doświadcza się prawdy o Bogu żywym, o Tym, który Jest, jest z nami i dla nas, i który daje nam życie.

    http://ps-po.pl/2015/07/23/schizofrenia-duchowa-problem-dzisiejszego-czlowieka-24-lipca-2015/

    0

  11. JAK STAJEMY SIĘ SOBĄ? O TYM, CO TO ZNACZY BYĆ SOBĄ I CZY ŻYCIE W ZGODZIE ZE SOBĄ JEST W OGÓLE MOŻLIWE 

    Hasło „bądź sobą” jest jednym z najczęściej wypowiadanych frazesów zachodniej kultury. Aby wieść dobre życie, zasługiwać na podziw i szacunek innych, należy żyć w zgodzie z samym sobą. Często życzymy bliskim: „Pozostań sobą”, „Obyś zawsze była taka jak jesteś!”. Tylko co to znaczy? O „poszukiwaniu siebie” oraz tym czy życie w zgodzie ze sobą w ogóle jest możliwe opowiada dr Ewa Jarczewska-Gerc, psycholog i coach z Uniwersytetu SWPS.

    Trudno zaprzeczyć korzyściom psychologicznym wynikającym z realizacji swojego indywidualnego potencjału, postępowania zgodnie z własnymi przekonaniami czy temperamentem. Jednak aby móc postępować w zgodzie ze sobą, trzeba siebie znać, a nawet więcej – trzeba siebie ciągle poznawać.

    Bo choć chcemy wierzyć w to, że jesteśmy cały czas tacy sami – w istocie jest to tylko iluzja. Jesteśmy w ciągłym procesie zmian, czy tego chcemy, czy nie, redagując wręcz własną przeszłość, aby dostosować ją do naszych obecnych postaw, przekonań, decyzji czy zachowań.

    JA MA WIELE TWARZY

    Pytanie o to, jak poznawać siebie, z natury rzeczy może wydawać się nielogiczne, a nawet dziwić. Jak to: poznać siebie? Chyba nikt mnie lepiej nie zna niż ja sama! A poza tym, po co mam siebie poznawać, skoro chodzi o mnie samą. Ja nią przecież jestem!

    Rzeczywiście idea poznawania siebie jest dość kłopotliwa, bo zakłada, że mnie są co najmniej dwie – ta, która poznaje oraz ta, która istnieje i jest poznawana. Ta, która jest, oraz ta, która działa (zgodnie lub niezgodnie z wolą tej pierwszej). Nawet jeśli to brzmi irracjonalnie, tak właśnie jest. Mówiąc językiem psychologicznym – struktura ja jest niejednorodna, a mówiąc językiem codziennym – każdy z nas ma wiele twarzy. Co więcej – jest to naturalny i jak najbardziej psychologicznie normalny stan rzeczy. Choć dla wielu ludzi trudny do zaakceptowania, gdyż społecznie promowanym wzorcem jest spójność, wewnętrzna zgodność, jedność i stałość naszej osobowości.

    Taka narracja wynika z potrzeby, żeby życie było proste i łatwe do poukładania. Założenie o spójności osobowości daje nam poczucie kontroli: nad samym sobą, innymi ludźmi i ogólniej – nad światem społecznym. Skoro ludzie są spójni, to możemy ich łatwo podzielić, np. na dobrych i złych, moralnych i niemoralnych, mądrych i głupich, ładnych i brzydkich. Nie trzeba zbyt głęboko wnikać i koncentrować się na ciągłym poznawaniu – wystarczy zaobserwować jedno zachowanie człowieka, aby wiedzieć o nim wszystko.

    Każdy z nas jest w pewnym sensie totalitarnym władcą, który na bieżąco kontroluje i manipuluje docierającymi do niego informacjami, szczególnie tymi, które dotyczą jego osoby.

    Na tę właściwość naszego ja wskazywał już w 1980 r. wybitny amerykański psycholog Anthony Greenwald. Jego zdaniem, w procesie poszukiwania informacji o sobie i świecie wcale nie posługujemy się regułą trafności czy rzetelności. W istocie nasze procesy poznawcze zdominowane są egocentryczną perspektywą postrzegania zjawisk społecznych i własnego zachowania w taki sposób, aby maksymalizować pozytywny autowizerunek i osobiste zasługi.

    Mówiąc wprost – nasze ego (totalitarny władca) dopuszcza do siebie jedynie te informacje, które dobrze o nim świadczą, spychając te niechciane i niekorzystne do nieświadomości (lochy, tortury i egzekucje). Zresztą idea mechanizmów obronnych ego, takich jak wyparcie, projekcja czy sublimacja, wprowadzona przez Freuda (na początku XX w.), towarzyszyła psychologii praktycznie od jej zarania.

    Rola nieświadomych procesów, najpierw w ujęciu psychoanalitycznym (freudowskim), potem w ujęciu poznawczym (np. John Bargh), w funkcjonowaniu psychicznym człowieka jest niezaprzeczalna. I choć żaden szanujący się psycholog nie podważy tezy, że mechanizmy obronne, iluzje czy zniekształcenia percepcyjne istnieją, o tyle ocena, na ile pozytywnie czy negatywnie wpływają one na nasz dobrostan psychiczny, wzbudzała – i do dziś wzbudza – pewne kontrowersje.

    CO NAM BARDZIEJ SŁUŻY – PRAWDA O SOBIE CZY ILUZJA?

    Kontakt z rzeczywistością jest jednym z podstawowych kryteriów zdrowia psychicznego. To oczywiste. Jednak tu pojawiają się pytania i wątpliwości – ile tego kontaktu jest dobre dla jednostki i jak bardzo trafny powinien być, aby przynieść korzyści, a nie wyrządzić szkodę?

    Pytanie o to, czy iluzje i zniekształcenia percepcyjne są nam jakkolwiek potrzebne do sprawnego funkcjonowania, a jeśli tak, to w jakim zakresie, pojawiło się pod koniec lat 80. XX w. za sprawą dwójki amerykańskich psychologów, Shelley Taylor i Jonathana Browna. Dokonali oni przeglądu teorii, a także wyników badań dotyczących efektów terapii psychologicznych, polegających na dogłębnym konfrontowaniu pacjenta z samym sobą, swoimi wadami i przywarami oraz otaczającą go rzeczywistością.

    Wyniki tych analiz pokazały, że trafne postrzeganie siebie pociąga za sobą niestety pewne negatywne implikacje – obniżoną samoocenę, a nawet umiarkowaną depresję. Nie wiadomo wprawdzie do końca, co jest jajkiem, a co kurą – czy osoby depresyjne i z niską samooceną postrzegają się trafniej, czy też trafna autopercepcja efektywnie obniża nastrój i samoocenę. Ale z dużą pewnością wiadomo, że zdrowy, dobrze funkcjonujący człowiek przejawia w swojej percepcji tak zwaną inklinację pozytywną.

    Ma ona postać trzech iluzji:

    1/ kontroli,
    2/ nierealistycznego optymizmu,
    3/ oraz zawyżonej samooceny.

    TRZY ILUZJE: KONTROLI, NIEREALISTYCZNEGO OPTYMIZMU ORAZ ZAWYŻONEJ OCENY

    Iluzja kontroli polega na tym, że nawet w sytuacjach losowych mamy poczucie wpływu na to, jaki jest ich przebieg i zakończenie. Poczucie kontroli jest nieodzownym elementem naszej tożsamości i pozytywnej samooceny, a potrzeba kontroli jedną z najbardziej ludzkich motywacji. Jak przejawia się iluzja kontroli? Na przykład w poczuciu większego wpływu na wynik rzutu kostką, kiedy rzuca się samemu, w porównaniu do sytuacji, gdy kostką rzuca inna osoba. Tymczasem z obiektywnego punktu widzenia w obu przypadkach liczba wyrzuconych oczek jest w pełni losowa. Przykładów jest oczywiście o wiele więcej. Jednym z nich są różnego rodzaju amulety czy talizmany. Kiedy je mamy przy sobie, czujemy, że nic złego nie może nam się przytrafić, gdy z jakichś powodów je tracimy – opuszcza nas także poczucie siły i kontroli, zaczynamy czuć się niepewnie i tracimy grunt pod nogami.

    Wiara w to, że los, kosmos czy też natura lubią nas nieco bardziej niż innych, to z kolei przejaw nierealistycznego optymizmu.

    Wiara w siebie sprawia, że podejmujemy się realizacji trudnych celów. Dzięki pozytywnym iluzjom idziemy do przodu, cieszymy się życiem. Kluczem do efektywności iluzji jest jednak ich natężenie. Jeśli potrafimy je sobie dozować, działają na naszą korzyść. Jeśli przesadzimy i stracimy kontakt z rzeczywistością, pojawią się kłopoty stycznego optymizmu. Ludzie wierzą, że szansa na niefortunne zdarzenia czy sytuacje w ich życiu jest ciut mniejsza w porównaniu do przeciętnego innego człowieka.

    I tak np. osoba paląca papierosy, choć wie, że jej nałóg może prowadzić do choroby nowotworowej, uważa często, że szansę na to, aby ona zachorowała, w porównaniu do innego palacza są mniejsze. Podobne wnioski stawiamy także w kwestii wypadków samochodowych, szans na znalezienie pracy, prawdopodobieństwa bycia ofiarą przestępstwa czy możliwości zapadnięcia na depresję. Działa to także w drugą stronę. Wierzymy, że mamy większe szansę niż inni na: udane małżeństwo, znalezienie wymarzonej pracy czy po prostu – bycie szczęśliwą osobą.

    Trzecią iluzją jest zawyżona samoocena. Uważamy, że jesteśmy trochę mądrzejsi, ładniejsi, bardziej utalentowani i moralni niż przeciętny inny człowiek. Ktoś może zapytać – a co, jeśli to wcale nie iluzja, tylko naprawdę tacy jesteśmy? Nie przeczę, że takie jednostki rzeczywiście istnieją, jednak jeśli w ten sposób myśli o sobie większość – nie jest to możliwe z powodów matematycznych.

    PO CO NAM RÓŻOWE OKULARY?

    Są nam potrzebne do szczęścia, do radości, ale też do tego, aby działać, być aktywnym i ekspansywnym. Wiara w siebie sprawia, że podejmujemy się realizacji trudnych celów, bo wierzymy, że „kto jak nie ja” jest w stanie je osiągnąć. Dzięki pozytywnym iluzjom idziemy do przodu, odczuwamy pozytywne emocje i zwyczajnie cieszymy się życiem.

    Kluczem do efektywności iluzji jest jednak ich natężenie. Szczypta soli w zupie nadaje jej smak i sprawia, że jest dobra, chcemy ją jeść. Gdy wsypiemy soli za dużo, przestaje być smaczna i staje się niestrawna. Tak samo z naszymi iluzjami, mechanizmami obronnymi i innymi zniekształceniami percepcji. Jeśli potrafimy je sobie dozować – wówczas działają na naszą korzyść. Jeśli jednak przesadzimy i stracimy zupełnie kontakt z rzeczywistością, wówczas pojawią się kłopoty.

    Kiedy w takim razie jesteśmy tak naprawdę sobą? Czy wtedy, gdy oceniamy się trafnie, ale mamy depresję, czy wtedy, gdy oceniamy się pozytywnie ponad miarę, ale jesteśmy szczęśliwi i aktywni?

    Może warto zaakceptować fakt, że klasycznie rozumiane bycie sobą po prostu nie istnieje. To, co istnieje, to… stawanie się sobą. Nikt z nas nie jest ukonstytuowany raz na zawsze, każdy dzień przynosi zmiany w naszej osobowości, w naszych poglądach i postępowaniu.

    To, co możemy zrobić, aby nieco ułatwić sobie proces stawania się sobą, a w konsekwencji polubić siebie, to wpuścić trochę powietrza do „totalitarnego władcy”, czyli naszego ego. Aby stawać się sobą, nie musimy mieć klarownych i niezmiennych poglądów w każdej dziedzinie, zajadle walczyć o rację w każdej dyskusji, bronić swych przekonań do ostatniej kropli krwi. Dajmy sobie przyzwolenie na to, aby zmieniać się, być w błędzie, mylić się. Paradoksalnie właśnie wtedy jest większa szansa, że odniesiemy sukces w procesie stawania się sobą.

    Żródło - https://sukcespisanyszminka.pl/co-to-znaczy-byc-soba/

     

     

    0

  12. 20 godzin temu, nirvair napisał:

    Jeśli można,to prosiłabym o wróżbę.

     

    Martyna 25.12.1990

    Obecna sytuacja duchowa.

    Proszę ,każdy może samodzielnie korzystać 

    Czym jest I Ching i jak może Ci pomóc ...

    "Księga Przemian stworzona jest dla ludzi stojących w obliczu wyboru, na życiowym rozdrożu - ludzi, którzy nie są pewni informacji płynących ze zmysłów, intelektu i emocji. I Ching to metoda odsłaniania przyszłości poprzez ukazanie fazy rytmu, w jakim znajduje się człowiek na rozdrożu."

    Andrzej Jamroz, reżyser, ekspert w dziedzinie praktycznego stosowania Księgi Przemian

    "(...) z czasem okazało się, że istnieją - właściwie regularne - związki między sytuacją, o którą chodzi w pytaniu, a treścią heksagramów. Trzeba przyznać, że to dziwne i że zgodnie z przyjętymi u nas założeniami nie powinno tak być, chyba że zdarzy się tak zwany ślepy traf. Muszę jednak powiedzieć, że - wbrew naszej wierze w prawa natury - pojęcie przypadku traktujemy za mało rygorystycznie. Ileż to, dajmy na to, zjawisk psychicznych określamy jako "przypadkowe", podczas gdy ktoś posiadający niejaką wiedzę wyraźnie widzi, że nie są one przypadkowe! Przypomnę tu tylko przypadki przejęzyczenia, niewłaściwego odczytania i zapomnienia, które już Freud wyjaśniał jako bynajmniej nieprzypadkowe."
    (...)"Co do tysięcy pytań, wątpliwości, sprzeciwów i tym podobnych, jakie budzi ta osobliwa księga - nie mogę na nie odpowiedzieć. Jednemu jej duch zda się jasny jak dzień, drugiemu niewyraźny niczym zmrok, innemu ciemny jak noc. Ten, kto nie jest z niej zadowolony, nie musi jej przecież używać, a ten, kto nie może się z nią zgodzić, nie jest zobowiązany do uznawania jej za prawdziwą. Niech Yijing idzie w świat dla dobra tych, którzy potrafią rozpoznać jej sens."

    Carl Gustav Jung w książce Podróż na Wschód

    I ching pozwala mądrze opanować sytuacje lub przetrwać, chroni, przestrzega, wskazuje drogę ku ładowi. Jest esencją mądrości - więc małymi łyczkami się zachwycam, delektuję ,rozważam, kropelkę udaje mi się wnieść w życie.
    Dobry tytuł "KSIĘGA PRZEMIAN" - oj przemienia niesamowicie.

    http://www.iching.pl/

    0

  13. 9 godzin temu, wieszo56 napisał:

    Witam, rzeczywiście tu jakoś cicho

    Od dłższego czasu to forum jest wymarłe , tylko ja na stałe tu urzęduję ,kiedyś to było wiele mądrali ,co na mnie najeżdzali ,to tak jakby ścigać się kto lepszy i mądrzejszy hahaha , ale wytrwałością i cierpliwością ,zwalczyłem każdą przeszkodę 

    0

  14. 58 minut temu, Huragan napisał:

    Mistyku, przepraszam Cię, ale sam pisałeś że odczuwasz poziom jedności, więc zapewne zgodzisz się że to co przeżywa Twój bliźni jest jakby doświadczeniem dla nas wszystkich: )

    Fajnie że inni dzielą się wiedzą, swoimi doświadczeniami, spostrzeżeniami, gdyż w ten właśnie sposób nie czujemy się sami w w tym co sami doświadczamy, a co najważniejsze możemy to wszystko skonfrontować. Życie jest dość krótkie aby wszystko doświadczyć jako jednostka, a poza tym to jednostkowe doświadczenie jest zbyt subiektywne, natomiast wiedza zewnętrzna pozwala na szersze spojrzenie na swoje problemy właśnie dlatego że z perspektywy innego człowieka : )

    Dokładnie tak,Huraganie ,pozdrawiam :thumbsup:

    0

  15. 17 godzin temu, Huragan napisał:

    Ogólnie duchowość, w tym: egzystencjalizm, filozofia, psychologia, a także żywienie (dietetyka).

    Dzięki za uświadomienie mi ,teraz wiem że ludzie mają pojęcie o duchowości ,tyle co czyjąś wiedzę będą bezmyślnie naśladować , czyli żadnego pojęcia ,a prawdziwa duchowość jest indywidualna ,to ezo - teryka -rozwój swego wnętrza ,ducha\ psychiki ,to codzienna samodyscyplina i samodoskonalenie -duchowa praca wewnętrzna ,by utrzymać psychologiczną rówowagę osobowości .a nie bez-myślne i bez-refleksyjne - egzo-teryczne zdobywanie wiedzy zewnętrznej .

    0

  16. 6 godzin temu, Huragan napisał:

    Niesamowite... świetny artykuł, podoba mi się ten cytat:

    "" Spotkanie z drugim człowiekiem umożliwia nam konfrontację z ciemną stroną naszej podświadomości. Nie skupiajmy się więc na skutkach, tylko na konkretnych przyczynach. Spróbujmy skupić się na swoim wnętrzu i dostrzeżmy własne błędy, wówczas uda nam się zmienić skutki. Nie osiągniemy całości, dopóki będziemy wypierać jakąś cząstkę siebie... ""

    Mistyku, zaciekawiła mnie Twoja osoba. Piszesz że przeniosłeś swoją świadomość do poziomu jedności. Czy to stan, w którym oscylujesz cały czas, czy w jakiejś części? Jak się czujesz z tym na co dzień, jak odbierają Cię Twoi najbliżsi, Twoja rodzina? Jakie masz teraz z nimi relacje? Przepraszam że pytam o życie prywatne, ale to wszytko jest bardzo ciekawe....

    HuraGANIE CHĘTNIE ODPIQWIEM ,BO JEDNOŚĆ / OŚWIECENIE /NIRWANA /SATORI / SAMOREALZACJA, to tak jakbyś był martwy dla najbliższych i nie miał dawnego życia ,jak byś żył wiecznie po śmierci z Bogiem Ojcem Duchowym w \Duchu Świętym .

    0

  17. 6 godzin temu, Huragan napisał:

    Hmmm...

    Naprawdę świetnie że potrafisz osiągnąć taką świadomość aby odczuwać jedność na poziomie Stwórcy, to wspaniałe uczucie. jednakże pamiętaj że świadomość Stwórcy ma bardzo szerokie spektrum od A do Z : )  A mnie się wydaje że Ty się cały czas gdzieś "wspinasz", jednocześnie zapadając się.

    Ja oczywiście przepraszam za wycieczki w Twoją stronę, ale wydałeś mi się znajomy, gdyż miewałem podobne stany,  które nie doprowadziły mnie do szczęścia, i dla tego od razu poczułem sympatię aby Ci pomóc zrozumieć to co pomogło mnie odnaleźć się ponownie w Świecie od którego zacząłem odpływać. Oczywiście zrobisz jak uważasz, jeśli masz chęć dalej iść drogą którą obrałeś to idź : )

    A modlący się  ludzie w kościele, to fajnie byłoby, jakby kierowali modlitwy do siebie, do swojego serca, ale nic z tego...modlą się na zewnątrz (do krzyża, figurki, obrazu, czy bogów Anunackich) i niestety pozbywają się energii, na koszt istot które są mistrzami iluzji i mają niezłą ucztę energetyczną, kiedy ktoś wywala takie ładunki energii poza siebie. Owszem czasami coś dostanie w zamian na zachętę, oczywiście w zgodzie z interesami okupanta, no i aby dać świadectwo innym wokoło.  No ale z innego punktu widzenia, to też i taki układ jest akceptowany na wyższych poziomach istnienia.

    Fajnie że prubujesz mi pomóc coś zrozumieć ,masz sny ,bo ja jako nieśmiertelna dusza nie mam ,jestem twoim znajomym ,jak każdej istoty na świecie ,jak Jezus Chrystus ,który był  synem człowieczym ,bo ja to ty ,oni ,tamci ,itp ,jestem waszą podświadomą duszą i lustrzanym odbiciem społeczeństwa ,poznaj samego siebie ,a poznasz mnie .https://www.samouzdrawianie.pl/poznaj-siebie/

    0

  18. 50 minut temu, Huragan napisał:

    Widzisz....to chyba nie na tym polega, aby za wszelką cenę się energetycznie wybielać.

    To że czujesz strach, obawy i ciężar świata wydaje mi się wyraźnym sygnałem że oderwałeś się za wysoko od swojej "niższej części" która jest częścią Ciebie, którą przyszedłeś tu ratować, i ten strach, obawy, i ciężar który czujesz nie jest Twój..., to znaczy jest, ale wydobywa się z głębi Twojej podświadomości, od której się powoli oddalasz, którą zostawiłeś samą sobie, która bez Ciebie sobie nie poradzi, i ten smutek i ból płynie od Twoich niższych Aspektów właśnie, a Ty to wszystko czujesz : (

    ...i to jest piękne że możesz po nich wrócić : )

    W tym tekście który zamieściłeś, świetnie to ktoś ujął że nie jest drogą zbić lustro, a sztuką jest; z miłością i akceptacją pozwolić swoim "dzieciom" oczyścić się w naszym czystym Świetle, które pojawia się w skutek akceptacji właśnie. Akceptacji samego siebie na każdym poziomie naszego istnienia. Aby to zrobić niestety trzeba się odpowiednio dostroić (czasami bardzo nisko) Są dusze które schodzą przez kilka wcieleń nawet, gdyż za jednego wcielenia nie są w stanie tak głęboko zejść wibracyjnie, bez destrukcyjnego szoku. Biorą na siebie nieszczęścia, choroby, symbionty itp, i nurkują : )

    Nie po to dostałeś od życia znakomite warunki na samym starcie, aby z nich teraz rezygnować. Duchowość jest niezmiernie potrzebna, aby przyświecać nam cel, ale nie na tym polega aby się w nią zapaść, i odlecieć.

    Zapewniam Cię że jeśli będziesz już gotowy i załatwisz wszystko w niższych obszarach swojego Ja, to przypomnisz sobie kim naprawdę jesteś i wystrzelisz w mgnieniu oka i to będzie właściwe...i nie będziesz czuł strachu i ciężaru, a tylko radość i ekstazę.

    Mistyku, ten artykuł co zamieściłeś, jest właśnie dla Ciebie : )

    Rozumię cię ,ale modlĄCY SIĘ LUDIE W KOŚCIELE ,TO WŁAŚNIE modlą się do siebie ,jako swej duchowej połowy ,a o mn ie niewiesz nic ,jestem waszym Bogiem Stwórcą \Sobą /.

    0